Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
niedziela, 12 stycznia 2014
01:24
Odcinek 12
- Dlaczego pytasz?
- Czego tam nasypałeś?
- Nie bój się, nic ci nie
będzie.
- Nie o to pytam – podparłem
się na łokciach.
Tom jednak nie zamierzał mi odpowiedzieć.
Co to za świństwo,
jakaś pigułka gwałtu? – zamierzałem to z niego wyciągnąć.
- Nie, to by się nie sprawdziło,
leżałbyś jak kłoda, a ja chcę, żebyś czerpał z tego przyjemność, miał świadomość,
co się z tobą dzieję i następnym razem sam tego chciał.
A więc jednak coś dosypał. Pięknie, po prostu pięknie.
- Nie będzie żadnego
następnego razu! Zresztą tego też nie będzie. Nie wiem, co to było, ale nie myśl
sobie, że pozwolę ci na cokolwiek.
- Oj Billy – uśmiechnął się i usiadł.
Ściągnął koszulkę i spodnie, rzucając wszystko na podłogę.
- Co ty wyprawiasz?
- To co widzisz – odparł i pociągnął
mnie za ręce tak, że wylądowałem na poduszce.
- Puszczaj i natychmiast
przestań!
Ale nie posłuchał. Trzymając mnie nadal za nadgarstki
rozłożył moje ręce na boki i po prostu trzymał je, a ja nie miałem siły się
uwolnić. Pomyślałem, że teraz już mnie żadna siła nie uratuje. Dwa razy udało
mi się ocalić dupę, za trzecim się nie uda, bo niby jak?
A Tom nachylił się i zaczął mnie całować. Przez moje
ciało przetoczyła się gorąca fala, to było przyjemne. Jakby wiedział, które miejsca mam najbardziej
wrażliwe. A może to także jego wrażliwe punkty i po prostu robi to, co chciałby,
żebym ja zrobił jemu gdyby role się odwróciły?
- Przyjemnie? – zapytał, szepcząc
prosto do mojego ucha.
Przygryzłem dolną wargę. A on przejechał językiem za moim
uchem.
- Przestań – wyszeptałem.
Puścił moje ręce.
- Tom, proszę… - chciałem,
żeby już skończył, bo to mnie zaczynało podniecać, ale nie mogłem wydusić z siebie
już żadnego więcej słowa, bo jego ręka przez tors zsunęła się do moich bokserek
i lekkim naciskiem zacisnęła na moim członku.
- Wiem, podoba ci się. Tak
samo, jak wczoraj. Zdejmę ci bokserki będzie nam wygodniej.
- Nie Tom, nie chcę. Słyszysz?!
- Dlaczego?
- To się robi dziwne?
- Mamy przecież to samo, więc,
w czym problem?
- Po prostu.
- W porządku, to ja swoje też
ściągnę – nie namyślając się długo rozebrał się.
Jezu! Wisiał nade mną nagi, kompletnie nagi, a ja gapiłem
się na jego fiuta, jak jakiś zbok, co jego najwyraźniej bawiło, bo uśmiech nie
schodził mu z twarzy.
- A teraz twoja kolej – mówiąc
to po prostu zsunął ze mnie moje bokserki. Zamknąłem oczy, nie chciałem widzieć
jego miny.
Chwilę mi się przyglądał, to znaczy tak sądzę, bo ja nie
zamierzałem otworzyć oczu już nigdy więcej. Czułem, że mojej dolnej połowie
ciała spodobało się to, co robił mój braciszek i było mi ogromnie wstyd.
- Spójrz na mnie Bill –
usłyszałem i aż poczułem skurcz w żołądku.
- Nie mogę.
- Dlaczego?
- A jak ci się wydaje?
- Nie mam pojęcia.
Wiedziałem, że wie.
- Powiedz, co cię tak krępuje?
Przecież już uprawiałeś seks. Więc, o co chodzi?
- O ciebie kretynie. Jesteś
facetem, moim bratem, bliźniakiem.
- Ach, to cię tak dręczy. Jeszcze
coś, do tego dorzucisz? – wcale się nie przejął tym, co powiedziałem. – Wiesz,
co myślę? Że to nawet lepiej.
