Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

niedziela, 12 stycznia 2014

Odcinek 11





Rano obudzili nas chłopacy, włażąc do naszego pokoju bez pukania. Dobrze, że nie weszli wczoraj wieczorem, bo nie wiem jakbyśmy się wytłumaczyli z tej sytuacji, aż mi przeszły ciarki po plecach, jak sobie o tym pomyślałem. Nie wiem też, co teraz spodziewali się zobaczyć, ale z pewnością takiego muru dzielącego nas, jak te dwie ogromne poduchy, nie było tym, co chcieli ujrzeć.
- Wstawać śpiochy! – krzyknął Georg i rzucił się na łóżko między nas na sam środek poduszek.
- Spadaj stąd Geo – odwarknął Tom.
- Popsuliście nam zabawę – powiedział niezrozumiale Geo.
- Jaką zabawę? - odezwałem się w końcu, przecierając zaspane oczy.
- Myśleliśmy, że zastaniemy was tulących się do siebie, jak wtedy w busie, a tu jakaś zapora wojenna.
Tom usiadł i spojrzał na Georga.
- To jest mój brat kretynie, ale nawet, pomijając ten fakt, pedałem też nie jestem.
Geo uniósł ręce w geście spasowania.
Tom wstał i spojrzał na mnie, jego wzrok mówił sam za siebie, miałem trzymać gębę na kłódkę. I bez tego jego wymownego spojrzenia nie zamierzałem pisnąć ani słówka.
- Po co tu przyleźliście?
- Nudziło się nam – powiedział Geo, rozwalając się wygodnie na naszym łóżku i podkładając sobie ręce pod głowę.
-  A nie mogło się wam nudzić gdzie indziej? – zapytał Tom.
- Pewnie mogło, ale ktoś wczoraj nie oddał mi telefonu, a bez niego czuję się jak bez ręki - oznajmił.
- A sorki, zupełnie o nim zapomniałem – zreflektował się Tom.
- Bill, czemu nie odbierałeś telefonów Toma?
- Jak to nie odbierałem? Zadzwonił tylko raz, akurat nie mogłem rozmawiać, więc odrzuciłem połączenie.
Geo spojrzał na Toma.
- Dzwoniłem do ciebie kilka razy – zaczął mi wpierać.
- Nie dzwoniłeś!
- Dzwoniłem!
- Nie dzwoniłeś!
- Dzwoniłem!
- Dobra, dosyć! – krzyknął Geo. - Z wami to czasem, jak z dziećmi. Oddaj mi telefon i pójdziemy sobie. A wy ustalcie może wersje wydarzeń, bo, jak dla mnie, to oboje kręcicie.
- To mój braciszek kręci. Wyrwał wczoraj panienkę na mieście, dlatego nie chciał ze mną gadać – wypalił Tom.
Gustav poprawił tylko okulary.
- Nie wyrwałem – zaprzeczyłem.
- Ale wiecie jaka była zjawiskowa – zaczął Tom.
Chłopaki spojrzeli na mnie.
- A ty zawsze wszystko musisz wypaplać!? – krzyknąłem na niego.
Szkoda, że od razu nie zajarzyłem, że robił to celowo, bo skoro ja byłem z jakąś dziewczyną, to znaczy, że między mną, a Tomem nic nie ma.
Taktyka Toma mnie czasami zaskakiwała, zresztą zawsze w sytuacjach kryzysowych zadziwiała mnie jego błyskotliwość umysłu.
- Była naprawdę śliczna – ciągnął dalej Tom.
- Jak wyglądała? – zapytał Gus.
- Miała do pasa blond włosy, zgrabną pupcie i niezłe walory.
- A oczy? – zapytał Geo, zawsze czepiał się szczegółów.
- Billa spytaj, on się w nie wpatrywał, nawet pozwolił się jej obmacywać.
Chłopaki znowu na mnie spojrzeli.
- To nie tak. Jezu! Tom! – Przez niego będę się teraz tłumaczył, a nie zamierzałem przecież mówić, co i jak było. To moja sprawa.
