Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
czwartek, 17 kwietnia 2014
00:05
Witajcie kochani
Przepraszam, że dziś nie walnę wam monologu, ale mam
takiego dołu, jak rów Marjański i nie chcę marudzić. Więc życzę wam miłego
czytania i do następnego razu.
Wasza Niki
Odcinek 44
Bill przeciągnął się, przygniatając bliźniaka swoim
ciężarem ciała. Tom natychmiast zareagował.
- Ał, ał – jęknął, próbując
jakoś zrzucić brata z siebie.
Ten tylko podniósł głowę i obdarował go zaspanym
spojrzeniem, które jawnie krzyczało, „O co ci znowu chodzi, ja tu jeszcze
próbuję spać”.
- Leżysz mi na pęcherzu, zaraz
się zleję – powiedział, przekładając rękę Billa na bok.
- Która godzina?
- Po jedenastej. Wypuść mnie
tylko i śpij jeszcze.
- Dokąd?
- Do łazienki.
Bill przewrócił się na wznak, pozwalając Tomowi wstać, a
ten zerwał się z łóżka i z gołym tyłkiem przeparadował przez cały pokój prosto do
łazienki bliźniaka. Kiedy wrócił z niej, stanął oczywiście nadal nago w
drzwiach i spojrzał na Billa, który przyglądał się mu jakoś tak, lubieżnie?
- No co? - zapytał Tom, nie
wytrzymując tego spojrzenia.
- Skoro tu jesteś i skoro
nawet jesteś rozebrany, nie masz czasem ochoty na małe co nieco?
Tom się uśmiechnął i podszedł do łóżka.
- Małe znaczy, co?
- Mnie?
- Ciebie? Chwycił za brzeg
kołdry i odrzucił ją na bok, odsłaniając bliźniaka i demaskując, dlaczego nagle
u niego taka propozycja. – To mi nie wygląda na małe. Co cię tak napaliło?
- Twój goły tyłek – powiedział
wprost i rozsunął nogi jeszcze bardziej, prowokując Toma, który tylko pokręcił
głową.
- Robisz to specjalnie?
- Owszem. Więc jak, masz na mnie
ochotę?
Nie trzeba było Toma dwa razy zachęcać. Wdrapał się na łóżko,
lokując się między nogami bliźniaka. Zaczęło się bardzo niewinnie, czułe,
delikatne pocałunki, które bardzo szybko przeistoczyły się w dziką orgię, w
której obaj dążyli do jak najszybszego spełnienia, a po wszystkim, przez chwilę
obaj leżeli, próbując wyrównać oddechy.
- Wiesz, że dzisiaj nic mi się
nie śniło – rzucił Tom.
Bill poderwał się do siadu.
- Żartujesz?
- Naprawdę. Może jednak ta
wyprawa miała sens. Jeśli jutro też nic mi się nie przyśni, znaczy wypadek, to
będzie oznaczało, że sprawę można uznać za niebyłą.
- Boże, Tom, nawet nie wiesz
jakbym chciał, żeby się okazało, że to zadziałało.
- Ja też, ale póki co, chyba
lepiej będzie, jak wrócę do siebie. Zresztą idę popływać, a popołudniu chciałbym,
żebyś zawiózł mnie na siłownię.
- No dobra - zgodził się Bill
i wstał z łóżka, kierując się do łazienki.
W tym czasie Tom, po prysznicu, w samych tylko
kąpielówkach z przewieszonym przez ramię ręcznikiem, zszedł na dół.
- Cześć – przywitał się z Hiragą,
który siedział w kuchni przed laptopem, a na stole walało się pełno papierów.
- Dzień dobry Tom – spojrzał
na niego wyrwany z zamyślenia. – Jak się spało? – zapytał.
- Dzisiaj bez koszmarów –
oznajmił.
- Nic ci się nie śniło? – Hiraga
aż otworzył szerzej oczy.
- Kompletnie nic. Może jednak
ta wycieczka dała jakiś rezultat albo po prostu byłem za bardzo zmęczony i nic
nie pamiętam.
- Hm – doktorek zastanowił
się.
- Nie wygodniej by ci było z
tym w salonie? – zapytał Tom, nie rozumiejąc czemu pracuje w kuchni, a nie
przynajmniej w salonie.
- A nie, nie, tu panuje taka atmosfera,
w której najlepiej mi się pracuje.
