Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
niedziela, 12 stycznia 2014
14:14
Odcinek 19
Od przeprowadzki minęło już
prawie dwa tygodnie. Dla Toma nic się nie zmieniło, nadal się nie wybudził,
jego stan także nie uległ poprawie, ani nie czuł, że jego ciało znajduje się w
tym samym miejscu, co on, ale Bill wydawał się dużo bardziej spokojniejszy.
Nauczył się już, jak zajmować się bratem, jak podawać mu leki i powoli zaczął
się nawet przyzwyczajać do odgłosu respiratora, przez którego musiał zacząć
łykać zamiast jednej, dwie tabletki, bo kiedy zasypiał Tom twierdził, że słyszy
przez niego to urządzenie, a to oznaczało, że sen Billa nie jest wystarczająco
głęboki, czyli w pełni nie wypoczywa, a na to nie mógł sobie pozwolić.
W między czasie w odwiedziny wpadli Georg z Gustavem. W domu Kaulitzów czuli się dużo bardziej swobodniej niż w szpitalu. Byli pod wrażeniem, jak Bill zajmuje się bliźniakiem, ich samych cała ta aparatura lekko przerażała, ale Bill przyzwyczaił się do niej. Simone też dzwoniła do niego, pytając jak się czuje i czy nie potrzebuje pomocy, ale nie potrzebował, chociaż powiedział jej, że jeśli chce, może odwiedzić Toma. Powiedziała, że na pewno na dniach przyjedzie. W każdym razie, nareszcie zorganizował się tak, że wszystko miał pod kontrolą, no prawie wszystko, przynajmniej to, co działo się w domu, bo już poza nim zaczęło się powoli wszystko walić.
W między czasie w odwiedziny wpadli Georg z Gustavem. W domu Kaulitzów czuli się dużo bardziej swobodniej niż w szpitalu. Byli pod wrażeniem, jak Bill zajmuje się bliźniakiem, ich samych cała ta aparatura lekko przerażała, ale Bill przyzwyczaił się do niej. Simone też dzwoniła do niego, pytając jak się czuje i czy nie potrzebuje pomocy, ale nie potrzebował, chociaż powiedział jej, że jeśli chce, może odwiedzić Toma. Powiedziała, że na pewno na dniach przyjedzie. W każdym razie, nareszcie zorganizował się tak, że wszystko miał pod kontrolą, no prawie wszystko, przynajmniej to, co działo się w domu, bo już poza nim zaczęło się powoli wszystko walić.
- David, ale o co chodzi, nie
możesz powiedzieć mi tego przez telefon, tylko specjalnie mam tłuc się do
studia sto kilometrów? – gorączkował się, rozmawiając z menagerem.
- Bill, ja rozumiem, że
opiekujesz się Tomem, rozumiem to naprawdę, ale co z płytą? Dałem wam czas,
powinniście zacząć nagrywać już dawno temu, nawet nie będę mówił, kiedy, bo to
nieistotne. Fakt jest taki, że wszystko stoi w miejscu. Chciałbym z wami
porozmawiać. Georg i Gustav będą tu za godzinę chciałbym, żebyś ty także się
pojawił i żebyśmy porozmawiali wspólnie, co dalej robić – Bill westchnął, tak
się skupił wyłącznie na Tomie, że zapomniał o reszcie świata, o tym, co dawało
im tyle radości, czym przecież cały czas żyli, właściwie z czego żyli.
- No dobra, do dwóch godzin
będę.
- To czekamy – skończył Jost,
rozłączając się.
- Złe wieści? – zapytał Jin.
- To nasz manager. Zaraz po
nowym roku mieliśmy nagrywać płytę, jest już marzec, a my nawet nie weszliśmy
do studia i z tego powodu są zgrzyty.
- Rozumiem, że bez Toma nie
nagracie.
- Nawet nie o to chodzi. Nie
mamy kompletu piosenek, to Tom zwykle pracował nad muzyką.
- I co teraz zrobisz?
- Nie wiem. Muszę pojechać do
studia, zajmiesz się Tomem dopóki nie wrócę?
- Jasne, w końcu po to tu
jestem.
