Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

poniedziałek, 17 marca 2014


Witajcie kochani.

Przyznam szczerze, że takiej reakcji na ostatni odcinek „Przeznaczonych sobie” z waszej strony się nie spodziewałam. Do Angeli pałacie nienawiścią, a przecież ona nic nikomu nie zrobiła. Billowi też się zebrało. Jedynie Tom został tu potraktowany ze współczuciem, a przecież nie tak dawno, znaczy podczas trasy, kiedy zmuszał Billa do bycia z nim mieliście na niego żyłę. :)) Ale to dobrze, podoba mi się wasza reakcja na ten ostatni odcinek. Uprzedzałam kilka odcinków wcześniej, że będzie dramatycznie i zapewniam, że to jeszcze nie koniec.
No, ale dzisiaj nie czas na „Przeznaczonych sobie”. Odcinek będzie bardziej na luzie, po ostatnim trochę ukoję wasze skołatane nerwy, jak się zresztą przekonacie, ale zdradzę, że kłopoty zbliżają się dużymi krokami i o tym też już nakreśliłam w ostatnich odcinkach. Pewnie się obawiacie, że tu także skłócę bliźniaków :)) Cóż, zobaczycie, co tu im zgotowałam, ale nie lubię się dublować, więc tu dla nich przygotowałam coś zupełnie innego.
W każdym razie bardzo dziękuję wam za wszystkie komentarze, no rozpływałam się nad każdym, aż chce mi się pisać i zarywać nocki.
Dziękuje wam jeszcze raz i zapraszam do czytania.



Odcinek 37




Następnego dnia było już koło południa, jak Tom wszedł do pokoju i delikatnie położył się na łóżku obok Billa. Chwilę przyglądał się mu, po czym, odgarniając kosmyki włosów z jego policzka nachylił się całując go w usta.
Bill się uśmiechną i otworzył powoli oczy.
- Hej  - przywitał go szeptem.
- Hej – odpowiedział mu Bill. – Masz mokre włosy – powiedział, dotykając jego kosmyków.
- Pływałem – co nie było niczym niezwykłym. Od kilku dni po namowie i wcześniejszym zupełnie bezpodstawnym obawom, że sobie sam w wodzie nie poradzi, pływał. Okazało się, że to właśnie pływanie najlepiej pomaga mu wracać do dawnej sprawności. Być może, dlatego, że jednocześnie angażował całe ciało. Oczywiście nie zastąpił rehabilitacji i masaży samym pływaniem, ale postępy, jakie robił w dochodzeniu do formy były spektakularne.
- Ile tym razem? – zapytał Bill, mając na myśli, ile zrobił długości w ich basenie?
- 10.
- Nie przesadzasz?  Przeforsujesz się.
- Czuję się świetnie. I wiesz, co ci powiem? Dzisiaj wejdę na piętro.
Bill aż usiadł.
-  A noga? Mówiłeś wczoraj, że cię boli.
- Chyba jednak nie. Czuję się naprawdę dobrze i czuję, że dam radę pokonać w końcu te 25 schodów.
Bill pokręcił głową. Upór Toma zawsze go zadziwiał, żeby on miał tyle zawziętości, co Tom, chociaż może dobrze, że nie miał i tak był zawsze w gorącej wodzie kąpany, a gdyby był jeszcze tak zawzięty, jak Tom, to by się to na pewno źle skończyło.  
- Co tak patrzysz? – zapytał Bill.
- Dobrze się czujesz?
Przez chwilę Bill przyglądał się mu, nie wiedząc, o co mu znowu chodzi. Dopiero, kiedy odrzucił koc, żeby wstać z łóżka zrozumiał, a raczej poczuł.
- Dopóki mi nie przypomniałeś nie czułem nic, ale teraz, cóż…
- Co? – naciskał Tom.
- Jakby to ująć. Szczerze mówiąc sądziłem, że będzie gorzej po tym, jak bolało w trakcie.
- Przez tydzień cię nie tknę – oznajmił Tom.
- A co, kondycja za słaba? – zadrwił Bill, ale doskonale wiedział, co mu za chwilę odpowie bliźniak.
- To nie jest zabawne Bill. To już nie jest sen, twoje ciało musi się przyzwyczaić i zregenerować po tym, co ci zrobiłem.
- Co razem zrobiliśmy – poprawił go Bill. – I jakbyś nie pamiętał, prosiłem cię o to.
- Tak, ale…
- Odkąd wybudziłeś się ze śpiączki masz dziwną przypadłość brania za wszystko odpowiedzialność.
- Nie o to chodzi – zaprzeczył Tom.
- O to. Przed wypadkiem nawet, jak byłeś winny, to się wypierałeś wszystkiego, a teraz nawet, jak nie ma, w tym twojej winy ty ją bierzesz na siebie.
Tom tylko wzruszył ramionami.
- Lepie się ogarnij i chodź, zrobiłem śniadanie – zmienił temat.
- No tak, teraz będziesz mnie znowu pilnował z jedzeniem.
- Owszem, bo założę się, że kiedy byłem w śpiączce śniadań nie jadałeś.
- Jadałem.
- Raz może dwa na miesiąc.
Bill tylko ruszył brwiami, co Tomowi w zupełności wystarczyło, że trafił w dziesiątkę.
- Wiedziałem.  Ale to też o czymś świadczy.
- O czym? – zapytał z ciekawością Bill.
- Że nawet, jakbym chciał nie mogę umrzeć, bo nie będzie miał cię kto pilnować.
- Ach! – westchnął głośno Bill i wymijając bliźniaka poszedł podenerwowany do łazienki, a Tom zaczął się tylko głośno śmiać.

