Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
poniedziałek, 28 kwietnia 2014
02:08
Witajcie kochani
Został ostatni tydzień przed maturą. Jakoś sobie dzisiaj wspominałam
swoją maturę, ten stres, niepewność, to były czasy. No dobra, ale co ja tu o
tej maturze. Wy czekacie już pewnie ciekawi, co tam u bliźniaków i Toma, który
nagle źle się poczuł. Więc zapraszam na
kolejny odcinek.
Wasza Niki.
Odcinek 46
- Tom, co się dzieje!?
- Chyba mam zawał – odezwał
się z trudem, a po skroni spłynęła mu kropla potu.
- Jaki zawał? Jesteś za młody
– nie wiedział, co robić, a Tom chwycił go za rękę i ściskał tak mocno, że to go
aż bolało.
- Bill, ja umieram – złapał gwałtownie
powietrze, każdy wdech był dla niego ogromnym wysiłkiem, wydawało mu się, że w
powietrzu nie ma w ogóle tlenu. Jego serce tak mocno i szybko biło, że Bill
czuł je na zaciśniętej dłoni bliźniaka.
- Tom! Tom! – zaczął w panice
krzyczeć, czuł się, tak jak podczas wypadku w zimie, przerażony i kompletnie
bezradny, a wydawało mu się tyle razy, że gdyby znalazł się jeszcze raz w takiej
samej sytuacji wiedział by, jak pomóc bratu. Wszystko na nic, strach tak go
sparaliżował, że nie wiedział, co ma teraz zrobić.
Tom w jakimś amoku, chciał wysiąść z samochodu, miał wrażenie,
że kiedy opuści auto odetchnie. Jednak pasy mu to uniemożliwiały, a Bill dopiero
po chwili, otrząsnął się.
- Dzwonie na pogotowie – rzucił i chwycił za
komórkę, wybierając numer.
Tom nawet nie protestował.
- Oddychaj Tom, spokojnie.
Zaraz będzie pomoc.
Tom czuł, jak całe ciało mu zdrętwiało, ledwo oddychał, a
raczej wydawało mu się, że ciągle mu duszno, bał się, zaciskał dłoń na ręce
Billa, słuchając jak podaje adres dyspozytorce.
- Zaraz przyjadą, to niedaleko.
Wytrzymaj, Tom – ciągle do niego mówił, próbując dodać mu otuchy.
- Przepraszam, Bill.
- Za co mnie przepraszasz, to nie
twoja wina. Nic nie mów, siedź spokojnie – uspokajał go, przytrzymując, bo
ciągle chciał wysiąść z samochodu, był totalnie skołowany. - Boże, jesteś cały
mokry – wytarł mu twarz. W oddali było słychać syrenę karetki.
Kiedy karetka zatrzymała się
obok ich samochodu, Bill zgasił silnik auta, który cały czas pracował, ale nie zrobił
tego wcześniej tylko dlatego, że pasy by się odpięły i na pewno nie dał by rady
utrzymać Toma, który ciągle chciał wysiąść z samochodu, a w panice zrobił się
bardzo silny. Z ambulansu wysiadło dwóch sanitariuszy i podeszło od strony
kierowcy. Jak tylko zobaczyli Toma, nawet nie pytali, co się stało.
- Spokojnie, zaraz panu
pomożemy - otworzyli drzwi, a Tom od razu rzucił się do wysiadania.
- Pozwólcie mi wysiąść, nie
mogę oddychać, tu nie ma powietrza.
- Oddycha pan normalnie,
spokojnie – uspokajał go jeden z sanitariuszy. – Daj maskę z tlenem – zwrócił
się do kolegi, który wyciągnął z torby maskę z małym przenośnym pojemnikiem z
tlenem.
Sanitariusz przyłożył maskę do twarzy Toma, który chwycił
go instynktownie za rękę.
- Spokojnie, to tylko tlen,
proszę wziąć głęboki oddech.
Po raz pierwszy od kilku minut Tom poczuł, że zaczerpnął
w końcu powietrza.
- Jeszcze raz głęboki wdech.
- To zawał? – zapytał
przerażony Bill.
