Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

sobota, 25 stycznia 2014

Witajcie kochane mordeczki
Ostatnio wiele się w moim życiu działo, głównie zdrowotnego, znaczy grypa i te inne badziewia jej towarzyszące. Sądziłam, że leżąc w łóżku, tudzież na fotelu, będę miała czas dużo pisać, ale rzeczywistość okazała się taka, że mi się zwyczajnie nie chciało. Łeb mi pękał i jedyne, o czym byłam skłonna myśleć, to o odrąbaniu sobie bolącej głowy. No, ale mimo wszystko, chociaż krótkie, to odcinki się ukazywały. Nie zamierzam sobie dawać taryfy ulgowej z powodu durnej grypy. Dzisiaj jednak odcinek jest o wiele dłuższy i pełen niespodzianek, mam nadzieję, że się Wam spodoba. Tak, że kończąc ten mój monolog zapraszam Was do czytania. Kolejny ukaże się we wtorek.

Wasza Niki


Odcinek 27





- Dobrze się czujesz? – spytał Bill, podrywając się do siadu.
- Tak, po prostu się zmachałem. A co się tak nagle pytasz?
- Dostałeś pierwszą dawkę nowego leku. Hiraga chce wiedzieć, czy w jakiś sposób będziesz to odczuwał.
Tom się zastanowił.
- Na razie jakoś nie odczuwam różnicy – odparł po chwili.
- Jeśli coś zwróci twoją uwagę albo poczujesz się jakoś inaczej niż zwykle, daj mi znać.
- Jasne. Prościej by było, gdybym wiedział, co mam czuć.
- A tego to ja ci już nie powiem. Teoretycznie lek ma pobudzić obszar mózgu odpowiedzialny za samodzielne oddychanie, więc nie wiem, co możesz odczuwać. Może, że swobodniej ci się oddycha – zamyślił się na chwilę. – Albo może mniej swobodnie – wydedukował. – W końcu teraz to pompa wtłacza powietrze do twoich płuc, to chyba ty z tego tytułu się nie męczysz. Chociaż… sam już nie wiem.
- Wszystko jedno i tak nie czuję różnicy – zakończył rozważania brata.
- Ach, zapomniałbym – zreflektował się Bill. - Jost wie, że się z tobą kontaktuje.
Tom otworzył szerzej oczy.
- Uwierzył ci?
- Tak, ale to dzięki chłopakom.
- No właśnie, a jak chłopaki przyjęli moją niespodziankę?
- Gustav nawet spokojnie, ale Georg był wstrząśnięty. Myślałem, że mi zemdleje. Tęskni za tobą.
- Ja za nim też. Nie mam komu teraz dokuczać – odetchnął głęboko. – Najbardziej z tego wszystkiego cieszę się, że masz po swojej stronie coraz więcej sojuszników. Doktorka, chłopaków, Josta. Nawet nie wiesz, jak się o ciebie martwiłem, kiedy byłeś ze wszystkim kompletnie sam, a ja nie wiedziałem, z czym do mnie przyjdziesz każdej kolejnej nocy. Przerażały mnie, nie problemy, z jakimi się mierzyłeś, a to, że byłeś sam. Do tego jeszcze mnie broniłeś. Nie mogę się z tym pogodzić.
- Nie myśl już o tym. Powiedziałem ci przecież, że wyciągnę cię z tej śpiączki i to zrobię, choćbym miał stanąć na uszach.
- Łatwo ci mówić. Myślisz, że ja tu, kiedy ciebie nie ma siedzę i nic nie robię? Myślisz, że nie próbuję różnych sposobów, żeby się jakoś obudzić?
- Wiem Tom.
- Gdybym chociaż wiedział, w którym kierunku powinienem próbować, a tak kombinuję na różne sposoby.
- Gustav powiedział, że skoro obawiasz się wyjść z domu, to może właśnie to jest kluczem.
Tom pokręcił przecząco głową.
- Już próbowałem. To nie jest wyjście. Mogę wyjść z domu bez problemu, chociaż czuję się nieswojo poza nim.
- Szkoda - westchnął Bill.
- W pewnym momencie też sądziłem, że jak tylko przekroczę próg domu wybudzę się, ale wyszedłem na werandę i nic się nie stało. Obszedłem nawet cały podwórek i też nic. Ale nie lubię wychodzić z domu, ta atmosfera panująca poza nim, przytłacza mnie, jest jakaś dziwna. Czuję się tam tak, jakby coś wisiało w powietrzu i mnie obserwowało. Wiem, że to dziwnie brzmi, ale już sam fakt, że tkwię we śnie, w którym mieszkam w domu wytworzonym przez własny umysł jest dziwny, więc rzeczy, które się tu dzieją już coraz mniej mnie zadziwiają.
- Hmm – Bill zamyślił się. – Co prawda byłem na naszym podwórku tylko raz i to było wtedy, jak pierwszy raz się zobaczyliśmy, ale wydawał mi się bardzo przyjazny, nie odniosłem absolutnie żadnego negatywnego wrażenia.
- To może, to tylko moje subiektywne odczucie. Sam już nie wiem – odparł Tom, wzruszając przy tym ramionami.
Zapadła cisza, obaj zamyślili się, ale żaden nie myślał nad czymś konkretnym. W pewnym momencie Bill spojrzał na bliźniaka i szturchnął go w ramie.
- Rusz się, trzeba poprawić piosenki.
Tom tylko przewrócił oczami i naciągając na tyłek dresy podążył za bliźniakiem.

