Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
niedziela, 12 stycznia 2014
01:05
Odcinek 4
Na drugi dzień spaliśmy do
południa. Ku naszemu zdziwieniu Jost nas nie zerwał o tak nieludzkiej porze,
jak poprzedniego dnia, co więcej w ogóle nas nie zerwał, co już było dla nas totalnym
zaskoczeniem. Wyciągnęliśmy losy i padło na Gustava, że zadzwoni do Josta i
zapyta się, co jest grane.
Patrzyliśmy w wielkim skupieniu, jak przykłada do ucha
telefon i czeka na połączenie.
- Cześć David… No tak… Nie…
Tak… Chyba tak… Dobrze, przekaże… Dzięki. Do zobaczenia – Zlepek lakonicznych
słów wywołał tylko na naszych twarzach zdziwienie, a co gorsza po Gustavie
nigdy nie było widać, jaką miał wiadomość. Ten to naprawdę mógłby wygrać główną
nagrodę w konkursie zachowania kamiennej twarzy.
- No gadaj, co jest? – warknął
Tom.
Gustav poprawił okulary.
- Jakby to powiedzieć.
- Wściekł się? – zapytałem
pierwszy.
- Nie – pokiwał głową
najwyraźniej, czekając na kolejny zestaw pytań.
- Mamy się zbierać? - zapytał
Tom
- Nie – znowu pokiwał głową.
- Jezu, powiedz wreszcie!
- odezwał się w końcu Geo. – Zawsze jest
tak samo! Co to ma być, zabawa w kalambury?
- Trza było samemu dzwonić –
odgryzł się Gus.
- Zadzwoniłbym, gdybym
przegrał. Nie moja wina, że masz po prostu pecha, jeśli chodzi o ciągnięcie
losów.
- Można to nazwać pechem albo
szczęściem, w zależności, jak się na to patrzy.
- Wparuje to zaraz i będzie
znowu narzekał? – rzuciłem, wymyślając kolejne pytanie. Bądź, co bądź lubiłem
te zgadywanki. Nawet nie zwróciłem uwagi na tą aluzje Geo, tylko czekałem na odpowiedź
Gustava.
- Nie.
- Nie? – zdziwił się Tom. – To,
co? Może powiesz, że dał nam dzisiaj wolny dzień z błogosławieństwem na dobrą
zabawę?
- Bingo! – uśmiechnął się Gus.
- Jasne – prychnął Tom. –
Lepiej powiedz, co naprawdę wymyślił, bo nie wiem, czy mam się pakować, czy organizować
jakieś śniadanie.
- Pytał się, czy już
wstaliśmy. To mu powiedziałem, że - Tak, co zresztą słyszeliście. To się
zapytał, czy już jedliśmy śniadanie, to powiedziałem, że - Nie. A on na to, czy
chcielibyśmy dzisiaj wolny dzień? Więc stwierdziłem, że chyba tak. No, bo chyba
chcecie?
Spojrzeliśmy na niego jak na wariata.
- To powiedział, że go mamy i żebym
wam przekazał. A no i, że mamy się dobrze bawić. Tylko żebyśmy nie
narozrabiali, bo on ma nadzieje, że ma do czynienia z dorosłymi ludźmi, a nie dzieciakami
i się pożegnał, mówiąc, że wyśle nam sms’a, co do kolejnych planów.
- Phi – ciekawe, co mu się
stało? – parsknął Geo.
- Super! – stwierdziłem. - To,
co robimy?
- Wieczorem walimy na miasto.
Mam ochotę się napić i zabawić - stwierdził Tom.
- Ja też - odparł Gus.
W sumie to ja też bym się napił.
- A ty Bill? Idziesz z nami? –
zapytał Tom. – Chyba ciągle miał na uwadze ostatnią akcje, kiedy uciekłem i
spacerowałem sam po mieście.
- Pewnie, przecież sam tu nie
będę siedział.
- Tylko, żeby nie było jak
ostatnio. Wychodzimy razem i wracamy razem – zaznaczył Tom.
- Spokojna twoja głowa – nie
zamierzałem drugi raz dać się wyprowadzić tak z równowagi. Nawet, jeśli Tom
będzie znowu robił te swoje podrywy, to zamierzałem mieć to w głębokim
poważaniu.
Tak jak zaplanowaliśmy popołudniu zaczęliśmy się zbierać do
wyjścia. Mieliśmy jeszcze poszwendać się po mieście, chociaż było to nieco
ryzykowne, gdyby któraś z fanek nas poznała, ale czasami kuszenie losu tak
korci, że ciężko się powstrzymać, mimo ostrzeżeń Josta.