- Dowiemy się, jak zrobimy
EKG. Zmierz ciśnienie – odezwał się do kolegi.
– Proszę oddychać głęboko i spokojnie – mówił do Toma, ciągle widząc, że
walczy o każdy haust powietrza.
- Ciśnienie w porządku, ale
puls 162.
- Załóż mu dojście centralne i
daj ampułkę Relanium.
Sanitariusz założył Tomowi wenflon i okleił dłoń plastrem
mocującym, po chwili, wstrzykując bezpośrednio lek do krwiobiegu.
Tom poczuł metaliczny posmak w ustach i w jednej chwili zobojętniał,
jakby nagle ktoś wyłączył mu zdolność odczuwania emocji, a tętno powoli zaczęło
wyrównywać się. Nawet Bill poczuł, że rozluźnił uścisk, bo do tej pory ściskał
jego rękę z całej siły.
- Tom? – odezwał się Bill, nie
wiedząc, co się dzieje. To wszystko go przerażało, nie rozumiał nic z tego
lekarskiego bełkotu, a po półrocznej opiece nad Tomem wydawało mu się, że już
wie wszystko, a przynajmniej dostatecznie dużo, a w tej chwili czuł się jak
dziecko, które jedyne co może zrobić, to obserwować wszystko z szeroko
otwartymi oczami.
Lekarz przyglądał się Tomowi, widział, że przymknął oczy,
wyraźnie rozluźniając się i wreszcie spokojnie i głęboko oddychając.
- Lepiej się pan czuje?
- Tak – odpowiedział Tom.
- Jest pan w stanie dojść do
karetki?
- Chyba tak.
- Dobrze, to zaraz się
przeniesiemy - kiwnął ręką na kierowcę, żeby podjechał karetką jak najbliżej samochodu.
Kiedy Tom wszedł do ambulansu, lekarz natychmiast kazał
się mu położyć na noszach. Podłączył mu kroplówkę, a drugi z sanitariuszy
pomógł mu zdjąć koszulkę i podłączył mu EKG. Bill stał w drzwiach, będąc w tej
chwili blady jak ściana.
- I co? – zapytał Bill. - Co
mu jest?
- Na pewno to nie zawał –
odparł, przeglądając zapis. - Czy pił pan dzisiaj alkohol?
- Nie.
- A jakieś środki odurzające
zażywał pan?
- Nie.
- A leki na stałe pan bierze?
- Nie.
- A w ogóle dzisiaj coś pan zażywał?
- Nic nie brałem.
- Musimy pana zabrać do
szpitala i wykonać jeszcze kilka badań.
- Ja nie mogę – zaczął Tom,
czuł się już dobrze i zupełnie nie widział potrzeby wleczenia się do jakiegoś
szpitala.
- Pojedziesz! – wtrącił się stanowczo Bill.
- Bill… – Tom chwycił bliźniaka
za rękę.
- Do którego szpitala go
zabieracie?
- Do kliniki kardiologicznej, jest
najbliżej. To na pewno nie jest zawał, ale lepiej, żeby obejrzał go jakiś kardiolog.
- Dobrze – zgodził się Bill. -
Nie martw się Tom, będzie dobrze.
Bill był przerażony i to w tej chwili bardziej niż Tom,
który po zastrzyku czuł się już dobrze i najchętniej wróciłby do domu, ale już nie
chciał robić zamieszania, zwłaszcza, że widział przerażenie na twarzy bliźniaka.
Na izbie przyjęć od razu
zajęło się nim dwóch lekarzy, pokłuto go, pobierając mu krew do analizy. Zrobiono
mu prześwietlenie i kolejny raz EKG.
Bill czekał na korytarzu, kursując od ściany do ściany,
nie mógł znaleźć sobie miejsca, a do tego niczego więcej nie mógł się dowiedzieć
oprócz tego, że Tom ma w tej chwili badania i musi poczekać.
Po kilku kolejnych dla Billa trwających całą wieczność minutach,
z sali wyszedł o własnych siłach Tom.
- Tom! – Bill objął go mocno przytulając.
- Już dobrze, żyję. Spokojnie
- przytulił Billa, czując jak się trzęsie.
- Co ci powiedzieli?
