Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

piątek, 7 lutego 2014
Odcinek 28






- Jeśli się obudzę.
- Obudzisz się! Co to za wątpliwości, Tom? Oddychała za ciebie maszyna, a teraz robisz to sam.
- Nie wszyscy się budzą nawet, jeśli nie są podłączeni do respiratora, sam dobrze o tym wiesz.
Bill już nawet tego nie skomentował, spojrzał tylko na brata wkurwionym wzrokiem, na co tamten tylko wzruszył ramionami.
- Nic już lepiej nie mów.
- Przecież nic nie mówię.
- I dobrze!
- Wkurzyłeś się? – mówiąc to dotknął jego policzka delikatnie, gładząc go.
- Nie o to chodzi Tom.
- Wiem, ale nie chcę, żebyś się rozczarował – wyjaśnił.
- Myślisz, że nie mam świadomości, że twój samodzielny oddech, to dopiero połowa drogi?
- Ta łatwiejsza połowa – dodał Tom.
Bill spuścił głowę.
- Billy, spójrz na mnie… - poprosił, ale sam musiał skierować na siebie jego głowę. – Obudzę się, słyszysz? Zrobię to dla ciebie. Nie będzie łatwo, ale jeśli będziesz przy mnie i mi pomożesz, to dam radę.
- Nie żartuj. Dobrze wiesz, że będziesz musiał znosić moje towarzystwo aż do śmierci, więc jak mam przy tobie nie być?
- No to mamy umowę, tak? – zapytał Tom, starając się poprawić mu humor.
Ten tylko pokiwał twierdząco głową.

Po mimo że pani Elena przekręcała Toma kilka razy, Bill ani razu tego nie poczuł. Kiedy się przebudził Tom akurat był odwrócony do niego twarzą, aż się uśmiechnął na ten widok. Podniósł głowę, rozglądając się po pokoju. Nikogo nie było, więc nachylił się i pocałował go w usta.
- Hej śpiochu – szepnął mu i zaczął gładzić go po twarzy. Przyglądał się mu dłuższą chwilę, obserwując jego miarowy głęboki oddech, ciągle nie mogąc uwierzyć, że sam oddycha.
- Dzień dobry Bill – odezwał się Hiraga, wchodząc do pokoju.
- Dzień dobry.
- Jak się spało z Tomem?
- Wygodnie i ciepło – podrapał się po głowie i przeciągnął.
- Oddycha. Swobodnie i bez żadnych problemów. Sprawdzałem jego stan kilka razy w nocy.
- Nic nie czułem – stwierdził Bill.
- Pewnie ciężko ci uwierzyć, że się udało?
- Tak.
- A jak Tom, odczuwa jakąś zmianę?
- Niestety, nie – odparł smutno Bill i usiadł na łóżku, spuszczając nogi.
- Nie szkodzi, nie przejmuj się. To nie oznacza, że się nie obudzi. Teraz to wszystko tkwi w jego mózgu, gdzieś tam jest wyjście i musimy mu pomóc się stamtąd wydostać.
- Wiem, rozmawiałem z nim o tym.
- Teraz będziemy musieli skupić się na każdej jego emocji, żeby odkryć, gdzie najprawdopodobniej ukryte jest wyjście. Ty Bill niestety będziesz miał najtrudniejsze zadanie.
- Ja?
- Tak, musisz dobrze go obserwować, znasz go najlepiej, więc wiesz, kiedy naprawdę się boi, a kiedy udaje. To będzie bardzo ważne.
- Zrobię, co będzie trzeba.
- W porządku. Chodź na śniadanie, właśnie zrobiłem kanapki.
Po mimo że dzień wcześniej Bill tryskał energią i entuzjazmem, dzisiaj był jakiś przygaszony, nawet Hiraga to zauważył. Mało się odzywał, chociaż zwykle buzia mu się nie zamykała. Śniadania całego też nie zjadł.
- Wszystko w porządku? – zapytał w końcu Jin.
- Tak.
- Pokłóciłeś się z Tomem?
Bill aż się wzdrygnął na te słowa.
- Nie, dlaczego?
- Jesteś dzisiaj jakiś milczący. Źle się czujesz?
- Nic mi nie jest. Tak czasami mam.
- Jeśli chcesz o czymś pogadać, to wiesz…
- Wiem i nie chcę o niczym gadać. Potrzebuję trochę samotności. Przepraszam Jin, nie doszukuj się podtekstów. Potrzebuję po prostu chwili dla siebie.
- Rozumiem.
