Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
piątek, 17 stycznia 2014
20:11
Hallo Leute
Nie mogę się przyzwyczaić do panelu administracyjnego tego nowego bloga, pewnie jeszcze trochę czasu minie zanim się oswoję, ale podoba mi się. Mam nadzieje, że Wam też.
Co do odcinka, zbliżamy się do momentu, który można określić zwrotem akcji. Ciekawe czy się już domyślacie co się stanie, ale pewnie tak Wam namieszałam, że nie. No to nie pozostaje mi nic innego jak zaprosić Was na nowy odcinek, i widzimy się na kolejnym w poniedziałek.
Całuje mocno Wasza Niki.
Odcinek 30
- Naprawdę.
- Lepiej się przyznaj, zanim
sam to odkryję.
Uśmiechnął się, kręcąc ze zdumienia głową.
- Powiedz, co cię przekonało
do bycia ze mną?
Zastanowiłem się, ciężko mi było odpowiedzieć na to
pytanie, bo w gruncie rzeczy złożyło się na to wiele czynników.
- Ciężko powiedzieć, dlaczego
pytasz?
- Jeśli będziesz znał
odpowiedź na to pytanie, to poznasz także tajemnice Toma Kaulitza, który do
wszystkiego przekona Josta – odparł chytrze.
- Chyba mi nie powiesz, że mu
się oddałeś?
- Oszalałeś?! Nigdy w życiu!
Moja dupa należy tylko i wyłącznie do ciebie. Ale to ciekawe, że poszedłeś
akurat w tym kierunku.
- Może dlatego, że akurat mam
ochotę – wypaliłem.
- Masz ochotę na seks? – widziałem
jego zaskoczenie.
Pokiwałem głową.
- To chodźmy do ubikacji, mamy
jeszcze godzinę, zdążę ci dogodzić.
- Zwariowałeś? Widziałeś, jaka
tam ciasnota?
- Pewnie i to jest właśnie najlepsze.
Będziemy ciasno do siebie przylgnięci, wręcz zniewoleni.
- Dobra, zamknij się już! – przerwałem
mu, uderzając go w ramie.
- No co?
- Rusz dupę lepiej, bo czas
ucieka – wypaliłem. Naprawdę miałem taką ochotę na ten seks, że czułem jak moje
podniecenie rośnie z sekundy na sekundę.
Tom się tylko zaśmiał i wstał idąc prosto do toalety, a
ja tuż za nim. Nawet nie chcę wiedzieć, co sobie pomyślała stewardesa widząc,
że oboje pakujemy się do kibla, ale kiedy jesteś w tak wielkiej potrzebie, mało
cię to obchodzi, liczy się coś z goła innego. No właśnie, goła. Dlaczego on
mnie tak szybko rozebrał?
- Tom – jęknąłem, kiedy
poczułem jego wargi na swoim brzuchu, a palce między pośladkami.
On jednak nic nie mówił, robił swoje, do tego to klaustrofobiczne
pomieszczenie, naprawdę sprawiało, że jeszcze bardziej byłem nakręcony. Kiedy
mnie obrócił tyłem i przycisnął do ściany chwilę później we mnie wchodząc. Myślałem,
że zemdleje z podniecenia. Dobrze, że było tam tak ciasno. Do tego jeszcze jego
ręce, które chaotycznie błądziły pod moją koszulką i zahaczały bez przerwy o
moje krocze. Czułem, że on też jest już blisko, przez te dwa tygodnie nauczyłem
się rozróżniać jego odruchy i doskonale wiedziałem, że kiedy mocno się we mnie
wciska, to jest już na krawędzi, więc się już nie powstrzymywałem, pozwalając
nam obojgu dojść prawie w tym samym czasie.
pojrzeliśmy na siebie w lustro, Tom był cały mokry na twarzy,
zrobiło się tu strasznie gorąco.