- Żebym poczekał na korytarzu
na lekarza.
- Boże, ale mnie przestraszyłeś.
Dobrze się czujesz?
- Nie wiem, co mi wstrzyknęli,
ale taki śpiący jestem, jakbym tydzień nie spał – pożalił się, rozcierając
twarz rękami, nie wiele to jednak pomogło.
- Usiądź – pociągnął Toma na
krzesło, siadając obok niego.
- Ale porażka – skomentował
Tom.
- Nie przejmuj się.
- Łatwo ci mówić.
- Uwierz mi wolałbym, żeby to
mnie się przytrafiło.
Tom spojrzał na bliźniaka jak na wariata.
- Chyba masz coś z głową. Nie
masz pojęcia, jakie to było okropne uczucie. Najgorszemu wrogowi bym tego nie
życzył!
Bill westchnął, nie chciał się już kłócić, bo w jego
mniemaniu Tom teraz dziwnie na wszystko reagował.
Nagle z windy wysiadł lekarz i żwawym krokiem kierował
się w ich stronę. Kiedy doszedł do nich z plikiem kartek w ręku, które później
okazały się być wynikami badań Toma, zwrócił się do nich.
- Tom Kaulitz? – zapytał, zerkając
raz na Toma raz na Billa.
- To ja – odezwał się Tom.
- Zapraszam do gabinetu.
Weszli oczywiście razem.
- Pan jest z rodziny? – zapytał
lekarz, patrząc na Billa.
- Jestem jego bratem.
- Aha, no to w porządku – mówiąc
to przekartkował wyniki i spojrzał na Billa, po czym na Toma.
- Jak się pan w tej chwili
czuje?
- Śpiący i skołowany.
- To po Relanium – wyjaśnił
lekarz.
- Co mu jest? – zapytał w
końcu Bill. Od co najmniej dwóch godzin żył w niepewności i miał już tego dosyć
i chciał już wiedzieć, co mu dolega.
- Pański brat miał atak paniki
– powiedział w końcu lekarz.
- Słucham?- Bill aż otworzył
szerzej oczy.
- Ma bardzo podobny przebieg
jak zawał, może nawet dawać takie same objawy. Wyniki badań, jakie zrobiliśmy są
bardzo dobre, powiedziałbym nawet, że wzorowe, fizycznie jest pan okazem
zdrowia – mówiąc to spojrzał na Toma.
- A jak to się leczy? – zapytał
Bill.
- Czy w ostatnim czasie miał
pan jakieś obciążenia psychiczne, silny stres lub wydarzyło się coś wstrząsającego?
- Byłem pół roku w śpiączce po
wypadku.
- To by tłumaczyło, taką
reakcję. Jak dawno wyszedł pan ze śpiączki?
- Ponad miesiąc temu.
- A czy zdarzyła się wcześniej
podobna sytuacja?
Tom pokręcił przecząco głową.
- Jakieś zawroty głowy, uczucie
niepokoju, coś nietypowego, coś co wcześniej się nie zdarzyło?
- Nie – odpowiedział.
- Cóż, być może to był
jednorazowy epizod, ale gdyby to się powtórzyło, radziłbym skontaktować się z
psychologiem.
Tom westchnął.
- A na to nie ma jakiś leków?
– zapytał Bill.
- Oczywiście mogę coś wypisać,
ale obawiam się, że to by było tylko chwilowe rozwiązanie. Radziłbym umówić się
na wizytę u specjalisty.
- Znowu problem – powiedział
Tom.
- Nie przejmuj się. Poradzimy
sobie.
- Zamknij mnie od razu u
czubków, tak będzie najprościej i nie będziesz się musiał ze mną męczyć – Tom
był w tym momencie zły sam na siebie. Wiedział, jak Bill męczył się przy nim,
kiedy był w śpiączce, jak się nim opiekował. Jeśli znowu miałby się nim
zajmować, to wolał już na własne życzenie być zamknięty w szpitalu, w tym
wypadku szpitalu dla psychicznie chorych.
- Przestań! – uniósł się Bill.
Zawsze go denerwowało, kiedy Tom zaczynał ironizować.
