Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

poniedziałek, 18 marca 2019
Witajcie kochani

Bardzo długo kazałam wam czekać na ten odcinek, ale w końcu jest. Mam tylko nadzieję, że uda mi się kolejny ogarnąć  znacznie szybciej. A teraz zapraszam was do czytania.

Wasza Niki


Odcinek 22


Oblała mnie fala gorąca i poczerniało mi przed oczami. Kolejną rzecz, która do mnie świadomie dotarła, to zimny kompres na moim czole i troskliwy dotyk Natalie na policzku. Z przerażeniem  otwarłam oczy, szukając  wzrokiem Toma, ale w pokoju nie było nikogo prócz naszej makijażystki.
– Spokojnie Bill, wszystko będzie dobrze, to już koniec tego koszmaru. Tom nigdy więcej cię nie skrzywdzi.
– Nie skrzywdzi?!
Byłem zaskoczony jej słowami. Wiedziałem, że wybrnięcie z tej wpadki, będzie nie lada wyczynem, ale użycie słów „nie skrzywdzi” mnie, podczas gdy ja w jego ramionach przeżywałem najcudowniejsze chwile swojego życia, były lekką przesadą.
– Gdzie Tom?
– Z Davidem. Wasza mama niedługo tu będzie. Nie martw się, to już koniec Bill.
Przepraszam, że niczego nie zauważyłam. Mogłeś dać mi jakoś do zrozumienia, że Tom cię krzywdzi, pomogłabym ci przecież, dobrze o tym wiesz.
Owszem, wiedziałem. Tyle że nikt mnie nie krzywdził.
– Chcę się zobaczyć z Tomem.
– To nie jest dobry pomysł.
– Nie obchodzi mnie to! Chcę się z nim zobaczyć!
– Bill…
– To mój brat, mam prawo się zobaczyć z własnym bratem.
– Po tym wszystkim, co ci robił?
Nie chciałem nawet tego słuchać. Przede wszystkim nie wiedziałem, jaką Tom obrał strategię. Jedyne, co chodziło mi po głowie to się z nim zobaczyć za wszelką cenę, nawet jeśli miałbym z nim zamienić tylko jedno zdanie, musiałem się z nim zobaczyć.
– Niczego nie rozumiesz – zacząłem, resztkami sił powstrzymując cisnące mi się łzy. Opanował mnie tak dziwny lęk, który miałem zawsze, gdy miało się zdarzyć coś złego.
– Uspokój się Bill. Tom już Cię nigdy więcej nie skrzywdzi.
A ona w kółko powtarzała to samo.
– Nie słuchasz mnie i niczego nie rozumiesz.
– Rozumiem, że chcesz go chronić, bo się do tego z pewnością przyzwyczaiłeś i uważasz, że tak musi być, ale to, co ci robił było złe.
Spojrzałem na nią i choć byłem roztrzęsiony zrozumiałem, że ona nie stoi po mojej stronie.
– Gdzie Jost go zabrał?
– Nie wiem, pewnie do swojego pokoju.
– Możesz iść i się dowiedzieć?
– To nie jest dobry pomysł. Za chwilę przyjedzie tu wasza mama. Wszystko będzie dobrze, nie martw się.
Tego dnia nie widziałem się już z Tomem. Jost postawił na swoim i cała sprawa trafiła na wokandę. Nie mogłem uwierzyć w to, że tak się uprze, by rozwlekać nasze prywatne życie na sądowej sali. Dobre jedyne było w tym wszystkim to, że cała sprawa był za zamkniętymi drzwiami i tylko kilka osób wiedziało, o co była ta cała afera.
Dopiero tuż przed rozprawą i to tylko przez przypadek mogliśmy z Tomem zamienić dosłownie kilka zdań. Zdań, których nigdy się nie spodziewałem z ust Toma usłyszeć.
– Bill, pamiętaj, biorę winę na siebie. Powiesz, że cię zmuszałem.
– Nigdy w życiu. Kocham cię i nie będę kłamał.
– Musisz! Ja też cię kocham, ale nie uda się nam wyjść z tej afery bez szwanku. Jeśli obaj będziemy się upierali przy swoim, rozdzielą nas na zawsze.
– Nie mają prawa!
– Mają. W tym kraju mają.
– To ja wezmę winę na siebie – zaproponowałem.
– Nie!
– Ale dlaczego?
– Na pewno poddadzą mnie leczeniu, zamkną mnie prawdopodobnie w jakimś zakładzie i będą prostować moją skrzywioną psychikę, a ty nie wytrzymasz życia w zamknięciu.
– Wytrzymam.
– Nie Billy, znam cię dobrze. Ciebie pewnie też czekają wizyty u psychologa.
– Nie chcę się z tobą rozstawać – wydukałem łamiącym się głosem. Tom w tym momencie chwycił mnie oburącz za twarz i spojrzał tak czule w moje oczy, że do dziś pamiętam wyraz jego oczu przepełnionych miłością i troską o mnie.
– Zaufaj mi. Przeczekamy to. To tylko kwestia paru tygodni i znowu będziemy razem.
– Jesteś pewny?
– Tak – mówiąc to, wpił się zachłannie w moje usta. Nie widzieliśmy się zaledwie tydzień, a czułem się tak, jakbyśmy się nie widzieli całe wieki.

