Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
sobota, 25 stycznia 2014
16:59
Witajcie kochane mordeczki
Ostatnio wiele się w moim życiu działo, głównie zdrowotnego,
znaczy grypa i te inne badziewia jej towarzyszące. Sądziłam, że leżąc w łóżku, tudzież
na fotelu, będę miała czas dużo pisać, ale rzeczywistość okazała się taka, że mi
się zwyczajnie nie chciało. Łeb mi pękał i jedyne, o czym byłam skłonna myśleć,
to o odrąbaniu sobie bolącej głowy. No, ale mimo wszystko, chociaż krótkie, to
odcinki się ukazywały. Nie zamierzam sobie dawać taryfy ulgowej z powodu durnej
grypy. Dzisiaj jednak odcinek jest o wiele dłuższy i pełen niespodzianek, mam nadzieję,
że się Wam spodoba. Tak, że kończąc ten mój monolog zapraszam Was do czytania.
Kolejny ukaże się we wtorek.
Wasza Niki
Odcinek 27
- Dobrze się czujesz? – spytał
Bill, podrywając się do siadu.
- Tak, po prostu się
zmachałem. A co się tak nagle pytasz?
- Dostałeś pierwszą dawkę
nowego leku. Hiraga chce wiedzieć, czy w jakiś sposób będziesz to odczuwał.
Tom się zastanowił.
- Na razie jakoś nie odczuwam
różnicy – odparł po chwili.
- Jeśli coś zwróci twoją uwagę
albo poczujesz się jakoś inaczej niż zwykle, daj mi znać.
- Jasne. Prościej by było,
gdybym wiedział, co mam czuć.
- A tego to ja ci już nie
powiem. Teoretycznie lek ma pobudzić obszar mózgu odpowiedzialny za samodzielne
oddychanie, więc nie wiem, co możesz odczuwać. Może, że swobodniej ci się
oddycha – zamyślił się na chwilę. – Albo może mniej swobodnie – wydedukował. –
W końcu teraz to pompa wtłacza powietrze do twoich płuc, to chyba ty z tego
tytułu się nie męczysz. Chociaż… sam już nie wiem.
- Wszystko jedno i tak nie
czuję różnicy – zakończył rozważania brata.
- Ach, zapomniałbym –
zreflektował się Bill. - Jost wie, że się z tobą kontaktuje.
Tom otworzył szerzej oczy.
- Uwierzył ci?
- Tak, ale to dzięki
chłopakom.
- No właśnie, a jak chłopaki
przyjęli moją niespodziankę?
- Gustav nawet spokojnie, ale
Georg był wstrząśnięty. Myślałem, że mi zemdleje. Tęskni za tobą.
- Ja za nim też. Nie mam komu
teraz dokuczać – odetchnął głęboko. – Najbardziej z tego wszystkiego cieszę się,
że masz po swojej stronie coraz więcej sojuszników. Doktorka, chłopaków, Josta.
Nawet nie wiesz, jak się o ciebie martwiłem, kiedy byłeś ze wszystkim
kompletnie sam, a ja nie wiedziałem, z czym do mnie przyjdziesz każdej kolejnej
nocy. Przerażały mnie, nie problemy, z jakimi się mierzyłeś, a to, że byłeś sam.
Do tego jeszcze mnie broniłeś. Nie mogę się z tym pogodzić.
- Nie myśl już o tym. Powiedziałem
ci przecież, że wyciągnę cię z tej śpiączki i to zrobię, choćbym miał stanąć na
uszach.
- Łatwo ci mówić. Myślisz, że
ja tu, kiedy ciebie nie ma siedzę i nic nie robię? Myślisz, że nie próbuję
różnych sposobów, żeby się jakoś obudzić?
- Wiem Tom.
- Gdybym chociaż wiedział, w
którym kierunku powinienem próbować, a tak kombinuję na różne sposoby.
- Gustav powiedział, że skoro
obawiasz się wyjść z domu, to może właśnie to jest kluczem.
Tom pokręcił przecząco głową.
- Już próbowałem. To nie jest
wyjście. Mogę wyjść z domu bez problemu, chociaż czuję się nieswojo poza nim.
- Szkoda - westchnął Bill.
