Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

wtorek, 15 kwietnia 2014



Witajcie kochani
Właśnie dzisiaj kilka minut temu stwierdziłam, że żyje w innym świecie. Nie wiem, czemu ciągle żyłam w przekonaniu, że święta są za dwa tygodnie, a nie za tydzień. Nawet nie wiecie, jakie wywaliłam oczy, kiedy czekając w kuchni na zagotowanie się wody zerknęłam na kalendarz na ścianie i dojrzałam na czerwono 21 kwietnia z dopiskiem Wielkanoc. Cóż, chyba nie najlepiej ze mną, a to, że święta są za tydzień, a nie, jak sądziłam za dwa, zmienia całkowicie moje życiowe plany. Cholera, muszę iść jutro na shopping, zrobić jakieś zakupy na te kilka dni wolnego, inaczej zostanie mi do jedzenia marchewka i sucharki. Aż sama jestem zaskoczona tym jak się wkręciłam. Co prawda potrafię się wyłączyć z otoczenia i żyć w swoim własnym świecie, ale teraz to już pojechałam po całości. :)
A co do opowiadania, Powoli podkręcam atmosferę, jeszcze nie wiecie, do czego, ale już  wkrótce zobaczycie. Zapraszam do czytania.
 


Odcinek 43




Wsiadł do samochodu, zerkając podejrzanie na Billa. Nie rozumiał, czemu tak nagle zmienił zdanie.
Ruszyli, Bill nawet nie wklepywał adresu w GPS, doskonale pamiętał ten zjazd, nie pomyli go z żadnym innym, który będą mijali.
- Dlaczego zmieniłeś zdanie? - zapytał w końcu Tom.
- Naprawdę się nie domyślasz?
- Nie – pokręcił głową.
- Bo nie chcę, żeby ci Hiraga grzebał w głowie.
- Myślałem, że mu ufasz.
- A słyszałeś o czymś takim, jak ograniczone zaufanie? – zerknął przez sekundę na Toma. - Ufam tylko tobie.
- I co w związku z tym?
- Nic. Dbam tylko o bezpieczeństwo naszej tajemnicy.
- Czyli nie jedziemy na miejsce wypadku?
- Jedziemy. Nie dałeś mi wyboru, więc przeżyjemy to jeszcze raz, sekunda po sekundzie.
- Bill, posłuchaj, ja nie chcę cię do niczego zmuszać, właściwie to nie musimy tam jechać, może samo mi przejdzie.
Bill pokręcił głową.
- Nie przejdzie. Hiraga ma rację, ja się nie pogodziłem z tym, co się tam wydarzyło, to nadal tkwi we mnie. Wkurza mnie tylko fakt, że zamiast mnie, to męczy ciebie.
Kiedy dojechali na miejsce zapadł zmrok. Bill zaparkował dokładnie w tym samym miejscu, w którym rozgrywał się dramat. Obaj wysiedli z samochodu.
- To tu – mówiąc to spojrzał na Toma, który rozglądał się.
- Skąd wiesz, w którym to miejscu dokładnie było?
- Po tym słupku – poklepał go. – Kiedy uderzyła w nas ciężarówka i zepchnęła z drogi, uderzyliśmy w jeden ze słupków łamiąc go, ten jest nowy, inny od pozostałych, stąd wiem.
Dopiero teraz Tom dostrzegł różnicę.
- I co teraz? - zapytał Bill, jak mamy się z tym zmierzyć?
- Nie mam pojęcia.
- Trzeba było zabrać doktorka ze sobą - stwierdził Bill.
- Hiraga powiedział, żebyśmy sobie po prostu powiedzieli szczerze, co w danym momencie czuliśmy.
- Przecież ty doskonale wiesz, co czułem. Co noc to czujesz, co mam ci więcej powiedzieć?
Bill był podenerwowany tą sytuacją i Tom to doskonale widział.
Zaczął się rozglądać, dostrzegając, że w oddali zaczyna się błyskać.
- Burza idzie – powiedział Tom.
Bill tylko spojrzał na niebo i wyciągając z kieszeni paczkę papierosów usiadł na poboczu na trawie.
- Chcesz? - zapytał bliźniaka, wyciągając w jego stronę papierosy.
Tom nie zaprotestował, poczęstował się i usiadł obok brata. Zapalili.
                - Myślę, że to bez sensu – zaczął Bill. – To nawet nie oddaje atmosfery, jaka wtedy była. Jest ciepło, cykają świerszcze, kiedy byłeś w śpiączce i przyjechałem tu – przywołał jedno ze wspomnień.  -Pamiętasz opowiadałem ci?
- Tak – potwierdził Tom.