- Pan nie wymaga
hospitalizacji na oddziale zamkniętym, bo nie jest pan ani obłąkany ani chory
psychicznie – wtrącił się lekarz, starając się wytłumaczyć Tomowi, żeby nie
brał sobie tego, co się stało zbytnio do serca.
- Więc, co mi jest?
- Odreagowuje pan stres.
Psycholog pomógłby panu się z tym uporać.
- Na pewno skontaktujemy się z
psychologiem – wtrącił się Bill. – Tom w tej chwili nie całkiem kontaktuje.
- Dostał leki uspokajające –
wyjaśnił lekarz. - Przez kilka godzin będzie czuł się otumaniony. Radziłbym
wrócić do domu i położyć się.
- Tak zrobimy – powiedział
Bill. – Dziękuję doktorze.
- Nie ma za co.
Wyszli z gabinetu lekarza. Tom zatrzymał się na
korytarzu, czuł się tak okropnie śpiący, że momentami tracił zmysł orientacji i
gdyby nie Bill nie wiedziałby nawet jak stąd wyjść.
- Tom?
Spojrzał na niego.
-
Dobrze się czujesz?
- Przepraszam, nie denerwuj
się, po prostu strasznie śpiący jestem.
- Wracamy do domu – oznajmił
Bill.
- Jedziemy do studia! – odparł stanowczo Tom, próbując otrząsnąć się
z amoku.
- Zwariowałeś? Momentami wydajesz
się nieobecny, co ty tam chcesz robić?
- Nic mi nie jest.
- Ledwo trzymasz się na
nogach.
- To po tym gównie trochę
jestem otumaniony, ale wszystko do mnie dociera.
- Jasne – bąknął Bill,
przyglądając się bliźniakowi.
- Nie zmuszaj mnie, żebym się
teraz z tobą spierał – powiedział stanowczo i całkiem przytomnie Tom. - Chcę jechać
do studia, to zaledwie dwie ulice dalej.
- Dobra, ale tylko na chwilę –
zgodził się Bill ciężko przy tym wzdychając. Nie podobał mu się pomysł brata,
ale kiedy Tom się uparł i czegoś naprawdę chciał albo był do czegoś przekonany,
nie było najmniejszych szans, żeby go od tego odwieść.
Kiedy wyszli ze szpitala i
wsiedli do samochodu tym razem Bill usiadł za kierownicą. Tom sięgnął do kurtki,
która leżała na tylnym siedzeniu i wyciągnął telefon.
- Boże – jęknął, widząc ponad trzydzieści
nieodebranych połączeń od chłopaków i nawet kilka połączeń ze studia, zapewne
od Josta. – Zobacz – pokazał Billowi.
- Wolę nie sprawdzać swojego.
- Wiesz, że w tym momencie oni
są święcie przekonani, że coś się znowu stało?
- Wiem – przyznał Bill. – To
pięć minut drogi, nie ma sensu dzwonić.
Zajechali pod studio.
Kiedy wjechali windą i weszli do pokoju, na twarzy
Gustava i Georga widać było wymalowaną ulgę.
- Co się z wami działo? Wydzwaniamy
do was od dwóch godzin, Myśleliśmy już… – urwał Geo. – Nieważne co myśleliśmy.
Tom usiadł na kanapie, strasznie go muliło, najchętniej położyłby
się spać.
- Niech ktoś mi zrobi kawy,
ale takiej bardzo mocnej – poprosił.
- Co się stało? – zapytał
Gustav, widząc zachowanie Toma i dziwną minę Billa.
- Powiedz im – odezwał się Tom.
– I tak się dowiedzą wcześniej czy później, lepiej, żeby dowiedzieli się tego od
nas.
- Czego mamy się dowiedzieć? –
zapytał Georg.
- Byliśmy w szpitalu – zaczął
Bill. – Tom miał atak paniki – sprostował.
- O Boże – wydusił z siebie
Gustav. – Współczuję ci. To podobno gorsze uczucie niż, jak się ma zawał.
- Nie wiem, jakie jest uczucie,
jak się ma zawał, ale to, co przeżyłem było okropne - wyjaśnił Tom, nie chcąc
się jednak wgłębiać w szczegóły.
- Mój wujek po śmierci cioci tak
się załamał, że miewał napady paniki.
- Wyszedł z tego? – zapytał
Bill.
- Tak, ale długo się z tym męczył,
bo to są sprawy psychiczne, a on się zapierał rękami i nogami przed pójściem z
tym do psychologa. Słuchaj Tom, psycholog to taki sam lekarz, jak każdy inny.
- Wiem.
- To nie oznacza, że jest się
wariatem czy coś. Nie rżnij kozaka, że sobie sam z tym poradzisz, bo to jest
bardziej złożone niż ci się wydaje, a im dłużej będziesz z tym sam walczył tym
problem będzie się nawarstwiał.
- Nie zamierzam z tym sam
walczyć – oznajmił.
- Jak Hiraga wróci zajmie się
Tomem, w końcu jest też psychologiem – powiedział Bill.
- A w ogóle, dobrze się
czujesz? – zapytał Geo. – Wydajesz się jakiś nieobecny.
- Wybaczcie, ale dostałem jakiś
leki i to po nich, cholernie mnie muli do spania.
- To, po co tu
przyjeżdżaliście, trzeba było jechać prosto do domu – stwierdził Gustav.
- Mówiłem mu, ale się uparł –
powiedział Bill.
Gustav pokręcił tylko głową, a Georg poderwał się z
krzesła.
- Wiesz co, może faktycznie zrobię
ci tej kawy – zaoferował się.
- Dzięki.
- Pewnie dali ci coś na
uspokojenie – powiedział Gustav.
- Jak wariatowi – skomentował
Tom, na co Bill od razu zareagował.
- Tom! – wrzasnął na niego.
- Taka prawda. Relanium, to
chyba wariatom na oddziałach zamkniętych się podaje.
- Zaraz mu przywalę –
skomentował Bill.
- Wielu ludzi zażywa Relanium
i to nie ma nic wspólnego z wariowaniem – stwierdził Gustav.
- Dzięki, że mnie pocieszasz.
- Gustav, ja go naprawdę zaraz
uderzę – to głupie gadanie Toma coraz bardziej denerwowało Billa.
- Posłuchaj Tom – zaczął Gus.
– Przeżyłeś ciężki wypadek, obaj przeżyliście. To cud, że żyjecie. Ty do tego
byłeś uwięziony w swoim własnym świecie, myślisz, że to wszystko nie miało
odbicia na twojej psychice?
- Sam już nie wiem.
Do pokoju wrócił Geo niosąc kubek z kawą.
- Dzięki – powiedział Tom i od
razu upił łyk, krzywiąc się z niesmakiem.
- Chciałeś mocnej.
- Spoko, przecież nic nie mówię,
ale mogłeś ją chociaż posłodzić – wtrącił Tom, upijając kolejny łyk i znowu się
krzywiąc.
- Słodziłem, dwie łyżeczki.
- Widziałeś gdzieś tam Josta?
– zapytał Gustav.
- Nie. I nie wiem jak wy, ale
ja będę musiał się zmyć – oznajmił. – Byliśmy z nim umówieni dwie godziny temu,
jego nadal nie ma i nie zanosi się, żeby pojawił się tu w ciągu godziny, a ja
się umówiłem z dziewczyną.
- To Josta nie ma w studiu? – zapytał
Tom. – Miałem kilka nieodebranych połączeń ze studia.
- To my dzwoniliśmy, a Jost pojechał
podobno do drugiej wytwórni, miał tu już być, a czekamy na niego już dwie
godziny.
- No to bez sensu żebyśmy tu
dalej siedzieli – wtrącił Bill. – Może wrócić za chwilę, a może tam posiedzi
jeszcze kolejne dwie godziny, nie będziemy tu siedzieć bez sensu.
- To, co robimy? – zapytał
Georg.
- Jak się umówiłeś, to idź –
odparł Bill.
Tom się nie odezwał, wypił już prawie całą kawę i nadal czuł
się strasznie śpiący.
- Wy też jedźcie do domu – powiedział
Gustav.
- Nie no, bez przesady – odezwał
się Tom.
- Ty ledwo trzymasz się na
nogach.
- Ja siedzę, nie stoję.
- Leżysz, jeśli chodzi o ścisłość.
