Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
czwartek, 27 marca 2014
16:42
Oj, oj, oj chyba się zdenerwowaliście na Billa J Kochani pytacie, ile jeszcze odcinków
do końca, a ja nie jestem wstanie wam na to pytanie odpowiedzieć. Piszę odcinki
z dnia na dzień realizując to, co chcę, żeby się w tym opowiadaniu jeszcze
znalazło, ciężko mi powiedzieć na, ile mi się to rozpisze. W każdym razie
jeszcze trochę tego będzie, ale można powiedzieć, że jesteśmy już bliżej końca,
co prawda nie nastąpi on jeszcze w przeciągu kilku następnych odcinkach, no,
ale zbliżamy się do niego nie ubłagalnie.
Wiem, że jesteście już wkurwieni na Billa jego odpałami, a co gorsze, to
jeszcze nie wszystko, na co go stać i niedługo będziecie mieli okazje się
przekonać. A Tom? Co będzie z Tomem? No
cholera, nie mogę wam powiedzieć, musicie poczekać jeszcze troszeczkę i
wszystkiego się dowiecie. Jedno powiem Yume Mito w jednej swojej dedukcji
trafiła bardzo precyzyjnie, a w czym miała rację? przeczytajcie sobie jej
komentarz :)
W każdym razie uprzedzałam, że będzie dramatycznie i z każdym
odcinkiem coraz gorzej, chcieliście
tego, nawet się już co poniektórzy
doczekać nie mogli, no to macie.
No nic trzymajcie się ciepło i do następnego razu.
Wasza Niki
Odcinek 45
Usłyszałem, jak w coś uderzył. I tak długo był cierpliwy
z jego charakterem. Ciekawy tylko byłem, jak bardzo mu na mnie zależy, czy pojedzie
do mamy, zrobi to dla mnie? W każdym razie chciałem go do tego zmusić.
Doskonale zdawałem sobie sprawę, że długo w tej czysto formalnej relacji nie
wytrzyma. Owszem, był cierpliwy. O tym, że potrafił przeczekać, też wiedziałem,
ale miał swoje granice i najwyraźniej właśnie dobrną do jednej z nich.
Nagle wparował do mojego pokoju, nawet nie pukając.
- Daj mi kluczyki do auta – wyciągnął
dłoń, czekając aż mu je oddam.
- Dokąd jedziesz? – wyrwało mi
się, aż się ugryzłem w język, ale to był odruch.
- Nie twoja sprawa. Czy ty mi mówisz,
dokąd się wybierasz? Nie! Więc ja też nie zamierzam ci się tłumaczyć.
Wyciągnąłem z kieszeni kluczyki i podałem mu je.
- Jeszcze dokumenty.
Wstałem z łóżka i podszedłem do torby, szukając ich.
- Pośpiesz się, nie mam całego
dnia!
Podałem mu, a on chwycił je nawet na mnie, nie patrząc i
wyszedł z mojego pokoju, trzaskając za sobą drzwiami z taką siłą, że aż się skuliłem.
Oczywiście nie wrócił na noc, za pewne, chcąc mi zrobić tym
na złość i udało mu się, bo nie zmrużyłem oka przez całą noc. Zaglądałem co
chwilę na komórkę, mając nadzieję, że chociaż wyśle mi sms’a, że nic mu nie
jest, ale daremne było moje patrzenie, telefon milczał jak zaklęty. Wiedziałem,
że mogę do niego zadzwonić, ale od razu przypomniałem sobie, jak ja go potraktowałem
ubiegłej nocy, gdy do mnie dzwonił, więc byłem pewny, że chcąc się odwdzięczyć zrobi
dokładnie tak samo. Wolałem to sobie podarować. Pocieszałem się jedynie tym, że
gdyby coś złego mu się działo czułbym to, a nic takiego nie wyczuwałem, co nie
zmieniało faktu, że denerwowała mnie jego postawa.
Gdzieś po szóstej zjawił się, nawet nie krył się
z tym, że wrócił nad ranem, trzasnął drzwiami i słyszałem, jak rzucił kluczyki na
szafkę, a one najwyraźniej mu spadły, bo zaklął siarczyście i rzucił je po raz
drugi.
Wyszedłem z pokoju, natykając się na jego wzrok,
obojętny, zimny, pełen dystansu, aż mi się wnętrzności ścisnęły, nigdy nie
widziałem, żeby patrzył na mnie z taką pogardą, zupełnie jak… no właśnie, to
spojrzenie… takie same, jak mamy, kiedy byłem u niej. Odwracając ode mnie wzrok
poszedł do kuchni i włączył ekspres do kawy, grzebiąc po chwili w lodówce.
Ruszyłem za nim i stając w drzwiach przyglądałem się mu, a raczej temu, co robi.
Czułem od niego papierosy.
- Śmierdzisz – rzuciłem, ściągając
na siebie jego wzrok.
- To wyjdź, jak ci to przeszkadza
– odparł.
- Gdzie byłeś całą noc?
- A ty, gdzie wczoraj byłeś całą noc?
- Nie twoja sprawa –
odpowiedziałem.
- I wzajemnie – odparł,
wpychając kromki do tostera, a kawałek ogórka do ust. – Przypilnuj ekspresu, idę
wziąć prysznic, skoro ci śmierdzę – powiedział i wyminął mnie w drzwiach,
zostawiając samego.
Formalnie, dosłownie tak mnie właśnie potraktował –
formalnie. Dokładnie tak, jak sobie tego życzyłem, czyli na pewno nie był u
mamy. Zresztą nie wiem, czemu w ogóle rozważałem taką możliwość, powiedział mi przecież
wprost, że nie pojedzie do niej i nie przeprosi, a skoro tak powiedział, to tak
będzie.
Nalałem kawy do filiżanek i postawiłem na stole. Na
talerzykach położyłem tosty. Wyciągnąłem jeszcze z szafki dżem i usiadłem przy
stole, biorąc się za jedzenie.
Zanim skończyłem jeść przyszedł Tom. Miał na sobie tylko
spodnie, usiadł upijając od razu łyk kawy. Starałem się nie patrzeć na jego gołą
klatę, ale to okazało się cholernie trudnym zadaniem. Dobrze, że zaraz za nim
było okno i mogłem udawać, że mój wzrok absorbuje coś za oknem, a nie on. Miałem
tylko nadzieje, że nie domyśli się, że poza błękitnym niebem nie widać tam nic
więcej. Zerknął na mnie, a ja uciekłem wzrokiem w filiżankę, w której tak swoją
drogą już dawno nic nie było. Jeśli przyszedł tu pół nagi celowo, to mógł sobie
pogratulować, trafił tym posunięciem w dziesiątkę. Zawsze podobało mi się jego
ciało, nawet wtedy, gdy między nami jeszcze nic nie było. Idealnie wyrzeźbione mięśnie,
które odznaczały się przy każdym jego ruchu, tylko mnie kusiły. Tak się na
niego gapiłem, że zapomniałem o Bożym świecie, a już na pewno o tym, że przez
jego chore ciągotki wisi nad nami więzienie. Tak, ciągle żyłem z obawą, że
policja zapuka do naszych drzwi, a po tym, jak mama nawet nie chciała mnie
wysłuchać, byłem tego prawie pewien. Zamknąłem
oczy czując, że moje myśli zaczynają uciekać nie w tym kierunku, co powinny, bo
pomijając wszystko inne, miałem go na wyciągnięcie ręki, wystarczyło tylko
wstać i podejść, i doskonale wiedziałem, że by mi nie odmówił. Niech to
wszystko szlag, dlaczego w ogóle o tym myślę? Rozważam, to jak jakiś
rozkapryszony bachor. Sam zdecydowałem, że z tym kończę, a teraz mam takie
niedorzeczne myśli, że ledwo się powstrzymuję. Dlaczego zawsze to, co zakazane
musi najbardziej kusić? Dlaczego musi tak dobrze smakować? Brakowało mi seksu, czułem to w tej chwili
bardzo wyraźnie. Przez tego debila, jak tylko dopadnę prysznica będę musiał
sobie ulżyć. Wstałem od stołu i wyszedłem do łazienki, zamykając drzwi na
klucz, tego by mi tylko teraz trzeba było, żeby mi tu wlazł i nakrył jak się
onanizuję.
Czy w takim razie ja go kochałem? Skoro bardziej
pożądałem go w tej chwili fizycznie niż duchowo? A może od początku chodziło mi
tylko o seks? Może po prostu potrzebowałem kogoś, kto podobnie, jak ja szuka
rozładowania napięcia, może to właśnie to mnie do niego ciągnęło, a nie miłość?
Odkąd się wyprowadziliśmy z domu, nie robiłem tego i jakoś specjalnie mi tego nie
brakowało, dopiero jego naga klatka piersiowa wzbudziła we mnie pożądanie, i z
całą pewnością pragnąłem go teraz fizycznie nie emocjonalnie, przynajmniej tak
mi się wydaje, a to zdecydowanie wyklucza miłość, przynajmniej z mojej strony.
Kiedy sobie ulżyłem, ochłonąłem i wraz ze znikającymi w
odpływie dowodami, zniknęły moje wcześniejsze dywagacje. Wyszedłem spod
prysznica. Zrobiłem sobie makijaż i ubrałem się.
Opuszczając łazienkę zabrałem z pokoju swoją torbę i
komórkę. W przedpokoju ubrałem buty i przysiadłem na szafce, czekając na Toma.
Wyszedł ze swojego pokoju, zawiązując czarną bandankę na
głowie. Już nie waliło od niego fajkami,
tylko perfumami i to do tego tymi, które tak lubiłem, kanalia! Jeśli chciał
mnie w ten sposób do siebie przyciągnąć, to był daleko w dupie.
Zjechaliśmy windą na podziemny parking.
- Masz – rzucił mi kluczyki,
na co spojrzałem na niego kompletnie zdezorientowany. – Piłem, nie będę
prowadził na gazie.
Dopiero teraz zrobiłem wielkie oczy.
- To jak ty wróciłeś do domu?
- A to już nie twoja sprawa,
ale nie martw się, nie prowadziłem – uciął, wsiadając na miejsce pasażera.
To gdzie, a raczej, z kim był do cholery?! Pojechał do
Andiego? Nawet, jeśli, to jak Andy wrócił, skoro nasz samochód stał tutaj?
Odpaliłem silnik i wyjechałem, kierując się do studia. Aż mnie korciło zacząć go wypytywać, on chyba
doskonale to wyczuwał, bo włączył radio na tyle głośno, że utrudniłoby
jakąkolwiek rozmowę.
Kiedy dojechaliśmy do studia, nawet na mnie nie poczekał,
wysiadł z auta, zatrzaskując za sobą drzwi i ruszył w stronę windy, ale to i
tak nic. Wkurzyłem się dopiero, gdy nie poczekał na mnie w windzie, w efekcie,
czego jak dobiegłem do drzwi zamknęły mi się przed nosem, a mnie pozostało wyładowanie
złości na drzwiach, więc przywaliłem pięścią, przeklinając na głos, co z całą
pewnością musiał słyszeć.
Jak już wjechałem na górę Jost właśnie wydzierał się na
Toma najwyraźniej, orientując się, że nie jest całkiem trzeźwy, Na kilka chwil
nasze spojrzenia spotkały się, przekazując mi tą niemą prośbę o pomoc, ale za
to jak mnie potraktował na dole pod windą postanowiłem się odwdzięczyć i bez
słowa przeszedłem obok niego, kierując się do chłopaków. Nie będzie mnie
traktował jak powietrza. I tyle, ile razy zrobi mi na złość, odpłacę się mu dokładnie
tym samym.
- Bill? – zawołał mnie Jost,
jak już miałam wchodzić do drugiego pokoju. Odwróciłem się do niego.
- Ty też jesteś podpity?
Prychnąłem.
- W żadnym wypadku! I mnie
proszę w to nie mieszać. Nie wiem gdzie i z kim pił. Ja w nocy spałem – Tak,
żeby tylko z tym spaniem to była prawda, ale przynajmniej przy okazji zrobiłem
na złość Tomowi, niech sobie myśli, że się w ogóle nie martwiłem.
Poszedłem w końcu do chłopaków.
Po południu Jost stwierdził, że najwyraźniej cała nasza
czwórka dzisiaj ma kiepski dzień. Gustav zgubił rytm, Geo pominął wejściówkę,
Tom mylił się co chwilę i klął przy tym jak szewc, a ja zapomniałem tekstu, chociaż
normalnie nawet w nocy o północy wyrwany ze snu wyrecytowałbym go z zamkniętymi
oczami. Byłem rozkojarzony i dokładnie wiedziałem, przez kogo.
- Jedźcie do domu, to na nic.
Nie wiem, co się z wami dzisiaj dzieje.
- Taki dzień – stwierdził Georg
– chowając gitarę do futerału.
- Dobra, macie dwa dni
wolnego, mam nadzieje, że przez ten weekend ogarniecie się trochę. Tylko w
poniedziałek nie chcę was widzieć skacowanych, zrozumiano?
- Taaa - odparł Tom, bo Jost akurat
tą aluzje skierował właśnie do niego.
Wyszliśmy z budynku całą paczką.
Tom najwyraźniej zaczął odczuwać skutki nocnego picia, bo
co chwilę pocierał skronie, za pewne zaczęła boleć go głowa.
Pożegnaliśmy się z Georgiem i Gustavem i zostaliśmy sami
przy samochodzie.
Spojrzałem na niego, a on na mnie, ta cisza między nami
wydawała się ciągnąć w nieskończoność. Nie sądziłem, że dożyje kiedyś dnia, że
milczenie między nami stanie się takie przytłaczające.
- Odwieź mnie do domu i rób sobie,
co chcesz – rzucił w końcu.
- Okej – odparłem i odblokowałem
drzwi.
Ruszyłem do apartamentu. Po drodze utykałem na każdych światłach,
przez co podróż, która poza godzinami szczytu zajmująca koło dziesięciu minut, trwała
już dobre pół godziny, a dopiero byliśmy gdzieś w połowie drogi.
Tom milczał, zerknąłem na niego miał zamknięte oczy. Ja
też byłem zmęczony, nie spałem przez niego całą noc, już wiedziałem, że jak
tylko dojedziemy kładę się prosto do łóżka.
- No nie! – jęknąłem, widząc,
że na skrzyżowaniu był jakiś wypadek i trzeba czekać. Tom otworzył oczy,
starając się zorientować, co się dzieje, ale nie powiedział nic, sięgnął tylko
do schowka, szukając czegoś, a po chwili szperał już w schowku na drzwiach.
Westchnął jednak, nie znajdując najwyraźniej tego, czego szukał, ale domyślałem
się, co usiłował tam znaleźć, zresztą nie trudno było się domyśleć skoro, co
chwilę rozmasowywał głowę. Miałem na niego wkurwę i właściwie w pierwszej
chwili pomyślałem, że dobrze mu tak i niech cierpi, ale nie potrafiłem tego znieść
na dłuższą metę, w końcu to mój brat, mimo wszystko. Tym razem ja westchnąłem i
sięgnąłem po torbę na tylne siedzenie. Pogrzebałem w niej chwilę i wyciągnąłem
tabletki i puszkę Coli.
- Masz - odezwałem się. Spojrzał na mnie zaskoczony, chyba nie mógł
uwierzyć, że po mimo że mało obchodziło mnie jego cierpienie, zareagowałem.
- Dzięki – odparł i wziął ode mnie
tabletki i Cole.
Wyłączyłem nawiew, bo przez to, że staliśmy, a masa aut
przed nami, to do środka dostawały się spaliny i jeszcze chwilę, a i mnie rozbolałaby
głowa. Zrobiło się tak potwornie cicho, że wydawało mi się, że słyszę własny
oddech.
- Nie spałeś w nocy, prawda? –
zapytał znienacka.
- Co? – zapytałem, chociaż doskonale
słyszałem pytanie.
- Czułem, że się denerwujesz. Mogłeś
zadzwonić, odebrałbym – powiedział, a mnie kolejny raz tego dnia skręciły się
wnętrzności.
- Spałem, nawet nie wiedziałem,
że nie było cię całą noc, dopóki z rana nie narobiłeś hałasu – kłamałem jak z
nut, oczywiście i ja i on doskonale o tym wiedzieliśmy.
- Spoko – odparł krótko i odwrócił
głowę w drugą stronę, udając, że za szybą jest coś o wiele bardziej interesującego.
- Co u Andiego? Jego auto już
zrobione? – pociągnąłem temat, chcąc się przy okazji w jakiś sposób dowiedzieć,
z kim spędził tę noc.
- Nie wiem – odparł. – Nie widziałem
się z nim od czasu wyprowadzki z domu.
Znowu poczułem bolesny skurcz w okolicy żołądka.
Jeśli nie widział się z Andym, to z kim pił? Kto go
odwiózł do domu? Byłem cholernie ciekawy, ale w tej sytuacji po prostu nie
mogłem pokazać mu, że mnie to obchodzi.
- Myślałem, że byłeś u Andiego
– odwróciłem kota ogonem.
- Nie byłem u niego – odparł
krótko, a ja dalej niczego się nie dowiedziałem. Kurwa!
