Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

niedziela, 12 stycznia 2014

Odcinek 24



Weszli do studia. Gustav siedział, trzymając w drżącej dłoni kartkę. Był skupiony nad treścią, nawet nie zauważył, jak Bill i Georg wrócili. Spojrzeli na niego, widać było, że był w szoku.
- Gustav? – odezwał się Georg.
- On… - zaczął, ale Geo wszedł mu w słowa.
- Tak. Naprawdę kontaktuje się z Tomem.
Spojrzał na Billa, na co on tylko wzruszył ramionami lekko się przy tym uśmiechając.
- No to teraz przynajmniej nie będziecie na mnie patrzeć, jak na wariata, gdy powiem wam coś o Tomie.
- Czy on nas słyszy, jak do niego przychodzimy? – zadał to samo pytanie, co Georg.
- Niestety nie.
- Ale, jak to wygląda? Wy się widzicie, czy jak…? – Gustav był ogromnie podekscytowany.
Bill westchnął.
- Chyba będę musiał wam trochę opowiedzieć, bo co chwilę będziecie mnie zasypywać jakimiś pytaniami i nie wyjdziemy z tego studia do jutra.
Zaśmiali się. A Bill, siadając na stołku Toma zaczął opowiadać, o tym, jak się spotkali, jak to wygląda, gdzie znajduje się Tom. To było jak deja vu. Już drugi raz w ciągu dwóch dni opowiadał to samo.
- Jezu – Gustav pokręcił ze zdumienia głową. - Między wami jest naprawdę silna więź, zawsze to wiedzieliśmy, ale teraz to dopiero widać.
- Tak, ale to ja wchodzę do świata Toma, a nie on do mojego.
- A nie próbowaliście na odwrót? – zapytał Geo.
- Nie.
- Mnie to wygląda na to, że dom jest światem Toma, a jeśli on obawia się wyjść poza niego, może to jest właśnie kluczem do wydostania się ze śpiączki? – Gustava pomysł wydawał się prozaiczny, ale Billowi dał wiele do myślenia.
- Póki co Hiraga zmienia kierunek leczenia. Zobaczymy, jak teraz Tom zareaguje na nowe leki.
- Będzie dobrze Bill, zobaczysz – powiedział Geo.
- Liczę na to. No dobra chłopaki, to co dacie mi się popisać moją grą na gitarze? – zaśmiał się Bill.
- Dajesz – odparł Geo. – Zobaczymy, czego nauczył cię nasz mądrala.
- Tylko się nie śmiejcie jak się pomylę. Weście poprawkę, że ja nawet miesiąca nie gram, więc wiecie.
- Spoko, będziemy wyrozumiali.
Georg podał Billowi gitarę. Ten tylko położył sobie kartkę z riffami, tak na wszelki wypadek. Ćwiczył to już tyle razy, że pamiętał, ale grał jedynie Tomowi, a teraz miał okazję dać swój pierwszy pseudo koncert dla nowej, chociaż w tym wypadku tylko dwuosobowej publiki i dlatego trochę się denerwował, nie mniej jednak zaczął grać.
Chłopaki słuchali. Zagrał i zaśpiewał wszystkie trzy piosenki i nawet się nie pomylił.
- No, to tyle – powiedział, spoglądając na chłopaków. – I jak?
- Poczekaj Bill, bo sami nie wiemy, czy jesteśmy bardziej pod wrażeniem tych piosenek, czy twojego grania.
Bill parsknął śmiechem.
- Pokaz zrobiłem tylko dla was. Nawet nie myślcie, że kiedykolwiek zagram coś na scenie. Mamy sytuację, jaką mamy i tylko, dlatego dałem się na to namówić, ale muzyk ze mnie nie będzie i koniec.
- Piosenki są dobre – powiedział Georg.
- Jeśli macie jakieś sugestie, to mówcie. To tylko wersja robocza, jak zawsze, chyba to wiecie.
- Tak, spoko – powiedział Geo i zamyślił się. – Czekaj, zagram ci to ze zmianą tej tonacji, widzę, że Tom cię tego nie nauczył, zresztą nic dziwnego, to naprawdę trudne.
- Spokojnie, wytłumaczy mi się z tego i to jeszcze dzisiejszej nocy – powiedział poważnie Bill.
Chłopaki zaśmiali się.
- Już mu współczuję. Będzie miał naprawdę ciężką noc.
- Oj tak – potwierdził Bill, mając coś zupełnie innego na myśli. Wcale nie był zły o te ich tajemnice. Doskonale wiedział, że jeśli nawet zmusili go do czegoś to tylko dlatego, iż wierzyli, że sobie z tym poradzi. I tak było, ale zamierzał i tak trochę podroczyć się z bliźniakiem. Poudawać, że jest na niego zły, a nawet więcej. Każe mu się przepraszać. Aż przeszły go ciarki, jak pomyślał o dzisiejszej nocy.
