Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

niedziela, 12 stycznia 2014
Odcinek 6


- Nadal nie rozumiem, jak to się dzieje, że akurat teraz się ze sobą w taki dziwny sposób kontaktujemy, w końcu od wypadku minęło sporo czasu – stwierdził Tom.
- Może po prostu ja potrzebowałem bodźca, żeby jakoś się nastroić na twoje fale. Zresztą od urodzenie między nami jest więź, to pewnie też ma znaczenie. A może to, że się tak wściekłem i jednocześnie wpadłem w panikę… Kurde, naprawdę nie mam pojęcia. Bądź, co bądź, to praktycznie jest niemożliwe.
- No – potwierdził Tom.
- Nigdy nie wierzyłem w te opowieści, że ktoś się z kimś telepatycznie kontaktuje, ale chyba zmienię zdanie.
- Ja też – przyłączył się Tom.
- A jak ty się zorientowałeś, że jesteś w innym świecie?
- Obudziłem się w swoim łóżku. Miałem świadomość, że jechaliśmy autem, że ta ciężarówka jechała na nas, ale kiedy się przebudziłem pomyślałem, że to tylko zły sen. Zerwałem się i pobiegłem do twojego pokoju. Chciałem ci opowiedzieć, jaki koszmar miałem, ale nie było cię. Jeszcze wtedy nie domyśliłem się, że coś jest nie tak. Dopiero, kiedy obszukałem cały dom i nigdzie cię nie było, chwyciłem telefon, żeby do ciebie zadzwonić i zrozumiałem, że coś jest nie tak. Telefon zachowywał się tak, jakby nie było zasięgu, był po prostu głuchy. Telewizor też nie chciał działać, na każdym kanale był tylko śnieg. Kiedy wyjrzałem przez okno nie było nikogo na ulicy. Bałem się też wyjść na podwórko, bo nie wiedziałem, czy wrócę z powrotem do domu, ta myśl tak bardzo mnie przerażała, że kiedy tylko otwierałem drzwi czułem, jakbym tracił energię i nie mogłem przestąpić tego cholernego progu.
- A w ogóle, to co robisz przez cały ten czas?
- No cóż… Trochę gram na gitarze. Oglądam nasze stare nagrania. Niestety telewizja mi nie działa, jak już mówiłem, ale mam jeszcze trochę filmów do obejrzenia, tych z twojej kolekcji, które zawalają nam cały regał w pokoju.
Bill się zaśmiał.
- Widzisz. Mówiłem, że kiedyś się przydadzą. A jedzenie, czujesz tu głód?
- Oczywiście, ale nie martw się, nasza lodówka ma magiczne właściwości. Każdego dnia, co bym z niej nie wyciągnął, to na dzień następny jest w niej z powrotem. To nawet fajne, wiesz. Przydałaby się nam taka lodówka w rzeczywistości - zaśmiał się, wiedząc jak to głupio musi brzmieć.
- Dla twojego apetytu, to chyba dobre rozwiązanie, ale tak serio mówiąc, to dobrze, bo bałem się, że te kroplówki, co praktycznie masz na okrągło podłączone, to jakaś lipa, ale chyba wszystko jest w porządku.
- Czuję się tu dobrze, Bill. Tyle, że jestem tu sam…
- Wiem. Znalazłem w Internecie kilku dobrych neurologów. Z samego rana będę dzwonił do każdego i wybiorę najlepszego. Wyciągnę cię z tej śpiączki, daj mi tylko trochę czasu – poprosił Bill.
- Spokojnie, nie szalej. Tu naprawdę nie jest źle. Sam zresztą widzisz.
- Taa, tyle, że jesteś tu sam, a to mi się wcale nie podoba. Dobrze oboje wiemy, że z nas dwojga, to ja lepiej znoszę samotność, więc nie opowiadaj mi tu, że jest okej, bo wiem, że nie.
- Jezu, Bill, przecież jestem w naszym domu i wyobraź sobie, że ja też potrafię zająć się sobą. Nie zawsze muszę mieć do tego towarzystwo.
- Tak? No to będziesz się musiał przyzwyczaić, bo zamierzam tu wpadać bardzo często.
- Ciekawe jak?
