Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

niedziela, 12 stycznia 2014

Odcinek 26


- W takim razie muszę dać ci powód, żebyś nigdy o nikim innym niż ja, nie pomyślał – powiedział, na co się zdziwiłem.
- Co chcesz zrobić?
- To będzie niespodzianka, więc zarezerwuj sobie ten wieczór dla mnie.
Jakbym naprawdę miał inne plany.
- Gdzie idziesz? – zapytałem, widząc, że się ubiera.
- Skoro ma być niespodzianka, to muszę wyskoczyć na miasto.
- A ja?
- Ty zostajesz.
- Jak to?
- Tak to. Samo się nie zorganizuje. Zajmij się czymś. Odpisz Angeli za ten czas, możesz ją też pozdrowić ode mnie. To długo nie potrwa.
- Ale Tom…
- Kocham cię Billy – podszedł, całując mnie w usta. – Za godzinę wrócę.
- Jasne – już to widziałem, godzinę… chyba trzy. Bez sensu z tą niespodzianką skoro o niej wiedziałem, ale już nawet nie starałem się drążyć tematu, wiedząc, że Tom, jak się uprze to nic go nie odwiedzie od pomysłu.
Zostałem sam.  Minęło może z piętnaście minut, jak dostałem od Toma smsa. Spojrzałem na wyświetlacz i zaśmiałem się, czytając jego wiadomość, która brzmiała „KOCHAM CIĘ I JUŻ TĘSKNIE”
Wariat i to totalny. Odpisałem mu „ JA CIEBIE TEŻ I TEŻ JUŻ TĘSKNIE” Jak miałem się na niego gniewać? Naprawdę, to wielkie szczęście, że miałem takiego brata i ukochanego w jednym.
Usiadłem do komputera i postanowiłem odpisać na list Angeli.

Witaj Angela
Bardzo ucieszył mnie Twój mail. Obecnie jestem na wakacjach razem z bratem. Pogodziliśmy się, ja się po prostu nie umiem na niego długo gniewać. Niestety pojutrze wracamy do domu. Dwa tygodnie przeleciało nam nawet nie wiem, kiedy. Też tak masz, że przyjemne rzeczy kończą Ci się w oka mgnieniu? Z trasy jestem zadowolony. To najlepsza trasa z wszystkich, które mieliśmy, tyle się wydarzyło, że nie sposób opisać tego słowami, ale mogę śmiało powiedzieć, że jestem ostatnio tak szczęśliwy, że obdarowałbym tym szczęściem cały świat i sporo dla mnie, by go jeszcze zostało.
Twój widoczek z wakacji chyba jest podobny to tego, który my jeszcze w tej chwili mamy, zresztą sama porównaj, w załączniku przesyłam zdjęcie.
Pozdrawiam Cię. Bill.
PS. Masz także pozdrowienia od Toma.