- Pierwszy raz w życiu kochałem
się w samolocie – wypalił, śmiejąc się.
- Ja też – odparłem. – Możesz
mi podciągnąć spodnie? Nie mogę się schylić przez tą ciasnotę.
Parsknął śmiechem i chwytając za pasek zaczął mi je podciągać
dopóki sam nie byłem wstanie ich chwycić.
- Z czego się śmiejesz? – zapytałem,
bo chichrał się cały czas tylko mnie tym irytując.
- Szczerze mówiąc to nie wiem,
chyba z tej sytuacji?
- Śmiej się, jesteś cały
czerwony na twarzy, jak stąd wyjdziemy od razu będzie wiadomo, co tu robiliśmy.
Natychmiast się uspokoił i spojrzał na siebie w lustro.
- Cholera! Weź mnie wypudruj
albo coś – jęknął.
- Jasne, ciekawe, czym? Widzisz
gdzieś tu moją torbę? – zapytałem, zapinając pasek.
- To co ja mam teraz zrobić? –
spojrzał na mnie, już przestało mu być do śmiechu.
- Przemyj twarz zimną wodą,
może trochę ochłoniesz.
Zrobił to, ale niewiele pomogło, w tym pomieszczeniu było
po prostu za gorąco, pomijając już fakt, że wciąż jeszcze nie do końca
ochłonęliśmy po seksie.
- I co, pewnie nie bardzo? – spojrzał
na mnie, ociekając wodą. Skrzywiłem się.
- Spuścisz głowę w dół i tyle.
- Dzięki za dobrą radę.
- To jedyne wyjście. Zaraz i
tak zaczną się tu dobijać, musimy stąd wyjść, więc albo wychodzimy teraz i nie zwracamy
na siebie uwagę albo…
- Dobra, łapie – skwitował.
- To wyjdę pierwszy i jeśli
ktoś będzie stał, to go zagadam, a ty w tym czasie przejdziesz.
- Dobra – zgodził się.
Już miałem otwierać drzwi, kiedy chwycił mnie za ramie i odwracając
pocałował bardzo zachłannie w usta, ledwo zdołałem odwzajemnić ten pocałunek.
- Tom! Opanuj się – syknąłem,
oblizując wargi.
- Nic na to nie poradzę, że
tak na mnie działasz.
- Jak tak dalej pójdzie, to
szybciej będziemy musieli się wyprowadzić z domu na swoje niż sądziłem.
- Ja tam nie mam nic
przeciwko. Gdybyśmy byli na swoim nie musielibyśmy się z niczym kryć.
- Nie chcę o tym słyszeć – uciąłem
krótko.
- Czemu tak się denerwujesz,
kiedy o tym wspominam?
Nie odpowiedziałem mu.
- Bill?
- Daj już temu spokój. Idziemy?
– zbiłem go trochę z pantałyku, ale nie zamierzał mi tak szybko odpuścić.
- Nie, dopóki mi nie odpowiesz.
- Nie denerwuję się, okej?
- Nie, nie jest okej. Czego
się boisz Bill?
- Niczego.
- Boisz się. Dopóki ty sam
mówisz o ewentualnej przeprowadzce jest dobrze, ale kiedy ja wspomnę o tym choćby
jednym słowem zaczynasz się denerwować.
- Wydaje ci się.
- Nie sądzę.
- Nie wiem tylko, czy bardziej
przeraża cię wizja mieszkania bez mamy tylko ze mną, czy może tego, że wreszcie
moglibyśmy się swobodnie zachowywać?
- Po prostu nie jestem na to
gotowy. Zrozum mnie Tom, ty miałeś czas oswoić się z taką myślą, dla mnie to wszystko
wygląda inaczej.
- Przecież nic takiego by się
nie zmieniło, oprócz miejsca zamieszkania i tego, że za ścianą nie było by
rodziców.
Westchnąłem.
- Wiedziałem, że tego nie zrozumiesz.
