Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

poniedziałek, 28 kwietnia 2014



Witajcie kochani

Został ostatni tydzień przed maturą. Jakoś sobie dzisiaj wspominałam swoją maturę, ten stres, niepewność, to były czasy. No dobra, ale co ja tu o tej maturze. Wy czekacie już pewnie ciekawi, co tam u bliźniaków i Toma, który nagle źle się poczuł.  Więc zapraszam na kolejny odcinek.

Wasza Niki.




Odcinek 46






- Tom, co się dzieje!?
- Chyba mam zawał – odezwał się z trudem, a po skroni spłynęła mu kropla potu.
- Jaki zawał? Jesteś za młody – nie wiedział, co robić, a Tom chwycił go za rękę i ściskał tak mocno, że to go aż bolało.
 - Bill, ja umieram – złapał gwałtownie powietrze, każdy wdech był dla niego ogromnym wysiłkiem, wydawało mu się, że w powietrzu nie ma w ogóle tlenu. Jego serce tak mocno i szybko biło, że Bill czuł je na zaciśniętej dłoni bliźniaka.
- Tom! Tom! – zaczął w panice krzyczeć, czuł się, tak jak podczas wypadku w zimie, przerażony i kompletnie bezradny, a wydawało mu się tyle razy, że gdyby znalazł się jeszcze raz w takiej samej sytuacji wiedział by, jak pomóc bratu. Wszystko na nic, strach tak go sparaliżował, że nie wiedział, co ma teraz zrobić.
Tom w jakimś amoku, chciał wysiąść z samochodu, miał wrażenie, że kiedy opuści auto odetchnie. Jednak pasy mu to uniemożliwiały, a Bill dopiero po chwili, otrząsnął się.
 - Dzwonie na pogotowie – rzucił i chwycił za komórkę, wybierając numer.
Tom nawet nie protestował.
- Oddychaj Tom, spokojnie. Zaraz będzie pomoc.
Tom czuł, jak całe ciało mu zdrętwiało, ledwo oddychał, a raczej wydawało mu się, że ciągle mu duszno, bał się, zaciskał dłoń na ręce Billa, słuchając jak podaje adres dyspozytorce.
- Zaraz przyjadą, to niedaleko. Wytrzymaj, Tom – ciągle do niego mówił, próbując dodać mu otuchy.
- Przepraszam, Bill.
- Za co mnie przepraszasz, to nie twoja wina. Nic nie mów, siedź spokojnie – uspokajał go, przytrzymując, bo ciągle chciał wysiąść z samochodu, był totalnie skołowany. - Boże, jesteś cały mokry – wytarł mu twarz. W oddali było słychać syrenę karetki.
Kiedy karetka zatrzymała się obok ich samochodu, Bill zgasił silnik auta, który cały czas pracował, ale nie zrobił tego wcześniej tylko dlatego, że pasy by się odpięły i na pewno nie dał by rady utrzymać Toma, który ciągle chciał wysiąść z samochodu, a w panice zrobił się bardzo silny. Z ambulansu wysiadło dwóch sanitariuszy i podeszło od strony kierowcy. Jak tylko zobaczyli Toma, nawet nie pytali, co się stało.
- Spokojnie, zaraz panu pomożemy - otworzyli drzwi, a Tom od razu rzucił się do wysiadania.
- Pozwólcie mi wysiąść, nie mogę oddychać, tu nie ma powietrza.
- Oddycha pan normalnie, spokojnie – uspokajał go jeden z sanitariuszy. – Daj maskę z tlenem – zwrócił się do kolegi, który wyciągnął z torby maskę z małym przenośnym pojemnikiem z tlenem.
Sanitariusz przyłożył maskę do twarzy Toma, który chwycił go instynktownie za rękę.
- Spokojnie, to tylko tlen, proszę wziąć głęboki oddech.
Po raz pierwszy od kilku minut Tom poczuł, że zaczerpnął w końcu powietrza.
- Jeszcze raz głęboki wdech.
- To zawał? – zapytał przerażony Bill.
- Dowiemy się, jak zrobimy EKG. Zmierz ciśnienie – odezwał się do kolegi.  – Proszę oddychać głęboko i spokojnie – mówił do Toma, ciągle widząc, że walczy o każdy haust powietrza.
- Ciśnienie w porządku, ale puls 162.