- Bill? Jesteś tu? – usłyszałem
wołanie brata, kiedy starałem się ukryć włosy pod czapką.
- W łazience – odezwałem się.
Wszedł opierając się o futrynę.
- I jak, jestem do siebie
podobny? – zapytałem. Wychodziliśmy sami bez ochrony, dlatego nie mogliśmy wyglądać,
tak jak się ubieramy, na co dzień. Trzeba było zachować trochę zdrowego
rozsądku, żeby potem nie żałować tego wyjścia.
- W porządku, tylko nie
zdejmuj czapki.
- Nie zamierzam. A ty tak
idziesz? – zapytałem po chwili, widząc, że nadal stoi i najwyraźniej na coś
czeka.
- Tak, tylko mam problem.
- Jaki? – spojrzałem
podejrzliwie. On i problem? To naprawdę było nietypowe. Już dawno do mnie tego
nie mówił, chociaż w dzieciństwie często przychodził i po prostu mówił, co mu leży
na wątrobie. Zresztą podobnie, jak ja jemu.
- Spójrz na moją twarz.
- Jest czerwona – stwierdziłem.
Cóż, nie dało się tego nie zauważyć, nawet krem, który mu dałem wczoraj
wieczorem niewiele pomógł. Spiekł się naprawdę porządnie.
- Nie mogę tak iść, bo wyglądam
jakbym już nieźle popił. Mógłbyś coś z tym zrobić?
- A niby, co mam z tym zrobić?
– uniosłem brwi.
- Pomaluj mnie czy coś, masz
tam te swoje sposoby, no wiesz. Ufam ci.
Zatkało mnie na chwilę i patrzyłem na niego, czy mnie nie
wkręca.
- Mówisz poważnie? – zapytałem,
bo nawet się nie uśmiechał, a zwykle, to właśnie zdradzało, że wykręca mi kolejny
numer.
Pokiwał głową i wszedł do łazienki zamykając klapę od
sedesu i siadając na niej.
- Mogę ci nałożyć trochę
podkładu i pudru, to powinno rozjaśnić cerę.
- To nakładaj, tylko, żebym nie
wyglądał, jak ty wczoraj, bo to była lekka przesada.
Uśmiechnąłem się. Też nie specjalnie byłem zachwycony,
ale wiedziałem, że to tylko dla potrzeb teledysku, więc nic nie mówiłem.
A skoro Tom się zgodził, wyciągnąłem kilka drobiazgów i
zacząłem nakładać po kolej, starając się żeby jego twarz wyglądała, jak
najbardziej naturalnie, a jednocześnie, żeby zakryć czerwoną skórę.
Kiedy dotykałem opuszkami palców okolice jego ust,
starając się jakoś ominąć jego kolczyk w wardze, spojrzał na mnie. Skrępowało
mnie to, jakoś dziwnie palił mnie ten jego wzrok.
- Hm? – odezwałem się, chcąc
się dowiedzieć, o co mu chodzi.
- Nic, tak tylko patrzę.
Przeszkadza ci to?
- Nie – odparłem, ale
przeszkadzało, zwłaszcza, że naprawdę patrzył się dość natrętnie.
- Mogę? - wyciągnął rękę w
kierunku mojej twarzy.
Uniosłem brew. Nie wiedziałem, co on kombinuje. Ale on, nie czekając nawet na moją odpowiedź,
dotknął kciukiem moich ust.
Zastygłem w bezruchu, kiedy przejechał po nich kciukiem. Przyglądał
się im, a we mnie zaczął narastać jakiś dziwny rodzaj niepokoju, chociaż to
może złe określenie, to nie był niepokój, tylko coś w rodzaju podniecenia. To,
co robił było nawet przyjemne, tylko, że… no właśnie, coś było nie tak.
Oderwał wzrok od moich ust i spojrzał głęboko w oczy.
Kurwa, co to ma być!? Świdrowaliśmy się nawzajem tymi spojrzeniami
i zrobiło się jakoś dwuznacznie albo, to ja miałem takie durne wrażenie.
- Podobają mi się twoje usta –
powiedział w końcu, rozbijając tą upiorną ciszę między nami.
- Masz takie same –
stwierdziłem.
- Niby tak, a jednak… twoje są
takie mięciutkie, moje spierzchnięte.
- Bo je ciągle oblizujesz.
Gdybyś od czasu do czasu posmarował je balsamem nie wysychałyby ci tak.
- Nie mam do tego
cierpliwości, dobrze o tym wiesz, nie jestem tobą.
- Wielka mi cierpliwość, posmarować
raz dziennie przed snem.
- Uważasz, że to by
wystarczyło?