Ktoś nagle zapukał w szybę od strony kierowcy, a mnie jak
tylko zobaczyłem, że to policjant zrobiło się słabo. To koniec - pomyślałem, wiedziałem,
że tak to się skończy, to jedyne myśli, jakie krążyły mi po głowie. Serce
podeszło mi do gardła. Policjant pomachał ręką, żebym spuścił szybę.
- Dzień dobry, starszy sierżant
Kochman wydział drogowy.
- Dzień dobry – wydukałem
kompletnie, nie słysząc, co do mnie powiedział.
- Mamy poważny wypadek, przez
najbliższe dwie godziny droga nie będzie przejezdna, będziemy wycofywać pojazdy
do tego zjazdu, który minęliście 500 metrów temu, proszę nie zwracać uwagi na
sygnalizację świetlną i kierować się za wskazówkami funkcjonariusza, który kieruje
ruchem.
- Dobrze, dziękuję – odparłem,
a on tylko skinął głową i odszedł, podchodząc do kolejnego auta za pewne z tą
samą informacją.
Zasunąłem szybę, Tom na mnie patrzył, pewnie byłem blady
jak ściana.
- Dobrze się czujesz? – zapytał
w końcu.
Spojrzałem na niego podirytowany durnym pytaniem.
- A jak sądzisz?!
Pokręcił tylko głową z politowania, wiedziałem to i
wiedziałem też, że przesadzam, ale to było silniejsze ode mnie, panicznie bałem
się utraty wolności.
Samochody za nami zaczęły się powoli wycofywać, ja w
końcu też ruszyłem i po godzinie objazdu dotarliśmy wreszcie do domu.
Miałem dość, byłem zmęczony, śpiący, głodny i wściekły na
wszystko i na wszystkich.
Zrobiłem sobie jedynie kanapkę, żeby mi nie burczało w
brzuchu i zamknąłem się w swoim pokoju, mając już teraz naprawdę gdzieś, co
będzie robił mój bliźniak, chociaż z całą pewnością on też poszedł się położyć.
Spałem jak zabity do wieczora, dopiero dźwięk
przychodzącego sms’a mnie zbudził. Zerknąłem półprzytomnie na wiadomość, to
Angela.
Cześć Bill
Masz jakieś plany
na weekend?
Odpisałem:
Nie, a co,
proponujesz coś?
Odpisała:
Mój tata dostał
zaproszenia do SPA, powiedział, że nie pojedzie ze mną, bo mu nie wypada,
wejściówki są dwie, chciałabym spędzić miło dzień, ale sama też nie pojadę, chyba,
że uda mi się namówić Ciebie, więc jak będzie, dasz się namówić?
Uśmiechnąłem się i od razu poprawił mi się humor. Cały
dzień byczenia się i te wszystkie zabiegi to wspaniała rzecz, już byłem kilka
razy w SPA i jeśli trafia mi się tylko okazja, zawszę chętnie z niej korzystam.
Odpisałem:
Dwa razy nie musisz
mnie o to pytać. O której mam po ciebie jutro przyjechać?
Odpisała:
10:00?
Odpisałem:
W takim razie do
zobaczenia jutro o 10:00.
Zapowiadał mi się jutro naprawdę udany dzień.
Odłożyłem komórkę i wstałem. Byłem strasznie głodny,
na koncie miałem dwie grzanki na śniadanie i malutką kanapkę na obiad, a to
zdecydowanie za mało, nawet jak na mnie. Wyszedłem z pokoju, ale zanim
skręciłem do kuchni zobaczyłem, że drzwi pokoju Toma są uchylone, więc
podszedłem cicho i zajrzałem do środka. Spał, nawet się nie rozebrał, leżał
zwinięty w kulkę w poprzek łóżka. Przymknąłem drzwi i poszedłem do kuchni.
Denerwował mnie, nie chciałem, żeby się teraz upijał przeze mnie albo robił
inne głupie rzeczy, chciałem, żeby było między nami tak, jak było zanim
zbliżyliśmy się do siebie inaczej niż powinniśmy, jako bracia, ale on
najwyraźniej nie zamierzał mi tego ułatwiać. I o ile ja byłem gotowy na
normalne relacje z nim, o tyle widziałem, że on nawet nie zamierzał zacząć
myśleć o tym, że to, co było między nami, to przeszłość. Kompletnie nie wiedziałem,
co robić
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
Naprawdę miałam dobrą dedukcję?!