Po tych słowach spojrzałem na niego. Co on bredził? Pod
jakim względem lepiej?
- I myślę – ciągnął dalej. -
Że to było nam pisane od samego początku. Zobacz Bill, ani ty ani ja nie możemy
znaleźć prawdziwej miłości. Zawsze coś jest nie tak z naszymi partnerkami. Ty
może tego nie widzisz, bo nie miałeś ich aż tyle, ale ja już dawno zauważyłem,
że coś jest nie tak. Kocham się z nimi, jest mi przyjemnie, rozładowuje swoje napięcie,
ale nie ma tego czegoś, nie ma zaufania, uczuć. Dotykam je, pieszczę, ale w
dupie mam to, czy to im sprawia przyjemność. W tym momencie myślę tylko o ich
gorących dziurkach i o tym, jaka jest ciasna i wspaniale śliska. Poruszam się w
niej szybciej i szybciej, podniecenie rośnie, nie myślę w tym momencie o niczym
innym, jak o tym, że za chwilę dojdę, że już prawie jestem na krawędzi. Nie
rozumiem nawet, co do mnie mówią, chociaż je słyszę. A po wszystkim po prostu
wywalam kondona i poprawiam gacie, tyle to dla mnie znaczy.
Słuchałem tego z przerażeniem. Sam już nie wiedziałem,
czy bardziej boję się o niego, czy jest mi go po prostu żal, że doprowadził
swoje życie uczuciowe do takich prymitywnych zachowań, ale to i tak było nic w
porównaniu z tym, co powiedział mi dalej.
- Z tobą jest inaczej. Kiedy cię
dotykam, chcę żeby było ci przyjemnie. Myślę nad każdym fragmentem twojego ciała.
Sprawdzam punkty na twoim ciele, czy są wrażliwe w tych samych miejscach, co
moje.
- Tom, posłuchaj…
Pokręcił głową, żebym mu nie przerywał.
- Długo nad tym myślałem. To
nie była decyzja pod wpływem chwili. Powiedz szczerze, czy kiedy spotykałeś się
z którąś z dziewczyn, kiedy budowałeś związek, nie myślałeś, że one to robią tylko,
dlatego, że jesteś sławny i masz kasę?
Co miałem mu powiedzieć? Oczywiście, że myślałem.
- Szczerze mówiąc, przemknęło
mi to przez myśl raz, czy dwa – odparłem.
- Mnie przemyka za każdym
razem. Dlatego traktuje je tak, jak traktuje. Wiem, że to czyni ze mnie chama,
ale nie dbam o to, bo wiem, że żadna z nich nie zada sobie trudu by poznać mnie
tak naprawdę. Nawet się nie starają. Chcą mnie rozrywkowego, zawsze
uśmiechniętego, za wszystko płacącego. A ja też mam złe dni, może nawet jest
ich więcej niż tych dobrych. To, że się uśmiecham nie oznacza, że jestem
szczęśliwy. Pragnę czyjegoś ciepła, zrozumienia, chcę żeby ta osoba potrafiła
spojrzeć na mnie i wiedziała, że coś mnie gryzie. Nie chcę się tłumaczyć, kiedy
rzucam torbę w kąt, że mam wkurwe. Chcę by wiedziała, że miałem ciężki dzień, a
nie darła na mnie gębę, że robię bałagan.
Myślałem nad tym bardzo długo. Nie myśl, że odwaliło mi
na trasie. Ta myśl powstała już dużo wcześniej.
Uniosłem brew.
- Nie miałeś pojęcia, co? – uśmiechnął
się, najwyraźniej zadowolony, że udało mu się jednak coś przede mną ukryć. - I nagle
mnie oświeciło – mówił dalej. - Że właściwie mam tylko jedną osobę przy sobie,
której całkowicie ufam, i która akceptuje mnie takiego, jakim jestem, zna mnie i
wie, kiedy coś mnie trapi.
- Tom, ale my nie możemy… –
wydusiłem z siebie, siadając. Ciągle czułem się ociężały, ale to, co mówił
docierało do mnie ze szczegółami, wiedziałem, że mówi o mnie.
- Widzisz, nie powiedziałem ci,
o kogo mi chodzi, a ty wiesz, że mówię o tobie. A przecież to, do czego w tej
chwili cię zmuszam.