- Jeśli chcesz gdzieś pojechać, czy coś, to śmiało, zajmę się Tomem.
- Dzięki – mówiąc to odstawił naczynia do zmywarki i poszedł do swojego pokoju.
Zamknął się w nim i spojrzał w lustro na drzwiach swojej ogromnej szafy. Właściwie sam nie wiedział, co go gryzie, jakoś się zdołował, a przecież nie miał powodów, raczej powinien świętować, od ponad czterech miesięcy walki o życie Toma odniósł jeden z większych sukcesów, a nie potrafił dzisiaj wykrzesać z siebie ani odrobiny entuzjazmu, jakby w ogóle go to nie cieszyło.
Wyciągnął telefon z kieszeni dresów i odszukując właściwy kontakt wcisnął połączenie.
Po trzech sygnałach usłyszał głos mamy.
- Bill? – wiedziała, że to on, a raczej wyświetlił się jej jego numer.
- Cześć mamo.
- Billy, tak bardzo cieszę się, że dzwonisz.
- Ja też się cieszę, że cię słyszę.
Jego głos jednak brzmiał jej podejrzanie smutno.
- Coś się stało? Coś z Tomem? Bill…?
- Nie! Nie, nic mu nie jest. To znaczy…
- Bill! Co próbujesz mi powiedzieć?
- Przyjedziesz do nas? – zapytał po chwili kompletnie, ignorując jej pytania.
- Co się dzieje Bill, kochanie?
- Gniewasz się na mnie?
- A za co mam się na ciebie gniewać?
- No wiesz…
- Nigdy w życiu! – doskonale wiedziała, co ma na myśli. – Jak mogłabym się gniewać, czy mieć ci za złe to, że kochasz Toma i o niego walczysz? Jestem z ciebie bardzo dumna.
- Chciałbym cię zobaczyć i chciałbym ci o czymś powiedzieć.
- Słucham cię skarbie.
-  Łatwiej, by mi było gdybyś przyjechała.
- Przerażasz mnie. Oczywiście, że przyjadę. Zaraz się zbiorę i będę u ciebie w ciągu dwóch godzin, ale powiedz co się dzieje Billy.
- Gordon też może przyjechać, jeśli będzie chciał – dodał, znowu ignorując jej pytanie.
- Przyjedziemy oboje. Powiedz mi tylko, co się dzieje?
- Nie wiem… Przyjedź proszę.
Simone czuła, że coś jest nie tak. Bill jej brzmiał delikatnie, mówiąc dziwnie, była pewna, że to ma związek z Tomem, tylko nie wiedziała, co się dzieje. Chyba nie podjął decyzji, żeby jednak odłączyć Toma od respiratora, po tym co się dowiedziała od doktora Hiragi, że Toma mózg jest sprawny, że on żyje, to wydawało się jej niedorzeczne, ale jego głos i te enigmatyczne słowa całkowicie zbiły ją z tropu.
- Co się stało, Bill? – usłyszał w telefonie głos Gordona.
- Nic takiego, chciałem żebyście dzisiaj przyjechali do nas – odparł po raz kolejny Bill.
Tymczasem Simona zaczęła się ubierać. Czuła, że ją potrzebuje i to bardzo. Nawet nie zamierzała się zastanawiać nad podróżą, dla niej było to oczywiste, jedzie do swoich synów i tylko to było ważne.
- Mama ubiera się już, ale czy coś się stało, że tak nagle…? – dopytywał Gordon, samemu próbując  ubrać buty.
- Chcę z wami porozmawiać, ale wolałbym, żebyście przyjechali.
- Jesteś w domu sam? Znaczy… no wiesz…
- Nie. Jest Hiraga i o szesnastej przyjedzie Lili na rehabilitację Toma.
Gordon odetchnął nieco, ale to i tak nie wyjaśniło mu dziwnego zachowania Billa.
- Dobrze, my w sumie jesteśmy już prawie gotowi do wyjazdu…
- To czekam na was. I jedźcie ostrożnie – poprosił. -  Nie dam rady walczyć jeszcze o was, jeśli coś się stanie.
Gordon aż zmarszczył brwi. Zrozumiał, że Bill najwyraźniej nie radzi sobie, ale nie rozumiał, dlaczego Hiraga mu nie pomaga, w końcu jest też psychologiem, najwyraźniej działo się coś dziwnego.
- Będziemy uważać, drogi są suche i jest ładna pogoda, nie musisz się martwić.
- No to do zobaczenia – pożegnał się i rozłączył.
