Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
niedziela, 12 stycznia 2014
01:21
Odcinek 11
Rano obudzili nas chłopacy,
włażąc do naszego pokoju bez pukania. Dobrze, że nie weszli wczoraj wieczorem,
bo nie wiem jakbyśmy się wytłumaczyli z tej sytuacji, aż mi przeszły ciarki po
plecach, jak sobie o tym pomyślałem. Nie wiem też, co teraz spodziewali się zobaczyć,
ale z pewnością takiego muru dzielącego nas, jak te dwie ogromne poduchy, nie było
tym, co chcieli ujrzeć.
- Wstawać śpiochy! – krzyknął
Georg i rzucił się na łóżko między nas na sam środek poduszek.
- Spadaj stąd Geo – odwarknął
Tom.
- Popsuliście nam zabawę – powiedział
niezrozumiale Geo.
- Jaką zabawę? - odezwałem się
w końcu, przecierając zaspane oczy.
- Myśleliśmy, że zastaniemy
was tulących się do siebie, jak wtedy w busie, a tu jakaś zapora wojenna.
Tom usiadł i spojrzał na Georga.
- To jest mój brat kretynie,
ale nawet, pomijając ten fakt, pedałem też nie jestem.
Geo uniósł ręce w geście spasowania.
Tom wstał i spojrzał na mnie, jego wzrok mówił sam za
siebie, miałem trzymać gębę na kłódkę. I bez tego jego wymownego spojrzenia nie
zamierzałem pisnąć ani słówka.
- Po co tu przyleźliście?
- Nudziło się nam – powiedział
Geo, rozwalając się wygodnie na naszym łóżku i podkładając sobie ręce pod
głowę.
- A nie mogło się wam nudzić gdzie indziej? – zapytał
Tom.
- Pewnie mogło, ale ktoś
wczoraj nie oddał mi telefonu, a bez niego czuję się jak bez ręki - oznajmił.
- A sorki, zupełnie o nim zapomniałem
– zreflektował się Tom.
- Bill, czemu nie odbierałeś
telefonów Toma?
- Jak to nie odbierałem? Zadzwonił
tylko raz, akurat nie mogłem rozmawiać, więc odrzuciłem połączenie.
Geo spojrzał na Toma.
- Dzwoniłem do ciebie kilka
razy – zaczął mi wpierać.
- Nie dzwoniłeś!
- Dzwoniłem!
- Nie dzwoniłeś!
- Dzwoniłem!
- Dobra, dosyć! – krzyknął Geo.
- Z wami to czasem, jak z dziećmi. Oddaj mi telefon i pójdziemy sobie. A wy
ustalcie może wersje wydarzeń, bo, jak dla mnie, to oboje kręcicie.
- To mój braciszek kręci. Wyrwał
wczoraj panienkę na mieście, dlatego nie chciał ze mną gadać – wypalił Tom.
Gustav poprawił tylko okulary.
- Nie wyrwałem – zaprzeczyłem.
- Ale wiecie jaka była
zjawiskowa – zaczął Tom.
Chłopaki spojrzeli na mnie.
- A ty zawsze wszystko musisz
wypaplać!? – krzyknąłem na niego.
Szkoda, że od razu nie zajarzyłem, że robił to celowo, bo
skoro ja byłem z jakąś dziewczyną, to znaczy, że między mną, a Tomem nic nie
ma.
Taktyka Toma mnie czasami zaskakiwała, zresztą zawsze w
sytuacjach kryzysowych zadziwiała mnie jego błyskotliwość umysłu.
- Była naprawdę śliczna – ciągnął
dalej Tom.
- Jak wyglądała? – zapytał
Gus.
- Miała do pasa blond włosy, zgrabną
pupcie i niezłe walory.
- A oczy? – zapytał Geo,
zawsze czepiał się szczegółów.
- Billa spytaj, on się w nie
wpatrywał, nawet pozwolił się jej obmacywać.
Chłopaki znowu na mnie spojrzeli.
- To nie tak. Jezu! Tom! – Przez
niego będę się teraz tłumaczył, a nie zamierzałem przecież mówić, co i jak było.