- W pewnym momencie też sądziłem,
że jak tylko przekroczę próg domu wybudzę się, ale wyszedłem na werandę i nic
się nie stało. Obszedłem nawet cały podwórek i też nic. Ale nie lubię wychodzić
z domu, ta atmosfera panująca poza nim, przytłacza mnie, jest jakaś dziwna. Czuję
się tam tak, jakby coś wisiało w powietrzu i mnie obserwowało. Wiem, że to dziwnie
brzmi, ale już sam fakt, że tkwię we śnie, w którym mieszkam w domu wytworzonym
przez własny umysł jest dziwny, więc rzeczy, które się tu dzieją już coraz mniej
mnie zadziwiają.
- Hmm – Bill zamyślił się. –
Co prawda byłem na naszym podwórku tylko raz i to było wtedy, jak pierwszy raz
się zobaczyliśmy, ale wydawał mi się bardzo przyjazny, nie odniosłem absolutnie
żadnego negatywnego wrażenia.
- To może, to tylko moje
subiektywne odczucie. Sam już nie wiem – odparł Tom, wzruszając przy tym
ramionami.
Zapadła cisza, obaj zamyślili się, ale żaden nie myślał
nad czymś konkretnym. W pewnym momencie Bill spojrzał na bliźniaka i szturchnął
go w ramie.
- Rusz się, trzeba poprawić
piosenki.
Tom tylko przewrócił oczami i naciągając na tyłek dresy
podążył za bliźniakiem.
MIESIĄC PÓŹNIEJ.
Płyta została w końcu nagrana. Sami nie wierzyli, że wszystko uda się zrobić
na czas, ale udało się.
- Gustav, po prostu powiedz
Jostowi, że się spóźnię, a jak będzie miał wonty niech do mnie zadzwoni, sam mu
to wytłumaczę – od co najmniej dziesięciu minut Bill usiłował wytłumaczyć przez
telefon przyjacielowi, że zwyczajnie zaspał, bo coś o wiele przyjemniejszego zaabsorbowało
jego uwagę i nie miał ochoty wyswobadzać się z objęć i czułych pocałunków tego
czegoś, a raczej kogoś.
- No dobra, tylko streszczaj
się.
- Okej, postaram się dotrzeć
na miejsce jak najszybciej.
- To na razie.
- Na razie Gustav – pożegnał
się, odkładając telefon na półkę w łazience.
Odkręcił wodę i ochlapał nią twarz, już miał nałożyć
sobie pianki do golenia, kiedy usłyszał alarm z respiratora. Pierwszy raz w
życiu go słyszał, ale dźwięk był tak przenikliwy, że wydawało mu się, że jego
serce na moment przestało bić. Wybiegł z łazienki i zbiegł na dół do pokoju
Toma.
- Co się dzieje!?
Był przerażony, doskonale wiedział, że jeśli włączył się
alarm, to coś jest nie tak.
Jin jednak ze spokojem podszedł do urządzenia i wyłączył
dźwięk.
- Czemu się włączył, coś złego
się dzieje?
Hiraga spojrzał na przerażoną twarz Billa.
- Wręcz przeciwnie –
powiedział. – Chyba mamy przełom.
- Przełom?
- Tom kłuci się z respiratorem
– sprostował.
- Jak to kłuci. Co to znaczy?
- To znaczy, że właśnie próbuje
sam oddychać.
Billa oczy rozszerzyły się. Tyle czasu czekał na taką
wiadomość. Od miesiąca, co sześć godzin podawali mu ten dziwny specyfik. Na
początku wiązał z nim ogromne nadzieje, ale im więcej czasu mijało i nie
widział żadnych rezultatów, tym częściej zaczynał myśleć, że to na nic, że to
wcale nie działa. W ostatnim czasie pozwolił sobie nawet na myśl, że chyba
trzeba będzie poszukać innego rozwiązania, bo to się zwyczajnie nie sprawdza,
aż tu nagle.
- Co teraz? – spytał,
podchodząc do łóżka brata.
- Jeśli będzie robił to dalej
– nie dokończył bo alarm włączył się kolejny raz. – A jak widać robi –
dokończył Hiraga, wyłączając dźwięk. - Wyłączymy
pompę i zobaczymy czy da rade sam oddychać.
- A jeśli nie?
Wątpliwości Billa były czymś zupełnie naturalnym.
Alarm kolejny raz się włączył.
Serce Billa biło tak szybko, że czuł je w gardle. Wszystkie
emocje w tym momencie pomieszały się. Był przerażony, szczęśliwy, podekscytowany
i zdezorientowany jednocześnie.
- Jakąś decyzję trzeba podjąć,
jego to męczy Bill.
- Boję się – powiedział
szczerze.
- Wyłączymy pompę na dwie
minuty, to najbezpieczniejszy czas dla mózgu. Jeśli nie będzie miał siły sam
oddychać, włączę ją.