- Oczywiście.
- No to może spróbuję, jak mi
oczywiście dasz jakiś balsam.
- Zamknij oczy – powiedziałem,
chcąc dokończyć w końcu ten makijaż i przerwać tą dziwną sytuacje, w której
zaczynałem się dziwnie czuć.
Zamknął, a ja odetchnąłem. Zastanawiałem się, co się dzieje?
Przeleciało mi przez myśl, że to ja się doszukuje podtekstów, bo chyba on ich
nie robił, a jeśli nawet to nieświadomie, no, bo jaki miałby interes robić to świadomie?
Sam już nie byłem pewien.
- No dobra, więcej z tym nic nie
zrobię. Chyba, że chcesz wyglądać tak, jak ja wczoraj.
Podniósł się z kibla i zerknął w lustro.
- Nieźle – odezwał się po
chwili, przekrzywiając głowę na wszystkie strony.
- Może być? – zapytałem.
- Pewnie. Masz do tego talent,
nawet nie widać, że mam coś nałożone.
Prychnąłem.
- Dzięki. Wiedziałem, kogo
poprosić o pomoc – pocałował mnie w policzek. Czego się nie spodziewałem.
- A to, za co?
- Za dobrą robotę.
- Nie ma za co.
- Za kwadrans spotykamy się pod
hotelem.
- Dobra – odparłem.
- Pójdę jeszcze do swojego
pokoju po telefon.
Kiwnąłem tylko głową.
- Tom? – zawołałem go.
- Hm? – zatrzymał się.
Podałem mu balsam do ust. Chwycił ode mnie pudełeczko,
przyglądając się mu uważnie.
- Malinowy… I tylko raz
dziennie? – rzucił nadal uważnie się mu przyglądając.
- Powinno wystarczyć –
odparłem.
- Dzięki - uśmiechnął się i wyszedł
z mojego pokoju.
A ja spojrzałem na swoje odbicie w lustrze. Dobrze! –
pomyślałem - Wyglądam chyba dobrze. Co prawda brakuje mi kilku fantów, ale to
dla mojego własnego dobra, żeby nie kusić losu. Wsadziłem telefon do kieszeni i
wyszedłem z pokoju, kierując się w umówione miejsce.
Kiedy w końcu zdecydowaliśmy się,
w jakim pubie się zadekujemy i weszliśmy do środka upatrując już przy wejściu wolny
stolik, całą czwórką rzuciliśmy się do niego.
I standardowo Toma oczy zaczęły krążyć po sali i
wypatrywać chętnej na numerek. Nic nowego, a jednak znowu gól mi skoczył. Kurwa
znowu! Czemu się wkurwiam? Niech idzie i rucha wszystko, co mu stanie na
drodze, co mnie to obchodzi? Wkurwiam się, jakbym był o to zazdrosny, a
przecież nic mi nie stoi na drodze żebym i ja wyrywał kogoś na małe co nieco w
kiblu. Tylko, że to takie nie w moim stylu. Jebane uczucia! Czemu nie potrafię
tak po prostu potraktować tego, jak rozładowanie napięcia, tylko szukam
miłości? Jestem pojebany i to zdrowo. Tom spojrzał na mnie, chyba się domyślił,
zresztą, jak się kogoś zna od zawsze nie trudno wyczytać tego nawet z jego
gestów i nie pomogło nawet to, że się uśmiechałem, udając, że mało mnie to
obchodzi.
- Zaraz wracam – powiedział do
mnie.
- Jasne – odparłem sarkastycznie.
Znieruchomiał i na chwilę nasze spojrzenia spotkały się.
- Weź mi piwo – powiedział mi,
nachylając się nad moje ucho.
- Sam sobie weź, masz po
drodze – warknąłem, widząc, że zerkał od jakiegoś czasu w okolice barku. Na sto
procent wypatrzył sobie, jakąś laskę, nie miałem, co do tego wątpliwości.
- Jesteś zazdrosny, czy jak? –
zapytał, znowu nachylając się do mojego ucha.
- Nie – prychnąłem. - Rób, co chcesz.
- Powiedziałem tylko, żebyś wziął
dla mnie piwo, jak podejdzie kelnerka, idę się tylko odlać, za chwile wrócę –
wyprostowując się musnął mnie wierzchem dłoni po policzku.
Zerknąłem na Geo i Gusa, czy to widzieli, ale oni niczego
nie zauważyli, rozglądając się za kelnerką, która najwyraźniej już podążała w naszym
kierunku.
- Co podać? – zapytała,
uśmiechając się szeroko.
- Co bierzecie? – zapytał
Gustav.
