Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

poniedziałek, 17 lutego 2014



Witajcie moi kochani
Bardzo serdecznie dziękuje Wam za komentarze. Rzuciłam wam ostatnio, że może notka pojawi się wcześniej, ale tym razem nie wyszło, co oczywiście nie oznacza, że już nigdy wcześniej nic nie dodam, po prostu nie wyszło mi tym razem, ale zaglądajcie sobie przed planowanym dniem publikacji  :). Moja droga Ri, Twoje domysły wywołały u mnie tak szeroki uśmiech, że gdyby nie uszy miałabym go na około głowy. Po dzisiejszym odcinku pewnie znowu zamieszałam i w jakiś sposób wywołałam niechęć do jednej z postaci, ale… zobaczycie na przestrzeni czasu, co i jak.  W każdym razie powiem, że jesteś blisko prawdy, pytanie teraz, której? Może nie trafiłaś w sedno sprawy, ale jesteś bardzo blisko powodu nieszczęścia. Ciekawe, jakie będą Wasze domysły po dzisiejszym odcinku :)
Zapraszam  do czytania, a kolejny odcinek będzie  w środę.
  Wasza Niki



Odcinek 35





- No w sumie – odparł, a ja spojrzałem mu zalotnie w oczy. - Coś jeszcze chciałeś?
- Owszem, ale sam to sobie wezmę.
Uniósł jedną brew, a zanim zdążył zasypać mnie potokiem kolejnych zbytecznych pytań, zabrałem mu ręcznik, którym się w tej chwili zakrywał i rzucając go na szafkę zaatakowałem jego usta.
Mruknął, ale nie zareagował tak, jak się spodziewałem. Nie mogłem uwierzyć, że poczuł się taki urażony, że wcześniej mu odmówiłem. Nad tym trzeba będzie zdecydowanie popracować. Nie może tak być, że się będziemy na siebie obrażać, jeśli któryś w danym momencie nie będzie miał ochoty na pieszczoty, nie mówiąc już o czymś więcej. Przejechałem paznokciami po jego klatce piersiowej, sunąc poprzez splot słoneczny, brzuch i kończąc na jego członku, to zdecydowanie wywołało pożądaną przeze mnie reakcję. Na jego ciele pojawiła się gęsia skórka, jego oddech też na moment zawiesił się w bezdechu. Mięśnie brzucha napięły, a oczy na moment przymknęły, by po chwili spojrzeć w moje najbardziej pożądliwym i przenikliwym wzrokiem, jaki do tej pory widziałem.
Zacząłem pchać go do pokoju, kierując się w stronę łóżka. Zanim go pchnąłem widziałem jak zerknął w stronę drzwi, uśmiechając się przy tym. Zauważył, że zamek zmienił położenie, więc teraz miał pewność, co chcę zrobić. Upadł na łóżko całkowicie nagi i patrzył na mnie, czekając, co dalej zrobię. Zupełnie go nie krępowało, że patrzyłem na jego ciało. Ja, pomimo że przez ostatnie dwa tygodnie praktycznie cały czas paradowałem nago, ciągle dziwnie się czułem, kiedy na mnie patrzył, a on leżał teraz przede mną z rozłożonymi nogami, ze sterczącą męskością i patrzył na mnie. Czemu tak go to podnieciło? Przecież jeszcze nic nie zrobiłem.
Zerknąłem na jego krocze, po czym w jego oczy, a on tylko ruszył brwiami, jakby chciał mi tym gestem powiedzieć „no co?”
Pokręciłem ze zdumienia głową, a on się uśmiechnął i już wiedziałem, że jeśli nawet jeszcze chwilę temu boczył się na mnie, to teraz już mu przeszło. Wszedłem na niego i musnąłem jego usta, oblizał je z resztek mojej śliny i trącił językiem kolczyk w wardze. Pięknie, pomyślałem, już się ugotował, był cały mój, dosłownie. Jego zmysły szalały, oczy mu błyszczały, a źrenice powiększyły się, jakby się naćpał.
