Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

sobota, 1 lutego 2014

Odcinek 32



Natychmiast odpisałem.

Droga Angelo
Nasz Manager został dzisiaj odprawiony z kwitkiem przez mojego brata. Po tym, jak oznajmił nam, że tak właściwie Georg i Gustaw jeszcze nie dotarli do miasta, ale my możemy pokazać się w studiu, Tom zakończył rozmowę słowami, że jesteśmy zespołem i decyzje będziemy podejmować wyłącznie w pełnym składzie. Tak, że stanęło na tym, że mamy jeszcze dwa dni wolnego, z czego jestem naprawdę zadowolony.
Poza tym chyba nie wiesz, ale Magdeburg to moje rodzinne miasto. Zanim zamieszkaliśmy w Loitsche, mieszkaliśmy właśnie w Magdeburgu, znam to miasto, jak własną kieszeń, tym bardziej będę miał dodatkowy pretekst, by się z tobą spotkać i może nawet obejdzie się bez napaści ze strony fanek. Ubiorę się jakoś tak, żeby nie rzucać się w oczy albo będę miał obstawę, zobaczymy, jak to będzie. W każdym razie to bardzo miłe, że tym razem to ty mnie zapraszasz.
Póki co staram się odpisać na maile od fanów, a przyznam się, że trochę się tego zebrało i jak zwykle odpisywanie spadło na mnie. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że się poznaliśmy, jesteś inna niż dziewczyny, które do tej pory poznałem, jakoś czuję, że mogę z Tobą otwarcie porozmawiać, zupełnie jak z moim bratem, może jeszcze nie o wszystkim, bo trochę krótko się znamy, ale… bardzo cię polubiłem.
Gorąco pozdrawiam Bill.

Naprawdę czułem od niej jakąś dziwną pozytywną energie. Ona mnie wręcz przyciągała. Znaliśmy się krótko, wymieniliśmy między sobą, zaledwie kilka maili, a chciałem ją mieć blisko siebie. Potrzebowałem jej, dosłownie i jakkolwiek dziwnie to zabrzmi, chciałem jej zaufać na tyle, żeby powierzyć jej swoje sekrety.
Po dwugodzinnym odpisywaniu na wiadomości fanów postanowiłem zrobić sobie przerwę i coś zjeść. Było już koło piętnastej, kiedy zszedłem do kuchni. Kompletnie nie miałem pomysłu, co mógłbym zjeść. Gotowanie dla samego siebie było bez sensu, a powrót do pokoju z pustym żołądkiem też nie wchodził w grę. Otwarłem zamrażalnik i przegrzebując kolejne szuflady natrafiłem na frytki. Może to nie mistrzostwo w dziedzinie gastronomi, ale na pewno na jakiś czas pozwoli mi zapomnieć o głodzie, a na kolacje na pewno wróci reszta domowników, więc się porządnie objem. Wrzuciłem frytki do piekarnika i po kilku minutach zaspokoiłem głód.
Z kolejnym kubkiem gorącej herbaty wróciłem do pokoju, tym razem, zajmując się szperaniem w sieci. Tak mnie to pochłonęło, że ani się zorientowałem, jak do domu wróciła mama, a tuż po niej Gordon.
- Jestem – krzyknęła z dołu.
Odłożyłem komputer i zszedłem przywitać się.
- Cześć mamo.
- Cześć kochanie? Toma nie ma?
- Nie, pojechał do Andreasa.
-  A ciebie nie zabrał?
- Nie chciałem z nim jechać.
- Jadłeś coś? Mówiłam Tomowi, żebyście sobie zrobili obiad, robiłeś?
- Nie, dla jednej osoby nie opłacało się gotować. Jadłem frytki.
Pokręciła z dezaprobatą głową.
- Nic dziwnego, że jesteś taki szczupły, skoro tak się odżywiasz.
- Mamo proszę cię, nie zaczynaj, jak Tom.
- Ale on nie jest taki chudy.
- Oj jest, może ma więcej mięśni ode mnie, bo ćwiczy, ale gdyby nie one wyglądałby dokładnie tak samo, jak ja. Mam dobrą przemianę materii, co ja na to poradzę, że wszystko spalam.
- Już dobrze, przecież ja nie robię ci wyrzutów, po prostu się martwię o ciebie.
- Niepotrzebnie, nic mi nie jest. Znaczy chętnie coś zjem, bo w sumie, to znowu zgłodniałem, ale ogólnie, to czuję się dobrze i jestem zdrowy.
Podeszła i objęła mnie.
- Zaraz przygotuje kolacje. Pomożesz Gordonowi przynieść zakupy? – zapytała.
- Jasne – zerwałem się z krzesła, na którym przed sekundą posadziłem tyłek i wyszedłem przed dom pomóc.
Kolacje zjedliśmy w trójkę, bo oczywiście Tom nie raczył się pojawić. Kiedy spotykał się z Andym kompletnie tracił poczucie czasu. Zwykle się nie martwiłem, ale, odkąd staliśmy się sławni bałem się, że ktoś może to wykorzystać i go skrzywdzić.
Zerknąłem na zegarek, dochodziła już prawie dwudziesta druga. Rodzice siedzieli w salonie przed telewizorem, a ja zacząłem odczuwać dziwny niepokój. Na dworze zrobiło się ciemno, a on nadal nie wracał. Chwyciłem za telefon z zamiarem napisania mu sms’a, kiedy dostałem wiadomość, właśnie od niego.

