Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

wtorek, 11 lutego 2014



Witajcie moi kochani.
Na wstępie chce Wam bardzo serdecznie podziękować za wszystkie komentarze. Nie pisałam Wam ostatnio żadnej przemowy, bo mnie nie było w Polsce i dodawaniem odcinków zajmowała się moja druga połówka, bo mój mobil net to była jedna wielka porażka, ale najważniejsze, że odcinki jakoś do Was docierały.
Co więcej… No tak, może coś wyjaśnię, bo chyba nie dla wszystkich jest to oczywiste. Co do publikacji odcinków, to publikuję kilka odcinków pod rząd z jednego opowiadania i kilka z drugiego. Pisząc Wam na końcu odcinka, że cdn… tego i tego dnia, nie oznacza, że będzie, to kolejny odcinek akurat tego opowiadania, może akurat wypaść tak, że będzie pora na wrzucenie kilku odcinków z tego drugiego, co nie przeczę, może Wam trochę zamieszać.  W każdym razie nie chcę pisać konkretnego rozkładu, że np. w poniedziałki i środy będą odcinki z jednego opowiadanka, a w piątki i soboty z drugiego, bo nie zawsze mam natchnienie pisać dalsze losy z tego akurat konkretnego opowiadania, mam nadzieje, że mnie rozumiecie. Może trochę niepotrzebnie rzuciłam się do pisania dwóch na raz, chociaż nie chodzi nawet o pisanie, bo pisanie kilku różnych opowiadań w jednym czasie nie stanowi dla mnie problemu, tylko chodzi mi o Was. Chciałam Wam dogodzić, a chyba zamieszałam. Tak że obiecuje Wam, że po skończeniu ich więcej tego błędu nie zrobię i kolejne będę dodawać pojedynczo.
No dobra, mam nadzieję, że to jakoś wyjaśniłam. Teraz nie pozostaje mi nic innego jak zaprosić Was na kolejny odcinek. Na kolejny zapraszam w środę.

Wasza Niki


Odcinek 29



Dzisiejszą noc Bill położył się u siebie, co prawda wolałby spać z Tomem, ale doskonale zdawał sobie sprawę, że nie może przeginać. Nawet, jeśli zachowywał się czasami nietypowo, to upieranie się przy tym, żeby kolejną noc spędzić z bratem w jednym łóżku byłoby już podejrzane, dlatego choć z bólem serca, to poszedł spać do swojego pokoju.

