Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

niedziela, 12 stycznia 2014

Odcinek 16




Cztery dni, miałem cztery dni, żeby coś wymyślić.
- Już! Jeden siada tu, a drugi tam – powiedział Jost, wskazując miejsca ręką.
- Przestań traktować nas jak dzieci – oburzył się Tom.
- To zacznijcie się zachowywać jak dorośli.
Usiadłem na swoim wyznaczonym miejscu, a Tom uciekł na górę. Przez chwilę nikt nic nie mówił, ale jak tylko Jost poszedł do kierowcy, Gustav się odezwał.
- Czemu Tom jest taki nie w sosie? Wiemy, że między wami często są starcia, ale jego zachowanie dzisiaj naprawdę jest dziwne.
- Wiem – przytaknąłem, nie było sensu zaprzeczać.
- Może zamiast jechać do domu, prosto z trasy powinniście pojechać na wakacje? – rzucił Gustav.
Spojrzałem na niego, jak na geniusza.
- Wakacje? – wypaliłem w lekkim szoku.
- W końcu wszystkim się należą. Ja mam zamiar spędzić je w Arizonie. Chcę namówić Georga, żeby jechał ze mną. Może i wy się skusicie? Słońce, kaniony, trzeba czegoś więcej? Wzięlibyśmy tylko plecaki, namioty i poszaleli, jak prawdziwi traperzy. Co ty na to Bill?
Pomysł był wprost idealny, ale wiedziałem, że wspinanie się po górach, to nie dla mnie. Tomowi może by się spodobało, ale chciałem z nim zostać sam na sam, a raczej w towarzystwie chłopaków byłoby to niemożliwe.
- Nie nadaje się do czegoś takiego - odparłem krótko, ale nie zmartwiło mnie to, bo pomysł z wakacjami, jaki mi podsunął był genialny.
- No jak tam chcecie, zostało jeszcze cztery dni, jeśli się zdecydujecie, to możemy pojechać razem.
- Dzięki Gus, ale chyba będzie lepiej, jak od siebie trochę odpoczniemy.
- No to nie wiem. Może zapytaj Toma, gdzie chciałby pojechać.
Nie musiałem pytać, doskonale wiedziałem, gdzie zawsze chciał spędzić wakacje. Setki razy o tym gadał.
- Wiecie co, nie wspominajcie przy nim nic o tych wakacjach, chcę mu zrobić niespodziankę.
- Wymyśliłeś już, gdzie pojedziecie? – zapytał ciekawy Georg.
- Coś mi świta. Idę po laptopa – wstałem i poszedłem na górę po komputer.
Kiedy wszedłem na piętro Tom leżał na łóżku ze słuchawkami na uszach. Zerknął na mnie bez namiętnym wzrokiem, pewnie spodziewał się, że będę chciał z nim pogadać, ale ja tylko podszedłem do swojego łóżka i otwierając półkę pod nim wyciągnąłem swój komputer. Odwróciłem się jeszcze do niego, posyłając mu lekki uśmiech, na co uniósł jedną brew i zszedłem, zostawiając go samego.
- Śpi? – zapytał Geo, sądząc, że skoro uciekł na górę, to pewnie poszedł spać.
- Nie, słucha muzyki. Posuńcie się trochę – poprosiłem chcąc się podłączyć do gniazdka, bateria w moim laptopie już ledwo zipała.
- Masz już jakiś pomysł? – zapytał Gus.
- Tak, muszę tylko poszukać odpowiedniego miejsca. Nie przeszkadzajcie sobie, to potrwa. Jak coś znajdę, to wam pokaże – wyszczerzyłem się w szerokim uśmiechu. Już widziałem minę Toma. Będzie w szoku, tego jednego byłem pewien.
- Okej – zgodził się Geo i zakładając słuchawki przymierzyli się do drugiej rundy gry, którą przez nas przerwali.
A ja pogrążyłem się w szperaniu po sieci. Wiedziałem, że to musiało być miejsce odludne, najlepiej jakaś wyspa, ocean, palmy i plaża. Często jeździliśmy na wakacje w znane turystyczne miejsca, ale tam, jak to w takich miejscach było pełno ludzi. Wtedy nam to nie przeszkadzało, ale teraz chciałem żebyśmy byli tam, jeśli to możliwe tylko we dwoje. Żadnych przygodnych romansów, żadnych imprez w pobliskich pubach, żadnych fanów. Tylko ja i on.