- No chyba nie powiesz mi, że
bez mamy nie potrafisz żyć?
- Potrzebuje jej.
- Przecież jej nie stracisz.
- Dajmy już temu spokój. Chcesz
nad tym dyskutować akurat teraz?
- Chcę, żeby wszystko było
jasne, żebyś był szczęśliwy.
- Jestem szczęśliwy i nie
musimy niczego zmieniać, jest mi dobrze tak, jak jest, rozumiesz to Tom?
- Tak – odparł, ale widziałem
po jego minie, że to go nie usatysfakcjonowało. Wiedziałem, że wcześniej czy
później poruszy ten temat. Pewnie gdybyśmy akurat nie tkwili w tym kiblu nie
odpuściłby mi i drążył ten temat tak długo, aż byśmy się w końcu pokłócili, jak
zwykle to bywało, ale doszli do jakiegoś zadowalającego nas obojga rozwiązania,
a tym czasem to nadal nad nami wisiało.
- Wychodzimy? – zapytałem, patrząc
mu w oczy.
- Wychodź – machnął ręką, pokazując
mi, że mam iść pierwszy.
Tak jak się spodziewałem, jak tylko otwarłem drzwi
natknęliśmy się na stewardesę, która spojrzała na mnie wyczekująco. Tom
oczywiście schował się za mnie, spuszczając głowę.
- Przepraszam, czy mógłbym prosić
o butelkę wody, mój brat musi zażyć lekarstwa – szturchnąłem bliźniaka w rękę,
żeby szedł na miejsce.
- Wszystko w porządku? – zapytała,
zerkając najpierw na niego, a potem na mnie.
- Tak, już dobrze, proszę się
nie martwić – zacząłem lać wodę, brzmiąc pewnie niezwykle żałośnie, gdy tym
czasem Tom ewakuował się, ale to była pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy.
Był czerwony na twarzy, więc mógł się źle poczuć i poszedłem z nim do kibla, co
chyba w takiej sytuacji nie było czymś niezwykłym. Miałem tylko nadzieje, że kupiła
tę ściemę.
- Na pewno pana brat czuje się
już lepiej? Na pokładzie mamy lekarza.
- Ach, nie trzeba - wtrąciłem się,
machając przy tym rękami, wiedziałem, do czego zmierza. – Już wszystko
opanowane, musi tylko zażyć leki, powtórzyłem nadal, czekając na wodę.
Podała mi butelkę.
- Gdyby coś się działo proszę
mnie zawołać.
- Oczywiście. Dziękuje – odparłem
i ruszyłem na swoje miejsce.
- Masz – dałem mu wodę.
- Po co mi to?
- Pij, bo się na nas gapi.
- No to co?
- Pij!
Mruknął coś pod nosem niezrozumiale, za pewne rzucił
jakieś przekleństwo, ale napił się, chociaż to było zabawne patrzeć, jak się
zmusza.
Wkrótce wylądowaliśmy w Berlinie. Zaraz, jak przeszliśmy
odprawę, u naszego boku pojawił się Michael, witając się.
Lubiliśmy go, po mimo że był w wieku naszych rodziców, to
potrafił zachowywać się jak my. Miał duże poczucie humoru i rozumiał nas.
Często dawał się namówić na zawiezienie nas w jakieś nietypowe miejsca, z czego
Jost, gdyby tylko wiedział byłby niezadowolony, ale Michael był postawnym,
wysportowanym facetem i wiedzieliśmy, że przy nim nic nam nie grozi.
- Jak wakacje? – spytał. –
Opaleni jesteście, więc chyba się udały.
- O tak, było wspaniale –
odpowiedziałem.
- No to pewnie jesteście pełni
sił do pracy – zaśmiał się, widząc minę Toma.
- Nie możemy się już doczekać
– zironizował Tom, na co wszyscy wybuchliśmy śmiechem.