Skrzywiłem się na te słowa.
- Tak Billy, zmuszam cię, zdaję
sobie z tego sprawę. Więc nie krzyw się, bo doskonale wiem, że ciężko ci
zaakceptować to, że dobieram się do ciebie, jako twój brat i facet.
- Tom, nie możesz tak myśleć,
nie możesz mierzyć każdego jedną miarą. To zawsze ty mi mówiłeś, że będziesz
szukać prawdziwej miłości.
- Nie mam już siły Bill. Nie mam
siły szukać i nie chcę zabijać w sobie resztę prawdziwego siebie, jaka jeszcze
mi została, a te wszystkie laski, jedna po drugiej niszczą to we mnie. Potrzebuję
bliskości, więc musisz mi wybaczyć to, co zrobiłem i zrobię, bo nie zamierzam
ci odpuścić. Wybrałem cię Bill. To tobie oddaje moje serce. Nie zrań mnie, bo
jeśli to zrobisz, już nigdy nie będzie między nami tak, jak było.
Ostatnie słowa Toma, bardzo mi się nie spodobały,
głównie, dlatego, że nie dał mi żadnego wyboru. Zanim jednak zdążyłem jakoś na nie zareagować,
chwycił mnie oburącz za twarz i zaczął całować.
Upadliśmy na poduszki. Tom nadal mnie, całując położył
się na mnie, wpychając kolano między moje nogi. Boże! Poczułem jego członek na
swoim brzuchu, był podniecony i to bardzo. Czułem ciepło jego skóry, a jego dłoń
błądziła po moim ciele.
Sięgnąłem do jego włosów i chwytając za warkoczyki
zacząłem go ciągnąć, próbując od siebie odciągnąć. Syknął i chwycił mnie za
rękę.
- Mam ci przywiązać ręce?
Przełknąłem ślinę.
- Więc bądź grzeczny. Nie myśl
o tym, zwyczajnie czuj.
Czuj… czuj… czuj… Ciągle to słyszałem w głowie, jak zaciętą
płytę na gramofonie naszej babci. Ale czułem to… I to, że pobudza mnie ręką.
To, że mi stoi. To, że zacząłem odwzajemniać jego pocałunki i to, że wypychałem
biodra na przeciw jego ruchom. Czy to oznaczało, że naprawdę tego chciałem? Czy
może byłem już tak bardzo podniecony, że chciałem przeżyć ten orgazm, nieważne
przez czyją rękę pobudzany. Jedno było pewne, daleko mi do niego nie było.
- Dotknij mnie Bill…
Spojrzałem na jego twarz i dotknąłem policzka.
Uśmiechnął się i chwycił mnie za dłoń, całując jej
wewnętrzną stronę.
- Nie tutaj głuptasie –
powiedział, powstrzymując się od śmiechu i trzymając nadal moją rękę skierował
na swoje przyrodzenie.
Boże! Nie mogłem uwierzyć, że to robię. Dotykam członka
mojego brata. Łypnąłem wzrokiem na jego twarz, miał zamknięte oczy i lekko
rozchylone wargi, oddychał bardzo płytko, był naprawdę podniecony. Poczułem,
jak zaciska swoją dłoń na mojej i zaczyna poruszać na swoim członku.
- Tom…
- Zaraz dojdę – wyszeptał,
wbijając natrętnie we mnie swoje spojrzenie.
Zmarszczyłem brwi. Jezu kochany, on naprawdę zamierzał
się spuścić. Poczułem, jak jego członek zaczyna pulsować. Docisnął mocniej dłoń
na moich palcach. Serce podeszło mi do gardła. Wiedziałem, co się za chwilę
stanie, ale nie wiedziałem, jak mam się zachować. Spojrzałem błagalnie w jego
oczy.
- Już prawie, Billy – odpowiedział
na moje nieme pytanie i po chwili doszedł. Poczułem ciepłą strużkę, spływającą
po naszych dłoniach.
- Wybacz – wydusił z siebie
lekko zmęczonym głosem i puścił moją dłoń. – Za bardzo się nakręciłem,
zrobiłbym ci za chwilę krzywdę, a nie chciałem tego.