To moja sprawa.
- Opowiedz Bill, no nie daj
się prosić – naciskał Georg.
- Nie ma o czym opowiadać. Spotkaliśmy
się przypadkowo, porozmawialiśmy i tyle.
Tom fuknął i poszedł do łazienki.
- Ale, jak żeście się spotkali?
– drążył Gustav.
- Normalnie, na mieście. Poznała
mnie i zaczepiła.
A ty tak po prostu
przyznałeś się, kim jesteś? – Gus wiedział, że unikam takich sytuacji od
tamtego nieszczęsnego jednego razu, gdzie zaatakowały nas fanki.
- Była sama, miałem się bać drobniutkiej
dziewczyny? – popatrzyłem na niego z politowaniem.
- A ty wiesz, jakie one są wyposzczone
na chłopów – podsumował Geo. - Nawet największa
cnotka, kiedy nas widzi pokazuje swoje prawdziwe oblicze.
- Ona taka nie jest.
- To, o czym z nią
rozmawiałeś? - Gus znowu zapytał.
Osaczyli mnie, a ja nie chciałem o tym mówić. Wszystko
przez Toma.
Po chwili jednak do pokoju wrócił mój bliźniak, niosąc
Georga telefon.
- Dzięki i sorki, że nie
oddałem wczoraj, kompletnie mi to wyleciało z głowy.
- Nie ma sprawy – odpowiedział
Georg.
- No dobra, a teraz wynocha
stąd, koniec przesłuchania, chcemy się ogarnąć w spokoju – Tom zaczął wyrzucać
chłopaków z pokoju, za co po części byłem mu wdzięczny.
Kiedy on tak wymieniał z nimi jeszcze uprzejmości znikomej
treści, poszedłem do łazienki.
Spojrzałem na siebie w lustrze. Boże, całowałem się
wczoraj z własnym bratem, to pierwsza moja myśl. Phi, co tam całowałem, zwalił
mi! Jak ja mam teraz z nim rozmawiać? Udawać, że się nic nie stało? Nawet,
jeśli ja będę udawać on pewnie będzie drążył ten temat, za dobrze go znam.
Usłyszałem odgłos zamykających się drzwi pokoju, pewnie w
końcu pozbył się ich. Po chwili jednak zobaczyłem go, jak wchodzi do łazienki,
popatrzyłem na niego w odbiciu lustra. Stanął za mną i tak samo, jak ja patrzył
na mnie w lustrze.
- Nie chcę o tym rozmawiać –
odezwałem się pierwszy, odgradzając się od razu od tego tematu. Ale Tom zrobił
coś, czego się nie spodziewałem.
- Dzień dobry – odezwał się i pocałował
w szyje.
- Tom… – przeszedł mnie
dreszcz.
Ale nie zwrócił na to uwagi.
- Dobrze się czujesz? – zapytał.
- Fizycznie tak, gorzej z
psychiką - odparłem najbardziej ironicznie, jak mogłem, ale olał moją odpowiedź.
Oplótł mnie rękami w pasie i przytulił.
- Pocałuj mnie – poprosił.
Parsknąłem śmiechem i rozplatając jego ręce ze swojego
pasa odwróciłem się tylko i popukałem palcem w czoło, pokazując mu, że chyba oszalał,
po czym wyszedłem do pokoju. Ruszył za mną i chwytając mnie za rękę zatrzymał. Odwróciłem
się do niego i to był tylko moment, jak chwycił mnie za podbródek i zaczął
całować.
Zanim odepchnąłem go, zdążył mnie już dobrze przelizać.
Wytarłem wierzchem dłoni usta z jego śliny.
- Jesteś obleśny, wiesz o tym?
– syknąłem z obrzydzeniem.
- A ty smakujesz naprawdę
pysznie – oblizał usta z lekkim uśmiechem na twarzy.
Prychnąłem i wróciłem do łazienki, tym razem, zamykając
drzwi na klucz. Zamierzałem wziąć prysznic i nie chciałem przez przypadek brać
go z nim, a pewnie tak by było.