Tymczasem Georg zaczął grać, posiłkując się na kartce Billa. Po chwili wyraźnie Bill usłyszał zmianę.
- Słyszysz to? – zapytał Geo.
- Tak.
- Zagram to jeszcze raz, a ty zaśpiewaj. Zobaczysz, jak sam zmienisz tonacje, słysząc jak gram.
Geo zaczął, włączył się też Gustav z perkusją, Bill zaczął śpiewać, kiedy doszli do tego konkretnego miejsca Bill instynktownie dostosował się do nowej tonacji, chociaż uczył się zupełnie innej i co dziwne wcale nie sprawiała mu trudności, czy dyskomfortu, mógłby nawet stwierdzić, że w ten sposób śpiewało mu się łatwiej.
- Widzisz? – powiedział Geo. - Chyba nawet lepiej się w tej naszej tonacji czujesz.
- Zdecydowanie - przyznał Bill.
- Tyle lat, po prostu się przyzwyczaiłeś. Ale przyznam, że odwaliliście naprawdę kawał dobrej roboty. Piosenki są świetne.
- Mogę wam jeszcze zagrać czwartą. Co prawda nie jest jeszcze do końca napisana, muszę popracować nad tekstem, ale…
- Graj – powiedział tym razem Gustav, a Georg oddał Billowi gitarę.
Tak ich to wszystko pochłonęło, że ani się obejrzeli, a dochodziła już prawie dwudziesta. Zaczęli poprawiać i dopieszczać to, co mieli. Chłopaki byli naprawdę pod wrażeniem.
- Nie wiem tylko, co z tym kawałkiem? Ja bym to zmienił z C na E – rzucił Georg. – Zapytaj Toma, to będzie mocniejsze, tak uważam.
- Okej, powiem.
Do studia wszedł Jost. Stanął w drzwiach i chwilę nic nie mówił, ogarniając wzrokiem każdego z osobna.
- I co? – zadał tylko krótkie pytanie.
- Mamy prawie cztery piosenki. Tom pracuje nad piątą - powiedział Gustav. – Na dniach zepniemy to do kupy.
David spojrzał na Gustava.
- Jak to Tom pracuje? Przecież on jest w śpiączce.
- Zgadza się. Nam też było ciężko w to uwierzyć, ale Bill się z nim kontaktuje.
Jost wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi.
- Robicie sobie ze mnie jaja?
- Nie David – wtrącił się Bill.- Kiedy kładę się spać potrafię połączyć się z nim, nie wiem w jaki sposób, ale kontaktuję się z Tomem i po prostu jest, tak jakby był w normalnym świecie.
Jost usiadł na jednym ze stołków. Patrzył na Billa, widział, że mówił poważnie, znał go już naprawdę ładnych parę lat i wiedział też, że co, jak co, ale Bill już dawno wyrósł z głupich dowcipów.
- Ja wiem jak to brzmi, David. Udowodnienie chłopakom tego dziwnego faktu nie było łatwe, ale jeśli potrzebujesz dowodów to i dla ciebie Tom znajdzie jakąś sytuację, o której wiecie tylko wy dwaj, powiem ci o niej, a ty zweryfikujesz wersje i sam rozważysz, czy wierzysz, że mam z nim kontakt czy nie.
- A wy uwierzyliście? – spojrzał na chłopaków.
- Przedstawił nam takie dowody, że tak – odparł krótko Georg.
- Ale, jak to możliwe? Przecież on jest nieprzytomny, do tego oddycha za niego respirator, nie rozumiem.
- Kiedy się z nim widzę, jest zdrowy, pełen energii i dowcipny jak zawsze. Jego mózg wytworzył sobie jakiś alternatywny świat. Nie wiem, jak to działa, ale tak przynajmniej powiedział Hiraga, że to się często zdarza.  A jako, że między nami jest silna więź i Tom mi ufa, jakimś dziwnym sposobem wpuścił mnie do tego swojego świata. W każdym razie ja tego też nie rozumiem i też nie było mi z tym łatwo. Przez pierwsze kilka razy bałem się, że widzę go po raz ostatni, że więcej może się nie udać.
- Widzisz się z nim we śnie?
- Tak. Za każdym razem, kiedy kładę się spać, to po chwili budzę się w jego świecie.
- Mój Boże – David nie mógł w to uwierzyć.
- To nie wszystko – odparł Gustav.
- Nie? – trochę się przeraził.
- Bill gra na gitarze.
