Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

niedziela, 12 stycznia 2014


Odcinek 3





Na drugi dzień z samego rana siedzieliśmy już całą paczką w aucie i jechaliśmy na pustynie. Nikt się nie odzywał, każdy drzemał. Naprawdę czasami mam ochotę kogoś zabić, głównie mam na myśli Josta. Czy ten człowiek nigdy nie miał dwudziestu lat? Czy on nie wie, że w naszym wieku spać chodzi się najwcześniej o czwartej rano, a wstaje w najlepszym przypadku koło południa? Najwyraźniej nie! Dobrze, że na tą pustynie był kawał drogi, przynajmniej był czas się trochę wydrzemać. Dojechaliśmy gdzieś przed ósmą. Po drodze wypiłem chyba z cztery Redbulle, a i tak czułem się jakbym dzień wcześniej ostro imprezował. Królestwo za łóżko – to jedyna myśl, jaka tłukła mi się przez całą drogę.
Kiedy wysiedliśmy z auta otrzeźwiałem, chłodne powietrze chyba wszystkich nas otrzeźwiło. Tom mruknął i zapiął bluzę pod samą szyję, naciągając chwilę później na głowę kaptur.
- Myślałem, że na pustyni jest ciepło – stwierdził Gustav, wciągając na siebie polarową bluzę. Ale nikt mu nawet nie odpowiedział.
- Co jest chłopaki? – zapytał Jost, podchodząc do nas. – Zaraz się rozkładamy i zaczynamy. Czeka nas pracowity dzień.
- Nie można było tego trochę później zrobić, tylko zrywać nas o szóstej rano? – zapytał Tom, zakładając okulary słoneczne.
- Jezu, co za młodzież! Co by nie zrobić wy zawsze narzekacie.
- Nie narzekamy tylko pytamy – Tom nigdy nie ustępował.
- Zanim was przygotują zejdzie ze dwie godziny, za ten czas ekipa rozłoży sprzęt i podstawią samochody.
- Będziemy mogli trochę poszaleć? – zapytał Geo.
Jost spojrzał na niego, milknąc na chwilę, ale te jego milczenie było naprawdę wymowne.
- No co, przecież jesteśmy na pustyni, nikogo nie rozjedziemy. A poza tym wszyscy mamy prawo jazdy, więc, w czym problem?
- Oczywiście, że poszalejemy – wtrącił się w końcu Tom. - Po co w ogóle pytasz?
- Pomarzyć zawsze możecie - skwitował Jost.
- Ale dlaczego? – Geo z Tomem drążyli temat, gdy tym czasem ja i Gustav skierowaliśmy się do namiotu, z którego najwyraźniej unosił się aromat parzonej kawy, a skoro było coś ciepłego do picia, to i z pewnością znajdzie się też coś do jedzenia.
- Możemy to zjeść? – zapytał Gustav, zerkając na pełen stół jedzenia.
Rozejrzałem się, żeby kogoś zapytać tak na wszelki wypadek, ale jak to zwykle bywa, jak potrzeba, to nikogo nie ma.
- No skoro tu jest, to chyba można – stwierdziłem samemu, zastanawiając się, co by tu schrupać.
Nie wiem, czemu w terenie zawsze się robiłem potwornie głodny. Czy to świeże powietrze tak na mnie działało, ale poczułem takie ssanie, że nie czekałem nawet na Gustava, kiedy pierwszy dorwie się do zawartości tego stołu i zacząłem sobie robić kanapki.
Chwilę później zgarnęła nas makijażystka. Po przeszło godzinie wszyscy byli gotowi.
-  I jak, możemy zaczynać? – spytał Jost, ogarniając nas spojrzeniem.
- Trochę zimno – stwierdziłem, rozcierając ręce.
- W południe będzie ci pot po dupie leciał z gorąca, więc nie narzekaj.
Spojrzałem na chłopaków. Gustav tylko wzruszył ramionami.
