Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
środa, 19 marca 2014
21:39
Witajcie kochani
Dzisiaj trochę później wrzucam odcinek, a to z uwagi na ankietę,
która kilka minut temu dobiegła końca. Bardzo dziękuję wszystkim, którzy oddali
swoje głosy. W sumie jak sami już wiecie pozostajemy przy obecnej częstotliwości
publikacji, czyli co drugi dzień, no może się zdarzyć, co trzeci, ale o tym i
tak będziecie wiedzieli z „rozkładu jazdy”. W każdym razie myślę, że teraz już nikt
nie powinien się pogubić, co i kiedy.
Dzisiaj nie będę wam truć i zapraszam na kolejny odcinek,
mam nadzieje, że się wam spodoba. :)
Wasza Niki
Odcinek 38
- Tom… obiad stygnie – wydusił
z siebie.
- Nie szkodzi, póki co jestem
głodny, ale na ciebie.
- Jeszcze ci mało?
- Owszem – odwrócił go na
plecy i musnął jego usta w między czasie, podciągając mu koszulkę do góry. –
Ale jesteś gorący.
- Bo tu jest gorąco – stwierdził
Bill.
- Zdejmiemy z ciebie tę koszulkę,
nie będzie ci już potrzebna – mówiąc to przełożył mu materiał przez głowę,
oblizując się na widok jego nagiego ciała. Spojrzał na jego klatkę piersiową i uśmiechną
się, widząc jak szybko unosi się i opada, to oznaczało tylko jedno, Bill miał
na niego taką samą ochotę, jak on na niego. Nachylił się, atakując jego usta,
ale nie robił tego jakoś pośpiesznie. Delektował się każdym muśnięciem, pogłębiając
go, by prawie zatracić w nim, gdy nagle usłyszał dzwonek do drzwi. Obaj
znieruchomieli. Tom oderwał się od ust bliźniaka i spojrzał mu w oczy.
- Ktoś ma wyczucie chwili, nie
ma co – skomentował.
- Spodziewasz się kogoś? – zapytał
Bill.
- Nie. A ty?
- Też nie. No to olewamy to –
rzucił Bill.
Dzwonek ponownie się odezwał.
- Natrętny albo, to ktoś, kto
doskonale wie, że jesteśmy w domu – podsumował Tom.
- To co robimy? – zapytał
Bill.
Okno w pokoju Toma akurat wychodziło na front domu, więc
postanowił, że chociaż sprawdzi.
- Poczekaj, zerknę kto to. Jeśli
to zaś jakiś gówniarz, to powyrywam mu nogi z dupy, przysięgam. Podniósł się i podpierając
o meble podszedł do okna i odsunął nieznacznie firankę. - To Matthias.
- Cholera - zaklął Bill. – On
na pewno nie odpuści. Wie, że jesteśmy w
domu, bo garaż jest otwarty i widać auto.
- Tylko ci pogratulować –
rzucił z ironią Tom.
- Zamawiałeś coś przez
Internet? – zapytał Bill, znając zdolności brata.
- Nie.
- Dobra, pójdę otworzyć - zerwał
się z łóżka i porywając ze sobą swoją bluzkę zbiegł na dół.
Tom tylko westchnął. Nakręcił się już porządnie, a ten
kurierzyna mu przeszkodził. Trudno, jeszcze to sobie odbije i to z nawiązką.
Tymczasem postanowił zmierzyć się z kolejnym wyzwaniem,
jakim było zejście na parter.
Kiedy stał na szczycie schodów zastanawiał się tylko chwilę,
zanim postawił pierwszy krok. Zdziwił się, kiedy się zorientował, że zejście
nie jest jednak dla niego żadnym problemem.
Bill w najlepsze uciął sobie pogawędkę z kurierem, nawet nie zauważył,
kiedy Tom do nich dołączył.
- Witam – przywitał się Matthias.
Bill aż zaniemówił, nie sądził, że bliźniak zejdzie, a już
na pewno nie sam.
- Tom wyciągnął rękę, żeby się
przywitać.
- Witaj.
- Już zdrowy? - zapytał
kurier.
- Jak widać.
- Cieszę się.
- Nie wiem, czy będziesz się
tak cieszył, jak znowu zaczniesz wozić ciężkie przesyłki – zażartował Tom.