- Dobrze – zgodził się Bill.
Hiraga zerknął na zegar na ścianie, czekając aż sekundnik
dojdzie do godziny dwunastej.
- Wyłączam – powiedział i
wcisnął guzik.
W pokoju momentalnie zrobiło się cicho. Cylinder, który
zwykle unosił się i opadał, wskazując ilość wtłaczanego powietrza, opadł na dno
i już więcej się nie podniósł. Minęło zaledwie kilka sekund, a Billowi ta cisza
wydawała się już nie do zniesienia. Patrzył na Toma, ale jego klatka piersiowa
nie unosiła się. Nie oddychał.
- Jin? – odezwał się prawie
szeptem.
- Daj mu chwilę.
Minęła minuta. Minuta, która dla Billa była jak wieczność.
Serce biło mu jak szalone. Po kolejnych trzydziestu sekundach nic się jednak
nie zmieniło.
Pulsometr zaczął alarmować, że tętno Toma nagle
podskoczyło i zaczyna gwałtownie rosnąć.
Bill już zaczął żałować, że się na to zgodził. Najwyraźniej
Tom jeszcze nie miał na tyle siły, żeby samodzielnie sprostać takiemu wysiłkowi,
jakim był oddech. Po dwóch minutach, rzucił się w kierunku respiratora z
zamiarem samodzielnego uruchomienia aparatury.
- Włącz to natychmiast! –
krzyknął na Hiragę, który powstrzymał go, zachodząc mu drogę.
Przerażenie, jakie zobaczył w oczach Billa uświadomiło mu
tylko, jak bardzo jest z Tomem związany.
- Spokojnie Bill, spójrz na
jego klatkę piersiową.
Bill odwrócił głowę i w tym samym momencie poczuł, jak
łzy spływają mu po policzkach.
Tom oddychał.
Tak po prostu.
Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała swobodnie. Tętno
wróciło do normy.
- O Boże – wyszeptał i klęknął
przy łóżku brata, chwytając go za rękę.
Hiraga uśmiechnął się. Prawie cztery miesiące od wypadku,
Tom Kaulitz, jego młody pacjent zaczął samodzielnie oddychać. Po tym, jak
według komisji został uznany za zmarłego, oddychał.
- Co z tą rurką? – zapytał
Bill, wycierając łzy.
- Zaraz ją wyciągnę. Na pewno
będzie mu się bez niej o wiele swobodniej oddychało.
Kiedy rurka została usunięta, Tom wyglądał tak, jakby
spał. Teraz jedynie kroplówki w jego rękach świadczyły o tym, że coś mu dolega,
poza tym wyglądał po prostu, jak ktoś pogrążony we śnie.
Bill się rozkleił, przytulił się do jego klatki piersiowej
i leżąc płakał, ze szczęścia. Nie potrafił się pozbierać, kiedy tylko podnosił
głowę, by zerknąć na twarz bliźniaka, znowu zaczynał płakać.
Hiraga nie odciągał go, jako psycholog wiedział, że musi
mu na to pozwolić. Wiele przeszedł, a teraz odreagowuje.
Uspokoił się gdzieś po godzinie, właściwie bardziej zmęczył
płaczem, ale w końcu zebrał się do kupy.
- Bill? – do pokoju wszedł
Hiraga, przez ten czas zostawił go z Tomem samego. – Nie chcę cię wyganiać, ale
chyba miałeś gdzieś jechać. Mówiłeś, że to ważne i się spieszysz.
- O kurwa! – poderwał się. –
Jost i chłopaki mnie zabiją! Ale nie mogę
tam teraz pojechać, nie po tym, jak Tom zaczął sam oddychać.
- Nic mu nie będzie. Jedź. Jak
wrócisz on tu nadal będzie i będzie sam oddychał – powiedział Jin.
- Boję się, że coś się stanie
jak pojadę.
- Będę tu przy nim cały czas,
nic się nie stanie, zaufaj mi Bill.
- Ufam ci. To nie o to chodzi.
Hiraga podszedł do niego i objął go.
- Tom do ciebie powoli wraca –
wyszeptał mu tuż przy uchu. – Nic go już nie zawróci z tej drogi. Jedź, gdzie
miałeś jechać i zadbaj o waszą przyszłość, żeby miał tu, do czego wrócić. –
Silne ramiona doktora i słowa, które wypowiedział w zupełności wystarczyły.
- Dzięki Jin – odezwał się, pociągając
nosem.