Bez sensu żebyś się męczył. Bill, zabierz go do domu.
- Jesteś tego pewny? – Bill nie
chciał zostawiać przyjaciela samego. Z drugiej strony uważał podobnie, jak
Gustav, Tom powinien odpocząć.
- Jasne. Poczekam na Josta,
pogadam z nim, a potem zadzwonię do was.
- Na pewno?- zapytał Georg. – Najwyżej
odwołam spotkanie.
- Zależy ci na niej? – zapytał
Tom.
- Tak, ale co to ma do rzeczy?
- To zbieraj manele i spieprzaj
stąd.
Cała trójka spojrzała na Toma.
- Nie dali ci, aby czegoś
innego niż Relanium? – zapytał Geo. – Albo może to po tej kawie.
- Tak, sam ją w końcu robiłeś.
- Nie sam, Sylvia robiła.
- No pięknie – pokręcił głową
Tom.
Sylvia to sekretarka, którą nie raz o coś prosili. Kawa,
czy zamówienie jakiegoś jedzenia z dostawą do studia, to jedne z najczęstszych,
a zarazem najmniej wymagających próśb zespołu.
- Dobra, zamkniecie się
wszyscy – wtrącił się Bill. - Na pewno to nie problem i zostaniesz pogadać z
Jostem? - zapytał Gustava.
- Na pewno.
- Słuchajcie - odezwał się
Tom. – Nie mówcie nikomu, co mi się stało.
- Jasne – odparł Gustav, a
Georg kiwnął tylko głową.
- No to Geo, zbieraj się i
jedź, skoro jesteś umówiony. My też wracamy do domu. Rusz się Tom – chwycił Toma
za rękę, pomagając mu wstać.
We trójkę wyszli w końcu ze studia.
Jak tylko wrócili do domu, Tom
poszedł prosto do swojego pokoju położyć się. Nawet się nie nakrył, zasnął
prawie natychmiast. Bill zajrzał do niego i przykrył go. Chwilę jeszcze gładził
go delikatnie po twarzy, ale Tom tego nawet nie czuł. Tak bardzo się o niego
bał, nie miał pojęcia, jak mu pomóc. Żeby tak mógł przejąć od niego wszystkie
problemy, westchnął i całując go w policzek wyszedł, zamykając drzwi, żeby dać
mu wypocząć w spokoju. Po drodze zgarnął ze swojego pokoju laptopa i rozkładając
się z nim w kuchni zrobił sobie kawy i zaczął szukać po Internecie, czym są
ataki paniki i jak reagować w takich sytuacjach. Wgłębiając się w lekturę, czytając
opowieści ludzi na forach, nawet nie zdawał sobie sprawy, ile ludzi na to
cierpi. Niektórym wzięło się to znikąd. Tom miał przynajmniej powód, chociaż
teraz Bill już sam nie był pewny, czy koszmary, które mu się śniły nie zamieniły
się w ataki paniki, tego by sobie chyba nie darował.
Na dworze zrobiło się już ciemno, zerknął na zegarek, dochodziła
dwudziesta trzecia.
Zamknął laptopa i zrobił kolację. Tom oprócz śniadania
nic dzisiaj nie jadł, praktycznie przespał cały dzień.
Przygotował wszystko i wszedł
na górę do pokoju bliźniaka. Zapalił nocną lampkę i usiadł na brzegu łóżka. Tom
leżał na wznak z rozłożonymi na boki rękami, wyglądał tak niewinnie i zupełnie
tak, jakby nic mu się wcześniej nie przydarzyło. Nachylił się i musnął jego
usta.
- Um – zamruczał Tom. –
Jeszcze.
Bill uśmiechną się, bo kiedy
Tom był w śpiączce i przychodził do niego we śnie, to wtedy on go budził w ten
sam sposób, a on tak samo odpowiadał, więc musnął jeszcze raz jego wargi.
- Jeszcze.
- Wystarczy – zaparł się rękami,
kiedy Tom chwycił go za kark, ciągnąc na siebie.
- Odmawiasz choremu?
- Nie jesteś chory, masz
wzorowe wyniki.
- Choremu na głowę –
sprostował, denerwując tym Billa.