MIESIĄC PÓŹNIEJ.

Płyta została w końcu nagrana.  Sami nie wierzyli, że wszystko uda się zrobić na czas, ale udało się.
- Gustav, po prostu powiedz Jostowi, że się spóźnię, a jak będzie miał wonty niech do mnie zadzwoni, sam mu to wytłumaczę – od co najmniej dziesięciu minut Bill usiłował wytłumaczyć przez telefon przyjacielowi, że zwyczajnie zaspał, bo coś o wiele przyjemniejszego zaabsorbowało jego uwagę i nie miał ochoty wyswobadzać się z objęć i czułych pocałunków tego czegoś, a raczej kogoś.
- No dobra, tylko streszczaj się.
- Okej, postaram się dotrzeć na miejsce jak najszybciej.
- To na razie.
- Na razie Gustav – pożegnał się, odkładając telefon na półkę w łazience.
Odkręcił wodę i ochlapał nią twarz, już miał nałożyć sobie pianki do golenia, kiedy usłyszał alarm z respiratora. Pierwszy raz w życiu go słyszał, ale dźwięk był tak przenikliwy, że wydawało mu się, że jego serce na moment przestało bić. Wybiegł z łazienki i zbiegł na dół do pokoju Toma.
- Co się dzieje!?
Był przerażony, doskonale wiedział, że jeśli włączył się alarm, to coś jest nie tak.
Jin jednak ze spokojem podszedł do urządzenia i wyłączył dźwięk.
- Czemu się włączył, coś złego się dzieje?
Hiraga spojrzał na przerażoną twarz Billa.
- Wręcz przeciwnie – powiedział. – Chyba mamy przełom.
- Przełom?
- Tom kłuci się z respiratorem – sprostował.
- Jak to kłuci. Co to znaczy?
- To znaczy, że właśnie próbuje sam oddychać.
Billa oczy rozszerzyły się. Tyle czasu czekał na taką wiadomość. Od miesiąca, co sześć godzin podawali mu ten dziwny specyfik. Na początku wiązał z nim ogromne nadzieje, ale im więcej czasu mijało i nie widział żadnych rezultatów, tym częściej zaczynał myśleć, że to na nic, że to wcale nie działa. W ostatnim czasie pozwolił sobie nawet na myśl, że chyba trzeba będzie poszukać innego rozwiązania, bo to się zwyczajnie nie sprawdza, aż tu nagle.
- Co teraz? – spytał, podchodząc do łóżka brata.
- Jeśli będzie robił to dalej – nie dokończył bo alarm włączył się kolejny raz. – A jak widać robi – dokończył Hiraga, wyłączając dźwięk. -  Wyłączymy pompę i zobaczymy czy da rade sam oddychać.
-  A jeśli nie?
Wątpliwości Billa były czymś zupełnie naturalnym.
Alarm kolejny raz się włączył.
Serce Billa biło tak szybko, że czuł je w gardle. Wszystkie emocje w tym momencie pomieszały się. Był przerażony, szczęśliwy, podekscytowany i zdezorientowany jednocześnie.
- Jakąś decyzję trzeba podjąć, jego to męczy Bill.
- Boję się – powiedział szczerze.
- Wyłączymy pompę na dwie minuty, to najbezpieczniejszy czas dla mózgu. Jeśli nie będzie miał siły sam oddychać, włączę ją.
- Dobrze – zgodził się Bill.
Hiraga zerknął na zegar na ścianie, czekając aż sekundnik dojdzie do godziny dwunastej.
- Wyłączam – powiedział i wcisnął guzik.
W pokoju momentalnie zrobiło się cicho. Cylinder, który zwykle unosił się i opadał, wskazując ilość wtłaczanego powietrza, opadł na dno i już więcej się nie podniósł. Minęło zaledwie kilka sekund, a Billowi ta cisza wydawała się już nie do zniesienia. Patrzył na Toma, ale jego klatka piersiowa nie unosiła się. Nie oddychał.
- Jin? – odezwał się prawie szeptem.
- Daj mu chwilę.
Minęła minuta. Minuta, która dla Billa była jak wieczność. Serce biło mu jak szalone. Po kolejnych trzydziestu sekundach nic się jednak nie zmieniło.
Pulsometr zaczął alarmować, że tętno Toma nagle podskoczyło i zaczyna gwałtownie rosnąć.
Bill już zaczął żałować, że się na to zgodził. Najwyraźniej Tom jeszcze nie miał na tyle siły, żeby samodzielnie sprostać takiemu wysiłkowi, jakim był oddech. Po dwóch minutach, rzucił się w kierunku respiratora z zamiarem samodzielnego uruchomienia aparatury.