I znalazłem.
- Co powiecie na to? – odezwałem się, odwracając laptopa w ich kierunku.
Spojrzeli.
- Ło! – wydusił z siebie Geo, ściągając słuchawki. - Co to za miejsce?
- Malediwy – odparłem krótko.
- Zawsze tam tak pusto, czy tylko na tych zdjęciach?
- Poza sezonem pusto, przynajmniej tak piszą w Internecie. Zresztą o to chodzi. Chcę odpocząć od tego zgiełku. Fanów też mam na razie dosyć.
- To nie lepiej pojechać z nami. W Arizonie też jest cicho i bez ludzi.
- Geo, ja chcę sobie poleżeć na plaży i pogapić się w niebo, a nie wspinać się pod górę z dwudziestokilogramowym plecakiem.
Oboje się zaśmiali.
- Spodoba się mu – powiedział Geo. Znał Toma zamiłowanie do wody i takich widoczków.
- Mówisz? – upewniłem się.
- Jeszcze, jak mu tam jakieś ładne panienki znajdziesz.
Cóż, panienek raczej nie będzie, ja mu będę musiał wystarczyć, ale tego nie zamierzałem im mówić.
- Coś się znajdzie – odparłem, żeby jakoś wiarygodnie to zabrzmiało.
- To rób rezerwacje, bo na ostatnią chwilę, to wiesz, jak to zwykle bywa.
- Jak wysiądziemy z busa zadzwonię, nie chcę, żeby Tom podsłuchał. Chcę mu zrobić niespodziankę i byłoby miło gdybyście się nie wygadali.
- Spoko, nie puścimy nawet pary z gęby.
- Dzięki – wiedziałem, że chłopaki dotrzymają słowa.
Kilka godzin później dojechaliśmy pod studio, w którym mieliśmy udzielać wywiadu. Zanim jednak dotarliśmy do garderoby, z pomocą chłopaków, których zadaniem było zagadanie Toma, załatwiłem rezerwacje na dwa tygodnie. Miałem tylko szczerą nadzieję, że to będą dwa najlepsze tygodnie w moim życiu, a nie dwa najgorsze. Trochę się obawiałem, zwłaszcza tego, co zamierzałem zrobić. Tom zawsze mi ufał i wiedziałem, że choćby nie wiem co zrobił, nigdy się ode mnie nie odwróci, ale jeśli to zmieni relacje między nami to nie wiem, co zrobię. Bałem się, cholernie się tego bałem.
- Gdzie łazisz? – wypalił Tom, kiedy tylko dołączyłem do nich.
- Byłem w toalecie – wyjaśniłem.
- Tam są toalety – wskazał ręką na drzwi dziwnie mi się przyglądając.
- W busie – sprostowałem, dziękując w duchu za błyskotliwość swojego umysłu.
- Nie oddalaj się, pamiętasz, że musimy wszyscy trzymać się razem?
- Wiem – doskonale pamiętałem. To taki nasz zwyczaj, każdy każdego pilnował, tak na wszelki wypadek. Po tym incydencie z fankami rok temu dostaliśmy taką nauczkę, że teraz mieliśmy się na baczności.
W garderobie przed wywiadem wszystko wydawało się wrócić do normy. Tom zdecydowanie przypominał zachowaniem dawnego siebie, trochę mi ulżyło. Jak zwykle wygłupiał się z Georgiem. Robienie sobie żartów z innych to było to, co uwielbiali, zwłaszcza, kiedy ja byłem obiektem ich żartów. Cóż… już przywykłem. Zresztą ich żarty nigdy nie przekraczały jakiś granicy, więc tolerowałem to, od czasu do czasu jednak, starając się odgryźć.
Po wywiadzie, ruszyliśmy w dalszą drogę. Jost znowu nas zebrał na pogadankę w jadalni.
- Jezu, nie można tego odłożyć do jutra? – marudził Tom.
- Nie. Chciałbym żebyśmy przedyskutowali parę spraw.
- Jesteśmy już śpiący – oznajmił Geo, wykładając się na stole.
- Zdążycie się wyspać. Na miejscu będziemy dopiero koło południa, tak że do południa możecie spać. Dlatego chcę teraz jeszcze z wami pogadać.
