Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
niedziela, 12 stycznia 2014
02:16
Odcinek 28
- Coś kiepsko z kondycją Tom –
zażartowałem, wdrapując się na niego i siadając mu okrakiem na biodrach.
- Nie żartuj. Sam się
zmęczyłeś.
- Ja? W ogóle. Dopiero się
rozkręcam – wypaliłem, na co Tom tylko parsknął śmiechem. - Z czego się
śmiejesz?
- No to dalej. Siadaj –
powiedział, uśmiechając się przy tym zawadiacko.
- A jest na czym? – odciąłem
się złośliwie.
- Sam sprawdź.
Uniosłem brwi do góry i sięgnąłem ręką do jego krocza. Nie
powiem, zaskoczył mnie.
- Jesteś niewyżyty –
skomentowałem.
- Ja?
- Tak.
- Ja się tylko staram
dotrzymać ci kroku. Podobno dopiero się rozkręcasz – powiedział, starając się
nie roześmiać.
Nie dyskutując już dłużej, nakierowałem sobie jego
członek na moje wejście i usiadłem na niego, patrząc, jak wielką przyjemność mu
tym sprawiłem.
- Lubisz być we mnie? –
zapytałem.
Dopiero teraz popatrzył na mnie, bo przez chwilę wydawał
się być zupełnie gdzie indziej. Domyśliłem się, że dał się ponieść uczuciu,
jakie mu zafundowałem.
- Widzisz i jeszcze pytasz?
- Lubię, jak się produkujesz –
poruszyłem się lekko, a on położył mi dłonie na udach delikatnie je masując.
- Wiesz, że ja nie potrafię
tak wylewnie mówić o uczuciach, jak ty – stwierdził.
- Tak? Nie zauważyłem.
Prychnął.
- Poważnie – potwierdziłem.
- No to może przy tobie jest
mi po prostu łatwiej.
- A może potrzeba ci motywacji
– poruszyłem się gwałtowniej, wynosząc go w jednej chwili na szczyt
podniecenia. Jęknął i przygryzł wargę.
- Tylko tyle? – zapytałem
ironicznie.
- Bill…
- Słucham – odparłem z uśmiechem
na twarzy.
- Nie przeginaj Bill.
- Bo co mi zrobisz? –
uwielbiałem, jak mnie dotykał, a jeszcze bardziej, jak mnie zniewalał. Tak,
jestem perwersyjny, ale tonąć w ramionach Toma, to jedyna rzecz, o jakiej teraz
marzyłem. Zresztą, nawet, jeśli wyrządzałby mi krzywdę, ale mocno do siebie
tulił, zniósłbym najgorszy ból.
- Za chwilę się doigrasz.
Pokazałem mu język i tyle widziałem, bo chwycił mnie za
ramiona, zrzucając z siebie, a ja zamknąłem oczy nie chcąc wiedzieć, co mi za
chwilę zrobi. Wylądowałem na brzuchu, czując jego ciężar na sobie.
- Doigrałeś się – powiedział
mi prosto do ucha.
- Och – odparłem. – To ukaż
mnie.
Podniósł się.
- Na kolana i rozstaw szeroko
nogi.
Aż przeszły mnie dreszcze. Jego głos był taki stanowczy,
jakby faktycznie był na mnie zły i chciał mnie ukarać. Zerknąłem za siebie,
spoglądając w jego twarz, był kurewsko poważny, żebym go nie znał i nie widział
po jego błyszczących oczach, że nakręca go ta zabawa, zresztą tak samo, jak mnie,
to bym się przeraził. Zrobiłem jednak, co kazał, klękając i podpierając się na
rękach.
- Szerzej nogi – rozkazał.
Pogładził mnie po pośladku. Masował go jakiś czas, po
czym wymierzył siarczystego klapsa. Zabolało.
- Tom! – pisnąłem, podnosząc
się. Już miałem opierdolić go za to, kiedy poczułem, jak popycha mnie do
wcześniejszej pozycji.