Rzucił się na łóżko, wpatrując tempo w sufit.  Leżał tak chyba z pół godziny, aż w końcu ruszył się do łazienki.
Musiał się ogarnąć przed wizytą rodziców. Ostatni raz byli tu, kiedy wpadł w furie i zdemolował dom. To było tuż po tym, jak się dowiedział, że komisyjnie orzeczono śmierć pnia mózgu Toma. Wcześniej rodzice dość często zaglądali do nich, a od czasu wypadku wszystko się zmieniło. Nie przyjeżdżali ani nie kontaktowali się z nim na jego własną prośbę, ale miał świadomość, że zwłaszcza mama bardzo to przeżywa. Odgrodził ją od Toma, jak tylko mógł, sam też się zdystansował, ale teraz to już było chyba niepotrzebne.
Zaczesał włosy, związując je w kitkę, urosły mu od czasu wypadku, już dawno nie miał takich długich.
Posmarował twarz kremem i omiótł wzrokiem swoją sylwetkę w lustrze. Stwierdzając, że tak może się pokazać rodzicom ubrał na siebie świeży t-shirt i jasne dżinsowe spodnie. Zszedł w końcu na dół, kierując się prosto do pokoju Toma, żeby go przekręcić.
Jin obserwował go, niby nie miał powodów do obaw, ale już go na tyle poznał, że jego milczenie było bardzo wymowne i niepokoiło go.
- Wybierasz się gdzieś? – zapytał w końcu, widząc, że przebrał się tak, jakby miał zamiar gdzieś iść.
- Nie  – odparł krótko Bill. – Moi rodzice nas odwiedzą.
Hiraga aż nabrał gwałtownie powietrza.
- Chcę im powiedzieć, że kontaktuję się z Tomem przez sen. No i chcę, żeby zobaczyli, że on oddycha już samodzielnie. Chyba powinni o tym wiedzieć, jako rodzice, nie?
- Tego zażyczył sobie Tom? – zapytał Hiraga, sądząc, że to może właśnie to spowodowało takie pogorszenie nastroju Billa.
- Nie. Nawet nie ma o tym pojęcia. Sam tak zdecydowałem.
- Rozumiem. Wasza mama ucieszy się. Chyba, że już jej o tym powiedziałeś.
- Nie. Chcę, żeby miała niespodziankę.
- Powiedzenie jej o kontakcie z Tomem to chyba jednak nie jest to, co cię gryzie – stwierdził Hiraga.
- Sam nie wiem, co mnie gryzie – odparł krótko Bill.
Hiraga jednak domyślił się, co się z nim dzieje. Jeszcze nie miał całkowicie pewności, ale jeśli jego samopoczucie się nie poprawi po wizycie rodziców, sam z nim porozmawia niezależnie, czy on tego będzie chciał czy nie.
Usłyszeli po chwili, że na podjazd zajechał samochód.
- Przyjechali – rzucił Bill. – Pójdę otworzyć.
Jin kiwną głową.
Kiedy Bill wyszedł na podwórek rodzice wysiedli już z samochodu.
- Witajcie – odezwał się, starając się wykrzesać z siebie trochę entuzjazmu.
Simone podeszła do niego i spojrzała mu w oczy.
- Dzień dobry kochanie – odparła niepewnie.
Bill jednak bez ceregieli objął ją mocno, tuląc do siebie. Strasznie mu tego brakowało.
- Mamo.
Chwilę tak trwali, Gordon przyglądał się uważnie, nie rozumiał skąd u Billa nagle taka potrzeba zobaczenia ich.
- Chodźcie do środka, mam dla was niespodziankę.
- Jaką niespodziankę? – zaniepokoiła się Simone.
- Sami zobaczycie – poprowadził ich do domu. Kiedy weszli rozejrzeli się po pomieszczeniu. Ostatnio, kiedy tu byli więcej rzeczy leżało potłuczone i porozrzucane na ziemi, niż stało na pułkach lub innych przeznaczonych na nie miejscach. Nie umknęła też ich uwadze panująca cisza. Dom nie był aż tak ogromny, żeby syczący dźwięk respiratora nie było w nim słychać.
- Toma tu nie ma? – zapytała niepewnie Simone.
- Jest. Tam jest jego obecny pokój – wskazał ręką na drzwi kilka metrów dalej.
Rodzice spojrzeli na Billa z lekką obawą. Po chwili ich spojrzenia skierowały się na doktora, który stanął właśnie w przejściu.
- A respirator? – zapytał niepewnie Gordon.
