Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
niedziela, 12 stycznia 2014
01:54
Odcinek 19
Wstał z łóżka i podszedł do swojej torby. Chwilę w niej
grzebał, wiedziałem za czym. Nic nie mówił, ale cały czas się uśmiechał, Bóg
jeden wie, co sobie myślał. Ja natomiast wiedziałem jedno, że tego dnia nie
zapomnę do końca życia. Nie miałem jednak żadnych obaw. Wszystkie wątpliwości,
jakie do tej pory mną targały przestały istnieć. Zastanawiałem się, co się
zmieniło, że to, co do tej pory tłukło mi się po głowie, tak po prostu
zniknęło. Przyszła mi tylko jedna myśl, że ufałem Tomowi tak bardzo, że
ofiarowałem się mu bez granic.
Wszedł na łóżko. Położył żel gdzieś obok, jakby jeszcze
nie teraz chciał go użyć. A ja obserwowałem wszystko z uwagą. Atmosfera zrobiła
się elektryzująca, przynajmniej, jak dla mnie, chociaż myślę, że i jemu także
się udzieliła. Wyciągnął dłoń i dotknął mojego policzka delikatnie, przesuwając
po nim palcami. Powoli przysunął się do mnie i zmniejszając dystans między nami,
musnął moje usta, delikatnie, ostrożnie i z rozmysłem wciąż, pozostawiając mnie
w niedosycie. Położyłem mu ręce na udach, przesuwając dłońmi w górę. Uśmiechnął
się, doskonale wiedział, że nie zamierzałem być bierny. Chwycił mnie oburącz za
twarz i zaczął pchać, zmuszając bym się położył. Przez chwilę patrzyliśmy sobie
w oczy, uśmiechając się do siebie i mierząc się wzrokiem, ale kiedy położył się
na mnie i odchylając moją głowę do góry, utorował sobie drogę na moją szyję,
wszystko zawirowało. To, co zaczął mi robić przeszło wszelkie moje oczekiwania.
Całował mnie i lizał, sprawiając, że raz za razem po moim ciele przechodziły dreszcze.
Chwyciłem go za ręce, uwalniając głowę z jego uścisku, ale nie przejął się tym,
skoro zagrodziłem mu drogę do swojej szyi, skupił swoją uwagę na jednym z moich
obojczyków. Jego ręka zsunęła się poprzez mój tors wprost do mojego krocza.
Przygryzłem wargę, czując oblewającą mnie fale podniecenia. Wstrzymując na chwilę
oddech zanurzyłem się w tą przyjemność. Dokładnie wiedział, jak mnie wynieść na
szczyt euforii. Przesuwał dłoń po moim członku, ale nie pobudzał mnie, chociaż
w tej sytuacji to i tak nie było już konieczne, sam jego dotyk tak mnie podniecił,
że byłem już gotowy za chwilę dojść. Tom jednak miał względem mnie inne plany,
pieszcząc dłonią moje uda. Nabrałem gwałtownie powietrza, upajając się tym
odczuciem. Nie sądziłem, że moje wewnętrzne strony ud są tak wrażliwe na dotyk,
ale odczuwałem jego dłonie każdym milimetrem skóry. Tak właściwie, dopiero
teraz dotarło do mnie, że jego ręce są śliskie i dopiero teraz zobaczyłem, jak
wyciska całą zawartość tego lubrykantu na mnie, rozcierając go po całym ciele.
Kiedy przejechał palcami po moich wargach, wcierając w nie nieco żelu,
zaśmiałem się.
- Pachnie truskawkami –
stwierdziłem, oblizując usta. – Um… i jest słodki.
- Tak? – Udał zdziwionego.
Pokiwałem twierdząco głową.
- Chcesz jeszcze trochę? – zapytał,
dotykając znowu moich warg.
- Pewnie – przejechałem językiem
po jego palcach.
