Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

niedziela, 1 października 2017
Witajcie kochani.

Miałam wrzucić wam tekst wcześniej, ale miałam w pracy taki młyn, że  jak już wracałam do domu jedyne o czym marzyłam to łóżko. Ale wychodzę już na prostą,  i mam nadzieję, że teraz będę miała więcej czasu na pisane, bo już będzie komplet pracowników i nie trzeba będzie robić za kogoś  nadgodziny.
No ale  mam już dla was odcinek, miał być pierwotnie dłuższy, ale  stwierdziłam, że utnę go właśnie w tym miejscu specjalnie, żeby  pozostawić was z domysłami.
Tak więc kończąc  już ten  mój wstęp, zapraszam na docinek.

Wasza Niki.


Odcinek 16





Nigdy nie zapomnę tego dnia.  Leżeliśmy na bloku operacyjnym, przygotowywani do zabiegu. Toma mieli zacząć operować pierwszego. Na salę operacyjną wszedł cały zespół chirurgów i transplantologów. Zaczęli dyskutować i jeszcze raz ustalać przebieg operacji. Im więcej czasu mijało, tym bardziej się bałem, ale nie o siebie. Ja mógłbym nawet umrzeć na stole, nie bałem się śmierci. Bałem się o Toma, że to on umrze, a ja zostanę sam. Ta myśl mnie dosłownie paraliżowała. Od dnia poczęcia byliśmy zawsze razem, blisko. Wiele razy się kłóciliśmy, ale było też coś, co nas łączyło w dość szczególny sposób, i jakkolwiek było między nami, zawsze mieliśmy siebie. Mogłem być na Toma śmiertelnie obrażony albo zły, ale zawsze, kiedy trzeba było stawałem po jego stronie i tak sam on robił w stosunku do mnie, a kiedy pomyślałem, że to wszystko nagle może się skończyć, wpadałem w panikę.
– Dobrze się czujesz, Bill? – zapytał mnie anestezjolog, sprawdzając moje parametry.
– Tak – odparłem.
– Masz przyspieszone tętno. Nie martw się, wszystko będzie dobrze – zaczął mnie pocieszać.
– Wiem – odpowiedziałem krótko, ale w mojej głowie toczył się istny Armagedon myśli, co zrobię, jeśli stracę Toma? Nie zostanę tu sam, to jedno już wiedziałem.
Nie wiem, czemu od czasu do czasu myślałem nad tym, że kiedyś w końcu rozejdą się nasze drogi, że w końcu nie będziemy tacy nierozłączni. Każdy założy własną rodzinę, Tom z całą pewnością szybciej, zawsze łatwiej mu przychodziło znalezienie partnerki, nie był za bardzo wybredny, bo zwykle kierował się wyglądem zewnętrznym dziewczyny i poczuciem humoru, nie interesowało go głębsze uczucie, przynajmniej tak mówił. A ja? Cóż… można powiedzieć, że chory romantyk, szukający księżniczki, której pewnie nie znajdę do końca życia, a do tego stracę brata. Westchnąłem. To nie był dobry kierunek myśli w takiej chwili. Powinienem raczej myśleć, co będziemy robić, jak już będzie po wszystkim. Gdyby nie łykał tych cholernych tabletek, leżelibyśmy teraz gdzieś na egzotycznej plaży, opalając się i popijając jakiegoś drinka z parasolką. A tymczasem leżeliśmy, ale obaj na stołach operacyjnych przygotowywani do zabiegu, który Bóg jeden wiedział, jak miał się zakończyć. Odwróciłem głowę w stronę Toma, patrzył na mnie.
– Denerwujesz się – rzucił.
Pokręciłem głową, choć miał rację, denerwowałem się strasznie. Ciągle myślałem, co zrobię, jeśli on tego nie przeżyje, może niepotrzebnie się upierałem, może faktycznie wystarczyło poczekać na inny organ, na pewno by się znalazł. Jeśli przez mój upór on umrze, zabije się. Mam czym. Miałem cały woreczek tych cholernych tabletek, którymi Tom się tak załatwił. Z całą pewnością, gdybym zażył wszystkie, zabiłyby mnie. Dostane zawał albo wylew i połączę się z nim po drugiej stronie.
– Głupio wyglądasz na tym stole – palnął, a ja oczywiście nie pozostałem dłużny.
– Szkoda, że ty siebie nie widzisz.
Na te słowa wszyscy, którzy przebywali na sali wybuchli śmiechem.
– Nawet tu musimy być razem – skomentował.
– No, tym razem to już sam o to zadbałeś.
– Nie będziesz żałował?
– Czego?
– Będziesz miał bliznę.
– Ty też.
– No tak, ale ty nie musisz.
– Jeśli to ma mnie zniechęcić, to tracisz czas.
Uśmiechnął się tylko.
– Nawet w takiej chwili twoje musi być na wierzchu, co?
– A żebyś wiedział – potwierdziłem. Wiem, że zawsze mi ustępował. Chociaż jeśli coś miało być tak, jak on chciał, to nie miałem najmniejszych szans nawet na negocjacje.
Tymczasem przekomarzaliśmy się, rozbawiając tym cały personel. W końcu przyniesiono nasze wyniki badań.
 I tak dwóch chirurgów zaczęło dyskutować nad naszymi wynikami.
– Ile to już czasu nie dostaje żadnych leków?
– Dobę. Jest czysty, bo zrobiliśmy mu dializę, po tym, jak wystąpiła reakcja alergiczna.
– To chyba są wyniki Billa.
– Nie, to Toma. Billa wyniki są tutaj – powiedział, przyglądając się uważnie drugiej kartce.
– Pokaż mi te wyniki – odezwał się jeden z lekarzy wyraźnie przejęty.
– To niemożliwe. Musieli chyba zrobić w laboratorium błąd albo pomieszać próbki krwi. Proszę pobrać jeszcze raz od obu krew i niech zrobią badania na cito.
Na szczęście już nas nie kuli, tylko pobrali krew przez wenflon. Oczywiście dla nas to oznaczało dłuższe czekanie. Zaczynałem powoli odczuwać zmęczenie. Od kilku dni mało sypiałem, do tego doszedł stres, a teraz dostałem jakieś leki na uspokojenie, bo stwierdzili, że mam podwyższone ciśnienie i przyspieszony puls. Tom w przeciwieństwie do mnie rozglądał się na wszystkie strony. Denerwował się, bo nagle zrobił się jakiś cichy. Gdy tylko spojrzeliśmy na siebie, uśmiechał się, ale widziałem, że udaje twardziela dla mnie, żebym ja się tak nie stresował.