Geo westchnął, mobilizując się, żeby wrócić do pionu.
- Siadaj Bill.
No tak, znowu wisiałem Jostowi za plecami, bo jak zwykle nie było gdzie usiąść. Wzruszyłem ramionami, kiedy na mnie spojrzał, bo niby, gdzie miałem usiąść?
W tym samym momencie Tom chwycił mnie za rękaw, ciągnąc sobie na kolana. Dziwnie się poczułem, kiedy objął mnie w pasie i oparł głowę o moje plecy. Jego dotyk mnie palił, dosłownie. I dosłownie miałem ochotę się teraz odwrócić i go pocałować.
- No! – wydusił z zadowoleniem Jost. - Nie można było tak od razu? To do rzeczy – zaczął. Poruszyliśmy temat całej trasy, w sumie był z nas zadowolony, po mimo tych kilku zgrzytów, jakie mu zafundowaliśmy. Powiedział, że jest z nas dumny i nie ma do nas żadnych zastrzeżeń, to było miłe. Jutro i pojutrze czekały nas ostatnie dwa koncerty i potem wyjazd do domu, ale cała nasza paczka miała zupełnie inne plany, a jak na ironię o tych planach najmniej poinformowany był Jost i oczywiście Tom, ale wiadome osoby miały się o tym dowiedzieć w odpowiednim momencie, nie wcześniej.
- No dobra, to chyba na tyle. Kładźcie się już.
Dwa razy nie musiał nam powtarzać, wszyscy prawie jednocześnie rzuciliśmy się do schodów na górę busa. Po dosłownie paru minutach wszyscy leżeliśmy na swoich łóżkach. Po kilku następnych wydawało się już, że wszyscy śpią, tylko ja leżałem, gapiąc się w nasz przeszklony dach. Było widać gwiazdy. Odwróciłem się na bok w stronę przejścia, po przeciwnej stronie spał Tom.  Patrzyłem na niego, leżał na wznak, oddychał bardzo miarowo. Gustav zaczął chrapać, Geo też głęboko oddychał, tylko ja nie mogłem zasnąć.
Myślałem. Miałem teraz sporo czasu i spokoju, żeby dotarło do mnie to, co zrobiliśmy z Tomem. Naruszyliśmy coś zakazanego. Ja to nawet zrobiłem więcej niż on. Jakby na to nie patrzeć, zawsze może się czuć wykorzystany i sumienie będzie miał czyste.
 Jezu, uprawiałem seks z własnym bratem! Tylko, dlaczego to mi się tak bardzo podobało? Dlaczego nie mam żadnych wyrzutów sumienia? Tak bardzo się przed tym broniłem, a teraz po fakcie niczego nie żałuję. Co gorsze, chcę więcej! Chcę w to brnąć dalej i chcę być z Tomem.
Nagle naszła mnie tak natrętna myśl, że nie mogłem się jej oprzeć. Chciałem pocałować Toma. Chciałem poczuć jego smak. Nie namyślając się wiele, wstałem i zerknąłem na chłopaków, obaj byli odwróceni tyłem do przejścia, po prostu idealnie – pomyślałem. Poprawiłem zasłonki, które nie do końca były zasunięte i cicho uklęknąłem przed łóżkiem Toma.  Nachylając się nad nim pocałowałem go w usta. Na początku nie reagował, ale kiedy przejechałem językiem po jego wargach, trącając kolczyk. Ocknął się marszcząc brwi.
Odsunąłem się od niego i położyłem mu palec na ustach, a drugi na swoich, pokazując mu tym gestem, że ma być cicho.
Patrzył na mnie zdumiony, chyba nie do końca rozumiał, co się dzieje. Nachyliłem się i zacząłem go całować, czułem, jak się cały spiął, ale nie odtrącił mnie.
- Kocham cię – wyszeptałem, odrywając się od jego ust.
Oblizał wargi.
- Co ty wyprawiasz? – odezwał się szeptem.
- Nie bój się, śpią jak zabici, sprawdziłem. Chciałem cię tylko pocałować.
Podniósł się na łokciach.
- Dobrze się czujesz? – spytał.
No tak, może dziwnie się zachowywałem.
- Tak. Przepraszam za rano.
Zmarszczył brwi.
- To ja powinienem cię przeprosić.
- Masz wyrzuty sumienia?