- Masz na mnie ochotę? – zapytałem złośliwie, jakby to, co sterczało na baczność między jego nogami było mało wymowne.
- Pytasz czy stwierdzasz? – odbił moje pytanie z tym swoim zawadiackim uśmieszkiem.
Prychnąłem i popchnąłem go, bo ciągle podpierał się na łokciach i tylko mnie tym denerwował. Kiedy przyssałem się do jego szyi, wytyczając ślad poprzez obojczyki i klatkę piersiową, zatrzymując się na jednym z sutków, który z premedytacją przygryzłem, w końcu przestał się tak głupkowato uśmiechać. Męczyłem go tak długo aż w końcu nie wytrzymał i poderwał się, zrzucając mnie z siebie tak, że wylądowałem pod nim. Łóżko wydało z siebie głośny jęk aż zastygliśmy w bezruchu, słysząc ten dźwięk.
O tym mu właśnie ostatnio mówiłem, jego łóżko skrzypi. Może nie wydaje aż takich okropnych dźwięków, jak się normalnie z niego korzysta, ale najwyraźniej to, co właśnie na nim wyprawialiśmy nie służyło mu, a zwarzywszy, że Toma pokój znajdował się akurat centralnie nad pokojem rodziców dźwięki, jakie wydawałby materac pod naszymi ruchami były by tak sugestywne, że rodzice na pewno by się domyślili, że Tom przyprowadzi jakąś panienkę do domu, bo na bank słyszeli, o której wrócił. Nie sądzę, żeby mama przyszła sprawdzić, co się dzieje, ale ręki bym sobie uciąć nie dał, więc oczywiste było, że to już po zabawie.
- No i to by było na tyle – rzuciłem, drapiąc się po czole.
- Nie żartuj – odparł Tom i chwytając kołdrę rzucił ją na podłogę, a po chwili razem z jego poduszką w objęciach wylądowałem na niej.
- Zwariowałeś?!
- Na szczęście moja podłoga nie skrzypi – powiedział z rogalem na twarzy.
- Chyba nie masz zamiaru kochać się na podłodze?
- Na kołdrze, mięciutkiej i pachnącej. I owszem mam – wyjaśnił, nie dając mi nawet nic powiedzieć, bo zakrył moje usta swoimi, wdzierając się po chwili językiem do środka. Nawet nie wiem, kiedy pozbawił mnie bokserek. Kiedy mnie pieścił traciłem poczucie, gdzie jest granica jawy i snu. Zatracałem się tak bardzo w tej namiętności, że śmiało można powiedzieć, że się dosłownie spalałem, ale wcale mi to nie przeszkadzało. Nie wiem, czemu wiedziałem, że nawet, jeśli ja jestem teraz całkowicie oddany namiętności, to Tom wszystko inne kontroluje, a przynajmniej chciałem mieć takie wrażenie. W każdym razie jedno było pewne, drzwi zamknąłem na klucz, więc nikt nas nie miał prawa nakryć.
- Rozluźnij się – wyszeptał do mojego ucha. – Nie chcę ci sprawiać bólu.
Nawet nie wiem, kiedy tak daleko zabrnęliśmy.
- Już się przyzwyczaiłem, śmiało Tom.
W ciągu tych dwóch tygodni nauczyłem się na tyle rozluźniać mięśnie, że Tom mógł we mnie wejść bez lubrykantu, a ja nie zwijałem się przy tym z bólu. Nie mniej jednak zawsze mnie uprzedzał, dając mi chwilę, żebym się przygotował.