- Dzięki, postaram się, jak
najszybciej wrócić.
Poszedł jeszcze do swojego pokoju, przebrać się i kilka
minut później wyjechał w drogę do studia.
- Na miejscu, chłopaki i
menager już na niego czekali.
- Siadaj – zachęcił go gestem
ręki Jost.
- David ja wiem, że gonią nas
terminy – zaczął tłumaczyć się Bill.
- Zaczekaj – przerwał mu. –
Podobno brakuje wam kilku piosenek.
Bill spojrzał na chłopaków, domyślił się, że wie o tym od
nich.
- Brakuje, ale to nie problem.
- Jak to nie problem?
- Już rozmawialiśmy o tym, że
sami je napiszemy, bez Toma. Co prawda liczyłem na to, że może on się do tego
czasu wybudzi, ale we trójkę też sobie poradzimy, co nie? – Spojrzał na
chłopaków, którzy z zgodnie kiwali twierdząco głowami, ale robili to chyba
bardziej z empatii dla Billa starań niż z przekonania, czy to w ogóle będzie
możliwe.
- Dobra, bo ja muszę jechać na
lotnisko. Do końca kwietnia daje wam czas i ani dnia dłużej. Przedyskutujcie to
sobie teraz we trójkę, bo jeśli nie dacie rady, zrywamy kontrakt. A wiecie, co
to oznacza.
Doskonale wiedzieli, że będą musieli zabulić wytwórni
odszkodowanie, nie mogli sobie, a zwłaszcza Bill nie mógł sobie na taki wydatek
pozwolić, nie w obecnej sytuacji.
Jost zostawił ich w końcu samych. Przez upiornie kilka
minut panowała totalna cisza, nikt nie wiedział, co powiedzieć, jak w ogóle
zacząć, chociaż chłopakom cisnęło się tylko jedno na usta, że to już koniec.
- Co tak milczycie? - zapytał
w końcu Bill.
- Myślimy, co robić.
- Do końca kwietnia, to prawie
dwa miesiące, do tego czasu może się wydarzyć wszystko – powiedział Bill.
- Owszem, a najlepiej by było,
jakby Tom się wybudził – stwierdził Geo.
- A jeśli się nie obudzi to,
co zrobimy? Czekamy na niego, czy może sami zaczniemy układać te brakujące
piosenki? – wtrącił się Gustav.
- Wiedziałem, że tak będzie –
powiedział Bill, ściągając na siebie spojrzenie chłopaków. – Zawsze, jak coś idzie dobrze, to zaraz musi
się coś spierdolić – był zły na Davida, doskonale wiedział, że śpiączka Toma
odbija się nie tylko na nim, ale i na całym zespole. Rozumiał, że jako manager
dba o ich interesy, ale nie podobał mu się ton, w jakim oznajmiał im, że być
może trzeba będzie zerwać kontrakt. Zbyt łatwo ich skreślił.
- Rozmawialiśmy już o tym Bill
w szpitalu, pamiętasz? – przypomniał Georg.
- Pamiętam. Dobra
posłuchajcie, dajcie mi kilka dni, muszę się zastanowić, co robić.
- Spoko, w końcu nic innego
nam nie pozostało.
- Może jakiś remiksy tego, co
już mamy? – rzucił Gustav.
- Wstrzymaj konie, Gus –
odezwał się Bill. – Jeszcze mamy czas, tak czy siak wydamy tą płytę, tego
jednego możecie być pewni. Pozostaje tylko kwestia tych brakujących piosenek.
Odezwę się do was na dniach.
- Słuchaj Bill, wiemy, że masz
teraz mało czasu, bo musisz się zajmować Tomem.
- Mam bardzo dużo czasu Geo,
opieka nad Tomem nie stanowi żadnego problemu. Chyba zapomnieliście, że nie
zajmuję się nim sam, są jeszcze dwie pielęgniarki i lekarz.
- Wiemy, tylko… – nie
dokończył.
- Kilka dni – powtórzył Bill,
ubierając kurtkę. – Za kilka dni się do was odezwę, ok?
Obaj wzruszyli ramionami.
- No dobra – zgodził się Geo.