- O czym ty mówisz? – odezwałem
się w końcu, przyglądając się z niesmakiem na swoją rękę umazaną jego
nasieniem.
- Możesz być z siebie dumny
Bill, już dawno nikt mnie nie doprowadził samym widokiem do takiego stanu,
żebym musiał sobie zwalić już na starcie.
- I z tego mam być dumny? – wyciągnąłem
w jego stronę brudną rękę.
- Co mam z tym zrobić? – zapytał.
- Nie wiem, może zlizać – to
było złośliwe z moje strony, ale szczęka mi opadła, kiedy chwycił moją dłoń i przejechał
językiem po moich palcach, zlizując część swojej spermy.
- Przestań! – wyszarpnąłem
dłoń, patrząc na niego szeroko otwartymi oczami.
- Myślałeś, że się będę brzydził,
że tego nie zrobię? Z tej strony mnie jeszcze nie znałeś, co?
Bałem się zapytać, jakiej, bo już to, co do tej pory się
działo wprawiało mnie w osłupienie. Tom był w tych sprawach cholernie swobodny,
nawet przede mną się nie krępował. Robił i mówił wszystko tak wprost. Chyba
dobrze się stało, że mi dosypał tego czegoś, bo na trzeźwo już dawno bym spanikował,
a tak coś mnie blokowało i pchało coraz bardziej w te jego pokręconą grę.
- Teraz zajmiemy się tobą.
Twój przyjaciel domaga się uwagi.
Z tego wszystkiego jakoś zapomniałem o sobie.
- Nie czekając na moją
reakcje, Tom zaczął mnie pieścić ręką. Nabrałem gwałtownie powietrza, czując ogromną
fale podniecenia i skurcz w podbrzuszu. Było zajebiście przyjemnie i to określenie
i tak było mało adekwatne do tego jak się czułem.
- Mocniej – powiedziałem,
samemu się dziwiąc, że to z siebie wyrzuciłem.
Tom chwycił mnie za rękę i płożył ją na swojej.
- Pokaż mi jak lubisz –
powiedział. Chciał, żebym zrobił to samo z nim, co on chwilę temu ze mną. Dobrze, że miałem taką chcice, że zacząłem myśleć
dolną częścią ciała, bo w przeciwnym razie spłonąłbym tam ze wstydu w jednej
sekundzie, a tak docisnąłem jego palce na swoim członku i nadałem ruchom
odpowiednie tempo, takie, jak lubiłem. Takie, które najszybciej doprowadzało
mnie do szczytowania. Tom szybko załapał, zresztą nawet mnie to nie zdziwiło.
Szybko też doszedłem, po wszystkim, mając kolejne wyrzuty sumienia.
- Nie rób takiej miny –
powiedział, wycierając rękę w pościel.
- Będziemy smażyć się w piekle
– wypaliłem.
- Nie wierze, że za to czeka nas
piekło. Obojgu sprawia nam to przyjemność, oboje się pragniemy i oboje coś do
siebie czujemy.
- Chyba ty.
- Przestań udawać Bill. Cały
czas pragniesz mojej bliskości, mojego dotyku.
- Owszem, ale nie takiego.
- To tylko jeden krok dalej,
do znacznie lepszego i bogatszego życia.
Dlaczego jego słowa utwierdzały mnie w przekonaniu, że ma
rację?
- A teraz odwróć się na brzuch
– rozkazał znienacka.
- Dlaczego?
- Zrób to!
- Nie ma mowy!
- Nie zmuszaj mnie, żebym użył
siły.
Pokręciłem głową, nie zgadzając się i zacząłem podciągać
się w górę łóżka. Czułem, że chodzi mu coś złego po głowie.
Westchnął i chwycił mnie za rękę, zacząłem się wyrywać.
- Przestań ze mną walczyć Bill!
– zaczęliśmy się szarpać. Jak na to, że ciągle byłem pod wpływem tego czegoś,
prawie udało mi się zwiać, jednak Tom złapał mnie od tyłu i oplótł mnie ciasno
ramionami, po czym przydusił sobą do poduszek.
- Puszczaj! – zacząłem
krzyczeć.
- Cii – przydusił mnie do
poduszki.
