Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

sobota, 21 października 2017


Witajcie kochani
Długo mnie nie było, i szczerze mówiąc sama nie spodziewałam się, że tyle mi się zwali na głowę. Do tego doszedł mi służbowy wyjazd do Wrocławia, który nie jak mi leżał, ale nie miałam się jak wykręcić z niego. Oczywiście po przyjeździe dopadła mnie grypa, która trzyma mnie do dzisiaj i choć zalegałam w łóżku, nie miałam siły wcześniej poprawić i wrzucić tekstu, no ale jest. Tak że zapraszam.

 Wasza Niki


Odcinek 17



Na weekend wróciliśmy do rodzinnego domu. Mama przygotowała nam nasze pokoje. Wysprzątała w nich naprawdę starannie, Pościerała kurze, zmieniła pościel, nawet okna umyła, wszystko na nasz powrót.
Na niedzielny obiad przyjechała także babcia, chociaż ostatnio rzadko wychodziła z domu z przyczyn zdrowotnych. Dziwnie się czułem, mając cały czas świadomość, że wszyscy skaczą nad nami, starając się udawać, że tak naprawdę nikt nie wie, co było powodem pobytu Toma w szpitalu i że ta cała kariera, jeśli tak dalej pójdzie, wpędzi nas obu do grobu, zwyczajnie wszyscy unikali tego tematu, a ja z Tomem ciągle tylko zerkaliśmy na siebie, czując, jak momentami robi się dziwna atmosfera.
Zaraz po obiedzie Tom uciekł do swojego pokoju.
Mama oczywiście się zaniepokoiła, prosząc mnie, żebym poszedł do Toma i zorientował się, czy dobrze się czuje. Co prawda lekarz nas poinformował, że Tom jeszcze jakiś czas będzie się szybciej męczył i może potrzebować w dzień krótkiej drzemki, ale mama jak tylko widziała, że Tom ucieka do swojego pokoju, wpadała w panikę, więc dla świętego spokoju, a przy okazji mając dobry pretekst, żeby samemu urwać się z rodzinnego zjazdu, którego i ja miałem już serdecznie dosyć, poszedłem do niego.
Zajrzałem ostrożnie do jego pokoju. Leżał na łóżku, chyba spał. Wszedłem do środka, zamykając za sobą drzwi. Jak tylko to usłyszał, odwrócił się, zerkając na mnie.
– Przepraszam, myślałem, że śpisz.
– Nie spałem, chciałem tylko trochę poleżeć po obiedzie i zresetować umysł od tego ciągłego trajkotania.
Bez zastanowienia położyłem się obok niego.
– Też miałem już dosyć – przyznałem. – Dobrze się czujesz? – zapytałem. Jakoś nigdy wcześniej nie leżał po jedzeniu, znaczy, potrafił uwalić się na kanapie w salonie i śmiało można by powiedzieć, że nie siedział na niej, a leżał, ale nigdy wcześniej nie odpoczywał w swoim pokoju.
– Nic mi nie jest, nie martw się. Zmęczyło mnie już udawanie, że nie słyszę wszystkich aluzji na nasz temat.
– Fakt, też mnie to zmęczyło.
– No to zamknij oczy i prześpij się.
– Tu, z tobą?
Wzruszył tylko ramionami.
– Jak nie chcesz, to idź do siebie.
– A jak ktoś wejdzie?
– No to co, głupku? Przecież się nie pieprzymy.
Skrzywiłem się na ten komentarz.
– Przestań, kto tu przyjdzie? Najwyżej mama, a już nie raz spaliśmy razem w jednym łóżku, jak goście u nas nocowali.
– Może masz racje.
– No to śpij.
– A mogę się przytulić do ciebie? – zaryzykowałem.
– No bez przesady!
– Dobra, nie było pytania.
Nagle podniósł się i dał mi swoją poduszkę.
– Masz, możesz się przytulić do mojej poduszki.
– Dzięki. Wolałbym…, Ale dobra, nieważne.
– Nie marudź.
Zamknąłem oczy i czekałem, nie byłem na tyle zmęczony, a już na pewno śpiący, żeby zasnąć. Pomyślałem, że poleżę i poczekam, aż Tom zaśnie, a potem po cichu wymknę się, żeby mu nie przeszkadzać i dać w spokoju odpocząć. Długo wsłuchiwałem się w jego oddech, dobrze wiedziałem, kiedy usypia, ale teraz najwyraźniej i on nie mógł zasnąć.
Minęło może z piętnaście minut, gdy nagle poczułem, że się do mnie przysuwa i obejmuje mnie, nakrywając nas kocem. Jeszcze w większym szoku byłem, gdy poczułem, że całuje mnie w czubek głowy.
Nie to, że Toma nie było na to stać. Potrafił okazywać uczucia, i w przeszłości często mnie przytulał, ale z uwagi na ostatnie okoliczności, byłem zaskoczony jego decyzją, zwłaszcza że doskonale wiedziałem, iż on wie, że ja też nadal nie śpię.
Otulony jego ramionami i zapachem, zasnąłem momentalnie. Nawet nie myślałem o tym, co sobie ktoś pomyśli, gdy nas teraz zobaczy, miałem to zwyczajnie w dupie.