- Na kolana powiedziałem! –
warknął.
- To boli! – odezwałem się
odrobine zmieszany, ale jednocześnie dziwnie podniecony.
- Musi boleć, w końcu to kara.
- Wypchaj się – odwarknąłem i
natychmiast dostałem kolejnego klapsa. Zapiekło, jak jasna cholera. Pewnie na
dupie odbiło mi się wszystkie jego pięć palców, aż czułem, jak pulsuje mi
pośladek. Chciałem sobie rozmasować i dostałem po ręce.
- Tom! - Tym razem się
zbulwersowałem, tego było za wiele.
- Tylko sobie tym szkodzisz
Bill.
- Pierdol się! – wyszeptałem,
dostając za ten komentarz kolejnego klapsa.
- Wole ciebie – powiedział i
przylgnął do mnie całą powierzchnią ciała. Poczułem jego ciepły tors na moich
plecach, brzuch na pośladkach, jego ciepło przyjemnie łagodziło bolący pośladek
i poczułem jego męskość między pośladkami, był cholernie podniecony. Czy jemu
to naprawdę sprawiało aż taką przyjemność?
Zanim jednak zdążyłem nad tym pomyśleć dotknął mojego
krocza i najpierw powoli, gładząc mój nie wiedzieć, czemu nabrzmiały członek,
chwycił go pewnie w dłoń i zaczął go pieścić. To było dziwne, jak mogłem
podniecić się bólem? Nie mogłem w to uwierzyć, to naprawdę było dziwne i
przyjemne? Hm… Gdyby nie ten pulsująco piekący ból na pośladku pewnie umierałbym
teraz z rozkoszy, a tym czasem byłem jakiś rozbity, między własnymi myślami, pulsującym
pośladkiem, a przyjemnością między nogami, która narastała z każdym kolejnym
ruchem. Jedno trzeba było przyznać, Tom miał zwinne dłonie. Gra na gitarze służyła
mu w tej kwestii niezwykle dobrze. Ciekawe, czy miał tego świadomość. Ocknąłem
się z zamyślenia, czując jak zsuwa się ciałem po moich plecach w dół.
Zmarszczyłem tylko brwi, ale postanowiłem się nie odzywać, żeby nie dostać
kolejnego klapsa.
Zastanawiało mnie, co on kombinował? Żachnąłem się dopiero,
kiedy poczułem coś mokrego i ciepłego na bolącym pośladku. Skusiłem się, żeby
zerknąć. Najwyżej dostane jeszcze raz. I aż przełknąłem ślinę. To język Toma
dawał mi taką niesamowitą przyjemność, koił obolałe miejsce, dając jednocześnie
błogie odczucie. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Przyjemnie? – zapytał z
uśmiechem na twarzy.
Mruknąłem. Mój Tommy, wiedziałem, że mnie nie skrzywdzi,
to jedno przeleciało mi przez myśl. Poczułem, że długo się nie powstrzymam. Jego
ręka zbyt dobrze mnie zaspakajała, on chyba też to poczuł, ale nie zabrał jej, tylko
przez chwilę przestał nią poruszać, pozwalając mi trochę ochłonąć. Jednak wraz
z kontynuacją pieszczot ręką poczułem jak we mnie wchodzi, to tylko spotęgowało
moje doznania. Z dotrzymaniem mu kroku w łóżku nie miałem problemów, ale jeśli idzie
o fantazje zrozumiałem, że przez długi czas na nudę w łóżku raczej nie będę
narzekał.
Jęknąłem, czując jak mocno się we mnie wciska, zbyt mocno,
bo to aż bolało, a jednocześnie sprawiło, że od razu doszedłem, tak samo
zresztą, jak on. Czułem, jak drżą mi uda. Mimo że nadal klęczałem nie miałem
siły trwać dłużej w takiej pozycji. Tom to poczuł, wyszedł ze mnie i objął mocno,
przytrzymując mnie.
- Tom…
- Masz już dosyć?