Klęknął kolejny raz przed łóżkiem i nachylając się nad
Tomem pocałował go tym razem w usta. Pierwszy raz w realnym świecie dotknął
ustami jego ust. Wcześniej nie mógł tego zrobić, bo rurka tkwiąca w gardle Toma
mu to uniemożliwiała, jednak teraz nic mu już nie stało na drodze. Nie spieszył
się z oderwaniem się od nich, odczuwał taką niepochamowaną radość, że nie wiedział,
co ze sobą zrobić. Faktura jego ust była taka, jak we śnie, ale teraz poczuł,
jakie naprawdę są mięciutkie. Poczuł chłodny metal kolczyka w jego wardze,
ciepło wydychanego powietrza, uśmiechnął się do siebie, chłonąc to wszystko
całym sobą. Odsunął się w końcu, ale tylko nieznacznie, by wyszeptać mu do ucha
ulubioną mantrę.
- Kocham cię Tom.
Wyprostował się jeszcze chwilę, przyglądając się bliźniakowi,
kiedy usłyszał dzwonek do drzwi. Spojrzał na Hiragę stojącego w drzwiach
pokoju, ale ten tylko wzruszył ramionami, pokazując tym gestem, że on nie ma zielonego
pojęcia, kto to może być.
- Otworze – powiedział Bill i chwilę
później zamaszystym ruchem otworzył drzwi, zastając przed nimi Gustava. - Co ty
tu robisz? – spytał zaskoczony.
- O to samo chcę zapytać
ciebie. Co ty tu jeszcze robisz? – Gustav był podenerwowany, ale kiedy zobaczył
czerwone oczy Billa i zrozumiał nagle, że nie słyszy odgłosu respiratora
pobladł, wlepiając przerażony wzrok w przyjaciela. Jego tok myślenia pobiegł w wiadomym
kierunku. Skoro respirator nie chodzi, a Bill jest zapłakany i nie przyjechał,
to Tom nie żyje.
- O Boże! – wydusił z siebie.
– Tom…
Bill objął go
mocno.
- Bill… - wydukał z siebie
Gustav. W tym momencie był już całkowicie pewny, że jego obawy są słuszne. W
jednej sekundzie nie potrafił wyobrazić sobie, co teraz będzie. Tyle czasu Bill
walczył o bliźniaka, a teraz, kiedy go stracił, jego życie nie będzie miało
sensu. Wiedział to. To koniec. Koniec wszystkiego. Czuł, jak nogi uginają mu
się w kolanach, nie wiedział, jak ma teraz pocieszyć Billa.
- Gustav – zaczął, puszczając
przyjaciela. – Przepraszam, ja się zaraz zbiorę – zaczął się tłumaczyć. –
Wszystko ci wytłumaczę – jeszcze większe zdziwienie wymalowało się na twarzy
Gustava. – Tom, zaczął samodzielnie oddychać – powiedział w końcu.
- Co? – Gustav przez chwilę nie
wiedział, czy się nie przesłyszał.
- Odłączyliśmy go od respiratora.
Tom sam oddycha – powtórzył Bill.
Gustav odepchnął go i ruszył prosto do pokoju, w którym
przebywał Tom. Ostatnio razem z Georgiem często tu bywali, sami się już
przyzwyczaili do tego syczącego jednostajnego dźwięku, dlatego teraz odnalezienie
pomieszczenia, w którym jeszcze przedwczoraj siedział przy łóżku kumpla nie
stanowiło żadnego problemu. Zatrzymał się w drzwiach, patrząc na leżącego Kaulitza.
Przyglądał się jego klatce piersiowej, która wyraźnie się unosiła. Na monitorze
jednego z komputerów rytmicznie pulsowało tętno, 76 uderzeń na minutę, tyle
pokazywały parametry.
- Kiedy… - zaczął, ale nie
dokończył, podchodząc bliżej.
- Zaraz po twoim telefonie –
wyjaśnił Bill.
- Jezu, nie mogę w to uwierzyć
– dotknął ręki Toma. – Czy on się wybudził ze śpiączki? – spojrzał na Billa.
- Jeszcze nie.
- Boże, wygląda teraz, jakby zwyczajnie
spał.
- Tak, wiem – przyznał Bill, w
końcu miał takie same odczucie.
- I co Gustav, zrobił ci Tom niespodziankę?
– zapytał z uśmiechem Hiraga, nie spodziewał się takiej reakcji chłopaka. To mu
tylko uświadomiło, jaką są zgraną paczką.