Często coś zamawiał przez Internet, zwykle kurierem i zwykle nie było to nic
lekkiego.
- Jak będę mógł liczyć potem
na szklankę wody, to nie ma problemu.
Wszyscy się zaśmiali.
- Dla ciebie nawet cała butelka
się znajdzie – powiedział Bill.
- No to nie ma sprawy. No
dobra, to ja uciekam.
- Dzięki za przesyłkę –
pożegnał się Bill, a Tom uniósł tylko rękę na pożegnanie i zabierając bliźniakowi
kopertę ruszył w stronę kuchni.
Na górze nie czuł zapachów, ale kiedy tylko zszedł na
parter, to aromat obiadu dotarł do jego nosa i od razu przypomniał sobie, że
zgłodniał.
Usiadł przy stole i wyciągając z koperty dokumenty zaczął
je przeglądać w między czasie jedząc.
Bill wszedł do kuchni, stając na chwilę i z rozmarzeniem zaczął
przyglądać się bliźniakowi. Robił to na tyle intensywnie, że Tom łypnął na
niego przelotnie, ale czując, że Bill nadal wpatruje się w niego, podniósł
wzrok mierząc go spojrzeniem.
- Co tak patrzysz? – zapytał w
końcu. – Chcesz żebym się udławił?
- Nie, jedz spokojnie. Patrzę,
bo przez ostatnie pół roku marzyłem, żeby mieć ten widok przed oczami.
Tom uniósł brwi.
- Znaczy, jaki?
- Ciebie jedzącego i
czytającego w trakcie.
- Bill…
- Nie, Tom, nie rozklejam się,
po prostu nawet nie potrafię wyrazić słowami, jak bardzo cię kocham.
- Ja ciebie też. Ale teraz siadaj
i jedz, bo ci całkiem wystygnie.
Bill westchnął i usiadł.
- Co to za papiery? – zapytał.
- Z wytwórni. Umowa na
sprzedaż płyt, nasze wynagrodzenie i takie tam.
- Acha.
Przerabiali to już kilka razy, więc nie było się, nad
czym rozwodzić.
- Słuchaj - zaczął znienacka
Tom. - Masz jutro jakieś plany?
- Nie wiem, chyba że coś niespodziewanie
wyskoczy, a tak to raczej nie.
- Zawiózłbyś mnie do miasta na
siłownie?
- Jesteś tego pewien?
- Yhym – odbąknął Tom, mając
pełną buzie jedzenia. Dopiero po chwili dokończył myśl – Pływanie jest okej,
ale muszę rozbudować masę mięśniową.
- W porządku. W sumie, to mógłbym
zajrzeć przy okazji do agencji. Dostałem ostatnio maila, że jak będę miał
chwile mógłbym się u nich pokazać. Mają kilka fajnych propozycji na sesję, może
akurat coś mnie zainteresuje.
- No, to dobry pomysł. Musimy
w końcu wrócić do swoich stałych zajęć. Przez moją śpiączkę wszystko się zdezorganizowało.
- To nie twoja wina Tom.
- Wiem, wiem, mówię ogólnie.
- Pewnie mi trochę tam też
zejdzie, to będę mógł cię odebrać w drodze powrotnej.
- Na to liczę. Może nawet
poćwiczysz trochę ze mną.
- Może innym razem Tom. Zresztą
myślę, że w tej agencji to zejdzie mi trochę czasu.
Tom tylko pokręcił głową. Nic się nie zmieniło,
przynajmniej pod pewnymi względami. Jak zwykle Bill robił uniki od siłowni, jak
tylko mógł.
- Tym razem ci podaruję, ale jak
już odzyskam formę sprzed wypadku, nie będzie, że boli i popracujemy razem.
Bill się nie odezwał, tą kwestie postanowił zostawić do
rozstrzygnięcia w innym terminie.
- Jeśli możesz zanieś moją kołdrę
i poduszkę do mojego pokoju – poprosił, ściągając tą prośbą tak wymowne spojrzenia
Billa, że aż parsknął śmiechem. – No co tak się dziwisz? Wszedłem raz, to wejdę i drugi, nie będę spał
ani jednej nocy dłużej na dole. Ten pokój kojarzy mi się ze szpitalem.