Bill wrócił do domu w złym humorze. Liczył się z tym, że
jeśli Jost prosi koniecznie o pofatygowanie się do studia osobiście będzie
ostro, no i było. Co za ironia, kiedy zaczęli pisać piosenki na te płytę
sądzili, że napisanie ostatnich pięciu będzie dziecinnie proste, bo to już z
górki, a mają przecież jeszcze pół roku, a tu taki pech.
- Wróciłem – powiedział,
wchodząc do pokoju Toma.
Jin, spojrzał na niego.
- Chyba nienajlepsze wieści,
co?
- Szkoda gadać, ale byłem na
to przygotowany.
- Mogę jakoś pomóc?
- Napisz nam pięć piosenek –
wypalił Bill, na co Jin otworzy tylko szerzej oczy. – Żartuję – sprostował
widząc, że doktorek nie chwycił żartu.
- Mam nadzieję, bo muzyki, to
jedynie słucham, na tworzeniu nie znam się w ogóle.
- Szkoda.
- To Tom napisał wszystkie
utwory do waszych piosenek?
- Nie, część ja wymyśliłem.
- A sam nie możesz ich
wymyślić?
- Nie potrafię grać. Nawet, jeśli wymyślam jakąś melodie to nucę
ją Tomowi, a on ją potem gra i rozpisuje i ewentualnie poprawia. On to po
prostu kocha – powiedział, spoglądając smutno na bliźniaka. – Bez niego nie damy rady. Nawet, jeśli coś
wymyślimy i Georg, nasz basista rozpisze to, to nie będzie to, co zrobiłby Tom.
Z rozmowy wyrwał ich dzwonek do drzwi. Bill zerknął na
zegarek, dochodziła już dwudziesta pierwsza.
- To pewnie panie Elena –
powiedział. – Pójdę otworzyć.
- Dobry wieczór – przywitała
się.
- Dobry wieczór – odparł,
starając się nie dać poznać po sobie, że ma jakiś problem, jednak na marne.
- Co taki smutny jesteś, coś
się stało? – zapytała z troską, widząc wyraz twarzy Billa.
- Ach, kłopoty, jak zwykle –
uciął krótko, nie chcąc się zagłębiać w dyskusję na ten temat.
- No widzę, że jakieś kłopoty.
Masz tu coś dobrego na kolację, te twoje pizzy to nie jedzenie – wcisnęła mu
garnek w ręce.
- Co to jest? Gorące! –
zapytał zaskoczony.
- Będzie ci smakowało i nie
martw się nie ma tam ani odrobiny mięsa, wiem, że go nie jecie. A skoro już
pytasz, to leczo.
Bill poczuł się skrępowany.
- Nie trzeba było, naprawdę.
Nie wiem, co powiedzieć – wydukał.
- To ja ci powiem, podziękować
jak zjesz.
- Już teraz mogę podziękować
za fatygę.
- Kochanie, to żadna fatyga.
Dzieci mam dorosłe, wnuki w szkole, dla kogo mam gotować? Nawet nie wiesz, jaką
mam radość z tego, że chociaż ciebie nakarmię – Bill spojrzał na Hiragę, który
stał uśmiechnięty i najwyraźniej bardzo rozbawiony tą sytuacją. – Jak tam mój
drugi podopieczny, był dzisiaj grzeczny? – zapytała, mając na myśli Toma.
- Tom zawsze jest grzeczny –
odparł Hiraga.
- Jak śpi i jeść nie woła –
dodał Bill, na co wszyscy się zaśmiali. – Mówię poważnie, Tom to smakosz,
uwielbia próbować różne dania i w ogóle lubi jeść.
- No i dobrze, wie chłopak, co
dobre w życiu – odparła. – Idź zjedz puki jeszcze ciepłe. Pan doktorze też. Co
prawda nie jest to wschodnia kuchnia, do jakiej pan przywykł, ale powinno panu
smakować.
Kiedy Bill otwarł pokrywkę aż mu ślinka napłynęła do ust
na ten smakowity zapach. Nałożył sobie i Janowi i obaj zasiedli, zachwycając
się smakiem.