- Załóż mu dojście centralne i daj ampułkę Relanium.
Sanitariusz założył Tomowi wenflon i okleił dłoń plastrem mocującym, po chwili, wstrzykując bezpośrednio lek do krwiobiegu.
Tom poczuł metaliczny posmak w ustach i w jednej chwili zobojętniał, jakby nagle ktoś wyłączył mu zdolność odczuwania emocji, a tętno powoli zaczęło wyrównywać się. Nawet Bill poczuł, że rozluźnił uścisk, bo do tej pory ściskał jego rękę z całej siły.
- Tom? – odezwał się Bill, nie wiedząc, co się dzieje. To wszystko go przerażało, nie rozumiał nic z tego lekarskiego bełkotu, a po półrocznej opiece nad Tomem wydawało mu się, że już wie wszystko, a przynajmniej dostatecznie dużo, a w tej chwili czuł się jak dziecko, które jedyne co może zrobić, to obserwować wszystko z szeroko otwartymi oczami. 
Lekarz przyglądał się Tomowi, widział, że przymknął oczy, wyraźnie rozluźniając się i wreszcie spokojnie i głęboko oddychając.
- Lepiej się pan czuje?
- Tak – odpowiedział Tom.
- Jest pan w stanie dojść do karetki?
- Chyba tak.
- Dobrze, to zaraz się przeniesiemy - kiwnął ręką na kierowcę, żeby podjechał karetką jak najbliżej samochodu.
Kiedy Tom wszedł do ambulansu, lekarz natychmiast kazał się mu położyć na noszach. Podłączył mu kroplówkę, a drugi z sanitariuszy pomógł mu zdjąć koszulkę i podłączył mu EKG. Bill stał w drzwiach, będąc w tej chwili blady jak ściana.
- I co? – zapytał Bill. - Co mu jest?
- Na pewno to nie zawał – odparł, przeglądając zapis. - Czy pił pan dzisiaj alkohol?
- Nie.
- A jakieś środki odurzające zażywał pan?
- Nie.
- A leki na stałe pan bierze?
- Nie.
- A w ogóle dzisiaj coś pan zażywał?
- Nic nie brałem.
- Musimy pana zabrać do szpitala i wykonać jeszcze kilka badań.
- Ja nie mogę – zaczął Tom, czuł się już dobrze i zupełnie nie widział potrzeby wleczenia się do jakiegoś szpitala.
- Pojedziesz!  – wtrącił się stanowczo Bill.
- Bill… – Tom chwycił bliźniaka za rękę.
- Do którego szpitala go zabieracie?
- Do kliniki kardiologicznej, jest najbliżej. To na pewno nie jest zawał, ale lepiej, żeby obejrzał go jakiś kardiolog.
- Dobrze – zgodził się Bill. - Nie martw się Tom, będzie dobrze.
Bill był przerażony i to w tej chwili bardziej niż Tom, który po zastrzyku czuł się już dobrze i najchętniej wróciłby do domu, ale już nie chciał robić zamieszania, zwłaszcza, że widział przerażenie na twarzy bliźniaka.
Na izbie przyjęć od razu zajęło się nim dwóch lekarzy, pokłuto go, pobierając mu krew do analizy. Zrobiono mu prześwietlenie i kolejny raz EKG.
Bill czekał na korytarzu, kursując od ściany do ściany, nie mógł znaleźć sobie miejsca, a do tego niczego więcej nie mógł się dowiedzieć oprócz tego, że Tom ma w tej chwili badania i musi poczekać.
Po kilku kolejnych dla Billa trwających całą wieczność minutach, z sali wyszedł o własnych siłach Tom.
- Tom! – Bill objął go mocno przytulając.
- Już dobrze, żyję. Spokojnie - przytulił Billa, czując jak się trzęsie.
- Co ci powiedzieli?
- Żebym poczekał na korytarzu na lekarza.
- Boże, ale mnie przestraszyłeś. Dobrze się czujesz?
- Nie wiem, co mi wstrzyknęli, ale taki śpiący jestem, jakbym tydzień nie spał – pożalił się, rozcierając twarz rękami, nie wiele to jednak pomogło.
- Usiądź – pociągnął Toma na krzesło, siadając obok niego.
- Ale porażka – skomentował Tom.
- Nie przejmuj się.
- Łatwo ci mówić.
- Uwierz mi wolałbym, żeby to mnie się przytrafiło.
Tom spojrzał na bliźniaka jak na wariata.