Ocknął się w świecie Toma. Powoli otworzył oczy i pierwsze, co zobaczył to twarz bliźniaka. Leżał na boku, przyglądając się mu.
- Przynajmniej tutaj mogę budzić się i zasypiać przy tobie – odezwał się na przywitanie.
- Śpisz dzisiaj u siebie?
- Niestety – odparł krótko.
- Wszystko w porządku? – zapytał Tom.
Bezbłędnie odczytywał nastroje brata i widział, że jest jakiś przygaszony.
- Tak. Wszystko jest w porządku. Mama i Gordon byli dzisiaj w odwiedzinach – rzucił, chcąc odciągnąć Toma od drążenia tematu.
- Jak to?
- Zaprosiłem ich. Powiedziałem im także, że się z tobą kontaktuje.
Spojrzenie Toma w tym momencie było bardziej niż wymowne, był w szoku. Nawet nie chodziło o to, że powiedział rodzicom, ale o sam fakt, że w ogóle ich zaprosił.
- Bill…
- Nawet nie wiesz, jaka mama była szczęśliwa, kiedy zobaczyła, że sam oddychasz.
- Bill, powiedz, co cię tak naprawdę gnębi.
Bill spojrzał mu w oczy.
- Sam nie wiem. Czuję się… jakiś… pusty. Chociaż, to złe określenie. Może raczej… zmęczony? Też nie!
- To chyba moja wina – powiedział Tom.
- Dlaczego?
- Do póki oddychał za mnie respirator, byłeś szczęśliwy, to znaczy miałeś w sobie werwę, miałeś cel, do którego dążyłeś. Każdego dnia oczekiwałeś na to, że coś się zmieni. No i się zmieniło, a odkąd się zmieniło, czyli od wczoraj zachowujesz się rzeczywiście trochę dziwnie.
- To nie przez ciebie.
- A ja myślę, że właśnie przeze mnie. Może palnąłem coś albo niefortunnie ująłem, w każdym razie powiedziałem coś, co zgasiło twój entuzjazm.
- Nie o to chodzi.
- Ja wiem, że jest źle, skoro szukałeś wsparcia u mamy. Znam cię Billy, dobrze wiesz, że znam każde twoje zachowanie.
- Boże, Tom! Nie traktuj mnie jak małe dziecko. Po prostu mam spadek formy, czy czegoś tam.
- Masz doła i nie zaprzeczaj.
Bill westchnął.
- Może i mam.
- No i tak już lepiej – skomentował Tom, na co Bill spojrzał na niego zdziwiony.
- Z czym lepiej, że mam doła?
Tom się u uśmiechnął i pokręcił ze zdumienia głową.
- Że się przyznałeś.
Bill prychnął i usiadł na łóżku, rozcierając twarz.
Tom doskonale wiedział, jak mu poprawić humor i go zmotywować. To działało za każdym razem w przeszłości, więc i tym razem zamierzał wykorzystać na bliźniaku sprawdzony sposób.
Zerwał się z łóżka.
- Chodź – rzucił krótko.
- Gdzie? – zapytał Bill, patrząc na niego.
- Zobaczysz. Chodź – nie czekając na bliźniaka sam ruszył do kuchni i zaczął wyciągać z lodówki potrzebne rzeczy.
Kiedy Bill zszedł, ich wyspa kuchenna była już cała zawalona produktami?
- Co robisz?
- Twoje ulubione spaghetti.
Billa brwi aż się uniosły. Już tak dawno go nie jadł, a tak bardzo je uwielbiał i to właśnie takie, jak tylko potrafił zrobić Tom.
- Chcesz mnie przekupić?
- Ja? W życiu! Nawet mi to przez myśl nie przeszło. Zresztą niby, czemu mam cię przekupić, nic od ciebie przecież nie chcę.
- Na pewno?
I chociaż tak właśnie było Tom potrafił tak udawać, że Bill zawsze dał się podejść.