- Tom…
W pokoju, w którym do tej pory przebywał Tom, nadal stał
sprzęt, respirator, kilka komputerów i kupę innych urządzeń, ewidentnie
przypominał salę szpitalną, a nie pokój, którym był wcześniej, a który
doskonale pamiętał.
- I przy okazji zanieś tam też
swoją poduszkę.
- A po co ci moja poduszka? – zapytał
ironicznie Bill, starając się nie roześmiać.
- Domyśl się bystrzaku.
Drugie podejście wejścia na piętro, dały się Tomowi we
znaki. Zanim dotarł na samą górę był cały spocony, już dawno nie robił czegoś ponad
swoje siły, ale nie zamierzał się oszczędzać, chciał, jak najszybciej wrócić do
dawnej sprawności. Wziął prysznic i naciągając na siebie bokserki i spodnie
dresowe usiadł na swoim łóżku. Był zmęczony, zdecydowanie dzisiaj przesadził z
wysiłkiem. Położył się, rozkładając ręce na boki, by chodź chwilkę odsapnąć i
przysnął.
Znowu śnił mu się wypadek. Znowu czuł ten irracjonalny
strach. Lodowate powietrze, które owinęło jego ciało, zapierając mu dech w
piersi. Widział, jak z jego ust wydostaje się para wydychanego powietrza. Czuł
ogromny ból w nogach, których nie mógł wyciągnąć spod półki deski rozdzielczej
i szczypanie na twarzy. W powietrzu pachniała krew, czuł jak spływa mu po
twarzy, czuł jej smak w ustach. Jego ręce też były we krwi, chciał się wydostać,
ale ślizgały się mu, pozostawiając czerwone smugi na idealnie białej masce samochodu.
Strach nasilał się, serce biło coraz szybciej i szybciej i ta dręcząca go myśl
„Bill, proszę nie zostawiaj mnie”
- Bill – wołał brata, ale ten
go nie słyszał, wołał coraz głośniej, a kiedy w końcu udało mu się krzyknąć z całej
siły poczuł, jak ktoś go budzi.
Poderwał się, rozglądając niepewnie. Jego serce nadal
szybko biło, spojrzał na swoje ręce. Tak, to był sen, ten sam, co wczoraj, ale
co się z nim do cholery dzieje?
- To tylko zły sen – powiedział
Bill, gładząc go po ramieniu. – W porządku?
Tom przetarł twarz, był mokry od potu.
- Tak – odpowiedział.
- Co ci się śniło?
- Ach, nie pamiętam, jakieś
głupoty – nie chciał martwić Billa.
- Nie ściemniaj mi tu, tylko
powiedz. Chyba, że chcesz, żebym zgadywał.
- To nie istotne. To przecież
tylko sen.
- Wołałeś mnie przez sen,
wczoraj było dokładnie tak samo. Jesteś spocony, tak samo, jak wczoraj. To nie
był jakiś tam głupi sen tylko koszmar. Ty się nie widzisz Tom, jesteś blady jak
ściana i wyglądasz na przerażonego.
- Która godzina? – zapytał,
chcąc zmienić temat.
- Dochodzi dwudziesta druga. Więc,
co ci się śniło?
- Po co ci to wiedzieć?
- Bo się o ciebie martwię. Coś
cię dręczy i chcę ci pomóc. Powiedz mi proszę, co ci się śniło.
Tom westchnął. Może, jak opowie mu, to faktycznie
przestanie mu się to śnić. Dwa razy pod rząd praktycznie to samo, nie chciał,
żeby go to dręczyło każdej nocy.
- Wypadek.
- Wypadek?
- Tak, ale widzę go, jakby z
twoje perspektywy. Widzę i czuję, chociaż nie wiem, co myślisz, bo myśli są
moje. Jednak czuję twój strach, widzę siebie w tym aucie twoimi oczami. To jest
takie irracjonalne, pokręcone. I ta krew.
- Boże Tom, to już przeszłość.
- Wiem o tym do cholery, nie
musisz mi tego tłumaczyć.
- To przez te zdjęcia. Wcześniej
nic ci się nie śniło, a odkąd je zobaczyłeś masz koszmary.
- To nie jest zwykły sen –
zamyślił się. – Powiedz mi, co czułeś, kiedy patrzyłeś na mnie w tym
samochodzie.