- To co zwykle – odparłem. –
Dla Toma też – dodałem. Nie wiem, dlaczego mu zamawiałem to piwo, wkurwił mnie,
a ja, jak dobry kochany braciszek robię, co chce.
- To cztery piwa – powiedział
Gustav do kelnerki i jakieś duże chipsy paprykowe.
- Zaraz przyniosę.
Taaa, przez to, że stanęła mi na widoku, nawet nie zauważyłem,
jaką lalunie tym razem wyrwał mój braciszek, bo jakoś nie mogłem uwierzyć, że
poszedł zrobić tylko siku.
Po chwili jednak poczułem czyjąś rękę na swoim ramieniu i
zanim zdążyłem zerknąć, kto to, usiadł koło mnie.
- Już jestem. Była już kelnerka,
bo widziałem ją przy barze i…
- Była – odparłem.
- Zły jesteś? – zapytał.
A ja już sam nie wiedziałem, co jest grane. Wrócił
szybciej niż się spodziewałem. Wiem, to znaczy domyślam się, że Tom potrafił naprawdę
w błyskawicznym tempie przelecieć, każdą panienkę, ale to było za szybko nawet,
jak na niego, więc czyżby faktycznie chodził tylko za potrzebą?
Przez cały wieczór nigdzie się
nie ruszaliśmy od naszego stolika. Poszły jeszcze dwie kolejki piwa i trzy
paczki chipsów.
- To, co robimy? – zapytał
Tom.
- Masz jakieś pomysł? - rzucił
Geo.
- Tam w kiblu na umywalce
widziałem ulotkę z kina. Tak dawno nie byłem w kinie, że już nie pamiętam jak wygląda.
Może pójdziemy na jakiś nocny seans? Powinniśmy jeszcze zdążyć.
- Świetny pomysł – poderwałem
się, jak poparzony. Już dawno myślałem o wybraniu się do kina, ale zespół,
trasa i kupę innych rzeczy i w końcu tak prozaiczny powód, jak zmęczenie
pozbawiły mnie tej przyjemności.
- No w sumie to dobry pomysł -
stwierdził Gustav.
- A co ciekawego teraz leci? –
zapytał Geo, dopijając swoje piwo.
- Jakaś sensacja.
- Może być, byle by to nie był
jakiś melodramat albo komedia romantyczna.
- No to idziemy stwierdziłem i
pierwszy rzuciłem się do wyjścia.
Zadekowaliśmy się w kinie. Gdzieś w połowie filmu
poczułem, jak głowa Toma opada na moje ramie. Zerknąłem na niego, normalnie
spał. No ja pierdole! Spojrzałem w drugą stronę na Geo miał zamknięte oczy, więc
pewnie też spał. Zerknąłem za Toma w stronę Gusa, przynajmniej ten nie spał,
ale jakoś patrzył się tak tempo w ten ekran. Westchnąłem. Skończył mi się popcorn,
więc wziąłem sobie resztę, od Toma. Cole też mu wypiłem, skoro spał, sam był
sobie winny.
Kiedy seans się skończył i zapalono w sali światła, Tom
poderwał się, próbując złapać kontakt z rzeczywistością.
- Zasnąłem?- zapytał.
- Taaa – odbąknąłem.
- Przez to piwo, jakoś mnie
siekło.
- Nie tylko ciebie, Geo też spał
– odparłem zdegustowany takim towarzystwem.
Tom uśmiechnął się do Geo porozumiewawczo.
- A film, jaki był? Bo ja to pamiętam
tylko do momentu pościgu na autostradzie, jak to czarne Ferrari zjechało na
przeciwległy pas – wyflaczał się Tom.
Gustav produkował się i opowiadał mu dalszą część filmu.
Jak na kogoś, kto dość mało entuzjastycznie wpatrywał się w ekran, to muszę
przyznać, że opowiadał ze szczegółami.
Powoli wracaliśmy do hotelu. Zerknąłem na telefon, żeby
sprawdzić godzinę i zobaczyłem, że dostałem sms’a.
- Jost napisał – powiedziałem
natychmiast, sprowadzając chłopaków na ziemie.
- Co napisał? – zapytał Geo. –
Skapnął się, że wyszliśmy bez ochrony?
- Nie. Napisał żebyśmy jutro o
dwunastej przyszli do studia na zdjęcia.
- Dwunasta? To i tak nieźle –
skomentował Tom. – Może nawet uda mi się wyspać.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
A co tu się knuje? No i w sumie to mógłby być koniec komentarza, ale czy tak wypada? .-. Nie mam pojęcia XDD tak. Celowo piszę to wszystko, żeby komentarz wyszedł dłuższy~
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ~