Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
niedziela, 12 stycznia 2014
14:34
Odcinek 21
Czułe pocałunki
Toma w parę chwil rozgrzały Billa, który chwycił bliźniaka za szyję i pociągnął
na siebie chcąc poczuć jego ciężar na sobie.
- No dalej, Tom – powiedział
zniecierpliwiony.
- Co? – zdziwił się.
- Chcę cię poczuć.
- Już?
- Tak, dawno się nie
kochaliśmy.
- Faktycznie dawno, całe dwa
dni temu - zaśmiał się Tom.
- To wieczność.
Tom wsadził palce pod gumkę bokserek brata i zsunął je,
rzucając obok łóżka. Sam też ściągnął koszulkę i spodnie dresowe razem z bielizną.
Bill na widok nagiego bliźniaka oblizał nieświadomie
usta, już się nie kontrolował, w ogóle niczego nie kontrolował, czuł tylko, jak
bardzo bije mu serce. Toma pożądanie też już wzięło górę nad rozsądkiem, czułe
muśnięcia i delikatne pieszczoty zastąpiły zachłanne pocałunki i jeszcze bardziej
dziki dotyk, po którym słyszał tylko syknięcia i jęknięcia brata, nie był zbyt
delikatny, ale Bill się nie skarżył, to go jeszcze bardziej nakręcało.
Oderwali się od siebie, ciężko dysząc. Jeszcze dobrze nie
zaczęli, a ich ciała już płonęły.
- Na co czekasz? – spytał zniecierpliwiony
Bill.
- Na nic.
- To czemu przestałeś?
Bill nie rozumiał, o co mu chodzi. Uśmiechał się do niego,
wisząc nad nim i najwyraźniej naprawdę bawiła go ta sytuacja podczas, gdy on
chciał więcej.
- Podsycam atmosferę – odparł,
bawiąc się kolczykiem w wardze.
- Podsycasz… atmosferę? Chyba ci
odbiło robić to w takim momencie – poderwał się i popchnął Toma, siadając na
nim okrakiem.
- No – wydusił z siebie.
- Teraz, to ja tobie podsycę
atmosferę – powiedział zadziornie Bill.
- No proszę, proszę – zaśmiał
się Tom.
- Zaraz nie będzie ci do
śmiechu – mówiąc to sięgnął ręką do krocza bliźniaka.
Tom przygryzł wargę, czując rozchodzącą się po ciele fale
podniecenia. Dłoń Billa precyzyjnie zaciskała się na jego członku wynosząc go w
kilka chwil na szczyt.
- Bill… - wyszeptał, zamykając
oczy.
- Teraz, to Bill – odparł
ironicznie, ani na moment, nie przestając go pieścić.
- Daj spokój – prawie wyjęczał
Tom.
- Coś mówiłeś? – uwielbiał drażnić
w ten sposób bliźniaka, ale Tom wcale nie był taki bezbronny, jak się Billowi
wydawało, jednym szybkim rucham chwycił go za ramiona, zrzucając z siebie i po
chwili znowu leżał na Billu, między jego nogami, patrząc na jego lekko zdziwiony
wyraz twarzy.
- A ty coś mówiłeś? – zapytał,
powstrzymując się od wybuchnięcia śmiechem.
- Właściwie – zaczął Bill. –
Tak – zamrugał.
- Tak?
- Chyba jesteś w potrzebie Tom
– stwierdził, czując ocierający się o jego pośladki nabrzmiały, swoją drogą
przez jego pieszczotę członek brata.
Tom przewrócił tylko oczami.
- To twoja wina – podsumował i
spojrzał na krocze Billa, unosząc figlarnie jedną brew. – Pięknie – skomentował.
– Ja, jak ja, ale ty to dopiero jesteś w potrzebie.
- Trudno się dziwić, jak nie
robiliśmy tego, aż dwa dni. Włożysz go wreszcie we mnie, czy dalej zamierzasz
deliberować i męczyć nas oboje?
Dwa razy Tomowi nie trzeba było powtarzać, wystarczyło
tylko jedno pchnięcie biodrami, by wszedł w niego cały. Bill spiął się w
obronnym geście.
- Boże, Tom – jęknął.
- Przepraszam.
- Nie przepraszaj. Za każdym
razem to robisz, a ja tu umieram z przyjemności.
- Chyba z bólu – sprecyzował
Tom.
- Owszem to boli, jesteś dość
duży, chyba masz tego świadomość.
- Zapamiętam to sobie.
- Zapamiętaj, bo przez to
chyba trafiasz od razu w mój czuły punkt i to jest tak cholernie przyjemne, że
nie mogę się doczekać, kiedy to zrobisz.
- Jezu Bill, przestań już
komentować, bo zaczynasz pieprzyć dziwne rzeczy.
- Ja pieprzyć? – podłapał z rozbawieniem.
– To ty mnie pieprzysz.