Jednego byłem pewny, nigdy nie będę miał tego dość. Tom potrafił rozniecić we mnie takie podniecenie, że wariowałem, a im częściej to robiliśmy, tym więcej i mocniej tego pragnąłem. I wydaje mi się, że on odczuwał dokładnie to samo. Pozostało tylko pytanie, czy było coś, czego jeszcze nie próbowaliśmy? Czy nasze zbliżenia mogły przejść na wyższy poziom? Czy mogliśmy dać sobie jeszcze więcej przyjemności? Jeśli ktoś uważa, że seks to tylko sam akt, to jest w głębokim błędzie. Bo, jeśli zależy mu tylko i wyłącznie na wytrysku, to równie dobrze wystarczy mu do tego ręka. Nas łączyło coś o wiele silniejszego, już sam jego zapach wzbudzał we mnie podniecenie. Wystarczyło jego to specyficzne, jedyne w swoim rodzaju spojrzenie, którym obdarzał tylko mnie, a ja już czułem jak moje ciało na niego reaguje. Jego dotyk, pocałunki rozniecały pożar, który tylko on w tym momencie mógł ugasić i wiedziałem, że działam na niego dokładnie tak samo. Tym właśnie dla nas było zbliżenie, a to, że teraz wiłem się pod nim z rozkoszy, to tylko nagroda za naszą wzajemną czułość.
Opadł na mnie, dysząc ciężko, ja też ledwo łapałem oddech.
- Wiesz, że seks poprawia kondycje i wydolność układu oddechowego? – rzucił.
- Gdzie to wyczytałeś?
- Nigdzie, miałem dzisiaj okazje sprawdzić na własnej skórze – musnął moje wargi, nie chcąc żebym drążył ten temat dalej, ale na darmo, bo to sprawiło, że dopiero teraz zacząłem wypytywać.
- Jak to?
- Byłem z Andym w Berlinie.
- Gdzie?
- Oj, nieważne, słuchaj dalej!
Nie dał mi wygłosić przemowy, jakim kretynem trzeba być, żeby jechać do stolicy gdzie fanów, jak grzybów po deszczu. Gdyby mi ktoś powiedział, że widział dzisiaj mojego brata w Berlinie, to tak bym go wyśmiał, że pewnie aż bym się popłakał ze śmiechu, a on pojechał z Andreasem taki kawał drogi i to bez ochrony w dodatku w środku dnia. Nie podobało mi się to.
- No i przydybały nas, znaczy mnie fanki.
Aż mnie zmroziło na te słowa.
- Jezu, Tom…
- Spokojnie, uciekliśmy. Ale, do czego zmierzam. Wbiegłem po schodach na dziesiąte piętro i prócz trochę podniesionego tętna, wcale się nie zmęczyłem, czego nie można powiedzieć o Andym. Myślałem, że mi tam zejdzie na zawał.
- Jesteś nieodpowiedzialny.
- Proszę cię Bill, tylko nie zaczynaj, nic się przecież nie stało.
- Ale mogło.
- Ale nie stało. Tak się wściekasz, a kto chce jutro jechać do Magdeburga w środku dnia, co?
I tu mnie pokonał moją własną bronią.
- Co to za niespodzianka, powiedz.
- Nie mogę. Jak powiem, to nie będzie już niespodzianki. Poza tym nie zmieniaj tematu. Berlin to nie Magdeburg.
- A Magdeburg to nie Loitsche – znowu mnie przelicytował. – Masz jeszcze jakieś uwagi?
Cóż, prawda była taka, że wszędzie musieliśmy uważać, zwłaszcza, jeśli wypuszczaliśmy się gdzieś sami bez ochrony.
- Następnym razem chcę wiedzieć gdzie jedziesz. Boję się o ciebie.
- Dobrze mamusiu, powiem ci – zaśmiał się.
- Przestań, Tom! Ja mówię poważnie.
- No dobrze, już dobrze – pocałował mnie czule, starając się mnie udobruchać.
Na dworze zaczęło powoli świtać, a my nadal leżeliśmy na kołdrze. Ja w końcu przysnąłem. Wiedziałem, że powinienem wrócić do swojego pokoju, ale było mi tak wygodnie i ciepło w ramionach Toma, że nie miałem siły się nawet od niego odsunąć, a co dopiero wrócić do swojego pokoju i zimnego łóżka. Tom mnie nie budził, drzwi były zamknięte, więc w razie czego, będzie czas się ubrać. Nie raz zdarzało się, że pracowaliśmy nad czymś i zasypialiśmy razem w łóżku albo u niego w pokoju albo u mnie, tak że o szok mamy, że zastanie mnie w pokoju Toma się nie obawiałem, ważne żebyśmy się zdążyli ubrać, bo to raczej ciężko by było wytłumaczyć, ale jak już mówiłem, zamknięte na zamek drzwi dawały nam czas naciągnięcia na tyłki gaci, no to spaliśmy.