Kiedy wyszedłem, Toma nie było w pokoju. Ubrałem się i
zabierając ze sobą tylko telefon i portfel zszedłem na dół. Nie wiedziałem
gdzie są chłopaki, ale zanim do nich zadzwonię zamierzałem zjeść śniadanie.
Kiedy jednak wszedłem do bufetu, usłyszałem, jak Gus mnie woła.
Spojrzałem w jego stronę, siedzieli wszyscy, łącznie z moim
bratem. Podszedłem do stolika.
- Siadaj - odezwał się Tom,
podsuwając się pod ścianę.
Wolałbym usiąść gdzie indziej, ale żeby już nie robić z
siebie idioty, usiadłem obok Toma.
- Jedliście już?
- Nie. Czekamy na ciebie –
odparł Tom.
- Skąd wiedzieliście, że
przyjdę? Przecież nic nie mówiłem.
- Ty zawsze jesz śniadania,
więc to było prawie pewne, że zanim zadzwonisz do któregoś z nas, zahaczysz
bufet – wyrecytował Geo i wszyscy zaczęli się ze mnie śmiać.
- Bardzo zabawne, naprawdę –
wkurzyłem się.
Po chwili podeszła do nas kelnerka i złożyliśmy
zamówienie. Jak byliśmy gdzieś w połowie posiłku rozdzwonił się Toma telefon.
- To David – powiedział, przełykając
w pośpiechu. Odebrał. – Jesteśmy w bufecie, jemy śniadanie. – Potok
lakonicznych słów, którym się przysłuchiwaliśmy – Dobra, to za godzinę – rozłączył
się.
- Bus już sprawny, za godzinę
jedziemy. Tak więc, kończymy to jedzenie i trzeba się spakować i wymeldować. Za
parę minut kierowca podjedzie na parking przed hotel.
No i czekały nas kolejne kilometry przed nami.
Parę minut później wsiedliśmy do busa.
- Jak tam bliźniaki? Pokażcie
się no – zagaił Jost.
Spojrzeliśmy na niego z Tomem, nie rozumiejąc, o co mu
chodzi.
- W porządku? – zapytał.
- O co ci chodzi? – warknął
Tom.
- Obrażeń nie widzę, więc
chyba się nie pozabijaliście.
Tom fuknął.
- To mój brat przecież. Poza
tym my się bardzo kochamy, no nie młody?
- Pewnie – przytaknąłem kładąc
telefon i torbę z laptopem na stolik i już miałem usiąść, kiedy Tom objął mnie
za szyje i pocałował w policzek.
- Widzisz? – powiedział do
Josta.
Spojrzałem na Davida, gdyby nie to, że nas bacznie
obserwował chyba bym przyłożył Tomowi w ryj za to całowanie. A David machnął w
końcu na nas ręką, najwidoczniej zawiedziony obrotem sprawy i poszedł sobie.
Tom nachylił się do mnie i szepnął do ucha.
- Nie bolało, prawda?
- Trzymaj się ode mnie z daleka
- odparłem tak by tylko on to usłyszał.
Parsknął i usiadł na przeciwko mnie.
A ja wyciągnąłem z torby swojego laptopa i rozłożyłem się
z nim na stole. Tom ciągle mi się przyglądał. Irytował mnie tym zwłaszcza,
kiedy zupełnie nieświadomie oblizywał usta i bawił się tym kolczykiem w wardze,
rozpraszało mnie to. Tak czy siak, sprawę tego, co zaszło wczorajszego wieczoru
w hotelowym pokoju trzeba będzie poruszyć, nie może tak być, że będzie sobie
robił ze mną, co chce, bo sobie coś ubzdurał.
Znowu o tym myślę… Nawet nie wiem, po co odpalałem kompa.
Gapie się w ten ekran, ale nic na nim nie widzę. Ciągle myślę o tym wczorajszym
wieczorze. Kiedy mnie wczoraj całował i robił to delikatnie, to było nawet
przyjemne. Było inaczej niż w dzieciństwie, nie ma co się oszukiwać, o wiele lepiej,
zresztą nic dziwnego. W całowaniu Tom z pewnością ma duże doświadczenie licząc
te wszystkie laski, z którymi kręcił. Poza tym lubię, jak mnie dotyka, tylko,
żeby mi nie pchał rąk w spodnie.