- Nie. To nie to.
- Chcesz mnie jeszcze? – zapytałem wprost.
- Co to za pytanie?
- Zwyczajne – odparłem i czekałem na jego odpowiedź.
- Bill… to nie jest najlepszy moment na takie dyskusje.
- Tak czy nie?
- Tak… Ale…
Pokiwałem głową, żeby nie kończył. Wiedziałem, że ma kaca moralnego. Być może za szybko na to wszystko przystałem. Może spodziewał się, że będę się mu bardziej stawiał. Gdyby musiał więcej o mnie walczyć skupiłby się na czymś zupełnie innym, a tym czasem zdał sobie sprawę, że wepchnął mnie w ramiona czegoś, nad czym sam do końca nie panował.
- Rozumiem. Nie długo koniec trasy, wtedy porozmawiamy – powiedziałem.
- Dobrze – zgodził się. Widziałem,
że mu ulżyło.
Uśmiechnąłem się do niego.
- Kładź się spać – powiedział.
Kiwnąłem mu głową. Już miałem wstać, kiedy chwycił mnie za włosy z tyłu głowy i przyciągając do siebie wpił zachłannie w moje usta. Boże… po moim ciele rozeszło się przyjemne odrętwienie. Tom potrafił w ciągu kilku sekund doprowadzić mnie do stanu, w którym oddałbym się mu nawet tu na podłodze, przy chłopakach. Jednego byłem pewny, kiedy zajedziemy na Malediwy nie wyjdę z łóżka przez całe dwa tygodnie. Chcę się z nim kochać. Chcę, żeby mnie dotykał, całował i pieścił. I chcę… chcę go poczuć w sobie, nawet, jeśli to będzie bolało. I tym razem nie ustąpię.
Puścił mnie. Odsunąłem się od niego. Przyglądał mi się uważnie, a ja przełknąłem ślinę, chyba będę musiał jeszcze zejść do toalety, nie ma mowy, żebym zasnął w takim stanie. Ciekawe, czy się domyślał.
Uśmiechnąłem się do niego i wstając, zszedłem na dół, dopadając ubikacji, jak tonący koła ratunkowego. Zamknąłem się i opierając plecami o drzwi, zjechałem na podłogę.
Płonąłem. Czułem, że cały płonę, twarz, serce, moje krocze, które boleśnie domagało się mojej uwagi. Moje myśli, które ciągle krążyły wokół Toma i smaku jego ust. Rąk, które tak zachłannie tuliły mnie tam na dole w jadalni. Ochłonąłem dopiero, kiedy zająłem się problemem w swoich spodniach. Dobrze, że to jeszcze tylko cztery dni, gdyby to wszystko stało się na samym początku wyjazdu, było by źle, czułem, że było by naprawdę źle. Nie potrafię tak, jak Tom, panować nad sobą. Ja nie jestem taki, jak on, po mnie od razu wszystko widać.
Dźwignąłem się z podłogi i odkręcając wodę umyłem ręce, pozbywając się niewygodnych śladów. Przemyłem jeszcze twarz, przyglądając się sobie w lustrze. Przeraziłem się trochę, patrząc sobie w oczy, bo nie widziałem w nich ani krzty żalu, ani wstydu, a jedynie ogromne pragnienie i zadowolenie. Przepadłem. Wiedziałem, że wpadłem po uszy. I doskonale wiedziałem, że to nie była zasługa tylko jednej nocy. Ubiegła noc tylko to wyostrzyła. Wszystko się zmieniło, w jednej chwili, w jednej sekundzie. Wszystko nabrało zupełnie innego sensu, celu. Im dłużej tkwiłem w tej łazience, tym bardziej docierała do mnie cała prawda o mnie samym.
- Hej Bill, wyłaź już z tego kibla! – usłyszałem za drzwiami głos Gustava.
Aż się wzdrygnąłem. Omiotłem wzrokiem pomieszczenie, jeszcze raz spojrzałem w lustro i otwarłem drzwi.
- Nawet w kiblu nie można sobie spokojnie posiedzieć – rzuciłem kąśliwie.
- No sorry. Daj mi się tylko odlać i siedź sobie tam nawet do rana.
Ale nie zamierzałem. Wróciłem na górę i położyłem się do łóżka. Nie miałem pojęcia, kiedy zasnąłem, to był po prostu moment.

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*