- No właśnie… - zaczął Bill, ale nie dokończył myśli, bo Simone nie wytrzymała. Wiedząc już, gdzie jest Tom rzuciła się biegiem do jego pokoju. Kiedy stanęła w środku i spojrzała na niego, uzmysławiając sobie, co właśnie widzi, do oczu napłynęły jej łzy. Podeszła niepewnie do łóżka. Tom nadal był podłączony do aparatury, która rejestrowała jego fale mózgowe oraz prace serca, ale po rurce, która tkwiła w jego gardle tyle czasu nie było śladu. Za to jego klatka piersiowa wyraźnie unosiła się i opadała, i to sama bez pomocy pompy.
- O Boże – wydusiła z siebie, na co tym razem Gordon nie wytrzymał i wciskając Billowi zawiniątko, które przywieźli tu ze sobą a, które pachniało ulubionym sernikiem bliźniaków, ruszył w ślady Simony. Po chwili, tak jak ona przyglądał się Tomowi z niedowierzaniem. – Ale, jak to? – Wydusił z siebie. – Kiedy on zaczął sam oddychać?
- Wczoraj rano – odparł tym razem Hiraga.  – Od wczoraj Tom sam oddycha i radzi sobie bardzo dobrze.
- Billy, to najlepsza niespodzianka, jaką mogłeś przygotować – powiedziała Simone, zerkając na niego, ale nadal trzymając rękę Toma i raz po raz całując ją.
- To nie wszystko – powiedział, spoglądając na Hiragę, który kiwnął mu tylko głową, że może im powiedzieć, że to dobry moment.
Simona i Gordon spojrzeli na niego.
- Kontaktuje się z Tomem przez sen – rzucił, obserwując ich zaskoczenie. Oboje spojrzeli na Hiragę, szukając u niego potwierdzenia, na co Jin tylko pokiwał twierdząco głową.
- Ale jak? Nie rozumiem – zapytała Simone.
- Kiedy zasypiam wchodzę do umysłu Toma. Nie wiem jak to się dzieje, on mnie po prostu wpuścił do swojego świata i widuję się z nim każdej nocy.
- Od dawna? – zapytał Gordon.
- Od wtedy w szpitalu, kiedy chcieliście go odłączyć od respiratora – przypomniał wydarzenie, które niekoniecznie on ani nawet rodzice chcieli pamiętać. – Wtedy, jak straciłem przytomność pierwszy raz udało mi się połączyć z Tomem i tak to trwa do teraz.
Simone aż przysiadła na łóżku syna. Zaczęła o wszystko wypytywać. Bill opowiadał. Od czasu do czasu Hiraga wyjaśniał różne kwestie z punktu widzenia medycyny i psychologii. Simone śmiała się i płakała na przemian, jednak ciągle widziała, że w oczach Billa jest smutek.
Kiedy się już opanowała, a mężczyźni, znaczy Jin i Gordon wyszli do kuchni napić się czegoś, podeszła do Billa.
- Co się dzieje, synku?
Bill pokręcił tylko głową.
- Przepraszam, zaraz wracam – powiedział i wyszedł pośpiesznie z pokoju Toma, kierując się do własnego.
Zamknął za sobą drzwi i siadając na łóżku ukrył twarz w dłoniach. Nie płakał. Czuł się jakiś pusty w środku, dosłownie. I zmęczony. A najgorsze było to, że sam nie wiedział, co się z nim dzieje. Zastanawiał się, czy to wszystko nie po tej rozmowie z bliźniakiem. Czy może podświadomie obawia się, że Tom się może nie wybudzić. A może przytłoczyło go to, że nie miał kompletnie pomysłu, jak pomóc bratu, żeby się wybudził.
W pewnym momencie usłyszał pukanie do drzwi.
- Proszę – odezwał się.
Drzwi powoli uchyliły się, a w niewielkiej szparze dostrzegł twarz matki.
- Mogę wejść? – zapytała cicho.
- Jasne – uśmiechnął się na tyle na, ile było go stać.
Weszła do środka, zamykając za sobą drzwi i usiadła obok niego.
- Co cię gryzie? Tyle osiągnąłeś, a wydajesz się nie być szczęśliwy. Powiedz mi, co się dzieje.
- Nie wiem mamo. Czuję się zmęczony tym wszystkim. Chyba wziąłem na siebie zbyt wielką odpowiedzialność. Chyba miałaś rację, że to za wiele jak dla mnie.
- Nie prawda, Bill. Możesz o wiele więcej udźwignąć, to nie są dla ciebie żadne przeszkody.