Mimo wszystko zarzuciłem na siebie rozpinaną bluzę, nie wiem, jak innym, ale mnie dzwoniły zęby i wątpiłem, że kiedykolwiek powiem, że jest mi gorąco.
Podeszliśmy na plan i zdziwiłem się.
Samochody, owszem były, ale poustawiane na platformach, które miał ciągnąć inny samochód. To chyba jakaś kpina - pomyślałem. Chłopaki też jakoś tak dziwnie na to patrzyli. Myślałem na początku, że te auta będą na chodzie, a tym czasem okazało się, że najwyraźniej bez lawety nie pojadą nawet milimetr. Ale kanał - pomyślałem. To się Jost popisał, niema co.
- Na platformie? -  wydusiłem naprawdę zaskoczony. – Ja myślałem, że będziemy sami prowadzić, a nie na jakieś platformie.
Jost naprawdę musiał mieć do nas cierpliwość.
- A jak ty to sobie wyobrażasz? Masz się patrzyć w kamerę, a nie na drogę, więc tylko na platformie można zrobić tego typu ujęcia.
- To w ogóle nie będziemy nimi jeździć? – zapytał zdegustowany Tom, on także zrobił sobie smaka na przejażdżkę. – Myślałem, że one będą na chodzie.
- Są sprawne! Za kogo ty mnie masz, Tom? – skrzywił się Jost. - Jak ja coś załatwiam, to jest to wysokiej klasy sprzęt, a nie gówno ze złomowiska. Chyba przez tyle lat wiele razy zdążyłeś się o tym przekonać. A jeździć nimi też będziecie, ale później, jak przyleci helikopter zrobić ujęcia z lotu ptaka, wtedy będziecie mieli okazję poszaleć. Chociaż wcale mi się to nie u uśmiecha. Jednak myślę, że chyba jesteście już na tyle dorośli, że mogę wam zaufać.
Tom zsunął lekko okulary z nosa.
- Oczywiście, że możesz. Za kogo ty nas masz?
Manager popatrzył na Toma.
- Przypomnijcie mi, dlaczego nie podoba mi się ta jego mina?
- Bo zwykle nie kończy się dobrze – wyjaśnił Georg i wszyscy wybuchliśmy śmiechem. A Tom jedynie poprawił okulary, starając się ukryć rozbawione oczy.
Jost tylko machnął ręką. Już dawno się poddał i przestał nas wychowywać. Jeszcze jakieś próby podejmował do naszych osiemnastych urodzin, potem zwyczajnie sobie odpuścił.
                W końcu zaczęliśmy nagranie. Dochodziło samo południe, a ja ledwo żyłem z gorąca. Aż trudno mi było uwierzyć, że jeszcze zaledwie trzy godziny temu dzwoniłem potwornie zębami i wystawiałem się na każde promienie słońca żeby, chociaż trochę mnie ogrzały. A teraz, chowałem się w cieniu Toma albo Gustava, starając się uciec przed palącym słońcem.
- No skupcie się, za godzinę będzie przerwa. Jeszcze raz zrobimy to ujęcie, tylko włóżcie w to trochę serca.
Tom wytarł twarz w ręcznik.
- Kurwa, zaraz się roztopie – skomentował, sięgając po kolejną puszkę Coli zanurzoną w przenośnej lodówce z lodem.
Reżyser przeglądał materiał, starając się wyłapać, które z ujęć trzeba powtórzyć. 
- Dobra, wszyscy na plan! - wrzasnął przez megafon. Męczył nas do samego obiadu.
Wszyscy, ledwo żyli, głównie przez upał. To, co mówił Jost, że jeszcze pot będzie mi po dupie ściekał, było mało adekwatne do tego, jak było w rzeczywistości, bo moja dupa wręcz ociekała potem. Jedyne, o czym teraz marzyłem to zanurzyć się do wanny pełnej kostek lodu. Chłopaki też myśleli podobnie i jakoś wszyscy krążyliśmy koło tej przenośnej lodówki podbierając, co chwilę kostki lodu, jakby to miało nam pomóc w przetrwaniu.