Ehhh… zatrzasnąłem ze złością komputer. Nad czym ja w ogóle
rozważałem? Przecież to mój brat, pomijając już, że to mężczyzna.
- Kłopoty w raju? – zapytał
trochę złośliwie Tom, chociaż doskonale wiedział, co mnie dręczy.
- Ty jesteś moim kłopotem – powiedziałem.
- Myślałem, że twoim bratem.
- No właśnie bratem! Jakbyś
tego do tej pory nie zauważył – odparłem, wiedząc, że zrozumie, do czego pije.
Prychnął tylko i odwrócił głowę w stronę okna, udając, że
teraz bardziej niż ja, interesuje go piękno natury.
- Pięknie, po prostu pięknie!
– zironizowałem.
- O co ci znowu chodzi?- zapytał,
odwracając się w moją stronę.
- O całokształt.
- Jaki całokształt?
- A taki, że między nami nic
nie ma, nawet, jeśli coś tam się wczoraj wydarzyło.
- Jeśli nic nie ma, to po co
robisz aferę?
- Jezu! – nie wytrzymałem i
wstałem od stołu, ewakuując się do chłopaków na drugi koniec busa.
- Co jest, Bill ? – zapytał
Geo.
- A nic, pożarłem się z Tomem.
- Znowu?
- Nieważne. Jak, ktoś ma siano
zamiast mózgu, to tak już jest.
- Lepiej mieć siano niż kompletny
brak mózgu, jak w twoim przypadku – krzyknął Tom, słysząc dokładnie, co mówię.
- Zamknij się już lepiej,
dobra?! – odszczekałem się.
Chłopaki zaczęli się śmiać.
Jost słysząc naszą wymianę zdań wkroczył.
- Co się dzieje?
- Nic – odparliśmy wszyscy,
jak na komendę.
- Przecież słyszę, że się
kłócicie. O co znowu poszło?
- O nic. Nikt się nie kłóci –
odparł Tom.
- Ja wiem, że jesteście już zmęczeni
i wiem, że takie warunki mogą wam na wzajem działać na nerwy, ale chłopaki, na
litość Boską nie jesteście już dziećmi. Jeśli
macie jakiś problem, to powiedzcie, spróbujemy go wspólnie rozwiązać, a nie skakać
sobie do gardeł. Czy wy słyszycie, jak się do siebie odzywacie? Włosy się od
tego na głowie jeżą.
- Nie mamy żadnego problemu, tylko
sobie rozmawiamy – zaczął Tom. – To, że mam z Billem odmienne zdanie, to chyba normalne,
nie musimy się we wszystkim zgadzać.
- Ale te wasze kłótnie
stresują innych.
- My się świetnie bawimy –
powiedział Gustav.
- Widzisz - uchwycił się Tom,
Gustava wypowiedzi.
- Zamiast zajmować się pierdołami,
przygotujcie się, bo o 17:30 macie wywiad, a potem bankiet.
- Bankiet? – zdziwił się Tom.
- Tak. Tylko żebyście się nie spili,
bo na drugi dzień macie koncert, wiecie o tym?
- Wiemy, wiemy – odparł Georg.
- Przed południem dotrzemy do miasta,
tam już macie wynajęte pokoje w hotelu, tym razem każdy będzie miał własny. Mam
nadzieję, że trochę ochłoniecie, jak pobędziecie w samotności.
- Super – odezwałem się. Już
od kilku dni chciałem pobyć trochę sam, a zawsze coś się działo i nie było jak.
Dojechaliśmy na miejsce. Każdy
udał się do swojego pokoju, pomimo, że pokoje były oddzielne to łazienkę
niestety musiałem dzielić z Tomem, ale spoko, zamierzałem zamknąć na klucz
drzwi do łazienki i w końcu rozkoszować się odrobiną prywatności.
Do siedemnastej nie widziałem się ani z Tomem ani z chłopakami,
każdy się szykował na wywiad, potem mieliśmy udać się od razu na bankiet. Parę
minut po siedemnastej usłyszałem pukanie do drzwi.
- Bill, jesteś gotowy? – zapytał
Tom.
Podszedłem do drzwi i otworzyłem je.
- Jesteś już gotowy? – zapytał
ponownie, jakbym nie słyszał za pierwszym razem.
- Można tak powiedzieć – odparłem,
męcząc się z zapięciem łańcuszka.
- Daj to – chwycił mnie za
ręce. – Trzymam, możesz puścić.
Nawet nie minęło dwie sekundy, a zapiął, a ja się tyle czasu
z tym męczyłem.
- Dzięki – powiedziałem,
zerkając na siebie w lustrze.
- Ładnie wyglądasz –
powiedział, stając za mną i patrząc na mnie w lustro.
- Mówisz tak, bo chcesz coś
przez to osiągnąć, czy…
- Mówię tak, bo tak uważam,
bez żadnych podtekstów. Wyluzuj trochę, bo zaczynasz więcej o tym mówić niż ja.
- W takim razie dziękuję, to miłe
z twoje strony.
- Lubię twój styl, po prostu,
dlaczego mam ci tego nie powiedzieć.
- Ja twój też – odwróciłem się
do niego tak, żeby bezpośrednio patrzeć na niego, a nie w lustrze. Pierwsze, co
przykuło moją uwagę to jego usta, nie były już spierzchnięte, jak jeszcze kilka
dni temu.
Zauważył, że na nie patrzę.
- Smaruje, jak mówiłeś.
- Właśnie widzę – dotknąłem
kciukiem jego dolnej wargi, kusiło mnie pocałować go. Trąciłem delikatnie o kolczyk.
Odkąd go ma, zawsze mnie intrygował, wiele razy sam myślałem, żeby sobie zrobić,
ale jakoś na myśleniu na razie się kończyło. Nie ruszał się, bojąc się, żeby
mnie nie spłoszyć, doskonale wiedział, że już zasiał w mojej świadomości ziarno,
które zaczęło kiełkować, nie mówię o miłości, bo zawsze kochałem Toma, chyba
nawet ta miłość wykraczała już poza braterskie uczucia. A on rozchylił
delikatnie usta, pozwalając mi przesuwać opuszkami palców po ich fakturze. Skupiłem
się tak bardzo na tej czynności, błądząc myślami w zakazane rejony moich
pragnień, że ocknąłem się z letargu dopiero wtedy, gdy przejechał językiem po
moich palcach, spojrzałem mu w oczy i zabrałem rękę. Nic jednak nie powiedziałem, a on nie
skomentował tego. Bez wątpienia byliśmy dwiema połówkami jednej całości.
- Hej, idziecie! – zastukał pięścią
w drzwi Georg, strasząc mnie przy tym.
- Jezu! – wyrwało mi się z
ust.
- Chodźmy – powiedział Tom.
Zabrałem kurtkę i wyszliśmy.
Wywiad trwał, jakąś godzinkę,
nie licząc przygotowań. Było zabawnie, pytania standardowe, czyli między innymi,
jak mija nam trasa koncertowa? Jakie plany na przyszłość? Sypnęliśmy kilkoma
anegdotami z trasy, które były zabawne, a do tego miały na celu jeszcze bardziej
przykuć uwagę fanów do Tokio Hotel.
Po wywiadzie kierowca zawiózł nas na bankiet. Było
naprawdę masę ludzi, celebryci, managerowie, kupę innych ludzi, ale wszyscy
oczywiście z show-biznesu.
- Idę skołować drinki –
stwierdził Geo.
- Spoko - odparł Tom, rozglądając
się uważnie po sali. - Zna ktoś tu kogoś? – zapytał.
- Nie - odparłem.
- Ja też nie – dołączył się
Gustav.
- Widzieliście Josta? – zapytałem.
- Nie, ale musi tu gdzieś być,
trzeba się dobrze rozejrzeć – powiedział Tom.
- Po chwili dołączył Geo – chodźcie
tam do stolika, Jost na nas już czeka.
- O wilku mowa - powiedział
Gustav.
