Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
środa, 5 lutego 2014
04:03
Odcinek 33
Leżeliśmy tak na podłodze, Tom z rozłożonymi na boki
rękami, kiedy usłyszeliśmy, że ktoś wchodzi po schodach na górę. W życiu tak
szybko się nie poderwałem z podłogi. Dopadłem drzwi, opierając się o nie
plecami, Tom w ogóle nie zareagował, podniósł się jedynie na łokciach i z
uśmiechem na twarzy przyglądał mi się. Dopiero po chwili zorientowałem się, że gapi
się tak, bo jestem nagi. Nie wiem, kto chodził po korytarzu mama, czy Gordon,
ale tylko czekałem, jak zapuka do drzwi. Serce waliło mi, jak oszalałe, a Tom
się śmiał.
- Ubieraj się szybko – szepnąłem, na co pokręcił tylko
głową i wstał.
Myślałem, że zacznie się ubierać, a ten kretyn podszedł
do mnie i chwytając mnie oburącz za twarz wpił się w moje usta. Nie powiem, adrenalina
krążąca w tym momencie w moich żyłach, aż huczała mi w głowie. Jego pocałunki wydawały
mi się słodkie, jakby przed chwilą zjadł największą Beze świata. Nie potrafiłem
go odepchnąć, jakkolwiek sprzeciwić się mu, a on przyciskając mnie swoim gorącym
ciałem jeszcze bardziej do drzwi całował jeszcze zachłanniej, pozbawiając mnie już
prawie tchu. Jego dłoń bez ceregieli zsunęła się na moje krocze, aż jęknąłem,
na co oderwał się ode mnie i spojrzał karcącym wzrokiem.
- Cicho! – szepnął.
- Co cicho? To przestań mnie
molestować – odparłem szeptem.
Jakbym gadał do ściany, im bardziej protestowałem tym
jego ruchy stawały się intensywniejsze. Znowu mi stanął, Boże…
- Tom…
Tylko tyle zdążyłem powiedzieć, zanim zamknął mi usta kolejnym
pocałunkiem i nie przestał mnie całować ani pieścić aż doszedłem. Miałem
wrażenie, że za chwile zemdleje z doznań.
Stres, rozkosz, podniecenie, ciepło jego ciała, słodkawy posmak jego ust
i szmer za drzwiami, wszystko przemieszało się w jedną całość, sprawiając, że czułem
się, jakby to wszystko działo się we śnie. Miałem tylko nadzieję, że on bardziej
niż ja kontrolował otoczenie, bo ja poza przyjemnością, jaką odczuwałem i właściwie,
która mnie w tym momencie najbardziej obchodziła, zatraciłem całkowicie
poczucie istnienia.
- Bill… Już sobie poszedł – wyszeptał
mi do ucha, kiedy ja próbowałem wyrównać oddech.
- Jesteś wariat. Wiesz o tym?
- Już parę razy to od ciebie
słyszałem, ale wiesz, co ja ci powiem?
- Hm?
- Może i jestem szalony, ale
przy tobie i dla ciebie zrobię wszystko.
- Jeśli z nas dwojga, chociaż
jeden nie będzie kontrolował sytuacji, to w końcu wpadniemy – stwierdziłem
oczywisty fakt, który nasuwał się za każdym razem, kiedy zatracaliśmy się w
swojej namiętności.
- Nie martw się, sytuacja była
pod kontrolą. Poza tym z domowników raczej nikt nie wchodzi do naszych pokoi
bez pukania i wyraźnego zaproszenia do środka.
- I tego się oczywiście uczepiłeś.
Wzruszył ramionami.
- To faktycznie tylko ci pozazdrościć
takiej wiary w naszych rodziców.
- Weszli ci kiedyś, jak ich
nie zaprosiłeś? – zapytał.
- Niby nie, ale…
- Zreperuję ci ten zamek,
jeśli to cię uspokoi albo przeniesiemy się do mnie.
- Twoje łóżko skrzypi, Tom –
rzuciłem.
- Są inne miejsca niż łóżko.
Prychnąłem. Nie zamierzałem uprawiać kolejnego seksu na
podłodze. Co prawda wykładzina w jego pokoju była tak samo miękka i puszysta,
jak moja, ale nie ma to, jak łóżko.