- Opowiedz Bill, no nie daj się prosić – naciskał Georg.
- Nie ma o czym opowiadać. Spotkaliśmy się przypadkowo, porozmawialiśmy i tyle.
Tom fuknął i poszedł do łazienki.
- Ale, jak żeście się spotkali? – drążył Gustav.
- Normalnie, na mieście. Poznała mnie i zaczepiła.
 A ty tak po prostu przyznałeś się, kim jesteś? – Gus wiedział, że unikam takich sytuacji od tamtego nieszczęsnego jednego razu, gdzie zaatakowały nas fanki.
- Była sama, miałem się bać drobniutkiej dziewczyny? – popatrzyłem na niego z politowaniem.
- A ty wiesz, jakie one są wyposzczone na chłopów – podsumował Geo. -  Nawet największa cnotka, kiedy nas widzi pokazuje swoje prawdziwe oblicze.
- Ona taka nie jest.
- To, o czym z nią rozmawiałeś? - Gus znowu zapytał.
Osaczyli mnie, a ja nie chciałem o tym mówić. Wszystko przez Toma.
Po chwili jednak do pokoju wrócił mój bliźniak, niosąc Georga telefon.
- Dzięki i sorki, że nie oddałem wczoraj, kompletnie mi to wyleciało z głowy.
- Nie ma sprawy – odpowiedział Georg.
- No dobra, a teraz wynocha stąd, koniec przesłuchania, chcemy się ogarnąć w spokoju – Tom zaczął wyrzucać chłopaków z pokoju, za co po części byłem mu wdzięczny.
Kiedy on tak wymieniał z nimi jeszcze uprzejmości znikomej treści, poszedłem do łazienki.
Spojrzałem na siebie w lustrze. Boże, całowałem się wczoraj z własnym bratem, to pierwsza moja myśl. Phi, co tam całowałem, zwalił mi! Jak ja mam teraz z nim rozmawiać? Udawać, że się nic nie stało? Nawet, jeśli ja będę udawać on pewnie będzie drążył ten temat, za dobrze go znam.
Usłyszałem odgłos zamykających się drzwi pokoju, pewnie w końcu pozbył się ich. Po chwili jednak zobaczyłem go, jak wchodzi do łazienki, popatrzyłem na niego w odbiciu lustra. Stanął za mną i tak samo, jak ja patrzył na mnie w lustrze.
- Nie chcę o tym rozmawiać – odezwałem się pierwszy, odgradzając się od razu od tego tematu. Ale Tom zrobił coś, czego się nie spodziewałem.
- Dzień dobry – odezwał się i pocałował w szyje.
- Tom… – przeszedł mnie dreszcz.
Ale nie zwrócił na to uwagi.
- Dobrze się czujesz? – zapytał.
- Fizycznie tak, gorzej z psychiką - odparłem najbardziej ironicznie, jak mogłem, ale olał moją odpowiedź.
Oplótł mnie rękami w pasie i przytulił.
- Pocałuj mnie – poprosił.
Parsknąłem śmiechem i rozplatając jego ręce ze swojego pasa odwróciłem się tylko i popukałem palcem w czoło, pokazując mu, że chyba oszalał, po czym wyszedłem do pokoju. Ruszył za mną i chwytając mnie za rękę zatrzymał. Odwróciłem się do niego i to był tylko moment, jak chwycił mnie za podbródek i zaczął całować.
Zanim odepchnąłem go, zdążył mnie już dobrze przelizać.
Wytarłem wierzchem dłoni usta z jego śliny.
- Jesteś obleśny, wiesz o tym? – syknąłem z obrzydzeniem.
- A ty smakujesz naprawdę pysznie – oblizał usta z lekkim uśmiechem na twarzy.
Prychnąłem i wróciłem do łazienki, tym razem, zamykając drzwi na klucz. Zamierzałem wziąć prysznic i nie chciałem przez przypadek brać go z nim, a pewnie tak by było.