Bill odwrócił głowę w bok, chciał o tym zapomnieć. To, co
wtedy przeżył wystarczy mu na całe życie i w żadnym wypadku nie chciał o tym
nawet wspominać.
- Wydaje mi się, że w jakiś sposób
przekazałeś mi swoje emocje, bo zdecydowanie wygląda mi na to, że przeżywam to,
co ty w tamtym momencie.
- Nie chcę o tym mówić Tom.
Tom westchnął.
- Lepiej chodź, zrobiłem
kolację.
- O tej godzinie?
- Zaglądałem wcześniej, ale
spałeś, więc nie chciałem cię budzić.
- Może trzeba było,
przynajmniej nie śniłby mi się ten koszmar.
Bill nie odpowiedział. Tom więcej nie naciskał, jeśli
faktycznie było tak, jak myślał, że Bill w jakiś sposób przekazał mu to, co
wtedy przeżył, to nic dziwnego, że nie chciał o tym pamiętać. Nawet teraz po
przebudzeniu czuł się strasznie nieswojo. Tylko, że w jakiś pokręcony sposób on
to teraz przeżywa. I o ile za pierwszym razem widział to bardziej ogólnikowo,
to teraz dostrzegł znacznie więcej szczegółów. Czy to miało szanse rozwinąć
się? Nawet, jeśli, to nie chciał tego zaznać. A może, to jego mózg wytworzył
sobie jakieś dziwne obrazy, bo ewidentnie zaczęło się to po obejrzeniu tych zdjęć,
temu nie mógł zaprzeczyć. Tylko, czy to są przeżycia Billa, czy jego własna wyobraźnia,
nie mógł się zorientować, a to, że Bill nie chciał mu dokładnie opisać swoich przeżyć
wcale mu nie pomagało. Oczywiście rozumiał brata i nie zamierzał go naciskać, ale
jeśli nie zapanuje nad tymi snami, a one za każdym kolejnym razem będą
odsłaniały przed nim kolejny fragment układanki – oszaleje.
Zszedł w końcu za bratem na kolację. Wiele się do siebie
nie odzywali. Bill ciągle zerkał ukradkiem na bliźniaka, a Tom udawał, że tego nie
widzi. Domyślał się, że sprawa snów go dręczy i na pewno martwi się tym, że on
to przeżywa.
Gdzieś koło północy położyli się spać w Toma łóżku.
- Ale tęskniłem za moim
łóżeczkiem – powiedział Tom, przeciągając się.
- Myślałem, że za mną –
zażartował Bill.
- Tak, za tobą w
szczególności.
- Tak właściwie, dlaczego
śpimy w twoim, a nie w moim łóżku? Moje jest miększe – zapytał Bill siadając.
- Ale mniejsze. Obaj lubimy
wygodę, po co się cisnąć w małym łóżku, skoro moje dla nas dwojga jest akurat.
Chodź tu lepiej do mnie – Tom wyciągnął ręce i rozkładając je zachęcił bliźniaka,
żeby się położył i przytulił do niego.
- Zamierzasz spać? – zapytał z
wyrzutem Bill.
Mina Toma była tak przezabawna, że Bill nie wytrzymał i
roześmiał się.
- No przepraszam cię bardzo,
ale co cię tak bawi?
- Twój wyraz twarzy. Spojrzałeś
na mnie, jak na idiotę.
- No w rzeczy samej. A co chciałeś
robić?
- No wiesz, chyba popołudniu
czegoś nie dokończyliśmy.
Tom przygryzł wargi w jednej sekundzie wszystko
rozumiejąc.
- Podobno boli cię tyłek.
- Owszem, ale mam jeszcze usta
– mówiąc to odrzucił kołdrę, torując sobie drogę do ciała bliźniaka. - Mogę? – zapytał, zerkając mu w oczy.
Tom pokiwał twierdząco głową.
Bill nachylił się, całując go w brzuch i od razu czując,
jak bliźniak napina mięśnie w obronnym geście. Spojrzał na niego.
- Nie jestem przyzwyczajony,
że ktoś się mną zajmuje – zaczął tłumaczyć się. – Wiesz, zwykle…
- Zwykle, to ty jesteś aktywną
stroną.
- No właśnie.
- No to mamy przynajmniej, co robić
przez całą noc.