- W kuchni? – zdziwił się Tom,
otwierając lodówkę i grzebiąc za czymś do picia.
- Tak – przyznał Jin. - Zresztą Bill też często tu przesiaduje
z laptopem.
- Wiem, obaj jesteście w tym
temacie pokręceni. Ja tam wolę swój pokój albo Billa, tam też się dobrze
pracuje. Jadłeś już śniadanie? – wtrącił znienacka.
- Nie.
- To, na co masz ochotę? – zapytał
znowu, grzebiąc w lodówce.
- Wszystko jedno – odparł Jin.
Tom spojrzał na doktorka.
- Jest wszystko, więc
wybieraj.
- Bill miał rację, kiedy mi mówił,
że wiecznie grzebiesz w lodówce i myślisz, co by tu dobrego zjeść.
- Ach, no co ja na to, że w
tym domu tylko ja myślę o tym, żeby wszyscy zdrowo się odżywiali.
- Fakt, Billa posiłki czasami
mnie przerażały – przyznał Jin.
- Już się zdążyłem
przyzwyczaić, że on zawsze mało jada – przyznał Tom. - Więc, co jemy?
- Naleśniki? – zapytał
nieśmiało Jin.
- Naleśniki? – Tom zmarszczył brwi.
– Dobra, w sumie mogą być naleśniki. Zrobię
ciasto, ale to Bill je usmaży.
- A on już wstał?
- Tak, zaraz zejdzie.
Zanim Tom skończył przygotowywać ciasto, Bill pokazał się
w kuchni.
- Dzień dobry – przywitał się
od razu, zaglądając bratu przez ramię. - Co to będzie, naleśniki?
- Tak, a ty usmażysz, bo ja idę
popływać.
Bill nic nie odpowiedział, nie było to nic niezwykłego dla
nich, tylko Hiraga wciąż był zaskakiwany i obserwował ich, zastanawiając się,
co tym razem wymyślą. Najbardziej jednak fascynowało go ich porozumienie, czasami
nawet nie używali słów, jakby czytali sobie w myślach.
Tom zostawił ich w końcu samych i poszedł na basen.
-
Tom mówił, że nic mu się dzisiaj nie śniło – zaczął Hiraga.
- Słyszałem, mam nadzieję, że
tak już będzie zawsze.
- Co tam się wydarzyło?
Opowiesz mi? – pociągnął Billa za język.
- Właściwie, to sam nie wiem. Może
miałeś rację, że ja się podświadomie nie pogodziłem z tym co się wtedy stało. Bywają
sytuacje, jak na przykład wczoraj, kiedy światła innego auta nas oślepiły i przywołują
wspomnienia, jakby to wszystko działo się jeszcze raz.
- Tom mi wczoraj mówił – przyznał
doktorek.
- Do tego ten mężczyzna na
stacji. Może nie było tego widać, ale zrobiło to na mnie ogromne wrażenie.
- Na nim pewnie też. Zobaczył
was w końcu po tym wszystkim całych i zdrowych, to zawsze wzbudza emocje.
- Poznał nas od razu, po mimo
że, kiedy nas ratował obaj byliśmy zakrwawieni.
- Myślałem, że na Tomie zrobiło
to ogromne wrażenie, ale widzę, że ty bardziej to przeżyłeś.
Bill przerzucił naleśnik na drugą stronę, zamyślając się
na chwilę.
- Chyba nigdy nie będę w stanie
pomyśleć o tym wypadku, jak o przykrym wydarzeniu.
- Kiedyś będziesz. Na to
trzeba czasu, nie staraj się narzucić sobie tego, co powinieneś czuć. Tom bardziej
ucierpiał fizycznie, ale jego rany, zagoiły się i nie ma po nich już nawet
śladu, a ty przeżyłeś piekło, a rany psychiczne bardzo długo się goją i często pozostają
po nich blizny, które nigdy nie znikną. Nie daj się pokonać twojej głowie,
rozumiesz Bill?
- Postaram się.
- Jeszcze nie posmażyłeś? –
Tom wparował do kuchni z ręcznikiem na biodrach.
- Jezu, musisz mnie straszyć,
nie widzisz, że myślę?!
- Nad czym?
- Nieważne. Kurde, kapiesz –
pożalił się, kiedy Tom nachylił się nad nim, a woda z jego mokrych włosów zaczęła
kapać mu na koszulkę.