- Była przynajmniej taka sama pogoda, zimno, ciemno i śnieżnie. W takich warunkach może ta konfrontacja miałaby sens, a teraz… to bez sensu. To miejsce wydaje mi się całkiem sympatyczne.
Tom zaciągnął się dymem i przez chwilę trzymał go w płucach, po czym wypuścił, spoglądając w niebo, które co jakiś czas rozświetlało się przez kolejne błyskawice.
- Masz rację – przyznał.
- Jak myślisz dojdzie, czy przejdzie bokiem? – Bill zmienił temat, mając na uwadze zbliżającą się burzę.
Tom chwilę przyglądał się niebu.
- Chyba dojdzie, noga mnie zaczyna boleć na zmianę pogody – stwierdził.
W między czasie minęło ich kilka samochodów, które właśnie wyjeżdżały na trasę po zatankowaniu.
- Ciekawe, czy gdybyśmy podjechali na stację ktoś by nas poznał? Mówiłeś, że zbiegło się kilka osób z tej stacji – rzucił Tom.
- Chcesz tam pojechać?
Wzruszył ramionami.
- Dlaczego nie? – mówiąc to wyrzucił peta i wstał, otrzepując spodnie.
Bill wstał zaraz za nim i gasząc niedopałek skierował się do samochodu. Obaj wsiedli do środka. Podjechali na stację, parkując przy jednym z dystrybutorów.
- Skoro tu jesteśmy, to przy okazji zatankuję – stwierdził Bill.
Wysiedli. Bill zaczął tankować, a Tom w tym czasie rozglądał się. Widział przez szybę, że w sklepie na stacji nikogo akurat nie było.
- Idziemy? – zapytał Bill, zamykając wlew paliwa.
Weszli do środka, podchodząc do kasy.
- Za paliwo 62€  - odezwał się sprzedawca. – Coś jeszcze dla panów będzie?
- Chcesz coś?- zapytał Bill, zerkając na Toma.
Ten chwycił z wystawki paczkę skittlesów i położył na ladzie.
- Razem 62,60€
Bill zapłacił, przyglądając się mężczyźnie, ale nie poznawał go. Przyglądał się mu jednak na tyle natrętnie, że mężczyzna zauważył to.
- Mogę jeszcze w czymś pomóc?
- Właściwie, chciałbym o coś spytać. Pół roku temu na początku stycznia na zjeździe był wypadek, słyszał pan coś o tym?
- A tak, słyszałem. Ciężarówka staranowała Audi.
- Widział pan ten wypadek?
- Nie, miałem wtedy inną zmianę, ale mój kolega widział – w tym momencie z zaplecza wyszedł drugi mężczyzna, Bill natychmiast go poznał, to on masował wtedy Tomowi serce zanim przyjechało pogotowie i straż.
- Martin, panowie pytają o ten wypadek, który był na zjeździe, pamiętasz?
Mężczyzna podszedł. Poznał ich.
- To wy byliście w tym aucie – powiedział.
Bill kiwnął głową.
Martin popatrzył na Toma, był przekonany, że chłopak nie przeżył tego, masował mu serce, ale robił to bardziej z odruchu i rozpaczliwej prośby Billa, niż przekonania, że to ma jeszcze sens.
- Jednak przeżyłeś to – zwrócił się do Toma.
- Tak – odparł Tom. – Ale byłem w śpiączce przez pół roku.
Mężczyzna aż pokręcił ze zdumienia głową.
- Nie wierzyłem, że wyjdziesz z tego. To najgorszy wypadek, jaki widziałem. Z auta została jedna wielka kupa złomu, a ty nie oddychałeś i nie mogłem się do ciebie nawet dostać. Twój przyjaciel, był przerażony, strasznie krzyczał i błagał żebym cię ratował.
- To mój brat – sprostował Tom.
- O Boże, nie wiedziałem.
- Chciałbym podziękować za uratowanie życia.
- Ja nic takiego nie zrobiłem – mężczyzna wcale nie czuł, że zrobił coś wyjątkowego, to był dla niego zwyczajny ludzki odruch, ratował ludzkie życie i zrobił by to bez Billa próśb.
- Uratowałeś mu życie – wtrącił się Bill. – Ja wiem, że nie oddychał i jego serce nie biło, ale dzięki temu, że je masowałeś krew krążyła i to wystarczyło, żeby przeżył.
- Każdy zrobiłby tak samo na moim miejscu.  W ogóle nie sądziłem, że po tym wszystkim jeszcze tu kiedykolwiek zajedziecie.
- To jedyna stacja po drodze – zaśmiał się Tom.