- Słucham?
- Zamierzam zbadać dzisiaj
każdy centymetr kwadratowy twojego ciała i sprawdzić, które miejsca na twoim
ciele są najbardziej wrażliwe.
- Chcesz, żebym oszalał?
- Pewnie. Dzisiaj zajmę się
tobą tak, że będziesz mnie prosił o jeszcze.
- No, robi się ciekawie.
- Ciekawe, czy jako bliźniaki mamy
te same wrażliwe miejsca.
Tom wstrzymał oddech, kiedy brat przesunął dłonią po jego
wewnętrznej stronie ud, a Bill tylko uśmiechnął się, widząc jego reakcję.
Kiedy przesunął dłonią przez jego krocze, czując przy tym,
że Tom już nie jest całkiem taki obojętny na jego zabiegi, aż zaświeciły się mu
oczy. Nabrał jeszcze większej ochoty, żeby Tom dzisiejszej nocy nie zapomniał. Wsunął
palce pod gumkę jego bokserek i zaczął je z niego ściągać.
Tom przygryzł kolejny raz usta. Jeszcze nigdy nie czuł
się taki skrępowany, a jednocześnie podniecony. Nigdy nie pozwolił sobie, żeby
ktoś robił z nim, co chciał. Zawsze lubił mieć wszystko pod kontrolą i zawsze,
to on narzucał tempo, a teraz ta bierność była dla niego dziwnym doświadczeniem
i sam nie wiedział, jak się dokładnie czuje, ale z uwagi na to, że ufał Billowi
bezgranicznie, postanowił pozwolić mu działać.
- Spokojnie, przecież już cię
nie raz widziałem nago.
- Nie o to chodzi. Nie wstydzę
się ciebie, tylko nikt mnie jeszcze nie dotykał w taki sposób, znaczy… no
wiesz.
- Jak to nie? Dotykałem cię już, jak byłeś w śpiączce i to bardzo,
ale to bardzo intensywnie – oznajmił Bill z całkiem poważną miną.
- Boże… - jęknął Tom.
- I uwierz mi, kilka razy nie
byłem ci, znaczy twój członek nie był obojętny na mój dotyk.
- Chyba sobie żartujesz!
- Nie. Przecież ci mówiłem, że
cię myłem i przebierałem. Wiesz, trudno jest dbać o czyjąś higienę, nie
dotykając go w tych jakże strategicznych miejscach.
- Molestowałeś nieprzytomnego?
Bill parsknął śmiechem.
- Temu nieprzytomnemu jakoś to
wcale nie przeszkadzało.
- Tylko mi nie mów, że mi zwaliłeś.
- Nie no, aż tak daleko się nie
posunąłem.
- Szkoda - rzucił Tom,
dostając natychmiast szturchańca w ramię. – No co? Co nie zmienia faktu, że
wolę jednak mieć świadomość tego, co się dzieje.
- No właśnie, pora się też odwdzięczyć.
Chcę, żebyś poczuł się tak wspaniale, jak ja, kiedy mi to robisz, kiedy mnie
pieścisz, a jednocześnie chcę zobaczyć, czym tak się jarasz.
- I akurat dzisiaj chcesz to sprawdzać?
- Dlaczego nie?
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
heh :D śmiesznie :P
OdpowiedzUsuńCzyzby Tom mial jakis problem na tle psychicznym przez wypadek?
OdpowiedzUsuńCos w tym musi byc.
Odcinek swietny ; )
Ciepło :)
UsuńROZDZIAŁ SUPER, TYLKO MAM JEDNO ALE...
OdpowiedzUsuńDLACZEGO SIĘ KOŃCZY W TYM MOMENCIE? T.T
JA SIE JUŻ NIEŹLE NAKRĘCIŁAM, ŻEBY TU COŚ "KONKRETNEGO" PRZECZYTAĆ A TU NAGLE MI SIE ROBI KONIEC TEGO ZARĄBISTEGO ODCINKA.
nASTĘPNY, NIESTETY DOPIERO JUTRO BĘDZIE
MIE WYTRZYMAM TYLE CZESU, MOWY NIE MA.
DUŻO WEEEEEEENYYY
KOTEK
PS.ZAPRASZAM DO MNIE
twincest-tokio-hotel-by-kotek.blogspot.com