Po pół godzinie postawił przed bliźniakiem talerz pachnącego spaghetti ala Tom Kaulitz.
Bill się dorwał do niego tak, jakby przed snem nic nie jadł, ale uwielbiał je tak bardzo, że nawet, jakby nie był głodny, to by zjadł.
Najedzony do syta odsunął talerz, gładząc się po brzuchu.
- Boże, chyba pęknę – stwierdził, dopadając teraz szklankę z colą. – Ale jedzenie nie rozwiąże problemu twojej śpiączki – wyrzucił w końcu z siebie.
- Więc jednak – rzucił Tom.
- Co?
- Jednak to przeze mnie masz doła.
- Ech – Bill znowu westchnął, tym razem głośno. Wygadał się. Spuścił głowę, obracając w dłoni szklankę z wypitą do połowy colą.
- Co ci powiedziała mama? – spytał Tom.
- Żebym się tak nie przejmował, że wszystko samo się ułoży. I niby to wiem i nawet poprawił się mój nastrój, bo gdybyś mnie widział dzisiaj rano, to ręce załamać, ale jakoś strasznie się martwię Tom. Hiraga chce, żebym cię obserwował, bo w tobie jest ukryty klucz do wydostania się ze śpiączki, ale jak mam być z nim szczery, kiedy… no wiesz…
- Nie wiem.
- Jezu, no… on przecież nie ma pojęcia, co my tu robimy.
- Ach, o to ci chodzi.
- Nie będę obiektywny, a co za tym idzie nie pomogę ci wydostać się ze śpiączki, a może nawet zaszkodzę. A tak bardzo chcę, żebyś się obudził. Chcę cię mieć przy sobie cały czas, nie tylko, kiedy się kładę spać. Chcę, żeby się wynieśli ci wszyscy ludzie z naszego domu. Tylko nie patrz tak na mnie! Bardzo ich lubię, ale chcę tylko ciebie i twojego towarzystwa. Chcę, żeby było jak kiedyś.
- Ja nie zamierzam tu zostać na zawsze. Też chcę wrócić, Bill. Myślę, że obaj za bardzo się na tym skupiamy. Będzie co ma być. Będę próbował wszystkiego, co wpadnie mi do głowy i tego, co ty mi powiesz, ale nie zamierzam się z tego powodu dołować. Obiecałem ci, że się obudzę, to się obudzę, przecież mnie znasz i wiesz, że ja zawsze dotrzymuję słowa.
- Ja to wiem Tom, ja to wszystko wiem i rozumiem, ale…
- Źle na to wszystko patrzysz - stwierdził Tom.
- To znaczy?
- Jeśli to, kiedy się obudzę zależy ode mnie, to mogę się równie dobrze obudzić jutro rano razem z tobą.
Bill spojrzał na brata, jakby powiedział najbardziej niedorzeczną rzecz na świecie, a jednocześnie najbardziej logiczną.
- Przyczepiłeś się jakieś dziwnej myśli, że mój samodzielny oddech, to ta łatwiejsza połowa, a ja myślę, że to właśnie była jedyna rzecz, nad którą ani ja ani ty nie mieliśmy żadnego wpływu. Śpiączka, to zupełnie co innego. Wystarczy znaleźć wyjście. Ono gdzieś tu jest, może w tym domu, może w tobie, może na podwórku, a może to ja sam jestem wyjściem, tylko muszę się jakoś otworzyć na to, żeby się ocknąć.
Bill nadal patrzył na Toma szeroko otwartymi oczami.
- Tak Billy, mogę się obudzić za miesiąc, dwa, pół roku albo nawet jutro. Każde nasze spotkanie we śnie może być ostatnie, masz taką świadomość?  Może właśnie teraz w tym dzisiejszym śnie widzimy się po raz ostatni.