Po południu miał do nich wpaść Gustav. Tom po obejrzeniu rysunku na okładkę płyty złapał się tylko za głowę, twierdząc, że to się do niczego nie nadaje. Cała trójka się oburzyła i zgodnie oznajmiła, że jak z niego taki Picasso, ma sam coś wymyślić, więc wymyślił. Billa, po zobaczeniu projektu zatkało, a to Tomowi w zupełności wystarczyło, żeby stwierdzić, że dzieło zostało ukończone. Pozostała jeszcze tylko kwestia, jak oceni to Georg i Gustav.
Geo niestety nie mógł do nich wpaść, za co przeprosił ich telefonicznie, ale Gustav się zaoferował, że przyjedzie po rysunek.

- Ścisz to pudło, nie słyszę własnych myśli! – wydarł się z kuchni Bill, po tym, jak Tom nastawił prawie na cały regulator telewizor. Nie sądził, że to mu jeszcze kiedyś będzie przeszkadzało i że będzie miał dosyć tego hałasu, ale miał.
- Bill chodź, musisz to zobaczyć – wołał go Tom.
- Nie mam teraz czasu.
- Na chwilę, no chodź szybko.
- Jezu! – jęknął i odkładając wszystko, udał się do pokoju.
- O co chodzi?
- Siadaj – Tom poklepał miejsce obok siebie.
- Nie mam czasu, robię obiad.
- Oj, obiad nie zając nie ucieknie. No siadaj.
Bill wyrwał mu pilota z ręki i wyłączył telewizor.
- Ej! – krzyknął Tom. – Co robisz?
- Dosyć tego! Może byś mi tak pomógł robić obiad.
- Daj spokój, zamówi się coś. Podaruj sobie to gotowanie.
- Nie.
- Oddaj mi pilota – wyciągnął rękę w kierunku Billa.
- Nie oddam.
- Nie denerwuj mnie, bo jak cię dorwę, to pożałujesz – zagroził, na co Bill się tylko uśmiechnął.
- Najpierw musiał byś mnie złapać.
Po mimo że Tom jeszcze nie był całkowicie sprawny refleks miał dobry i zdążył chwycić bliźniaka za bluzę i pociągnąć go na siebie. Bill się zaparł, ale Tom złapał go drugą ręką za nadgarstek i ściągnął na podłogę przed kanapę i przygniótł do podłogi. Wiedział, że nie będzie wstanie go długo utrzymać, bo ręce mu za chwilę odmówią posłuszeństwa, ale te kilka kilo, które zdążył już przybrać dawały mu przewagę.
- Oddawaj pilota! – próbował zabrać mu z ręki, ale Bill machał nim na wszystkie strony.
- To go sobie weź.
Tom usiadł okrakiem na biodrach Billa i już czuł, że wygrał, kiedy ten z premedytacją odrzucił pilota kilka metrów dalej.
Tom puścił bliźniaka i rzucił się w stronę pilota, ale zaraz poczuł, jak Bill chwyta go w pasie i tym samym przygważdża go swoim ciałem do podłogi.
Zaczęli się siłować, raz jeden raz drugi sięgał już prawie do pilota i na zmianę się od niego odciągali. W pewnym momencie, to już się bardziej z tego śmiali niż siłowali, a przez to, że śmiali się tak głośno nawet nie słyszeli, że Gustav puka do drzwi.
W końcu zrezygnował po czwartym razie, słysząc ze środka ich śmiech. Nacisnął klamkę i wszedł, stając lekko zdziwiony zastanym obrazkiem. Stał tak, obserwując ich z dobrą minutę, sam mimowolnie się śmiejąc, aż w końcu postanowił im przerwać.
- Czy ja wam w czymś nie przeszkadzam? – zapytał, natychmiast ściągając na siebie ich spojrzenia. - Macie otwarte drzwi, wiecie o tym?
- Zostawiłem je otwarte dla ciebie – odpowiedział Bill. – Tom, zanim by ci otworzył, czekałbyś wieki, a ja jestem zajęty.