Jednak długo się nie szarpałem, bo siły mnie opuściły.
Poczułem, jak całuje mnie w kark.
- Już, uspokoiłeś się? – zapytał.
- Przestańmy już, proszę.
- Czego się boisz? Że będzie bolało,
czy tego, że ci się spodoba?
Słowo ból podziałało na mnie, jak płachta na byka, bo to
tylko utwierdziło mnie w świadomości, co planuje.
Uwolnił jedną rękę i dotknął mojego pośladka, nie miał za
dużego pola manewru, bo leżał na mnie, na szczęście dla mnie, ale to miało
wkrótce się zmienić. Wepchnął kolano między moje nogi.
- Postaram się zrobić to
delikatnie – wyszeptał tuż do mojego ucha i poczułem, jak jego ręka wsuwa się
między moje pośladki, natychmiast się spiąłem.
- Tom, nie! Przestań! Ja nie
chcę! Słyszysz?!
Ale nie odpowiedział. Poczułem, że ociera się swoją erekcją
o moje pośladki, wiedziałem doskonale, co mu chodzi po głowie. Chciał mnie
mieć, a ja cały zdrętwiałem z przerażenia. Zgodziłbym się pewnie na to za jakiś
czas, ale nie dzisiaj i nie w taki sposób, a on najwyraźniej miał to gdzieś.
Zgwałci mnie, bo na pewno nie dam się mu bez walki.
- Rozluźnij się – odezwał się,
zaciskając dłoń na moim pośladku.
- Pierdol się! – warknąłem,
ale nie złość przeze mnie przemawiała tylko strach.
Syknął na te słowa.
- Myślałem, że mi ufasz.
- Jak mam ci ufać skoro chcesz
mnie zgwałcić? – wypaliłem, ale załamał mi się głos. Kurwa, za dużo emocji mną targało.
Puścił mnie, odsuwając się ode mnie. Odwróciłem się, spoglądając
na niego. Nie rozumiałem, co się stało, jak to możliwe, że mnie puścił?
- Potrafisz ranić, wiesz Bill.
- A co ja takiego zrobiłem?
- Sądziłeś, że wejdę w ciebie
od tak?
- Od tak może nie, pewnie posmarowałbyś
mi dupę, żebyś miał lepszy poślizg - odgryzłem się.
A on po prostu wstał i nagi zaczął zbierać swoje rzeczy.
- Co robisz? – zapytałem zdezorientowany.
- Idę do siebie – odpowiedział
i zaczął kierować się w stronę łazienki. Kiedy stał już w drzwiach odwrócił się
jeszcze, patrząc mi w oczy. – Jesteś jedyną osobą, której nigdy bym nie
skrzywdził. Mogłem cię dzisiaj kilka razy pobić i zgwałcić, a po prostu kolejny
raz ci zwaliłem, a ty uważasz, że byłbym zdolny cię zgwałcić? – westchnął.
Zrobiło mi się głupio.
- Zaczekaj Tom, to nie tak jak
myślisz.
Stał jeszcze chwilę, jakby nad czymś myślał. Dałbym wiele,
żeby wiedzieć, o czym.
- Połóż się spać, narkotyk
niedługo przestanie działać, wtedy pogadamy.
- Tom?
- Dobranoc Billy – powiedział
i zamknął drzwi.
Siedziałem na łóżku chyba z dobrą godzinę. Wszystko mi
przelatywało przez głowę, jak miałem zasnąć, kiedy pościel wciąż nim pachniała.
Nawet zaschnięty ślady spermy mi nie przeszkadzały, a zawsze wściekałem się o najdrobniejsze
plamki. Boże, co się ze mną dzieje? Tom, coś ty ze mną zrobił? Dlaczego czuję,
że cię skrzywdziłem? Dlaczego chciałbym, żebyś tu teraz do mnie przyszedł? Właśnie!
przyszedł, przecież zawsze ja mogę pójść do niego. Zerwałem się z łóżka, narkotyk
chyba już przestał działać, bo nawet nie poczułem zawrotów głowy. Wszedłem do
łazienki i chwyciłem za klamkę drugich drzwi, ale były zamknięte, tego się nie spodziewałem.