„Czuję, że się denerwujesz. Nic mi nie jest. Pojechałem z Andreasem za miasto, właściwie to już wracamy, mamy mały przystanek po drodze. Za jakąś godzinę będę w domu. Czekaj na mnie, mam na ciebie ogromną ochotę”

Prychnąłem zdegustowany i rzuciłem telefon na łóżko. Jednak po chwili na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Nawet nie potrafiłem się na niego złościć. Rzuciłem się na łóżko i chwytając telefon odpisałem mu.

„ Pośpiesz się, bo stygnę”

W odpowiedzi dostałem jego zdjęcie z tym swoim zawadiackim spojrzeniem.  Że też mu się chciało jeszcze robić fotki. W tle było widać, że najwyraźniej byli na jakieś stacji benzynowej, więc pewnie Andreas robił jakieś zakupy, a mój znudzony bliźniak postanowił się w końcu do mnie odezwać.
Rozejrzałem się po pokoju, zastanawiając się, co robić przez tą godzinę i pomyślałem, że się wykąpie. Wieczór wcześniej sobie podarowałem z uwagi na zbyt duże zmęczenie i możliwość zaśnięcia w wannie, ale teraz mi to nie groziło, wręcz przeciwnie, sama świadomość, co będę robił po powrocie Toma, pobudziła mnie.
Zdążyłem wyjść z wanny, kiedy usłyszałem, jak parkuje samochód przed domem. Założyłem na siebie tylko szlafrok, bo wiedziałem, że ubieranie reszty garderoby nie ma najmniejszego sensu. Spryskałem się jeszcze delikatnie perfumami, które Tom lubił, wsłuchując się, jak rozmawia z rodzicami. Mama palnęła mu kazanie, że jest nieodpowiedzialny, bo wychodzi z domu bez ochrony, a to się mogło źle skończyć. Oczywiście mieliśmy taką świadomość, ale on pojechał autem, do tego zapewne Andreas czynił honory i wszystko kupował tak, żeby Tom nie ściągał na siebie niepotrzebnej uwagi, więc jej obawy były trochę na wyrost. Po chwili jednak odpuściła. Nie wiem, jakim argumentem ją zgasił, ale usłyszałem jedynie, że życzy jej dobrej nocy i po chwili jego kroki na schodach. Wyłączyłem szybko światło w pokoju i schowałem się za drzwiami, nadsłuchując. Wszedł najpierw do swojego pokoju, za pewne, żeby zrzucić kurtkę i buty, a po chwili usłyszałem, jak podchodzi pod mój. Delikatnie zaskrobał po drzwiach, aż się uśmiechnąłem, ale nie miałem zamiaru się odzywać. Zaskrobał jeszcze raz, po czym nacisnął powoli klamkę, uchylając niepewnie drzwi.
- Bill? – odezwał się szeptem. Musiałem zasłonić sobie usta ręką, bo już prawie parsknąłem śmiechem.  Wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi. Dobrze, że było tak ciemno, a jego oczy najwyraźniej jeszcze nie przyzwyczaiły się do ciemności, w przeciwnym razie na pewno już by mnie zauważył. W każdym razie teraz jego wzrok skierował się na łóżko. Rozkopana pościel dawała iluzje, że tam leże.
- Bill? Śpisz już?- kolejny raz wyszeptał, robiąc niepewnie kilka kroków w kierunku łóżka. Sięgnął do lampki nocnej, by ją włączyć, ale kiedy tylko to zrobił zaklął pod nosem, a ja już prawie dusiłem się ze śmiechu. Przypomniało mi się, że po południu wyciągnąłem wtyczkę z gniazdka, bo podłączałem laptopa i zupełnie o niej zapomniałem, ale w tym momencie, to nawet działało na moją korzyść. Szybko się jednak zorientował, że nie ma mnie w łóżku, wystarczyło, że położył rękę na wybrzuszeniu, które początkowo wziął za mnie.
- Bawisz się ze mną w chowanego? – zapytał, a w jego głosie dało się odczuć, że to mu się nawet podoba. – Jak cię dorwę pożałujesz, że tak sobie ze mną pogrywasz.
Ja jednak milczałem, chociaż aż mnie język świerzbił odpowiedzieć.
Odwrócił się, rozglądając po pokoju. Z pewnością widział już w tych ciemnościach więcej niż jeszcze chwilę temu, ale białe ściany i mój biały szlafrok idealnie stapiały się w jedność, więc dopóki się nie ruszałem nie było szans, żeby mnie zauważył.
- Wiem, że tu jesteś, czuję twoje perfumy. To te, które tak lubię?
Owszem, to te, ale nie zamierzałem dać się podejść. Spojrzał w stronę zasłon. Pudło braciszku. Za zasłoną mnie nie znajdziesz. Jestem już trochę za duży, żeby się tam wcisnąć. To ciekawe, że pamięta kryjówki, w których jako dziecko się chowałem, kiedy bawiliśmy się w chowanego.
- Grabisz sobie coraz bardziej, Bill – kucnął, zaglądając pod łóżko.
Tam też mnie nie ma, Tom. Obawiam się, że mimo moje wątłej budowy, pod łóżko też się już nie zmieszczę.
Podniósł się i spojrzał centralnie na mnie. Byłem pewny, że mnie widzi, jednak, kiedy jego wzrok utkwił na niedomkniętych drzwiach szafy, nie mogłem uwierzyć, że mnie nie zauważył. Złapał za drzwi szafy, zamykając je i uświadamiając sobie, że mnie za nimi nie ma.
- Dobra, koniec zabawy! Zapalam światło – podszedł do włącznika, ale doskoczyłem do niego od tyłu i zakładając mu na szyje chwyt duszący, który zresztą kiedyś sam mnie nauczył, odciągnąłem go. Natychmiast chwycił mnie za rękę, próbując poluźnić uścisk. Zaskoczyłem go, czułem to, bo mocno chwycił nie za rękę, a ja w ty momencie popchnąłem go na ścianę mocno do niego przylegając.
- Ani mi się waż włączać światło.
Parsknął tylko.
- Rozstaw nogi – rozkazałem.
Zaśmiał się, ale zrobił to.
- A teraz połóż ręce na ścianie.
- Dusisz mnie – zaprotestował.
- Połóż, to cię puszczę.
Położył. A ja go natychmiast puściłem.
- I co chcesz teraz zrobić? – spytał, zerkając na mnie.
- Cicho! – syknąłem mu do ucha. – Jesteś aresztowany pod zarzutem próby molestowania swojego brata. Masz prawo do zachowania milczenia, jeśli tego nie zrobisz każde słowo może zostać użyte przeciwko tobie. Masz prawo do adwokata, jeśli cię na niego nie stać zostanie ci przydzielony z urzędu. Rozumiesz swoje prawa?
- Taa – odbąknął, ale uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- Sprawdzimy, co masz w kieszeniach – wcisnąłem rękę do pierwszej, tej na jego tyłku, trafiając na portfel. Odłożyłem go na półkę. W drugiej natrafiłem na dowód rejestracyjny auta. Kiedy włożyłem rękę do kieszeni z przodu, stęknął.
- Łaskoczesz – wyszeptał, spinając się cały.