Kiedy się obudziłem, za oknem było już ciemno i byłem w łóżku sam. Podniosłem głowę, rozglądając się za Tomem, ale nie było go w pokoju. Zerwałem się z łóżka i ruszyłem do drzwi. Jak tylko otwarłem je, usłyszałem jego głos. Był z rodzicami w salonie, oglądali telewizor, sądząc po komentarzach. Zszedłem na dół, od razu ściągając na siebie uwagę mamy.
– Wyspałeś się, kochanie? – zapytała, a Tom natychmiast skupił na mnie swój wzrok.
– Tak. Nie sądziłem, że byłem taki zmęczony.
Tom się tylko uśmiechnął i uciekł wzrokiem.
– Nawet nie wiem, kiedy wyszedłeś z pokoju – zwróciłem się do niego, mając oczywiście na myśli łóżko, a nie jego pokój.
– Jakąś godzinę temu. Mocno spałeś, nie chciałem cię budzić.
– A właśnie – wtrąciła się mama – na pewno jesteś głodny.
– Trochę – potwierdziłem.
– My już zjedliśmy, ale zaraz zrobię ci coś – mówiąc to, wstała z kanapy i poszła do kuchni, a ja usiadłem na jej miejscu tuż obok Toma.
– Co oglądacie?
Gordon zaczął opowiadać akcje filmu. Miał do tego wybitny talent. Przy nim można było przyjść na film w połowie i tak po jego streszczeniu miało się wrażenie, że oglądało się go od początku.
Po kolacji, którą zjadłem przed telewizorem i obejrzeniu filmu, każdy zajął się swoimi sprawami. Tom znowu uciekł do swojego pokoju, a ja jeszcze przez jakiś czas przeskakiwałem z kanału na kanał, mając nadzieję, że uda mi się w końcu na czymś zawiesić oko, bezskutecznie. Znudzony, rzuciłem pilot na kanapę i poszedłem do swojego pokoju.
Nie miałem pojęcia, czym się zająć, co ze sobą zrobić. Oparłem się plecami o drzwi i zjechałem po nich w dół, ciężko przy tym wzdychając.
Zaledwie dwa tygodnie temu oddałbym wszystko za chwile spokoju, a teraz, gdy w końcu mogłem odpocząć, nie potrafiłem. Nie wiem, jak długo siedziałem pod tymi drzwiami, ale chyba wystarczająco, bo zdążyły mi ścierpnąć nogi z tej niezbyt wygodnej pozycji, w jakiej tam tkwiłem. Wstałem w końcu i kuśtykając, usiadłem przy biurku.
Kilka moich notatników leżała otwarta. Od kilku dni próbowałem coś nowego napisać, bezskutecznie. Czułem się tak, jakbym stracił sens życia, zupełnie nie wiem dlaczego. Nic, ale to kompletnie nic mi się nie chciało, i kiedy próbowałem się zmusić, by napisać, choć kilka słów w moim pamiętniku, czułem tylko irytacje.
Pogrążyłem się tak w swoich myślach, że aż podskoczyłem na krześle, gdy poczułem dotyk na ramieniu.
– Jezu, Tom, nie skradaj się tak, bo zawału przez ciebie dostane.
– Nie skradałem się, mówiłem do ciebie, ale mnie nie słyszałeś.
Westchnąłem tylko, a on usiadł na krześle stojącym obok mojego biurka i podparł głowę na ręce.
– Wszystko w porządku? – zapytał, najwyraźniej widząc moją minę.
– Nie wiem, chyba tak.
– Chyba?
Wzruszyłem ramionami.
– Czuję się jakiś wypompowany. Niby nic nie robię od dwóch tygodni, a jestem bardziej zmęczony niż podczas trasy.
Chwilę milczał, dokładnie mi się przyglądając.
– Trochę się wydarzyło w ostatnim czasie, pewnie odreagowujesz, dlatego tak dziwnie się czujesz.
– Nie wiem, może masz rację – podsumowałem, ucinając ten temat. Nie chciałem, nie miałem siły na rozmowę o tym, przez co Tom wylądował w szpitalu. Tak bardzo się o niego bałem, że teraz, gdy już wszystko było w porządku, nie chciałem nawet o tym wspominać. – Chciałeś coś? – zapytałem. Tom nigdy nie przychodził bezinteresownie.
– Tak. Przyszedłem po pamiętnik.