Od samego początku rozprawa przybrała jakąś dziwną formę. Ewidentnie było widać, że sędziemu i całej reszcie zależało na tym, by nas rozdzielić, zupełnie jakby ktoś miał w tym jakiś ukryty cel. A fakt, że zostaliśmy przyłapani na kazirodztwie, był jedynie wygodnym pretekstem.
Dwa najgorsze momenty tamtej chwili to badanie, które potwierdziło, że uprawiam seks z mężczyzną. Czułem się jak szmata po tym, jak lekarz sądowy wepchnął we mnie palce, tylko po to, by wydać orzeczenie, że uprawiam seks analny.
Byłem przerażony tym, co się działo, kompletnie nikt nawet nie chciał mnie wysłuchać, a im bardziej próbowałem im coś wytłumaczyć, tym mocniej działało to na naszą niekorzyść.
Mama kompletnie się rozkleiła, ciągle płakała, nie chciała nawet zeznawać. Sędzia uchylił się do jej prośby.
Wyrok jaki zapadł był dla mnie koszmarem, który do dziś pobrzmiewa w moich uszach. Wtedy nawet sobie nie zdawałem sprawy jak trudny okres w życiu mnie, nas czeka. Trudno powiedzieć, który z nas przeżył to bardziej. Tom z uwagi na to, że zawsze był silniejszy psychicznie, wziął winę na siebie, ale czy to aby był najlepszy wybór? Mam co do tego wątpliwości.
Skazano Toma na leczenie w zakładzie zamkniętym. Mnie na wizyty u psychologa dwa razy w tygodniu. Uznano, że potrzebuje ich, jako ofiara, choć wiadomo, ja wcale nie byłem ofiarą ani tym bardziej nie czułem się wykorzystany.
Z perspektywy czasu widzę jak wielką farsą było to wszystko i do dziś nie wiem, kto na tym najwięcej skorzystał, bo choć to Jost rozpętał to całe piekło, kompletnie nic mu z tego nie przyszło.
Po wszystkim nie pozwolono się nam nawet pożegnać.
Zakutego w kajdanki, jak przystępce Toma wyprowadzono z sali obrad. Ja wróciłem z mamą do domu.
Nie mogłem uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę.
Zmęczony a przede wszystkim zszokowany, bo nie docierało do mnie to, co się stało i jak teraz będzie wyglądało moje życie, położyłem się na łóżku i tak zasnąłem. Jednak, choć miałem nadzieję, że ucieknę od tego piekła, chociażby na chwilę, koszmarne sny nie dały mi nawet na moment zapomnieć o tym, że Bóg jeden wie, kiedy zobaczę, nie mówiąc już, kiedy poczuję oplatające mnie ramiona Toma.

                Kolejny tydzień to masakra. Przyszła do mnie psycholog, bo moja kondycja psychiczna była tak zła, że jedyne, co byłem w stanie robić to spać całymi dniami. Zadawała masę pytań, ale nie odezwałem się do niej ani jednym słowem.