- Włącz to natychmiast! – krzyknął na Hiragę, który powstrzymał go, zachodząc mu drogę.
Przerażenie, jakie zobaczył w oczach Billa uświadomiło mu tylko, jak bardzo jest z Tomem związany.
- Spokojnie Bill, spójrz na jego klatkę piersiową.
Bill odwrócił głowę i w tym samym momencie poczuł, jak łzy spływają mu po policzkach.
Tom oddychał.
Tak po prostu.
Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała swobodnie. Tętno wróciło do normy.
- O Boże – wyszeptał i klęknął przy łóżku brata, chwytając go za rękę.
Hiraga uśmiechnął się. Prawie cztery miesiące od wypadku, Tom Kaulitz, jego młody pacjent zaczął samodzielnie oddychać. Po tym, jak według komisji został uznany za zmarłego, oddychał.
- Co z tą rurką? – zapytał Bill, wycierając łzy.
- Zaraz ją wyciągnę. Na pewno będzie mu się bez niej o wiele swobodniej oddychało.
Kiedy rurka została usunięta, Tom wyglądał tak, jakby spał. Teraz jedynie kroplówki w jego rękach świadczyły o tym, że coś mu dolega, poza tym wyglądał po prostu, jak ktoś pogrążony we śnie.
Bill się rozkleił, przytulił się do jego klatki piersiowej i leżąc płakał, ze szczęścia. Nie potrafił się pozbierać, kiedy tylko podnosił głowę, by zerknąć na twarz bliźniaka, znowu zaczynał płakać.
Hiraga nie odciągał go, jako psycholog wiedział, że musi mu na to pozwolić. Wiele przeszedł, a teraz odreagowuje.
Uspokoił się gdzieś po godzinie, właściwie bardziej zmęczył płaczem, ale w końcu zebrał się do kupy.
- Bill? – do pokoju wszedł Hiraga, przez ten czas zostawił go z Tomem samego. – Nie chcę cię wyganiać, ale chyba miałeś gdzieś jechać. Mówiłeś, że to ważne i się spieszysz.
- O kurwa! – poderwał się. – Jost i chłopaki mnie zabiją!  Ale nie mogę tam teraz pojechać, nie po tym, jak Tom zaczął sam oddychać.
- Nic mu nie będzie. Jedź. Jak wrócisz on tu nadal będzie i będzie sam oddychał – powiedział Jin.
- Boję się, że coś się stanie jak pojadę.
- Będę tu przy nim cały czas, nic się nie stanie, zaufaj mi Bill.
- Ufam ci. To nie o to chodzi.
Hiraga podszedł do niego i objął go.
- Tom do ciebie powoli wraca – wyszeptał mu tuż przy uchu. – Nic go już nie zawróci z tej drogi. Jedź, gdzie miałeś jechać i zadbaj o waszą przyszłość, żeby miał tu, do czego wrócić. – Silne ramiona doktora i słowa, które wypowiedział w zupełności wystarczyły.
- Dzięki Jin – odezwał się, pociągając nosem.
Klęknął kolejny raz przed łóżkiem i nachylając się nad Tomem pocałował go tym razem w usta. Pierwszy raz w realnym świecie dotknął ustami jego ust. Wcześniej nie mógł tego zrobić, bo rurka tkwiąca w gardle Toma mu to uniemożliwiała, jednak teraz nic mu już nie stało na drodze. Nie spieszył się z oderwaniem się od nich, odczuwał taką niepochamowaną radość, że nie wiedział, co ze sobą zrobić. Faktura jego ust była taka, jak we śnie, ale teraz poczuł, jakie naprawdę są mięciutkie. Poczuł chłodny metal kolczyka w jego wardze, ciepło wydychanego powietrza, uśmiechnął się do siebie, chłonąc to wszystko całym sobą. Odsunął się w końcu, ale tylko nieznacznie, by wyszeptać mu do ucha ulubioną mantrę.
- Kocham cię Tom.
Wyprostował się jeszcze chwilę, przyglądając się bliźniakowi, kiedy usłyszał dzwonek do drzwi. Spojrzał na Hiragę stojącego w drzwiach pokoju, ale ten tylko wzruszył ramionami, pokazując tym gestem, że on nie ma zielonego pojęcia, kto to może być.
- Otworze – powiedział Bill i chwilę później zamaszystym ruchem otworzył drzwi, zastając przed nimi Gustava. - Co ty tu robisz? – spytał zaskoczony.
