Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
niedziela, 12 stycznia 2014
02:02
Odcinek 21
Następnego dnia obudziłem się
tuż przed południem. Uchyliłem lekko powieki, słysząc szum oceanu. Przyglądałem
się chwilę niebu, zanim zdecydowałem się w końcu poruszyć. Przeciągnąłem się i
czując przeszywający ból w każdej partii mojego ciała natychmiast zwinąłem się do
poprzedniej pozycji. Od razu dotarło do mnie, co się stało i kto jest winny
mojego samopoczucia.
Podniosłem głowę, zerkając za siebie, ale w łóżku byłem
sam, co mnie nieco zdziwiło. Tom był zawsze śpiochem, chyba nawet większym ode
mnie, a kiedy miał wolne i wiedział, że nie musi nigdzie wstawać, potrafił
wylegiwać się do późnego popołudnia, tym czasem ewidentnie go nie było. Ogarnąłem
spojrzeniem pomieszczenie, mając nadzieję, że może siedzi gdzieś na fotelu, ale
nigdzie go nie widziałem.
- Tom? – zawołałem.
Po chwili zobaczyłem go w drzwiach tarasu zupełnie
nagiego z butelką wody w jednej ręce i mandarynką w drugiej.
- Hej – przywitał się.
- Co się tak zerwałeś?
- Telefon mnie zbudził. Poza
tym pić mi się chciało i strasznie głodny jestem.
- Kto dzwonił? – zapytałem, dziwiąc
się, że nic nie słyszałem.
- A jak myślisz?
- Pojęcia nie mam. Chłopaki?
- Nie.
- Mama?
- Bingo. Dzwoniła do ciebie,
ale oczywiście telefon masz wyłączony.
Skrzywiłem się. Wstyd się przyznać, ale zapomniałem o Bożym
świecie, a już na pewno o tym, żeby naładować komórkę.
- Pewnie bateria mi padła. Co mówiła,
bardzo zła była, że nie wróciliśmy do domu?
- Zdziwisz się, ale nie. Nawet
udanych wakacji nam życzyła.
- Nie wierze.
- Też się zdziwiłem, ale
myślę, że powoli zaczyna do niej docierać, że jesteśmy już pełnoletni i że niedługo
wyfruniemy z rodzinnego gniazdka.
Bliźniak postawił butelkę na stole, wpakował ostatni
kawałek mandarynki do buzi i rzucił się na łóżko za moimi plecami, oplatając
mnie zaraz ręką i wtulił się w moje plecy delikatnie, całując w ramie.
- Jak tam po wczorajszym? – zapytał,
sunąc ręką po moim boku.
- Chyba mnie okłamałeś Tom – powiedziałem
po chwili.
- W czym?
- Mówiłeś, że cię nie bolało,
tylko czułeś, jakbym ciągle tam był – przeturlałem się z grymasem bólu na plecy,
chcąc widzieć jego twarz. – A tym czasem ja czuje się, jakby przejechał mnie
walec, więc chyba mnie okłamałeś. A po tym, jaki byłeś nie w sosie, myślę, że raczej
na pewno.
- Co cię boli? – zapytał przejęty.
- Wszystko. Każda kość, każdy mięsień
i… tyłek.
Uśmiechnął się, starając się to ukryć.
- To nie jest śmieszne, Tom!
- Przepraszam, nie śmieję się z
ciebie. I nie kłamałem. Naprawdę mnie nie
bolało. Nie wiem, może mam większą tolerancje na ból, albo odczuwam go inaczej.
A byłem nie w sosie, bo czułem się dziwnie, nie przeczę. Do tego wszyscy,
dziwnie się na mnie gapili, jakbym miał wypisane na czole, że mnie
rozdziewiczyłeś. No i jeszcze mnie chłopaki wytrącili z równowagi, tą pobudką,
mało zawału wtedy nie dostałem.
Zaśmiałem się w głos, przypominając sobie nasze miny w
tamtym momencie.
- Ja też. Nie wiedziałem, co
robić.