- Cicho mi tam – pobuszowałem w niej specjalnie, majdrując w pobliżu jego krocza, tym razem, natrafiając na komórkę. Za to w drugiej znalazłem fajki.
- Pięknie – syknąłem ze złością. - Po prostu pięknie.
- To Andreasa – skłamał.
- Masz mnie za idiotę? – wiedział, że się ciskam o fajki, chociaż sam czasami podpalałem. Doskonale wiedziałem, że musi je mieć, bo czułem od niego papierosy, więc wcale mnie nie zdziwiła ta paczka, ale zamierzałem to wykorzystać. Sięgnąłem do paska jego spodni, rozpinając go.
- Co robisz ? – zaprotestował, chwytając mnie za rękę.
Wyszarpnąłem się i przycisnąłem go do ściany.
- Pozwoliłem ci zabrać ręce ze ściany?
- Nie - zaśmiał się.
- Pozwoliłem ci się dotknąć?
- Nie.
- To zamknij się i słuchaj uważnie, co mam ci do powiedzenia.
Zamilkł, ale widziałem, jak przygryza wargę, próbując powstrzymać się od śmiechu.
- Za to, że nie było cię tyle czasu. Za to, że pojechałeś gdzieś za miasto, nawet mi o tym nie mówiąc.  I za to, że paliłeś, no i za to, że chciałeś mnie uwieść, czeka cię kara.
- Och! – bąknął.
- Zdejmij spodnie – rozkazałem mu.
- Słucham?
- Zdejmij spodnie – powtórzyłem.
- Sam mi je zdejmij.
- Lepiej, żebyś sam to zrobił, zanim się zdenerwuję.
Prychnął, co mnie tylko popchnęło do dalszych czynów. Wystarczyło, że mu rozpiąłem guzik i trochę zamka, a same zsunęły się mu do kostek. Muszę przyznać, że jego nagie uda były naprawdę pociągające.
- Ściągaj bokserki!
- Nie ma mowy! – postawił mi się.
Chwyciłem go za koszulkę i pociągnąłem, odciągając od ściany, ale że nie do końca przemyślałem swój ruch, bo miał spuszczone spodnie do kostek i to mu ograniczało swobodne poruszanie się, runął jak długi na podłogę, ciągnąc mnie przy okazji za sobą. Dziękowałem tylko Bogu, że miałem w pokoju grubą wełnianą wykładzinę, w przeciwnym wypadku rumor, jaki zrobiliśmy oboje, wykładając się praktycznie na środku pokoju byłby tak ogromny, że rodzice z pewnością by na to zareagowali, a tym czasem leżałem na nim na środku pokoju, a jego wzrok dosłownie mnie pochłaniał. Podniosłem się, siadając okrakiem na jego nogach i dotknąłem jego twarzy, wodząc opuszkami po jego nosie, policzku, wargach, zaś drugą rękę zwinnie wcisnąłem mu w bokserki. Nawet się nie spodziewałem, że będzie, aż tak podniecony, nie wiedziałem, że taka zabawa tak go kręci, aż zamknął oczy, kiedy przesunąłem dłonią po jego członku. Po chwili jednak zabrałem ją.
- Nie zasłużyłeś, Tom – odezwałem się, na co natychmiast na mnie spojrzał, marszcząc brwi. Tylko czekałem, kiedy się zdenerwuje.
- A jeśli ładnie cię poproszę? – mówiąc to rozwiązał pasek w moim szlafroku, odsłaniając moje nagie ciało.
Aż przełknął ślinę widząc, że kompletnie nic pod nim nie mam, tego się najwyraźniej nie spodziewał.
- Nic z tego – odparłem z przekorą.
- Ale dlaczego?
- Już ci mówiłem. No, chyba że dasz mi powody, żebym zmienił zdanie.
Uniósł brwi, by po chwili wymienić ten gest na swój zawadiacki uśmiech.
Położył dłonie na moich kolanach i sunąc nimi powoli do góry dotarł aż do bioder. Podniósł się i jedną rękę położył na moich plecach, a drugą na moim kroczu, po czym zrzucił mnie z siebie, przekręcając mnie na plecy.
Zanim zdążyłem jakoś zaprotestować on odrzucił spodnie, które nadal pałętały mu się pod nogami i ściągając swoje bokserki płożył na mnie.
Już miałem się odezwać, ale zaczął masować mój członek, a to z kolei było tak przyjemne, że niemal natychmiast mój wcześniejszy plan szlak trafił na rzecz zaznania tego błogiego uczucia, jakie dawała mi jego ręka.
- Przyjemnie? – zapytał, przybliżając się do moich ust i delikatnie je, muskając swoimi.
- Tak.
- Chcesz więcej?
- Tak – i to chyba ostatnie słowo, które pamiętam.
Nie myślałem już więcej nad niczym, tylko chłonąłem, każdą najdrobniejszą pieszczotę, jego pocałunki, ciepło jego dłoni i jego, kiedy we mnie wchodził. Sądziłem, że po tych dwóch tygodniach przynajmniej trochę przystopujemy, a wyglądało na to, że zamiast mniej, to mieliśmy na siebie coraz większy apetyt.
Nie wiem, czy to nie sam fakt, że piętro niżej byli nasi rodzice, że z całą pewnością jeszcze nie spali, że zamek w moich drzwiach był zepsuty i że w każdej chwili mogli nas nakryć, nakręcał nas jeszcze bardziej, czy może fakt, że nie widzieliśmy się aż pół dnia i chcieliśmy sobie na wzajem wynagrodzić tą rozłąkę. W każdym razie wiedziałem, że to nie koniec, wciąż było mi go mało, wciąż po każdym zbliżeniu odczuwałem niedosyt, wciąż czułem, że możemy więcej, że jest coś, czego jeszcze nie osiągnęliśmy, chociaż ciężko było mi to zdefiniować, a pożądanie między nami było tak ogromne, że momentami zatracaliśmy instynkt samozachowawczy, bezsensu ryzykując. To był nasz świat, nasze ciała, nasze przyspieszone oddechy, moje stłumione jęki, które Tom zasłaniał dłonią i w końcu jego jęk, kiedy dochodził, a ja przeciągałem mu paznokciami przez plecy, chcąc go mieć jeszcze bliżej siebie.
Opadł na mnie, wtulając się we mnie czując, jak szybko bije mu serce.
I poczułem, jak składa delikatne pocałunki na moje szyi.
- Dobrze ci było? - zapytał.
- Tak. A tobie?
- Jeszcze się pytasz? Cudownie – uniósł się na rękach, przyglądając się moje twarzy. – Tęskniłeś, jak mnie nie było?
- Zawsze tęsknie, jak cię przy mnie nie ma.
- Przepraszam, że tak długo to trwało. Andreas kupił nowe auto, oddał je do tuningu, chciał mi je pokazać i pojechaliśmy do warsztatu i tak zleciało.
- Fajne? – zapytałem ciekawy tego auta.
- Niezłe, ale moje audi i tak lepsze.
Wiedziałem, że tak właśnie powie.

3 komentarze:

  1. Świetne, jak zawsze. :)
    Zajrzyj do mnie. ;)
    http://twincest999.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. wspaniałe :)pozdrawiam Ewelina

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej myślałam że Bill będzie na górze !!!

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*