Najlepiej jednak było pod koniec dnia, kiedy słonce zaczęło zachodzić i kazano się nam naprawdę sprężyć, bo było niewiele czasu, żeby powtórzyć ewentualne ujęcia, a jeśli coś by nie wyszło jutro musielibyśmy tu wrócić, a jakoś nie uśmiechało mi się kolejny dzień prażyć dupy na tej patelni. Upał już zelżał, pustynny wiatr przyjemnie chłodził, rzekłbym nawet, że było idealnie. Nawet jakiegoś powera dostałem, chłopaki zresztą też. Sam reżyser był nawet zadowolony, a narzekał przy obiedzie, że im więcej czasu to nagrywamy tym jesteśmy gorsi. Kwestia, jak się okazało leżała tylko w tym piekielnym upale, ale później było już super. Chyba jednak najbardziej wtedy, gdy pozwolono nam pojeździć autami. To było naprawdę ekstra.
Gdzieś po północy podjechał nasz bus. Wszyscy wpakowali się do środka, łącznie z reżyserem planu i kamerzystą. Każdy siadał, gdzie mógł. Mieliśmy omówić dzisiejszy dzień i to, czy będą potrzebne ewentualne poprawki, ale oczywiście znowu nie miałem, gdzie usiąść, co już zaczęło być ostatnimi czasy standardem.
- Siadaj Bill – zagadnął Jost, kiedy wisiałem mu tak nad plecami, zaglądając przez ramie na komputer z nagraniem, które puścił kamerzysta.
- Nie mam gdzie – odparłem.
Manager na mnie spojrzał, a ja wzruszyłem tylko ramionami.
- Spoko, postoje – odparłem i poczułem, jak ktoś łapie mnie za nadgarstek.
Spojrzałem zaskoczony na rękę i zobaczyłem, że to Tom.
- Siadaj mi na kolanach – powiedział, ciągnąc mnie na siłę.
- Na pewno? – zapytałem niepewnie.
- Siadaj nie marudź.
Nie powiem, że to mnie nie zaskoczyło i chyba tylko, dlatego, że było tam tyle osób nie zamierzałem doszukiwać się ukrytych podtekstów albo jakiś niecnych zamiarów. Już nie raz mi wykręcał podobne numery, nie raz było „siadaj, siadaj”, a potem, jak już miałem to robić dar się „gdzie się wpychasz z tą dupą”?
Ale powoli usiadłem mu na kolanach, starając się nie wiercić i go nie denerwować. Poczułem, jak obejmuje mnie w pasie i wtula twarz w moje plecy. Jakiś dziwny elektryzujący impuls przeszedł po moim ciele, jednak nie zamierzałem teraz wnikać w jego dziwne zachowanie.
- Sceny są świetne, naprawdę. Myślę, że żadna z poprawek nie będzie konieczna. Kiedy zmontujemy to z muzyką będzie naprawdę niezły teledysk.
Ucieszyliśmy się, jeszcze jeden dzień na tej pustyni, a chyba bym wykitował.
- No to chłopaki, pozostaje mi tylko podziękować za współpracę i sami przyznacie, że pomimo wcześniejszych zgrzytów chyba nie było tak źle.
- Jakich zgrzytów? - zapytał Geo. - Było po prostu za gorąco i każdy miał tego upału dosyć.
- Mogliśmy od początku zacząć nagranie pod wieczór – dodał Tom.
- Potrzebowaliśmy kilku ujęć w pełnym słońcu. Wyjaśnił reżyser. Już nie raz kręcił z nami teledysk, więc chyba uodpornił się też na nasze marudzenie.
- No dobrze, to na dniach pokaże wam zmontowany materiał i ocenicie, czy się wam podoba. Teraz pozostaje mi wam życzyć dobrej nocy, bo na pewno padacie już na twarz.
- Mało powiedziane – stwierdził Tom wciskając znowu twarz w moje plecy.