- Idę się ubrać, a ty pośpiesz
się z tym smażeniem, bo wszyscy już głodni.
- Ty najbardziej – rzucił pod
nosem Bill, ale Tom już tego nie usłyszał, za to Hiraga wybuchł śmiechem.
Dwa kolejne dni niczym nie
różniły się od poprzednich, może jedynie z tym małym, a jakże istotnym szczegółem,
że już trzecią noc Tomowi nie śnił się wypadek.
Dzień znowu zapowiadał się
upalny, a jemu wpadł do głowy genialny pomysł. Wszedł do pokoju Billa i ładując
się mu na łóżko zaczął go budzić.
- Wstawaj, bo prześpisz cały dzień.
- Jezu, Tom, złaź ze mnie. Ważysz
tonę.
- Wstawaj, jedziemy do mamy.
Bill aż otworzył oczy ze zdziwienia.
- Słucham?
- Dobrze słyszałeś, jedziemy
do mamy.
- Co tak naglę?
Tom wzruszył tylko ramionami.
- Od czasu wypadku nie byliśmy
u niej.
- Może ty, ja już byłem.
- No nieważne, ale ja nie i
chcę ją odwiedzić.
- A co, stęskniłeś się za mamusią?
– zironizował Bill.
- Pewnie.
- A ja?
- Co ty?
- Ja ci już nie wystarczam?
- Ciebie mój drogi, mam do
czegoś innego – mówiąc to wpił się bez ostrzeżenia w usta Billa.
Kiedy oderwali się od siebie Bill wydawał się już
całkowicie rozbudzony.
- Ty i te twoje pomysły –
rzucił tylko pod nosem.
- Idę zrobić śniadanie, a ty wstawaj
– mówiąc to, zszedł z Billa i ruszył na dół do kuchni.
Hiraga, jak zwykle siedział
przy wyspie kuchennej pogrążony w zadumie nad laptopem i stertą papierów.
Spojrzał zdziwiony na Toma, kiedy ten wszedł do kuchni. Zerknął jeszcze na
zegarek na ścianie, zastanawiając się czy czasem nie stanął i jest już koło
południa.
- Cześć – przywitał się Tom. –
I zegarek dobrze chodzi – wszedł mu w słowa, zadziwiając doktorka tym, że
doskonale wiedział gdzie i dlaczego spojrzał, a może bardziej domyślił się,
widząc jego naprawdę zaskoczoną minę.
- A co tak wcześnie dzisiaj? –
zapytał w końcu Hiraga.
- Jedziemy do rodziców.
- Acha. To Billa pomysł?
- Mój. Od czasu wypadku nie
byłem u nich.
- To się na pewno ucieszą,
zwłaszcza wasza mama.
- Też tak uważam.
- A Bill już wstał?
- Mobilizuje się, ale jak nie
zejdzie tu za piętnaście minut, to jak wejdę tam na górę, to pożałuje –
powiedział to na tyle głośno, że Bill usłyszał to w swoim pokoju.
- Przecież wstaje! – krzyknął,
na co Jin się roześmiał.
- Jesteście naprawdę
niesamowici. Wasi przyjaciele mówili mi, że kiedy jesteście razem to dzieją się
czasem magiczne rzeczy. Myślałem na początku, że przesadzają, ale teraz widzę,
że ujęli to bardzo trafnie.
- Jak widzisz dla nas to
zwykła codzienność. Śniadania oczywiście nie jadłeś? – Standardowe pytanie
Toma.
- Nie. Czekałem na was.
- To na co masz ochotę? –
otwarł lodówkę i nachylając się zaczął w niej grzebać, przestawiając wszystko.
- Wszystko jedno.
- To może… hm… chyba trzeba
będzie pojechać na zakupy – stwierdził Tom.
- Zakupy? – do kuchni wszedł
Bill. – Chcesz dzisiaj jechać na zakupy?
Jin parsknął śmiechem.
Tom się wyprostował, odwracając się do brata.
- Jak padnie słowo zakupy, to
ty jesteś zawsze zwarty i gotowy.
- Lubię to, co w tym złego?
- Nic, oczywiście, że nic – przyznał
Tom, znowu nurkując w lodówce. – Na co masz ochotę Bill?
- Wszystko jedno, wiesz, że
jak dla mnie może w ogóle nie być śniadań.