Zamknął je, dlaczego? Nie rozumiałem, dlaczego po tym wszystkim odgrodził się
ode mnie. Może zrobił to odruchowo? To
raczej niemożliwe, nigdy się przede mną nie zamykał, nigdy i nigdzie.
Gdzieś o trzeciej nad ranem wziąłem prysznic, niewiele
pomógł na moje rozterki sercowe, ale przynajmniej poczułem się odświeżony, no i
nie czułem już zapachu Toma na sobie, trochę przykro.
Położyłem się do łóżka, zrzucając wcześniej brudną poszewkę.
Leżałem jeszcze długo, płakałem i myślałem o relacji między nami. Może nie
potrzebnie z tym walczę, może on ma rację. Jesteśmy sobie pisani, tak po prostu
musiało być, ehh… Jutro przy pierwszej okazji porozmawiam z nim.
W końcu zasnąłem.
Rano obudził mnie dzwonek komórki. Zmacałem pół stolika
nocnego zanim natrafiłem ręką na aparat.
Zerknąłem jednym okiem na wyświetlacz, to Gustav.
- Hej co tam? – odebrałem.
- No cześć Bill. Dobrze się
czujesz?
- Tak, a co?
- Masz dziwny głos.
No tak, jak się zryczałem kilka godzin wcześniej, to nic dziwnego,
że teraz byłem zachrypnięty.
- Nic mi nie jest, obudziłeś
mnie po prostu.
- No właśnie, bo jest już
dwunasta. Wiem, że wczoraj trochę zabalowałeś i daliśmy ci spokój, ale
chcieliśmy zjeść śniadanie właściwie, to prawie obiad i pójść stroić instrumenty,
na wieczorny koncert. No i czekamy na ciebie.
Koncert! Kurwa zupełnie zapomniałem.
- Tom tam jest?
- Tak, ale jakiś nie swój
dzisiaj. Właśnie wraca z kibla.
- Gdzie jesteście?
- W hotelowej restauracji.
- Dobra, zaraz tam zejdę. Zamówcie
coś i dla mnie.
- A co chcesz?
- Wszystko jedno. Byle był tam
duży kubek kawy.
Gustav zaśmiał się.
- Spoko, to czekamy –
powiedział i rozłączył się.
Jezu, co za dzień, tydzień, miesiąc, trasa, tak! Trasa -
to odpowiednie stwierdzenie. Odkąd wyjechaliśmy w trasę ciągle coś się dziwnego
dzieje. Nie żeby wcześniej nie było jakiś nieprzewidzianych zdarzeń, ale to, co
działo się podczas tej trasy osiągnęło jakieś apogeum dziwności. Zwlokłem się z
łóżka i poszedłem do łazienki, zanim jednak zdecydowałem się na pobudzający
prysznic postanowiłem sprawdzić drzwi do pokoju Toma. Chwyciłem za klamkę, były
otwarte, więc to, że były wcześniej zamknięte, to nie był przypadek. Zamknąłem drzwi
i w końcu wziąłem ekspresowy prysznic i po jakiś piętnastu minutach z mokrymi
włosami zszedłem do restauracji.
Gustav mnie zauważył i pomachał, przyciągając moją uwagę.
Spojrzałem na stolik, siedzieli wszyscy, Tom także i puste miejsce obok niego.
Podszedłem.
- Cześć – przywitałem się.
- Jak głowa? – zapytał Geo.
- Spoko, przeżyje – odparłem, siadając
obok Toma.
- Przyszedłeś w samą porę,
właśnie idzie nasze śniadanko – odparł Geo. – I to w całkiem seksownej oprawie
– dodał, na co Tom się odwrócił i tylko widziałem kontem oka, jak zlustrował
kelnerkę. Boże!
- Dwie duże kawy… -
powiedziała kelnerka nie wiedząc, komu postawić. Geo wskazał gestem ręki, że
jedna dla mnie, a druga najwyraźniej była dla mojego bliźniaka.- Jajecznica na boczku… - Dla nas – Geo nadal
czynił honory. I tosty z dżemem… – Dla nas
- odparł tym razem Tom.
Spojrzałem na Toma, ale on mnie najwyraźniej postanowił
ignorować. I co to miało niby być? Nic
mu przecież nie zrobiłem, a poczułem się jakbym, to ja go skrzywdził.