- O to samo chcę zapytać ciebie. Co ty tu jeszcze robisz? – Gustav był podenerwowany, ale kiedy zobaczył czerwone oczy Billa i zrozumiał nagle, że nie słyszy odgłosu respiratora pobladł, wlepiając przerażony wzrok w przyjaciela. Jego tok myślenia pobiegł w wiadomym kierunku. Skoro respirator nie chodzi, a Bill jest zapłakany i nie przyjechał, to Tom nie żyje.
- O Boże! – wydusił z siebie. – Tom…
 Bill objął go mocno.
- Bill… - wydukał z siebie Gustav. W tym momencie był już całkowicie pewny, że jego obawy są słuszne. W jednej sekundzie nie potrafił wyobrazić sobie, co teraz będzie. Tyle czasu Bill walczył o bliźniaka, a teraz, kiedy go stracił, jego życie nie będzie miało sensu. Wiedział to. To koniec. Koniec wszystkiego. Czuł, jak nogi uginają mu się w kolanach, nie wiedział, jak ma teraz pocieszyć Billa.
- Gustav – zaczął, puszczając przyjaciela. – Przepraszam, ja się zaraz zbiorę – zaczął się tłumaczyć. – Wszystko ci wytłumaczę – jeszcze większe zdziwienie wymalowało się na twarzy Gustava. – Tom, zaczął samodzielnie oddychać – powiedział w końcu.
- Co? – Gustav przez chwilę nie wiedział, czy się nie przesłyszał.
- Odłączyliśmy go od respiratora. Tom sam oddycha – powtórzył Bill.
Gustav odepchnął go i ruszył prosto do pokoju, w którym przebywał Tom. Ostatnio razem z Georgiem często tu bywali, sami się już przyzwyczaili do tego syczącego jednostajnego dźwięku, dlatego teraz odnalezienie pomieszczenia, w którym jeszcze przedwczoraj siedział przy łóżku kumpla nie stanowiło żadnego problemu. Zatrzymał się w drzwiach, patrząc na leżącego Kaulitza. Przyglądał się jego klatce piersiowej, która wyraźnie się unosiła. Na monitorze jednego z komputerów rytmicznie pulsowało tętno, 76 uderzeń na minutę, tyle pokazywały parametry.
- Kiedy… - zaczął, ale nie dokończył, podchodząc bliżej.
- Zaraz po twoim telefonie – wyjaśnił Bill.
- Jezu, nie mogę w to uwierzyć – dotknął ręki Toma. – Czy on się wybudził ze śpiączki? – spojrzał na Billa.
- Jeszcze nie.
- Boże, wygląda teraz, jakby zwyczajnie spał.
- Tak, wiem – przyznał Bill, w końcu miał takie same odczucie.
- I co Gustav, zrobił ci Tom niespodziankę? – zapytał z uśmiechem Hiraga, nie spodziewał się takiej reakcji chłopaka. To mu tylko uświadomiło, jaką są zgraną paczką.
- Mało powiedziane. W pierwszej chwili, jak zobaczyłem zapłakanego Billa i nie słyszałem respiratora pomyślałem, że stało się najgorsze. Zresztą, w tej jednej chwili przeleciało mi przez głowę tyle myśli, że szkoda gadać. Między innymi taka, że tyle pracy włożył w piosenki, dzięki którym wydaliśmy płytę i na koniec, kiedy wszystko się w końcu udało, odszedł – odetchnął głęboko. – Zapłaci mi za to jak się obudzi. Oj zapłaci. Już ja sobie z nim porozmawiam. Zawsze jestem raczej milczący, ale po tym, jaki mi dzisiaj stres zafundował wysłucha ode mnie litanii.
Bill się zaśmiał.
- Jesteś już gotowy? – zapytał Hiraga, widząc, że Bill znowu zapomniał o Bożym świecie.
- Ach! Zaraz będę – jęknął. – Gustav daj mi dziesięć minut.
- Nie wiem czy dziesięć, to realne w twoim przypadku – zerknął na Billa.
- Wystarczy. Posiedź tu z Tomem, a ja zaraz będę gotowy – mówiąc to ruszył susami po dwa schody do łazienki na górze. Szybko się ogolił i ubrał. O dziwo, naprawdę wyrobił się z tym wszystkim w dziesięć minut.
Zszedł na dół.
- Nie mogę znaleźć telefonu – stwierdził, krzywiąc się i grzebiąc nerwowo po kieszeniach kurtki.
- Chyba w łazience – powiedział Hiraga. – Rozmawiałeś przez telefon z Gustavem – nakierował go.
- No tak – przyznał, przypominając sobie, jak odkładał go na półkę obok lustra. – Skocze tylko po telefon i możemy jechać.