Ocknąłem się gdzieś koło południa. Nadal leżałem w ramionach Toma, ale on już najwyraźniej nie spał.
- Hej – przywitałem się.
- Hej – odpowiedział.
- Długo nie śpisz?
- Z pół godziny.
- A właściwie, która jest?
- Dochodzi dwunasta. Jeśli chcesz jechać do tego Magdeburga, to trzeba się zacząć powoli zbierać.
Przeciągnąłem się i usiadłem, rozglądając się za moimi bokserkami.
Wymknąłem się cicho z pokoju Toma, ale jak się później okazało zupełnie niepotrzebnie, bo w domu zostaliśmy sami.
Kiedy zszedłem na dół do kuchni znalazłem przypiętą na lodówce kartkę od mamy.
Po chwili pojawił się też Tom.
- Nikogo nie ma? – spytał od razu, zaglądając po garnkach na kuchni.
- Nie, Gordon pojechał do pracy, a mama do zakładu. Napisała, żebyśmy sobie sami zrobili obiad.
- Zjemy coś na mieście – rzucił krótko Tom. – Na co masz ochotę, naleśniki, tosty, chleb z dżemem, gofry?
- Wszystko jedno, a ty, na co?
- Właściwie też nie wiem – podrapał się po głowie. - Dlatego pytałem ciebie, zjadłbym to samo, co ty.
- W takim razie może tosty, mało roboty.
- Okej – zgodził się.
- To ja zrobię kawy – włączyłem ekspres.

Po 14:00 wyjechaliśmy z domu. Na drodze był lekki ruch, o tej porze dnia to naturalne, spodziewałem się tego, dlatego chciałem wyjechać wcześniej. Po drodze Tom jeszcze raz próbował wyciągnąć, po co go ciągnę do Magdeburga, ale byłem nieugięty, a żeby się przymknął nastawiłem głośno muzykę, na co w końcu odpuścił, dochodząc do wniosku, że i tak przecież za niedługo się dowie.
- Gdzie teraz? – zapytał, wjeżdżając w teren zabudowany.
- Do naszej lodziarni.
Spojrzał na mnie, jak na wariata.
- I to ma być ta niespodzianka? Wyciągnąłeś mnie taki kawał na lody?
Tym razem ja na niego spojrzałem, jak na wariata.
- Jeszcze nie upadłem na głowę – odparłem.
- Mam nadzieję.
Kiedy podjechaliśmy na parking lodziarni już wiedziałem, że chyba sporo się zmieniło od czasu, kiedy tu przychodziliśmy. Było pełno ludzi, a to oznaczało, że pewnie nie pozwolą mi spokojnie pogadać z Angelą.
- Nie wiem, po co tu przyjechaliśmy, ale chyba nie chcesz tam teraz iść.
- Cholera – przekląłem, a Tom spojrzał nam nie.
- Znasz jakieś miejsce, gdzie można by usiąść spokojnie, coś dobrego zjeść i żeby nikt nas nie zaczepiał? – zapytałem.
Chwilę mi się przyglądał, ale kiedy sugestywnie poruszyłem brwiami, dając mu tym do zrozumienia, że oczekuje odpowiedzi odezwał się w końcu.
- Owszem, ale chciałbym wiedzieć, co kombinujesz.
- Zaraz się wszystkiego dowiesz – rzuciłem krótko i zerknąłem na zegarek. Jeszcze 15 minut.
Tom westchnął i oparł się wygodnie o fotel.