Jedno słowo, a poczułem, że ktoś nagle zacisnął mi pętlę na szyi. Nie sądziłem, że Tom to w ogóle będzie pamiętał, a już na pewno, że po niego przyjdzie. Zawahałem się. Wiedziałem doskonale, co w nim pisałem. Obawiałem się, że może tego nie zrozumieć. Sam fakt, kiedy mu wyznałem, że go kocham, zniesmaczył go, a jeśli dowie się, co mi się marzyło z nim w roli głównej… Bałem się, że po tym w ogóle nie będzie chciał się już do mnie odezwać.
– Zapodziałem go gdzieś – skłamałem, łudząc się, że zrezygnuje.
– Nie ściemniaj. Obiecałeś mi, więc mi go teraz daj.
– Będziesz się potem ze mnie śmiał.
– Dlaczego?
– Bo wiem, że będziesz.
– Wcale mi nie do śmiechu jak widzisz.
– No to się obrazisz.
– Za co?
– Za to, co tam przeczytasz.
Przewrócił oczami i głęboko westchnął.
– Domyślam się, co tam jest, już nic na swój temat ponad to, co już wiem, chyba się nie dowiem, co?
– Nie wiem. A nie możesz o tym zapomnieć? – Próbowałem jakoś go zniechęcić, ale on nie rezygnował.
– Nie i nawet nie chcę. Jestem ciekawe, co tam o mnie pisałeś.
– No przecież już wiesz, więc, po co ci to jeszcze czytać.
– Daj, nie przeciągaj.
Nie było sensu dłużej walczyć. Sięgnąłem do walizki i wygrzebując z bocznej kieszeni mały zeszyt oprawiony w skórzaną okładkę, po prostu mu go dałem.
– Pamiętaj, obiecałeś się nie obrazić.
– Spoko, pamiętam – powiedział i wstał. – To idę do siebie poczytać.
Wyszedł, zamykając za sobą drzwi i zostawiając mnie kompletnie rozbitego i zdenerwowanego. Strach, to dobre słowo, by opisać, co w tym momencie czułem. I nie było mowy, żebym skupił się i cokolwiek zapisał z moich przemyśleń, choć jeszcze chwilę temu miałem mnóstwo myśli do zapisania. Teraz jedyne, co mi pozostało to czekanie na jego reakcje.
Z tych emocji, musiałem sobie zapalić i nie skończyło się to palenie tylko na jednym papierosie. Szwendałem się po pokoju, odpalając kolejnego papierosa. Chyba ze trzy razy byłem w toalecie, ale nie korzystałem z niej, musiałem się pokręcić, żeby choć na chwilę przestać sobie wyobrażać, jaką Tom miał minę, czytając kolejne zapiski.
Znowu  serce mi podeszło do gardła, gdy ktoś zapukał do drzwi.
– Proszę – odezwałem się, będąc pewnym, że to Tom, jednak na moje jeszcze większe nieszczęście, to akurat mama wróciła do domu.
– Boże kochany, jak tu śmierdzi papierosami.
Co prawda wiedziała, że palimy, ale zawsze się przy niej pilnowaliśmy, żeby jej nie denerwować, a teraz w moim pokoju był taki smród, jak w palarni i nie miałem na swoje usprawiedliwienie kompletnie nic.
– Mamo…
– Mieliście rzucić, obiecaliście mi to.
– Przepraszam. Rzadko palimy, naprawdę, już prawie w ogóle. Miałem ochotę, to zapaliłem – zacząłem się tłumaczyć, próbując ją jakoś udobruchać.
– Tomowi w ogóle nie wolno, jego wątroba wciąż nie jest w pełni zdrowa.
– Tom nie pali, tylko ja jeszcze od czasu do czasu. Naprawdę – wiedziałem, że mi nie wierzy, ale musiałem coś powiedzieć, coś, co ona chciała usłyszeć.
Westchnęła tylko.
– Śpisz w tym pokoju, wszystko będzie śmierdzieć.
– Otworze okno, przewietrzy się.
– A gdzie Tom?
– W swoim pokoju.
– Zawołaj go, zaraz będzie kolacja.
– A możesz ty, bo ja jeszcze muszę do toalety i trochę tam posiedzę – skłamałem, zwyczajnie bojąc się iść tam i spojrzeć mu teraz w oczy.
Mama podejrzliwie na mnie spojrzała, ale zgodziła się.