Po powrocie ze studia w towarzystwie Georga i Josta, którzy musieli na własne oczy przekonać się o tym przełomowym momencie, Bill był tak wykończony, że postanowił wcześniej położyć się spać. Zażył leki, wziął długą odprężającą kąpiel i tym razem w spodniach dresowych i koszulce z krótkim rękawem, żeby nie gorszyć pani Eleny, zszedł na dół, taszcząc ze sobą poduszkę i kołdrę.
- Po co to wszystko? – zapytał zdziwiony Hiraga.
- Dzisiaj śpię z Tomem – wyjaśnił krótko i położył poduszkę obok tej, na której spał Tom.
Hiraga spojrzał na panią Elene, która siedziała na fotelu, wyciągając z torby swoją kolejną robótkę na drutach.
- Mogę zapytać, dlaczego? – rzucił jednak dręczące go pytanie.
- Nie karz mi tłumaczyć czegoś, czego sam nie rozumiem. Czuję taką potrzebę, może być taki powód? – rzucił. - Ja wiem, że zachowuję się dziecinnie i na pewno dziwnie, ale będę dzisiaj z nim spał bez względu na to, co oboje powiecie.
- Elena zaczęła się śmiać, a Hiraga poskrobał się tylko po czole i wyszedł z pokoju. Bill usatysfakcjonowany, że nikt go już o nic nie pyta rozłożył kołdrę.
- Kochanie – zwróciła się do niego Elena. Odkąd zajmowała się Tomem w nocy, zawsze do Billa mówiła „kochanie”, traktowała go zresztą tak samo jak Toma bardziej, jak swoje wnuki, niż dorosłych mężczyzn, ale Billowi wcale to nie przeszkadzało. – Obudzę cię, jak będę go przekręcać. Nie wyśpisz się – powiedziała z troską.
- Proszę się nie martwić. Tabletki, które dostałem od doktora dość mocno mnie utrzymują we śnie.
- Rozumiem. No dobrze, to będę się starała robić to jak najdelikatniej – powiedziała.
- Dziękuję – odparł i podchodząc do kobiety pocałował ją czule w policzek. – I przepraszam, że robię kłopot. To tylko na jedną noc.
- Nie przejmuj się, rozumiem cię – odparła ciepło. - No to już, kładź się. Dzisiaj przypilnuję was obu – zażartowała.
Po chwili ułożył się u boku bliźniaka, kładąc rękę na jego klatce piersiowej. Pierwszy raz z nim spał od czasu, kiedy wiedzieli, że są dla siebie kimś więcej niż tylko braćmi.  Jego zapach i naturalne ciepło, ruch klatki piersiowej, były tak wyraziste, że aż nie do opisania. Bill zrozumiał, jak wielka dzieli ich przepaść między realnym, a tym światem we śnie. Jak wiele tracą. To, co dawali sobie we śnie, było zaledwie namiastką uczuć. Zrozumiał to właśnie w tej chwili, kiedy leżał przytulony do niego.  Gdyby teraz jakimś cudem dłoń Toma zacisnęła się na jego ręce, chyba by umarł z wrażenia, tak mocno czuł jego bliskość, a przecież póki co Tom leżał zupełnie nieruchomo. Zamknął oczy, wciągając zapach jego ciała, by po paru chwilach później, przebudzić się w jego objęciach po drugiej stronie.