- Jak to jak? Udało się już dwa razy. Myślę, że mniej więcej wiem, o co chodzi i na pewno ma to związek ze snem. Chyba wtedy inaczej pracuje mózg, a jako, że jesteśmy bliźniakami mogę się z tobą zsynchronizować.
- Teorie masz niezłą, tylko ciekawe, jak będzie z praktyką.
- Zobaczymy. Dobrze, że lubię długo spać – stwierdził teraz najwyraźniej zadowolony z takiego stanu rzeczy.
- Wiesz, że ta teza jest trochę kulawa? – sprowadził Billa na ziemie.
- Dlaczego?
- To może być tylko przypadek, że udało się nam skontaktować.
- Dwa razy? Wątpię w to. Poza tym nie wierzę w przypadki, nic się nie dzieje przez przypadek.
- No tu się akurat z tobą zgadzam – potwierdził Tom.
- Ale nawet jeśli, to był przypadek, to mniej więcej wiem co go wywołało, a zdobycie dla kogoś takiego jak ja, odrobiny Valium nie jest wielkim problemem.
- Billy nie! Proszę cię, tylko nie rób tego! Nie chcę, żebyś się szprycował jakimś gównem.
- Spokojnie. To tylko jedna z ewentualności, na wypadek gdyby to nie działało, tak jak do tej pory.
Oczywiście nawet, jeśli to będzie jedyne wyjście, nie powie Tomowi, że to robi. Najważniejsze, żeby mieli ze sobą kontakt. Reszta się nie liczy.
W pewnym momencie usłyszeli budzik w komórce Billa.
- Co to za dźwięk? - spytał Tom.
- Słyszysz go? – zdziwił się Bill.
- Tak.
- To moja komórka. Chyba nadszedł czas rozstania. Nastawiłem budzik na ósmą rano.
- Ach, no tak, to już przecież rano - spojrzeli na okno, było jasno od przynajmniej dobrych dwóch godzin.
- Nie martw się, postaram się szybko wszystko załatwić i wracam do ciebie.
- Tylko żadnego Valium! – zaznaczył groźnie Tom. – Obiecaj mi to.
- Nawet, jeśli to będzie jedyne wyjście?
- Nawet, jeśli. Obiecaj!
- Obiecuje – skłamał. Bo nie zamierzał w tej kwestii być z bratem szczery. Za bardzo go kochał i tęsknił, żeby taka błahostka, jak odrobina Valium miała stanąć mu na drodze.
Obejmując się jeszcze na koniec, Bill pozwolił sobie na całkowite wybudzenie. Otworzył jedno oko i pacnął telefon, żeby się w końcu zamknął. Rozejrzał się po pokoju. No tak, był u Toma, zasnął przecież na jego łóżku, czemu był taki zdziwiony? Chyba jeszcze sam do końca nie wierzył, że to się dzieje naprawdę, a nie, że są to jakieś chore urojenia. To by dopiero była sensacja. Wypadek bliźniaków Kaulitz, starszy z braci leży w śpiączce, a młodszemu odbija. Gazety rozeszłyby się, jak gorące bułeczki.
No dobra – pomyślał Bill, zamierzał się jednak trzymać wersji, że nie odszedł od zmysłów i wszystko to, co dotychczas przeżył dzieje się naprawdę.
Wstał kompletnie nieprzytomny. Nastawianie budzika na ósmą rano, to jednak nie był najlepszy pomysł. Po pierwsze, dlatego, że rozstał się z bratem, a po drugie, dlatego, że się nie wyspał. Zważywszy, że zasnął koło trzeciej nad ranem, to brakowało mu około pięciu godzin jego cennego snu.
Jednak zawlókł się do łazienki i przemył twarz zimną wodą, to go trochę otrzeźwiło. Zszedł do kuchni, zaparzając sobie mocnej kawy. Siadając przy kuchennej wyspie z telefonem w jednej ręce, a kartką i długopisem w drugiej, zaczął obdzwaniać lekarzy ze swojej listy.