Tom znowu się wyprostował i odwrócił w stronę brata,
patrząc na niego takim wzrokiem, że gdyby jego spojrzenie zabijało, Bill by już
nie żył.
- Cokolwiek – odparł jednak, łapiąc
jego wymowne spojrzenie.
- Cóż – odwrócił się znowu, nachylając
do lodówki. – Chyba jedyne, co mogę zaproponować, to chleb tostowy z Nutellą.
- Dla mnie bomba – oznajmił
Bill.
Tom tym razem zerknął na Hiragę.
- Dla mnie też – odpowiedział
doktorek.
Wyciągnął słoik i zamknął w końcu lodówkę. Nastawił
ekspres do kawy i płożył na stole chleb i słoik z Nutellą oraz porozstawiał
wszystkim talerze i sztućce. Po chwili nalał do filiżanek gorącej kawy i sam
usiadł, biorąc się do jedzenia.
Było samo południe, jak w końcu zebrali się by wyjechać
do rodziców.
Wyszli z domu, zostawiając Hiragę samego.
- Chcesz poprowadzić? –
zapytał Bill. Toma noga w jego mniemaniu była już całkowicie sprawna, a prócz
tamtego jednego razu, kiedy tylko dzięki podstępowi zaciągnął brata do marketu,
nie prowadził.
- Nie, nie chcę nadwyrężyć nogi,
jeszcze trochę mnie pobolewa.
Bill już miał coś powiedzieć, ale zreflektował się, że
Tom nie czuje się na siłach, by zmierzyć się z trasą, na której tyle się
wydarzyło.
-
Okej – odparł, odblokowując pilotem drzwi w aucie.
W końcu ruszyli w drogę.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
Oho... chyba coś się stanie jak przerwałaś w takim momencie nie? :D życzę weny, weny i jeszcze raz duuuuuużo weny!!
OdpowiedzUsuńHeh, cóż... jakby to powiedzieć :) Pojutrze się przekonasz :D
UsuńJA SIĘ CIEBIE NAPRAWDĘ BOJĘ...
OdpowiedzUsuń"PO JUTRZE SIĘ PRZEKONASZ"?!
CHYBA ZA TYDZIEŃ, BO ZNAJĄC ŻYCIE W NASTĘPNYM DOPIERO SIĘ ZACZNIE AKCJA ROZKRĘCAC I ODCINEK SKOŃCZY SIĘ W TAKIM MIEJSCU, ŻE JA DZIĘKUJĘ, A POTEM BĘDZIE DODAWANE "PRZEZNACZENI SOBIE", WIĘC CHYBA Z CIEKAWOŚCI UMRĘ, ALE CÓŻ...
DUŻO WENY
KOTEK
Od czegoś musi się zacząć, a to, że ja zawsze w kulminacyjnym momencie skończę, to już chyba wiece wszyscy, że to tak specjalnie :D
UsuńRozdział był dobry i mi się podobał <3
OdpowiedzUsuńnie wiem co się teraz dzieje z moimi ulubionymi blogerami ... wszyscy mają teraz jakieś doły itp
gdybym mogła to bym wam przekazała połowę mojej pozytywnej energii a wzamian wizięłabym połowę waszej negatywnej ..serio
życzę jak najszybszego wyjścia z tego dołka i proszę pamiętaj że jestem z tobą moim małym serduszkiem <3
Rozdział zapowiadał ciekawy rozwój akcji i niecierpliwością oczekuje kolejnego XD
mam nadzieję że mnie miło zaskoczysz i nie będę płakać na tym rozdziale tak jak na początku XD
tak udało ci się doprowadzić mnie do łez , a to nie jest łatwe XD
Dużo weny i szybkiego wyjścia z dołka <3
Dziękuje kochana :* Chyba ta pogoda tak na mnie działa, nienawidzę zimna i zachmurzonego nieba, momentalnie tracę energię do życia, dopada mnie takie przygnębienie, że masakra, do tego dochodzi fakt, że już tuż, tuż święta, których nienawidzę i jakoś tak się zdołowałam, ale dzisiaj już mi lepiej. Co do kolejnego odcinka, to mam nadzieję, że się nie popłaczesz, chyba :)
UsuńSpoczko spoczko, tylko: "złaź" oraz "nieważne". Znajdź, gdzie jest i popraw, proszę.
OdpowiedzUsuń