- Chyba masz coś z głową. Nie masz pojęcia, jakie to było okropne uczucie. Najgorszemu wrogowi bym tego nie życzył!
Bill westchnął, nie chciał się już kłócić, bo w jego mniemaniu Tom teraz dziwnie na wszystko reagował.
Nagle z windy wysiadł lekarz i żwawym krokiem kierował się w ich stronę. Kiedy doszedł do nich z plikiem kartek w ręku, które później okazały się być wynikami badań Toma, zwrócił się do nich.
- Tom Kaulitz? – zapytał, zerkając raz na Toma raz na Billa.
- To ja – odezwał się Tom.
- Zapraszam do gabinetu.
Weszli oczywiście razem.
- Pan jest z rodziny? – zapytał lekarz, patrząc na Billa.
- Jestem jego bratem.
- Aha, no to w porządku – mówiąc to przekartkował wyniki i spojrzał na Billa, po czym na Toma.
- Jak się pan w tej chwili czuje?
- Śpiący i skołowany.
- To po Relanium – wyjaśnił lekarz.
- Co mu jest? – zapytał w końcu Bill. Od co najmniej dwóch godzin żył w niepewności i miał już tego dosyć i chciał już wiedzieć, co mu dolega.
- Pański brat miał atak paniki – powiedział w końcu lekarz.
- Słucham?- Bill aż otworzył szerzej oczy.
- Ma bardzo podobny przebieg jak zawał, może nawet dawać takie same objawy. Wyniki badań, jakie zrobiliśmy są bardzo dobre, powiedziałbym nawet, że wzorowe, fizycznie jest pan okazem zdrowia – mówiąc to spojrzał na Toma.
- A jak to się leczy? – zapytał Bill.
- Czy w ostatnim czasie miał pan jakieś obciążenia psychiczne, silny stres lub wydarzyło się coś wstrząsającego?
- Byłem pół roku w śpiączce po wypadku.
- To by tłumaczyło, taką reakcję.  Jak dawno wyszedł pan ze śpiączki?
- Ponad miesiąc temu.
- A czy zdarzyła się wcześniej podobna sytuacja?
Tom pokręcił przecząco głową.
- Jakieś zawroty głowy, uczucie niepokoju, coś nietypowego, coś co wcześniej się nie zdarzyło?
- Nie – odpowiedział.
- Cóż, być może to był jednorazowy epizod, ale gdyby to się powtórzyło, radziłbym skontaktować się z psychologiem.
Tom westchnął.
- A na to nie ma jakiś leków? – zapytał Bill.
- Oczywiście mogę coś wypisać, ale obawiam się, że to by było tylko chwilowe rozwiązanie. Radziłbym umówić się na wizytę u specjalisty.
- Znowu problem – powiedział Tom.
- Nie przejmuj się. Poradzimy sobie.
- Zamknij mnie od razu u czubków, tak będzie najprościej i nie będziesz się musiał ze mną męczyć – Tom był w tym momencie zły sam na siebie. Wiedział, jak Bill męczył się przy nim, kiedy był w śpiączce, jak się nim opiekował. Jeśli znowu miałby się nim zajmować, to wolał już na własne życzenie być zamknięty w szpitalu, w tym wypadku szpitalu dla psychicznie chorych.
- Przestań! – uniósł się Bill. Zawsze go denerwowało, kiedy Tom zaczynał ironizować.
- Pan nie wymaga hospitalizacji na oddziale zamkniętym, bo nie jest pan ani obłąkany ani chory psychicznie – wtrącił się lekarz, starając się wytłumaczyć Tomowi, żeby nie brał sobie tego, co się stało zbytnio do serca.
- Więc, co mi jest?
- Odreagowuje pan stres. Psycholog pomógłby panu się z tym uporać.
- Na pewno skontaktujemy się z psychologiem – wtrącił się Bill. – Tom w tej chwili nie całkiem kontaktuje.
- Dostał leki uspokajające – wyjaśnił lekarz. - Przez kilka godzin będzie czuł się otumaniony. Radziłbym wrócić do domu i położyć się.
- Tak zrobimy – powiedział Bill.  – Dziękuję doktorze.
- Nie ma za co.
Wyszli z gabinetu lekarza. Tom zatrzymał się na korytarzu, czuł się tak okropnie śpiący, że momentami tracił zmysł orientacji i gdyby nie Bill nie wiedziałby nawet jak stąd wyjść.
