Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

niedziela, 12 stycznia 2014

Odcinek 12



Kiedy wyszli z kawiarni, na dworze znowu zrobiło się biało, kolejny atak zimy w tym roku dał o sobie znać.
- O rany – wymamrotał zdegustowany Georg. – W tym roku nie odpuszcza. Jak ty teraz wrócisz do domu Bill?
- Pomału. A, jak mam wrócić?
- Poczekajmy, może przestanie tak sypać – stwierdził Gustaw, zerkając na niebo. – Albo może przenocuj w hotelu.
- Nie ma takiej potrzeby – uciął krótko, zasuwając zamek kurtki pod samą szyję. – Jak chcecie możecie nocować w hotelu, bo ja zamierzam dzisiaj jeszcze ugotować sobie coś smacznego do jedzenia, wyleżeć się we wannie i położyć się spać we własnym łóżku.
Chłopaki spojrzeli po sobie.
- Co tak patrzycie? – zdziwił się Bill. – Chyba limit nieszczęśliwych wypadków już wyczerpałem. Nie uważacie?
- Nie żartuj sobie Bill. My się po prostu martwimy.
- Wiem chłopaki, ale nie można być czarnowidzem. Tysiące ludzi jeździ w taką pogodę. Rozejrzyjcie się, miasto żyje, jak zawsze – chuchnął na dłonie, które zaczęły mu już marznąć. – Idziecie? Zimno mi w ręce, zostawiłem rękawiczki w aucie.
Ruszyli w stronę parkingu.
- To co Bill, kiedy się widzimy na następnej kawie? – zapytał Georg, dochodząc do auta Kaulitza.
- No nie wiem. A kiedy macie czas? – otwarł samochód i wyciągnął ze środka rękawiczki i zmiotkę do śniegu.
- Na pewno wpadniemy jeszcze na dniach do Toma, więc może, jak nie będziesz miał nic pilniejszego do roboty, to pójdziemy na miasto, jak dzisiaj - powiedział Geo.
- Pewnie, nie ma sprawy. Zwykle po południu jestem w szpitalu. A jakbym akurat nie siedział z Tomem, to dzwońcie, powinienem być i tak gdzieś w pobliżu – powiedział, zmiatając śnieg z karoserii.
- Pomyślimy też, co zrobić z tą kasą na szpital – przypomniał Gustav. Damy ci znać, jak coś konkretnego przyjdzie nam do głowy.
- Dzięki Gustav.
- Tylko wiesz, nie zamartwiaj się na zapas.
- Staram się. W najgorszym wypadku jakiś czas opłacę pobyt Toma w szpitalu, ale jeśli to będzie trwało lata, to po prostu nie wydolę. Nie przy takich kosztach.
- Wiemy – Na razie nie panikujmy. Do końca miesiąca zostało jeszcze kilka dni, coś się wymyśli.
Otrzepał zmiotkę ze śniegu.
- No dobra, to ja jadę. Czeka mnie trochę dłuższa podróż przez tą pogodę.
- Nas też. To trzymaj się Bill i jesteśmy w kontakcie – powiedział Gustav, pokazując gestem ręki telefon.
- Jasne.
Żegnając się, uścisnął każdego z chłopaków i wsiadł do auta. Zapalił silnik i podkręcił ogrzewanie na full. Jeszcze raz pomachał chłopakom i odjechał.

Jechał powoli, nie miał zamiaru leżeć w szpitalu w śpiączce obok Toma. Kto wtedy, by o nich walczył? Musiał żyć, teraz nie miał już innego wyjścia, po prostu musiał.
Kiedy zajechał pod dom, zaparkował w garażu, żeby nie musieć z rana znowu odśnieżać auta, a do tego stać na mrozie i skrobać szyb, nienawidził tego. Wyszedł z auta i zamknął garaż, naciskając guzik w breloku do kluczy. Brnąc przez śnieg, który sięgał mu za kostki, dotarł do drzwi domu. Odwrócił się jeszcze, ogarniając wzrokiem podwórek. Bez odśnieżania się nie obejdzie, do rana będzie go po kolana i jutro nie wyjedzie, tego był pewny. Zawsze, to Tom się tym bawił, traktował to, jak zastępczą siłownie. Tyle, że teraz Toma tu nie było i nie było, komu tego zrobić, więc będzie musiał sam się tym zająć.