Uśmiechnął się i nieświadomie oblizał usta. Kręciło go to
i to najwyraźniej bardzo. A ja rozchyliłem lekko wargi, pozwalając mu wsunąć palec
w moje usta. Chwilę bawił się, dotykając mojego języka i kolczyka w nim, ale
kiedy skupił się na tej czynności zbyt mocno, przygryzłem delikatnie jego
palec, na co spojrzał mi w oczy, wypowiadając nieme „Ał”. Puściłem, a on natychmiast
włożył go do swoich ust, zlizując zachłannie moją ślinę.
- Um – mruknął. – Faktycznie
słodki, a z twoją śliną naprawdę pyszny.
- Chcesz jej więcej? – zapytałem,
oblizując prowokująco usta.
- Jasne – odparł.
A ja wystawiłem język, drażniąc się z nim. Jednak po
chwili przestało mi być do śmiechu, kiedy wsunął rękę w moje włosy, prawie
odleciałem, czując jego palce, przeczesujące moje kosmyki. Jedno wiedziałem,
byłbym skończonym idiotą, rezygnując z tego. Te wszystkie bzdury, jak moralność,
braterstwo i kilka innych powodów, miałem teraz daleko w poważaniu. Nigdy dobrowolnie
nie odtrącę go, tego jednego byłem całkowicie pewny. A on, dokładając mi
kolejnego doznania, zaczął składać pocałunki, na szyi, ustach, policzku, po
czym zsunął się na moją klatkę piersiową, a ja wariowałem. Już nawet zatraciłem
zmysł odczuwania, czy w danej partii ciała dotykają mnie jego ręce, czy muskają
usta. Nie wiem, jak długo to trwało. Nie wiem, co się ze mną działo. Momentami
miałem wrażenie, że to wszystko nie dzieje się naprawdę, że mnie tam wcale nie
ma albo, że śnie. A on nie szczędził mi czułości, wręcz przeciwnie, jego
zachowanie było zupełnie inne od tego, które miałem okazje już poznać. Diametralnie
inne. Był bardzo delikatny, jak nie on i wszystko stopniował chcąc chyba, żebym
oszalał tam z nadmiaru doznań. Nawet nie wiem, czy coś do mnie mówił. Jedyne,
co w tym momencie słyszałem, to bicie własnego serca, które trzepotało się, jak
gołąb w klatce. I chłonąłem wszystko i w każdej ilości, nie mogąc się tym
wszystkim nasycić. Doprowadził mnie do takiego stanu, że czułem się, jakbym był
na haju, o ile to w ogóle było możliwe. Nawet nie przejąłem się, kiedy poczułem,
jak we mnie wchodzi, nawet nie wiem, kiedy założył moją nogę na swoje ramie.
Nie pamiętam, czy coś mówił, czy sam coś mówiłem. Chciałem tylko więcej i więcej,
całe moje wnętrze tego pragnęło. Nie potrafiłem nad tym zapanować. Jeszcze nigdy
nie chciałem czegoś tak bardzo. Nie wiem, czy zdawał sobie sprawę, jak wielką
przyjemność mi daje. Otrzeźwiałem chyba dopiero wtedy, gdy poczułem go głęboko
w sobie.
Jęknąłem, chwytając go za rękę.
- Rozluźnij się – usłyszałem
tylko.
- Tom…
- Bardzo boli? – zapytał uważnie
mi się przyglądając.
Ale nie bolało mnie, czułem tylko, jak raz za razem
nachodzi mnie fala rozkoszy, która oznaczała tylko jedno, że zaraz dojdę.
- Mocniej… – zdołałem z siebie
wydusić, chcąc zaznać tej nieziemskiej przyjemności.
Ale on nie poruszył się nawet o milimetr. Czekał aż
ochłonę. Moje serce biło, jak oszalałe, w życiu nie byłem tak podniecony i
bliski osiągnięcia orgazmu, a jednocześnie utrzymywany, by go nie zaznać.
- Tom, proszę… pozwól mi dojść
– zacząłem go błagać. Czułem, że jeszcze chwilę, a oszaleje.
- Cii… - tylko tyle usłyszałem
od niego w odpowiedzi i ten jego przenikliwy, na wpół złośliwy wzrok. Pewnie
nawet bym się na niego wściekł, gdybym nie zauważył, jak trzęsą mu się ręce.
