Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

czwartek, 13 marca 2014


Witajcie kochani

Wrzucam Wam kolejny odcinek i kładę się spać, bo ostatnio zdecydowanie  przestawiłam się ze spaniem na tryb dzienny, a w nocy zaczynam żyć. Dobrze, że mieszkam blisko galerii handlowej, a Tesco mam otwarte 24h, bo nie wiem gdzie bym robiła zakupy :) Żeby to był akurat grudzień, może by to nie miało dla mnie większego znaczenia, ale zrobiło się ostatnio tak pięknie i ciepło, a ja śpię do szesnastej. Co więcej zanim się zwlokę z łóżka łapie siedemnastą. Zanim pochłonę dwie kawy i dojdę do siebie, jest już po osiemnastej. Zanim ogarnę mieszkanie, zrobię sobie coś do jedzenia, jest już koło dwudziestej. I generalnie można by powiedzieć znaczy, każdy normalnie funkcjonujący człowiek powiedziałby, że powoli kończy się jego dzień, podczas gdy dla mnie dopiero się zaczyna i to jest naprawdę dramat w siedmiu aktach, więc muszę się powoli przestawić.

Zamieściłam ankietę, bardzo bym Was prosiła o oddanie głosu. Usłyszałam ostatnio, że za często wrzucam odcinki i zaczęłam się zastanawiać, czy może faktycznie nie robię tego zbyt często, może wolelibyście, żeby  odcinki  ukazywały się rzadziej? Co prawda nie są jakieś mega długie, ale... W każdym razie po zakończeniu ankiety ustosunkuję się do waszej decyzji.

Póki co na następny odcinek  Przeznaczonych sobie zapraszam w sobotę.

Wasza Niki



Odcinek 41





              

Na drugi dzień rano obudził mnie aromat świeżo parzonej kawy.
Wyszedłem z pokoju, natykając się od razu na Toma.
- Hej – przywitał się. – Zrobiłem ci kawę i kanapki.
- Dzięki. Zaraz przyjdę, umyję się tylko.
Poszedłem się ogarnąć i już ubrany oraz z lekkim makijażem udałem się do kuchni. Tom stał przy szafkach i chował produkty.
- Byłem wczoraj u Andreasa – zaczął rozmowę.
- Wiem, widziałem kartkę.
- Mam nadzieję, że nie jesteś zły, że cię zostawiłem samego, ale spałeś, jak zajrzałem do twojego pokoju i nie chciałem cię budzić.
Spojrzałem na niego.
- Nie musisz mi mówić o każdym swoim wyjściu. Jesteśmy mimo wszystko pojedynczymi jednostkami i każdy ma prawo mieć własnych znajomych i spędzić z nimi czas bez drugiego.
- Wolę spędzać czas z tobą.
- Przestań, proszę cię – znowu wjeżdżał z tym tematem. Wiedziałem, że tak będzie, ale mimo wszystko i tak słysząc to skoczyło mi ciśnienie. – Masz jakieś plany na popołudnie?
- Nie, a czemu pytasz?
- Bo potrzebny mi samochód.
- A gdzie się wybierasz?
Mogłem się domyślić, że posypie się lawina pytań, ale nie zamierzałem mu mówić, że chcę pojechać do domu i porozmawiać z mamą.
- Mam sprawę do załatwienia.
- Chcesz się spotkać z Angelą?
To ciekawe, że pomyślał akurat o niej, a ja oczywiście potwierdziłem skinieniem głowy, znowu wbrew przekonaniom, mieszając ją w nasze sprawy.
- No dobra – zgodził się.
Miałem cel, musiałem za wszelką cenę porozmawiać z mamą, mogę już nawet nie mieszkać w domu, mogę być tu w tym apartamencie z Tomem, ale dopóki z nią nie porozmawiam, dopóki nie wytłumaczę jej, a przede wszystkim, dopóki ona nie zaakceptuje tego, co zobaczyła, nie będę potrafił normalnie funkcjonować. Minęło cztery dni od tamtego pechowego dnia, a ja żyłem tak, jakbym miał jakiś najważniejszy egzamin życia, od którego zależy dalsza moja przyszłość. Jedno było oczywiste, że nie zawiadomiła policji, być może dlatego, że nas za bardzo kochała, ale nawet mimo tego, nawet nie próbowała się dowiedzieć co z nami. W studiu nikt o niczym nie wiedział ani Jost ani chłopaki, nikt nie miał pojęcia, że od czterech dni nie mieszkamy już razem z rodzicami.