- Nie pomyślałem o tym w ten sposób – stwierdził lekko zszokowany.
- Wiem. Uczepiłeś się jakiś terminów, spojrzałeś wstecz na drogę, jaką pokonałeś, jaką obaj pokonaliśmy i to cię załamało, bo uświadomiłeś sobie, ile trudu przeszedłeś przez ostatnie cztery miesiące. Tak bardzo cię to przytłoczyło, że straciłeś zapał do dalszej walki, zamiast pomyśleć, że to właśnie teraz może być już z górki. Wystarczy znaleźć klucz do wyjścia i znowu będziesz się wkurwiał, że za głośno nastawiam telewizor – uśmiechnął się.
- Będziesz się śmiał, a ja pewnie na pewno będę się wkurwiał, jak znowu będziesz go nastawiał na cały regulator, ale brakuje mi tego.
Tom zaczął się śmiać.
- Nie śmiej się, na prawdę. Zanim zabrałem cię ze szpitala, to zachowywałem się dokładnie tak samo jak ty po wejściu do domu. Od razu dopadałem pilota i nastawiałem telewizor.
Tom się śmiał, ale tak naprawdę tylko uświadomiło mu to, jak bliźniak za nim tęskni.
- Tom?
- Hm?
- Zastanawiam się, co będzie, jeśli obudzisz się i niczego nie będziesz pamiętał.
Już od jakiegoś czasu nad tym myślał. Co zrobi, jeśli Tom się obudzi i niczego nie będzie pamiętał? Czy ma prawo kolejny raz obarczyć go swoim wyznaniem? Ba, co tam obarczyć, czy w ogóle zbierze się na odwagę po raz drugi, żeby mu o tym powiedzieć. Niby zna jego reakcje, ale nigdy nie ma gwarancji, że zareaguje dokładnie tak samo i przez to też czuł się rozbity.
- Też już nad tym myślałem – odparł Tom.
Jego obawy też były podobne. Ale nie bał się o swoje uczucia, tylko o to czy Bill powie mu to po raz kolejny?
- Szkoda by było stracić tyle pięknych chwil nawet, jeśli zdarzyły się tylko na płaszczyźnie naszych umysłów. - Mam nadzieję, że jednak nie zapomnę tego.
- A jeśli tak, co z nami będzie? Nie wiem czy drugi raz zdobędę się na wyznanie ci, że cię kocham inaczej, niż jak brata.
- Jeśli zapomnę o tym świecie, musisz mi to powiedzieć. Ja do ciebie czułem dokładnie to samo, pamiętasz?
- Tak, ale…
- Jeśli nie zaryzykujesz możemy jeszcze długo się męczyć, a ty z pewnością o wiele bardziej mając świadomość co już zaszło między nami. Chcesz tego, chcesz się tak męczyć?
- Nie chcę, dlatego martwię się o to.
- Musisz zaryzykować. Nie czekaj na mnie aż ja to zrobię, bo możesz jeszcze długo czekać, a ja mogę się nigdy nie zebrać na odwagę.
Bill westchnął.
- Dlaczego zawsze najgorsza robota spada na mnie?
- Jesteś silny psychicznie Bill, dlatego.
- Ty też jesteś.
- Ale nie tak. Moja siła, to przede wszystkim bagatelizowanie wszystkiego. Staram się nie brać sobie niczego zbyt mocno do serca, bo bym nie wyrobił. Nie potrafię, jak ty rozpłakać się i wyrzucić wszystkie żale z siebie. Ja duszę wszystko w sobie.
- Wiem.
- Obiecaj mi, że jeśli niczego nie będę pamiętał, powiesz mi, że ci na mnie zależy.
- Obiecuję, ale mam nadzieję, że drugi raz nie będę musiał przez to przechodzić – powiedział Bill.