Tom stęknął. Licytowanie się na słowa mieli opanowane do
perfekcji, od dziecka. Ale w końcu Tom chcąc, by jego racja była znowu na wierzchu
zatkał mu usta pocałunkiem w między czasie, stając się poruszać biodrami i doprowadzić ich obu do
spełnienia. Długo nie trwało, jak obaj leżeli zmęczeni i spoceni na łóżku, szczęśliwi
i w końcu zaspokojeni uśmiechali się do siebie.
- Z czego się śmiejesz? – zapytał
w końcu Bill.
- A ty?
- Nie mam pojęcia – stwierdził
znowu, wybuchając śmiechem.
- Ja też nie wiem.
- Może ze szczęścia.
- Tak, to byłby dobry powód. Naprawdę
to wielkie szczęście, że się mamy.
- Nie mam nikogo innego, komu
ufałbym, tak bezgranicznie jak tobie, Tom.
- Ja tak samo. A pamiętasz, jak
pierwszy raz ci stanął i przyszedłeś do mnie w nocy z płaczem, że coś ci się stało
i boisz się, że umierasz?
- Jezu – Bill zatkał twarz rękami.–
Nie przypominaj mi o tym, taki wstyd.
- Jaki wstyd? Sam się wtedy wystraszyłem.
Myślałem, że ci odpadnie.
- Bardzo śmieszne. Ja
przyszedłem do ciebie o pomoc, a ty zamiast mnie pocieszyć… to…
- Przecież ci pomogłem –
zaśmiał się Tom, przypominając to sobie.
- Tak, dojść.
- Chciałem ci go tylko
rozmasować.
- Wielkie dzięki. Nie dość, że
byłem przerażony tym, co się stało z moim członkiem, to jeszcze wypłynęło z
niego coś dziwnego, a do tego czułem się dziwnie, kiedy to się działo. Ja
naprawdę myślałem, że umieram.
- No i ryczałeś potem pół nocy,
a ja nie mogłem cię uspokoić, do tego sam niczego nie rozumiałem, aż za jakiś
czas mnie samemu się to przytrafiło.
- Taaa i myślałeś, że się ode
mnie zaraziłeś.
Tom zaczął się śmiać.
- Ale, jaką ulgę poczułeś, jak
ci pokazałem, że mam to samo co ty.
- Ile mieliśmy wtedy lat? –
zapytał Bill, nie mogąc momentami zaczerpnąć ze śmiechu powietrza.
- Nie pamiętam, ale nasza świadomość
o seksie była zerowa.
- Zresztą nie tylko o tym –
dodał Bill, na co Tom tylko mruknął.
- Czasami żałuję, że tamte
lata już nie wrócą – stwierdził Tom.
- Dlaczego? Ja tam nie żałuję.
- A ja tak. To było
niesamowite odkrywać nowe doznania. Badać swoje ciało. Kiedy pierwszy raz
miałem orgazm byłem przerażony, a zarazem zafascynowany tym uczuciem.
- Nie bałeś się, że coś ci się
stało?
- Bałem się, jak nie chciał mi
drugi raz stanąć, myślałem, że już nigdy więcej nie poczuję tego uczucia.
Bill zaczął się śmiać.
- Poważnie. Myślałem, że coś
sobie zrobiłem. Przeżyłem chwile grozy, męcząc swój biedny członek, aż w końcu
stanął.
- Proszę cię Tom, bo już mnie
brzuch ze śmiechu boli – wytarł ślady łez. – Zobacz, jako dzieci w ogóle nie
krępowaliśmy się swojej nagości.
- No, ale to chyba normalne,
wszystkie dzieci tak mają.
- Zawsze z każdym nietypowym
problemem, czy pytaniem biegłem do ciebie.
- Pamiętam – potwierdził Tom.
– A ja lałem ci wodę.
- Taaa, a ja ci ślepo
wierzyłem.
- Heh, no wybacz Bill, ale
skąd niby ja miałem o pewnych sprawach wiedzieć? Miałem wtedy takie samo pojęcie
jak ty, ale byłem tak dumny, że masz mnie za eksperta w tych sprawach, że po
prostu musiałem ci zmyślać.
- Najśmieszniejsze jest to, że
w niektórych sprawach trafiałeś.
- Czysty przypadek.
- Całe życie rywalizowaliśmy,
nawet o dziewczyny, albo o fanki, pamiętasz?
- No, ale wtedy to miało
jakieś znaczenie – wydedukował Tom.
- Więc, dlaczego skończyliśmy
w swoich ramionach? – zapytał Bill, podpierając ręką głowę.
Tom usiadł, spoglądając na bliźniaka.
- Myślę, że po prostu tylko w
sobie odnajdujemy to, czego nam trzeba. Zresztą nie wiem, Bill. Ja w każdym
razie nie żałuję niczego. A ty? – zapytał, przyglądając się mu uważnie.
- Nigdy w życiu nie byłem
niczego tak pewne, jak tego, że chcę być z tobą. Nikt nigdy nie da nam tego, co
już mamy, zaufania i wspólnych wspomnień i to wyjątkowych, bo przeżywanych
razem od dnia poczęcia.