Po południu, jak tylko Jost oznajmił nam, że koniec na dzisiaj, wyciągnąłem rękę do Toma, żądając od niego kluczyków.
- Długo ci zejdzie? – zapytał, podając mi kluczyki i dowód rejestracyjny samochodu.
- Nie wiem.
- Gdzie się umówiliście?
- Nie martw się, z daleka od fanów. Weź sobie taksówkę, bo ja nie wiem, o której wrócę.
Popatrzył na mnie jakoś tak dziwnie. Czułem, że czegoś się domyśla, nie wiem jednak, czy domyślał się, że chcę pojechać do mamy. W każdym razie miałem wrażenie, że doskonale wie, że wcale nie jadę spotkać się z Angelą.
- Na razie – rzuciłem tylko, żegnając się z nim.
- Na razie. Uważaj na siebie i jedź ostrożnie.
- Jasne – odparłem i wyszedłem.
Odetchnąłem z ulgą, wsiadając do auta. Gdybym mu tylko powiedział, co właśnie zamierzam zrobić, urwałby mi głowę. Już kilka razy próbowałem zejść na temat mamy i tego, że coś trzeba z tym zrobić, ale jak tylko wspominałem o tym od razu odcinał się od tego tematu, wychodząc albo zwyczajnie udając, że nie słyszy. Ciężko mi było zrozumieć, czy jest na mamy zły, czy rozczarowany.  W sumie ja czułbym się chyba rozczarowany, chociaż sam już nie wiem. Od dziecka wpajała nam, że najważniejsze jest prawdziwe szczere uczucie i po tym, jak sama nas ku sobie pchała nie powinna się dziwić, że poszło to aż tak daleko.  Byłem gotowy na wszystko, nawet na to, że nigdy więcej nie zbliżę się w taki sposób do Toma. Złoże jej każdą obietnice, jaką ode mnie zażąda, byle by nam wybaczyła.
Kiedy zajechałem pod dom, serce tak mi waliło, że miałem wrażenie, że za chwilę wyskoczy mi z klatki piersiowej. Wysiadłem z samochodu, rozglądając się, czy czasem nikt mnie nie śledzi albo nie dybie, by strzelić kolejną fotkę, ale wydawało się, że nikogo nie ma, więc wszedłem na posesję, zamykając za sobą drewnianą bramkę. Podszedłem do drzwi i zapukałem. Po upiornie długiej chwili otworzyła drzwi. Patrzyła na mnie, jakbym był dla niej obcą osobą. Biła od niej obojętność i chłód. Uśmiechnąłem się jednak lekko.
- Witaj mamo. Przyjechałem, bo chciałbym z tobą porozmawiać – wydusiłem drżącym głosem. Takiej tremy nie miałem nawet przed pierwszym koncertem.
Zerknęła za mnie, wiedziałem, że szuka wzrokiem Toma.
- Jestem sam, Tom nie wie, że tu przyjechałem – powiedziałem, czym znowu ściągnąłem na siebie jej wzrok.
Jednak tego, co zrobiła nie spodziewałem się. Cofnęła się w stronę domu i zatrzasnęła mi drzwi przed nosem.
Spodziewałem się dosłownie wszystkiego, od krzyków, wyzwisk, pretensji po płacz i nawet rękoczynów, ale tego, że potraktuje mnie jak obcą, obojętną jej osobę, nigdy! Poczułem się, jak intruz i w jednej chwili moje życie rozpadło się na tysiące kawałków, po policzkach popłynęły mi łzy. Nie mogłem w to uwierzyć, nie chciała ze mną nawet porozmawiać, nie odezwała się do mnie nawet jednym słowem.
- Mamo… proszę – uderzyłem z rozpaczy dłońmi o drzwi. Wiedziałem, że mnie słyszy. – Potrzebuję cię. Błagam cię, daj mi szanse ci wszystko wytłumaczyć. Zrobię, co zechcesz. To wszystko jest już zakończone, przysięgam. Proszę uwierz mi – ale jedyne co usłyszałem, to zgrzyt zasuwanego rygla w drzwiach. To chyba przelało czarę goryczy. Nie było już odwrotu, nie chciała mieć ze mną ani z Tomem nic wspólnego. Nie było sensu dalej tam tkwić.
Otarłem łzy i wróciłem do auta. Odjechałem spod domu, zatrzymując się dokładnie w tym samym miejscu, gdzie zatrzymaliśmy się z Tomem zaraz po tym, jak wyrzuciła nas z domu i Tom wpadł w furię. Zrobiłem dokładnie to samo, co on, tylko, że ja nie okładałem pięścią samochodu, a ryczałem z bezsilnej złości. Nie potrafiłem się opanować, a im bardziej płakałem tym więcej było we mnie żalu i gniewu. I wbrew pozorom wcale nie na mamę, w jakiś pokręcony sposób rozumiałem, co czuła. Jedyną osobą, która zniszczyła mi życie, był Tom.
W tej chwili pierwszy raz w życiu poczułem do niego nienawiść. Życzyłem mu nawet śmierci, a jedynej rzeczy, jakiej byłem pewny, to to, że nigdy więcej mnie nawet nie dotknie.
Opanowałem się w końcu i wyszedłem z auta, wciągając głęboko powietrze. Wyciągnąłem papierosy i odpaliłem jednego.
Zastanawiałem się, jak ja będę teraz żył? Najlepiej, by było wyprowadzić się z apartamentu i znaleźć sobie własne mieszkanie, ale i tak, to by nic nie dało, bo widywałbym się z Tomem w studiu. Zrezygnować z zespołu? Tego nie chciałem, w tym momencie, to była jedyna rzecz, dla której widziałem sens dalszego życia. Rzucenie się w wir pracy nad scenografią, muzyką, tekstami potem koncerty, to jedyne, co w tej chwili mnie interesowało. Tylko, co z Tomem? Już nie czułem do niego tego, co czułem jeszcze kilka dni wcześniej, może ja go wcale tak naprawdę nie kochałem? Może to brak miłości, brak dziewczyny popchnął mnie w jego ramiona?