- Wymyśliłeś już, co zrobisz?
– zapytał Hiraga, mając na myśli ich płytę?
- Jeszcze nie, muszę się
przespać z tym problemem – co miało raczej oznaczać, pożalić się Tomowi, ale
wolał przemilczeć ten dziwny kontakt, jaki ze sobą mieli. Zerknął na zegarek,
dochodziła już dwudziesta druga, najwyższa pora ostatni raz przed snem
przekręcić brata, pożegnać się z nim bardziej dla pozorów, bo doskonale wiedział,
że Tom tego nie czuje i położyć się spać.
Poszedł jeszcze do łazienki w swoim pokoju, biorąc szybki
prysznic, zanim zszedł na dół do brata łyknął jeszcze tabletki.
- Już wykąpany? – zapytała
pani Elena, siedząc na fotelu z robótką, którą codziennie przynosiła ze sobą. Kochała
robić na drutach.
- Dziś tylko prysznic, miałem
ciężki dzień i maże tylko o łóżku. Przekręcę tylko Toma ostatni raz i już
uciekam.
- Kochanie, mogłeś powiedzieć,
zrobiłabym to, na prawdę to nie stanowi żadnego problemu, nie jestem aż taka
stara i bezsilna.
- Ach, nie, ja nawet nie
pomyślałem o tym. Po prostu, zawsze przed snem żegnam się z Tomem i przy okazji
zmieniam mu pozycję. Przepraszam, jeśli czymś panią uraziłem.
- Nie uraziłeś – wstała z
fotela, odkładając na niego swoją robótkę i podeszła do Billa, który poprawiał
bliźniakowi poduszkę po tym, jak przewrócił go na bok. - Dobry z ciebie brat,
musicie bardzo się kochać.
- Zawszę się sobą
opiekowaliśmy. Kiedy byłem chory, a bardzo często chorowałem, to Tom się mną
opiekował, dotrzymywał mi towarzystwa, zabawiał, pilnował, żebym przyjmował
lekarstwa. Tak zostaliśmy wychowani.
- Wasza mama, może być z was
dumna, z ciebie zwłaszcza. Wziąłeś na siebie bardzo wiele. Naprawdę, ja stara
kobieta podziwiam twoją wytrwałość.
- Dziękuję – powiedział,
obejmując ją z czułością. – Za Leczo też, było przepyszne, tylko obawiam się,
że tak się do niego rozpędziliśmy z doktorem, że na jutro nic już nie zostało.
Zaśmiała się.
- Bardzo dobrze, cieszy mnie
to. Wieczorem przyniosę wam znowu coś smacznego.
- Pani Eleno, nie musi pani i
tak już czuję się strasznie niezręcznie w tej sytuacji.
- Nie potrzebnie.
- Zapłacę panie za to
dożywianie.
- No chyba teraz żartujesz
sobie! Chcesz, żebym się obraziła?
- Nie, ale…
- Tyle mi płacisz, że powinnam
tu siedzieć 24h na dobę, a nie tylko kilka godzin w nocy, pozwól mi chociaż się
odwdzięczyć jedzeniem.
- No dobrze, nie będę się
zapierał, bo naprawdę robi panie takie przysmaki, że ciężko się im oprzeć.
Dziękuję, naprawdę za wszystko, co pani robi.
- No bez przesady, nic
wielkiego nie robię, naprawdę – poklepała Billa po ramieniu. – A teraz daj buzi
Tomowi na dobranoc i sio spać.
Bill, pożegnał się z bliźniakiem, a potem, obejmując
kobietę jeszcze raz, pocałował ją w policzek życząc dobrej nocy i susami po dwa
schodki ruszył do swojego pokoju.
Parę minut później ocknął się w świecie Toma. Czuł go za
plecami i czuł jego ciepłe oplatające go ramiona. Jeszcze chwilę delektował się
tym uczuciem, przysięgając sobie w duchu, że jeśli uda mu się go wyciągnąć ze
śpiączki, zażyczy sobie, żeby zawsze go tak obejmował. W końcu jednak obrócił
się do niego przodem.
- Hej – przywitał się, patrząc
w jego brązowe tęczówki, miał takie same, ale uwielbiał wpatrywać się w te od
Toma.