- Ja bym chyba miał uraz do tego miejsca – stwierdził.
- To był tylko nieszczęśliwy zbieg okoliczności – powiedział Tom. - Fatalna pogoda, śliska nawierzchnia i stało się, nikt tu nie zawinił.
- Ten mężczyzna, który was staranował, Ben, przywozi tu czasami towar, pytał o was. W prawdzie policja powiedziała, że żyjecie, ale niczego więcej nie dało się dowiedzieć.
Nie skomentowali tego, brak, jakichkolwiek informacji o wypadku braci Kaulitz, który z pewnością rozszedłby się, jak gorące bułeczki, to już zasługa Josta.
- Możesz mu powiedzieć, że żyjemy i mamy się dobrze – powiedział Tom. – I nie mamy do niego o to żalu. Powiesz mu to? Niech się nie zadręcza.
- Przekaże. Mówił, że nie zapomni nigdy twoich oczu.
- Ja jego twarzy też nie – przyznał Tom.
Do sklepu weszło, jakieś małżeństwo z dzieckiem.
- Pójdziemy już – powiedział Bill.
- Uważajcie na drodze, idzie burza.
- Chyba już wykorzystaliśmy cały limit na pechowe wydarzenia – zażartował Bill.
Martin uśmiechnął się, łapiąc aluzje.
- Zajrzyjcie tu jeszcze, jak będziecie w okolicy.
- Na pewno zajedziemy zatankować – powiedział Bill i w końcu wyszli.
Na zewnątrz zerwał się silny wiatr, burza zbliżała się coraz bardziej, już nie tylko było widać błyskawice, ale także słychać grzmoty.
Wsiedli do samochodu w pośpiechu, zamykając się w środku.
- I co teraz? – zapytał Bill.
- Wracamy do domu – rzucił krótko Tom.
Więc ruszyli. Ledwie wyjechali ze zjazdu na autostradę, a lunął taki deszcz, że dosłownie drogę zalewała ściana wody.
- Zjedź na pobocze i włącz światła awaryjne i przeciwmgielne - powiedział Tom, rozmasowując nogę poniżej kolana.
Bill zatrzymał się, tak jak powiedział bliźniak. Zgasił silnik.
- Bardzo cię boli? – zapytał, widząc, że Tom rozciera nogę.
- To nie jest jakiś normalny ból, tylko to takie upierdliwe uczucie kręcenia w środku, zaraz się wścieknę.
- Ale pompa, oberwanie chmury normalnie – stwierdził Bill, włączając wycieraczki na szybszą prace.
- Co się dziwisz, parzyło od co najmniej trzech tygodni, dzisiaj wyjątkowo było parno, to było do przewidzenia, że będzie burza – stwierdził Tom.
Jakiś samochód, który jechał z naprzeciwka także zatrzymał się na poboczu. Kiedy włączył awaryjne światła i lampy przeciwmgielne, oślepiając ich, Bill się wzdrygnął, przez moment, to było, tak jak wtedy, gdy oślepiły ich światła ciężarówki, aż ścisnęło go coś w żołądku, Tom to poczuł, jakiś irracjonalny lęk, zerknął na Billa, który jak zahipnotyzowany patrzył na tamten samochód, już wiedział, że poczuł lęk Billa.
- Bill – chwycił go za rękę. – Spokojnie, to tylko światła, nic nam tu nie grozi – zacisnął mocno dłoń na ręce brata.
Bill otrząsnął się, ale nadal wpatrywał się przed siebie.
- Wiem – odezwał się w końcu, zerkając na bliźniaka.
- Nie walcz z tym. Czuję, że się przestraszyłeś – powiedział Tom i objął go, przyciągając do siebie – Już nie musisz się niczego bać, to przeszłość.
Bill zacisnął ręce na bluzie bliźniaka. Czuł jego oddech, bicie jego serca, wiedział, że żyje, że nie jest tak jak wtedy.  Tulił się jeszcze jakiś czas, a Tom gładził go po ramieniu uspokajając.
- Chyba przechodzi – odezwał się w końcu Tom, na co Bill podniósł głowę, zerkając na drogę. Spojrzał też na brata, który uśmiechnął się do niego lekko.
- Jedziemy? – zapytał w końcu, siadając prosto.
- Powoli możemy ruszyć - stwierdził Tom.
Bill zapalił silnik, pasy bezpieczeństwa zapięły się.
- Kocham cię Tom – powiedział, patrząc teraz bliźniakowi w twarz.
- Ja ciebie też Billy – chwycili się za ręce, splatając swoje palce w uścisku.
