Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
niedziela, 23 marca 2014
04:53
Witajcie kochani
Heh, znowu siedzę po nocy. Jezu, nigdy się już chyba nie przestawię
na tryb dzienny. No nic, wrzucę wam odcinek, bo pewnie będę znowu spać do późnego
południa i byście czekali do wieczora aż bym go w końcu dodała, a tak będziecie
mieli, coś na deser do niedzielnego obiadku, chociaż może po tym odcinku, to
raczej przydało by się wam coś na uspokojenie, a mnie jakaś ochrona, no ale…
sami zobaczycie.
Tak na zakończenie tej przemowy, bardzo dziękuję wam kochani
za komentarze. Wasze sokole oczy w wyłapywaniu moich błędów i dawaniu mi o nich
znać. Za wasze próby betowania i w ogóle za to, że coś skrobniecie, a ja mam
motywacje, żeby dalej dla was pisać i męczyć tych biednych bliźniaków.
No, także kończąc tym
akcentem, zapraszam na kolejny odcinek.
Wasza Niki
Odcinek 43
Nie wiem, co mnie do tego pchało, ale czułem, że ona da
mi wszystko to, czego nigdy nie dałby mi Tom, więc kiedy zdecydowałem się złączyć
nasze usta w pierwszym pocałunku, rozdzwonił się mój telefon. Zamknąłem oczy, a
ona gwałtownie odsunęła się ode mnie.
- Twój telefon – odezwała się.
Nabrałem głęboko do płuc powietrza i otworzyłem oczy.
- Przepraszam cię, zapomniałem
wyłączyć.
- Nie szkodzi. Odbierz, może
to coś ważnego.
- O tej godzinie? – ale
domyślałem się, kto dzwoni. Wyciągnąłem komórkę z kieszeni, patrząc na wyświetlacz,
nie pomyliłem się. To był Tom. – O Jezu! – jęknąłem zrezygnowany. – To Tom.
- Martwi się pewnie o ciebie. Odbierz.
- Nie mam ochoty z nim
rozmawiać.
- Ale chyba możesz mu powiedzieć,
że nic ci nie jest.
Nie chciałem robić jej już przykrości, więc odebrałem.
- Czego chcesz?
- Gdzie ty się podziewasz do
cholery!? – wrzasnął na mnie.
- A co cię to obchodzi?
- Martwię się o ciebie. Wiesz,
która jest godzina?
- Pewnie późna, sądząc po
natężeniu twojej irytacji.
- Dochodzi trzecia. Jak ty masz
zamiar wstać i pojechać do studia?
- A to już nie twój problem.
Nie martw się, do rana wrócę – i mówiąc to rozłączyłem się, od razu też, wyłączając
telefon.
Angela pokręciła tylko głową.
- Konflikt między wami jest
chyba dużo bardziej złożony, niż mi powiedziałeś.
- Mówiłem, że to
skomplikowane.
- Dlaczego z nim o tym nie
porozmawiasz.?
- Bo dla mnie pewne sprawy są
zakończone, uległy zmianom, a dla niego nie i on nie chce się z tym pogodzić.
- Tym bardziej powinniście o
tym porozmawiać.
Pokręciłem przecząco głową.
- Nie znasz Toma, dla niego
nie istnieje pojęcie końca, jeśli on sam tego nie chce, a uwierz mi, że nie
chce.
- Tak czy siak, musi uszanować
twoją decyzję.
- Nie Tom – rzuciłem się na łóżko,
rozcierając zmęczoną twarz. – Boże, co za patowa sytuacja. – wyjęczałem. – Najchętniej
zostałbym tu na zawsze. Przy tobie moje problemy znikają.
- Pójdę zrobić nam jeszcze coś
do picia – powiedziała, wstając z łóżka.
- Okej – posłałem jej uśmiech.
Długo jej to nie zajęło, ale zanim wróciła zmorzył mnie
sen i przysnąłem. Ocknąłem się w pewnym
momencie, słysząc gdzieś w tle jej głos, rozmawiała z ojcem przez telefon. Nagle
dotarło do mnie, że jestem przykryty i że na dworze jest już dzień. Zerwałem
się na równe nogi, jak poparzony, rozglądając się nerwowo za zegarkiem. Nie chciałem
włączać teraz swojej komórki, bo pewnie Tom do mnie wydzwaniał, a jak tylko bym
ją włączył otrzymałby informacje z sieci, że jestem już osiągalny i zacząłby dzwonić.
Wolałem to sobie podarować.
Do pokoju weszła Angela.
- Przepraszam, obudziłam cię
tą rozmową?
- Nie. Która godzina?
- Pięć po szóstej.
Aż odetchnąłem.
- Kurde, chyba ci zasnąłem.
- No. Jak wróciłam spałeś tak
słodko, że nie miałam sumienia cię budzić.
- Trzeba było. Miałem ci
dotrzymywać towarzystwa, a nie u ciebie spać.
- Nic się przecież nie stało.
- Muszę wracać do domu. Tom mi
łeb urwie. Na ósmą musimy być w studiu.
- Przytomny to ty raczej
dzisiaj nie będziesz – stwierdziła oczywisty fakt.
- Trudno, niech inni trochę
podumają nad robotą i tak zawsze to ja wszystko wymyślam.
Zebrałem się. Odprowadziła mnie do samochodu.
- Dzięki za mile spędzony wieczór
i noc – powiedziała.
Uśmiechnąłem się.
- To ja ci dziękuję, że mnie
zaprosiłaś. Musimy to koniecznie powtórzyć - oznajmiłem.
- Mój dom stoi dla ciebie
zawsze otwarty.
- Żebyś nie żałowała tych słów.
- Na pewno nie będę, bawiłam
się świetnie.
- Ja też – mówiąc to
przytuliłem ją mocno.
Ruszyłem w końcu w drogę do domu. Czułem, że czeka mnie
piekło, jak tylko przekroczę próg apartamentu, nie pomyliłem się ani trochę.
Gdy tylko zamknąłem za sobą drzwi poczułem, jak z impetem
moje ciało styka się z powierzchnią ściany.
- Kurwa, gdzieś ty był?!
Spojrzałem niepewnie na niego, był wściekły.
- Wróciłem i nic mi nie jest –
próbowałem zbagatelizować jego stan, choć pewnie powinienem być bardziej
rozsądny. Wiedziałem, do czego zdolny jest Tom, kiedy puszczają mu nerwy, a w
tej chwili daleko mu do tego niebyło.
- Do tej pory starałem się być
wyrozumiały, ale mam już dosyć.
- Och – westchnąłem teatralnie.
- Co się z tobą do cholery
dzieje? Traktujesz mnie, jak wroga, do
tego znikasz na całą noc i żeby tego wszystkiego było mało wyłączasz komórkę. Masz
pojęcie, jak się martwiłem?
- I tak więcej nie dam ci dupy,
więc, jeśli masz dalej tego typu zapędy radzę ci zacząć szukać na moje miejsce kogoś
innego, a o mnie zwyczajnie zapomnij.
- Słucham? Gdyby zależało mi
tylko na seksie z tobą wziąłbym cię siłą i dobrze o tym wiesz – wycedził przez zaciśnięte
zęby. - Nie wiem, co się dzieję w tej twojej głowie, ale nie pozwolę się tak
traktować.
Zaśmiałem się.
- A więc jednak nie straciłeś
jaj, a już sądziłem, że mi się nie postawisz. Super, przynajmniej nie będzie nudno.
A teraz pozwól, że wezmę prysznic i się przebiorę, bo nie zdążymy do studia, a
ja się nie będę tłumaczył Jostowi z kolejnego spóźnienia – wyminąłem go i zniknąłem
w łazience.
Wziąłem szybki prysznic, zastanawiając się przez cały
czas, czy faktycznie byłby zdolny zmusić mnie do współżycia? Co prawda nigdy
mnie nie zgwałcił, ale na trasie był moment, kiedy doszedłem za sprawą jego ręki
i to wbrew mojej woli, a to w sumie też prawie jak gwałt.
Ubrałem się i zrobiłem sobie mocny makijaż, taki jak
lubiłem. Zahaczyłem jeszcze kuchnię, robiąc sobie w pośpiechu kanapkę i popijając
na stojąco kawę. Tom się właśnie ubierał w przedpokoju, a kiedy stanął w drzwiach
kuchni wiedziałem, że jest już gotowy do wyjścia, więc odstawiając niedopitą kawę
na szafkę ruszyłem w stronę przedpokoju.
- Oddaj mi kluczyki i dowód
rejestracyjny – odezwał się, wyciągając po nie rękę.
Zerknąłem na niego, miał wyraz twarzy taki jakby miał ochotę
mi wpierdolić. Wyciągnąłem z kieszeni kluczyki oraz dokumenty i oddałem mu je.
W drodze do studia mieliśmy kolejne starcie, bo rzuciłem
się do niego o to, jak prowadzi.
- Trza było jeszcze bliżej stanąć
– powiedziałem, na co spojrzał na mnie.
Właściwie, miałem to gdzieś i tak naprawdę Tom faktycznie
stanął tak, jak wszyscy, ale odczuwałem dziwną potrzebę wkurwienia go. Chyba
szukałem pretekstu, żeby tak się z nim skłócić, aż wyrzuci mnie z mieszkania
albo sam odejdzie.
- O co ci chodzi?
- O to, że zatrzymujesz się za
blisko samochodów przed nami.
- Zatrzymuję się normalnie,
tak jak wszyscy.
- Nie tak uczono nas na kursie
prawa jazdy. Wystarczy, że on teraz lekko cofnie i uderzy w nas.
- Szukasz dziury w całym, czy
o coś konkretnego ci chodzi?
- Masz zielone – zwróciłem mu
uwagę.
Kiedy dojechaliśmy
chłopaki już po naszym wejściu zauważyli, że między nami aż się gotuje.
- Hej Bill, gdzie się
zamelinowałeś na całą noc? – zapytał Georg, a ja spojrzałem od razu na Toma.
Oczywiście musiał im powiedzieć. Pewnie wydzwaniał do nich,
sądząc, że może jestem u któregoś z nich.
- Świetnie się bawiłem –
odparłem.
- Wszyscy się o ciebie
martwili – powiedział Gustav.
- Znaczy, kto?
- No, Tom, ja, Geo, wasi rodzice.
Parsknąłem śmiechem i spojrzałem na bliźniaka.
- Nie powiedziałeś im, że już nie
mieszkamy z rodzicami?
Tom spojrzał na chłopaków.
- Jak to nie mieszkacie? Od kiedy?
Dlaczego? – Geo zasypał nas pytaniami.
- Toma się zapytaj – wygadał,
to nich im teraz wszystko tłumaczy, ja umyłem od tego ręce.
- Tom? – Geo spojrzał teraz na
niego, oczekując odpowiedzi.
- Po prostu się wyprowadziliśmy
– rzucił.
- No, ale co tak nagle?
- Jesteśmy już dorośli nie
musimy mieszkać z mamą – kiepskie tłumaczenie, ale oni chyba to kupili.
- To, kiedy robicie
parapetówkę? Gdzie tak właściwie teraz mieszkacie?
- W Magdeburgu.
- No to macie blisko do
studia.
- Bliżej może tak, ale nie
szybciej. W godzinach szczytu przebicie się zajmuje więcej czasu niż dojazd z
Loitsche.
- To, gdzie wy mieszkacie w
takim razie? – zapytał tym razem Gustav.
Tom podał im adres.
- Niezła dzielnica, spokojnie,
ładna okolica i podobno ładne apartamenty – rzucił Georg.
- Ładne – odparł lapidarnie,
na co ja tylko prychnąłem.
- To dlaczego Bill jest taki
nieswój? Zresztą od kilku dni dziwnie się zachowuje. Zmusiłeś go do tej
przeprowadzki? – zapytał Geo.
- Nie chodzi o przeprowadzkę,
po prostu mamy na pewne tematy odmienne zdanie i nie możemy dojść do
porozumienia.
- Super, a ja sądziłem, że wy
się potraficie ze sobą szybko dogadać. Pewnie chodzi o przyprowadzanie panienek
do domu – Geo palnął najgłupszą z możliwych przyczyn, ale Tom się tego
uchwycił.
- Żebyś wiedział – odparł.
My jednak mieliśmy złotą zasadę, że nigdy nie sprowadzaliśmy
do domu przygodnych panienek. Traktowaliśmy nasz dom, jak azyl i wpuszczaliśmy
do niego tylko osoby, które znaliśmy i którym ufaliśmy. Tak, że przyprowadzenia
obcych nam osób na jedną noc nawet nie wchodziło w grę i ani ja ani on nie
robiliśmy problemów, a kiedy chcieliśmy się zabawić. Zawsze robiliśmy, to poza
domem.
- Nie gadajcie na razie nic
Jostowi – poprosił Tom.
- Jasne – zgodził się Geo. Doskonale wszyscy
wiedzieliśmy, jak nasz manager reaguje na tego typu sensacje.
Po południu znowu mieliśmy spięcie, a poszło o samochód.
Potrzebowałem auta, a Tom najwyraźniej postawił sobie za cel wyprowadzenie mnie
z równowagi, co w obecnych okolicznościach udało mu się bardzo szybko.
- Gdzie chcesz jechać?
- Nie twoja sprawa. Daj
kluczyki – starałem się jeszcze panować nad sobą.
- A, jak ja twoim zdaniem mam
wrócić do domu?
- To cię odwiozę.
- Pojadę z tobą.
Na chwilę zamilkłem, zastanawiając się, czy policzenie w
tym momencie do dziesięciu wystarczy bym się opanował, czy może powinienem
dojść przynajmniej do setki.
- Nie potrzebuję towarzystwa,
chcę pojechać sam. Daj kluczyki – wyciągnąłem rękę, oczekując, że mi je w końcu
da. I chociaż wyciągną je z kieszeni nadal trzymał je w dłoni i naciskał, żebym
mu powiedział, gdzie się wybieram.
- Powiedz, dokąd jedziesz, to
ci je dam.
- Nie zamierzam się przed tobą
tłumaczyć. Mam prawo mieć swoje prywatne sprawy, o których ty nie musisz wiedzieć.
- Owszem masz, ale martwię się
o ciebie i chcę wiedzieć, dokąd jedziesz.
- Będę pod telefonem, zawsze
możesz zadzwonić.
- Jasne. Tak, jak dzisiaj w
nocy?
- Daj mi te cholerne kluczyki
albo poradzę sobie w inny sposób! – krzyknąłem na niego i bez niczego dostałem
je łącznie z dowodem rejestracyjnym.
W tym momencie miałem gdzieś, jak wróci do domu. Jeszcze
chwilę temu naprawdę bym go odwiózł, ale teraz, gdy mnie już zdenerwował, po
prostu chwyciłem swoją kurtkę z wieszaka i trzaskając za sobą drzwiami ruszyłem
do auta. Nie sądziłem, że podzielenie się jednym autem będzie dla nas
kiedykolwiek problemem, a jednak. Jak
tak dalej pójdzie, będę zmuszony kupić drugi samochód, bo nie miałem zamiaru
walczyć o kluczyki za każdym razem, gdy chciałem gdzieś pojechać, a wszystko na
to wskazywało.
Wsiadłem
do samochodu i wyjechałem, kierując się do Angeli, w tym momencie tylko ona
dawała ukojenie moim nerwom. Wybrałem do niej numer by zadzwonić. Nie chciałem jej
najeżdżać bez wcześniejszego zapytania, czy nie ma nic przeciwko.
- Cześć Angela, tu Bill –
przywitałem się.
- Cześć Bill - usłyszałem, że
się ucieszyła na mój telefon.
- Wiesz, właśnie wracam ze
studia, masz czas, czy może dzwonię nie w porę?
- A dlaczego pytasz?
- Nie mam nic konkretnego do
roboty, a chętnie połaziłbym po sklepach, tylko nie mam, z kim.
Zaśmiała się.
- Proponujesz mi wspólne
zakupy?
Teraz, to ja się zaśmiałem.
- Wiem, że to nietypowe, jak
na faceta, ale tak. Więc, jak, masz ochotę na te zakupy?
- Z tobą, oczywiście.
- A dasz radę wyszykować się w
trzydzieści minut? – zapytałem. Tyle czasu mniej więcej zajmie mi przebicie się
przez centrum, tak przynajmniej pokazywał mi mój GPS, który włączyłem nie z
uwagi na brak znajomości topografii miasta, a ocenieniu, ile zajmie mi
przejazd.
- Powinnam się wyrobić –
odpowiedziała.
- To świetnie. Za jakieś pół
godzinki przyjadę po ciebie.
- Okej.
- To na razie – pożegnałem się,
odkładając telefon.
Głupie, ale poprawił mi się od razu nastrój, nie z powodu
tych zakupów, tylko jej.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
kiedy skończysz te męczaaarnieee?
OdpowiedzUsuńJa jestem zmartwiona ; (
OdpowiedzUsuńChce, zeby bylo juz dobrze ; (
bosz, co się dzieje z tym Billem?
OdpowiedzUsuńbiedny Tommy...niech sb znajdzie kogoś lepszego, o! bo o Billa to się nawet starać nie warto, skoro on niczego nie docenia, pff.
a jeśli chodzi o błędy to rzucił mi się tylko jeden przecinek ;p
pozdrawiam i życzę weny ;)
Biedny Tom :-C
OdpowiedzUsuńmam nadzieję że Bill się opamiętania :'(
Jest mi jakoś smutno po przeczytaniu tego :-(
napisz chociaż czy oni będą jeszcze razem czy już do końca Billowi odwali... :D czekam na kolejny! :*
OdpowiedzUsuńWez ich tam pogodz, a nie jakas Angela sie wpierdala.,. To ich zycie ;/
OdpowiedzUsuńJestem pozytywnie zaskoczona tym, co przeczytałam. Przez Ciebie nie spałam do piątej rano i to baaaarzo źle. No, ale przynajmniej sobie poczytałam i bardzo mi się wszystkie odcinki podobały. Teraz biorę się za drugie opowiadanie. Mam do Ciebie pytanie, a mianowicie ile przewidujesz odcinków jednego jak i drugiego opowiadania? Bo pewnie masz spory zapas albo w ogóle już całość na dysku, skoro tak często dodajesz notki.
OdpowiedzUsuńCzekam na odpowiedź i kolejny odcinek!
Pozdrawiam!
obsesja
Heh, ja też przez kilka opowiadań siedziałam całą noc i czytałam, więc witaj w klubie :)
UsuńCo do ilości odcinków, to szczerze mówiąc nie mam pojęcia, ile mi tego jeszcze wyjdzie, po prostu realizuje punk po punkcie, to co chcę by się w tych opowiadaniach jeszcze zmazało, ale nie wiem, ile do końca. No, a jeśli chodzi o samo pisanie, to piszę je właściwie z dnia na dzień, rzadko mam tak, że udziergam sobie coś na dwa odcinki w przód :)
No, Billosz to sobie coraz głębszy dołek kopie... Tom się w końcu tak wkurzy, że Billowi wydmucha z głowy nie tylko Angelę, ale i fochy... Tylko niech znajdzie sobie jakiś haczyk, którego by się mógł czepić... Tak jakoś to odbieram. ;)
OdpowiedzUsuńRi
Zimno kochana, zimno, Tom za bardzo go kocha, żeby zrobić coś co by go mogło z Billem jeszcze bardziej poróżnić. Nic więcej nie powiem :D
UsuńWedług mnie to opowiadanie jest bardzo ciekawe, byłam pewna, że złamiesz daną obietnicę iż nie będzie żadnych trójkątów z Anglą i Bill ją wybzyka. Ale widzę że nie. i bardzo się cieszę. xD chciałabym tylko wiedzieć... bo kilka odcinków wcześniej myślałam, że opowiadanie pójdzie torem takim, że Bill rzucony na głęboką wode uniezależni się w końcu od swojej starej, ale wynikło zupełnie coś innego. A może będzie tak, że Bill lub Tom, a może obaj jej o wszystkim opowiedzą? i może wtedy w końcu dojdą do porozumienia. xD mam taką nadzieję.
OdpowiedzUsuńTu niestety też zimno :)
UsuńJeszcze dopowiem że mam nadzieję że Tom nie da za wygraną i że Bill się opamięta ( tylko żeby on nie był z ta Angelą bo wtedy przestanę lubic to opowiadanie )
OdpowiedzUsuńpozdrawiam XD
Cóż... nie pozostaje mi nic innego, jak powiedzieć, że musisz się po prostu uzbroić w cierpliwość i czekać na rozwój wypadków. :)
UsuńBill doprowadza mnie do szału...
OdpowiedzUsuń