Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
niedziela, 12 stycznia 2014
01:13
Odcinek 8
Po próbie wróciliśmy do
hotelu. Cały dzień unikałem Toma, nie wiedziałem, jak mam z nim rozmawiać. Cokolwiek
przychodziło mi do głowy po chwili wydawało mi się tak idiotyczne, że z tego
rezygnowałem. Tak czy siak wiedziałem, że wiecznie unikać go nie mogę. Na
koncercie Tom, jakby specjalnie kręcił się koło mnie, trochę mnie to wkurzało,
bo skakałem przez niego po całej scenie, jak głupi, a zważywszy, że nadal po
tej chorobie byłem trochę osłabiony, pod koniec byłem cały mokry.
- Jezu, z ciebie się leje –
powiedział Gustav, kiedy weszliśmy do garderoby.
- Musiałeś sobie odbić za
ostatni koncert, co? – zaśmiał się Georg.
- Jasne – odparłem krótko,
wycierając twarz w ręcznik, bo co miałem im powiedzieć, prawdę?
- Słuchajcie chłopaki… -
zaczął Jost, wsadzając tylko głowę w uchylone drzwi - …do hotelu pojedziemy busem,
więc zbierzcie się w miarę szybko.
Wszyscy zaczęliśmy się pakować, nawet się nie przebierałem,
stwierdziłem, że to zajmie zbyt wiele czasu, a w hotelu zrobię to na spokojnie.
W busie panował taki skwar, że nawet otwarte drzwi
podczas jazdy nie wiele pomagały.
- Siadajcie, musimy pogadać –
zaczął David. - Mamy małą zmianę w trasie koncertowej. Na koniec dojdą jeszcze
dwa koncerty.
- Spoko, dwa więcej dwa mniej,
nie robi różnicy – odparł Tom.
- Siadaj Bill – powtórzył
kolejny raz Jost, a ja, jak zwykle nie miałem gdzie.
Zanim jednak zdążył powiedzieć, że nie znosi, jak mu
stoję za plecami, poczułem, jak Tom łapie mnie za nadgarstek i ciągnie do
siebie, zmuszając bym usiadł mu na kolanach.
Cały się spiąłem, jak mnie objął. Miałem tylko nadzieję,
że nikt tego nie zauważył.
A David mówił cały czas, o co chodzi z tymi dodatkowymi
występami, gdzie się odbędą i dlaczego.
Tom oparł głowę o moje plecy, zachowywał się tak, jak
ostatnio, nikt nawet nie zwrócił na to zachowanie uwagi, tylko ja siedziałem,
jak na szpilkach. Czułem jego ciepłą dłoń na swoim udzie i modliłem się w duchu,
żeby jej przypadkiem nie zsunął głębiej.
Kiedy zajechaliśmy pod hotel, wystrzeliłem z busa, jak
poparzony pod pretekstem pilnego skorzystania z toalety. Wiedziałem, że Tom się
zorientował, że go unikam. Zanim opuściłem busa zauważyłem jego grymas na twarzy,
ale nie zamierzałem się teraz tym przejmować.
Zważywszy na to, że było już późno, nie musiałem się martwić,
że przyjdzie mi ględzić do pokoju, wszyscy po występie padaliśmy na twarz, więc
wziąłem jedynie szybki prysznic i położyłem się do łóżka.
Byłem tak zmęczony, że zasnąłem chyba natychmiast. To był naprawdę ciężki dzień, no i jeszcze
poprzedniej nocy też nie spałem najlepiej, właściwie prawie w ogóle nie spałem,
bo te trzy godzinki, jakie zdążyłem złapać, to było nic w porównaniu z moimi
potrzebami.
Na drugi dzień z samego rana wyjechaliśmy. Geo i Gus
rozsiedli się w naszej jadalni z laptopami i grali, podłączając się pod jedną
grę. Często tak robili, udając, że są komandosami i mają misje do wykonania.
Tom siedział pod oknem w okularach słonecznych, zapewne po to, żeby bezkarnie wszystkich
obserwować i ignorować, udając, że śpi.
Więc skoro tak się sprawy miały, przeniosłem się na tyły busa,
gdzie był niewielki stolik. Było trochę ciasno, ale przynajmniej spokojnie. Zgarniając
po drodze zeszyt i mp3 postanowiłem napisać nową piosenkę.
Długo jednak sam nie posiedziałem, bo Tom nie wyniuchał i
przylazł do mnie.
- Hej młody – odezwał się,
lustrując mnie podejrzliwie. – Co robisz?
Wyciągnąłem słuchawki z uszu.
- Miałem zamiar napisać piosenkę,
ale chyba nic z tego nie będzie.
- Przeszkadzam?
- No raczej.
- Chciałbym z tobą pogadać.
- Słucham.
- Unikasz mnie – powiedział
wprost.
Heh, ślepy by zauważył, więc to nie była żadna rewelacja.