Parsknąłem.
- Nie żartuj, dopiero się rozgrzewam.
- Jasne – bąknął. Kładąc się
ze mną na dywanie.
Spojrzałem na niego, byłem zmęczony, mało powiedziane,
byłem padnięty, oczy same mi się kleiły. Popatrzyłem na Toma, a on tylko się
uśmiechał, cóż… znowu poczułem się, jak młodszy bezradny braciszek. Jezu, co za
porażka, 10 minut różnicy, a czułem się momentami, jakbym był od niego młodszy,
ale 10 lat.
Musnął moje usta, a ja odwzajemniłem pocałunek.
- Śpij. Jesteś pijany, zmęczony
i śpiący.
- I to wszystko twoja wina –
podsumowałem. Wypiłem więcej, bo byłem tak zdenerwowany tą sytuacją, że
musiałem się trochę wstawić, żebym móc się wyluzować. Zmęczyłem się, bo ile
razy można kogoś doprowadzać prawie do wytrysku, po czym nie pozwolić mu dojść
i znowu na nowo go podniecać. Śpiący też, bo te wszystkie emocje, jakie mi
zafundował, list, prezent, kolacja, seks, wykończyły mnie, nie zamierzałem protestować,
a spanie w jego ramionach, kiedy było mi wygodnie, ciepło i przede wszystkim bezpiecznie,
to najlepsza rzecz pod słońcem i niczego więcej nie potrzeba mi było, więc zasnąłem.
Spaliśmy do południa, nic w tym dziwnego, skoro zasnęliśmy
koło czwartej nad ranem. Popołudniowy wiatr, który wpadał z werandy przyjemnie muskał
nasze nagie ciała, którymi oboje się splątaliśmy. Leżałem, słysząc miarowy
oddech bliźniaka, jeszcze spał. Nawet się nie poruszyłem, żeby go nie zbudzić. Chciałem,
żeby się wyspał, w końcu pojutrze mieliśmy się stąd wynieść, aż było mi żal.
Gdybym między mailami nie znalazł listu od Josta z informacją, żebyśmy się, jak
najszybciej pokazali w wytwórni, może nawet zatroszczyłbym się o to, żeby nasze
wakacje przedłużyły się o kolejne, powiedzmy dwa tygodnie. Tym czasem zdawałem
sobie sprawę, że nie możemy sobie na to pozwolić, to nasza praca. Owszem
traktujemy muzykę jak pasję, ale to pasja, dzięki której będziemy mieli, za co żyć
na stare lata, dlatego to było ważne. Nawet, jeśli miałem przez to czasem
straszną złość.
Tom mruknął i przeciągnął się, podnosząc po chwili głowę
i zerkając na mnie jednym okiem.
Uśmiechnąłem się do niego.
- Która godzina? – spytał
kompletnie zaspany.
- Dochodzi dwunasta – odparłem,
całując go na przywitanie w usta.
Opad bezwładnie na dywan, rozkładając szeroko ręce.
Oczywiście natychmiast to wykorzystałem i usiadłem na niego okrakiem. Spojrzał na
mnie podejrzliwie.
- Masz ochotę na małe, co
nieco z rana?
- Chyba południa chciałeś powiedzieć
– sprostował.
- Wszystko jedn. Dopiero się
obudziłem, więc dla mnie to rano.
- Aha - przyjął do wiadomości.
– A co do twojego pytania… To owszem mam, jakbyś nie zdążył jeszcze tego
zauważyć.
- Cóż… czuję – zaśmiałem się.
– Czy my czasem nie zachowujemy się jak para niewyżytych erotomanów? – zapytałem
z rozbawieniem.
- Mnie tam to wcale nie
przeszkadza – odparł.
- Mnie też nie, zważywszy na
to, że po powrocie do domu nie będzie już tak, trzeba się teraz tym jakoś nacieszyć.
- Tym się nie da nacieszyć na
zapas – powiedział stanowczo. - Po powrocie do domu, trzeba będzie naprawić
twój zamek w drzwiach.