Po ponad godzinie wreszcie byliśmy w domu. Strasznie
stęskniłem się za domem i mamą. Nie widziałem jej ponad dwa miesiące, chociaż
często rozmawiałem z nią na skypie, to nie było to samo, co poczuć ją w swoich
ramionach.
- Billy, masz nową fryzurę –
dotknęła moich włosów. – Dobrze ci w niej.
- Dostanę coś do jedzenia? –
wtrącił się Tom, przerywając nam naszą sielankę.
- Oczywiście – objęła go za szyję,
całując w policzek.
- Mamo, ja nie mam już dziesięciu
lat – speszył się. Nie wiem, dlaczego od jakiegoś czasu wstydził się, kiedy
mama go przytulała, co prawda nie bronił się, ale widać było, że strasznie
robił się spięty.
- To co, że nie masz, nie
wolno mi już przytulić i pocałować własnego syna?
- Nie o to chodzi – zaczął się
tłumaczyć.
- Przecież nikt więcej nas nie
widzi, wyluzuj trochę – zaśmiała się.
- A skąd u ciebie takie
słownictwo? – zdziwił się.
- Jak to skąd? Mam dwóch
synów. Mało to razy słyszałam, jak ze sobą rozmawiacie? Ale dobrze, chodźcie
zjecie coś, a potem do łóżek, pewnie jesteście zmęczeni po podróży.
- Nie, nawet nie. Spaliśmy w
samolocie – odparłem.
- Chyba Tom spał. Ty przecież
nie sypiasz w samolotach.
- Tym razem spałem, Tom mnie
zmusił i jakoś zasnąłem – wyjaśniłem, na co mama tylko zerknęła na niego, a on
wzruszył ramionami i natychmiast zaczął zaglądać po wszystkich garnkach w
kuchni.
- Usiądź, zaraz ci nałożę –
przepędziła go.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
Zobaczyłam, że przeszłaś na bloggera i odtańczyłam w myślach mały taniec radości: W końcu mogę normalnie skomentować, a nie męczyć się z tym czymś, co działało na onecie. :D
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam twoje opowiadania niemal ciurkiem, ponieważ wchodzą równie łatwo co czekolada. ;) Umiejętnie dozujesz komizm i smutek, ładnie łącząc je w całokształt, który sprawia, że niechętnie widzi się każdy koniec rozdziału, bo chciałoby się więcej i więcej... ;)
Zachowania bliźniaków są genialne w obu opowiadaniach - logiczne i bardzo naturalne. Odpowiednio rozpisujesz każdą sytuację. Technicznie też nie mam zastrzeżeń, bo jakoś żaden katastrofalny błąd nie rzucił mi się w oczy.
Chętnie poczytam kolejne części tych historii, chociaż prawdopodobnie nie będę mieć zbyt wiele czasu na to, lecz postaram się zostawić chociaż znak swojej obecności. ;)
Pozdrawiam
Ri :D
PS. Nie wiem, czy to jakiś dobry omen, ale weszłam na bloga i na liczniku wyświetleń widnieją trzy ósemki. Miłe. :D
Jest mi bardzo przyjemnie, że opowiadania Ci się podobają, oczywiście zapraszam na dalsze części i na nowe historie, które zamierzam zamieścić. Co to bloggera, gdybym wiedziała wcześniej, że tu Wam jest wygodniej to pewnie wcześniej bym go przeniosła, a nie czekała aż onet zmusi mnie do odejścia.
Usuńhej, ''hallo leute'' zdecydowanie mnie zachęciło do przeczytania całego posta ;) podoba mi się Twój nagłówek ;]
OdpowiedzUsuńzapraszam w wolnej chwili
http://xiness.blogspot.com/
podoba mi się, nawet bardzo :D fajnie że sie przeniosłaś, lubie ten portal bo jest tu wszystko tak fajnie poukładane :D hehć :D
OdpowiedzUsuń