Ledwo skończyłem, a usłyszałem, że wrócił.
- Jestem już! – krzyknął, zamykając za sobą drzwi.
Zerknąłem na zegarek, naprawdę się postarał wrócić w godzinę.
- Tęskniłeś? – zapytał, stawiając torbę na stół.
- Co kupiłeś?
- To niespodzianka, zobaczysz później.
- No Tom! Przestań się ze mną droczyć, zostawiasz mnie samego, teraz nie chcesz nawet powiedzieć, co kupiłeś. Tak się nie robi.
- Poczekaj, wszystkiego się dowiesz i wszystko zobaczysz, ale jeszcze nie teraz.
- A kiedy?
Zerknął na zegarek.
- Za dwie godziny, jak się ściemni.
Jęknąłem. Strasznie byłem ciekawy, a jeszcze miałem czekać dwie godziny?
- Zajmij się czymś do tego czasu.
- Ciekawe, czym?
- Odpisałeś Angeli?
- Jak cię nie było.
- To może wykąp się, przebierz w coś ładnego. Chociaż właściwie to nie wiem, czy ci te ubranie będzie potrzebne – Mówiąc to uśmiechnął się.
Nie będę ukrywał, że się nie domyślałem, jak to wszystko się skończy. Ale postanowiłem zagrać w te jego grę. Byłem ciekawy, co wymyślił.
- No dobra, to idę do łazienki szykować się.
- W porządku – odparł krótko.
Po godzinie byłem już gotowy, starałem się robić wszystko, jak najwolniej, ale jak na ironie wszystko wychodziło mi szybko. Czemu nigdy nie mam tak, jak naprawdę się spieszę? Wtedy wszystko mi nie wychodzi, jak na złość, a Tom się wścieka, że się grzebie i znowu się spóźnimy.
- Jestem gotowy – powiedziałem, stając na środku pokoju.
Spojrzał na mnie z tak pożądliwym wzrokiem, że aż mnie ciarki przeszły.
- Źle wyglądam?
- Wręcz przeciwnie, za dobrze – oblizał usta.
- Było by mi łatwiej, jakbym wiedział, co planujesz, a tak w sumie to nie wiem, co mam na siebie założyć.
- Jest idealnie, nie musisz nic zmieniać – podszedł do mnie, dotykając policzka. – Pięknie pachniesz – wyszeptał, muskając mnie w usta.
- Tom, dziwnie się czuję. Powiedz, o co chodzi.
- To niespodzianka, już mówiłem.
Zanim zacząłem go męczyć, do drzwi ktoś zapukał.
- Otworzysz? - zapytał. - Nie jestem ubrany.
Jakby to mu wcześniej kiedykolwiek przeszkadzało, ale oczywiście taki byłem rozkojarzony, że nawet się nad tym nie zastanowiłem.
- Okej.
Podszedłem do drzwi i otwarłem je. Przed drzwiami stał jakiś chłopczyk, z tego, co się już zorientowałem to syn recepcjonistki.
- Dzień dobry – powiedział, starając się, by jego angielski zabrzmiał, jak najbardziej zrozumiale.
- Dzień dobry – odparłem, kucając do chłopca, miał może z 7 lat.
- Mama prosiła przekazać, że w recepcji czeka na pana przesyłka.
- Przesyłka? – zdziwiłem się. – Tom? – zawołałem.
Ale on tylko wzruszył ramionami.
- Idź zobacz, co to – powiedział.
- A ta przesyłka jest dla mnie, czy dla mojego brata?
- Dla pana Billa – odparł chłopczyk.
Coś mi zaświtało, że to chyba sprawka Toma. Odwróciłem się, zerkając na brata, udawał oczywiście, że nie wie, o co chodzi, ale znając życie gdyby to nie była jego sprawka sam by już dawno poleciał zobaczyć, o co chodzi z tą przesyłką.
- Nie patrz tak na mnie, przesyłka jest do Ciebie nie do mnie.
- Tylko, że ja nic nie zamawiałem.
- Ja też nie – wzruszył ramionami. – Ale to ty organizowałeś nam wakacje, może to jakieś prezenty od biura podróży.
Trochę zbił mnie z tropu.
- No dobrze, to pójdę – powiedziałem do Toma. – Zaprowadzisz mnie? – zwróciłem się do chłopczyka.
- Tak.
Jak tylko wyszedłem z domku, mały chwycił mnie za rękę, jak gdyby bał się, że się zgubie gdzieś po drodze.
- Jak masz na imię? – zapytałem.
- Noah.
- Ładne masz imię. Ja jestem Bill.
- Wiem – odparł chłopczyk.
- Tak, a skąd wiesz? – zacząłem go podpytywać.
- Mama mi powiedziała.
- Acha. A, ile masz lat?
- Prawie siedem.
- Chodzisz już do szkoły?
- Tak, ale teraz mam wakacje.
- Rozumiem – jak na takiego malca nieźle radził sobie z angielskim. My w jego wieku znaliśmy chyba tylko kilka słów. Dotarliśmy do recepcji.
Właścicielka pogłaskała syna po głowie, pozwalając mu iść się pobawić.
- Do widzenia – powiedział, patrząc mi prosto w oczy. Dzieci są niesamowite, nie krępują się, wszystkich traktują na równi. Szkoda, że już nie jesteśmy dziećmi, wtedy wszystko wydawało się prostsze.
- Do widzenia – pożegnałem się z nim.
- Mam dla pana przesyłkę – powiedziała kobieta.
- Tylko, że ja nic nie zamawiałem.
Uśmiechnęła się.
- To taka specjalna przesyłka, ale nie wolno mi zdradzić, od kogo.
Już byłem pewny, że to sprawka Toma. Zabije go jak wrócę.
- Proszę sobie tutaj usiąść, zaraz wracam, pójdę po nią.
Usiadłem na kanapie cierpliwie czekając. Wiedziałem, że stać go na wiele, ale naprawdę teraz byłem już zdumiony, jak mu się udało to wszystko załatwić w tak krótkim czasie. Ja wiem, że ma dobry bajer, ale to, już naprawę przeszło wszelkie granice.
Chwilę później pojawiła się, niosąc w ręku jakieś pudełko. Nie było duże, ani ciężkie i jakieś takie płaskie.
- I list dla pana – podała mi kopertę.
No teraz, to byłem w szoku. Położyłem przesyłkę na kolanach i otwarłem list. Po piśmie od razu poznałem, że to od Toma.
Zacząłem czytać.