Po wykonaniu wszystkich telefonów i po ponad dwu godzinnych rozmowach, tylko jeden z lekarzy najbardziej przypadł mu do gustu. Doktor Jin Hiraga pochodził z Japonii. Był młody i miał otwarty umysł.  Do tego oprócz specjalności w dziedzinie neurologii, specjalizował się także w psychiatrii, więc był wręcz idealnym kandydatem na lekarza dla Toma. Kiedy Bill zadzwonił do niego po raz drugi, oświadczając, że chciałby poprosić go o zajęcie się bliźniakiem, Jin nie krył ogromnego entuzjazmu z powierzonego mu zadania. Obiecał, że pojutrze przyleci do Niemiec, a w tym czasie prosił, by nie podawano Tomowi leków, które Bill po zapisaniu na kartce, wręczył obecnemu jeszcze prowadzącemu lekarzowi.
Kiedy w końcu przedyskutował wszystko z obecnym jeszcze lekarzem Toma, udał się jeszcze do jego pokoju. Był zaskoczony, widząc siedzących przy nim Georga i Gustava, którzy spojrzeli niepewnie, kiedy wszedł.
- Cześć Bill – przywitał się Geo. – Sorki, wpadliśmy do Toma, tylko na chwilkę. Zaraz sobie pójdziemy - Chłopaki po wczorajszej jego akcji trochę się obawiali.
- Możecie zostać, ile chcecie, nie mam nic przeciwko. On zresztą też nie – podszedł do łóżka Toma i pocałował go w czoło. - Słuchajcie – zaczął niepewnie, patrząc na nich. – Chciałbym was przeprosić za wczorajszą akcję.
- Nic się nie stało – odparł Gustav. – W końcu miałeś prawo tak zareagować.
- Może, ale też przesadziłem. Strasznie mi głupio z tego powodu.
- My już o tym nie pamiętamy. Co nie, Geo?
- Pewnie – przytaknął Georg. – A ty, jak się czujesz?
- W porządku.
- A ten atak?
Bill wzruszył ramionami. Sam nie wiedział, co to było, ale nie zamierzał narzekać, dzięki temu połączył się z bratem, więc warto było.
- Co teraz zamierzasz zrobić? – zapytał Gustav.
- Pojutrze przyleci z Japonii doktor Hiraga, zajmie się Tomem. Poza tym powiem wam nowinę. Tom żyje – dziwnie to zabrzmiało, bo obaj chłopcy unieśli brwi do góry, patrząc się dziwnie na Billa. Wiedzieli, że żyje przecież leżał na łóżku tuż obok nich. - Rozmawiałem z nim – wypalił, nie mogąc się już dłużej powstrzymać przed ogłoszeniem im tej nowiny.
- Jak to? – zapytał Geo.
- Przez ten atak chyba nasze fale mózgowe się połączyły i przeniosłem się do świata Toma.
Chłopaki spojrzeli po sobie.
- Nie patrzcie tak, nie kłamie – oburzył się Bill, widząc ich reakcje. – Wiem, jak to brzmi, ale naprawdę się z nim skontaktowałem. Jak się obudzi sam wam powie.
- Wierzymy ci - powiedział Gustav. – Ale tylko, dlatego, żeby nie denerwować Billa.
Geo pokiwał głową, udając, że także w to wierzy.
Bill jednak znał ich bardzo dobrze i doskonale widział, że udają, ale to w tym momencie było nieistotne, a o to, czy potrzebne będzie mu wsparcie przyjaciół, będzie się martwił później.

Tymczasem Tom miotał się po całym domu. Czas wydawał się biec mniej więcej w tym samym tempie, jak w rzeczywistości. I tak, jak mijały kolejne godziny, im robiło się później, tym Tom coraz bardziej się denerwował i zastanawiał się, czy Billowi uda się do niego przyjść. Wiedział, że nie może sobie pozwolić na takie myśli, bo mógł to być przypadek i więcej się już nie zobaczą. No chyba, że się obudzi ze śpiączki, ale na chwilę obecną ciągle miał nadzieję, że w końcu się pojawi.

Było już po północy, jak Bill wrócił do domu. Spieszył się, jak mógł, żeby jak najszybciej położyć się spać, ale i tak wylądował w łóżku koło pierwszej.
`- No dalej, zasypiaj – szeptał do siebie. – Leżał już od dobrych piętnastu minut i za cholerę nie mógł zasnąć, po mimo że czuł się zmęczony. Całą drogę do domu ziewał w taksówce, sądził, że zaśnie, jak tylko przyłoży głowę do poduszki, a tu jak na złość. – Spokojnie, nie denerwuj się – powiedział do siebie, robiąc głęboki wdech. – Zrelaksuj się, zaraz zaśniesz. - Źle ze mną – pomyślał już tylko. - Gadam do siebie.