- No właśnie – przytaknął. – I
przez to, może się trochę dziwnie zachowywałem. No, a potem jakoś wszystko
posypało się lawinowo. Gadka Josta. Ty, bo usilnie chciałeś się dowiedzieć, co
mi jest. A ja chciałem zostać, choć przez chwilę sam.
- Przepraszam. Będę miał to na
uwadze. Zawsze sądziłem, że wolisz w takich sytuacjach porozmawiać, a nie
izolować się.
Pokręcił przecząco głową.
- Nie Bill, akurat pod tym względem
jestem inny niż ty. Wolę zostać sam. Zresztą, kiedy potrzebuję rozmowy, to sam
ją zaczynam.
- Wiem. Tylko to była taka
sytuacja… Nie wiedziałem, czy jesteś na mnie zły, czy rozczarowany mną, czy też
może źle się czujesz przeze mnie.
Tom znowu pokręcił głową z niedowierzania.
- Nic z tych rzeczy. Było
super i niczego nie żałuję. Zresztą doskonale wiedziałem, na co się godzę i co
ci proponuję. To nie była decyzja pod wpływem chwili. Długo nad tym myślałem i wiedziałem,
że tylko w ten sposób przekonam cię, żebyś mi zaufał i chciał być ze mną.
Chociaż zaskoczyłeś mnie trochę, że tak szybko na to poszedłeś.
Tym razem, to ja pokręciłem ze zdumienia głową.
Doskonale wiedziałem, że w innych okolicznościach Tom w
życiu by mi się nie oddał, a już na pewno nie na tak zwany pierwszy odstrzał.
Jak wiele ryzykował dotarło to dopiero do mnie teraz. Mogłem się całkowicie
zrazić, albo po prostu wykorzystać go i więcej nie wracać do tematu. Tym czasem
poszło dokładnie po jego myśli. Tak bardzo mnie zaintrygował i rozniecił we
mnie płomień pożądania, że w efekcie końcowym sam się mu ofiarowałem.
- Ale z ciebie kretyn,
naprawdę. Wtedy, gdy ci mówiłem, że chcę tego, mogłeś to zrobić. Ja naprawdę
byłem na to gotowy, ale ty oczywiście stwierdziłeś, że nie. Gdybyś się mną zajął
tak, jak wczoraj, a wiem, że tak by było, to wcale nie musiałbyś mi się
oddawać.
- No dobra, może i byłeś
gotowy, ale nie przeszło ci przez myśl, że ja może też byłem ciekawy jak to
jest?
- Oddałeś mi się tylko z
ciekawości?
- Nie, nie tylko. Ale pomyślałem
sobie, że jeśli to będzie coś nieprzyjemnego, to nigdy ci tego nie zrobię.
Zamurowało mnie na chwilę.
- Co tak patrzysz? – zauważył
moje zdziwienie. – Chce żebyś zawsze w moich ramionach zaznawał swoje
najpiękniejsze chwile. Jesteś jedyną osobą, której bezgranicznie ufam i zrobię,
dla ciebie wszystko.
- Tak?
Pokiwał głową.
- A gdybym ci teraz powiedział,
że chcę cię przelecieć?
Chwilę panowała cisza. Lustrowaliśmy się spojrzeniami,
ale nasze spojrzenia nie były walką, czy chęcią zdominowania jeden drugiego. Patrzyliśmy
na siebie z miłością, uczyliśmy się swoich nowych spojrzeń, innych niż te,
którymi posługiwaliśmy się do tej pory.
- Proszę bardzo – odparł po chwili,
rozkładając ręce na boki. – Możesz robić, co chcesz.
- Na pewno?
- Jasne – wzruszył ramionami.
– W końcu oboje mamy z tego czerpać przyjemność.
- Może innym razem –
spasowałem. - Dzisiaj jestem tak obolały, że nie mam siły nawet ruszyć nogą. Nie
wiem, co mi zrobiłeś, że czuję się tak beznadziejnie. Miało być tak cudownie, a
tym czasem cierpię.
Znowu się zaczął uśmiechać, próbując to ukryć.
- Tom?
- Chyba przesadziliśmy
wczoraj. Jeśli to cię pocieszy, to też się dzisiaj czuję jakiś wypompowany.
Westchnąłem.