Braciszku…, właściwie powinienem napisać ukochany…
Wiele chciałbym Ci powiedzieć, ale żadne słowa nie wyrażą tego, ile dla mnie znaczysz i co do Ciebie czuję. Bez ciebie moje życie, to tylko pusta egzystencja, wiedziałem to odkąd zrozumiałem, kim dla mnie jesteś.  Chciałbym Ci dać cały świat i nawet gwiazdkę z nieba, by widzieć zawsze uśmiech na twojej twarzy.  Póki co, będę się starał spełnić każdą Twoją zachciankę i sprawić, by każdy kolejny dzień był lepszy od poprzedniego, a ten drobiazg niech będzie pierwszym z wielu prezentów, które ode mnie dostaniesz. Wiem, że strasznie Ci się podobał i chciałeś go mieć, ale ktoś cię uprzedził i kupił go przed Tobą. Tym kimś byłem ja :P. Chciałem Ci go dać na urodziny, ale myślę, że do urodzin znajdę dla Ciebie inny prezent, a dzisiaj chcę żebyś go nosił i wiedział, że dla Ciebie zrobię wszystko.
Kocham Cię.
Tom.

Otwarłem pudełko, czując jak do oczu napływają mi łzy, już wiedziałem, co jest w środku. To gruby złoty łańcuszek, cholernie nietypowy i bardzo drogi. Pamiętam, jak go wypatrzyłem na jednej z wystaw u jubilera, to było w Paryżu. Łaziliśmy wtedy całą paczką po mieście, była akurat niedziela, sklep był zamknięty, a na drugi dzień, kiedy tam wróciłem po łańcuszku nie było znaku. Strasznie żałowałem, że go nie mogłem mieć, a jednak teraz miałem, tylko, kiedy on zdążył go kupić?
Wyciągnąłem go z pudełka i zapiąłem na szyi. Spojrzałem na siebie w jedno z wielu wiszących tam luster, był śliczny, pięknie błyszczał. Wiem, że jestem, jak baba, ale nic na to nie poradzę, kocham biżuterie i błyskotki i Tom doskonale wiedział, jak sprawić mi przyjemność.
- Śliczny łańcuszek – powiedziała recepcjonistka.
- Dziękuję.
- Wzruszył się pan.
- Jestem zaskoczony – powiedziałem, próbując się opanować i nie rozryczeć tam ze szczęścia.
- To chyba musi być trafiony prezent skoro wywołał tyle emocji.
- Nawet bardzo – powiedziałem krótko, nie chcąc się wdawać w zbędną dyskusję. – Pójdę już – wstałem z kanapy, zabierając pudełko i list ze sobą. – Dziękuję bardzo i przepraszam za problem, Tom ma czasem dziwne pomysły.
- Nic się nie stało. Jeśli każdy, by tak reagował jak pan na otrzymany prezent, to ja chętnie wręczałabym je codziennie.
Zaśmiałem się, zdając sobie sprawę, jaką muszę mieć minę i uciekłem stamtąd, czym prędzej by naprawdę zaraz się nie rozryczeć.
Kiedy dotarłem do domu drzwi były lekko uchylone, a na przedpokoju światło zgaszone. Popchnąłem je do środka niepewnie, przekraczając próg.
- Tom? – zawołałem, bo nie wiedziałem, co się dzieje, dlaczego drzwi były otwarte i dlaczego jest tak ciemno i cicho? Ale nie odpowiedział mi. Zamknąłem drzwi i wyciągnąłem rękę w kierunku ściany, na której spodziewałem się znaleźć włącznik światła, ale zamiast ściany natrafiłem na Toma, który chwycił mnie za rękę okropnie mnie przy tym, strasząc i zachodząc od tyłu objął mocno.
- Jezu, Tom! – pisnąłem. – Przestraszyłeś mnie!
- Żadnego światła, bo wszystko popsujesz.
- O czym ty mówisz?
- Zamknij oczy.
- Po co i tak nic nie widzę.
- Zamkniesz, czy mam ci je zasłonić?
- Ale? – nie zdążyłem się zbuntować, bo poczułem, jak zasłania mi rękami oczy.
- A teraz idziemy, powoli przed siebie.
- Tom, zaraz na coś wpadnę.
- Spokojnie, niczego przed sobą nie masz.
Zatrzymaliśmy się w końcu.
- Co ty wyprawiasz?
- Jesteś gotowy? – zabrzmiało to strasznie tajemniczo.
- Tak, tylko nie wiem, na co.
- W porządku – zabrał ręce, pozwalając mi w końcu zobaczyć, co się dzieje i zamurowało mnie tam, stałem i patrzyłem, nie mogąc uwierzyć, że to wszystko widzę na własne oczy.

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*