Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

niedziela, 12 stycznia 2014

Odcinek 15




Przytuliłem się do niego i nawet nie wiem, kiedy zasnąłem.
Rano zerwaliśmy się na równe nogi, słysząc walenie w drzwi. Najwyraźniej Gus i Geo postanowili sobie z nas zażartować i jednocześnie dobijali się do drzwi pokojów.
- Kurwa, zajebie im zaraz! – krzyknął Tom.
A ja, zbierając się w pośpiechu pobiegłem przez naszą łazienkę do swojego pokoju.
- Pobudka! – darli się i dobijali, a nam zacieranie ewentualnych śladów wcale nie szło najsprawniej.
Moje serce waliło, jak oszalałe. Rozrzuciłem kołdrę na swoim łóżku, żeby wyglądało na to, że w nim spałem.
- Załóż to! – Tom rzucił mi szlafrok, sam zakładając drugi.
 Zarzuciłem go pośpiesznie i zawiązując w pasie podszedłem do drzwi. Udając zaspanego otwarłem je.
- Czego?
- Spałeś?
- Wiesz Gustav, od urodzenia mam taki dziwny zwyczaj, że od czasu do czasu sypiam.
- No to już nie śpisz. Jost kazał się zbierać. Za pięć minut mamy być na parkingu. Budź Toma.
- Co takiego?
- Mówię to, co kazał wam przekazać.
- Która godzina? – zapytałem, nie mogąc się nadal ogarnąć, coś mi tu ewidentnie nie pasowało.
- Kilka minut po piątej – odparł Geo, uwalając się na moje łóżko.
- Która?! Kogoś tu najwyraźniej pojebało – stwierdziłem.
- Cieszcie się, my w ogóle nie spaliśmy. Jost nas zgarnął przed hotelem, jak wracaliśmy. Darł ryj. O was się też dopytywał, bo sądził, że jeszcze balujecie, ale kiedy powiedzieliśmy mu, że was z nami nie było, a on sprawdził w recepcji, że waszych kluczy do pokoju nie ma, trochę się uspokoił. W końcu powiedział, że mamy zmianę planów i ruszamy wcześniej. Od i cała historia - zakończył Geo z uśmiechem na twarzy.
- Pięć minut, to on se może konia walić – odwarknął Tom, stając w drzwiach łazienki. - Ja zamierzam wziąć jeszcze prysznic i spokojnie się spakować, a co więcej, zejść jeszcze na jakieś śniadanie.
Gustaw postawił swoją walizkę na ziemi, zamknął za sobą drzwi i rozsiadł się na fotelu.
- Jak nas dopadnie w restauracji, pozabija nas – powiedział, poprawiając okulary.
Tom tylko prychnął i zamknął się w łazience.
A ja w między czasie zacząłem wkładać rzeczy do walizki.
- Chyba czegoś nadal nie rozumiecie – stwierdziłem.
Chłopaki spojrzeli na mnie.
- To my tu jesteśmy gwiazdami. I to my tu rządzimy.
- W sumie, masz rację – podsumował Geo.
- Bill, masz może, jakąś wodę? – zapytał Gustav.
Chyba zaczęło go suszyć. Pogrzebałem w torbie.
- Sorki, ale tylko taką małą.
- Dawaj ją!  - wyciągnął ręce. Rzuciłem mu.
- A gdzie byliście tak w ogóle? – zapytałem ciekawy, że zajęło im to całą noc.
- Uuu, w wielu miejscach. Ale było super – powiedział Gustav.
- Tak, zwłaszcza wtedy, jak laska nas poznała i chyba tylko, dlatego, że was tam nie było, dała sobie wkręcić, że po prostu jesteśmy do siebie podobni – zaśmiał się Geo.
Po chwili pojawił się Tom. Był już po prysznicu i zdążył się już nawet ubrać.
- A wy tak po prostu grzecznie spaliście? - zapytał Geo
- A co w tym dziwnego? – stwierdził Tom. - Mówiłem przecież, że łeb mnie boli.
- Spoko, wasza strata – odparł Geo. – Jakoś dziwnie wyglądasz Tom – powiedział.
Aż mnie ścisnęło w żołądku. Od razu spojrzeliśmy na siebie. Wyglądał normalnie. Wzruszyłem lekko ramionami, dając mu znak, że nie wiem, o co się czepia.
- Sam dziwnie wyglądasz – odgryzł się Tom. – Co ci się znowu nie podoba?
- Jakiś dziwnie milczący jesteś.
- Kurwa! A ty byś nie był, jakby cię ktoś wyrwał w środku nocy ze spania?
- Jest po piątej, nie taki środek nocy.
- A o której mieliśmy jechać?
- Koło ósmej.
- No to zbudziłeś mnie w środku nocy. I zejdź ze mnie.
Geo podniósł ręce w geście poddania się.
Wszyscy wiedzieli, że niewyspany Tom, to zły Tom. Tyle, że ja wiedziałem, że nie w tym rzecz.
- Idę wziąć prysznic - powiedziałem i znikłem za drzwiami łazienki. Starałem się uwinąć z tym jak najszybciej.