Zejście na kolacje kosztowało mnie masę nerwów. Słyszałem Toma w jadalni i serce zaś tłukło mi się tak bardzo, że czułem jego dudnienie w uszach.
Wiele razu zrobiłem z siebie głupka i to i wiele bardziej, niż tym, co napisałem w tym pamiętniku, a w ogóle nie myślałem nad tym, co pomyśli sobie o mnie Tom, a teraz, po prostu wariowałem.
Zrobiłem głęboki oddech i wszedłem do jadalni, patrząc cały czas na reakcję Toma. On jednak spojrzał na mnie tak, jak robił to zwykle i chwycił dzbanek, nalewając mi do szklanki soku.
– Kochani – zaczęła mama, jak tylko usiadłem. – Jutro rano jedziemy z Gordonem do Berlina na wernisaż.
– Jaki wernisaż? – zainteresowałem się.
– Marii, mojej dobrej znajomej.
Mama przyjaźniła się z nią, odkąd sięgam pamięcią. To ona namówiła mamę, żeby zaczęła malować.
– Na długo jedziecie? – zapytał Tom.
– Wernisaż będzie przez weekend. Jedziemy na trzy dni. Dawno się nie widziałyśmy.
– Jasne. My tu sobie z Tomem spokojnie sami poradzimy, prawda Tom? – gadałem, co najmniej jakbyśmy mieli po 10 lat, a tak się składało, że już od jakiegoś czasu mieszkaliśmy sami, tylko teraz po tym pobycie w szpitalu mama uparła się, żebyśmy przez jakiś czas zamieszkali z nimi.
– No pewnie – potwierdził. – Urządzimy imprezę zaraz, jak tylko wyjedziecie z domu.
– TOM! – pisnąłem.
Myślałem, że go trzasnę. Ja tu się starałem, żeby rodzice się nie martwili o nas, a on wyjeżdża z takim tekstem, że ja na ich miejscu odwołałbym nawet wizytę u dentysty, nie chcąc zostawić domu, choć na chwilę bez mojej opieki, tymczasem wszyscy wybuchli śmiechem, a Tom szturchnął mnie w ramie.
– Wyluzuj, przecież żartowałem. Nie zamierzam wychodzić z domu, nie mam ochoty natknąć się na jakieś fanki, mam dosyć na najbliższe pół roku – powiedział to z taką intonacją w głosie, że na pewno było tak, jak mówił.
– No to dobrze. Wyjedziemy bardzo wcześnie, chcemy uniknąć ruchu na drodze. Na pewno będziecie jeszcze spali, więc pożegnamy się już dzisiaj.
Jeszcze długo nikt nie poszedł spać.  Mama pakowała się i oczywiście musiała zrobić ciasto, właściwie to nawet dwa, jedno dla Marii, a drugie dla nas, żebyśmy mieli coś słodkiego do kawki, jak to zgrabnie określiła. Przez cały wieczór uważnie obserwowałem Toma. Próbowałem zorientować się, czy już czytał mój pamiętnik, ale jego reakcje niewiele mi mówiły, bo w tym momencie zachowywał się tak, jakby go w ogóle nawet nie otworzył, a przecież już w pierwszych zapiskach było kilka wzmianek o tym, co robiliśmy, choć nie pisałem nigdy wprost, że kocham Toma. Dla naszego bezpieczeństwa nigdy nie napisałem Toma imienia czy określenia brat lub mój bliźniak. Nie mniej jednak wszystko, co się między nami działo było opisane tak, że Tom na pewno nie miał absolutnie żadnych wątpliwości, że pisałem właśnie o nim, a skoro nadal zachowywał się tak, jakby się nic nie stało, musiał go jeszcze nie czytać. Nie wiem, czy ten fakt bardziej mnie cieszył, czy smucił. Z jednej strony odczuwałem ulgę, że jeszcze nic konkretnego nie wie, a z drugiej złość, że przez niego teraz się tak stresuję, bo przyznaję z ręką na sercu, bałem się jego reakcji. To, że mu powiedziałem, co do niego czuję to jedno, ale to, co pisałem z detalami, każdą moją myśl, uczucie, pragnienie, to było już coś zupełnie innego.