- Napraw mi lepiej zamek – uciąłem
krótko.
Uśmiechnął się.
- Jutro zobaczę, co się z nim
stało – Powiedział i naciągnął na tyłek spodnie.
- Gdzie idziesz?
- Do siebie, jak to gdzie? Nie
mogę tu przecież zostać.
Skrzywiłem się. Przyzwyczaiłem się, że spaliśmy razem. To
było śmieszne zwarzywszy, że tak naprawdę spaliśmy w jednym łóżku, zaledwie dwa
tygodnie, a czułem się tak, jakbyśmy to robili od zawsze. Najbardziej brakowało
mi jego ramion właśnie po seksie. Lubiłem zasypiać w jego objęciach, nago,
czując jego ciepło, jego mimowolne ruchy i chociaż doskonale wiedziałem, że
skończy się to z chwilą, kiedy wrócimy do domu, było mi przykro, widząc jak
zbiera swoje rzeczy, żeby się wynieść do swojego pokoju.
- Nie rób takiej miny Bill –
zauważył mój wyraz twarzy, chociaż starałem się udać, że wszystko jest w
porządku.
- Jakiej?
Pokręcił głową i kładąc swoją koszulkę i bluzę na brzegu mojego
łóżka objął mnie czule.
- Jedno twoje słowo i
wyprowadzamy się na swoje – rzucił krótko.
- Nie chcę się wyprowadzać,
Tom.
Westchnął. W sumie wcale się nie dziwiłem, że w tym
momencie był bezradny. Sam nie wiedziałem, czego chce i w sumie nie wiem,
dlaczego tak upierałem się do mieszkania z rodzicami.
- Jeśli zmienisz zdanie,
powiedz.
- Nie chodzi o to, że ja bym
nie chciał, ale nie chcę zostać sam.
- Jak to sam? Masz przecież
mnie, mieszkalibyśmy razem. Ja ci nie wystarczam?
- Nie o to chodzi Tom. Ja
potrzebuję mamy, to znaczy chodzi mi o to, że potrzebuję rozmów z nią.
- Przecież nie wyprowadzimy się
na koniec świata, tylko gdzieś niedaleko, żeby było w razie czego blisko do
domu.
Wiedziałem, że ma rację i chociaż, kiedy to mówił wydawało
mi się to najlepszym rozwiązaniem i gotowy byłem już się nawet zgodzić, to
jednak miałem wątpliwości i szukałem na siłę powodów, dla których musimy tu
zostać i nadal ukrywać się z naszymi uczuciami.
- Idź już – upomniałem go w
końcu.
- Bill?
- Pomyślę nad tą przeprowadzką,
obiecuję.
- Cokolwiek postanowisz wiedz,
że zawsze będę przy tobie.
- Wiem.
- Nie chcę, żebyś traktował
to, co mówię, jak przymusu. Podsunąłem tylko rozwiązanie, które byłoby dla nas najwygodniejsze,
co nie oznacza, że musimy z niego skorzystać.
- Wiem Tom.
- Zastanów się nad tym – poprosił,
zabierając rzeczy z łóżka pocałował mnie jeszcze na dobranoc i wyszedł z mojego
pokoju, zamykając cicho za sobą drzwi.
Westchnąłem i poszedłem do łazienki wziąć szybki
prysznic. Po tym maratonie byłem cały spocony, a nie znosiłem w takim stanie kłaść
się spać.
Oczywiście podczas toalety zastanawiałem się nad słowami
Toma. Co prawda już od przynajmniej dwóch lat zaraz, jak tylko skończyliśmy osiemnastkę
rodzice oznajmili nam, że piętro domu należy wyłącznie do nas i możemy robić,
co chcemy i nikt nie będzie dociekał, kto i dlaczego do nas przychodzi, jak i
co sami wyrabiamy w naszych pokojach, to ciągle pozostawał jeden oczywisty
fakt, że mieszkaliśmy w domu rodziców. Nawet,
jeśli piętro należało do nas nie oznaczało to, że rodzice nie mają prawa do nas
zajrzeć, a to już był wystarczający powód do obaw, że wcześniej, czy później
mogą zobaczyć nas razem w jakieś dwuznacznej sytuacji i wtedy będziemy mieli
problem.