Zasiedliśmy w jednej z loży, kelner przyniósł drinki,
wszyscy rzuciliśmy się na nie, bo w końcu jest impreza, co z tego, z jakiej
okazji, jak to się mówi każda okazja dobra by się napić.
- No, no chłopcy tylko, żeby
jutro nie było narzekania – ostrzegł nas Jost. Tylko tyle mógł, bo dobrze wiedział,
że i tak zrobimy, co zechcemy.
Koło północy, naprawdę było już takie zamieszanie, a i
alkohol swoje zrobił, że już nikt nie wydawał się obcy i każdy z każdym
rozmawiał.
Tom przyniósł mi kolejnego drinka. I w końcu usiadł na dupie,
bo ciągle gdzieś się kręcił.
- Widziałeś chłopaków? – zapytałem.
- Tak, tańczą z jakimiś
laskami.
- A ty gdzie byłeś?
- Nie martw się, nie obracałem
żadnej panienki – jakby wiedział, o czym myślałem.
- Nie o to pytałem.
- Z Jostem. Gadaliśmy z
kilkoma ludźmi z branży muzycznej.
Pokiwałem głową, że rozumiem.
- Po chwili przyszedł David.
- Jak tam Bill, dobrze się
bawisz?
- Tak, nie myślałem, że będzie
aż tylu znanych ludzi.
- Śmietanka. Dlatego chciałem
żebyście ich poznali - wyjaśnił. – Przepraszam, zaraz wracam.
Uniosłem brwi, bo się zwinął bardzo szybko, porywając
także ze sobą Toma. Znowu zostałem sam, ale specjalnie mi to nie przeszkadzało.
Sączyłem sobie swojego drinka, czekając aż wrócą.
Po jakiś paru minutach poczułem, że zaczyna mi się kręcić
w głowie, wiedziałem, że to pewnie przez alkohol. Tom, jak zamawia drinki to
niby nie czuć procentów, ale zwalają z nóg, Ehh… mogłem wziąć na to poprawkę.
Oparłem głowę o kanapę, nie było dobrze, zrobiłem się strasznie senny. Będzie
wstyd, jak tu zasnę.
Chwyciłem szklankę z sokiem pomarańczowym, mając nadzieje,
że jak wypije, to otrzeźwieje, ale niewiele to dało.
Pojawił się Jost.
- Co jest z tobą Bill?
Spojrzałem na niego.
- Oj, oj, ty chyba masz już
dosyć na dzisiaj.
- Nie, ja dużo nie piłem, jakoś
taki zmęczony się poczułem.
- Siedź tu, zawołam Toma, żeby
cię zabrał do hotelu, zanim zaczniesz mi tu spać na stole.
Nie bardzo mi się podobał ten pomysł, ale zanim zdążyłem
jakoś zaprotestować, Josta już nie było.
Po chwili przyszedł Tom.
Usiadł koło mnie.
- Dobrze się czujesz? – zapytał,
chwytając mnie za rękę.
- Nie wiem, jakoś zmulałem. Co
ty mi przyniosłeś? Bo najwyraźniej po tym jakoś mnie tak ścięło.
- To, co i sobie – odparł krótko.
– Dobra, gdzie masz kurtkę? Wracamy do hotelu.
- Została w szatni.
- To siedź tu, pójdę przynieść
i powiem chłopakom, że my wracamy.
Pokiwałem głową.
Gustav odprowadził nas jeszcze do samochodu. Nogi mi się plątały,
dobrze, że Tom mnie podtrzymywał, bo wyrżnąłbym na schodach. Z każdą chwilą
byłem mniej sprawny, a przecież alkohol wietrzeje z upływem czasu.
- Aleś się załatwił – stwierdził
Gus.
- To Tom mnie tak schlał.
- Coś ty mu dał? – zapytał
się.
- To samo, co tobie i Geo, ale
jak się nic nie je, a potem pije, to takie są tego skutki.
- No to wszystko jasne –
stwierdził Gustav.
- Dzięki za pomoc – powiedział
Tom.
- Wrócisz?
- Nie. Mam już dosyć na
dzisiaj. Też już jestem wstawiony, chyba przeholowałem, jeszcze jeden drink, a jutro
nie zagram niczego.