- Czekamy na kogoś? – zapytał po chwili domyślając się. Zresztą nie trudno było się domyślić, skoro kręciłem się na wszystkie strony, rozglądając się, czy gdzieś już przypadkiem nie idzie.
- Tak – odpowiedziałem.
Od razu się zainteresował.
- Na kogo?
- Jezu, czy ty musisz zawsze zadawać tyle pytań? Nie możesz chwilę cierpliwie poczekać?
- Zachowuje się dokładnie, jak ty w takiej samej sytuacji.
Prychnąłem.
- Spójrz – rzucił po chwili, jak na ironię, dostrzegając właśnie Angele, która wysiadała z taksówki.
Czemu zbytnio mnie to nie zdziwiło, że przykuła jego uwagę?
- Ale ślicznotka – skomentował. – Z nią mógłbyś się umówić, to by była niezła niespodzianka.
Spojrzałem na niego.
- Prosisz - masz – odparłem i odpiąłem pasy z zamiarem wyjścia z samochodu.
Chwycił mnie mocno za ramie.
- Nie wygłupiaj się Bill, żartowałem przecież! – wystraszył się, że wziąłem to na poważnie. Cóż, doskonale wiedziałem, że nawet, jeśli ze mną sypia i to mnie wyznaje miłość, nadal ogląda się za laskami. Nie wiem, czy to przyzwyczajenie, czy jakaś dziwna potrzeba, bo chyba na brak seksu raczej nie mógł narzekać.
- A ja nie – odparłem, otwierając drzwi. - Zapal silnik – powiedziałem tylko i wysiadłem z auta, kierując się prosto do dziewczyny, która już mnie zauważyła.
- Witaj Bill – przywitała się, pozwalając się przytulić.
- Witaj Angela. Nie gniewaj się, ale mamy małą zmianę planów.
Spojrzała na mnie.
- Trochę się tu jednak zmieniło od czasów, kiedy przychodziłem z Tomem. Jak widzisz za dużo tu ludzi, nie dadzą nam spokojnie porozmawiać. Pojedziemy gdzieś indziej.
- W porządku – zgodziła się.
- Nie martw się, później cię odwieziemy.
- Nie jesteś sam?
- Ach, nie. Tom jest ze mną, ale nie przejmuj się, on nas tylko podrzuci i spławie go tak żebyśmy mogli porozmawiać. Chodźmy – otoczyłem ją ramieniem i poprowadziłem do samochodu, otwierając jej drzwi.
Kiedy wsiadłem widziałem szok na jego twarzy. I widziałem też, że nie może oderwać od niej wzroku. Wtedy, jak ją poznałem i nas śledził stał zbyt daleko, żeby się jej przyjrzeć, ale teraz był po prostu nią oczarowany.
- Angela na pewno wiesz, że to mój brat, Tom – kiwnęła głową. – Tom – zwróciłem się do niego – To jest Angela.
Wyciągnął do niej rękę, wiedziałem, że się nie powstrzyma, żeby ją, chociaż w taki sposób dotknąć.
- Miło mi cię poznać – rzucił z tym swoim uśmieszkiem. Znałem go aż za dobrze, już ją zaczął kokietować. Zastanawiałem się, czy on to robi nieświadomie, czy wręcz przeciwnie.
- Mnie również – uścisnęła mu dłoń.
- No to jedziemy – rzuciłem, bo najwyraźniej mój bliźniak, jakby zapomniał, w jakim charakterze tu był.
Wywiózł nas za miasto. Jak mniemam, to był jeden z klubów, który odwiedzał z Andreasem, bo dobrze go tu wszyscy znali.
Usiedliśmy przy stoliku, a on nie mógł oderwać od niej wzroku. Zaczęliśmy rozmawiać, póki co we trójkę. Dopiero po jakimś czasie, poprosiłem go, żeby kupił mi coś słodkiego, co było naszym umówionym znakiem i miało oznaczać „strać się na jakiś czas z pola widzenia”.
- Przepraszam na chwilę – powiedział i posyłając mi tylko lekki uśmiech ruszył w kierunku baru, a my zostaliśmy sami.