Kiedy wyszedłem, Toma nie było w pokoju. Ubrałem się i zabierając ze sobą tylko telefon i portfel zszedłem na dół. Nie wiedziałem gdzie są chłopaki, ale zanim do nich zadzwonię zamierzałem zjeść śniadanie. Kiedy jednak wszedłem do bufetu, usłyszałem, jak Gus mnie woła.
Spojrzałem w jego stronę, siedzieli wszyscy, łącznie z moim bratem. Podszedłem do stolika.
- Siadaj - odezwał się Tom, podsuwając się pod ścianę.
Wolałbym usiąść gdzie indziej, ale żeby już nie robić z siebie idioty, usiadłem obok Toma.
- Jedliście już?
- Nie. Czekamy na ciebie – odparł Tom.
- Skąd wiedzieliście, że przyjdę? Przecież nic nie mówiłem.
- Ty zawsze jesz śniadania, więc to było prawie pewne, że zanim zadzwonisz do któregoś z nas, zahaczysz bufet – wyrecytował Geo i wszyscy zaczęli się ze mnie śmiać.
- Bardzo zabawne, naprawdę – wkurzyłem się.
Po chwili podeszła do nas kelnerka i złożyliśmy zamówienie. Jak byliśmy gdzieś w połowie posiłku rozdzwonił się Toma telefon.
- To David – powiedział, przełykając w pośpiechu. Odebrał. – Jesteśmy w bufecie, jemy śniadanie. – Potok lakonicznych słów, którym się przysłuchiwaliśmy – Dobra, to za godzinę – rozłączył się.
- Bus już sprawny, za godzinę jedziemy. Tak więc, kończymy to jedzenie i trzeba się spakować i wymeldować. Za parę minut kierowca podjedzie na parking przed hotel.
No i czekały nas kolejne kilometry przed nami.
Parę minut później wsiedliśmy do busa.
- Jak tam bliźniaki? Pokażcie się no – zagaił Jost.
Spojrzeliśmy na niego z Tomem, nie rozumiejąc, o co mu chodzi.
- W porządku? – zapytał.
- O co ci chodzi? – warknął Tom.
- Obrażeń nie widzę, więc chyba się nie pozabijaliście.
Tom fuknął.
- To mój brat przecież. Poza tym my się bardzo kochamy, no nie młody?
- Pewnie – przytaknąłem kładąc telefon i torbę z laptopem na stolik i już miałem usiąść, kiedy Tom objął mnie za szyje i pocałował w policzek.
- Widzisz? – powiedział do Josta.
Spojrzałem na Davida, gdyby nie to, że nas bacznie obserwował chyba bym przyłożył Tomowi w ryj za to całowanie. A David machnął w końcu na nas ręką, najwidoczniej zawiedziony obrotem sprawy i poszedł sobie.
Tom nachylił się do mnie i szepnął do ucha.
- Nie bolało, prawda?
- Trzymaj się ode mnie z daleka - odparłem tak by tylko on to usłyszał.
Parsknął i usiadł na przeciwko mnie.  
A ja wyciągnąłem z torby swojego laptopa i rozłożyłem się z nim na stole. Tom ciągle mi się przyglądał. Irytował mnie tym zwłaszcza, kiedy zupełnie nieświadomie oblizywał usta i bawił się tym kolczykiem w wardze, rozpraszało mnie to. Tak czy siak, sprawę tego, co zaszło wczorajszego wieczoru w hotelowym pokoju trzeba będzie poruszyć, nie może tak być, że będzie sobie robił ze mną, co chce, bo sobie coś ubzdurał.
Znowu o tym myślę… Nawet nie wiem, po co odpalałem kompa. Gapie się w ten ekran, ale nic na nim nie widzę. Ciągle myślę o tym wczorajszym wieczorze. Kiedy mnie wczoraj całował i robił to delikatnie, to było nawet przyjemne. Było inaczej niż w dzieciństwie, nie ma co się oszukiwać, o wiele lepiej, zresztą nic dziwnego. W całowaniu Tom z pewnością ma duże doświadczenie licząc te wszystkie laski, z którymi kręcił. Poza tym lubię, jak mnie dotyka, tylko, żeby mi nie pchał rąk w spodnie.