No właśnie, dziewczyny, przecież Angela była śliczną i mądrą dziewczyną, zamiast topić się w ramionach brata powinienem zainteresować się kimś, kto mnie akceptuje i chyba nawet bardzo lubi. Postanowiłem, że jak tylko dotrę do domu, napiszę do niej. Wywaliłem niedopałek i wsiadłem do samochodu, kierując się do apartamentu, w którym póki co mieszkałem z bliźniakiem.
Kiedy wróciłem, w powietrzu unosił się aromat mojego ulubionego spaghetti. Tom gotował i doskonale wiedziałem, że robił to dla mnie.
- Siadaj, zrobiłem twoje ulubione spaghetti, może to ci poprawi trochę humor – powiedział. Miał taki serdeczny wyraz twarzy, kompletnie nic nie przeczuwał, o niczym nie wiedział. Gdyby tylko miał pojęcie, co się dzisiaj wydarzyło, to jego pogodna twarz zamieniłaby się w zaciętą i ponurą.
- Umyje tylko ręce – odparłem i udałem się do łazienki.
Zjadłem to spaghetti, nawet z apetytem, nie zamierzałem wcale zaprzeczać, że je uwielbiałem zwłaszcza, gdy to Tom je robił, ale nie miałem też zamiaru jakoś specjalnie mu za to dziękować. Nie prosiłem go o to, a skoro je zrobił to widocznie sam miał na nie ochotę, bo jadł je z wielkim apetytem. Odsunąłem od siebie talerz i rzucając mu tylko na odchodne „Dzięki” poszedłem do swojego pokoju.
Usiadłem na parapecie okna i przyglądałem się ludziom na ulicy, budynkom w sąsiedztwie, parce spacerującej po parku i dzieciom bawiącym się na placu zabaw. Z tej wysokości widziałem wszystko i stało się to od trzech dni moją największą rozrywką, obserwowanie innych, przyglądanie się ich uśmiechniętym twarzom, zazdroszczenie im ich życia, może niejednokrotnie wcale nie lepszego od mojego w tej chwili, ale innego, bo mojego życia właściwie już nie było, a to, co z niego pozostało przypominało mi piekło, o którym nawet nie chciałem myśleć.
Usłyszałem pukanie do drzwi.
- Czego chcesz? – zapytałem wrogo.
- Mogę wejść?
- Nie!
Ale i tak wszedł.
- Powiedziałem nie! – powtórzyłem ze złością, odwracając się do niego.
- Słyszałem. Chcę z tobą porozmawiać, Bill.
- Nie ma o czym – uciąłem. Bo, o czym było tu rozmawiać? Wszystko, na czym mi zależało rozpadło się, wręcz runęło, a ja tkwiłem na samym szczycie gruzów życia, jakie mi teraz pozostało.
- Nie zachowuj się tak. Kocham cię, przecież wiesz o tym. Masz jeszcze mnie, pozwól sobie pomóc, porozmawiaj ze mną. Powiedz mi, co cię martwi. Nie odtrącaj mnie.
- Chcę wrócić do domu – powiedziałem. – Chcę, żeby było, jak dawniej.
- Jeszcze będzie. Zobaczysz.
- Już nigdy nie będzie i to przez ciebie! – krzyknąłem na niego.
- Mama potrzebuje czasu, żeby to przetrawić. Daj jej go, nie naciskaj. Wiem, że ci jej brakuje, mnie też, ale pewne sprawy po prostu wymagają czasu – tłumaczył mi jak dziecku. Gdzieś tam jednak chciałem mu wierzyć, ale byłem teraz zbyt zagubiony, żeby przyjąć to ze spokojem.
- Ona nam tego nigdy nie wybaczy! – powiedziałem i zeskoczyłem z parapetu, podchodząc do niego, by spojrzeć mu prosto w oczy.
- Nigdy więcej się do mnie nie zbliżysz, czy wyraziłem się jasno? Nigdy więcej tego nie zrobimy. Co więcej, nigdy więcej mnie nawet nie dotkniesz w inny sposób niż uścisk dłoni. Nie chcę mieć z tobą już nic wspólnego. Mieszkam tu tylko z tobą i nic więcej, rozumiesz? A jeśli będziesz nadal naciskał, wyprowadzę się.
- Nie mów tak, przecież mnie kochasz, wiem to.
Zaskoczony? To mało powiedziane, on był w szoku, słysząc moje słowa. Przez to, chyba też nie do końca rozumiał, co do niego powiedziałem, to było zbyt wiele, jak na raz, nawet dla niego.
- Już cię nie kocham Tom. Od początku wiedziałem, że to się źle skończy, nie sądziłem tylko, że tak szybko.
- Nic się nie skończyło Bill! – zapierał się i bronił, wiedziałem, że teraz jest gotowy na wszystko, byle mnie nie stracić.
- Dla mnie to koniec. I radzę ci, żebyś to sobie wziął do serca.
W tym momencie tak właśnie czułem i myślałem. Przyszedł tu w najgorszym możliwym momencie, może, gdyby przyszedł później albo w ogóle, nigdy by tego ode mnie nie usłyszał, ale stało się, zraniłem go najdotkliwiej, jak mogłem i jak na ironię czułem się z tym niewyobrażalnie dobrze.
- Coś jeszcze chciałeś? – zapytałem, bo stał i gapił się na mnie kompletnie oszołomiony. – Jeśli nie, to wyjdź z mojego pokoju.
- Bill, posłuchaj…
- Albo stąd wyjdziesz albo ja to zrobię.
Westchnął i spuszczając głowę wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
Prychnąłem. I tego się właśnie po nim spodziewałem, tyle jestem dla niego wart, nawet nie potrafi o mnie walczyć. To oczywiste, że od początku chodziło mu wyłącznie o seks. Miał ze mną na prawdę dobrze, dawałem mu dupy, kiedy chciał i jak chciał. Do tego nie musiał się martwić, że zrobi mi dziecko, było mu, jak w raju, byłem na każdą jego zachciankę, cholerny egoista. Ale to już koniec. Już nigdy więcej nie będzie mnie miał.