- Tom?
Spojrzał na niego.
                - Dobrze się czujesz?
- Przepraszam, nie denerwuj się, po prostu strasznie śpiący jestem.
- Wracamy do domu – oznajmił Bill.
- Jedziemy do studia!  – odparł stanowczo Tom, próbując otrząsnąć się z amoku.
- Zwariowałeś? Momentami wydajesz się nieobecny, co ty tam chcesz robić?
- Nic mi nie jest.
- Ledwo trzymasz się na nogach.
- To po tym gównie trochę jestem otumaniony, ale wszystko do mnie dociera.
- Jasne – bąknął Bill, przyglądając się bliźniakowi.
- Nie zmuszaj mnie, żebym się teraz z tobą spierał – powiedział stanowczo i całkiem przytomnie Tom. - Chcę jechać do studia, to zaledwie dwie ulice dalej.
- Dobra, ale tylko na chwilę – zgodził się Bill ciężko przy tym wzdychając. Nie podobał mu się pomysł brata, ale kiedy Tom się uparł i czegoś naprawdę chciał albo był do czegoś przekonany, nie było najmniejszych szans, żeby go od tego odwieść.
Kiedy wyszli ze szpitala i wsiedli do samochodu tym razem Bill usiadł za kierownicą. Tom sięgnął do kurtki, która leżała na tylnym siedzeniu i wyciągnął telefon.
- Boże – jęknął, widząc ponad trzydzieści nieodebranych połączeń od chłopaków i nawet kilka połączeń ze studia, zapewne od Josta. – Zobacz – pokazał Billowi.
- Wolę nie sprawdzać swojego.
- Wiesz, że w tym momencie oni są święcie przekonani, że coś się znowu stało?
- Wiem – przyznał Bill. – To pięć minut drogi, nie ma sensu dzwonić.
Zajechali pod studio.
Kiedy wjechali windą i weszli do pokoju, na twarzy Gustava i Georga widać było wymalowaną ulgę.
- Co się z wami działo? Wydzwaniamy do was od dwóch godzin, Myśleliśmy już… – urwał Geo. – Nieważne co myśleliśmy.
Tom usiadł na kanapie, strasznie go muliło, najchętniej położyłby się spać.
- Niech ktoś mi zrobi kawy, ale takiej bardzo mocnej – poprosił.
- Co się stało? – zapytał Gustav, widząc zachowanie Toma i dziwną minę Billa.
- Powiedz im – odezwał się Tom. – I tak się dowiedzą wcześniej czy później, lepiej, żeby dowiedzieli się tego od nas.
- Czego mamy się dowiedzieć? – zapytał Georg.
- Byliśmy w szpitalu – zaczął Bill. – Tom miał atak paniki – sprostował.
- O Boże – wydusił z siebie Gustav. – Współczuję ci. To podobno gorsze uczucie niż, jak się ma zawał.
- Nie wiem, jakie jest uczucie, jak się ma zawał, ale to, co przeżyłem było okropne - wyjaśnił Tom, nie chcąc się jednak wgłębiać w szczegóły.
- Mój wujek po śmierci cioci tak się załamał, że miewał napady paniki.
- Wyszedł z tego? – zapytał Bill.
- Tak, ale długo się z tym męczył, bo to są sprawy psychiczne, a on się zapierał rękami i nogami przed pójściem z tym do psychologa. Słuchaj Tom, psycholog to taki sam lekarz, jak każdy inny.
- Wiem.
- To nie oznacza, że jest się wariatem czy coś. Nie rżnij kozaka, że sobie sam z tym poradzisz, bo to jest bardziej złożone niż ci się wydaje, a im dłużej będziesz z tym sam walczył tym problem będzie się nawarstwiał.
- Nie zamierzam z tym sam walczyć – oznajmił.
- Jak Hiraga wróci zajmie się Tomem, w końcu jest też psychologiem – powiedział Bill.
- A w ogóle, dobrze się czujesz? – zapytał Geo. – Wydajesz się jakiś nieobecny.
- Wybaczcie, ale dostałem jakiś leki i to po nich, cholernie mnie muli do spania.
- To, po co tu przyjeżdżaliście, trzeba było jechać prosto do domu – stwierdził Gustav.
- Mówiłem mu, ale się uparł – powiedział Bill.
Gustav pokręcił tylko głową, a Georg poderwał się z krzesła.
