Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

niedziela, 23 kwietnia 2017



Witajcie kochani.
Na wstępie wielkie dzięki za komentarze :* Kocham wasze domysły, ale kto i w jakiej kwestii, i czy w ogóle będzie miał rację, dowiecie się już w odcinkach. Przepraszam, że rozdział dziś nie powala długością, ale mojej szefowej właśnie urodziła się wnuczka i przez kilka dni musi pomóc córce po porodzę, a ja jadę znowu na dwie zmiany, no i zwyczajnie zabrakło mi czasu, żeby ten odcinek był dłuższy, ale mam nadzieję, że mi to wybaczycie. 

Wasza Niki.


Odcinek 4



Podszedłem do łóżka, rzucając ręcznik obok.
– Nie boli cię już gardło, prawda? – zapytał.
– Nie, a co?
– To zrób to ustami, ok?
– Jakieś jeszcze wymagania? Bo nie wiem, czy taniej nie wyszłoby mnie, gdybym sam się zaopatrzył w te tabletki.
– Taniej może tak, ale nie wiem, czy umiałbyś to załatwić dyskretnie.
– Uważasz, że nie jestem dyskretny?
– Za bardzo rzucasz się w oczy.
– Ja? A ty to nie?
Przekrzywił tylko głowę w bok, robiąc ten swój ironiczny uśmieszek, na który fuknąłem i sadowiąc się na łóżku, ująłem jego męskość w dłoń. Od razu oblizał usta, zawsze tak robił, gdy było mu dobrze.
Co czułem, kiedy mu to robiłem? Na pewno nie czułem obrzydzenia. W jakimś sensie byłem dumny z tego, że to właśnie mnie tak bardzo ufał, że przychodził z tym do mnie. Tak obsesyjnie budował swój wizerunek kobieciarza, że czasami dziwiłem się czy naprawdę ma takie potrzeby seksualne, czy to tylko wyparcie tego, po co dość często do mnie przychodził.
Nachyliłem się, przejeżdżając językiem po główce jego członka, zawsze tak robiłem, to go podniecało jeszcze bardziej, sprawiając, że był momentalnie w całkowitym wzwodzie. Jego krocze przyjemnie pachniało pomarańczowym żelem. Tom zawsze dbał o higienę, nigdy nie przyszedł do mnie spocony po całym dniu, prosząc mnie o to, tylko dopiero, kiedy był czysty i pachnący, a to z kolei było bardzo ciekawe, bo jakoś mało go obchodziło, co poczują dziewczyny, gdy będą robiły mu laskę w kiblu tuż po koncercie, gdzie ja bym go mijał naprawdę szerokim łukiem.
– Tylko ostrożnie – syknął.
– A co byś zrobił, gdybym cię ugryzł?
– A masz taki zamiar?
– Pytam teoretycznie?
– Lepiej tego nie próbuj.
– Uderzyłbyś mnie?
– Naprawdę chcesz to wiedzieć?
Wzruszyłem ramionami.
– Ugryzła cię już jakaś laska?
– Na szczęście jeszcze nie.
– Nie boisz się, że któraś w końcu z zemsty jak jej traktujesz, zrobi to?
– To dostaje w ryj i na tym się skończy.
– To ja pewnie też bym dostał po mordzie.
– Ciebie, co najwyżej bym porządnie zjebał.
– Tak? – zaryzykowałem i przeciągnąłem lekko zębami po wrażliwej główce jego penisa, aż się wzdrygnął.
– Bill, ja pierdole, ocipiałeś!?
Zacząłem się śmiać.
– Z czego się, kurwa śmiejesz, debilu?
– Z twojej reakcji.
– Ciebie to bawi?
Wciekły to mało powiedziane, Tom potrafił w ciągu jednej sekundy wybuchnąć jak wulkan, ale tylko ja wiedziałem, jak ugasić w nim tę złość.
Pocałowałem czule główkę jego penisa, zerkając mu w oczy.
– Przepraszam, więcej tego nie zrobię.
– Mam nadzieję, bo to wcale nie było przyjemne.
– Wiem. Za to możesz skończyć w moich ustach.
– Nie trzeba.
I to też było dziwne, Tom nigdy jeszcze nie skończył w moich ustach. Już kilka razy próbowałem go do tego zmusić, a jedyne co uzyskałem to zjebę i potężny siniak na tyłku, kiedy odepchnął mnie, a ja spadłem z łóżka boleśnie się tłukąc. Od tamtej pory, nie próbowałem już, nie chciał, ok, jego sprawa, i tak za każdym razem czułem smak jego spermy, bo choć nie kończył mi w ustach, kilka kropel tuż przed wytryskiem zawsze poleciało.
– Ten jeden raz możesz zrobić wyjątek.
– Powiedziałem nie! Robisz to specjalnie dzisiaj?
– Co?
– Szukasz zwady.
Westchnąłem.
– To ty jesteś dzisiaj jakiś drażliwy.
– Może dlatego, że mam palący problem, a ty zamiast się nim zająć robisz wszystko, by to odwlec w czasie.
– Dobrze, już dobrze – zamknąłem się, pochłaniając w ustach cały jego członek. Kiedy Tom był mocno podniecony, robił się trochę agresywny, znaczy, nie że mnie kiedykolwiek uderzył czy coś w tym stylu, on był agresywny słownie i to naprawdę dobitnie, ale też po wszystkim, potrafił szeptać czułe słówka i przytulać. Na to oczywiście też trzeba było sobie zasłużyć, a ja już wiedziałem jak.
– O tak – wyszeptał, kładąc dłoń na mojej głowie. – Cudownie.