Ehhh… zatrzasnąłem ze złością komputer. Nad czym ja w ogóle rozważałem? Przecież to mój brat, pomijając już, że to mężczyzna.
- Kłopoty w raju? – zapytał trochę złośliwie Tom, chociaż doskonale wiedział, co mnie dręczy.
- Ty jesteś moim kłopotem – powiedziałem.
- Myślałem, że twoim bratem.
- No właśnie bratem! Jakbyś tego do tej pory nie zauważył – odparłem, wiedząc, że zrozumie, do czego pije.
Prychnął tylko i odwrócił głowę w stronę okna, udając, że teraz bardziej niż ja, interesuje go piękno natury.
- Pięknie, po prostu pięknie! – zironizowałem.
- O co ci znowu chodzi?- zapytał, odwracając się w moją stronę.
- O całokształt.
- Jaki całokształt?
- A taki, że między nami nic nie ma, nawet, jeśli coś tam się wczoraj wydarzyło.
- Jeśli nic nie ma, to po co robisz aferę?
- Jezu! – nie wytrzymałem i wstałem od stołu, ewakuując się do chłopaków na drugi koniec busa.
- Co jest, Bill ? – zapytał Geo.
- A nic, pożarłem się z Tomem.
- Znowu?
- Nieważne. Jak, ktoś ma siano zamiast mózgu, to tak już jest.
- Lepiej mieć siano niż kompletny brak mózgu, jak w twoim przypadku – krzyknął Tom, słysząc dokładnie, co mówię.
- Zamknij się już lepiej, dobra?! – odszczekałem się.
Chłopaki zaczęli się śmiać.
Jost słysząc naszą wymianę zdań wkroczył.
- Co się dzieje?
- Nic – odparliśmy wszyscy, jak na komendę.
- Przecież słyszę, że się kłócicie. O co znowu poszło?
- O nic. Nikt się nie kłóci – odparł Tom.
- Ja wiem, że jesteście już zmęczeni i wiem, że takie warunki mogą wam na wzajem działać na nerwy, ale chłopaki, na litość Boską nie jesteście już dziećmi.  Jeśli macie jakiś problem, to powiedzcie, spróbujemy go wspólnie rozwiązać, a nie skakać sobie do gardeł. Czy wy słyszycie, jak się do siebie odzywacie? Włosy się od tego na głowie jeżą.
- Nie mamy żadnego problemu, tylko sobie rozmawiamy – zaczął Tom. – To, że mam z Billem odmienne zdanie, to chyba normalne, nie musimy się we wszystkim zgadzać.
- Ale te wasze kłótnie stresują innych.
- My się świetnie bawimy – powiedział Gustav.
- Widzisz - uchwycił się Tom, Gustava wypowiedzi.   
- Zamiast zajmować się pierdołami, przygotujcie się, bo o 17:30 macie wywiad, a potem bankiet.
- Bankiet? – zdziwił się Tom.
- Tak. Tylko żebyście się nie spili, bo na drugi dzień macie koncert, wiecie o tym?
- Wiemy, wiemy – odparł Georg.
- Przed południem dotrzemy do miasta, tam już macie wynajęte pokoje w hotelu, tym razem każdy będzie miał własny. Mam nadzieję, że trochę ochłoniecie, jak pobędziecie w samotności.
- Super – odezwałem się. Już od kilku dni chciałem pobyć trochę sam, a zawsze coś się działo i nie było jak.

Dojechaliśmy na miejsce. Każdy udał się do swojego pokoju, pomimo, że pokoje były oddzielne to łazienkę niestety musiałem dzielić z Tomem, ale spoko, zamierzałem zamknąć na klucz drzwi do łazienki i w końcu rozkoszować się odrobiną prywatności.
Do siedemnastej nie widziałem się ani z Tomem ani z chłopakami, każdy się szykował na wywiad, potem mieliśmy udać się od razu na bankiet. Parę minut po siedemnastej usłyszałem pukanie do drzwi.