- Wolne żarty – parsknął śmiechem Jost.
- Poważnie – potwierdził Georg.
Jost spojrzał na Billa, który tylko kiwnął głową na potwierdzenie tej sensacji.
- Tom mnie nauczył. A jak sądzisz, jak mieliśmy napisać te piosenki? Znaczy napisać nie byłoby problemu, ale jak miałem je przekazać chłopakom? Więc mnie nauczył. Ale, jak już mówiłem, na muzyka się nie piszę. Tak że, jeśli coś wam chodzi po głowie, to od razu mówię nie! Ja jestem tylko i wyłącznie wokalistą.
Wszyscy zaczęli się śmiać, nawet sam Bill.
- Jedzcie już do domów, siedzicie tu od południa – powiedział Jost.
Bill zerkną na zegarek.
- Fuck, to już dwudziesta? Niedługo przyjedzie pani Elena, pewnie zdziwi się, że mnie nie ma.
- A kto to? – zapytał Jost.
- Pielęgniarka, która zajmuje się Tomem w nocy. Musi go ktoś przekręcać, co dwie godziny. Ja nie mogę. Jakbym zaczął się budzić i zasypiać, co dwie godziny, po tygodniu takiego spania chodziłbym jak zombie.
- Jak zwykle zorganizowany – skomentował David.
- Nie żartuj. To, ile wpadek bywa, nawet nie zliczę. Zorganizowanie wszystkiego, żeby było zgrane w czasie i w ogóle, nie jest takie proste.
- Widzisz, a wujek Jost musi – zaśmiał się David, mając na myśli, że jego organizacji można było mu pozazdrościć. No może nie zawsze udawało się plan wykonać w stu procentach, zwykle sypało się to przez jego „ukochaną” czwórkę, ale poza tym wszystko ogarniał i strasznie był z tego dumny. 
- Coś mi się obiło o uszy, że w naszym przypadku twoje zorganizowanie ma poważne odchyły – skomentował Gustav z uśmiechem na twarzy.
Jost spojrzał na niego.
- Was ta reguła nie dotyczy – odparł krótko, po czym wszyscy znowu zaczęli się śmiać.
Kiedy w końcu ugadali się na następne spotkanie i opuścili studio, a Bill gnał już autostradą do domu, zastanawiał się jak podenerwować Toma. Wiedział, że on się będzie przejmował. Na pewno cały dzień myślał o tym, czy Georg powiedział mu drugą część ich tajemnicy i pewnie też zastanawiał się nad tym, jak zareaguje, jak ją przyjmie. Chyba powinien być na niego zły, ale był dumny. Jak bardzo Tom musiał wierzyć w niego, że zdecydował się zmusić go do śpiewania w innej tonacji, zrobić coś w tajemnicy przed nim, będąc pewnym, że sobie poradzi. Zawsze mu usuwał przeszkody z drogi, a tu rzucił mu największą kłodę pod nogi, jaką znalazł. Jednak uśmiech nie schodził mu z twarzy przez całą powrotną drogę.  Oczyma wyobraźni widział już, jak budzi się w świecie Toma i myślał nad tym, jak rozegrać to na swoją korzyść, czy wydrzeć się na niego, czy może udać obrażonego, wiadomo oczywiście, za co. Tom będzie go przepraszał, będzie na pewno czuły i delikatny. Będzie próbował go jakoś udobruchać, a sposoby Toma na przeprosiny są bardzo, ale to bardzo przyjemne. Oj, to będzie chyba długa noc, delikatnie ujmując. Zajechał na posesje, parkując w garażu.
Wszedł do domu. Pani Elena już była. W powietrzu roznosił się aromat czegoś smacznego, na co poczuł, jak do ust napływa mu ślinka. Od południa nic nie jadł i umierał już z głodu.
- Dobry wieczór – przywitał się, wchodząc do kuchni i całując kobietę w policzek.
- Dobry wieczór Bill. Przyniosłam wam coś dobrego na kolację, mam nadzieję, że jesteście głodni.
- Nie wiem jak doktorek – zaczął… od pewnego czasu Bill nadał Jinowi ksywkę doktorek, z czego na początku wszyscy się śmiali, ale szybko przylgnęła ona do Hiragi i już nie wzbudzała salwy śmiechu - …ale ja umieram z głodu.
- To siadaj, zaraz ci nałożę – powiedziała Elena.
- Pójdę tylko umyć ręce – odparł Bill.
Zanim jednak udał się do łazienki, zajrzał do Toma. Podszedł do łóżka i pocałował go w czoło.