- To nie jest choroba głowy,
jeśli tak się już tego uczepiłeś. Jak spałeś poczytałem sobie o tym trochę w Internecie.
- No i co panie doktorze?
- Rusz dupę i chodź coś zjeść,
a potem zajmiemy się tym, co tam sobie uroiłeś – popukał mu palcem w czoło.
- A nie może być kolacji do łóżka?
Bill prychnął i wstał, czując, że za chwilę Tom znowu go
zaatakuje i zamiast coś zjeść, będą robić coś znacznie przyjemniejszego.
- Nie ma mowy o żadnej kolacji
w łóżku, dobrze wiem, jak to się skończy. Poza tym jedzenie do łóżka przynosi
się choremu, a ty jesteś zdrowy jak koń.
Tom już nabrał powietrza, by wygłosić, że ma chorą głowę,
ale Bill uprzedził go dodając.
- I z twoją głową też jest wszystko
w porządku.
Tom tylko westchnął.
- Zero współczucia w tym domu
dla chorego.
- Jeszcze jedno słowo o
chorobie, a naprawdę zrobię ci krzywdę i wtedy będziesz poszkodowany i będzie można
uznać cię za chorego.
- Dobra, już wstaję – marudząc
usiadł, spuszczając nogi z łóżka. Nadal był jeszcze lekko zdezorientowany, ale
zastrzyk, który dostał najwyraźniej przestał już prawie działać, bo już nie był
taki obojętny, jak kilka godzin wcześniej.
Zszedł do kuchni, siadając do stołu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
Przez ciebie do dostałam porannego zawału !!!
OdpowiedzUsuńJak możesz mnie tak straszyć ???
moje biedne niewinne (no chyba nie , ale to przemilczmy) serce omal co nie wyszło na zewnątrz i nie pobiegło cię zabić !
Lecz cieszę się że to tylko napad paniki , przynajmiej od tego mój kochany Tom nie umrze .. chociaż kto tam ciebie zna XD
Rozdział podobał mi się ale ja potrzebuje szczęścia , mam jedno szczęście w postaci ostatniego rozdziału 'przeznaczeni sobie'
ale to i tak za mało !!
przynajmiej tu nie płakałam , ale KOTEK ostrzegła mnie że będę u niej płakać...
Ja chcem szczęścia !!
ale pewnie zrobisz nam na złość i nie będzie szczęścia ...
co do matur to ja mam jeszcze 4 lata :D
Tobie życzę dużo dużo weny oraz tego żebyś mnie już tak nie straszyła uśmierceniem mojego Tommy'ego <3
pozdrawiam z tramwaju
Dzięki za podrwienia z tramwajki :P No cóż, co mam powiedzieć, zaczynacie się już orientować, że u mnie nie może być zawsze różowo, a ten napadu paniki Toma, to zaledwie początek. Tyle mogę wam zdradzić.
OdpowiedzUsuńTak przekonałam się o tym ^^
Usuńale mam nadzieję że przynajmiej będzie happy end XD
i mam proźbe nie zabijaj mi tu Toma T.T
ani nic mu nie rób w drugim opowiadaniu :D
Takie nie różowe opowiadania są bardziej realistyczne i tym samym lepsze <3
Dobrze, obiecuję, że Toma nie zabiję :)
UsuńDziękuje <3
Usuńale Billa też nie zabijaj ...
A ja sadziłam, że Billowi może się już coś stać :D
UsuńPADŁAM, LEŻĘ I NIE WSTAJĘ AŻ DO NASTĘPNEGO ODCINKA, BO ZNOWU SIĘ POOBIJAM. XD
OdpowiedzUsuńMNIE SIĘ TAK NIE STRASZY!!
ŚMIEM SĄDZIĆ, ŻE BYŁAM BARDZIEJ PRZERAŻONA NIŻ BLIŹNIACY.
PONAWIAM PROŚBĘ MITO- NIE RÓB IM NIC ZŁEGO, ZNACZY BARDZO. WIADOMO O CO CHODZI.
DUŻO WENY ŻYCZĘ KOTEK
PS. DZIĘKUJĘ ZA INSPIRACJĘ.