- Bill, jesteś gotowy? – zapytał Tom.
Podszedłem do drzwi i otworzyłem je.
- Jesteś już gotowy? – zapytał ponownie, jakbym nie słyszał za pierwszym razem.
- Można tak powiedzieć – odparłem, męcząc się z zapięciem łańcuszka.
- Daj to – chwycił mnie za ręce. – Trzymam, możesz puścić.
Nawet nie minęło dwie sekundy, a zapiął, a ja się tyle czasu z tym męczyłem.
- Dzięki – powiedziałem, zerkając na siebie w lustrze.
- Ładnie wyglądasz – powiedział, stając za mną i patrząc na mnie w lustro.
- Mówisz tak, bo chcesz coś przez to osiągnąć, czy…
- Mówię tak, bo tak uważam, bez żadnych podtekstów. Wyluzuj trochę, bo zaczynasz więcej o tym mówić niż ja.
- W takim razie dziękuję, to miłe z twoje strony.
- Lubię twój styl, po prostu, dlaczego mam ci tego nie powiedzieć.
- Ja twój też – odwróciłem się do niego tak, żeby bezpośrednio patrzeć na niego, a nie w lustrze. Pierwsze, co przykuło moją uwagę to jego usta, nie były już spierzchnięte, jak jeszcze kilka dni temu.
Zauważył, że na nie patrzę.
- Smaruje, jak mówiłeś.
- Właśnie widzę – dotknąłem kciukiem jego dolnej wargi, kusiło mnie pocałować go. Trąciłem delikatnie o kolczyk. Odkąd go ma, zawsze mnie intrygował, wiele razy sam myślałem, żeby sobie zrobić, ale jakoś na myśleniu na razie się kończyło. Nie ruszał się, bojąc się, żeby mnie nie spłoszyć, doskonale wiedział, że już zasiał w mojej świadomości ziarno, które zaczęło kiełkować, nie mówię o miłości, bo zawsze kochałem Toma, chyba nawet ta miłość wykraczała już poza braterskie uczucia. A on rozchylił delikatnie usta, pozwalając mi przesuwać opuszkami palców po ich fakturze. Skupiłem się tak bardzo na tej czynności, błądząc myślami w zakazane rejony moich pragnień, że ocknąłem się z letargu dopiero wtedy, gdy przejechał językiem po moich palcach, spojrzałem mu w oczy i zabrałem rękę.  Nic jednak nie powiedziałem, a on nie skomentował tego. Bez wątpienia byliśmy dwiema połówkami jednej całości.
- Hej, idziecie! – zastukał pięścią w drzwi Georg, strasząc mnie przy tym.
- Jezu! – wyrwało mi się z ust.
- Chodźmy – powiedział Tom.
Zabrałem kurtkę i wyszliśmy.
Wywiad trwał, jakąś godzinkę, nie licząc przygotowań. Było zabawnie, pytania standardowe, czyli między innymi, jak mija nam trasa koncertowa? Jakie plany na przyszłość? Sypnęliśmy kilkoma anegdotami z trasy, które były zabawne, a do tego miały na celu jeszcze bardziej przykuć uwagę fanów do Tokio Hotel.
Po wywiadzie kierowca zawiózł nas na bankiet. Było naprawdę masę ludzi, celebryci, managerowie, kupę innych ludzi, ale wszyscy oczywiście z show-biznesu.
- Idę skołować drinki – stwierdził Geo.
- Spoko - odparł Tom, rozglądając się uważnie po sali. - Zna ktoś tu kogoś? – zapytał.
- Nie - odparłem.
- Ja też nie – dołączył się Gustav.
- Widzieliście Josta? – zapytałem.
- Nie, ale musi tu gdzieś być, trzeba się dobrze rozejrzeć – powiedział Tom.
- Po chwili dołączył Geo – chodźcie tam do stolika, Jost na nas już czeka.
- O wilku mowa - powiedział Gustav.
Zasiedliśmy w jednej z loży, kelner przyniósł drinki, wszyscy rzuciliśmy się na nie, bo w końcu jest impreza, co z tego, z jakiej okazji, jak to się mówi każda okazja dobra by się napić.