- A kto go zepsuł, co?
- Sam zepsułem, to sam ci go
naprawie, bez obaw.
- Mama się zdziwi, że tak
nagle naprawiasz ten zamek.
- To zacznij myśleć nad
powodem.
- Dzięki. Pomógłbyś lepiej, w
końcu to ty jesteś powodem.
- Jasne, jak zwykle wszystko
na mojej głowie – zironizował.
- Też cię kocham Tom –
poruszyłem się, ocierając tyłkiem o jego sterczącego członka, aż jęknął z
przyjemności, na co ja tylko się oblizałem.
No, więc tak… Ostatecznie nasze małe, co niego zajęło nam
trochę więcej czasu niż to planowałem. Ruszyliśmy się w końcu z tego dywanu bardziej
zmuszeni przez głód, niż chęcią zmienienia tego stanu rzeczy.
Tom zamówił dla nas posiłek. Już nawet nie przejmowałem
się, że na śniadanie jemy obiad, na obiad kolacje, a na kolejce śniadanie, to
naprawdę nie było istotne, byle z nim. Pod wieczór postanowiliśmy się przejść
na długi spacer po plaży. Wróciliśmy gdzieś po północy, ale było przepięknie
zwłaszcza, że akurat była pełnia księżyca i bezchmurne niebo, po prostu umierałem
z zachwytu nad pięknem nocy w blasku księżyca i ciałem Toma leżącym na mnie na
plaży i doprowadzającym mnie kolejny raz do spełnienia. Na drugi dzień wybraliśmy
się na miasto, znowu w samo południe. Po dwóch tygodniach zdążyliśmy się jednak
przyzwyczaić do upału i zaopatrzeni w dużą butelkę wody, jasne i przewiewne
ciuchy, czapki z daszkiem oraz okulary przeciwsłoneczne, ruszyliśmy pokupować
znajomym jakieś upominki, pozory jakieś w końcu trzeba było zachować.
W każdym razie te ostatnie półtora dnia przeleciało cholernie
szybko, zbyt szybko.
- Wszystko spakowałaś? – zapytał
Tom, rozglądając się uważnie po pokoju.
- Tak.
- W łazience niczego nie zostawiłeś?
- Mam wszystko – odparłem krótko.
- Co to za mina – zauważył, że
jestem w humorze.
Wzruszyłem tylko ramionami, bo co miałem powiedzieć, że nie
chcę wracać do domu?
- To były najlepsze dwa tygodnie
w moim życiu - powiedziałam smutno.
- Billy… – podszedł do mnie i
przytulił mocno do siebie. – To pierwsze najlepsze dwa tygodnie z reszty
naszego życia – powiedział, odsuwając mnie od siebie i spoglądając mi w oczy.
- Jasne – zgodziłem się na
odczepnego.
- O nie mój drogi, nie ma
żadnego smucenia się.
- Smucę się, bo po powrocie nie
będę mógł zachowywać się do ciebie tak, jak tutaj.
- Jeśli to stanie się
uciążliwe, to się wyprowadzimy z domu.
- Nie mów tak! – przeraziła
mnie ta myśl. Co prawda byliśmy już dorośli, ale dobrze mi się mieszkało z rodzicami
i jakoś nie bardzo chciałem to zmieniać.
- Mówię poważnie. Nie martw
się na zapas, zobaczymy, jak to będzie. Ale miej to na uwadze, że wcześniej,
czy później i tak opuścimy rodzinny dom.
- Wiem – Tom był bardziej
zdecydowany ode mnie, zresztą już wcześniej o tym wspominał, zanim jeszcze
ruszyliśmy w trasę, że ma dosyć ograniczeń i tłumaczenia się mamie, o której wrócił.
Uważał, że skoro skończył 18 lat, może robić, co chce i nie musi się nikomu z niczego
tłumaczyć. Właściwie miał racę, ale nasza
mama widziała to, trochę inaczej.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*