OdpowiedzUsuńnie mogę w to uwierzyć *//*
miałam jeszcze kilka innych pomysłów co może się stać ale nie będę o nich pisać XD
rozdział bardzo mi się podobał , troszkę smutno mi było jak Tom się tak wychowywał ... no ale cóż poradzić Bill zaczął to Bill skończy :-D
nie wychwyciłam żadnych rażących błędów a nawet jeżeli by jakieś były to bym nie zauważyła (dysortografia do czegoś zobowiązuje )
Będę czekać dalszy rozwój wydarzeń i jestem ciekawa czy Tom coś zrobi jak Billa nie będzie przez te dwa dni ?może wtedy sprawdzi się moja dedukcja ?
kto wie?
następne rozdziały jakie będziesz dodawać to będą 'poza granicami umysłów ' tak ?
na to opowiadanie też czekam <3
powodzenia i weny życzę ~~
Napisz, strasznie ciekawa jestem jak kombinujecie :)
UsuńW niedziele będzie kolejny odcinek "Poza granicami umysłów"
Kurwa, kurwa kurwa!
OdpowiedzUsuń1. Angele zabije, już lecę z pistoletem.
2. Bill To samo.
3. Toma namówię by go kurde zgwałcił.
4. Mówisz że Yume trafiła? To zajebiście, że uśmiercisz Toma! -.-
Tam było tylko o tym.. Dzięki ci bardzo, a myślałam że to bedzie normalne opko, ale oczywiście śmierć musi być bo kurwa mać Bill nie potrafi ogarnąć dupy ;c
Weny.. i CHCĘ HAPPY END'U! ;c
Zgadzam się z przedmowcą też chcem
UsuńHAPPY END ...
Tom niekoniecznie musi umrzeć ... może próbować popełnić samobójstwo ale ktoś jakimś tam cudem go uratuje ...
;-)
Zimno moje drogie panie :)
UsuńTo ja już niewiem ...
Usuńmam dziwne przeczucie że coś tam będzie o tej Angeli :-/
a z samobójstwem było ciepło... Hmm...iść tym tropem?
Jeśli chodzi o umieranie, samobójstwo lub cokolwiek zwianego z utratą życia, czy też zagrożeniem utraty życia, to oświadczam, że w tym temacie jest zimno, wręcz lodowato. :D
UsuńPrzepraszam za moją złość no ale ta Angela tak na mnie działa i Bill :/
OdpowiedzUsuńPo prostu nie rozumiem jak można być tak nieogarniętym.. ;c
Wybacz.. Ale ja nie chce by Tom umarł :< <3
Spokojnie nikt nie umrze :)
Usuńpff, Bill jest po prostu beznadziejny..
OdpowiedzUsuńsam mu nie mówi, gdzie był, a jego wypytuje i się jeszcze wścieka, że ten nie wraca na noc. bosz, śmierdzisz hipokryzją, Bill.
zachowanie Toma bardzo mi się podoba. przecież nie będzie się przed nim płaszczył i błagał o uwagę. to było by idiotyczne. zresztą, jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie, c'nie.
co do komciaszka Yume, to tam było, że albo Tommy popełni samobójstwo albo Bill się ogarnie. patrząc na to, co dzieje się w tej chwili w opowiadaniu, skłaniałabym się bardziej ku pierwszemu. zresztą, Tom nie musi umrzeć...to może być jedynie próba, która otworzy oczy głupiemu braciszkowi.
Happy End, czy też nie, mnie się i tak będzie podobać, bo nie każde opowiadanie musi kończyć się szczęśliwie .
jeśli chodzi o błędy to zwróć uwagę na powtórzenia ;)
życzę weny i czekam na następny rozdział .
p.s. szczerze nie znoszę Angeli ;/
też jej nie znoszę ;-/
Usuńja również nie chce żeby Tommy umierał :-D
Jeśli chodzi o powtórzenia, to niektóre są robione celowo.
Usuńnie mogę już czytaj o tej Angeli -.-'' również wkur**a mnie niesamowicie!
OdpowiedzUsuńA Tom mrr niech bardziej kusi Billa ];->> hihihi
K.
Dziewcze niczemu winne... Angela nie ma pojęcia, że jest coś nie ten teges. Przecież ona nawet namawia do pogodzenia się z Tomem... To Bill nawala. (Jak ja nie znoszę takich na siłę coś udowadniających facetów. =.= ) Będzie z tego kłopot. =.=
OdpowiedzUsuńRi
Bardzo trafne spostrzeżenia :)
Usuń