                W końcu wszyscy położyliśmy się spać. Obiecałem mamie, że będę dbał o Toma i o siebie. I że nigdzie nie będziemy wychodzić, a jeśli już to wyłącznie z ochroną, ale akurat na wychodzenie nie mieliśmy ochoty. Zostaliśmy w domu sami, dużym dwupiętrowym domu, który miał wszystko to, o czym w tej chwili marzyliśmy i potrzebowaliśmy. Leżąc w swoim łóżku i przekręcając się na drugi bok, nie wiem, który raz z kolei zaczynałem się denerwować, że nie mogę zasnąć. Setki myśli przewijało się w mojej głowie, a ta, którą spychałem jak najdalej od siebie, coraz mocniej dobijała się do mojej świadomości. Czy Tom czytał już mój pamiętnik? Czy przyjdzie do mnie? A może w ogóle nie odezwie się do mnie do powrotu rodziców. O to, że mnie zwyzywa, raczej się nie martwiłem, to nie w jego stylu. Prędzej będzie unikał sytuacji, gdzie w jakikolwiek sposób mielibyśmy kontakt bardziej niż powinniśmy. Doprowadzi do tego, że z braci staniemy się dla siebie jak zupełnie obcy ludzie, wszystko na dystans, żadnego szturchańca, przytulenia, a już na pewno spania w jednym łóżku. Będziemy dla siebie kumplami, takimi jak są dla nas Georg i Gustav i tyle.
Zerknąłem na komórkę, dochodziła trzecia w nocy, za godzinę rodzice mieli wstać i zbierać się na wyjazd, a ja nie mogłem zasnąć.
To była jakaś paranoja. W zasadzie nie wiem, czym się tak przejmowałem. Niczego nie stracę, i tak Tom nie kocha mnie tak, jak ja jego, więc wszystko zostanie po staremu z wyjątkiem, że będzie widział o mnie trochę więcej niż wcześniej, i tyle. I tak dużo się domyśla. Eh, tłumaczenie sobie, znaczy wmawianie. Że będzie dobrze, choć z każdą godziną czułem większe zdenerwowanie, było bezsensowne. Usłyszałem w końcu, jak rodzice wstali, czyli była już punkt czwarta, a ja nadal nie spałem, nawet nie przysnąłem na 5 minut. Jak czubek leżałem i myślałem, nad tym, na co i tak już nie miałem żadnego wpływu. Jednak jakimś cudem zasnąłem w końcu. Chyba jednak zmęczenie dało się we znaki i zasnąłem.
O dziwo spałem bardzo spokojnie, to znaczy nic mi się nie śniło. Nagle jednak poczułem, że chyba ugina się mój materac i coś przygniata mi kołdrę, bo jakoś ciągnęła mnie z jednej strony.  Ledwo rozbudzony leniwie otwarłem oczy, by zerknąć, co się dzieje, i dostrzegłem leżącego na kołdrze Toma.
– Długo zamierzasz jeszcze spać? – zapytał, wpychając do ust resztę kanapki.
– Która godzina? – zapytałem zaspany, kompletnie zapominając o moich wcześniejszych rozterkach i o tym, że tak w ogóle powinienem właśnie dostać palpitacji serca, będąc w tak bliskim towarzystwie brata.
– Po dwunastej. Coś ty robił w nocy?
– Po dwunastej? Zdziwiłem się, ignorując resztę pytania.
– Mama dzwoniła, że już są na miejscu. Zostawiła nam śniadanie.
Znowu zmarszczyłem brwi, widząc, że sięga po talerz z kanapkami i bierze jedną.
– Uważaj, kruszysz! – skarciłem go, gdy kawałek chleba wylądował na prześcieradle.
– Sorki – wymamrotał i strzepał ręką okruszki. – Siadaj i jedz – powiedział, kładąc mi talerz na brzuchu. – Kawę też ci przyniosłem.
– Co? – zdziwiłem się.
– Dziś śniadanie do łóżka, ale nie przyzwyczajaj się. To tylko dzisiaj.
– A z jakiej to okazji?
Wzruszył ramionami.
– Bez okazji.
Podciągnąłem się w górę łóżka i spojrzałem na niego.
– Czytałeś?
– Nie masz innego problemu? – zapytał, doskonale wiedząc, o co mi chodzi.
– Tak czy nie?
– Jeszcze nie.
Przewróciłem oczami.
– To mi go oddaj.
– Jak przeczytam, oddam ci, nie martw się.