Po policzkach spłynęły mu łzy, kiedy poczuł, jak Tom gładzi jego rękę opuszkami palców. Pociągnął nosem.
- Płaczesz? – zapytał Tom, natychmiast odwracając go do siebie przodem.
- To ze szczęścia – wyjaśnił.
- Nie wiedziałem, że tak ci zależy na wydaniu tej płyty.
- To nie przez płytę płacze, tylko przez ciebie.
Tom uniósł jedną brew.
- Powiedz mi, jak się dzisiaj czujesz? – zapytał tajemniczo Bill.
- Normalnie. Tak jak zawsze.
- Więc jednak to wszystko dzieje się tylko w twojej głowie.
Do pierwszej brwi Toma, która już od dobrych kilku sekund tkwiła wysoko uniesiona, dołączyła druga.
- Powiem ci tylko tyle; jestem taki szczęśliwy, że pół dnia dzisiaj ryczę z byle powodu i wszyscy myślą, że mi odbiło – wyjaśnił zanim doszedł do sedna – Zacząłeś sam oddychać, Tom.
Toma oczy aż się rozszerzyły, nawet na nim zrobiło to wrażenie.
- Nie jestem już podłączony do respiratora?
- Nie.
Usiadł prosto. Był zaskoczony, nie sądził, że się uda. Nie chciał martwić swoimi przemyśleniami bliźniaka, ale zaczynał mieć coraz większe obawy, że jeszcze kiedyś będzie sam oddychał, nie mówiąc już o wybudzeniu się ze śpiączki, a teraz nadzieja mu wróciła. Był już tak blisko, pozostało mu tylko postarać się obudzić, to przecież było tak niewiele.
- Jesteś zaskoczony, co?
- Bardzo. Nie sądziłem, że się uda.
- A ja mimo wszystko miałem nadzieję. Teraz tylko muszę wyciągnąć cię z tej śpiączki - mówiąc to objął go za szyje mocno się w niego wtulając. – Dzisiaj śpię z tobą – powiedział znienacka.
- Jak to ze mną?
- Normalnie. Zniosłem sobie poduszkę i kołdrę. Pościeliłem sobie obok ciebie i zasnąłem.
- A co na to doktorek i pani Elena?
- Elena się śmiała, a doktorek zaraz, jak poskrobał się po czole, opuścił pokój w milczeniu.
Tom parsknął śmiechem.
- Wiesz, jak szybko zasnąłem przy twoim boku? 
Tom się uśmiechnął. Żałował, że całą tą sytuację mógł sobie tylko wyobrazić.
- Nawet nie wiesz, ile tracimy Tom.
- Co masz na myśli?
- Jak się obudzisz ze śpiączki, sam się przekonasz. Teraz nawet gdybym się starał, nie będę w stanie ci tego wytłumaczyć.

3 komentarze:

  1. To opowiadanie jest niesamowite: jednocześnie niby kanoniczne, a jednak takie nietypowe... Proste i zwyczajne, a fascynujące. Każdy odcinek pochłaniam coraz szybciej, bo historia zapada w pamięć. Nie mam też żadnych "ale", czy do formy, stylu, czy poprawności i nawet jakbym chciała coś znaleźć, to się nie da... No, poza interpunkcją. ;) Ta czasami leży. Czasami też zjadasz spacje i literki, ale to już rzadziej. Jednak na to nie zwraca się uwagi, bo historia jest przepełniona emocjami oraz oczekiwaniem. Aż żal się oderwać od niej, choćby skończył się rozdział... ;)

    Pozdrawiam i życzę Ci szybkiego powrotu do pełni sił oraz dużo weny!
    Ri :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo wzruszyła mnie reakcja Billa na to, że Tom zaczął oddychać. :)
    Pozdrawiam, Painted Lady :)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*