Matko kochana, a do czegoż ja cię zainspirowałam ?
UsuńPRZEKONASZ SIĘ NIEDŁUGO MOJA DROGA.
UsuńSAMA NIE WIEM, CZY TO MOŻNA NAZWAĆ INSPIRACJA. WYDAJE MI SIĘ, ŻE OŚWIECENIE BYŁOBY LEPSZYM SŁOWEM.
ZBYT DUŻO ZACZEŁAM GŁÓWKOWAĆ NAD ANGELĄ Z "PRZEZNACZONYCH SOBIE" I JAKOS TAK SAMO MI DO GŁOWY WPADŁO, A RACZEJ PRZYŚNIŁO SIE.
TROCHĘ CIERPLIWOŚCI I BĘDZIESZ WSZYSTKO WIEDZIEĆ. WIEM TYLKO, ŻE MAŁO KTO BĘDZIE SIĘ TEGO SPODZIEWAŁ, ALE TRUDNO. W KOŃCU MA BYĆ ORGINALNIE.
POZDRAWIAM :)
Właśnie do czego?!?!
UsuńCo biedna ja wam zrobiłam że chcecie bym płakała (to jest bardziej do KOTKA , bo derlon to już zrobiła i to nie jednokrotnie )?
nie lubie smutać ale cóż poradzić jeżeli w moich ulubionych opowiadaniach twincest , zacne autorki każą smutać .
Życzę ci weny i szczęścia (to wam obydwom)
:-* :-* :-*
co do snu , to mi się śniło że mnie pobili ;.;
UsuńBĘDZIE NIESPODZIANKA.
UsuńNIC NIE ZROBIŁAŚ (PRZYNAJMNIEJ MNIE)
PRZY NASTĘPNYM U MNIE NA PEWNO NIE BĘDZIESZ PŁAKAĆ, TEGO JESTEM PEWNA (NO CHYBA, ŻE ZE SZCZĘŚCIA, ALE TO JAST KWESTIA WZGLĘDNA.
PS. JA MAM CZASEM TAK ZWARIOWANE SNY, ŻE SIĘ ZASTANAWIAM, CZEMU MNIE JESZCZE NIE ZAMKNĘLI W POKOJU BEZ KLAMEK.
Ojej :-[
Usuńja ci życzę siły na te dziwne sny oraz życzę ci również żeby ci się śniły dobre rzeczy a nie ... takie
DOBRZE TO OKREŚLIŁAŚ
Usuń"TAKIE"
DZIĘKI, ALE GDYBY MI SIĘ NIE ŚNIŁY TO BYM W ŻYCIU NIE ZACZĘŁA PISAĆ BLOGÓW.
POZDRAWAIM
KOTEK jeśli moja Angela ci jakiś niecny pomysł podsunęła do głowy, to pewnie jakiś laska któremuś zamąci w głowie.
OdpowiedzUsuńA c do snów to tez czasem ma takie opały ze głowa mała, ale częściej jest, tak że się budzę w nocy i leże i czekam na powtórny sen i w czasie tego oczekiwania rodzą się takie pomysły do kolejnych odcinków, że ho ho :D
TEŻ, ALE TO TAM ZA KIEDYŚ
UsuńBO JA WIEM, CZY TAKI NIECNY? SAMA OCENISZ JAK DAM.
JA ZAZWYCZAJ SWOJE SNY PAMIĘTAM, A ŚNIĘ PRZEWAŻNIE JAK MUSZĘ DO SZKOŁY WSTAWAĆ. PÓŹNIEJ NA LEKCJI SPISUJE CO MI SIĘ PRZYŚNIŁO, ZAMIAST UWAŻAĆ. POTEM TO CZYTAM, ANALIZUJĘ ITD, WIĘC CZASEM ZACZNĘ MYŚLEĆ NIE W TĄ STRONĘ CO POTRZEBA I MAM POMYSŁ NA BLOGA.
JA OGÓLNIE MAM Z GŁOWĄ COŚ NIE TEGO, WIĘC MOŻECIE SIĘ SPODZIEWAĆ PO MNIE WSZYSTKIEGO.
Jak ja dobrze znam te ataki paniki...
OdpowiedzUsuń