W końcu ruszyli do domu.
Kiedy dotarli na miejsce, po burzy pozostało jedynie orzeźwiające chłodne powietrze, mnóstwo kałuż i gałęzi porozrzucanych przez szalejącą wichurę. Wysiedli z samochodu.
            - Ale bałagan – stwierdził Bill, patrząc na ich podwórek.
            - Nie martw się tym, jutro to posprzątam.
Na werandzie ich domu pojawił się Hiraga.
- Już się zaczynałem o was martwić. Tak lało, że nie było nic widać. Jak żeście jechali w taką ulewę?
- Przeczekaliśmy na poboczu – powiedział Bill.
- A jak konfrontacja?
Obaj wzruszyli ramionami i wymijając doktorka w drzwiach weszli do domu.
- Tom? – zawołał go Hiraga, chcąc się dowiedzieć szczegółów.
- Nie wiem, co ci mam powiedzieć? – zaczął. – Oprócz tego, że strasznie rwie mnie noga – pożalił się.
- To normalne, czasami przy złamaniach tak jest, że przy zmianie pogody odczuwa się ból w miejscu gdzie kość była złamana. Dam ci zaraz coś przeciw bólowego.
- Byle coś mocnego, bo za chwilę odrąbie sobie tę nogę – powiedział najwyraźniej podirytowany.
Bill zrobił jeszcze dla wszystkich kolację. Po tej wycieczce, a może raczej przez zmianę pogody czuł się strasznie zmęczony i śpiący. Zjadł tylko jedną kanapkę i uciekł zaraz na górę.
Tom zażył leki, które dostał od doktorka i jeszcze chwilę posiedział z nim, opowiadając mu to co uważał za istotne.
- Nie wiem Jin, ta wycieczka chyba była bez sensu – stwierdził.
- To co, nadal obstajesz przy hipnozie?
- Pomyślę jeszcze nad tym, dobrze?
- Jak chcesz.
- Idę spać, lecę na ryj. Mam dosyć wrażeń, jak na jeden dzień – powiedział i życząc doktorkowi dobrej nocy wszedł na górę, kierując się do swojej łazienki.
Po szybkim prysznicu, zajrzał jeszcze do pokoju bliźniaka, leżał już w łóżku, ale jeszcze nie spał, grzebał coś w komórce.
- Myślałem, że już śpisz.
- Czekałem na ciebie.
- No to już jestem.
Bill odsłonił kołdrę, zachęcając Toma, by się pod nią wsunął.
- Wskakuj – powiedział w końcu.
- No co ty, a doktorek?
- Zamknij swoje drzwi na klucz i moje od środka i połóż się ze mną.
Pomysł wydał się Tomowi na tyle dobry, że poszedł do swojego pokoju i zamykając go na klucz, wśliznął się do pokoju Billa, zamykając ich w środku.
- Będą jaja, jak doktorek zacznie się dobijać do któryś drzwi, a my tego nie będziemy słyszeć.
- Jeśli już, to zacznie od mojego pokoju, bo jest pierwszy po drodze, ale jestem pewny, że nawet nie wejdzie na piętro, więc możemy spać spokojnie.
- Obyś miał rację – mówiąc to wśliznął się pod kołdrę obok Billa.
- Rozbierz się, chcę czuć ciepło twojej skóry.
Tom tylko przewrócił oczami, ale usiadł i ściągnął z siebie bluzkę i bokserki.
- Ty też byś ściągnął to z siebie – przejechał ręką po bluzce Billa.
Tym razem Bill szybko się porozbierał i natychmiast, wpychając kolano między nogi Toma wtulił się w jego klatkę piersiową.
- Ale pieszczoch z ciebie – szepnął Tom, całując go w czoło.
Bill tylko mruknął na potwierdzenie tego.
Obaj zasnęli bardzo szybko. Tej nocy, pierwszy raz odkąd zaczęły się te dziwne sny, Tom nie śnił o niczym.
Następnego dnia obudził się pierwszy, ale nie ruszał się, żeby nie zbudzić Billa, który tak słodko spał nadal wtulony w jego klatkę piersiową. Leżał i zastanawiał się, czy śnił mu się ten sam sen, co zawsze i go nie pamięta, czy może pozbył się tego? A może rozmowa z tym mężczyzną dała taki efekt? Albo może to zasługa tego dziwnego zdarzenia na poboczu, kiedy przeczekiwali ulewę, a Bill miał przebłysk scen z wypadku. Cokolwiek to było, miał nadzieję, że podziałało i jutro nie okaże się, że dzisiejsza noc była tylko wyjątkiem.