- Wiesz co, może faktycznie zrobię ci tej kawy – zaoferował się.
- Dzięki.
- Pewnie dali ci coś na uspokojenie – powiedział Gustav.
- Jak wariatowi – skomentował Tom, na co Bill od razu zareagował.
- Tom! – wrzasnął na niego.
- Taka prawda. Relanium, to chyba wariatom na oddziałach zamkniętych się podaje.
- Zaraz mu przywalę – skomentował Bill.
- Wielu ludzi zażywa Relanium i to nie ma nic wspólnego z wariowaniem – stwierdził Gustav.
- Dzięki, że mnie pocieszasz.
- Gustav, ja go naprawdę zaraz uderzę – to głupie gadanie Toma coraz bardziej denerwowało Billa.
- Posłuchaj Tom – zaczął Gus. – Przeżyłeś ciężki wypadek, obaj przeżyliście. To cud, że żyjecie. Ty do tego byłeś uwięziony w swoim własnym świecie, myślisz, że to wszystko nie miało odbicia na twojej psychice?
- Sam już nie wiem.
Do pokoju wrócił Geo niosąc kubek z kawą.
- Dzięki – powiedział Tom i od razu upił łyk, krzywiąc się z niesmakiem.
- Chciałeś mocnej.
- Spoko, przecież nic nie mówię, ale mogłeś ją chociaż posłodzić – wtrącił Tom, upijając kolejny łyk i znowu się krzywiąc.
- Słodziłem, dwie łyżeczki.
- Widziałeś gdzieś tam Josta? – zapytał Gustav.
- Nie. I nie wiem jak wy, ale ja będę musiał się zmyć – oznajmił. – Byliśmy z nim umówieni dwie godziny temu, jego nadal nie ma i nie zanosi się, żeby pojawił się tu w ciągu godziny, a ja się umówiłem z dziewczyną.
- To Josta nie ma w studiu? – zapytał Tom. – Miałem kilka nieodebranych połączeń ze studia.
- To my dzwoniliśmy, a Jost pojechał podobno do drugiej wytwórni, miał tu już być, a czekamy na niego już dwie godziny.
- No to bez sensu żebyśmy tu dalej siedzieli – wtrącił Bill. – Może wrócić za chwilę, a może tam posiedzi jeszcze kolejne dwie godziny, nie będziemy tu siedzieć bez sensu.
- To, co robimy? – zapytał Georg.
- Jak się umówiłeś, to idź – odparł Bill.
Tom się nie odezwał, wypił już prawie całą kawę i nadal czuł się strasznie śpiący.
- Wy też jedźcie do domu – powiedział Gustav.
- Nie no, bez przesady – odezwał się Tom.
- Ty ledwo trzymasz się na nogach.
- Ja siedzę, nie stoję.
- Leżysz, jeśli chodzi o ścisłość. Bez sensu żebyś się męczył. Bill, zabierz go do domu.
- Jesteś tego pewny? – Bill nie chciał zostawiać przyjaciela samego. Z drugiej strony uważał podobnie, jak Gustav, Tom powinien odpocząć.
- Jasne. Poczekam na Josta, pogadam z nim, a potem zadzwonię do was.
- Na pewno?- zapytał Georg. – Najwyżej odwołam spotkanie.
- Zależy ci na niej? – zapytał Tom.
- Tak, ale co to ma do rzeczy?
- To zbieraj manele i spieprzaj stąd.
Cała trójka spojrzała na Toma.
- Nie dali ci, aby czegoś innego niż Relanium? – zapytał Geo. – Albo może to po tej kawie.
- Tak, sam ją w końcu robiłeś.
- Nie sam, Sylvia robiła.
- No pięknie – pokręcił głową Tom.
Sylvia to sekretarka, którą nie raz o coś prosili. Kawa, czy zamówienie jakiegoś jedzenia z dostawą do studia, to jedne z najczęstszych, a zarazem najmniej wymagających próśb zespołu.
- Dobra, zamkniecie się wszyscy – wtrącił się Bill. - Na pewno to nie problem i zostaniesz pogadać z Jostem? - zapytał Gustava.
- Na pewno.
- Słuchajcie - odezwał się Tom. – Nie mówcie nikomu, co mi się stało.
- Jasne – odparł Gustav, a Georg kiwnął tylko głową.
- No to Geo, zbieraj się i jedź, skoro jesteś umówiony. My też wracamy do domu. Rusz się Tom – chwycił Toma za rękę, pomagając mu wstać.
We trójkę wyszli w końcu ze studia.

Jak tylko wrócili do domu, Tom poszedł prosto do swojego pokoju położyć się. Nawet się nie nakrył, zasnął prawie natychmiast. Bill zajrzał do niego i przykrył go. Chwilę jeszcze gładził go delikatnie po twarzy, ale Tom tego nawet nie czuł. Tak bardzo się o niego bał, nie miał pojęcia, jak mu pomóc. Żeby tak mógł przejąć od niego wszystkie problemy, westchnął i całując go w policzek wyszedł, zamykając drzwi, żeby dać mu wypocząć w spokoju. Po drodze zgarnął ze swojego pokoju laptopa i rozkładając się z nim w kuchni zrobił sobie kawy i zaczął szukać po Internecie, czym są ataki paniki i jak reagować w takich sytuacjach. Wgłębiając się w lekturę, czytając opowieści ludzi na forach, nawet nie zdawał sobie sprawy, ile ludzi na to cierpi. Niektórym wzięło się to znikąd. Tom miał przynajmniej powód, chociaż teraz Bill już sam nie był pewny, czy koszmary, które mu się śniły nie zamieniły się w ataki paniki, tego by sobie chyba nie darował.
Na dworze zrobiło się już ciemno, zerknął na zegarek, dochodziła dwudziesta trzecia.
Zamknął laptopa i zrobił kolację. Tom oprócz śniadania nic dzisiaj nie jadł, praktycznie przespał cały dzień.
Przygotował wszystko i wszedł na górę do pokoju bliźniaka. Zapalił nocną lampkę i usiadł na brzegu łóżka. Tom leżał na wznak z rozłożonymi na boki rękami, wyglądał tak niewinnie i zupełnie tak, jakby nic mu się wcześniej nie przydarzyło. Nachylił się i musnął jego usta.
- Um – zamruczał Tom. – Jeszcze.
Bill uśmiechną się, bo kiedy Tom był w śpiączce i przychodził do niego we śnie, to wtedy on go budził w ten sam sposób, a on tak samo odpowiadał, więc musnął jeszcze raz jego wargi.
- Jeszcze.
- Wystarczy – zaparł się rękami, kiedy Tom chwycił go za kark, ciągnąc na siebie.
- Odmawiasz choremu?
- Nie jesteś chory, masz wzorowe wyniki.
- Choremu na głowę – sprostował, denerwując tym Billa.
- To nie jest choroba głowy, jeśli tak się już tego uczepiłeś. Jak spałeś poczytałem sobie o tym trochę w Internecie.
- No i co panie doktorze?
- Rusz dupę i chodź coś zjeść, a potem zajmiemy się tym, co tam sobie uroiłeś – popukał mu palcem w czoło.
- A nie może być kolacji do łóżka?
Bill prychnął i wstał, czując, że za chwilę Tom znowu go zaatakuje i zamiast coś zjeść, będą robić coś znacznie przyjemniejszego.
- Nie ma mowy o żadnej kolacji w łóżku, dobrze wiem, jak to się skończy. Poza tym jedzenie do łóżka przynosi się choremu, a ty jesteś zdrowy jak koń.
Tom już nabrał powietrza, by wygłosić, że ma chorą głowę, ale Bill uprzedził go dodając.
- I z twoją głową też jest wszystko w porządku.
Tom tylko westchnął.
- Zero współczucia w tym domu dla chorego.
- Jeszcze jedno słowo o chorobie, a naprawdę zrobię ci krzywdę i wtedy będziesz poszkodowany i będzie można uznać cię za chorego.
- Dobra, już wstaję – marudząc usiadł, spuszczając nogi z łóżka. Nadal był jeszcze lekko zdezorientowany, ale zastrzyk, który dostał najwyraźniej przestał już prawie działać, bo już nie był taki obojętny, jak kilka godzin wcześniej.
Zszedł do kuchni, siadając do stołu.

17 komentarzy:

  1. Przez ciebie do dostałam porannego zawału !!!
    Jak możesz mnie tak straszyć ???
    moje biedne niewinne (no chyba nie , ale to przemilczmy) serce omal co nie wyszło na zewnątrz i nie pobiegło cię zabić !
    Lecz cieszę się że to tylko napad paniki , przynajmiej od tego mój kochany Tom nie umrze .. chociaż kto tam ciebie zna XD
    Rozdział podobał mi się ale ja potrzebuje szczęścia , mam jedno szczęście w postaci ostatniego rozdziału 'przeznaczeni sobie'
    ale to i tak za mało !!
    przynajmiej tu nie płakałam , ale KOTEK ostrzegła mnie że będę u niej płakać...
    Ja chcem szczęścia !!
    ale pewnie zrobisz nam na złość i nie będzie szczęścia ...
    co do matur to ja mam jeszcze 4 lata :D
    Tobie życzę dużo dużo weny oraz tego żebyś mnie już tak nie straszyła uśmierceniem mojego Tommy'ego <3
    pozdrawiam z tramwaju

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za podrwienia z tramwajki :P No cóż, co mam powiedzieć, zaczynacie się już orientować, że u mnie nie może być zawsze różowo, a ten napadu paniki Toma, to zaledwie początek. Tyle mogę wam zdradzić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak przekonałam się o tym ^^
      ale mam nadzieję że przynajmiej będzie happy end XD
      i mam proźbe nie zabijaj mi tu Toma T.T
      ani nic mu nie rób w drugim opowiadaniu :D
      Takie nie różowe opowiadania są bardziej realistyczne i tym samym lepsze <3

      Usuń
    2. Dobrze, obiecuję, że Toma nie zabiję :)

      Usuń
    3. Dziękuje <3
      ale Billa też nie zabijaj ...

      Usuń
    4. A ja sadziłam, że Billowi może się już coś stać :D

      Usuń
  3. PADŁAM, LEŻĘ I NIE WSTAJĘ AŻ DO NASTĘPNEGO ODCINKA, BO ZNOWU SIĘ POOBIJAM. XD
    MNIE SIĘ TAK NIE STRASZY!!
    ŚMIEM SĄDZIĆ, ŻE BYŁAM BARDZIEJ PRZERAŻONA NIŻ BLIŹNIACY.
    PONAWIAM PROŚBĘ MITO- NIE RÓB IM NIC ZŁEGO, ZNACZY BARDZO. WIADOMO O CO CHODZI.
    DUŻO WENY ŻYCZĘ KOTEK
    PS. DZIĘKUJĘ ZA INSPIRACJĘ.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matko kochana, a do czegoż ja cię zainspirowałam ?

      Usuń
    2. PRZEKONASZ SIĘ NIEDŁUGO MOJA DROGA.
      SAMA NIE WIEM, CZY TO MOŻNA NAZWAĆ INSPIRACJA. WYDAJE MI SIĘ, ŻE OŚWIECENIE BYŁOBY LEPSZYM SŁOWEM.
      ZBYT DUŻO ZACZEŁAM GŁÓWKOWAĆ NAD ANGELĄ Z "PRZEZNACZONYCH SOBIE" I JAKOS TAK SAMO MI DO GŁOWY WPADŁO, A RACZEJ PRZYŚNIŁO SIE.
      TROCHĘ CIERPLIWOŚCI I BĘDZIESZ WSZYSTKO WIEDZIEĆ. WIEM TYLKO, ŻE MAŁO KTO BĘDZIE SIĘ TEGO SPODZIEWAŁ, ALE TRUDNO. W KOŃCU MA BYĆ ORGINALNIE.
      POZDRAWIAM :)

      Usuń
    3. Właśnie do czego?!?!
      Co biedna ja wam zrobiłam że chcecie bym płakała (to jest bardziej do KOTKA , bo derlon to już zrobiła i to nie jednokrotnie )?
      nie lubie smutać ale cóż poradzić jeżeli w moich ulubionych opowiadaniach twincest , zacne autorki każą smutać .
      Życzę ci weny i szczęścia (to wam obydwom)
      :-* :-* :-*

      Usuń
    4. co do snu , to mi się śniło że mnie pobili ;.;

      Usuń
    5. BĘDZIE NIESPODZIANKA.
      NIC NIE ZROBIŁAŚ (PRZYNAJMNIEJ MNIE)
      PRZY NASTĘPNYM U MNIE NA PEWNO NIE BĘDZIESZ PŁAKAĆ, TEGO JESTEM PEWNA (NO CHYBA, ŻE ZE SZCZĘŚCIA, ALE TO JAST KWESTIA WZGLĘDNA.
      PS. JA MAM CZASEM TAK ZWARIOWANE SNY, ŻE SIĘ ZASTANAWIAM, CZEMU MNIE JESZCZE NIE ZAMKNĘLI W POKOJU BEZ KLAMEK.

      Usuń
    6. Ojej :-[
      ja ci życzę siły na te dziwne sny oraz życzę ci również żeby ci się śniły dobre rzeczy a nie ... takie

      Usuń
    7. DOBRZE TO OKREŚLIŁAŚ
      "TAKIE"
      DZIĘKI, ALE GDYBY MI SIĘ NIE ŚNIŁY TO BYM W ŻYCIU NIE ZACZĘŁA PISAĆ BLOGÓW.
      POZDRAWAIM

      Usuń
  4. KOTEK jeśli moja Angela ci jakiś niecny pomysł podsunęła do głowy, to pewnie jakiś laska któremuś zamąci w głowie.
    A c do snów to tez czasem ma takie opały ze głowa mała, ale częściej jest, tak że się budzę w nocy i leże i czekam na powtórny sen i w czasie tego oczekiwania rodzą się takie pomysły do kolejnych odcinków, że ho ho :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. TEŻ, ALE TO TAM ZA KIEDYŚ
      BO JA WIEM, CZY TAKI NIECNY? SAMA OCENISZ JAK DAM.
      JA ZAZWYCZAJ SWOJE SNY PAMIĘTAM, A ŚNIĘ PRZEWAŻNIE JAK MUSZĘ DO SZKOŁY WSTAWAĆ. PÓŹNIEJ NA LEKCJI SPISUJE CO MI SIĘ PRZYŚNIŁO, ZAMIAST UWAŻAĆ. POTEM TO CZYTAM, ANALIZUJĘ ITD, WIĘC CZASEM ZACZNĘ MYŚLEĆ NIE W TĄ STRONĘ CO POTRZEBA I MAM POMYSŁ NA BLOGA.
      JA OGÓLNIE MAM Z GŁOWĄ COŚ NIE TEGO, WIĘC MOŻECIE SIĘ SPODZIEWAĆ PO MNIE WSZYSTKIEGO.

      Usuń
  5. Jak ja dobrze znam te ataki paniki...

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*