- Przepraszam cię, że zabrałem ze sobą Toma, ale nie chciałem dzwonić do naszego managera i prosić o ochronę.
- Za późno ci pewnie powiedziałam o tym spotkaniu.
- Nie, nie. Nie o to chodzi. Nadal pomimo wszystko nie mogę się przyzwyczaić, że jestem osobą publiczną i że muszę, a raczej przynajmniej powinienem się tłumaczyć z każdego wyjścia.
- Rozumiem. Więc wziąłeś Toma, jako ochroniarza? – zaśmiała się.
- Mniej więcej, chociaż wiem, że marna z niego ochrona zważywszy na to, że on sam jej potrzebuje, ale jest spostrzegawczy, a to w razie czego wystarczy.
- Nic się nie stało. Chyba powinnam się była tego spodziewać, w końcu jesteście bliźniakami i chyba dobrze się czujecie, mając się w zasięgu wzroku – jakby wiedziała.
- Nie no nie zawsze. Jak się poznaliśmy mieliśmy na kącie poważną sprzeczkę i miałem ochotę go udusić, zwłaszcza, jak zaczął do mnie wydzwaniać, zresztą sama widziałaś.
- Martwił się o ciebie. Ty pewnie też martwisz się o niego.
- On poznaje mnóstwo dziewczyn - postanowiłem go trochę podkopać, jeśli nawet zainteresował się Angelą, a ona teraz drążyła jego temat, to po tych sensacjach może będzie się trzymała od niego z daleka. – Wiesz i jakoś nigdy nie przejmował się, że zostawałem sam w hotelowym pokoju, gdzie on i reszta chłopaków świetnie się bawili, poznając nowe dziewczyny, wtedy miał mnie gdzieś i nigdy mnie z żadną nawet nie poznał.
- To, dlaczego mu mnie przedstawiłeś?
- Bo chcę, żeby wiedział, że jesteś dla mnie wyjątkowa i ma się trzymać od ciebie z daleka.
Tak, teraz przemawiała prze zemnie zazdrość, pewnie było ją widać nie tylko po słowach, ale po tym jak się na nią gapiłem.
Uśmiechnęła się.
- On nie patrzył na mnie, jak na kogoś, kto jest dla ciebie wyjątkowy.
Skrzywiłem się. Była cholernie spostrzegawcza albo Tom przestał się z tym kryć.
- W domu go za to zabije, a tymczasem przepraszam cię w jego imieniu.
- Niepotrzebnie, to jest nawet zabawne.
- Nie chcę, żebyś sobie pomyślała, że on cię podrywa albo coś. On ma po prostu taki sposób bycia.
- Jest nieśmiały – rzuciła.
- Kto? Tom?
- Tak. Zachowuje się tak, bo stara się ukryć swoją nieśmiałość, chce zaimponować, ale nie wie za bardzo, co powinien zrobić w danym momencie.
- A jak mnie widzisz? – byłem ciekawy.
- Ty jesteś inny. Nie starasz się na siłę przypodobać, jesteś bardzo spontaniczny, najpierw coś robisz, a potem myślisz i raczej nie jesteś nieśmiały.
Zaśmiałem się.
- Zgadza się – przyznałem. – To pewnie źle, co?
- Nie. Niekoniecznie, ale wszystko ma swoje wady i zalety.
Ta rozmowa była dla mnie czymś niezwykłym. Nie spodziewałem się, że Angela jest tak niezwykłą dziewczyną. Miałem ją za zakompleksioną, a tym czasem, kiedy w końcu przełamała się, była pewna siebie i bez skrępowania patrzyła mi w oczy. Wyrozumiała, pełna empatii i bardzo spostrzegawcza, tak ją teraz widziałem.
- Tom coś długo nie wraca – stwierdziła po jakieś godzinie.
- No tak – odparłem, robiąc burze myśli, co jej na to odpowiedzieć.
- Umówiliście się, żeby zostawił nas samych?
- Właściwie… Tak… - przyznałem, na co się zaśmiała.