-  A czuję się, jakbym  przeorał ręcznie hektar pola, rozumiesz?
- Rozumiem. To minie, synku. Wszystko się ułoży. Nie oceniaj się tak surowo. Tak długo walczyłeś że, kiedy dopiąłeś swego straciłeś cel. Teraz pozwól sobie ochłonąć i wyznacz sobie kolejny.
Spojrzał na nią.
- Pomóż bratu wydostać się ze śpiączki.
- Słyszałaś co powiedział Hiraga, samodzielny oddech, to nawet nie połowa sukcesu. A wybudzenie go, może zając nawet lata, o ile w ogóle się uda.
- A ty zamierzasz się poddać, bo Hiraga tak powiedział?
- Nie, nie zamierzam, ale…
- Znam cię Bill, ciebie i Toma, zawsze byliście uparci, a to, że trzymacie się razem jest waszą największą siłą. Z twoją wiarą i energią oraz Toma uporem obudzi się, znajdziecie wyjście, ja to wiem, czuję to, a wiesz, że moje przeczucia zawsze się sprawdzają.
Te kilka słów całkowicie zmieniły myślenie Billa. Jakby zrozumiał, że nic na siłę, że powoli uda się, przecież mają niepowtarzalną okazję kontaktować się ze sobą, a to oznacza, że wszystkie pomysły będzie można realizować na bieżąco.  Tom nie musi sam z tym walczyć, on mu pomoże, on i wszyscy, którzy czekają na niego, na jego przebudzenie. Każdy rzuci na pewno niejednym pomysłem i każdy pomysł zostanie sprawdzony. I tak długo będą próbować, aż się uda.
- Chcę, żebyś mi coś obiecał Bill.
- Co takiego?
- Następnym razem, kiedy do mnie zadzwonisz, chcę usłyszeć od ciebie, że masz dla mnie kolejną niespodziankę i żebym przyjechała ją własnoręcznie uściskać i usłyszeć na własne uszy, że wrócił.
Bill się uśmiechnął na te słowa.
- Obiecuję - odparł.- Mamo – przytulił się do niej, kładąc jej głowę na kolanach. Tak bardzo mu tego brakowało. Kiedyś zwierzał się jej ze wszystkiego, przez ten wypadek relacje między nimi znacznie się zmieniły, chciał to naprawić, czuł taką potrzebę. Nigdy nie chciał się od niej odcinać, zrobił to tylko wyłącznie z powodu Toma, który był mu droższy niż matka, ale teraz potrzebował jej. Jej wsparcia, osoby, której zaraz po bliźniaku ufał najbardziej.
Simona głaskała go po głowie, jak wiele razy wcześniej. Jeszcze jakiś czas rozmawiali, wyrzucił z siebie wszystko, co go do tej pory dręczyło. Zwierzył się jej z każdej dręczącej go myśli, oprócz oczywiście tej jednej. Doskonale wiedział, że o związku z Tomem nigdy nikomu nie będzie mógł powiedzieć, ale nie czuł się z tą tajemnicą źle. Źle by się czuł, gdyby ją komukolwiek zdradził. Tom należał tylko i wyłącznie do niego i nikt nigdy się o tym nie dowie.
Kiedy odprowadził rodziców do samochodu i wrócił do domu, kierując się do pokoju bliźniaka, by znowu go przekręcić Hiraga od razu dostrzegł zmianę jego nastroju. Już nie uciekał przed nim wzrokiem. Co prawda nie skakał z radości, ale kiedy tylko przekręcił brata zaprosił, doktorka na najlepszy sernik świata, a to był już niewątpliwie wielki sukces po tym, z jakim „entuzjazmem” wcześniej z nim rozmawiał.

2 komentarze:

  1. Tylko jedno slowo: niesamowite...
    Czytajac to opowiadanie, czulam jakbym przeniosla sie do swiata Kaulitz'ów, widziala to, co oni widza i czula to, co oni czuja. Trafia to do mnie, bo niewiele tekstow jest w stanie wywolac u mnie taka reakcje. Sam w sonie pomysl jest genialny, a do tego twoj styl pisania zachecil mnie do pochloniecia wszystkich dotychczasowych rozdzialow jednoczesnie.
    Nadal jestem pod ogromnym wrazeniem i zbyt duzo mysli klebi mi sie teraz w glowie by moc je tutaj spisac, ale jedno jest pewne: w poniedzialek jestem tu spowrotem w nadzieii na kolejna czesc - moze wtedy bede w stanie napisac cos bardziej sensownego :P.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteś cudowna <3<3<3<3

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*