- No właśnie widzę, ale chyba obaj jesteście zajęci.
- Gustav kopnij mi pilota – poprosił Tom, kompletnie ignorując słowa przyjaciela.
- Nie, nie, to do mnie kopnij – powiedział Bill.
- Nie lubię stawać między wami – oznajmił. - Rozstrzygnijcie to między sobą, a mnie w to nie mieszajcie.
- Daj spokój, nie mamy już po piętnaście lat – powiedział Tom.
- Nie słuchaj go – przerwał Bill, zakrywając mu dłonią usta. – Jak kopniesz do mnie, to załatwię ci VIP-owską wejściówkę na pokaz najnowszej technologii w grach komputerowych.
Tom zabrał rękę bliźniaka ze swoich ust.
- Gustav, zaczekaj. Pamiętasz te meksykańskie jedzenie, które ci tak smakowało?
Gustav kiwnął głową.
- Wiesz, że to ja je robiłem?
- No słyszałem.
- Zrobię ci je, ale kopnij tego pilota w moją stronę.
Gustav patrzył raz na Toma raz na Billa, wyglądali teraz, jak dziesięć lat wcześniej, miał wrażenie, że ma deja vu. Te same spojrzenia, te same próby przekupstwa, tylko nie mógł sobie przypomnieć, czym wtedy chcieli go przekupić.
- Musisz zdecydować – powiedział Bill, widząc wahanie przyjaciela. - Tym razem Jost nam nie przerwie – doskonale pamiętał tamtą sytuację.
Gustav poprawił okulary.
- Wiecie, że bardzo was lubię – zaczął.
- Bez przemówień Gus  – uciął Tom. - Po prostu kopnij i tyle.
- Czy wy czasem nie jesteście za duzi na takie zabawy? – Gustav próbował jakoś wybrnąć z tej sytuacji. Nie chciał stawać po niczyjej stronie, no chyba że swojej własnej.
- Gustav! – krzyknął Bill.
Gus już wiedział, że nie ma wyjścia.
- No dobra. Przepraszam Bill, gdybym był Georgiem pewnie byś mnie przekupił, ale tak się składa, że on jest większym fanem gier komputerowych i tych wszystkich gadżetów, niż ja. A ta meksykańska potrawka w wykonaniu Toma jest zbyt kusząca, żebym z niej zrezygnował – mówiąc to kopnął pilota w stronę rąk Toma.
- Nie! Gustav, jak mogłeś, dać się przekupić za jedzenie?
- Nie za jakieś tam jedzenie, tylko za pyszną meksykańską potrawkę w wykonaniu twojego brata.
- Dzięki – powiedział Tom. Był zadowolony ze swojej wygranej. Nadął się dumą jak paw. -  Na dniach zrobię ci ją – obiecał Gustavowi.
- Trzymam cię za słowo.
Bill wstał z podłogi, poprawiając ubranie. Tom też zaczął się zbierać, ale jego nogi jeszcze nie były na tyle sprawne, żeby udźwignąć taki ciężar, Gustav chciał mu podać rękę, ale Bill odepchnął ją.
- Nie pomagaj mu!
- Nie przesadzasz trochę? – zdziwił się reakcją Billa. - To, że wygrał nie znaczy, że musisz się tak mścić.
Tom na te słowa parsknął śmiechem, kompletnie dezorientując tym przyjaciela.
- Jeszcze stań w jego obronie – powiedział z wyrzutem Bill.  Nie dość, że przegrał, to jeszcze Gustav bronił jego brata, tego było już za wiele.
- On się nie mści Gus, wyluzuj. Nie chcę, żeby mi ktokolwiek pomagał i Bill o tym dobrze wie, bo sam go o to prosiłem. Poradzę sobie.
- Niech was szlag. Wiecie jak to z boku wygląda?
- Przepraszam – odezwał się Bill. – Domyślam się, ale uwierz mi nie zastanawiałbym się ani sekundy by mu pomóc, gdybym nie wiedział, że sam sobie poradzi, nawet jeśli, by się za to na mnie wściekał.