- Spokojnie, mamy kupę czasu,
nie musimy przecież uprawiać seksu, jak króliki. Nikt nas nie goni –
stwierdził, chociaż słyszeć akurat to z jego ust, było naprawdę trochę dziwne.
- To w takim razie, co
będziemy robić?
- Na werandzie jest Jakuzzi,
proponuje wpakować się do niego na jakiś czas, na pewno poczujesz się lepiej –
powiedział.
- Nie wiem, czy dojdę –
stwierdziłem z wyrzutem.
- To cię zaniosę.
- Bez przesady.
- Nie przesadzam – poderwał
się z łóżka. – To co, wskakujesz w moje ramiona? – zapytał z uśmiecham na
twarzy, rozkładając zachęcająco ręce.
Podniosłem się do siadu.
- Zamów lepiej coś do jedzenia
– powiedziałem, czując jak burczy mi w brzuchu. – A póki co, idę do łazienki.
- Może cię zanieść? – zaproponował.
- Nie trzeba, poradzę sobie.
Skoro ty przeżyłeś swój pierwszy raz, ja też nie będę narzekał i robił z siebie
ofiary.
- Kiedy ja lubię, jak robisz z
siebie ofiarę – wypalił, śmiejąc się.
- Proszę cię Tom, nie załamuj
mnie. – Wstałem powoli i ruszyłem w kierunku łazienki. Zanim jednak doszedłem
do drzwi, trochę się rozruszałem, stwierdzając już za nimi, że jednak nie jest
tak źle, jak na początku sądziłem.
Tom w tym czasie zadzwonił do recepcji, składając
zamówienie. Bałem się, co tym razem nazamawia. Po wczorajszych zakupach spodziewałem
się już wszystkiego. Jedno wiedziałem, tym razem nie ja będę otwierał drzwi i
patrzył w oczy temu biednemu człowiekowi, który się musi tego wszystkiego
nadźwigać. Ogarnąłem się trochę, wziąłem nawet prysznic, po którym poczułem się
o niebo lepiej i cóż…, reasumując swój obecny stan, to; miałem zakwasy w kilku partiach
ciała. Dziwne uczucie w tylnej części, no i byłem potwornie głodny. Jedno było
po tym wszystkim oczywiste; seks wzmaga apetyt, co do tego nie miałem
wątpliwości. Związałem włosy w kucyk, żeby mi nie przeszkadzały i okręcając się
tylko ręcznikiem w pasie wyszedłem z łazienki.
Tom od razu spojrzał na mnie, chcąc zapewne ocenić moje samopoczucie.
- W porządku? – zapytał w
końcu.
- Chyba przeżyje – odparłem, uśmiechając
się do niego.
- To idź na werandę. Zaraz do
ciebie przyjdę, zaparzę tylko kawę. Na jedzenie musimy trochę poczekać, chyba,
że masz ochotę na mandarynki, bo tylko to zostało.
- Mogą być mandarynki. Jestem
taki głodny, że zjem wszystko.
Miałem już odchodzić, gdy chwycił mnie za rękę.
Spojrzałem na niego, a on tylko złapał mnie za podbródek i
zaczął całować w usta. Smakował, jak mandarynka. Nie dość, że jego usta były
takie miękkie, to jeszcze takie smakowite.
- Um – mruknąłem z zadowolenia,
kiedy oderwał się ode mnie.
- Zmykaj do Jakuzzi, zaraz tam
przyjdę.
Oblizałem zadziornie usta, obserwując go, jak bacznie mi
się przygląda i zwijając ze stołu mandarynkę, którą obrał sobie, a nie zdążył jeszcze
zjeść, ruszyłem na werandę.
Jak się już wpakowałem do wody, poczułem odprężające działanie
bąbelków.
Po chwili przyszedł z dwoma kubkami kawy, stawiając je na
podłodze.
- Możesz mi przynieść okulary
słoneczne? Zapomniałem zabrać – poprosiłem.
- A gdzie są?
- W pokoju na komodzie. I mógłbyś
się zakryć – stwierdziłem, nie mogąc się powstrzymać od zerkania na jego dolną część
ciała.
- Po co?
- Bo mnie rozpraszasz.
- O to mi właśnie chodzi – odparł
z przekorą i dalej, nie przejmując się tym, że przez to ciągle mam dziwne myśli,
paradował z gołym tyłkiem.
Ledwo wszedł do pomieszczenia, a rozdzwonił się jego
telefon. Oczywiście odebrał. Dzwonili chłopaki.
Nie słyszałem wszystkiego, bo poszedł z telefonem po moje
okulary, a kiedy wracał usłyszałem tylko…
- Moczy dupę w Jakuzzi –
powiedział z uśmiechem na twarzy, podając mi okulary. Wsadził jedną nogę do
wody, kiedy rozległo się pukanie do drzwi.
- Geo, daje ci Billa, bo ja
muszę otworzyć – oznajmił. - Nie, nie laska – odpowiedział na zadane pytanie. -
Myślisz, że tylko jedno mi w głowie? – Spojrzał na mnie. Narka – uciął krótko, podając
mi telefon.
Już miąłem zacząć gadać z Geo, kiedy zauważyłem, że najwyraźniej
zamierza otwierać te drzwi zupełnie nago.
- Tom? - zawołałem go i rzuciłem mu swój ręcznik.
Zaśmiał się i okręcił w końcu zasłaniając to, co nie
powinien ujrzeć nikt inny oprócz mnie.
- No co tam Geo, jak tam góry?
– zacząłem, popijając kawę.
- U nas fajnie. Rozbiliśmy się
w pięknym miejscu i mamy zajebisty widok.
- Nasze widoki też są zajebiste.
No i póki co, relaksujemy się.
- No słyszałem, w Jakuzzi. A
jak Tom, zadowolony? – zapytał ostrożnie wiedząc, dlaczego zorganizowałem te
wakacje.
- Tak. Już wszystko w porządku.
To było zmęczenie. Chyba wszystkim ta trasa dała w kość.
- O tak. Następnym razem
trzeba jasno Jostowi powiedzieć, żeby trochę odpuścił.
- Uważaj, bo cię posłucha.
- No dobra Bill, odezwiemy się
jeszcze i pamiętajcie róbcie zdjęcia, policytujemy się po powrocie czyje widoki
były ładniejsze.
- Dobra. To trzymajcie się. Na
razie – rozłączyłem się, widząc Toma z tacą w ręku.
Odłożyłem telefon i dorwałem się w końcu do jedzenia.
- I co tam? – zapytał Tom,
wchodząc wreszcie do wody.
- Spoko, ale mamy mały problem
– oznajmiłem.
- Jaki? – zdziwił się mój
bliźniak.
- A taki, że po powrocie mamy
się pochwalić zdjęciami, a póki co jedyne zdjęcia, jakie mam w mojej padniętej
komórce to… - uciąłem, zastanawiając się, kiedy jakieś robiłem i z przykrością
musiałem stwierdzić, że tak dawno to było, że nawet nie byłem wstanie sobie
tego przypomnieć. – W każdym razie nie mamy żadnych.
Tom się uśmiechną.
- Nie jest tak źle. Ten
recepcjonista powiedział mi, że gdybyśmy chcieli może nam zorganizować
nurkowanie na rafie.
- Rafie? – aż mi się oczy szerzej
otwarły. – A kiedy?
- Mam dać znać, jak się
zdecydujemy. Poza tym skoro robimy sobie dzisiaj… - zawiesił się, kręcąc przy
tym ze zdumienia głową - … przerwę od seksu – dokończył nieco ciszej, na co ja
tylko wybuchłem śmiechem. – Żałosne – skomentował swoją wypowiedź. - To było naprawdę
żałosne i aż mi wstyd, że wyszło to z moich ust. Przerwa od seksu... Bill? – Spojrzał
na mnie przenikliwie – Żebyś mi się nigdy nie wygadał, że ja powiedziałem coś
takiego.
Dusiłem się już ze śmiechu.
- Co to ja miałem mówić… ach… właśnie.
Skoro już robimy sobie tą przerwę, może połazimy trochę po plaży i okolicy?
- Właściwie to dobry pomysł,
porobię przy okazji trochę zdjęć.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*