Kiedy w końcu się ogarnąłem i zebraliśmy się i oczywiście, żeby jeszcze bardziej wkurwić Josta, zeszliśmy do restauracji i zjedliśmy śniadanie, wcale, ale to wcale się z tym nie spiesząc, na parking, na którym stał już nasz bus dotarliśmy grubo po szóstej i udając w ogóle nieprzejętych tym faktem, weszliśmy do środka.
- Brawo! – usłyszeliśmy tylko. – Fajnie, że znacie się na zegarku. Miało być pięć minut, a nie półtorej godziny.
- Po co ten pośpiech? – zapytał Tom, rzucając plecak na jeden z foteli.
- Bo mamy napięty harmonogram. Wam się wydaje, że wy chyba na wakacjach jesteście.
- Poczekają. Nic się nikomu nie stanie, jak poczeka – usiadł, przekładając swój plecak na siedzenie pod oknem.
- Chyba czegoś nie rozumiecie – zaczął. – Wkurza was, jak się was lekceważy?
Spojrzałem na Josta, no to raczej było oczywiste.
- Nikt nie lubi, jak się go lekceważy - powiedziałem.
- To przyjmijcie do wiadomości, że to też działa w drugą stronę. Jesteście sławni, macie tysiące fanów, ale to nie oznacza, że macie się zachowywać, jakby teraz wszystko wam było wolno. Zacznijcie szanować ludzi, bo to dzięki nim jesteście kimś.
Cóż, trudno było się nie zgodzić z tym, co powiedział.
- Dobra, spoko. Dotarło – uciął krótko Tom.
Jost spojrzał na niego.
- A tobie, co dzisiaj?
Tom znowu na mnie zerknął. I znowu wzruszyłem lekko ramionami, dając mu znak, że nie wiem, o co mu chodzi.
- A co ma być?
- Tylko tyle masz mi do powiedzenia?
- A co mam powiedzieć? Masz racje, jak zawsze. A my jesteśmy bandą rozkapryszonych i zepsutych przez kasę dzieciaków. Pasuje ci teraz?
- Pokłóciliście się znowu? – zapytał mnie Jost.
- Nie – odparłem.  Ale faktycznie też to zauważyłem, że Tom nie zachowuje się tak, jak zwykle, a najgorsze było to, że nie miałem, jak zamienić sam na sam z nim nawet słówka.
- Co się go czepiasz? – zapytał. – Nie wyspałem się, po prostu.
- To idź się połóż i dośpij, bo nie chcę, żebyś mi na wywiadzie rzucał kąśliwe uwagi.
- Pewnie, że pójdę – mówiąc to wstał i poszedł na piętro busa, gdzie mieliśmy wszyscy swoje łóżka.
Kiedy w końcu ruszyliśmy w drogę. Geo i Gus rozłożyli się ze swoimi laptopami w jadalni i podłączając się pod jedną grę, zaczęli ze sobą rywalizować, zresztą jak zwykle. Jost siedział obok kierowcy, rozmawiając z nim. A ja siedziałem pod oknem, gapiąc się beznamiętnie na widoki za szybą. W końcu postanowiłem pójść na górę zobaczyć, co u Toma i może z nim nawet pogadać.
Nie zwracając niczyjej uwagi, wyniosłem się na górę. Zamykając drzwi za sobą tak, żeby nie było słychać hałasów z dołu, zerknąłem na łóżko Toma. Był odwrócony tyłem do przejścia. Chwilę się mu przyglądałem, chcąc wybadać czy śpi, ale jego oddech różnił się od tego, kiedy naprawdę spał, więc przysiadłem na brzegu jego łóżka.
- Tom?
Nie odezwał się, myśląc pewnie, że jak będzie milczał, to sobie odpuszczę, ale nie zamierzałem.
- Dobrze się czujesz? – dotknąłem jego czoła, na co już nie wytrzymał i chwycił mnie za rękę.
- Nic mi nie jest. Gorączki też nie mam. Nie musisz sprawdzać.
- Dziwnie się zachowujesz – walnąłem od razu.
Odwrócił się trochę w moją stronę, patrząc na mnie.
- Żałujesz? – zapytałem.
- Nie – odpowiedział. Dokładnie wiedział, o co go pytam.
- To, dlaczego jesteś taki dziwny? Boli cię…? – nie dokończyłem, wiedząc, że będzie wiedział, o co pytam.
- Nie boli, ale mam wrażenie, jakbyś tam nadal był, jeśli chcesz już wiedzieć.
- Przepraszam - co więcej mogłem mu powiedzieć? W sumie to nie wiem, za co go przepraszałem. Sam tego chciał. Sam dążył. Sam mnie też sprowokował. A teraz to ja się czułem winny. To było jakieś chore. - A ja, żałuję – powiedziałem znienacka, na co aż usiadł. - Gdybym wiedział, że będziesz teraz przygnębiony, to nigdy bym się nie dał na to namówić. Czuję się, jakbym ci wyrządził krzywdę i jestem na siebie zły.
Prychnął.