Po rozmowie z Tomem, Bill odzyskał chęci do dalszej walki. Teraz żył tak, jakby każdy kolejny dzień był ostatnim, w którym bliźniak pogrążony jest w śpiączce.

Na dworze była piękna pogoda, po mimo że, to były dopiero pierwsze dni maja. Słonko tak grzało, że Bill postanowił ogarnąć podwórek. Ledwo wyszedł przed dom, rozglądając się, od czego zacząć porządki, a dostrzegł panią Trezer, ich sąsiadkę.
- Dzień dobry – przywitał się.
- A dzień dobry Bill – ucieszyła się kobieta. Miło cię widzieć.
- Panią też. Widzę, że u pani już porządki prawie zrobione.
- Jeszcze nie. Przez to, że w tym roku zima wyjątkowo dała popalić, a ja nie przewidziałam, że będą aż takie mrozy, kilka krzewów obmarzło i muszę je wyrzucić i posadzić coś innego na ich miejsce.
- Tak, w tym roku wyjątkowo mroziło i spadło strasznie dużo śniegu, już miałem go serdecznie dosyć. Zwłaszcza, że całe odgarnianie spadło tylko na mnie – pożalił się.
- A jak się czuje Tom? – zapytała niepewnie. O wszystkim wiedziała.
- Dziękuję lepiej. Już sam oddycha. Pozostaje tylko kwestia wybudzenia się ze śpiączki.
- Cieszę się, że wraca do zdrowia. Brakuje mi go, bardzo lubię z nim rozmawiać.
- Tak? Nie wiedziałem – zdziwił się. Jakoś nigdy nie zauważył, żeby Tom prowadził długie konwersacje z ich sąsiadką.
- No bo, to nasza słodka tajemnica. Tylko mnie nie wydaj - zaśmiała się. - Zawsze, kiedy wyjeżdżałeś sam, to często rozmawialiśmy. Poza tym, kiedy skręciłam nogę, zawiózł mnie do szpitala, a potem przez kilka dni zaglądał do mnie dwa razy dziennie, przynosząc mi nawet zakupy.
- Coś wspominał – powiedział Bill, ale nie miał o tym zielonego pojęcia, to znaczy, że aż taki był troskliwy o obcą mu osobę.
- Jakbym się mogła jakoś odwdzięczyć za opiekę, to mów śmiało.
- Ach, nie trzeba, to drobiazg, naprawdę. Bardzo panią lubimy, każdy, kto nas odwiedza zachwyca się pani ogrodem.
- To może posadzić wam trochę kwiatów, zrobiłabym wam ładny klombik - wskazała ręką miejsce na ich podwórku, które pokrywała teraz trawa. – Tam było by dla nich idealne miejsce.
- Nie chcę pani wykorzystywać, a sam też tego nie zrobię, kompletnie się na tym nie znam.
- Bill, to żaden problem, powiedz mi tylko, czy się zgadzasz, a w kilka dni urządzę wam taki klombik, że wasi przyjaciele będą wam go zazdrościć.
Bill się długo nie dał namawiać. Tom zawsze chciał trochę kwiatów. W ich rodzinnym domu o takie rzeczy dbała mama, tu z uwagi na brak kompletnego talentu w tej materii jednego i drugiego domownika oprócz mleczy i trawy, nie rosło nic.
- W sumie, to by było fajnie mieć trochę kwiatów.
- No to umowa stoi. Jutro z rana zajmę się tym – była szczęśliwa, że chociaż w taki sposób może się odwdzięczyć.
- Jeśli potrzebuje pani czegoś ze sklepu, to proszę powiedzieć, możemy podjechać, bo ja naprawdę się na tym nie znam.
- Nic mi nie potrzeba, oprócz twojego zezwolenia, ale je już dostałam, więc o nic się nie martw.
- Dziękuję – odparł. Był ciekawy, co powie na to Tom, kiedy zobaczy.
 Tylko dlatego nie mieli żadnych kwiatków, bo Bill miał alergie na jad pszczeli, a kwiaty to pszczoły, a pszczoły to dla niego kłopoty, więc nawet o tym nie myślał. Tom doskonale o tym wiedząc nie naciskał, ale zawsze lubił kwiaty. Kiedy mieszkali z rodzicami w ogrodzie zawsze było kolorowo i pachnąco, zwłaszcza wieczorem, trochę mu tego brakowało, ale tłumaczył sobie to, że zbyt często wyjeżdżają, a o kwiaty trzeba mimo wszystko dbać, więc nie ma sensu o ty nawet deliberować. Poza tym Tom często podkradał mamie kwiaty z ogródka i wręczał je dziewczynie, którą akurat chciał zbajerować. To działało na tyle dobrze, że kwiatki zbyt szybko znikały z domowego ogrodu, za co mama go ukarała i kazała mu przekopać pół ogrodu, a potem posadzić nowe krzewy róż, skoro, jak rzekła chce zgrywać takiego Romea, to niech sam sobie wyhoduje kwiatki dla panienek. Bill miął z niego niezły ubaw, mniej mu było do śmiechu, kiedy musiał opatrywać jego skaleczenia od kolców róż, ale nauczka była na tyle bolesna, że już nigdy więcej Tom nie obdarował żadnej panny kwiatami, przynajmniej nie z ogrodu mamy.
- Tom będzie miał niespodziankę, jak się obudzi – powiedział pani Trezer.
- O tak – przyznał, widząc oczami wyobraźni jego zaskoczony wyraz twarzy.

Po kilku dniach ich klombik był gotowy. Teraz wystarczyło tylko poczekać aż kwiaty zakwitną.

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*