- No właśnie - potwierdził Tom, podpierając się kanapy i w końcu wstając o własnych siłach. Wyprostował się, podciągając spodnie, bo po tej walce z bliźniakiem znalazły się niżej niż powinny. - No dobra, tam leży rysunek – wskazał Gusovi gestem głowy jedną z półek, na której leżała kartka.
Gustav chwycił ją i na moment zapanowała cisza.
- I co, może być? Wydaje mi się, że wszystko teraz jest przejrzyste. Wiesz, doceniam to, że się staraliście, dlatego nie chciałem całkiem przekreślać waszych wysiłków i umieściłem na nim każdy z waszych pomysłów, no i coś ode mnie – mówiąc to uśmiechnął się.
Gustav pokręcił głową.
- Ty się chyba z powołaniem minąłeś, zamiast grać powinieneś rysować.
Tom się zaśmiał.
- Dzięki Gus, rozważę tą kwestie, jak Bill wygryzie mnie z zespołu, jako waszego gitarzystę.
Tym razem Bill się zaśmiał.
- Nie żartuj sobie.
Gustav też się zaczął śmiać.
- A, właśnie nie zapomniałeś, jak się gra przez tą śpiączkę?
- No co ty. Przecież, kiedy spałem mogłem grać we śnie. A kto wam muzykę napisał i nauczył Billa grać?
- Fakt, ciągle nie mogę tego ogarnąć.
- Bez urazy Bill, gra idzie ci naprawdę świetnie, ale w Toma graniu słychać swobodę, słychać, że podczas grania staje się muzyką, jak ty podczas śpiewania, po prostu czuć tą pewność i te piosenki będą brzmiały zupełnie inaczej, jak Tom je zagra.
- Doskonale zdaję sobie sprawę jak gram. I tyle razy powtarzałem wam, że nie liczcie na to, że stanę kiedykolwiek na scenie z gitarą. Nauczyłem się grać tylko dlatego, że sytuacja tego wymagała.
- No właśnie, słuchajcie, a może ugadamy się i pogramy trochę? - zaproponował Gustav.
- Dobry pomysł – powiedział Tom. – Ale daj mi z tydzień, może dwa, aż mi się palce przyzwyczają.
Gustav się zaśmiał, doskonale wiedział, że o ile jego umysł intensywnie pracował podczas śpiączki, to  ciało było w spoczynku. Opuszki palców Toma zmiękły i dłuższe granie było na chwilę obecną zbyt bolesne.
- Jasne, rozumiem. No chyba że Bill będzie grał, a ty będziesz dyrygował.
- Ode mnie się odwalcie!  – zbuntował się Bill. – Już mówiłem Tomowi, że jak tylko się obudzi więcej nie wezmę gitary do ręki.
Gustav spojrzał na Toma, który tylko pokręcił głową, że to nie prawda. Zrozumiał i uśmiechnął się pod nosem.
- No dobra, ale wracając do rysunku, to jak go Georg zobaczy, to padnie, o Joście nie wspomnę. Jest świetny, miałeś rację, że to co myśmy stworzyli, to tandeta.
- Może i tandeta, ale dzięki temu rysunkowi i tobie, Bill wpadł, jak mnie wyciągnąć ze śpiączki, więc, jeśli pozwolicie zachowam sobie tą waszą tandetę na pamiątkę. Oprawie w ramki i powieszę w pokoju na ścianie.
Tym razem Gustav spojrzał na Billa, który kiwnął mu tylko głową.
- Jasne.
Gustav posiedział u Kaulitzów jeszcze jakiś czas, zebrał się dopiero, kiedy dostał telefon.  Pożegnał się z przyjaciółmi i zabierając projekt ze sobą odjechał.
- Nie myśl, że skoro wygrałeś, to twoje na wierzchu – oznajmił Bill, zamykając drzwi na zamek.
- Wygrana to wygrana.
- Wygrałeś tylko dlatego, że przekupiłeś Gustava.