Lubiłem, gdy wplatał palce w moje włosy i bawił się nimi, chociaż później, gdy spojrzałem w lustro, miałem ochotę go za każdym razem udusić, widząc, co z nimi zrobił. Jednak w takiej chwili ja i tak nie myślałem o włosach, tylko przyjemności jak czerpałem z tego.
– Zwolnij – mrukną i odciągnął mnie za włosy.
Zwolniłem zresztą i bez jego instrukcji. Wiedziałem, że był już blisko, czułem po słonawym posmaku w ustach. Dziś Tom postanowi mnie dłużej pomęczyć, bo zwykle chciał szybko dojść.
– Już – odezwał się, dając mi znak, żebym kontynuował. Tak czy siak, wiedziałem, że to już nie potrwa długo, jeszcze tylko chwilę zajmowałem się nim, po czym odsunął mnie od siebie i chwytając w dłoń swój członek, skończył w swojej ręce.
– Daj ten ręcznik – rzucił lekko zdyszany. Podałem mu.
– Zadowolony? – zapytałem.
– Dzięki. Ty jedyny potrafisz się zająć mną, tak jak trzeba i jak lubię.
Spojrzałem na niego, nie wiedząc czy mam to odebrać, jako komplement, czy jakąś aluzję.
– Jasne – rzuciłem trochę z ironią.
– Masz – wyciągnął z kieszeni spodni jakiś woreczek.
– Co to jest?
– Twoja działka.
– Mówiłeś, że nie masz przy sobie.
– Kłamałem – rzucił z uśmiechem na twarzy.
– Jesteś naprawdę…
– Kochany?
Fuknąłem.
– Podły – sprostowałem i zabrałem od niego tabletki, zanim się rozmyśli i mi ich nie da.
– Ogarnij się i zejdź na śniadanie – mówiąc to, wyszedł z pokoju.
Ogarnij się? No tak, włosy. Pewnie znowu zrobił mi szopę na głowie. Westchnąłem i zabierając ręcznik ze sobą, poszedłem do łazienki. Doprowadzenie się do stanu względnie przyzwoitego i niewzbudzającego w innych podejrzeń, zajęło mi dobrą chwilę. Umyłem zęby, żeby nie czuć smaku spermy Toma, chociaż już tak się do tego przyzwyczaiłem, że właściwie chyba bardziej ze względów higienicznych to robiłem niż faktu, że się brzydziłem i ruszyłem na śniadanie.
Odnalezienie ich wcale nie było takie trudne. Ledwo zjechałem windą, a już w holu usłyszałem śmiech całej trójki zespołu.
– No, nareszcie – rzucił Gustav. – Kawa ci wystygła.
– Nie szkodzi.
Tom podsunął się, robiąc mi miejsce koło siebie.
– Zamówiłem ci francuskie rogaliki z dżemem.
– Dzięki – odparłem, dopadając do nich. – O czym rozmawialiście, jak mnie nie było?
– Georg opowiadał o przygodzie, jaka mu się przydarzyła wczoraj po zakwaterowaniu – odparł Tom.
– Co się stało? – zapytałem z zainteresowaniem.
A ci wybuchli znowu śmiechem.
– Może najpierw mi powiecie, a później będziecie się śmiać – skomentowałem, ale zanim w końcu dowiedziałem się, jeszcze kilka razy wybuchli śmiechem, irytując mnie tym tylko. Jednak, gdy w końcu poznałem historię z detalami, za każdym razem, gdy spojrzałem na Georga, zaczynałem się śmiać.
– Tylko Bill, powiedziałem wam to w tajemnicy, i chciałbym, żebyście to zostawili dla siebie.
– Jasne – zapewniłem przyjaciela.
– Zjedz jeszcze jednego – rzucił Tom, gdy odłożyłem serwetkę na stół.
Spojrzałem na niego, nie bardzo wiedząc, o co mu chodzi.
– Wczoraj nie jadłeś kolacji, zjedz jeszcze jednego.
– Najadłem się już.
– Proszę cię, zjedz – nie ustępował.
– Tom ma rację. Strasznie blady ostatnio jesteś, dobrze się czujesz? – zapytał Gustaw.
– Nic mi nie jest.
– Byłeś chory, musisz odzyskać siły – Tom mnie znowu naciskał.
– Nie byłem chory, tylko przeziębiony, i czuję się już dobrze, nie musicie się o mnie martwić.
Tom tylko westchnął, doskonale znałem ten jego gest.
– Nie mam już ochoty na rogaliki z dżemem – odparłem, patrząc mu prosto w oczy.
– Mam z czekoladą, jeśli wolisz – rzucił.
– A ty?
Wzruszył tylko ramionami.
– Zamienimy się.
Nawet nie drążyłem tematu. Zamieniliśmy się talerzami, wzbudzając tylko w chłopakach uśmiechy na twarzy. Zawsze się z nas śmiali i nie było to dla nas już nic nowego. A Tom zawsze troszczył się o mnie, chociaż czasami bardzo dziwnie to okazywał.
Nie wiem, jakim cudem, ale zjadłem te jego rogaliki. Najadłem się tak, że czułem, że jeśli natychmiast nie popuszczę pasek o jedną dziurkę dalej, to się porzygam.
Posiedzieliśmy jeszcze z pół godziny, czekając, aż podstawią samochód i Saki zabierze nas na salę, gdzie miał się odbyć koncert i będziemy mogli rozejrzeć się, no i zrobić próbę.
Na godzinę przed koncertem zażyłem tabletki, które dostałem od Toma. Zanim koncert się zaczął, czułem się pełen energii i aż nie mogłem uwierzyć, że to w ogóle działa. Żałowałem, że wcześniej mi nie powiedział, że je ma.
 