Każdy dzień był koszmarem. Nie wychodziłem ze swojego pokoju a z łóżka tylko za potrzebą. Prawie w ogóle nie jadłem, nie mogąc przełknąć więcej niż dwa, trzy kęsy, po których czułem, że za chwilę i tak zwymiotuje. Śmiało można było o mnie powiedzieć, że powoli umierałem z głodu i tęsknoty i nie było najmniejszej szansy, żebym mógł zmienić jakoś ten stan rzeczy.

Któregoś dnia zupełnie przypadkowo usłyszałem mamy rozmowę przez telefon. Ktoś dzwonił do niej ze szpitala, w którym przetrzymywali Toma. Z kontekstu rozmowy zrozumiałem, że proszą o zgodę faszerowania Toma lekami. Niby nic nadzwyczajnego, bo doskonale zdawałem sobie z tego sprawę, ale z uwagi na to, że Tom niedawno prawie umarł z powodu rozwalenia sobie prochami wątroby, coś bardzo istotnego. Zrozumiałem, że coś złego zaczyna się znowu dziać. Jego wątroba, pomimo że się zregenerowała, nadal nie była na tyle zdrowa, by znieść kolejne dawki leków. Mama zająknęła się, gdy zobaczyła mnie stojącego w drzwiach i przysłuchującego się rozmowie. W oczach zebrały mi się łzy, gdy na mnie spojrzała. Nie mogłem wykrztusić ani jednego słowa, czując, że coś potwornie zacisnęło się na mojej krtani. Jedyne co zdołałem zrobić to z ledwością pokręcić przecząco głową, błagając ją wzrokiem, żeby nie wyraziła na to zgody.
To chyba wtedy po raz pierwszy zasiała w mojej głowie zwątpienie, ale nie do jej matczynej miłości, bo tego byłem absolutnie pewien. Jeszcze do końca nie potrafiłem tego określić, ale było w jej zachowaniu coś nie tak. Zupełnie tak, jakby coś ukrywała. I ukrywała, ale co miałem się dowiedzieć dopiero później.
Oczywiście nie wyraziła zgody na podawanie Tomowi leków, i to nie to dało mi wtedy do myślenia. Powiedziała kilka słów lekarzowi, które może dla niego były zwyczajne, ale ja ich sens zrozumiałem zupełnie inaczej. I wcale nie chodziło jej o stan wątroby Toma a o jego psychikę. Zupełnie tak, jakby wcale nie chciała, żeby Tom się zmienił.
Kiedy skończyła rozmawiać przez telefon podeszła do mnie.

– Nie martw się, nie będą mu niczego podawać. Są inne metody leczenia. I wydaje mi się, że mają tam takich psychologów, że to w zupełności wystarczy.
– Mamo, chcę się zobaczyć z Tomem.
– Przecież dobrze wiesz, że ci nie wolno.
– Proszę…
Mama tylko pokręciła głową i podeszła do mnie, przytulając mnie do siebie.
Zagubienie, to chyba dobre słowo, by opisać, co w tamtym momencie czułem. Oprócz tego, że kompletnie nie rozumiałem, dlaczego wszystko tak się potoczyło, najbardziej odczuwałem brak Toma. Zniósłbym nawet kilkuletni pobyt w więzieniu, jeśli tylko mógłbym w nim przebywać z bratem, ale najwyraźniej komuś bardzo zależało na tym, by nas rozdzielić a tym samym zniszczyć to, co budowaliśmy tak ciężką pracą całym zespołem, bo wciąż nie opuszczało mnie wrażenie, że tak naprawdę mój związek z Tomem to tylko pretekst, by zniszczyć nasz zespół.

                Kolejny miesiąc to kolejne dni udręki i wegetacji z mojej strony. Nie robiłem kompletnie nic poza spaniem i rozpamiętywaniem przeszłości, kiedy nie spałem.
Powroty mamy ze szpitala od Toma dobijały mnie jeszcze bardziej. Widząc jej zatroskaną twarz, same cisnęły mi się łzy do oczu. Jasne się dla mnie stało, że skoro nie mogę się z Tomem zobaczyć nawet przez szybę, to nie zniosę dłużej widoku smutnej twarzy mamy, kiedy wracała z odwiedzin od Toma, a jeździła do niego codziennie. Jedynym dobrym rozwiązaniem dla mnie była wyprowadzka.