Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
niedziela, 12 stycznia 2014
02:13
Odcinek 27
- Uszczypnij mnie, bo nie
wierze – powiedziałem, zostając od razu uszczypniętym. – Ał! – podskoczyłem,
rozmasowując ramię.
- Sam chciałeś.
- Tom… sam to wszystko
zrobiłeś?
- No – odbąknął krótko. - Daj
to pudełko – zabrał je z mojej ręki razem z listem i odłożył na szafkę. – Chodź
– pociągnął mnie za rękę na środek pokoju.
Zasłoniłem twarz rękami, rozglądając się wokoło. Byłem w
szoku. Wszędzie było mnóstwo palących się świec. Nie wiem, ile ich tam było,
ale to było piękne.
- Boże, nie mogę w to
uwierzyć.
- Mam cię uszczypnąć jeszcze
raz?
Spojrzałem na niego.
- Nie wiedziałem, że z ciebie
taki romantyk.
Uśmiechnął się.
- To ty wzbudzasz we mnie takie
uczucia. Wiem, że to lubisz, więc zrobiłem to dla ciebie. Ale to nie wszystko.
- Nie? – zdziwiłem się. -
Przerażasz mnie Tom.
Pokręcił głową, przygryzając dolną wargę, by się nie
roześmiać bardziej.
- Co jeszcze wymyśliłeś?
- Odwróć się.
Odwróciłem i aż westchnąłem.
Przed drzwiami tarasu na podłodze rozścielony był biały,
gruby i bardzo puszysty dywan, a na jego środku stał malutki japoński stolik –
Kotatsu, przy którym siadało się na ziemi. Na stoliku stały dwa talerze
przykryte kloszami. Obok nich kieliszki na wino, a na środku stała aromatyczna
świeca. Patrzyłem na to, będąc naprawdę w szoku.
- Kiedy ty to zdążyłeś
przygotować?
- No wiesz, nie było cię
prawie godzinę. Poza tym postarałem się, żeby Noah prowadził cię do recepcji wystarczająco
długo, znaczy na około – zaśmiał się. – Wiesz, że torba słodyczy i kilka drobiazgów
ze sklepu zabawkowego mogą zdziałać cuda?
- Tom! Jesteś nie edukacyjny –
zganiłem go.
- Ja? Właśnie, że jestem.
Pokazałem małemu, jak należy dbać o swoje interesy.
Pokręciłem ze zdumienia głową.
- Potem udałem się do recepcji
i ugadałem co i jak. Kiedy wyszedłeś, przynieśli to wszystko i przygotowali,
łącznie z kolacją i deserem dla nas – Uśmiechnął się. – Ale świeczki sam
zapalałem, żeby nie było.
Był z siebie dumny, że mnie zaskoczył. Jego oczy aż
błyszczały. Nie spuszczał ze mnie wzroku ani na moment, jakby chciał wyłapać
każdy szczegół, który zdradzał, jak bardzo byłem zdumiony i w jakiś sposób
zawstydzony tą sytuacją. Jeszcze nikt nigdy nie zaprosił mnie na kolacje w taki
romantyczny sposób.
- Jezu, Tom, nie wiem, co powiedzieć.
- Może, kocham cię Tom, jesteś
najlepszy, najwspanialszy, najcudowniejszy – wyszczerzył się w uśmiechu. – I co
by tu jeszcze dodać?
Parsknąłem śmiechem.
- W życiu tego ode mnie nie
usłyszysz – zażartowałem, a chwilę później rzuciłem się mu na szyje, wpijając
zachłannie w usta. – Kocham cię Tom – wyszeptałem, odrywając się od niego. –
Kocham cię i pragnę całym sobą, rozumiesz? Każda komórka mojego ciała pragnie
cię.
- Powoli Bill, wszystko w
swoim czasie – zaśmiał się. – Najpierw coś zjemy, żeby mieć siłę na całą noc. Bo,
wiesz… - powiedział tajemniczo. – Tej nocy nie będziemy spać.
- W ogóle? – spytałem, unosząc
jedną brew.
Pokręcił głową, a ja przejechałem zębami po wardze, starając
się tym razem sam się nie roześmiać. Moja wyobraźnia i tak już podsuwała mi
takie obrazki, że to w zupełności wystarczyło, a znając Toma wiedziałem, że w
konfrontacji z moją wyobraźnią w tych sprawach moje fantazje polegną na obu
łopatkach.
- Siadaj – powiedział,
muskając mnie delikatnie w usta.