Położyłem się spać. Pomimo kłębiących się w mojej głowie myśli
zasnąłem bardzo szybko, nawet bez oplatających mnie ramion bliźniaka.
Rano, kiedy się obudziłem, a raczej, kiedy zostałem
obudzony przez brata, który majdrował przy zamku moich drzwi, podniosłem głowę,
spoglądając na niego z jawnym niezrozumieniem, czemu tłucze się tak od samego rana.
- Na litość Boską Tom! Nie
możesz tego zrobić popołudniu? Ja śpię, nie widzisz? – ległem z powrotem na poduszkę.
- Dzień dobry – odparł
spokojnie. – Jest już popołudnie, a za chwilę będzie obiad.
Poderwałem głowę do góry, patrząc znowu na niego, czy mnie
nie wkręca.
- Nie żartuj!
- Nie żartuję. Mama kazała cię
obudzić, ale tak słodko spałeś, że dałem ci jeszcze chwilkę, zerkając przy okazji,
co z tym zamkiem.
Nie wierzyłem oczywiście, czułem się strasznie zaspany, a
to oznaczało, że musi być co najwyżej ósma rano. Zmacałem stolik koło łóżka, szukając
telefonu i zerknąłem na wyświetlacz, sprawdzając, która godzina. Aż usiadłem z wrażenia,
kiedy zobaczyłem, że dochodzi czternasta.
- O Jezu! – jęknąłem, przecierając
zaspaną twarz.
- Mówiłem.
- Jak to możliwe, że tyle
spałem?
- Chyba wczorajszy seks cię
wykończył – szepnął zaraz po tym, zaglądając na korytarz, czy aby nikt tego nie
usłyszał.
Nie takie wyczyny robiliśmy i nie czułem się taki wypompowany.
W każdym razie postanowiłem nie drążyć tego tematu. Zwlokłem się z łóżka i
poszedłem do łazienki za potrzebą. Stałem tak przed muszlą, odczuwając z każdą
sekundą coraz większą ulgę, kiedy poczułem, jak Tom przywiera do moich pleców.
- Kurwa Tom, leje nie widzisz?
- Widzę, nie przeszkadzaj sobie.
- No dziękuje ci bardzo.
- Myślałem, że dostanę,
chociaż buziaka na dzień dobry, a ty po prostu poszedłeś sobie do kibla.
- Za potrzebą – sprostowałem,
nadal próbując się skupić na wykonywanej czynności.
Byłem przyzwyczajony, że mi włazi do kibla, kiedy
załatwiam potrzebę, zresztą ja jemu też właziłem i jakoś mi to specjalnie
normalnie nie przeszkadzało, ale kiedy obejmował mnie, muskając delikatnie
ustami mój kark, to skupienie się na czymś innym nie było takie proste.
- Chłopcy, gdzie jesteście! –
usłyszeliśmy głos mamy, która była już w okolicach mojego pokoju. Tom odsunął
się gwałtownie ode mnie i wyszedł z łazienki, zamykając za sobą drzwi. Serce
podeszło mi do gardła. Czułem, że wpadniemy i miałem wrażenie, że on właśnie
tego chce. Niby zachowywał się tak, jak podczas wakacji, tylko jakby mu się zapomniało,
że teraz nie byliśmy sami i musimy uważać. Denerwowało mnie to jego zachowanie.
Słyszałem, jak tłumaczy mamie, że już wstałem i się
przebieram, że zaraz zejdziemy na obiad. No, właśnie… Obiad… Jeszcze nawet nie
jadłem śniadania, a była już mowa o obiedzie. Chyba muszę zmienić tryb życia,
bo długo tak nie pociągnę. Tylko, że przestawienie się na dzienny tryb życia
wcale nie jest takie proste, no chyba, że wyjedziemy na przykład na Malediwy,
tam będzie akurat rano. Tak, zdecydowanie ciągle żyłem tymi wakacjami.
Tom otworzył drzwi i spojrzał na mnie.
- Pospiesz się, obiad już na
stole.
- Zaraz zejdę.
Zostawił mnie, posyłając tylko lekki uśmiech.
Kiedy zszedłem wszyscy byli już gdzieś w połowie posiłku.