- To żeś se teorie wymyślił. Już mówiłem, że po prostu jestem niewyspany.
- Ale pierdolisz! – stwierdziłem. – Jak się zdecydujesz powiedzieć mi, co cię gnębi, chodź domyślam się, co, to wiesz gdzie mnie szukać – wstałem z zamiarem zejścia z powrotem na dół, ale chwycił mnie za rękę.
Spojrzałem na niego.
- Zrobisz to jeszcze? – zadał krótkie pytanie.
Krótko mu też odpowiedziałem.
- Nie.
Dodając po chwili sprostowanie.
- Nie chcę stracić brata, a widzę, że tak się właśnie dzieje.
Wyszarpnąłem się z jego uścisku i zostawiając go samego ze swoimi myślami zszedłem na dół do chłopaków.
Nie zdążyłem się ulokować nawet w swoim poprzednim miejscu, kiedy zobaczyłem, jak Tom schodzi.
- Mam prawo nie mieć nastroju – odezwał się do mnie, ściągając na siebie od razu spojrzenia chłopaków.
- Nie twierdze, że nie. Chciałem z tobą o tym porozmawiać, a ty zasłaniasz się niewyspaniem. Mieliśmy układ Tom, wiele mnie kosztowało, żeby to zaakceptować, dobrze o tym wiesz. Zaufałem ci, a ty mnie teraz stawiasz pod ścianą.
- Ja ciebie? To chyba ty powiedziałeś, że nie.
- A co miałem powiedzieć? Jeśli za każdym razem masz się tak zachowywać, to ja pasuje. Żałuję tylko, że dałem się namówić. Ale trudno, będę musiał z tym żyć.
Umiejętne lawirowanie słowami przy świadkach, by nie domyślili się, o czym dokładnie rozmawiamy, nie było dla nas żadnym wyzwaniem. Chłopaki patrzyli raz na mnie raz na Toma, starając się ogarnąć o co chodzi.
- Co się dzieje? – wtrącił się Jost.
- To co zwykle, bliźniaki rywalizują – oświadczył Georg.
- O co? – spytał Jost.
- O dominację, a o co by innego.
Tak, Geo idealnie to określił, chociaż nie miał pojęcia, o czym dyskutuje tak zawzięcie z Tomem. Zawsze ze sobą rywalizowaliśmy o dominację. Przez to, że pozwolił mi się pierwszy przelecieć, czuł się zdominowany i to go tak cholernie bolało, nie trudno było mi się domyśleć, a przecież sam się na to zgodził. Nie do końca to rozumiałem, pomimo, że byliśmy bliźniakami, to często ciężko mi było zrozumieć sposób myślenia Toma.
- I wiesz, co ci jeszcze powiem? Jesteś nielogiczny Tom. Co innego mi obiecywałeś, a co innego robisz.
Patrzył na mnie, widział, że mnie wkurwił.
- Co za różnica, skoro i tak powiedziałeś nie.
- Ty sam każesz mi wybierać.
- To tak, czy nie?
Zamilkłem, dobrnąłem do granicy Toma. Kiedy stawiał tak pytanie wiedziałem, że jeśli przegnę niczego tym nie zyskam, a stracę na pewno.
Poza tym wcale nie chciałem z niczego rezygnować. Coś już się między nami wydarzyło, zresztą coś, to już mało powiedziane. To, co zrobiliśmy przekraczało ludzkie pojęcie. Jak się zaczynam nad tym zastanawiać i przypominać sobie ubiegłą noc, sam się sobie dziwie, że taki perwersyjny jestem.
- Wiesz co? – popatrzyłem w jego oczy, widać było, że jest całkowicie rozbity. Nie widziałem w nich ani rezygnacji ani złości. Zrozumiałem, że muszę coś z tym zrobić, jakby nie patrzeć ponoszę odpowiedzialność za jego stan. -  Powiedziałem ci na górze, że nie, ale zmieniłem zdanie. Wrzuciłeś mnie w to gówno, więc będziesz się teraz ze mną w nim babrał, masz to, jak w banku.  Oboje sobie coś udowodnimy.
Zmrużył tylko brwi. Dokładnie dotarły do niego moje słowa.
- O co poszło, jeśli można wiedzieć? – zapytał Geo, ściągając słuchawki.
- O nic – odparłem.
- Mnie to nie wygląda, jak nic – stwierdził. – Chyba jednak w nocy było coś na rzeczy.
- Nie tylko w nocy – zbiłem go z tropu. – Od naszych urodzin jest na rzeczy.
Tom tylko prychnął i odwrócił się, ignorując mnie.
Złapałem go za bluzę.
- Nie odwracaj się, jak do ciebie mówię!
- Łoł! Łoł! Łoł!  - Jost chwycił mnie za rękaw, odciągając od Toma. - Spokojnie, tylko mi tu bez rękoczynów. Wytrzymajcie jeszcze, to tylko cztery dni i będziecie w domu. Ja wiem, że wszyscy jesteście zmęczeni, sam też mam już dosyć, ale chyba te kilka dni dacie radę wytrzymać?

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*