Póki co jednak wszedł do domu. Zrobił sobie herbaty, zanim wziął się za to odśnieżanie, postanowił najpierw coś zjeść. Po posiłku przebrał się w luźniejsze ubrania i zakładając na głowę czapkę, zabrał rękawiczki z hallu i wyszedł przed dom. Zapadł już zmierzch, ale na szczęście śnieg przestał już padać. Wyciągnął z garażu łopatę do śniegu i postawił ją pod ścianą odruchowo, zerkając w niebo, było jakieś czerwone, a to zwykle zwiastuję kolejną fale opadów. Wygrzebał z kieszeni paczkę papierosów i wyciągnął jednego, odpalając go.  Usiadł na schodach werandy, zamyślając się. Gdyby Tom nie był w śpiączce urządziliby sobie bitwę na śnieżki, jak w zeszłym roku. Uśmiechnął się do tych wspomnień. Doskonale pamiętał, jak go natarł śniegiem. Ile, by teraz dał za tamte chwile. Byli tacy szczęśliwi. Westchnął.
- No Kaulitz rusz dupę, samo się nie odśnieży – powiedział do siebie, gasząc peta.
Wstając założył rękawiczki i chwycił łopatę, biorąc się w końcu do roboty.
Po prawie dwóch godzinach skończył. Był ledwo żywy, kiedy wrócił do domu. Zdjął kurtkę i pierwsze kroki skierował do kuchni, żeby na jednym tchu wypić cały kubek już zimnej herbaty. Zaraz po, ruszył na piętro prosto do wanny, był cały mokry, już dawno tak się nie spocił. Wykąpał się, ogolił i dopiero teraz poczuł, jaki jest obolały.  Zażył jeszcze tylko tabletkę na sen i zgarniając z kuchni szklankę wody udał się do swojej sypialni.
- Nareszcie – powiedział do siebie, sadowiąc się w łóżku. Nastawił budzik w komórce, obawiając się, że po tej wątpliwej dawce sportu w postaci odśnieżania, może jutro zaspać i nie zdążyć na czas dojechać do szpitala. Zgasił światło i nakrywając się ułożył wygodnie na poduszce. Szybko odpłynął.

 Pogrążony jeszcze we śnie poczuł dotyk na swoim udzie.
- Um – mruknął.
Tom uśmiechnął się, doskonale wiedział, że sprawia mu tym przyjemność. Poprowadził dłoń w kierunku pośladków i lekko je ścisnął, na co Bill syknął.
- Boli – poskarżył się. – Nie wiem, jak to możliwe, ale jestem tak obolały, że boli mnie nawet umysł.
- O czym ty mówisz? – zapytał zdezorientowany Tom.
Bill przewrócił się na wznak.
- Przerzuciłem dzisiaj chyba z dziesięć ton śniegu.
Tom parsknął śmiechem.
- Znowu napadało? – zapytał, wiedząc, co tak bardzo wykończyło jego bliźniaka.
- Taaa. Cholerna zima, zaczynam jej coraz bardziej nienawidzić.
- Biedaku. Chodź pomasuję cię.
- A chętnie – odparł Bill, kładąc się na brzuchu. – I przyłóż się, bo odwaliłem dzisiaj twoją robotę.
Tom śmiał się w głos.
- Zaraz ci zrobię taki masaż, że będziesz, jak nowo narodzony. Poczekaj przyniosę tylko jakąś oliwkę – wstał i poszedł do łazienki.
- Powinna być w szafce na górnej półce – krzyknął Bill.
- Widzę – odkrzyknął Tom i wrócił z butelką. – Ech, po co tyle na raz odśnieżałeś?
- Bo napadało. Jutro bym nie wyjechał.
- Znowu będziesz jechał w taką pogodę? Nie podoba mi się to, wiesz?
- Autostrada jest czarna, nie martw się. Nie zamierzam też jechać jak wariat, więc wyluzuj i lepiej zajmij się mną, bo umieram tu.
- No to, zdejmij bluzkę i bokserki – poprosił Tom.
Bill podniósł się, stękając i zaczął się rozbierać. Wcale się nie zastanawiając, po co do tego ma zdejmować jeszcze bokserki, ale zdjął je i zupełnie nagi wyłożył się na środku łóżka, podkładając sobie poduszkę pod brodę.
Tom zrzucił z siebie podkoszulek i spodnie dresowe, pod którymi nie miał już nic. Bill zerknął na brata i pokręcił tylko ze zdumienia głową.