- Hej – odparł mu i bez
zbędnych ceregieli musnął Billa w usta. Robił to na początku bardzo delikatnie,
jakby chciał go do tego przyzwyczaić, dopiero po chwili, nie napotykając ze
strony bliźniaka sprzeciwu pogłębił go jednocześnie, wsuwając mu rękę pod
bluzkę. Zaczął gładzić jego brzuch,
obdarowując go pieszczotami, jednak nie jak zwykle, posuwając się w górę, tylko
w dół, w wiadome miejsce.
- Zaczekaj Tom – Bill
powstrzymał go, kładąc dłoń na jego ręce, która już prawie dotarła w miejsce
przeznaczenia.
- Nie chcesz?
- Chcę, tylko mamy problem i
puki się ciebie nie poradzę, nie będę potrafił się cieszyć z tego zbliżenia.
Tom aż usiadł.
- Co się stało?
- Jost – rzucił lapidarnie. –
Jost się stał.
- Czego on znowu chce?
- Jak to, czego, nie pamiętasz?
Mieliśmy nagrywać płytę i to już przynajmniej od dwóch tygodni powinniśmy
siedzieć w studiu.
- Zupełnie straciłem rachubę
czasu – przyznał Tom.
- Miałem dzisiaj spotkanie z
Jostem. Postawił ultimatum, że do końca kwietnia albo nagramy te płytę albo
zostanie zerwany kontrakt, a sam wiesz, co to oznacza.
- Kurwa! – przeklął Tom. – Nie
możecie się na mnie oglądać. Nagrywajcie beze mnie, przecież ktoś inny może
spokojnie zagrać na gitarze moją część.
- Nie w tym problem. Chyba
zapomniałeś, że brakuje nam jeszcze pięciu piosenek. Mieliśmy nad nimi
popracować zaraz po powrocie od rodziców, ale…
- Wiem – nie pozwolił Billowi
dokończyć, że mieli wypadek.
- No właśnie. W każdym razie
tekst, to nie problem, ułożę go sam, ale muzyka… Jednym słowem jesteśmy w
dupie.
Tom patrzył w skupieniu na Billa, rozwiązanie było tylko
jedno i doskonale o tym wiedział, zastanawiał się tylko, czy uda mu się do tego
pomysłu przekonać brata.
- Co tak patrzysz? – zapytał
Bill, nie wytrzymując w końcu.
- Zaczekaj tu chwilę –
powiedział enigmatycznie.
- Gdzie idziesz?
- Zaraz wracam, siedź! –
Siedział, ale zdziwił się, jak po chwili zobaczył Toma z gitarą.
- Co ty chcesz zrobić?
- Napiszemy te piosenki. Jak
się obudzisz, to zapiszesz to, co zapamiętasz.
- Zwariowałeś? Tekst może i
zapamiętam, ale na nutach się nie znam. W życiu ci tego nie zapiszę.
- Cóż Billy, już ci kiedyś
mówiłem i to nawet parę razy, że powinieneś się nauczyć, chociaż podstaw gry na
gitarze.
Bill się skrzywił, pamiętał to doskonale i to, co zawsze
odpowiadał, także.
- I nadszedł dzień, że teraz będziesz
po prostu musiał.
- Jak ty to sobie wyobrażasz?
- Normalnie. Nauczę cię i
tyle. Jak nie będziesz spał będziesz sam ćwiczył.
- Ale ja nie chcę uczyć się
tylko i wyłącznie grać, kiedy tu z tobą jestem.
- Wcale nie zamierzam uczyć
cię przez cały czas. Codziennie pokaże ci nowe chwyty i zweryfikuje to, czego
się nauczyłeś, a potem zajmiemy się tylko sobą. Jeśli nie będziesz robił
postępów, nie będzie seksu. Pasuje ci taki układ?
- Nie – odparł stanowczo.
- Dlaczego?
- Bo w każdy możliwy sposób,
to ja będę poszkodowany najbardziej.
Tom się uśmiechnął.