- A ty go nie próbowałeś przekupić? Pierwszy nawet zacząłeś.
- Ale jedzeniem?
- To już nie moja wina, że lepiej trafiłem.
Bill westchnął.
- Ale pilota i tak nie dostaniesz - chwycił go i pobiegł z nim na piętro.
- Wiesz, że jestem wstanie włączyć telewizor bez pilota? – krzyknął do brata, chcąc, żeby go dobrze słyszał.
- Wiem, ale nie będziesz mógł obsłużyć bez niego tych jakże cennych dla ciebie funkcji, a to już będzie wystarczającym powodem, żebyś go nie chciał oglądać w ogóle – zszedł na dół. -  Idę robić obiad – rzucił na koniec, zmieniając całkowicie temat.
- Fajnie – bąknął Tom, zerkając w stronę schodów.
Bill udał się do kuchni, sądząc, że bliźniak zajmie się czymś pożytecznym albo skoro będzie cicho w domu to może zdrzemnie się.  Nawet mu przez myśl nie przeszło, że Tomowi strzeli do głowy mierzenie się ze schodami. Co prawda wspominał mu rano, znaczy w południe, że dzisiaj ma zamiar je w końcu pokonać, ale nie sądził, że mówił o tym poważnie.
Tom tym czasem, podpierając się ścian dotarł do podnóża swojego nowego wyzwania. Spojrzał na sam szczyt. Kiedy kupowali ten dom cholernie podobały mu się te schody, nigdy nie sądził, że staną się dla niego takim Mount Everestem. Odetchnął głęboko i chwytając za poręcz postawił nogę na pierwszy stopień.
Gdzieś do połowy szło mu naprawdę dobrze, ale z każdym kolejnym schodem czuł, jak mięśnie na udach dosłownie go palą.
- Weź się w garść Kaulitz – powiedział półgłosem do samego siebie. – Co to dla ciebie. Potrafiłeś pokonać je susami po trzy naraz. Czuł jednak, jak z wysiłku szybko bije mu serce, ale czuł też, że da radę, nawet, jeśli na samej górze wyłoży się, jak długi na podłodze, to da rade.
Kiedy dotarł na samą górę nie pozwolił sobie na to, by choćby na chwilę usiąść na stopniach i odpocząć. Nie był w swoim pokoju już tak dawno, że chcąc zobaczyć, co zrobił z nim jego bliźniak, a miał przeczucie, że na pewno wszystko jest poprzekładane. Ruszył w kierunku drzwi. Pokój był otwarty, przez uchylone okno do środka wpadało świeże powietrze, Bill dbał o takie rzeczy, pamiętał, że nawet, jeśli jakiś pokój był nieużywany, to trzeba go systematycznie wietrzyć, a z uwagi, że Tom na razie w nim nie pomieszkuje robił to systematycznie. Wszedł do środka, rozglądając się. Łóżko było zasłane narzutą, pościeli nie było, bo spał pod nią na razie na dole. Rozejrzał się po pokoju, ale nie dostrzegł żadnych zmian. Wszystko leżało na swoim miejscu. Przejechał dłonią po szafce, sądząc, że zalega na niej spora warstwa kurzu, ale zdziwił się, przyglądając się swojej czystej dłoni.
- Billy… - mruknął pod nosem z rozczuleniem. Nawet jego gitary stały idealnie poukładane, jakby od tamtego dnia nikt ich nie ruszał, a przecież Bill uczył się grać. – Jesteś naprawdę niepoważny – mówił dalej sam do siebie, ale kierował słowa do bliźniaka. - To, że się wściekałem tyle razy, że mi coś przestawiasz nie znaczy, że musisz wszystko tak starannie układać. Wściekałem się tylko dlatego, że niczego potem nie mogłem znaleźć. Każda z tych rzeczy należy też do ciebie, zresztą wszystko należy do ciebie, łącznie ze mną…