– Jasne – burknąłem.
– To przez to nie spałeś przez pół nocy?
– Przez co?
– Znam cię. Jak się czymś martwisz, to nie możesz zasnąć. A teraz boisz się, jak zareaguję na to, co napisałeś w tym pamiętniku.
Tom był zawsze szczery do bólu, zwłaszcza do mnie, a ja nie miałem zamiaru udawać, że jest inaczej, niż mówi.
– Żałuję, że ci go dałem.
– Przecież obiecałem, że cokolwiek tam napisałeś nie sprawi, że zmienię o tobie zdanie.
Czyli nie czytał go jeszcze, bo w życiu by tak mi nie powiedział.
– Zobaczymy – zironizowałem.
– Za bardzo się przejmujesz. Cokolwiek by się nie stało i tak zawsze będę twoim bratem.
No tak, bratem…
– Co to za mina? – zapytał, podając mi kubek z kawą.
– Normalna – uciąłem.
– Pij, bo ci wystygnie – rzucił i wstał z łóżka. Dopiero teraz zauważyłem, że był w samych bokserkach i koszulce bez rękawów.
– Co będziesz dzisiaj robił? – zapytałem.
– JA? – zdziwił się.
– No tak, a co?
– Zawsze mówisz MY, a teraz nagle JA?
– Tak mi się powiedziało.
Pokręcił głową i ruszył do drzwi, znikając za nimi. Zajebiście, pomyślałem, wkurzyłem go i wyszedł, bo miał mnie dość. Odstawiłem talerz na stolik i już miałem wstać z łóżka, gdy w pokoju pojawił się Tom, trzymając w ręku mój pamiętnik.
– Masz – powiedział, podając mi go.
– Ale?
– Jeśli przez to masz być taki przez nasze trzy dni wolności, to ci go oddaje.
– Nie jesteś ciekawe, co tam napisałem?
– Nie ważne. Zjedz resztę kanapek i przyjdź do mnie do pokoju, wymyśliłem nową piosenkę, i to będzie hit, zobaczysz – powiedział i po prostu wyszedł, zostawiając mnie w szoku.
Poczułem w środku ulgę. Zerwałem się czym prędzej z łóżka i schowałem pamiętnik, żeby czasem Tom się tu po niego nie wrócił.  Naciągając na tyłek spodnie dresowe, poszedłem do jego pokoju.
Pierwsze co zauważyłem, to leżący ręcznik na łóżku. Niby nic dziwnego, ale ja doskonale wiedziałem, dlaczego tam leżał, Tom musiał się chyba wcześniej zabawiać, a że byliśmy sami, to jeszcze go nie sprzątnął.
– Mógłbyś go przynajmniej zanieść do łazienki.
– A co ty moja matka jesteś? – odparł. – Przeszkadza ci? To go sam zanieś.
– Spadaj – fuknąłem i usiadłem na fotelu z dala od jego łóżka.
– Tak między nami, to ty miałeś się zająć moimi potrzebami.
– Co takiego?
– Obiecałeś mi robić dobrze na każde moje życzenie.
– Bez przesady – oburzyłem się. Nagle sobie przypomniał.
– Rozważałem nawet, żeby cię zbudzić, ale byłem takim dobrym bratem, że nie dość, że zająłem się swoim problemem sam, to jeszcze przyniosłem ci śniadanie do łóżka.
– I co, teraz nie wypłacę ci się za to do końca życia?
– Nie będę taki drobiazgowy.
– Nie?
– Nie.
– A odnoszę wrażenie, że właśnie wytknąłeś mi to, że zaniedbuje to, co do moich obowiązków należy.
– To tylko przysługa, nie obowiązek.
– Teraz to się przysługa będzie nazywać?
– Możesz to nazywać jak chcesz, ja się tylko trzymam tego, co mi obiecałeś.
No tak, bo w przypływie paniki człowiek obiecuje różne dziwne rzeczy, a potem… potem musi je spełniać.
– Grasz? – zapytałem, niecierpliwiąc się.
– Chyba powinieneś sobie najpierw ulżyć, zrelaksowałbyś się trochę.
– Sam sobie ulżyj.
– Już sobie ulżyłem.
– No to graj albo wychodzę.
Pokręcił tylko głową. Kurde, nie wiem, czemu się tak denerwowałem. Jakaś część mnie ciągle myślała o tym pamiętniku. Może jednak Tom powinien go przeczytać? Sam już nie wiedziałem.