- Czemu mnie nie obudziłeś? -
zapytałem w końcu.
Wzruszył tylko ramionami, upijając łyk kawy.
Ale ja nie dałem za wygraną, czekałem na odpowiedź natrętnie
na niego patrząc. Zawsze tak robiłem, kiedy chciałem wymusić na nim odpowiedź.
W każdym razie działało.
- Nie jestem twoim budzikiem. Masz
zegarek w komórce – odpowiedział w końcu.
- Może zapomniałem wczoraj
nastawić – powiedziałem.
- Intrygujące, co ci tak
zaprzątało głowę, że zapomniałeś.
Chłopaki zaczęli nas obserwować. Już się zorientowali, że
szykuje się kolejne słowne starcie między nami.
- Miałem kilka spraw do przemyślenia.
- Ciekawe jakiej natury.
- Moralnej – wjechałem na
grząski grunt.
- A jakie to miałeś moralne
rozterki? – pociągnął temat.
- Domyśl się.
- Myślałeś nad tym, komu oddać
swoje serce?
- Nie. Myślałem raczej o
swojej dupie, czy jesteś jej wart – wypaliłem, a Tom się zakrztusił.
Chłopaki prychnęli śmiechem.
- Kto jest czego wart? Bo coś nie
łapie – zapytał Geo.
Tom szturchnął szklankę z sokiem, przewracając ją.
- Jezu! Patrz, co robisz! – wydarłem
się na niego.
Wszyscy rzuciliśmy się z serwetkami by wycierać powódź na
stole, dopiero po chwili zajarzyłem, że zrobił to umyślnie.
- Przez ciebie cały się lepie.
Idę umyć ręce – powiedziałem, wstając od stołu.
- Ja też - powiedział Tom i
ruszył za mną.
Kiedy tylko zniknęliśmy za drzwiami łazienki, chwycił
mnie za rękę, wpychając do toalety i popchnął z całej siły na ścianę.
- Co ty kurwa odpierdalasz!? –
wrzasnął na mnie, kiedy tylko zamknęły się za nami drzwi.
Patrzyłem na niego z przerażeniem. Był wściekły. Mięśnie
na jego twarzy drgały, widziałem, że zaciska zęby, żeby się powstrzymać, a to
znaczyło, że jego wkurwienie sięgnęło zenitu.
- Chcesz, żeby się ktoś
zorientował? Tego chcesz?
- Nie – odpowiedziałem,
odrywając się w końcu plecami od zimnych kafelek.
- To zacznij się normalnie
zachowywać!
- Normalnie? – warknąłem.
- Tak kurwa normalnie! A nie
jakbym cię co najmniej zgwałcił.
- Niewiele brakowało –
zripostowałem, zagryzając od razu wargi, kiedy na mnie spojrzał z tak wściekłym
wyrazem twarzy, iż pożałowałem w jednej sekundzie, że to powiedziałem.
Podszedł do mnie i chwytając mnie za podbródek wpił się w
moje usta.
Szarpnąłem się, ale na niewiele się to zdało, bo przycisnął
mnie na powrót do kafelek, opierając się o mnie całym ciężarem ciała.
- Tom przestań. Proszę… – wyszeptałem,
gdy pozwolił mi w końcu zaczerpnąć swobodnie powietrza.
- Czego ty w końcu chcesz? – zapytał.
- Porozmawiać.
- Porozmawiać? Spójrz mi w
oczy i powiedz mi, że tego nie pragniesz. No powiedz mi to, a nigdy więcej się
do ciebie nie zbliżę. Przysięgam.
Stałem tam, patrząc w jego oczy zupełnie, jakbym patrzy w
swoje własne lustrzane odbicie i nie mogłem mu tego powiedzieć. Po prostu nie mogłem.
- Nie mogę – wydusiłem spuszczając
głowę.
- Czego nie możesz?
- Nie mogę cię odepchnąć,
chociaż pewnie powinienem.
Objął mnie, bardzo czule, odciągając mnie od zimnej ściany
i tuląc do siebie.
- Wiem, że się boisz, ja też.