7 komentarzy:

  1. Hej hej ~~
    rozdział bardzo mi się podobał XD
    jak do poprzedniego opowiadania potrafię wysunąć jakaś dedukcje do to opowiadanie jest dla mnie jedną wielką tajemnicą XD
    nie wykryłam żadnych błędów <3
    Ja też myślałam że święta są za dwa tygodnie ... tak samo jak moje urodziny ....
    aż tu patrzyę wczoraj na kalendarz i widzę 16 kwietnia jutro -czyli moje urodziny i 21 kwietnia - święta ...
    szczęka mi opadła i pobiegłam spytać mamy czy to prawda .... okazało się że tak ...
    nie ma to jak dowiedzieć się że się ma jutro urodziny -_______-
    Pozdrawiam i życzę DUŻO weny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) No to widzę, że nie tylko ja taka zakręcona jestem :) W prawdzie dziś jeszcze nie 16, ale Wszystkiego Najlepszego z okazji urodzin. :*

      Usuń
  2. ROZDZIAŁ BOSKI, JAK ZAWSZE ZRESZTĄ.
    SPODZIEWAŁAM SIĘ TROCHE INNEJ AKCJI, ALE TO, CO NAPISAŁAŚ JEST TYSIĄC RAZY LEPSZE.
    "PODKRĘCASZ ATMOSFERE"?
    ZACZYNAM SIE BAĆ.
    DUŻO WENY
    KOTEK

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za dobrze nie możne być, bo to by było takie nie w moim stylu :)

      Usuń
  3. Uwaga 1. : "- Przeżyłeś to? – zwrócił się do Toma." - raczej bezsensowne pytanie, skoro widzi faceta na żywo, stojącego na dwóch nogach, a nie unoszącego się nad podłogą, prawda...?
    Uwaga 2. : "Podwórek" - pierwszy raz widzę na oczy takie coś zastosowane jako l. poj. Jest "podwórko", a tamto słowo jest l. mn. do tegoż.

    Pozdrawiam
    Ri

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*