– Już mnie usypiacie? – zapytał, gdy lekarz podszedł do niego.
– Nie, jeszcze nie. Spokojnie, czekamy na wyniki, już niedługo. Zimno ci?
– Trochę.
– Zaraz cię nakryję.
Nie wiem, ile tak czekaliśmy, ale z dobre pół godziny minęło na pewno. Mnie także przykryli, choć mnie wcale zimno nie było, ale nie chciałem już robić zamieszania. Najważniejszy był teraz Tom, nie powinien mieć powodu, by się przejmować mną. Teraz musiał skupić się na sobie.
W końcu przyszły wyniki. Czułem, że to już ostatnie chwile przed operacją. Obaj chirurdzy skupili się nad naszymi wynikami, a z ich twarzy wyraźnie dało się odczytać, że coś jest nie tak z tymi wynikami.
Długo milczeli, analizując wszystko w skupieniu. Dopiero po chwili spojrzeli na siebie i w końcu na Toma, podchodząc do niego.
– Powiedz mi Tom, jak ty się czujesz?
– W tej chwili?
Obaj lekarze skinęli głowami.
– Mówiłem już Billowi, że dużo lepiej.
– Czujesz pragnienie?
– Tak. Chciałem się napić przed operacją, ale mi nie pozwolili.
Kolejny raz lekarze spojrzeli na siebie.
– Musimy się wstrzymać z operacją – zawyrokowali jednogłośnie.
– Dlaczego? Co się dzieje? – zacząłem się nerwowo dopytywać, nie wiedząc, czemu nagle odłączają mnie od tych wszystkich urządzeń. – Macie inny organ? Coś nie tak z moją wątrobą?
Ani na moment nie przestawałem się dopytywać.
– Przewieziemy was na razie na obserwacje. Musimy zrobić jeszcze kilka dodatkowych badań.
– Ale dlaczego? Coś złego się dzieje?
Lekarz uśmiechnął się do mnie i poklepał mnie po ramieniu, mówiąc.
– Nie chcę wam na razie nic mówić, ale obiecuję, że za 2, 3 godziny wszystkiego się dowiecie.
Mało mnie szlag nie trafił, kiedy to usłyszałem. Miałem nerwy napięte jak postronki, a on kazał nam jeszcze czekać. Nie widziałem sensu w tym wszystkim, ale przez te leki uspakajające, nie miałem siły męczyć ich już dłużej pytaniami. Chyba też dostałem większą dawkę tego leku, bo kiedy wyjechałem na łóżku z bloku operacyjnego, przysnąłem.
Nie wiem, ile spałem, ale obudziły mnie jakieś dziwne dźwięki.
Otwarłem oczy, będąc kompletnie zdezorientowany, gdzie jestem i co się dzieje. Chwilę trwało, zanim dotarło do mnie, że jestem w szpitalu. Poderwałem się momentalnie do siadu, rozglądając się za Tomem. Był! Leżał, właściwie to siedział na łóżku podparty o dwie duże poduchy i bawił się swoją komórką. Minęła kolejna chwila, zanim poskładałem wszystko w jedną całość i nim dotarło do mnie, że Tom w końcu nie śpi, tylko zabija czas, jak się zdążyłem zorientować po dźwięku, grając  na komórce.
– Hej – odezwał się, wyłączając grę.
– Nie śpisz?
– Nie. Za to ty sobie trochę pospałeś.
– Chyba mi coś dali, bo jak tylko wyjechałem z sali, film mi się urwał.
– Relanium.
– To było relanium? – zapytałem, przecierając twarz rękami.
– Tak.
– Przyszły już wyniki?
– Jeszcze nie.
– A gdzie mama?
– Wyszła po kawę i zapytać się jak długo jeszcze mamy czekać.
– Długo spałem?
– Tom zerkną na swój telefon.
– Ponad 5 godzin.
– Ile? Wyniki miały być maksymalnie za 3 godziny, a minęło już 5 i nadal ich nie ma?
– No. Może do dobry znak.
Spojrzałem na niego. Nie wiem dlaczego, ale z nas dwojga Tom miał zawsze 100% trafne przeczucia.
– Dlaczego dobry? – zapytałem.
– Może nie potrzebuje już operacji. W sumie to czuję się naprawdę nieźle, w porównaniu do tego, co było kilka dni temu.
Nikt nawet nie wie, jak bardzo chciałem, żeby jego słowa okazały się prawdą. Żeby jakimś cudem uniknął tej operacji. Jestem ateistą, ale w tym momencie pomyślałem sobie, Boże, proszę cię spraw, by Tom wyzdrowiał.
W tym samym momencie do pokoju weszła mama wraz z lekarzem, płakała. Mój żołądek tak się skurczył, gdy ją zobaczyłem, że gdybym nie był na czczo, zwymiotowałbym.
Tom tylko zmarszczył brwi.
– Dzień dobry – przywitał się. – Wyspałeś się? – zapytał, jakbym mój sen był w tej chwili najważniejszy. Zignorowałem jego pytanie, zadając swoje, dla mnie najistotniejsze w tym momencie.
– Co z wynikami?
Uśmiechnąłem się.
 Mam je tu. I jeśli chodzi o ciebie, Bill, nadal masz lekką anemię, ale z tym sobie poradzimy bez problemu. A co do ciebie Tom, wiesz, że napędziłeś bratu niezłego stracha?
Tom skinął głową i spojrzał na mnie, a mama pociągnęła nosem i podeszła do niego, gładząc go po ramieniu i przytulając w końcu do siebie. – Muszę powiedzieć, że miałeś cholernie dużo szczęścia. Twoje wyniki są naprawdę niezłe. Nie są idealne, ale z godziny na godzinę będzie lepiej. Twoja wątroba regeneruje się.
– Świetnie – pisnąłem z radości.
– Zrobimy ci jeszcze tomografie jamy brzusznej i zobaczymy, jak to się tam wszystko regeneruje, i jeśli wszystko będzie dobrze, to może w piątek wypiszemy cię do domu.
– A nie można by już dzisiaj?
Tom oczywiście już czuł się zdrowy i najchętniej nawiałby stąd od razu.
– Źle ci tu u nas?
– Nie cierpię szpitali.
– Myślę, że jeszcze 3 dni wytrzymasz. A dzięki badaniom, które jeszcze ci porobimy, nie będziesz się nudził.
Tak, nie nudził się, obaj się nie nudziliśmy, bo mną, chociaż nie musieli, też się troskliwie zajęli, by moje wszystkie wyniki także wróciły do normy.
Tyle że nie cieszyłbym się tak, że wychodzimy ze szpitala, gdybym wiedział jakie stresujące chwile czekają mnie w domu.