Nagle usłyszał wołanie Billa z dołu, najwyraźniej go szukał.
- Tom, obiad już gotowy – wszedł do salonu, ale nie zastając w nim Toma, poszedł do pokoju sądząc, że może odpoczywa, ale tam też go nie znalazł. – Tom? – zawołał go kolejny raz.
W pierwszym odruchu Tom miał mu odpowiedzieć, ale pomyślał, że za schowanie pilota zrobi mu kawał.
Bill tym czasem zaczął obszukiwać wszystkie pomieszczenia na parterze. Kiedy nie znalazł brata wybiegł przed dom, obiegł go, ale też bez rezultatu. Zajrzał nawet do garażu, sądząc, że może polazł do auta grzebać przy komputerze, ale zdziwił się, nie zastając go tam. Wszedł do domu i spojrzał na szczyt schodów. Wątpił, żeby Tom wszedł na górę, nawet, jeśli by się do tego przymierzył to może był by gdzieś w połowie drogi.
– Tom, nie wygłupiaj się. Bawisz się ze mną w chowanego, czy co? - jednak tknęło go coś, żeby wejść na górę i sprawdzić, za dobrze znał upór bliźniaka. Powoli zaczął się skradać do pokoju Toma, nie wiedział, czego się może spodziewać, a ta upiorna cisza sprawiała, że serce biło mu coraz szybciej.
- Tom, jesteś tu? – zapytał, wchodząc do jego pokoju zupełnie nie zauważając, że Tom stoi za drzwiami i tylko czeka na dogodny moment by się na niego rzucić. – Pożałujesz, jak cię znajdę.
W tym momencie Tom objął go mocno od tyłu, zakleszczając w uścisku. Bill szarpnął się w panice.
- Spokojnie – wyszeptał mu do ucha.
- Ty kretynie! – krzyknął Bill. – Przestraszyłeś mnie! Boże, wiesz, jakie mi już myśli przeleciały przez głowę?
- Mam nadzieję, że żadna z nich nie była taką, że uciekłem - musnął ustami jego kark.
- Nie – odpowiedział jakoś mniej wojowniczo, a to, dlatego, że ręka Toma wsunęła się pod jego bluzkę i błądziła po jego nagim brzuchu. – Zastanawiałem się tylko, czy nic ci się nie stało.
- Jak widzisz mam się bardzo dobrze – powiedział  i wsunął mu dłoń w spodnie.
Bill tylko sapnął, chwytając brata za rękę.
- Tom…
- Mam przestać? – zapytał delikatnie, zaciskając dłoń na członku bliźniaka.
Bill przełknął ślinę, fala podniecenia rozeszła się po jego ciele jak błyskawica, nie było opcji, żeby przestali.
- Nie przestawaj…
Tom się uśmiechnął i pchnął brata w kierunku łóżka. Obaj wylądowali na nim, Bill na brzuchu, a Tom na nim. Bill, wciąż czując rękę bliźniaka na swoim na wpół twardym członku zacisnął w dłoni narzutę.
- Jezu Tom… - jęknął, kiedy poczuł, jak druga ręka brata rozpina mu guzik i rozporek spodni.
- Od razu lepiej – skomentował Tom, mając teraz leprze pole do manewru. – Teraz pójdzie szybciej.
- Co pójdzie szybciej? – jednak, gdy poczuł pewny uścisk na swoim penisie nie potrzebował już więcej słów, jego świat zawirował. Czułe pocałunki i delikatne podgryzanie płatka ucha sprawiły, że czuł z każdym przesunięciem się ręki brata, jak szybko zbliża się do spełnienia. – Tom… ja zaraz… - wydukał.
- Nie powstrzymuj się.
Nie powstrzymywał, zacisnął dłonie na narzucie łóżka i jęknął przeciągle, pozwalając rozpłynąć się tej przyjemności po całym ciele.