- Spoko. To do jutra w takim
razie.
- Narka – Tom pożegnał się, a
ja w tym czasie już prawie przysypiałem w aucie.
Kiedy dotarliśmy do hotelu, przełożył sobie moją rękę
przez ramie i wyciągnął z samochodu.
- Dobra, weź się w garść Bill,
nie będę cię niósł, musisz się trochę zmobilizować.
Łatwo było mówić, no i jakoś w dupie miałem, co se, kto i
o czym pomyśli. Dawno nie byłem taki zobojętniały na wszystko.
Dotarliśmy do pokoju, Tom posadził mnie na łóżku, a ja bezwładnie
upadłem na wznak, nie mając siły na nim usiedzieć.
Słyszałem, jak zamyka drzwi na klucz, zasłania żaluzje,
gasi część świateł, zostawiając tylko dwie lampki po obu stronach łóżka.
Uniosłem głowę z wielkim trudem by zerknąć, co robi. Przez drzwi łazienki, które nasze pokoje były
połączone wszedł do swojego. Po chwili z niego wrócił, będąc już tylko w
spodniach i koszulce.
Ległem z powrotem.
Tom zaczął ściągać mi buty, nie protestowałem. Potem zdjął
mi kurtkę i biżuterie. Nic nie mówiłem, bo robił to bardzo delikatnie. Trochę
się spiąłem, jak odpiął mi pasek od spodni, ale kiedy ściągnął je ze mnie przynajmniej
przestało mi być gorąco.
- Chodź – pociągnął mnie za
rękę. - Jeszcze bluzka.
- Tom… co ty… - nie mogłem
dokończyć myśli, ciągle mi uciekały. Jezu, co się ze mną dzieje?
Ściągnął ze mnie w końcu wszystko, zostawiając mnie
jedynie w bokserkach.
Zostawił mnie tak leżącego na środku łóżka i poszedł gdzieś.
Słyszałem tylko, jak nalewa coś do szklanki i poczułem, jak siada na moim łóżku
i wkłada mi rękę pod głowę.
- Masz, wypij to.
- Nie chcę już… - nie dokończyłem
po prostu nie miałem siły. Ale nie zamierzałem wypić już ani jednego łyka więcej
alkoholu.
- To tylko woda, pij – przyłożył
mi szklankę do ust.
Nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego, jaki spragniony
byłem. Dlaczego on to wiedział?
Położył mnie z powrotem i dotknął moich ust. Coś mnie w
tym amoku tknęło, jeszcze nie do końca wiedziałem, co ale czułem, że coś jest
nie tak.
- Nie bój się Bill, wszystko
będzie dobrze – usłyszałem, a zaraz później poczułem pocałunki na klatce piersiowej,
z którymi schodził coraz niżej, docierając na mój brzuch.
- Tom… co ty wyprawiasz? – złapałem
go za rękę, ale nie miałem kompletnie siły go powstrzymać.
- Kocham cię Billy - nachylił
się nade mną i musnął moje usta.
- Uhm – chciałem coś
powiedzieć, ale nie mogłem, jego pocałunek odbierał mi jakąkolwiek możliwość werbalnego
kontaktu, ponadto, jego ręce szaleńczo błądziły po moim ciele, schodząc coraz
niżej w moje najbardziej strategiczne miejsce i kiedy tak bezradnie poddałem
się tym pieszczotom, oświeciło mnie. To był krótki przebłysk, impuls, uchwycona
myśl. Odchyliłem głowę, przerywając pocałunek.
Spojrzał na mnie z niezrozumieniem, bo przecież on się
naprawdę starał, ale nie o to mi chodziło.
- Tom?
- Um?
- Co było w tym drinku? – zapytałem,
siląc się na pozbierane strzępek myśli.
I tylko przez to, że się zawahał z odpowiedzią, dotarło
do mnie, co zrobił.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
Tom ty szmato .-. Jak tak mogłeś.. Wystarczyło trochę poczekać, a nie. Próbujesz brata zgwałcić. Wstyd mi za ciebie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ~
hej czyżby pigułka gwałtu ??
OdpowiedzUsuń