- Mam nadzieje, że już na mnie czekasz – szepnął mu do ucha. – I mam nadzieje, że jesteś świadomy, że czeka cię ciężka noc – uśmiechnął się do niego. Pogładził go po ręce, chwilę mu się przyglądając. Boże, jak bardzo był go spragniony, jego dotyku, pocałunków, dźwięku głosu, tego wszystkiego, czego w tej chwili nie miał tu poza snem.  Zerknął na zegarek nad łóżkiem. Musiał zażyć jeszcze leki, wiedział, że nie zadziałają tak szybko, jak te poprzednie, więc ruszył susami po dwa schodki do swojego pokoju po tabletki, popijając je po chwili wodą z butelki, która zwykle stała na jego nocnym stoliku. Zahaczył jeszcze o łazienkę i wrócił w końcu do kuchni.
- Jak tam w studiu, uwierzyli ci? – zapytał Jin. Nawet pani Elena czekała na wiadomości. Jin wszystko jej opowiedział, była zdumiona i jednocześnie zafascynowana tym zjawiskiem.
Bill się uśmiechnął.
- Szkoda, że nie widziałeś ich min – zaczął. – Georg mało nie zemdlał, ale Tom będzie miał dzisiaj  w nocy przejebane.
- Ooo…  Czymś podpadł? – zapytał Jin.
- Owszem. Wyobrażasz sobie, że od samego początku śpiewałem, tak jak tego chcieli? A sądziłem, że to ja jestem front menem i ja o wszystkim decyduję. Tymczasem okazało się, że mój kochany braciszek i reszta chłopaków wydumała sobie, że zmuszą mnie do śpiewania piosenek w ściśle określonej tonacji, bo stwierdzili, że tak będą brzmiały bardziej niepowtarzalnie.
- A ty o tym nie wiedziałeś?
- Nie miałem pojęcia. Jak zaczynaliśmy byliśmy jeszcze dzieciakami, więc wyciągnięcie niektórych dźwięków nie stanowiło problemu, więc tego nie zauważyłem. Może gdybym o tym wiedział, ale… no nawet mi to przez myślnie przeszło. Schody zaczęły się dopiero, kiedy przeszedłem mutację i mój głos zmienił barwę, ale jako, że przez ten czas nie dawałem sobie taryfy ulgowej i nadal śpiewałem, po prostu nauczyłem się modulować tak głos, że bez problemu mogłem wejść w wyższe tonacje. Pewnie łatwiej, by mi było gdyby grali normalnie bez tych zmian, ale nie oszczędzili mnie.
- I to oczywiście był pomysł Toma – skomentował Hiraga.
-  A kogóż, by innego? Nawet, jeśli Geo mu w tym pomógł, to sama idea wyszła od mojego bliźniaka, za co dzisiaj będzie mi się musiał wytłumaczyć – oznajmił, śmiejąc się.
- Chyba jednak nie jesteś na niego o to zły – powiedziała Elena.
- Nie. Wiem, że nigdy, by mnie nie postawił w takiej sytuacji, gdyby nie wiedział, że sobie z tym poradzę, ale tu nie o to chodzi, tylko o to, że przez tyle lat trzymali to przede mną w tajemnicy i pewnie nigdy bym się o tym nie dowiedział, gdyby nie ten wypadek.
- Chcesz jeszcze dokładkę? – spytała Elena, widząc z jakim apetytem pochłonął swoją porcję.
- Po proszę. Bardzo smaczne.
- A ty jesteś bardzo głodny – zaśmiała się.
- To ja też poproszę o dokładkę – powiedział doktorek.
- W każdym razie - zaczął Bill. – Piosenki się podobają. Oczywiście będzie kilka poprawek, jak zwykle, ale ogólnie chłopakom się podobały. Nawet Jostowi.
- Powiedziałeś mu, że kontaktujesz się z Tomem?
- Tak.
- I uwierzył ci?
- Tak, ale to tylko dzięki chłopakom.
- Widzisz Bill, mówiłem ci, że wszystko się jakoś ułoży, musisz być tylko cierpliwy.
- Jestem cierpliwy, ale nie wtedy, kiedy chodzi o życie mojego brata.  W tym jednym przypadku nie potrafię być spokojny i tkwić biernie, czekać na rozwój wypadków. Muszę mieć nad wszystkim kontrolę, choćby połowiczna.
- Ciekawy jestem, jaki jest Tom - powiedział Jin.
- Jest inny niż ja. Nasze charaktery różnią się diametralnie. Jesteśmy jak ogień i woda.
- Też z niego taki nerwus?
 Tylko, kiedy ja go wyprowadzę z równowagi – zaśmiał się Bill.
- To chyba nie zdarza się to zbyt często – powiedziała Elena.
- To zdarza się właśnie bardzo często.
Wszyscy się zaśmiali.

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*