- No, no chłopcy tylko, żeby jutro nie było narzekania – ostrzegł nas Jost. Tylko tyle mógł, bo dobrze wiedział, że i tak zrobimy, co zechcemy.
Koło północy, naprawdę było już takie zamieszanie, a i alkohol swoje zrobił, że już nikt nie wydawał się obcy i każdy z każdym rozmawiał.
Tom przyniósł mi kolejnego drinka. I w końcu usiadł na dupie, bo ciągle gdzieś się kręcił.
- Widziałeś chłopaków? – zapytałem.
- Tak, tańczą z jakimiś laskami.
- A ty gdzie byłeś?
- Nie martw się, nie obracałem żadnej panienki – jakby wiedział, o czym myślałem.
- Nie o to pytałem.
- Z Jostem. Gadaliśmy z kilkoma ludźmi z branży muzycznej.
Pokiwałem głową, że rozumiem.
- Po chwili przyszedł David.
- Jak tam Bill, dobrze się bawisz?
- Tak, nie myślałem, że będzie aż tylu znanych ludzi.
- Śmietanka. Dlatego chciałem żebyście ich poznali - wyjaśnił. – Przepraszam, zaraz wracam.
Uniosłem brwi, bo się zwinął bardzo szybko, porywając także ze sobą Toma. Znowu zostałem sam, ale specjalnie mi to nie przeszkadzało. Sączyłem sobie swojego drinka, czekając aż wrócą.
Po jakiś paru minutach poczułem, że zaczyna mi się kręcić w głowie, wiedziałem, że to pewnie przez alkohol. Tom, jak zamawia drinki to niby nie czuć procentów, ale zwalają z nóg, Ehh… mogłem wziąć na to poprawkę. Oparłem głowę o kanapę, nie było dobrze, zrobiłem się strasznie senny. Będzie wstyd, jak tu zasnę.
Chwyciłem szklankę z sokiem pomarańczowym, mając nadzieje, że jak wypije, to otrzeźwieje, ale niewiele to dało.
Pojawił się Jost.
- Co jest z tobą Bill?
Spojrzałem na niego.
- Oj, oj, ty chyba masz już dosyć na dzisiaj.
- Nie, ja dużo nie piłem, jakoś taki zmęczony się poczułem.
- Siedź tu, zawołam Toma, żeby cię zabrał do hotelu, zanim zaczniesz mi tu spać na stole.
Nie bardzo mi się podobał ten pomysł, ale zanim zdążyłem jakoś zaprotestować, Josta już nie było.
Po chwili przyszedł Tom.
Usiadł koło mnie.
- Dobrze się czujesz? – zapytał, chwytając mnie za rękę.
- Nie wiem, jakoś zmulałem. Co ty mi przyniosłeś? Bo najwyraźniej po tym jakoś mnie tak ścięło.
- To, co i sobie – odparł krótko. – Dobra, gdzie masz kurtkę? Wracamy do hotelu.
- Została w szatni.
- To siedź tu, pójdę przynieść i powiem chłopakom, że my wracamy.
Pokiwałem głową.
Gustav odprowadził nas jeszcze do samochodu. Nogi mi się plątały, dobrze, że Tom mnie podtrzymywał, bo wyrżnąłbym na schodach. Z każdą chwilą byłem mniej sprawny, a przecież alkohol wietrzeje z upływem czasu.
- Aleś się załatwił – stwierdził Gus.
- To Tom mnie tak schlał.
- Coś ty mu dał? – zapytał się.
- To samo, co tobie i Geo, ale jak się nic nie je, a potem pije, to takie są tego skutki.
- No to wszystko jasne – stwierdził Gustav.
- Dzięki za pomoc – powiedział Tom.
- Wrócisz?
- Nie. Mam już dosyć na dzisiaj. Też już jestem wstawiony, chyba przeholowałem, jeszcze jeden drink, a jutro nie zagram niczego.
- Spoko. To do jutra w takim razie.