Ale pragnę cię tak bardzo, że to pragnienie jest o wiele silniejsze niż strach.
A jeśli ty pragniesz mnie tak samo, jak ja ciebie, nic nas nie pokona. Tylko
musisz pozwolić nam na to uczucie, zaufać mi.
- Ufam ci – powiedziałem. – I
chyba też tego chcę, ale to dla mnie zbyt duże tempo. Gubię się w tym,
popełniam błędy, boję się, że to się źle skończy.
- Nie skończy, tylko mi powiedz,
czy tego chcesz? Czy chcesz mnie? Jeśli tak, to usunę z twojej głowy strach i
obawy, dam ci szczęście, o jakim nawet nie śniłeś i nikt go nam nie odbierze. Tylko
mi powiedz, chcesz tego?
W jednej sekundzie przesunęły mi się przez umysł różne sytuacje
z naszego życia. Tom był w nim zawsze obecny. Zawsze przy mnie był; kiedy płakałem,
płakał razem ze mną, żebym poczuł się lepiej. Bił się z chłopakami, kiedy mi w
szkole dokuczali. To właśnie mnie zagrał swoją pierwszą piosenkę na gitarze. To
dla mnie nie poszedł na zabawę, kiedy zachorowałem, dotrzymując mi towarzystwa.
Każde moje wspomnienie jest związane z Tomem. Czy naprawdę jest dla mnie taki ważny?
Ważny, jako ktoś więcej niż brat bliźniak? Nie jest mi obojętny, tego jednego
byłem pewny. I już od jakiegoś czasu nie patrzę na niego tylko, jak na brata. Nie
było sensu zaprzeczać, więc jeśli tak właśnie jest, to dlaczego miałbym nie
zaryzykować?
- Chcę cię Tom – wyszeptałem.
Poczułem, jak rozluźnia uścisk i odsuwa mnie od siebie.
- Powiedz to jeszcze raz –
poprosił.
Spojrzałem mu w oczy.
- Chcę być z tobą, cokolwiek
się stanie.
- Pocałuj mnie - zażądał.
Niepewnie przybliżyłem się do jego ust, on stał nieruchomo,
jakby bojąc się, że mnie przestraszy. Musnąłem jego wargi i odsunąłem nieco, spoglądając
mu w oczy. Jego oddech był głęboki, a jego źrenice rozszerzone. Pożądał mnie,
nie miałem, co do tego żadnych wątpliwości.
- Nie bój się, nigdy cię nie skrzywdzę.
A jeśli będę zbyt nachalny, możesz mi przywalić.
Uśmiechnąłem się.
- Wiem, że mnie nie skrzywdzisz
– objąłem go za szyje i tym razem pewniej pocałowałem, wdzierając się językiem
do jego ust. Nie wiem, co mnie naszło, wciąż miałem to uczucie, że źle robię,
ale on nie protestował, a jeśli on idzie na dno, to ja idę tam razem z nim.
Jęknął z zadowolenia, starając się odwzajemnić każde moje
muśnięcie. Całowaliśmy się dłuższą chwilę, delektując się swoim smakiem,
poznając fakturę swoich ust, ucząc się swoich oddechów. A wydawało mi się, że
go znam. Hm… To może być naprawdę ciekawe doświadczenie. Poczułem jakiś dziwny
nieznany mi dotąd impuls, siłę, jakbym teraz mógł już wszystko.
W końcu oderwaliśmy się od siebie. Jeszcze przez chwilę
patrzyliśmy na siebie, uśmiechając się.
- Wracamy? – zapytał w końcu.
Kiwnąłem głową.
- I staraj się zachowywać normalnie.
Nie spinaj się, kiedy cię dotykam, wcześniej tego nie robiłeś, więc nie unikaj
mojego kontaktu, bo wzbudzisz tylko podejrzenia. I przestań robić te aluzje, bo
chłopaki zaczynają się nam zbyt uważnie przyglądać.
Zrobiłem głęboki wdech i wydech.
- Postaram się.
- Wiem, że potrafisz,
aktorstwo masz we krwi – zaśmiał się.
- Nie tak dobrze, jak ty.
- Nauczyłem się od ciebie.
Prychnąłem.
- Wcale mnie to nie cieszy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*