Ekipa w końcu wyszła i zrobiło się o wiele luźniej, więc postanowiłem wstać z kolan Toma, żeby mu już nie ciążyć, ale kiedy tylko podparłem się rękami o stół chcąc się dźwignąć zacisnął mocniej ręce wokół mojej tali.
- Siedź, jak ci dobrze – wymamrotał.
- Przesiądę się na wolne miejsce – odparłem, nie rozumiejąc, o co mu chodzi.
- Nie przeszkadza mi to, poza tym nie mam gdzie oprzeć głowy, a twoje plecy idealnie się do tego nadają.
Geo spojrzał na Toma.
- Jesteś czerwony na twarzy – stwierdził.
- Kurwa! Chyba mi zjarało pysk na tym słońcu.
- Ja się też opaliłem – oznajmił Gustav podwijając rękawki bluzy i odsłaniając czerwone ręce.
- Macie jakieś tabletki od bólu głowy? – zapytał Tom.
Gustav sięgnął do szuflady na przeciwko stolika i zaczął w niej grzebać, po chwili, rzucając opakowanie na stół.
Tom chwycił tabletki ze stolika i obejmując mnie z powrotem wyciągnął z opakowania.
- Daj mi jakąś wodę – odezwał się do mnie.
Podałem mu butelkę stojącą na szafce.
- Może masz udar? – stwierdził Geo.
Nie wytrzymałem i przekręciłem się tak, aby siedzieć nie tyłem, a bokiem do niego. Nawet się na mnie nie wydarł, że się wiercę.
Twarz miał faktycznie czerwoną. Dotknąłem ręką jego czoła.
- O Jezu!- wydusił z siebie. – Drugą rękę też masz taką zimną?
- No – uśmiechnąłem się.
- Dawaj ją! – chwycił mnie za nadgarstki i przyłożył sobie do twarzy. - Od razu lepiej.
- Ty! A jak to możliwe, że ty się w ogóle nie opaliłeś? Z nas wszystkich najwięcej byłeś na słońcu i najwięcej miałeś odsłoniętej skóry – zapytał Gustav.
Tom także na mnie spojrzał, przyglądając się badawczo.
Wzruszyłem ramionami.
- To nie widzieliście, co on robił? – zapytał rozbawiony Georg.
- Nie – odparł Tom.  – A co?
- Cały czas się chował albo za ciebie albo za Gustava – chłopaki prychnęli śmiechem. Sam się też śmiałem. Co z tego jak to tam wtedy wyglądało ważne, że skutkowało, nie byłem spalony, nie bolała mnie głowa i jakby nad tym nie myśleć czułem się wyjątkowo dobrze.
- Z czego się śmiejecie? – zapytał Jost, przysiadając się do nas.
- Z Toma – odparł Geo. – Spójrz na jego twarz.
Jost sam się uśmiechnął. Gdzieś ty się tak urządził?
- Jak to gdzie? Na pustyni!
- Ale to przecież Bill najwięcej przebywał na słońcu.
- Może i tak, ale jak przez tą warstwę tapety miał się opalić? Zobacz ile on ma na sobie tego kitu.
- No niestety, to było konieczne, zdjęcia łatwiej z retuszować, na filmie poprawki zajmują zbyt wiele czasu, dlatego, żeby dobrze wyszedł trzeba było was trochę mocniej pomalować.
- Dokąd teraz jedziemy? – zapytał Geo.
- Do hotelu. Wynająłem dla was pokoje, zaraz będziemy na miejscu. Przyda się wam porządna kąpiel i wygodne łóżka. Nie ma sensu cisnąć się w busie.
- Świetnie - powiedział najwyraźniej zadowolony Tom.

1 komentarz:

  1. Ta scena pod koniec wydała mi się taka urocza ^w^ Wgl miałam sobie iść .-. Teraz będę sobie szła XD Zdecydowanie podoba mi się to opowiadanie xo
    Pozdrawiam~

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*