Leżał przez chwilę, gapiąc się w sufit, próbował się wyciszyć, tak jak przed koncertami, kiedy się denerwował tuż przed wejściem na scenę. Jeszcze chwilę koncentrował się wyłącznie na swoim oddechu, aż w końcu zasnął.
Gdzieś w oddali usłyszał głos Toma i poczuł na swoim policzku delikatny pocałunek.
Otworzył niepewnie oczy, ale kiedy zobaczył wiszącego nad nim bliźniaka, nie wytrzymał i rzucił się mu na szyję, ciągnąc na siebie.
- Udało się! – wyszeptał mocno, obejmując brata. – To jednak nie był przypadek.
Oderwali się od siebie. Tom przyglądał się mu uważnie.
- Co? – zapytał, nie rozumiejąc, czemu tak dziwnie się patrzy.
- Myślałem, że cię już nie zobaczę.
- Przepraszam, długo mi zeszło. Muszę kupić nowe auto. Jazda taksówkami zajmuje za dużo czasu.
- A nasze się już nie nadaje?
- Przykro mi… wiem, że je lubiłeś.
- To tylko samochód – uśmiechnął się Tom, wolał już nie pytać, jak wygląda, skoro nie nadawało się do naprawy, musiało być naprawdę źle.
- To nie zmienia faktu, że je lubiłeś.
- Wolę ciebie od samochodu – odparł z przekorą Tom.
- Ach, dobrze wiedzieć – zaśmiał się Bill.
- Ale co do auta, to naprawdę muszę jakieś kupić. I myślałem, żeby było takie z automatycznymi pasami. Dzięki nim żyję - dodał. – No i tylko, dlatego, że mi o to dupę trułeś.
- Widzisz, a zawsze się o to wściekałeś.
- Bo głupi byłem. Bezpieczeństwo na pierwszym miejscu, potem wygoda.
- Szkoda, że nie będę mógł wybrać go z tobą.
- Bez obaw, wezmę najbardziej wypasiony model, jaki znajdę. Z full elektroniką, specjalnie dla ciebie.
- Ta, i pewnie do tego będzie czerwone – stwierdził ironicznie Tom.
- A właśnie, że nie, bo myślałem o czarnym.
- Czarnym? – zdziwił się Tom. – Myślałem, że nie lubisz czarnych samochodów.
- A kto ci tak powiedział? Bo na pewno nie ja.
- Jakoś tak, sam nie wiem skąd mam to przeświadczenie.
- W takim razie na dniach skocze do salonu.
- A nie szkoda trochę na to kasy?
- W dupie mam kasę, zarobimy ją na płycie. Poza tym, to bez sensu Tom. Będziemy sobie wszystkiego żałować, bo szkoda kasy? Sam zobacz, wystarczyła jedna sekunda i mogliśmy już nie żyć. I co by nam było po tej kasie?
- Ja praktycznie nie żyje – sprostował Tom.
- Jesteś w śpiączce, a to zasadnicza różnica. I nie mów tak więcej, bo to mnie strasznie denerwuje.
- Przepraszam.
- Przez te dwa tygodnie, kiedy nie miałem z tobą kontaktu o mało nie zwariowałem. Gadałem do ciebie ilekroć przychodziłem do szpitala. Prosiłem, żebyś się obudził. Błagałem i nawet szantażowałem. To było okropne zwłaszcza, kiedy uświadomiłem sobie, że nie potrafię bez ciebie żyć.
- Wybacz mi Billy. Niestety ja tego nawet nie odczuwam. Nic do mnie nie dociera z zewnątrz.
- Może i dobrze, bo byłbyś wściekły na mnie za to, co zrobiłem.
- A co zrobiłeś?
- Nie ma o czym mówić, to było naprawdę głupie.
Zresztą, jak teraz o tym myślę, to przez całe dwa tygodnie, głupio się zachowywałem. A no i ta szklana półka, wiesz? Ta, która cię denerwowała… to też jej już nie ma.
- Zdemontowałeś ją? – zdziwił się Tom.
- Stłukła się – sprostował Bill.