8 komentarzy:

  1. Ejj.. to już się staje zbyt smutne :(
    Niech Bill się w końcu ogarnie inaczej ja mu coś zrobię..
    Właśnie se Bill się myli..
    to on jest egoista. Nie tom.. Tom chce jej najlepiej..
    Eh smutno mi jakoś. . Mam nadzieje ze to się wszystko ułoży ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez mam nadzieje ze bedzie szczesliwie

      Usuń
  2. Kochana ! Pisze aby poinformować, iż powracam do pisania ! :)
    Właśnie pojawił się 51 odcinek na który serdecznie zapraszam ! :)

    Ps. Musze jak najszybciej nadrobić Twoje opowiadanie, bo kocham je po prostu ! Uwielbiam je czytać !! :) Już sie nie moge doczekać aż zacznę ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie lubię tego Billa.. :(

    OdpowiedzUsuń
  4. smutno :( czemu ich tak każesz?

    OdpowiedzUsuń
  5. No i się zbabrało... :/ Bill jest nieracjonalny. Masochista. Krzywdzi samego siebie, łudząc się, że wszystko odczaruje. =.= Jeszcze niech wplącze w to Angelę i spapra jej życie, to ja się wkurzę... =.=

    Ri

    OdpowiedzUsuń
  6. jesu, Bill, ogarnij się, bo mnie wkurzasz xDD zamiast być wsparciem dla Toma to ten pieprzy głupoty :/
    w ogóle znalazłam tego bloga i przeczytałam wszystko już ;p
    piszesz naprawdę świetnie, znalazłam tylko parę błędów interpunkcyjnych .
    życzę weny i pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale mnie ten Bill wkurza... zachowuje się jak dziecko. Przecież to logiczne ze Tom nie chciał tylko i wyłącznie seksu. Ehhh...

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*