- Ja? – udałem głupiego, nie
zawadzi spróbować. – Siedziałem ci przecież wczoraj na kolanach.
- Tak, a sztywny byłeś jakbyś połknął
kołek.
- Musimy o tym rozmawiać? – nie
chciałem drążyć tego tematu. Nie miałem pojęcia, jak się zachować i co mu powiedzieć,
nie chciałem go urazić, a wszystko ku temu zmierzało.
- No raczej – odparł moim
hasłem.
- Posłuchaj – zacząłem. – Dla
mnie to ty po prostu za dużo wypiłeś i nie ma o czym mówić.
- Gdybym naprawdę…, ale tak
się składa, że nie wypiłem ani kropelki.
- Przecież powiedziałem, że
dla mnie za dużo wypiłeś i tyle w tym temacie.
- Tak po prostu?
- A czego się spodziewałeś? – warknąłem
na niego.
- Może więcej empatii? – powiedział
z naciskiem na to ostatnie słowo.
- Na litość Boską, Tom!
Jesteśmy braćmi, rozumiesz, co to znaczy?
- I tylko w tym tkwi problem? Nie
przeszkadza ci to, że jestem facetem?
- No, to też, ale…
- Ale jestem twoim bratem,
tak?
- Dokładnie – potwierdziłem.
- Wiesz, co myślę?
Uniosłem brew w oczekiwaniu na jego powalającą teorie.
- Myślę, że się boisz.
- Nie boję się. Po prostu tego
nie chcę, tak trudno to zrozumieć?
- Pieprzysz Bill! Lubisz, jak
cię dotykam i nie zaprzeczaj!
- Zależy, o jakim dotyku
mówisz.
- O każdym.
- Lubię, jak zachowujesz się normalnie,
a to, co zrobiłeś ostatnio, wykracza daleko poza normalność.
Tom prychnął. Nie cierpiałem jak tak robił, czułem się
wtedy tak, jakby miał w dupie moje zdanie, chociaż pewnie miał.
- Boisz się i tyle ci powiem.
- Nie boję!
- Boisz się i nawet wiem,
dlaczego.
- No słucham.
- Boisz się, bo to ci się
podobało.
- Nie…
- Nie zaprzeczaj! – wszedł mi
w słowa. – Oboje dobrze wiemy, że tak.
- Nie! – zacząłem na niego
krzyczeć, skupiając uwagę chłopaków, którzy pościągali słuchawki i przyglądali
się nam.
- Tak! – Tom też krzyknął i
wstał z zamiarem ulotnienia się, właśnie wtedy, kiedy sytuacja zrobiła się nie
do rozstrzygnięcia. - Dobrze wiesz, że tak! Tylko nie chcesz się przyznać sam
przed sobą! – darł się przez cały bus.
Chłopaki patrzyli raz na mnie raz na niego, kompletnie
nie rozumieli, o co nam poszło.
Zerwałem się z miejsca i szybkim krokiem podszedłem do niego
i chwyciłem go za bluzę, odwracając w swoją stronę.
- Powiedziałem nie i skończ
wreszcie robić te niedorzeczne insynuacje!
- Insynuacje? Proszę cię Bill,
komu się tłumaczysz, mnie czy sobie? Wiem, co widziałem.
Sytuacja zrobiła się dziwna, wszyscy nas słyszeli. Zerknąłem
kontem oka na chłopaków i na Josta, który dziwnie się nam przyglądał.
- Co takiego? – zaryzykowałem,
najwyżej wybije mu za chwilę zęby, jak powie cokolwiek wprost.
- Podobało ci się.
- A co? – zapytał Geo zaintrygowany
naszą kłótnią, bo żywą dyskusją nie można było już tego nazwać.
A my z Tomem spojrzeliśmy tylko na niego i jednocześnie odpowiedzieli.
- Nic!
- Ja nie ustąpię Bill, miej to
na uwadze. Będę ci tak długo dziurę w brzuchu wiercił, aż w końcu przyznasz mi
rację. Chociaż nie mnie, bo ja już dawno wiem, tylko sobie.
- Nigdy w życiu!
- Jeszcze zobaczymy! –
powiedział pewnie Tom i odwrócił się do mnie plecami, kończąc dyskusję.
A ja fuknąłem.
- Dlaczego tu jest tak gorąco,
czy nikt tego nie czuje? – zapytałem po chwili, zmieniając temat.
- Może masz chcice? – wypalił
Tom z uśmiechem na twarzy, doprowadzając mnie tym do białej gorączki. Rzuciłem
się na niego i chyba tylko szybka reakcja Georga, który chwycił mnie w pasie, odciągając
od bliźniaka uratowała Tomowi uzębienie.
- Spokój! - krzyknął Jost, wkraczając
między nas. - Jak wy się zachowujecie? Ile wy macie lat? Kłócicie się, jak
dziesięciolatki.
- My się nie kłócimy – znowu odparliśmy
z Tomem to samo w tym samym momencie.