- Mało powiedziane. W
pierwszej chwili, jak zobaczyłem zapłakanego Billa i nie słyszałem respiratora pomyślałem,
że stało się najgorsze. Zresztą, w tej jednej chwili przeleciało mi przez głowę
tyle myśli, że szkoda gadać. Między innymi taka, że tyle pracy włożył w piosenki,
dzięki którym wydaliśmy płytę i na koniec, kiedy wszystko się w końcu udało,
odszedł – odetchnął głęboko. – Zapłaci mi za to jak się obudzi. Oj zapłaci. Już
ja sobie z nim porozmawiam. Zawsze jestem raczej milczący, ale po tym, jaki mi
dzisiaj stres zafundował wysłucha ode mnie litanii.
Bill się zaśmiał.
- Jesteś już gotowy? – zapytał
Hiraga, widząc, że Bill znowu zapomniał o Bożym świecie.
- Ach! Zaraz będę – jęknął. –
Gustav daj mi dziesięć minut.
- Nie wiem czy dziesięć, to
realne w twoim przypadku – zerknął na Billa.
- Wystarczy. Posiedź tu z
Tomem, a ja zaraz będę gotowy – mówiąc to ruszył susami po dwa schody do
łazienki na górze. Szybko się ogolił i ubrał. O dziwo, naprawdę wyrobił się z tym
wszystkim w dziesięć minut.
Zszedł na dół.
- Nie mogę znaleźć telefonu – stwierdził,
krzywiąc się i grzebiąc nerwowo po kieszeniach kurtki.
- Chyba w łazience – powiedział
Hiraga. – Rozmawiałeś przez telefon z Gustavem – nakierował go.
- No tak – przyznał,
przypominając sobie, jak odkładał go na półkę obok lustra. – Skocze tylko po
telefon i możemy jechać.
Po powrocie ze studia w towarzystwie Georga i Josta,
którzy musieli na własne oczy przekonać się o tym przełomowym momencie, Bill
był tak wykończony, że postanowił wcześniej położyć się spać. Zażył leki, wziął
długą odprężającą kąpiel i tym razem w spodniach dresowych i koszulce z krótkim
rękawem, żeby nie gorszyć pani Eleny, zszedł na dół, taszcząc ze sobą poduszkę i
kołdrę.
- Po co to wszystko? – zapytał
zdziwiony Hiraga.
- Dzisiaj śpię z Tomem –
wyjaśnił krótko i położył poduszkę obok tej, na której spał Tom.
Hiraga spojrzał na panią Elene, która siedziała na
fotelu, wyciągając z torby swoją kolejną robótkę na drutach.
- Mogę zapytać, dlaczego? –
rzucił jednak dręczące go pytanie.
- Nie karz mi tłumaczyć czegoś,
czego sam nie rozumiem. Czuję taką potrzebę, może być taki powód? – rzucił. -
Ja wiem, że zachowuję się dziecinnie i na pewno dziwnie, ale będę dzisiaj z nim
spał bez względu na to, co oboje powiecie.
- Elena zaczęła się śmiać, a Hiraga
poskrobał się tylko po czole i wyszedł z pokoju. Bill usatysfakcjonowany, że
nikt go już o nic nie pyta rozłożył kołdrę.
- Kochanie – zwróciła się do
niego Elena. Odkąd zajmowała się Tomem w nocy, zawsze do Billa mówiła „kochanie”,
traktowała go zresztą tak samo jak Toma bardziej, jak swoje wnuki, niż
dorosłych mężczyzn, ale Billowi wcale to nie przeszkadzało. – Obudzę cię, jak
będę go przekręcać. Nie wyśpisz się – powiedziała z troską.
- Proszę się nie martwić. Tabletki,
które dostałem od doktora dość mocno mnie utrzymują we śnie.
- Rozumiem. No dobrze, to będę
się starała robić to jak najdelikatniej – powiedziała.
- Dziękuję – odparł i
podchodząc do kobiety pocałował ją czule w policzek. – I przepraszam, że robię kłopot.
To tylko na jedną noc.
- Nie przejmuj się, rozumiem
cię – odparła ciepło. - No to już, kładź się. Dzisiaj przypilnuję was obu – zażartowała.
Po chwili ułożył się u boku bliźniaka, kładąc rękę na
jego klatce piersiowej. Pierwszy raz z nim spał od czasu, kiedy wiedzieli, że są
dla siebie kimś więcej niż tylko braćmi.