Spojrzała na zegarek.
- Chyba muszę już wracać, tato ma na mnie czekać pod tą lodziarnią, gdzie się umówiliśmy.
- Puszczę sygnał Tomowi, żeby przyszedł i odwieziemy cię. Szkoda, że tak mało czasu miałaś.
- Za niecały tydzień będę tu mieszkać, więc, jeśli tylko będziesz miał czas, zaproszę cię do domu, możesz nawet przenocować, tylko nie pomyśl sobie czegoś - oboje zaczęliśmy się śmiać akurat, gdy przyszedł Tom.
- Ze mnie się nabijacie?
- Nie, nie – pomachała ręką.  – Z Billa.
- Jak tak, to okej.
- Odwieziemy Angele pod lodziarnie i wracamy.
- Już? – zdziwił się.
- Tak, przepraszam, ale pisałam Billowi, że będę miała czas tylko jakieś dwie godzinki.
- Rozumiem. Może następnym razem przyjedziesz do nas. Możesz nawet przenocować.
- Tom! – upomniałem go.
- Odstąpię wam? tobie? – zainsynuował, jakobyśmy byli parą – Nawet pokój, bo Bill ma popsuty zamek w drzwiach.
- Przestań! – spojrzałem wkurwiony na niego. Wiedziałem, do czego zmierza. – Nie jesteśmy parą – powiedziałem, patrząc mu prosto w oczy.
- A, to przepraszam – wycofał się, ale tego, co powiedział nie dało się już cofnąć.
- Dzięki za zaproszenie – ona jednak potraktowała to z uśmiechem i taktem, czego nie można powiedzieć o moim bliźniaku, ale go za to zjebie, aż się we mnie w tym momencie gotowało.
- No to chodźmy – powiedziałem i wyszliśmy z lokalu. Pod lodziarnią czekaliśmy aż przyjedzie jej ojciec, nie chciałem, żeby stała tam sama i czekała na niego. Wypuściłem ją z auta dopiero, kiedy byłem pewny, że mężczyzna, który zaparkował i wyszedł z auta, rozglądając się za kimś, jest jej ojcem.
- Jeszcze raz dziękuję, że przyjechaliście oboje. Miło mi było poznać cię Tom – pożegnała się z nim, a ja wysiadłem z nią z auta, podprowadzając ją do jej ojca.
- Dzięki za spotkanie.
- To ja dziękuję tobie. Jeszcze się zobaczymy nie raz – powiedziała.
- Mam nadzieję – odparłem, a ona tak po prostu przytuliła się do mnie.
Stałem jeszcze chwilę, machając jej na pożegnanie, po czym wróciłem do samochodu.
- Wracamy do domu – powiedziałem krótko.
Tom odpalił silnik i ruszył, nie odzywał się, ja też.  Setki myśli galopowało w mojej głowie, nie wiem, czy w jego też, czy zwyczajnie wyczuwał, że ma siedzieć cicho, bo mogę za chwilę wybuchnąć, ale wróciliśmy do domu, nie odzywając się do siebie po drodze ani jednym słowem. Nawet radia nie włączyliśmy, żeby zabić tą, panującą między nami ciszę, której jak na ironie po raz pierwszy nie rozumiałem.

4 komentarze:

  1. opowiadania są super i świetnie się je czyta.
    a teraz coś na temat rozdziału... nie wiem dlaczego, ale nie polubiłam Angeli (uch, szczerze mówiąc to czuję do niej okropną niechęć i od teraz wolę "poza granicami umysłu", choć wcześniej było odwrotnie)
    niech Bill i Tom zamieszkają razem i będzie dobrze, i niech Angela zniknie...

    OdpowiedzUsuń
  2. mam nadzieję że Angela nie popsuje czegoś w związku bliźniaków. :D czekam na next!! xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja tam ją lubię. Laska z dystansem i mądra... Ale namieszać, namieszała... Będzie wojna między biźniakami, a to nie za dobrze... :/

    Ri

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*