- No co? – odezwał się na to Tom. – Nie chcę się ubrudzić.
- Przecież ja nic nie mówię.
- Ale patrzysz tak…
- Jak? No jak mam nie patrzeć, kiedy jesteś nagi i wzbudzasz we mnie podniecenie?
- Ach… Do tego też dojdziemy – otworzył oliwkę i zaczął wylewać ją na bliźniaka.
- Nie za dużo tego? - zapytał trochę zdziwiony Bill.
- Nie – odparł krótko Tom. Ale kiedy położył dłonie na jego plecach i zaczął rozcierać oliwkę po całym jego ciele, Bill się już nie odezwał ani jednym słowem, rozpływając się w tym błogim odczuciu, jakie dawały mu dłonie Toma.
- Boże, jak dobrze. Nawet nie masz pojęcia, jak mi dobrze – odezwał się w końcu Bill.
- Cieszę się.
- Szkoda, że wcześniej nie wiedziałem, że tak dobrze umiesz masować.
- A co?
- Poprosiłbym cię o masaż już kilka razy.
- Trzeba było.
- Ciekawe, czego jeszcze o tobie nie wiem. Tak blisko jesteśmy ze sobą i wydawało mi się, że znam cię na wylot, a ciągle dowiaduję się o tobie czegoś nowego – stwierdził Bill.
- No, to samo mógłbym powiedzieć o tobie. Też mnie zaskakujesz.
-  Ciekawe czego się jeszcze o sobie dowiemy.
- Pamiętasz, jak zawsze mówiono nam, że jesteśmy wyjątkowym rodzeństwem. Nie wiedziałem, co w nas takiego wyjątkowego, nigdy jakoś specjalnie nie różniliśmy się od innych bliźniaków, ale teraz myślę, że faktycznie jesteśmy wyjątkowi – podsumował Tom.
- Masz na myśli nasz związek?
- To też, ale nie tylko. Wszystko.
- Widziałem się dzisiaj z Gustawem i Georgiem – powiedział Bill, zmieniając temat.
- Tak?
- Byliśmy nawet na kawie w kawiarni i posiedzieliśmy tam kawał czasu.
- Co tam u nich? – zapytał z ciekawością Tom. Kiedyś razem wychodzili na miasto, nie tylko na kawę.
- Nic nowego, odwiedzają cię w szpitalu, ale jakoś się ciągle mijamy. Oni wpadają zwykle rano, kiedy ja jeszcze jestem tu z tobą, dlatego się mijamy, ale pogadaliśmy sobie dzisiaj i będziemy częściej robić takie wypady.
- Cieszę się. Nie izoluj się Bill chcę, żebyś się z nimi spotykał.
- Wiem Tom. Tylko wiesz, na to wszystko potrzeba czasu, jeszcze nie ogarniam wszystkiego na tyle, żeby pozwolić sobie beztrosko wyjść gdzieś z kumplami.
- Nie mniej jednak, staraj się wychodzić. Dla mnie to bez znaczenia, czy będziesz siedział przy mnie w szpitalu czy nie. Nie czuję niczyjej obecności, a wolałbym, żebyś z problemami nie zostawał sam.
- Dobrze Tom, postaram się. Nie naciskaj mnie.
- Nie mam zamiaru, tylko ładnie cię proszę.
- Prosisz… Ładnie? – zapytał, odwracając głowę w stronę brata.
- Tak – pokiwał głową.
-  Jak ładnie?- zaczął się droczyć.
Tom się uśmiechnął, łapiąc aluzję Billa. Położył się na niego, przywierając całym ciałem do jego pleców.
- Ach Tom, ale jesteś ciepły i…
- I?
- Twardy.
Tom parsknął śmiechem.
- Wybacz.
- Przyznaj się, co cię tak nakręciło, mój goły tyłek?
- Twoje ciało, ale tyłek też.
- Chciałbyś poczuć, jaki jest gorący i ciasny w środku?
- Jezu Bill…
- No co? – spojrzał na Toma, który najwyraźniej był zażenowany. – Tylko mi nie mów, że to cię krępuje.
- Nie… To znaczy… Tak to mówisz, że…
- Wsadź go, skoro już i tak mnie tam nasmarowałeś.
Tom przygryzł wargę. Serce zaczęło mu szybciej bić. Bill usadowił się wygodnie na poduszce i rozsunął nogi, prowokując bliźniaka jeszcze bardziej.
- Jesteś zboczony, Bill – podsumował Tom, kładąc się na niego.