4 komentarze:

  1. Wreszcie nadrobiłam wszystkie odcinki i jestem pod wrażeniem ! :) Cieszę się, że Tom się obudził, że dochodzi do zdrowia, a przede wszystkim , że wszystko pamięta i ich uczucie nadal trwa !! ;)
    Mam nadzieje, że między nimi będzie jak najlepiej ;)
    Co do drugiego opowiadania to, jest mi szkoda Billa i to strasznie, nie jest niczemu winien, bo to przez Toma, a może dzięki niemu sa razem. Simone nie powinna tak reagować, nie powinna zrzucać wszystkiego na Billa, a tym bardziej wyrzucac ich z domu.. Do Angeli nie mam żalu, jest zwykła koleżnką Billa, a poza tym ona nie ma pojęcia o tym co łączy chłopaków .. Hmm .. troche rozczarowałam się zachowaniem Billa, wydaje mi się, ze na siłe chce odciąć się od Toma, ale może zrozumie .. Niecierpliwie czekam na kolejny odcinek !! :)

    Ps. Ja powracam do pisania także zapraszam na ostatni odcinek mojego opowiadania, który ukaże się już dziś ;) A zapewne jeszcze w tym tygodniu zacznę nowe opowiadanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Serdecznie zapraszam na 52 ( ostatni odcinek) opowiadania ;) Proszę także o pozostawienie komentarza ze swoją opinią na temat opowiadania ;)
    Zapraszam ! :) :*

    OdpowiedzUsuń
  3. cóż, bardzo przyjemny rozdział ^^
    czekam na te kłopoty bliźniaków, ciekawe, co dla nich szykujesz HYHY
    jeśli chodzi o błędy to przejrzałam tekst tylko pobieżnie, ale oczywiście zauważyłam przecinki i błąd który aż mnie poraził, a mianowicie: *Tymczasem ;p
    jeśli chodzi o drugie opowiadanie to ja się tu wcześniej nie udzielałam, ale no Bill mnie wkurza strasznie ;/ a Toma uwielbiam od początku i wcale nie przeszkadza mi, że w jakiś sposób zmusił Billa do tego związku, bo ten jakoś szczególnie nie protestował.. ;/
    a Angeli nie lubię od początku, działa mi na nerwy i jak dla mnie jest lekko podejrzana xD
    życzę weny i pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo spodobała mi się ta scenka rodzajowa z życia bliźniaków. :D Oni są przezabawni... A Angela dla mnie ma pecha... Biedna dziewczyna... Zakocha się w Billu, a później wyjdzie z tego galimatias...

    Ri

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*