Tom dyskutował z Gordonem o zamku w moich drzwiach. Okazało się, że zamka nie
da się zreperować, bo jest na stałe wmontowany w drzwi, a najwyraźniej pękł
mechanizm gdzieś w środku i prócz wymiany całych drzwi nie da się z tym nic innego
zrobić.
- Jeśli chcesz Bill, zamówimy
nowe – powiedział Gordon.
Głupio mi trochę było, już kilka lat zamek był popsuty i
nigdy mi to nie przeszkadzało, a tu nagle akurat teraz zawracam głowę takim
drobiazgiem.
- W sumie, to się nie pali. Nie
pomyślcie sobie czegoś, ale czasami wolałbym mieć naprawdę pewność, że mam sto
procent prywatności w swoim pokoju.
Mama spojrzała na mnie.
- Poznałeś kogoś?
Łypnąłem na Toma.
- Mamo, to nie o to chodzi.
- Nie wstydź się, tylko
powiedz, kim ona jest? Odkąd przyjechaliście widzę, że jesteś szczęśliwy. Chyba
się zakochałeś.
Tom parsknął.
- Nie śmiej się, Tom! –
skarciła go. – Ty chyba też kogoś masz. Oboje wydajecie się zakochani po uszy.
Aż skręciły mi się wnętrzności.
- Mamo…
- Ma, ma – powiedział Tom, na
co spiorunowałem go wzrokiem.
- Nie prawda, nie słuchaj go.
- No powiedz Bill, przyznaj się
– podjudzał mnie tylko.
Nie wiedziałem, o co mu chodzi. Myślałem, że mu przywalę.
Jego szczęście, że siedział po drugiej stronie ogromnego stołu, bo dostał by
już kopa w piszczele.
- Zamknij się Tom! – to jedyne,
co mogłem powiedzieć.
- Jest śliczna – ciągnął dalej,
nie przejmując się moją przerażoną miną.
Mama zainteresowała się, a ja dopiero po chwili zrozumiałem,
co powiedział.
- Cały zespół robił podboje, a
najlepszą laskę wyrwał Bill. Naprawdę śliczna – opowiadał.
Ale ze mnie idiota. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że
wspomni o Angeli.
- Poznam ją? – zapytała w
końcu.
- Na pewno – stwierdził z
uśmiechem na twarzy Tom. – Jak tylko zrobimy mu nowe drzwi, zaprosi ją do domu,
to pewne.
- Zamkniesz się już wreszcie!?
– krzyknąłem na niego. Nawet, jeśli Angela idealnie odgrywałaby role zasłony dymnej
mojego związku z Tomem, to nigdy nie chciałem ją w to mieszać i wkurwiało mnie to,
że przez niego będę musiał się tłumaczyć. Teraz mama na pewno będzie mnie ciągnęła
za język. Podbojami Toma już się nie przejmowała, przywykła, że co chwilę w
jego życiu jest inna dziewczyna. Ja byłem inny. Chociaż nawet w moim życiu
przewinęło się kilka dziewczyn, to żadna nie okazała się tą jedyną. A to, że
naprawdę ze mnie czytało się jak z otwartej księgi i ewidentnie było widać, że jestem,
jeśli niezakochany, to zauroczony, siłą rzeczy była ciekawa tej dziewczyny.
Tyle, że powód mojego szczęścia, który oczywiście starałem się ukryć ze
wszystkich sił, siedział akurat na przeciwko mnie i daleko mu było do
dziewczyny, którą zapewne widziała już oczami wyobraźni nasza mama.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
Świetny rozdział, pisz dalej :)
OdpowiedzUsuńHahaha... Biedny ten Bill, że Tom go tak podkłada na każdym kroku rodzicom. ^^ No, ale nic dziwnego, że tak robi... W końcu chce go dla siebie i chce się wyprowadzić. Tylko nie wiem, czy Bill mu wcześniej nie zrobi awantury, jak zacznie przeginać. :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę Ci weny...
Ri :)
noo kochana... piątek za nami a nowego odcinka jak by brak :D czekam z niecierpliwością :D
OdpowiedzUsuńOpowiadanie w piątek ukazało się, ale nie to tylko to drugie. :)
OdpowiedzUsuń