Jego zapach i naturalne ciepło, ruch klatki piersiowej, były tak
wyraziste, że aż nie do opisania. Bill zrozumiał, jak wielka dzieli ich
przepaść między realnym, a tym światem we śnie. Jak wiele tracą. To, co dawali sobie
we śnie, było zaledwie namiastką uczuć. Zrozumiał to właśnie w tej chwili,
kiedy leżał przytulony do niego. Gdyby
teraz jakimś cudem dłoń Toma zacisnęła się na jego ręce, chyba by umarł z wrażenia,
tak mocno czuł jego bliskość, a przecież póki co Tom leżał zupełnie nieruchomo.
Zamknął oczy, wciągając zapach jego ciała, by po paru chwilach później,
przebudzić się w jego objęciach po drugiej stronie.
Po policzkach spłynęły mu łzy, kiedy poczuł, jak Tom gładzi
jego rękę opuszkami palców. Pociągnął nosem.
- Płaczesz? – zapytał Tom, natychmiast
odwracając go do siebie przodem.
- To ze szczęścia – wyjaśnił.
- Nie wiedziałem, że tak ci
zależy na wydaniu tej płyty.
- To nie przez płytę płacze,
tylko przez ciebie.
Tom uniósł jedną brew.
- Powiedz mi, jak się dzisiaj
czujesz? – zapytał tajemniczo Bill.
- Normalnie. Tak jak zawsze.
- Więc jednak to wszystko dzieje
się tylko w twojej głowie.
Do pierwszej brwi Toma, która już od dobrych kilku sekund
tkwiła wysoko uniesiona, dołączyła druga.
- Powiem ci tylko tyle; jestem
taki szczęśliwy, że pół dnia dzisiaj ryczę z byle powodu i wszyscy myślą, że mi
odbiło – wyjaśnił zanim doszedł do sedna – Zacząłeś sam oddychać, Tom.
Toma oczy aż się rozszerzyły, nawet na nim zrobiło to
wrażenie.
- Nie jestem już podłączony do
respiratora?
- Nie.
Usiadł prosto. Był zaskoczony, nie sądził, że się uda. Nie
chciał martwić swoimi przemyśleniami bliźniaka, ale zaczynał mieć coraz większe
obawy, że jeszcze kiedyś będzie sam oddychał, nie mówiąc już o wybudzeniu się
ze śpiączki, a teraz nadzieja mu wróciła. Był już tak blisko, pozostało mu
tylko postarać się obudzić, to przecież było tak niewiele.
- Jesteś zaskoczony, co?
- Bardzo. Nie sądziłem, że się
uda.
- A ja mimo wszystko miałem
nadzieję. Teraz tylko muszę wyciągnąć cię z tej śpiączki - mówiąc to objął go za
szyje mocno się w niego wtulając. – Dzisiaj śpię z tobą – powiedział znienacka.
- Jak to ze mną?
- Normalnie. Zniosłem sobie
poduszkę i kołdrę. Pościeliłem sobie obok ciebie i zasnąłem.
- A co na to doktorek i pani
Elena?
- Elena się śmiała, a doktorek
zaraz, jak poskrobał się po czole, opuścił pokój w milczeniu.
Tom parsknął śmiechem.
- Wiesz, jak szybko zasnąłem
przy twoim boku?
Tom się uśmiechnął. Żałował, że całą tą sytuację mógł
sobie tylko wyobrazić.
- Nawet nie wiesz, ile tracimy
Tom.
- Co masz na myśli?
- Jak się obudzisz ze śpiączki,
sam się przekonasz. Teraz nawet gdybym się starał, nie będę w stanie ci tego
wytłumaczyć.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
To opowiadanie jest niesamowite: jednocześnie niby kanoniczne, a jednak takie nietypowe... Proste i zwyczajne, a fascynujące. Każdy odcinek pochłaniam coraz szybciej, bo historia zapada w pamięć. Nie mam też żadnych "ale", czy do formy, stylu, czy poprawności i nawet jakbym chciała coś znaleźć, to się nie da... No, poza interpunkcją. ;) Ta czasami leży. Czasami też zjadasz spacje i literki, ale to już rzadziej. Jednak na to nie zwraca się uwagi, bo historia jest przepełniona emocjami oraz oczekiwaniem. Aż żal się oderwać od niej, choćby skończył się rozdział... ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę Ci szybkiego powrotu do pełni sił oraz dużo weny!
Ri :)
Piękne ;)
OdpowiedzUsuńBardzo wzruszyła mnie reakcja Billa na to, że Tom zaczął oddychać. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Painted Lady :)