6 komentarzy:

  1. Rozdział może i jest krótki, ale ważne, że w ogóle jest :)
    Ciągle mam przeczucie, że Bill będzie miał kłopoty przez te tabletki. A tak wgl to skąd Tom je ma? I co takiego przydarzyło się Georgowi... Strasznie mnie to ciekawi:D
    No cóż czekam na kolejny odcinek.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. No, teraz będę mogła zasnąć spokojnie. :D
    Mnie także niepokoją te tabletki, bo zawsze takie rzeczy mają jakieś minusy. No i już snuję domysły i nakręcam się, że Bill nie skończy z Tomem. Może Tomasz ma jakiegoś dilera i to z nim młodszy będzie kręcił? Taki DJ z Kochanków! Ten prolog był straszny, o rajuśku.
    Ściskam,
    An

    OdpowiedzUsuń
  3. fajnie się czytało, choć może lepiej czasem nie dodać rozdziału niż wrzucać jego pół, pisz spokojnie, bez presji, kiedy bedzię wtedy będzie

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam na jakąś konkretniejszą akcję,bo na razie nic się nie dzieje. Nie mniej jednak uwielbiam Twoje opowiadania i na każdy odcinek czekam z utęsknieniem :)

    OdpowiedzUsuń
  5. A mnie zastanawia wstrzemięźliwość Toma od kończenia w ustach... To ma jakiś większy sens czy tylko jego fanaberia???

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*