14 komentarzy:

  1. Ha pierwsza wiedziałam że coś między nimi będzie tylko czemu każesz czekać tyle dużo weny życzę ��

    OdpowiedzUsuń
  2. W kooońcu <3 Brakowało mi Twoich bliźniaków :D Odcinek cudo, tylko krótki trochę. Ciągle czekam na to "coś" między nimi ;3 Mam nadzieję, że z następnym odc. pokażesz się szybciej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dozujesz emocje,a ja już wytrzymać nie mogę :D.
    Liczyłam,że Tom przeczyta ten pamiętnik :)
    Mam nadzieję,że na kolejny odcinek nie każesz zbyt długo czekać :)
    Weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak łatwo uwierzyłaś Tomowi, że go nie czytał :P

      Usuń
    2. Oooo Ty :D
      Nie spojrzałam na to w ten sposób,że mógł go okłamać xd
      hmmm...teraz jestem zmieszana i jeszcze bardziej czekam na kolejny odcinek :)

      Usuń
  4. Już nie mogę się doczekać następnego, czy Bill zrobi przyjemność Tomkowi czy wyjdzie z pokoju i go zostawi samego w nim.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo rzadko zostawiam po sobie komentarze, ale każde z twoich opowiadań czytałam minimum po dwa razy. :) Potrafisz czytelnika zaciekawić, rozbawić czy nawet doprowadzić do płaczu.
    "W niewoli uczuć" może stać się moim ulubionym tekstem. Cały czas mam wrażenie, że coś mi umyka... głównie jeśli chodzi o Toma. Nie wiem czy sam nie zdaję sobie sprawy z uczuć czy może wciąż z nimi walczy... ale kiedy chodzi o Billa staję się zazdrosny, zaborczy (np. o Adriana?), ale też dosyć opiekuńczy. Coś tak czuję, że w tym opowiadaniu szykujesz jeszcze nie jedną niespodziankę...
    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to mi właśnie chodzi, macie się czuć dokładnie tak jak czuje się Bill. :D

      Usuń
    2. Mi się ta historia bardzo spodobała , chyba najbardziej bo jak ją czytam to naprawdę czuję się jak Bill i to mi się najbardziej podoba
      Pozdrawiam i życzę dużo weny

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  6. Kiedy coś nowego ��

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy coś nowego?

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*