Usiadłem. Czułem się okropnie podekscytowany, jakbym był
na pierwszej randce. Myślałem, że po tych dwóch tygodniach i tego, co
robiliśmy, już nic nie będzie wstanie mnie zaskoczyć, a tym czasem byłem
podenerwowany i jednocześnie podniecony.
Nie potrafiłem się opanować i wciąż się uśmiechałem do Toma, a on do
mnie, ale jego uśmiech był taki tajemniczy, że zamiast się rozluźnić siedziałem
okropnie spięty. Kiedy zdjął klosze z naszych talerzy i nalał nam wina,
przyssałem się natychmiast do swojego kieliszka, chcąc się, chociaż trochę upić,
by się rozluźnić. W końcu uspokoiłem się. Tom wydawał się być bardziej
opanowany, nie wiem, udawał, albo po prostu miał tą przewagę, że to
zorganizował i po prostu było mu łatwiej, bo wypełniał punkt po punkcie ze
swojej listy.
- Smacznego Bill.
- Dziękuję. Nawzajem –
odparłem i zacząłem jeść, bardziej jednak, dzióbiąc w tym talerzu niż jedząc. Z
tych emocji, nie potrafiłem nic przełknąć, chociaż czułem, że burczy mi w
brzuchu. Mój bliźniak to oczywiście zauważył.
- To zielone jest bardzo
smaczne – powiedział, zerkając w mój talerz.
Uśmiechnąłem się nerwowo, a on dźgnął widelcem to biedne
warzywo na moim talerzu i ugryzł kawałek.
- Um, pycha – wymruczał,
starając się wzbudzić we mnie apetyt. – Spróbuj - podsunął mi przed nos swój
widelec.
Zamrugałem zdziwiony. Czy on będzie mnie teraz karmił?
- No śmiało – zachęcił.
Więc zjadłem.
- To zielona fasolka –
powiedziałem, poznając smak.
- Pyszna – skomentował. –
Jeszcze tak przyrządzonej nie jadłem. Masz jeszcze trochę – znowu podsunął mi
widelec przed twarz.
- Tom…
- No, bo mnie ręka boli tak
trzymać.
Zjadłem. Tom w końcu przesiadł się koło mnie i dziobiąc
raz w swoim raz w moim talerzu, karmił siebie i mnie, aż w końcu ku mojemu
zaskoczeniu zjedliśmy wszystko. Trzeba przyznać, że potrafił odwrócić moją
uwagę.
- No – powiedział zadowolony i
oblizał palce. - A teraz coś na deser.
Zmarszczyłem brwi, widząc jak wstaje i wychodzi do
kuchni.
Napiłem się w tym czasie wina, czując, że już jestem
bardziej niż wstawiony, a wiedziałem to tylko dlatego, że zaczęły palić mnie policzki.
Po chwili wrócił Tom, przynosząc dwa ogromne pucharki z
deserem.
Alkohol jednak zrobił swoje i już nie byłem już w ogóle
zdenerwowany, na co Tom, widząc moje czerwone policzki roześmiał się.
- Wypiłeś wszystko? – zapytał.
- Nie – zaprzeczyłem od razu,
chwytając za butelkę. – Chociaż, może…
Zaśmiał się i pokręcił ze zdumienia głową, po czym usiadł
naprzeciwko mnie, podając mi deser.
Zaczęliśmy jeść. Przez to wino chyba się rozluźniłem za
bardzo, bo po kilku kęsach stwierdziłem, że jedzenie czegoś tak pysznego
łyżeczką jest głupie i nabrałem trochę na palec, wsadzając go po chwili do ust.
Tom, widząc to zastygł w bezruchu. Widziałem, jak przełyka ślinę, kiedy mój
palec kolejny raz wędrował do mojej buzi. Nęciłem i kusiłem go tym, ale nie
poruszył się nawet o milimetr, tylko patrzył.
Nabrałem kolejny raz bitej śmietany i spojrzałem najpierw
na swój palec, a potem w jego oczy.
- Chcesz? – zapytałem,
oblizując usta.
Pokiwał nieznacznie głową, a ja przysunąłem się do niego
bliżej. Będąc teraz na czworaka podparty tylko na jednej ręce, przejechałem
palcem po jego ustach, zostawiając na nich trochę przysmaku. Zlizał ją
natychmiast, przejeżdżając językiem po moim palcu. W tym momencie nie było
najmniejszej szansy, żeby tylko na tym się skończyło. Nie spuszczając ze mnie
wzroku odstawił swój deser na stolik i chwytając mnie oburącz za twarz,
pociągnął na siebie, tak że upadłem na niego. Już wiedziałem, że jeśli miał coś
jeszcze w planach oprócz tego co właśnie zamierzaliśmy zrobić, na pewno nie
zrealizuje tego, bo ja pragnąłem teraz tylko i wyłącznie jego bliskości.