- Ja? A ty, to nie?
- W żadnym razie – zaprzeczył Tom, powoli wchodząc w Billa, który jęknął z przyjemności. – - -- Boli? – zapytał, nie wiedząc, czy nie robi mu krzywdy.
- Nie – odparł natychmiast – Tylko ta pozycja jest jakaś dziwna – powiedział, kompletnie dezorientując tym Toma.
- Dlaczego dziwna?
- No właśnie, dlatego, że nie boli.
- Myślę, że to po prostu zasługa dużej ilości olejku i tego, że się przez ten masaż rozluźniłeś. Wiesz, nadal jesteś bardzo ciasny, jeśli mam być szczery.
- Być może, ale naprawdę jest inaczej i…
- I?
- Chyba dojdę szybciej niż zwykle.
- Nie żartuj – teraz Tom był już zaskoczony.
- Poważnie. Ta pozycja jest naprawdę dziwna. Więc, jeśli masz ochotę na długą zabawę, to sobie dzisiaj odpuść. Poruszysz się we mnie jeszcze kilka razy i dojdę. Mówię poważnie Tom, nie żartuję.
- Rany – Tom zastygł w bezruchu, żeby jeszcze bardziej nie podniecać brata.
- No dalej, chyba ty też masz ochotę na finał.
- Jesteś pewny? Możemy poczekać.
- Nie chcę czekać, chcę dojść.
- Ale marudzisz dzisiaj – powiedział Tom, ale podobało mu się to marudzenie. Wsunął dłonie pod klatkę piersiową Billa i przywierając ciasno do jego pleców poruszył biodrami, na co Bill tylko jęknął.
- Mocniej Tom.
- I to jest właśnie kolejna rzecz, która mnie w tobie zadziwia.
- Co takiego?
- Nie wiedziałem, że jesteś taki wyuzdany - naprawdę starał się sobie przypomnieć, kiedy choćby raz słyszał, tak wprost od Billa coś równie bezpośredniego, ale za cholerę nie mógł.
- Zawsze byłem, tylko ty nigdy mnie nie słuchasz.
- Ja cię nie słucham?
- Nie – odparł krótko Bill.
- Zawsze cię słucham.
- Jakoś nie zauważyłem tego, a to jest najlepszym tego dowodem.
- Pięknie – podsumował Tom. - Aż strach pomyśleć, czego się jeszcze o tobie dowiem – wydusił z siebie, oddychając coraz szybciej.
- Ach! Jeszcze raz Tom, jeszcze raz porusz się w ten sam sposób – poprosił błagalnie Bill, co Tom oczywiście spełnił, czując jak Bill spina się cały, a jego dłonie zaciskają się na pościeli. Sam też doszedł zaraz po Billu, wtulając twarz w jego szyję i całując go czule po wszystkim.
- Wiesz, Tom?
- Hm?
- To chyba będzie moja ulubiona pozycja.
Zaśmiał się i wychodząc z brata położył się obok niego, gładząc go po ramieniu.
- A ja myślę, że znajdzie się jeszcze kilka innych, bo jeszcze wielu nie wypróbowaliśmy.
- Mamy czas – odparł Bill.
- Zgadza się, ale wiesz, o czym myślę?
- No?
- Jak to będzie, jak zrobimy to naprawdę.
- Też o tym myślałem – odparł Bill.
- Chyba warto było zapaść w tą śpiączkę. Gdyby nie ona, chyba nigdy byśmy się do siebie nie zbliżyli w ten sposób.
- To też mi przeszło przez myśl. Mam jednak mieszane odczucia w związku z tym.
- Cóż… Chyba musimy to potraktować, jako kolejne życiowe doświadczenie.
- Śpiączkę też? – zapytał Bill, marszcząc przy tym brwi.
- Też.
- Ciekawe, czy możemy być jeszcze bliżej siebie niż już jesteśmy.
- Wszystko okaże się z czasem, Bill. Chcesz coś do picia? – zapytał wstając.
Bill podniósł głowę, zerkając na stolik koło łóżka.
- Przyniosłem sobie wody, ale nie ma jej tu.
- Bo pewnie jesteś w moim umyśle, a nie ja w twoim, więc widzisz pewnie tylko to co ja. To, co woda?
- Może być woda – odparł Bill i przekręcił się na wznak, zakrywając kołdrą. Kiedy nie było przy nim Toma było mu jakoś zimno.

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*