- A co, zakładasz już, że to
dla ciebie nieosiągalne, nauczenie się tych kilku chwytów na gitarze? – umiał
idealnie wjechać bratu na ambicje, tak dobrze go znał, że to było wręcz
dziecinnie proste, a Bill chwycił przynętę, jak nic nieświadome dziecko.
- Chyba mnie nie doceniasz –
prychnął Bill. – Nigdy się nie nauczyłem, bo nie widziałem takiej potrzeby, a
nie dlatego, że to dla mnie za trudne.
- To jak, układ stoi? – zapytał
z uśmiechem Tom.
- Stoi! – odparł Bill,
reflektując się po chwili. – Zaraz chwila, czy ty mnie czasem nie podpuściłeś?
– spojrzał mu w oczy.
Tom już nie wytrzymał i parsknął śmiechem.
- Wiedziałem!
- Zgodziłeś się… – wydusił z
siebie Tom, starając się dokończyć zdanie. – Zgodziłeś się, więc teraz już nie
możesz się wycofać, bo nici z seksu.
- Daj tą gitarę, zanim zaraz
mnie szlag nie trafi.
Jeszcze dobre parę minut śmiał się z Billa, nie mogąc się
powstrzymać. Ale, kiedy w końcu się uspokoił zaczęli naukę.
- Masz dobry słuch –
powiedział Tom. – Co moje biedne piszczela nie raz miały okazję
boleśnie to odczuć – przywołał wspomnienie, kiedy podczas trasy koncertowej
grali, a gdy się pomylił, nie raz dostawał od Billa kopniaka w nogę. – Tak że, to kwestia samych chwytów. Pokaże
ci dzisiaj kilka najłatwiejszych, takich, od których sam zaczynałem.
Usiadł za Billem i obejmując go rękami chwycił gitarę tak,
żeby wszystko widział.
- Zaczniemy od A i A mol –
pokazał, na których strunach, które palce układać.
- To proste – stwierdził Bill,
naśladując brata.
- Dobra, to dołożymy jeszcze E
i E mol – pokazał kolejne chwyty.
- To też jest proste.
- Okej, to teraz z biciem.
Pokaże ci układ i będziesz go sam ćwiczył.
- No dobra, to dawaj – zgodził
się Bill.
Tom zagrał, starając się tak ułożyć kombinacje, żeby było,
jak najłatwiej, a tym samym, żeby to zachęciło Billa do nauki.
- Teraz twoja kolej –
powiedział, odsuwając się od niego i kładąc się na łóżku przed nim czekał, aż
bliźniak zacznie grać.
- Od A? – upewnił się Bill.
- Od A – przytaknął.
Zaczął grać. Szło mu powoli, ale dociskał każdą strunę i
dźwięki były czyste.
- Bardzo dobrze – pochwalił go
Tom. – Zupełnie nie rozumiem, czemu nie chciałeś się uczyć gry ze mną, jak
Gordon nas zachęcał.
- Jak to nie chciałem? Przecież
trochę grałem na pianinie.
- Tak, dobrze powiedziane,
trochę. A potem zrezygnowałeś, bo zrobiłeś się zazdrosny, że mnie lepiej idzie
niż tobie – przypomniał mu, co Bill puścił mimo uszu.
- Wolę śpiewać, a od grania
mam ciebie. Zresztą mógłbym ci powiedzieć to samo. Dlaczego nigdy nie chciałeś
zaśpiewać żadnej piosenki? Masz ładny głos i śpiewasz naprawdę dobrze. Wiesz,
że co jak co, ale na śpiewaniu to ja się znam.
Tom się uśmiechnął.
- Wolę grać, a od śpiewania
mam ciebie.
- No tak, mogłem się domyślić,
że tak odpowiesz. Ale wiesz, co to by było gdybyś, chociaż jedną piosenkę
zaśpiewał? Fanki, by oszalały.
- Jeśli ty zagrasz jedną na
gitarze, to obiecuję ci, że zaśpiewam, a uwierz mi to by była dopiero sensacja;
Bill Kaulitz gra na gitarze – to ostatnie zdanie powiedział, dusząc się już ze
śmiechu.
- Uważaj Tom, nie rzucaj mi
wyzwania!
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*