Tej nocy nie zmrużyliśmy oka. Była wyjątkowa, ze
świeczkami, czerwonym winem, kolacją, truskawkowym deserem i nami, naszymi
ciałami, którymi wciąż nie mogliśmy się nasycić. Leżeliśmy na dywanie, całując
się, powoli pozbywając się rzecz za rzeczą, aż w końcu leżeliśmy w swoich objęciach
kompletnie nadzy. Tom całował mnie, pieszcząc każdy skrawek mojego ciała,
miałem wrażenie, że momentami nie kontaktuje z rzeczywistością. Jego pocałunki
i dotyk rozpaliły mnie do tego stopnia, że każde kolejne jego muśnięcie na mojej
skórze sprawiało, że z mojego gardła wydobywały się jęki rozkoszy. Boże, jak
bardzo go pragnąłem. Tak bardzo, że zacząłem drżeć i za cholerę nie potrafiłem
nad tym zapanować.
- Zimno ci? – zapytał
natychmiast to zauważając.
- Wręcz przeciwnie – odpowiedziałem,
uśmiechając się do niego porozumiewawczo. Jego oddech też był przyspieszony, widziałem,
jak szybko i rytmicznie pulsuje tętno na jego szyi. Pragnął mnie, tak samo, jak
ja jego.
Rozłożyłem szerzej nogi, pokazując mu, czego chcę. Przejechał
dłońmi po moich udach i sunąc powoli zatrzymał pod kolanami, zakładając sobie
moje nogi na biodra. Od razu objąłem go nimi w pasie, krzyżując w kostkach. Uśmiechnął
się na ten gest, oboje wiedzieliśmy, czego chcemy i oboje do tego dążyliśmy.
Powoli wsunął się we mnie. Nawet nie poczułem bólu. Nie wiem, czy to przez tą
atmosferę, czy dlatego, że byłem teraz tak bardzo podniecony i spragniony tego
seksu, czy może, dlatego, że przez ostatnie dwa tygodnie robiliśmy to tak
często, że się do tego przyzwyczaiłem. W każdym razie, kiedy poczułem go w sobie,
moje podniecenie jeszcze bardziej się wzmogło, o ile to w ogóle było jeszcze możliwe
i zapragnąłem, żeby w tej chwili Tom przestał być taki czuły i delikatny, tylko
zaczął być perwersyjny i trochę bardziej brutalny.
Stęknąłem zniecierpliwiony, a on jakby zrozumiał. Chwycił
moje ręce za nadgarstki i przytrzymał nad moją głową, nadając jednocześnie
tempa. Poczułem, że zmienia kąt pchnięć, trafiając jednocześnie w mój strategiczny
punkt, aż się szarpnąłem, czując impuls podniecenia.
- Puść mnie Tom! – jęknąłem.
- Nie, bo mnie podrapiesz – odparł
krótko, nie przejmując się wcale tym, że staram się mu wyrwać. I tak, dokładnie
to właśnie chciałem zrobić, zarzucić mu ręce na plecy i wpić się w nie
paznokciami.
- Puszczaj! – zacząłem
krzyczeć, ale tak naprawdę wcale nie chciałem, by mnie puścił, on zresztą
doskonale to wiedział.
- Nie ma mo-wy! – przesylabował, z każdą sylabą,
trafiając w moją prostatę.
Boże! Myślałem, że umrę tam z rozkoszy. Czułem, że jestem
już na granicy, Tom najwyraźniej też. Już zdążyłem nauczyć się jego zachowania,
chwilę przed osiągnięciem orgazmu.
Widziałem i czułem, że teraz się już powstrzymuję, chcąc najpierw mnie
dać przyjemność, aż w końcu zepchnął mnie w objęcia fali rozkoszy. Wygiąłem się,
napinając wszystkie mięśnie i jęcząc jego imię, doszedł we mnie, zaraz po tym,
jak zacisnąłem tak mocno nogi w jego pasie, że nie był wstanie wykonać już
żadnego ruchu biodrami.
Opadł zmęczony na mnie ciężko dysząc. Czułem, jak szybko
bije mu serce, moje zresztą też. Podniósł się po chwili na rękach i spojrzał na
mnie.
- Kocham cię Billy.
- Ja ciebie też Tom. Chcę
jeszcze – powiedziałem, sprawiając, że parsknął śmiechem.
- Daj nam chwilę – powiedział
z rozbawieniem, wycierając wierzchem dłoni krople potu, które spływały mu po
skroni.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*