Natychmiast zacisnął je na pościeli i zrozumiałem, że nie tyle to mnie chce utrzymać
na tym etapie zbliżenia, co próbuje zapanować nad sobą. Pięknie. A ja sądziłem,
że tylko mnie się udzieliła atmosfera, tym czasem mojemu braciszkowi
najwidoczniej też.
- Tom…, jeśli chcesz… to…
- Jeszcze nie Billy – nie dał
mi skończyć, jakby wiedział, co mam na myśli. – Co, już masz dosyć? – Zaśmiał
się.
- Nie żartuj. Dopiero się
rozgrzewam – odparłem, na co jeszcze bardziej poszerzył się jego uśmiech.
- Świetnie, bo ja też – mówiąc
to poruszył się, na co syknąłem. Spojrzał na mnie z uwagą.
- Jeszcze cię boli?
- Nie, tylko to takie dziwne
uczucie.
- Wiem – potwierdził.
Nie musiałem pytać skąd. Doskonale wiedziałem. W końcu
nie tak dawno, sam mu to robiłem. Miałem tylko szczerą nadzieję, że nie pamięta
tamtego i nie będzie chciał mnie tak męczyć, jak ja jego tamtej nocy. Chyba bym
tego nie przeżył.
- Też mam dziwne uczucie, ale
cholernie przyjemne, wiesz?
Nie wiem po co pytał, doskonale pamiętałem, jakie to
uczucie.
- Nie wątpię…
- Zwłaszcza, że czuję, jak
zaciskasz mięśnie.
- Nie robię tego świadomie – powiedziałem
z wyrzutem. Było mi trochę głupio, bo naprawdę nad tym nie panowałem. Teraz
przynajmniej rozumiałem, czemu tak się wściekał tamtej nocy. Biedny. Zważywszy,
jak bardzo jest osobą dominującą, to musiało go naprawdę wiele kosztować, żeby
pozwolić mi ze sobą robić, co chciałem.
- Wierze. Tylko, że to mnie
strasznie podnieca, nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę.
- I bardzo dobrze. Ja też
musiałem nad sobą panować, a wcale nie było łatwo – odparłem z lekką złośliwością
w głosie.
Zaśmiał się i położył się na mnie wsuwając dłonie pod
moje plecy.
- Kocham cię Billy – wyszeptał,
całując mnie.
- Ja ciebie też.
Poruszył się, a ja zarzuciłem mu tylko ręce na szyję
chcąc go czuć jeszcze bliżej siebie, o ile to było w ogóle możliwe, bo już
chyba bliżej siebie być nie mogliśmy, ale czułem taką potrzebę, a on jakoś nie
protestował, nawet wtedy, gdy mocno się do niego przytulałem. Poczułem po
chwili tylko, jak mnie podnosi. Spojrzałem mu w oczy z lekkim niezrozumieniem.
A on się tylko uśmiechnął.
- Teraz się możesz przytulić
pieszczochu – powiedział szeptem, jakby to była jakaś tajemnica.
Oczywiście, że to zrobiłem, ale to oznaczało też coś
jeszcze, że miałem zupełnie innego rodzaju doznania. Tom już nie kontrolował tego,
co się działo, co za tym idzie, to ja mogłem nadawać tempo i intensywność
ruchów, przynajmniej tak mi się na początku zdawało. Bo bardzo szybko
wyprowadził mnie z błędu, zaciskając dłonie na moich pośladkach i mocno mnie do
siebie przyciskając, aż głośno westchnąłem, kiedy przeszedł mnie dreszcz. Znów
poczułem, że wspinam się po drabinie podniecenia prościutko na sam szczyt, a on
musnął moje wargi, zachęcając do pocałunku. Wpiłem się w jego usta zachłannie,
całkowicie w tym momencie, zdając się na niego.
Mruknąłem, kiedy poczułem jego dłoń na moim członku. Oderwałem
się od jego ust i na wpół przytomny spojrzałem na niego. Oblizał usta, zlizując
ślady naszego pocałunku, który był wyjątkowo mokry i chaotyczny, tak jakbyśmy
nie potrafili się sobą nasycić. Jeszcze nigdy nie pragnąłem kogoś tak bardzo. Zresztą
nie wiem już sam, czego w tym momencie pragnąłem. Jego? Osiągnięcia
satysfakcji? Kolejnych pocałunków? Czy tego by jeszcze mocniej czuć go w sobie.
Fakt był jedynie taki, że tak bardzo czułem wewnątrz siebie potrzebę
wypełnienia tego niedosytu, że to mnie aż bolało. On najwyraźniej odczytał moje
pragnienie, zaciskając mocniej dłoń i w końcu pozwalając mi dojść. Doznanie było tak intensywne, chyba głównie
przez to, że był we mnie, iż zacisnąłem mocno dłonie na jego plecach i ramieniu,
wbijając mu paznokcie w skórę aż syknął, ale nie odepchnął mnie dzielnie to znosząc.
Opuściłem bezwładnie ręce na jego plecy, wtulając głowę w zagłębienie szyi,
byłem wykończony.
- Billy? – poczułem, jak
kładzie mi ręce na udach – Możesz poluzować trochę uścisk? Połamiesz mi zaraz
żebra.
- Przepraszam – nawet nie czułem,
że tak mocno zaciskam uda wokół jego tali.
- Dzięki – zaśmiał się i
położył mnie na plecach, nadal jednak był we mnie. Jeśli sądził, że dam radę na
rundę drugą, to chyba jednak zaszkodził mu wczorajszy upał.
- Mam już dość – powiedziałem
na wypadek, jakby tego nie zauważył.
- A ja myślałem, że się
dopiero rozgrzewasz.
Ach! Nienawidziłem go za to. Zawsze musiał mi to robić.
Zawsze musiał mnie brać pod włos. Teraz nawet, gdybym naprawdę umierał, to się
podniosę, żeby mu udowodnić, że dam rade. Niech go!
- To ma być zemsta za to, co
ja ci zrobiłem?
- Och, nie, dlaczego? Prawie
już o tym zapomniałem, ale skoro mi o tym przypomniałeś, to cóż… powinienem się
chyba odwdzięczyć tak, jak ci to obiecałem.
- Nie, Tom, proszę. Ja to
zrobiłem, żeby ci było przyjemnie, a nie z czystej złośliwości.
- Bill, ja też chcę, żeby ci
było przyjemnie. Nie będę złośliwy, przyrzekam – zagryzł dolną wargę, próbując
ukryć uśmiech, ale marnie mu to wychodziło, zresztą, jak za każdym razem, kiedy
to robił. - Chodź połóż się na brzuch – powiedział i chwytając mnie za rękę pociągnął,
żebym zmienił pozycje na ten jedną chwilę, rozdzielając nas.
Ułożyłem się wygodnie, kładąc głowę na poduszce. Jego
palce przesunęły się przez środek moich pośladków. Znowu były śliskie i
strasznie wszędobylskie, zwłaszcza to jedno miejsce bardzo je interesowało.
Jednak teraz już nie reagowałem tak nerwowo, wiedziałem, czego mogę się spodziewać,
no i wiedziałem, że na pewno ze strony Toma nie spotka mnie żadna krzywda.
Poczułem, jak kładzie się na mnie, idealnie przylega do moich pleców, wchodzi
we mnie, powoli, ale stanowczo, głęboko. Jęknąłem, kiedy trafił w moją prostatę.
Jezu, czy on zdawał sobie w ogóle sprawę, jakie to uczucie? Czy w ogóle sobie zdaje
ktokolwiek sprawę, jakie to uczucie, kiedy ktoś maltretuje część ciebie, która jest
tak cholernie wrażliwa na jakikolwiek dotyk?
- Przyjemnie? – zapytał,
wykonując kolejny ruch biodrami, by znowu ucisnąć to strategiczne miejsce.
- Tom…
- Rozumiem, że tak – odgarnął włosy
z mojej szyi i zaczął składać na niej pocałunki. – Kocham cię, Billy.
- Ja ciebie też. Bardzo.
Przeplótł palce w moje i zacisnął je, uniemożliwiając mi
zabranie ręki. Drugą wsunął pode mnie. Musiał się dobrze namęczyć, żeby ją tam wcisnąć,
ale kiedy poczułem, jak sięga do mojego krocza, sam uniosłem tyłek, chodź uniesienie
go razem z leżącym na mnie bliźniakiem nie było łatwe.
- Wiedziałem, że to cię
zmotywuje.
- I tak nic z tego nie będzie
– mruknąłem. – Może za parę minut…
- Udowodnię ci tak samo, jak
ty mnie, że będzie.
Warknąłem. Doskonale wiedziałem, co to oznacza, a znając
upór Toma, tym bardziej.
Oczywiście podnieciłem się, choć sam nie wiem, jakim
cudem. Czy to ręka Toma sprawiła. Siła
mojej woli. Czy po prostu tak bardzo byłem spragniony seksu, że stanąłem na
wysokości zadania. W każdym razie jego natrętne ruchy, które wciąż pobudzały
moje strategiczne miejsce w środku, i jego ręka, która coraz szybciej i mocniej
poruszała się na moim członku sprawiły, że doszedłem, a po tym, jak bardzo
zaciskał dłoń na mojej ręce, on najwyraźniej też.
Opadł na mnie całym ciężarem ciała, ciężko oddychając.
Sam też byłem nieziemsko zmęczony, a prócz tego, szczęśliwy i można powiedzieć
na chwilę obecną usatysfakcjonowany erotycznie. O tak! Zdecydowanie czułem się
zaspokojony.
- No i co? – zapytał leżąc nie
ruchomo. – Dało się?
- Dało – odparłem krótko,
wiercąc się. Był ciężki i było mi trochę niewygodnie.
- Jeszcze raz? – zapytał,
podnosząc się i zaglądając mi prosto w twarz, aż cofnąłem głowę do tyłu chcąc
złapać ostrość.
- Nie żartuj.
- Mówię poważnie.
Nie śmiał się tym razem, więc chyba najwyraźniej mówił
bardzo poważnie. W sumie na to się nastawiałem, miałem przez dwa tygodnie nie
wychodzić z łóżka i kochać się na okrągło. Tylko, że w praktyce byłem już
skonany po tym pierwszym maratonie, a gdzie jeszcze tyle dni przed nami.
- Tom… - zacząłem. – Posłuchaj…
Jednak mój bliźniak nie wytrzymał i roześmiał się.
- Nie mogę… przepraszam Bill,
ale twoja przerażona mina po prostu… nie mogę.
- Nie jestem przerażony! – zbulwersowałem
się.
- Nie złość się, żartowałem
tylko. Nie będziemy się katować tylko po to, żeby sobie coś nawzajem udowodnić.
Widzę, że masz dosyć, przynajmniej na razie. Ja też się zmęczyłem.
- Ty?
- A co w tym dziwnego? zwykle załatwiam
tą sprawę inaczej i nie muszę się tyle razy powstrzymywać. Już ci mówiłem.
- Tak, pamiętam. Załatwiasz to
bardzo przedmiotowo.
Skrzywił się. Mimo wszystko nie był dumny ze swojego
postępowania, nawet, jeśli te wszystkie laski same tego chciały i pchały się mu
do łóżka.
- Odpocznijmy trochę – zaproponował.
– Może zamówimy coś do jedzenia?
- Świetny pomysł – podchwyciłem.
– A co potem?
- Zobaczymy, mamy mnóstwo
czasu Bill. Może popracujemy nad tą durną rywalizacją między nami.
- To ty ciągle rywalizujesz –
stwierdziłem.
- Nie prawda – zaparł się.
- Oczywiście, że prawda.
- Dobra nieważne! Trzeba nad
tym popracować. Jeśli mamy być razem, dobrze się rozumieć i dogadywać się, mam
na myśli związek – sprostował, bo przecież w innych sprawach, to dość dobrze
byliśmy ze sobą zgrani. – To trzeba jasno pewne sprawy postawić.
- Też tak uważam – w tym
wypadku całkowicie się z nim zgadzałem.
- No dobra, ale najpierw
zadzwonię po jedzenie i idę wziąć prysznic.
- Idę z tobą – wypaliłem i
ruszyłem za nim.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*