- Jak to się stłukła?  Była z hartowanego szkła.
- Sam się zdziwiłem. Przynajmniej zrobiło się więcej miejsca. I miałeś rację, psuła wystrój domu.
- No cóż… tutaj, jak widziałeś nadal jest.
- Niestety, nie potrafię ci pokazać, jak wygląda nasz dom teraz. Widzę wszystko, tak jak ty mi to pokazujesz z twojej perspektywy. Przynajmniej tak mi się wydaje. Bo pewne rzeczy ja postrzegałem inaczej, a widzę, że jest inaczej, więc pewnie, to twój punkt widzenia. W sumie to nawet ciekawe doświadczenie, zobaczyć wszystko twoimi oczami – zaśmiał się.
- Bill? Powiedz mi, nie brałeś valium? – zapytał podejrzliwie Tom.
- Nie, przysięgam. Wygląda na to, że nie muszę. Po prostu położyłem się i jak zasnąłem znalazłem się tutaj.
- To dobrze. Nie zniósłbym myśli, że bierzesz coś tylko, dlatego, żeby się tu znaleźć.
- Niczego nie brałem, przysięgam.
- Wierze ci – tak też było. Tom doskonale wiedział, kiedy Bill kłamie, chociaż ten drugi nie raz próbował ukryć coś, to zawsze Tom szybko się orientował, że coś jest nie tak.
Bill podniósł się z łóżka.
- Mam dla ciebie wieści. Pojutrze przyleci z Japonii doktor Hiraga. Zgodził się podjąć leczenia cię i wyprowadzić cię ze śpiączki. Poza tym odwiedzili cię dzisiaj Georg i Gustav.
- Szkoda, że tego nawet nie czuję – pożałował Tom. – Było by miło mieć, chociaż świadomość, że ktoś mnie odwiedza w szpitalu.
- Powiedziałem im, że się z tobą kontaktuje.
- I co, uwierzyli ci?
- Nawet nie próbowali. Ale to nic. Sam pewnie też bym nie uwierzył w coś takiego, gdybym tego sam nie doświadczył.
- Może nie potrzebnie im powiedziałeś.
- Nic z tym nie zrobią. Co najwyżej pomyślą, że mi odbiło, ale chyba w takiej sytuacji, mogłoby.
- A doktorkowi powiesz?
- Zobaczę. Najpierw wybadam, jak jest nastawiony na tego typu zjawiska. Wiesz, to jednak lekarz, nie zależnie, jakiej specjalności. Chłopaki puszczą to pewnie mimo uszu, ale on mogły być w pewnym momencie problemem. Tak, że myślę, że póki co wybadam, jaki z niego człowiek, a potem się zobaczy.
Tom całkowicie się zgadzał z bratem. To był i tak cud, że mieli ze sobą kontakt w tak dziwny sposób. Nie chcieli, by ktokolwiek i w jakikolwiek sposób pozbawił ich tego.
- W każdym razie, zobaczę jak przyjedzie. Przez telefon wydawał się być rzeczowy, ale wiesz, jak to jest przez telefon. Jaki jest naprawdę okaże się w praniu.
Godziny, które ze sobą spędzali mijały niewyobrażalnie szybko. Zanim się zorientowali było już koło południa. W tle było słychać dzwonek telefonu Billa. Spojrzeli na siebie wiedząc, że za chwilę się rozstaną.
- Będę wieczorem – odparł Bill, przytulając się do Toma z całej siły.
- Będę czekał – odparł Tom, mocno go do siebie tuląc.
Po chwili Bill ocknął się i sięgnął po telefon, spoglądając na wyświetlacz. Dzwonił ich manager.
- Cześć Jost – przywitał go, ale jego głos był tak zaspany, że od razu można się było domyślić, że jeszcze chwilę temu spał.
- Obudziłem cię? - zapytał.
- Tak, ale spoko.
- Musimy się spotkać.
No tak, Bill od razu wiedział, o czym będzie ta rozmowa. Mieli przecież do nagrania płytę. Przez to wszystko kompletnie o tym zapomniał.
- Będę za jakieś dwie godziny, pasuje ci? Będziesz w studiu?
- Tak. Będę na ciebie czekał.
- To do zobaczenia – pożegnał się z Jostem.

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*