- Zgadza się.
Kiedy tak pogrążyli się w rozmowie i wspominaniu często
zabawnych sytuacji z przeszłości, od dobrych kilku minut telefon Billa
natrętnie dzwonił. Było jeszcze dość wcześnie, więc tabletki, które zażył nadal
mocno utrzymywały go we śnie i nie było szans, by usłyszał telefon, chociaż
Hiraga słyszał go na dole bardzo wyraźnie, starając się na początku to
zignorować. Jednak coś go tknęło, ktoś zbyt natrętnie próbował się skontaktować
z Billem, a on nie odbierał, więc postanowił zerknąć i ewentualnie zapytać,
dlaczego nie odbiera.
Odkładając zapiski na biurko, ruszył schodami na górę w stronę
pokoju Billa. Zapukał, chociaż drzwi były lekko uchylone. Nie słysząc jednak
zaproszenia, powoli uchylił drzwi, zaglądając niepewnie do środka.
Telefon znowu zaczął dzwonić i wibrować, robiąc przy tym
dość spory hałas, ale Bill nie reagował.
Jin spojrzał na łóżko i śpiącego chłopaka i coś mu ewidentnie
nie pasowało.
- Bill? – zawołał go, jednak
ten nawet nie drgnął. – Bill?! – zawołał go po raz drugi, tym razem głośniej,
ale nadal nie było reakcji.
Zaniepokoił się i podszedł do łóżka, kładąc rękę na jego ramieniu
i potrząsnął go, kolejny raz wołając.
- Bill, obudź się, słyszysz?
Jednak i tym razem chłopak ani drgnął. Zerknął na nocny stolik,
na którym stała fiolka z tabletkami, była przeźroczysta, więc widział, że w
środku są tabletki, to go upewniło, że raczej nie otruł się, bo to mu przyszło
w pierwszej kolejności na myśl. Tylko, dlaczego nie mógł go obudzić? Odrzucił
kołdrę i chwycił Billa za rękę, sprawdzając jego puls. Jego serce biło normalnym
rytmem, na szczęście, ale to nie wyjaśniało jego tak głębokiego snu, coś jednak
było nie tak.
Zbiegł na dół po latarkę w między czasie, zerkając na komputer
rejestrujący prace mózgu Toma. Fale znowu wykraczały poza zakres. Coraz
bardziej upewniał się w swoich przypuszczeniach, ale najpierw musiał obudzić
Billa. Wbiegł znowu na górę i zaczął świecić Billowi latarką w oczy, jego
źrenice reagowały prawidłowo, więc co się do cholery z nim działo? Musiał go jakoś
obudzić. Zaczął klepać go po twarzy i
potrząsać nim.
- No dalej Bill, obudź się, co
się z tobą dzieje, na litość Boską! - Ale nadal nie było żadnej reakcji.
Zostawił go znowu i pobiegł na dół. Chwycił strzykawkę i
szukając w torbie fiolki nabrał do strzykawki odpowiednią ilość lekarstwa, po
czym wrócił na górę do Billa.
Przetarł mu spirytusem zgięcie ręki i wstrzyknął
lekarstwo.
- No dalej, Bill, nie strasz
mnie do cholery. Czego się nałykałeś?
Tymczasem Bill poczuł, jak zaczyna mu się kręcić w
głowie. Poderwał się do siadu.
- Co się dzieję Bill? – Tom
zauważył zdenerwowanie brata.
- Nie wiem, jakoś mi słabo. Czuję
się zupełnie, tak jak wtedy w szpitalu, jak pierwszy raz się z tobą
skontaktowałem.
- Ktoś cię ściąga?
- Nie mam pojęcia. Boże, Tom,
boje się!
- Spokojnie, oddychaj głęboko.
- Oddycham, ale to nic nie
daje, coraz bardziej czuję, że nie utrzymam z tobą kontaktu.
- Będzie dobrze, może coś się
stało i po prostu się budzisz.
- To niemożliwe – powiedział, mając
pewność, że tabletki, które zażył przynajmniej przez jeszcze dobre trzy godziny
powinny mu zapewnić twardy sen.
Ale Tom oczywiście o tym nie wiedział i starał się uspokoić
brata, nie rozumiejąc skąd w nim ten bezpodstawny lęk.
- Nie dam rady Tom, nie dam
rady już z tym walczyć. Posłuchaj mnie uważnie – zaczął w panice szybko mówić. – Jeśli nie uda mi się z tobą połączyć, bo nie
wiem, co się dzieje, ale jeśli… to nigdzie nie odchodź! Wyciągnę cię z tej śpiączki.
Jesteś teraz w domu i nikt mi cię nie odbierze, pamiętaj o tym. Kocham cię.
Tom pokiwał głową, że rozumie i tylko tyle mógł zrobić,
bo po chwili po Billu nie było znaku.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*