- Narka – Tom pożegnał się, a ja w tym czasie już prawie przysypiałem w aucie.
Kiedy dotarliśmy do hotelu, przełożył sobie moją rękę przez ramie i wyciągnął z samochodu.
- Dobra, weź się w garść Bill, nie będę cię niósł, musisz się trochę zmobilizować.
Łatwo było mówić, no i jakoś w dupie miałem, co se, kto i o czym pomyśli. Dawno nie byłem taki zobojętniały na wszystko.
Dotarliśmy do pokoju, Tom posadził mnie na łóżku, a ja bezwładnie upadłem na wznak, nie mając siły na nim usiedzieć.
Słyszałem, jak zamyka drzwi na klucz, zasłania żaluzje, gasi część świateł, zostawiając tylko dwie lampki po obu stronach łóżka.
Uniosłem głowę z wielkim trudem by zerknąć, co robi.  Przez drzwi łazienki, które nasze pokoje były połączone wszedł do swojego. Po chwili z niego wrócił, będąc już tylko w spodniach i koszulce.
Ległem z powrotem.
Tom zaczął ściągać mi buty, nie protestowałem. Potem zdjął mi kurtkę i biżuterie. Nic nie mówiłem, bo robił to bardzo delikatnie. Trochę się spiąłem, jak odpiął mi pasek od spodni, ale kiedy ściągnął je ze mnie przynajmniej przestało mi być gorąco.
- Chodź – pociągnął mnie za rękę. -  Jeszcze bluzka.
- Tom… co ty… - nie mogłem dokończyć myśli, ciągle mi uciekały. Jezu, co się ze mną dzieje?
Ściągnął ze mnie w końcu wszystko, zostawiając mnie jedynie w bokserkach.
Zostawił mnie tak leżącego na środku łóżka i poszedł gdzieś. Słyszałem tylko, jak nalewa coś do szklanki i poczułem, jak siada na moim łóżku i wkłada mi rękę pod głowę.
- Masz, wypij to.
- Nie chcę już… - nie dokończyłem po prostu nie miałem siły. Ale nie zamierzałem wypić już ani jednego łyka więcej alkoholu.
- To tylko woda, pij – przyłożył mi szklankę do ust.
Nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego, jaki spragniony byłem. Dlaczego on to wiedział?
Położył mnie z powrotem i dotknął moich ust. Coś mnie w tym amoku tknęło, jeszcze nie do końca wiedziałem, co ale czułem, że coś jest nie tak.
- Nie bój się Bill, wszystko będzie dobrze – usłyszałem, a zaraz później poczułem pocałunki na klatce piersiowej, z którymi schodził coraz niżej, docierając na mój brzuch.
- Tom… co ty wyprawiasz? – złapałem go za rękę, ale nie miałem kompletnie siły go powstrzymać.
- Kocham cię Billy - nachylił się nade mną i musnął moje usta.
- Uhm – chciałem coś powiedzieć, ale nie mogłem, jego pocałunek odbierał mi jakąkolwiek możliwość werbalnego kontaktu, ponadto, jego ręce szaleńczo błądziły po moim ciele, schodząc coraz niżej w moje najbardziej strategiczne miejsce i kiedy tak bezradnie poddałem się tym pieszczotom, oświeciło mnie. To był krótki przebłysk, impuls, uchwycona myśl. Odchyliłem głowę, przerywając pocałunek.
Spojrzał na mnie z niezrozumieniem, bo przecież on się naprawdę starał, ale nie o to mi chodziło.
- Tom?
- Um?
- Co było w tym drinku? – zapytałem, siląc się na pozbierane strzępek myśli.
I tylko przez to, że się zawahał z odpowiedzią, dotarło do mnie, co zrobił.

2 komentarze:

  1. Tom ty szmato .-. Jak tak mogłeś.. Wystarczyło trochę poczekać, a nie. Próbujesz brata zgwałcić. Wstyd mi za ciebie.
    Pozdrawiam ~

    OdpowiedzUsuń
  2. hej czyżby pigułka gwałtu ??

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*