17 komentarzy:

  1. Ty nie dobra! Nie pozwalam kończyć w takim momencie! Teraz będę Bóg jeden wie jak długo zastanawiać się nad tym, co też Billa i Toma czeka ;-; Rozdział cudny. Uwielbiam Twoje historie.. *rozpływa się w zachwycie* Mam nadzieję, że następna notka już niedługo :) Ach i korzystając z okazji zapraszam serdecznie do siebie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mama ich utuczy na śmierć, haha!

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG jak tak można niewiem czemu ale mam dziwne przeczucia że będzie źle w domu i oby to nie było pogorszenie stanu Tomcia albo przeciwnie wkoncu zacznie się coś dziać między nimi oby to drugie i Tom przyzna się co czuje do brata pozdrawiam i dużo weny

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja nie wiem jak można przerwać w takim momencie... Jesteś okrutna. Czekam na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo dobrze,że obyło się bez operacji :)

    Hmmm...jakie ciężkie chwile mogę czekać ich w domu ?
    Nic nie przychodzi mi do głowy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem szczęśliwa że Bill i Tom nie musieli mieć tej operacji , ale teraz jedno mnie ciekawi co będzie się działo jak Bill i Tom wyjdą ze szpitala , i co będzie z tymi obietnicami które Bill obiecał Tomowi 😉 pozdrawiam i życzę dużo wenny 🌹

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy coś nowego

    OdpowiedzUsuń
  8. Miały być odc dodawane w miarę regularnie��

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedy można spodziewać się czegoś nowego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W przyszlym tygodniu. Jestem obecnie ma wyjeździe sluzbowym We Wroclawiu i przygotowujemy otwarcie kina w nowej galerii Wroclavia. Kto z Wrocławia zapraszam do kina Cinema City, jest naprawdę wypasione.

      Usuń
  10. usycham bez tego opowiadania :o :(

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie mogę się doczekać 💖 pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. Mam nadzieję że długością odcinka nam zrekompensujesz tą nieobecność

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*