Wszyscy parsknęli śmiechem, przez co atmosfera całkowicie
się rozluźniła, nawet ja i Tom zaczęliśmy się z tego śmiać.
- Bliźniaki, nie ma co do tego
wątpliwości – podsumował Jost. – O co wam poszło, Tom? – David wiedział, kogo
podpytać. Ze mnie raczej nie wyciągnie ani jednego zdania. Od Toma zresztą też
się nie dowie niczego konkretnego, tego byłem pewny. Zaraz wciśnie mu jakiś
kit.
- A takie tam. Nie znoszę, jak
mi się gówniarz stawia. Jestem od niego starszy i ma mnie słuchać.
Znowu parsknąłem.
- Dziesięć minut, wielce mi
starszy brat.
- Wystarczy i dobrze wiesz, że
mam racje – zapił do wcześniejszej naszej kłótni.
- Proszę was, tylko nie
zaczynajcie znowu – upomniał nas Jost.
- Słuchajcie, nie chcę się mieszać
– wtrącił Gus. - Ale Bill ma racje, tu jest strasznie gorąco. Czy ktoś może poprosić
kierowcę, żeby włączył klimę na full?
- Klima padła! - krzyknął
kierowca doskonale słysząc, o czym wszyscy rozmawiali.
- Jak to padła? – zdziwił się
Jost.
- Zwyczajnie. Mamy chyba małą
awarie z układem chłodzenia, silnik też się przegrzewa i myślę, że bez wizyty w
warsztacie, daleko nie zajedziemy.
- No to super – podsumował David
i poszedł pogadać z kierowcą.
Po małym postoju na poboczu autostrady, okazało się, że
niestety musimy zrobić przystanek w pobliskim miasteczku i koniecznie usunąć awarie.
Podjechaliśmy pod jakiś hotel. Jost poszedł załatwiać pokoje, ale po chwili wrócił,
oznajmiając nam, że są wolne tylko dwa pokoje, w tym jeden dwuosobowy i apartament
tylko z jednym łóżkiem.
- Jak to? - zdziwiłem się.
- Jakieś seminarium lekarskie
tu mają. Pechowo trafiliśmy, wyjaśnił Jost. – To tylko noc, góra dwie i pojedziemy
dalej.
- To podjedźmy do innego
hotelu – wypaliłem.
- Nie da rady Bill. W tym
mieście, to jedyny hotel, a do następnego jest ponad sto kilometrów. Nie
dojedziemy, rozumiesz?
- My bierzemy dwójkę -
powiedział Geo klepiąc Gustava w ramie.
Spojrzałem na Toma, który stał z rogalem na gębie. I chodziarz
na nosie miał okulary przeciwsłoneczne wiedziałem, że przez cały ten czas patrzył
się na mnie.
- To, co ja mam spać razem z
Tomem w jednym łóżku? – zapytałem, chodź odpowiedź była oczywista.
- Przecież to twój brat – odparł
Jost, wcale nie przejmując się, jak to brzmi.
- Ale… - zjeżyłem się. Nie chcę
być z nim nawet w jednym pokoju, nie mówiąc już o łóżku. - Mogę spać w busie,
tam nie jest znowu aż tak gorąco – wydawało mi się, że znalazłem najlepsze rozwiązanie
z sytuacji.
- Bus jedzie na warsztat i
nikt w nim nie będzie nocował – David skutecznie rozwiał wszelkie moje nadzieje.
- A ty, kierowca i nasi
ochroniarze? – w końcu pokoi było tylko dwa, więc co z nimi?
- Przenocujemy w motelu, nie
martw się o nas Bill.
- No to my też możemy w
motelu, nie musimy mieć tych wszystkich luksusów.
- Nie! – odpowiedział
podniesionym tonem głosu Jost – Macie wypocząć, i tak trasa jest ciężka, a ty
Bill chyba jesteś po chorobie. Nie chcę się znowu o ciebie martwić i wzywać
karetki.
- Dobra David, weźmiemy z
Billem ten apartament. Nie będziemy stwarzać problemu tam gdzie go nie ma –
wtrącił się w końcu Tom.
Spojrzałem na niego, a on na mnie, cokolwiek teraz myślał
nie podobała mi się jego mina.
- Dzięki, że się dogadaliście
– odetchnął Jost. – Tu są klucze do waszych pokoi – podał Tomowi jeden z
kluczy. - Zabierzcie z busa wszystkie potrzebne rzeczy i nie szwendajcie się
nigdzie. Macie odpocząć, zrozumiano?
- Tak jest, szefie – Tom
zasalutował, wzbudzając u wszystkich salwę śmiechu.
- I za to cię lubię – Jost
klepnął go w ramie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
To nie może być przypadek, że został tylko apartament i akurat jeden pokój dla G&G XDD *oczywiste, że to nie przypadek, ale chciała to napisać* Zaraz (może) idę czytać dalej ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ~