Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
poniedziałek, 7 kwietnia 2014
16:40
Witajcie kochani
Już pewnie część z was, dla których to opowiadanie jest faworytem czeka,
jaki będzie Billa dzień w SPA z uroczą, śliczną dziewczyną :))) Wiem, jestem złośliwa, a część z was
jej nie lubi.
Dopingujecie Tomowi, żeby kusił Billa i Tom... Cóż...
Zresztą sami przeczytacie.
Zapraszam na kolejny odcinek i do następnego.
Wasza Niki
Odcinek 46
Poranek
wcale nie okazał się najlepszym początkiem dnia. Zerwałem się na równe nogi tuż
po siódmej rano, kiedy usłyszałem okropny hałas z kuchni. Brzmiało to tak,
jakby wszystko, co znajduje się w szafce z garnkami opuściło jej zawartość i
wylądowało na kafelkach. Wybiegłem z
pokoju, kierując się prosto do kuchni, układając już w myślach siarczystą litanię
mojemu braciszkowi, bo byłem pewny, że to jego sprawka. Zdziwiłem się jednak,
kiedy spotkałem go w korytarzu wychodzącego właśnie ze swojego pokoju totalnie zaspanego.
Spojrzeliśmy na siebie, zadając sobie w myślach pewnie to samo pytanie: - Co to
było? I Obaj skierowaliśmy się do kuchni już w progu, znając winowajcę całego
zamieszania, a była nim pietruszka, która stała w doniczce na parapecie, reszta
potoczyła się po prostu kaskadowo. Uchylone okno otwarło się, strącając z
parapetu doniczkę, ta z kolei spadła na szafkę, na której stało kilka umytych, ale
jeszcze nieschowanych garnków, a one po prostu spadły na podłogę.
Tom tylko prychnął, olewając zaistniałą sytuację i
poszedł do łazienki, a mnie, oczywiście, że mnie, bo to ja wczoraj nie
schowałem tych garnków do szafki, pozostało posprzątanie tego bałaganu.
Pięknie zaczął mi się dzień. Dobrze, że za parę godzin
będę się relaksował i ta niemiła pobudka będzie dla mnie tylko mglistym
wspomnieniem.
Posprzątałem to i zrobiłem nawet śniadanie. Dla nas
dwojga. Siła odruchu.
Tom wyszedł w końcu z łazienki znowu, paradując prawie
nago, bo tym razem nie miał nawet spodni, tylko same bokserki. Pachniał przy
tym tak kusząco, że ledwo się powstrzymałem, żeby nie rzucić się mu na szyję.
Zupełnie w tym momencie nie rozumiałem się. Chciałem, żeby było jak dawniej,
skreśliłem to, co nas łączyło, a kiedy tylko łazi mi tu prawie nagi pragnę go
tak bardzo, że muszę pójść do łazienki pozbyć się problemu, jaki właśnie
pojawił się między moimi nogami. Całe szczęście, że zarzuciłem na siebie
szlafrok, teraz się nim skrzętnie opatuliłem, zawiązując starannie pasek i
zakrywając to, z czym nie chciałem się zdradzić przed bliźniakiem.
- To dla mnie? – zapytał, spoglądając
na talerz na stole.
- Tak – odparłem krótko i zniknąłem
za drzwiami, słysząc jednak jego krótkie „dzięki”.
W łazience porozbierałem się i wszedłem pod prysznic
odświeżyć się, a raczej ochłonąć i przy okazji pozbyć problemu, który ciągle
pulsował, przypominając mi o swojej obecności. Mimo tego, że postanowiłem
zakończyć ten chory związek, to masturbując się fantazjowałem, że to Tom mnie właśnie
dotyka. Tylko w ten sposób naprawdę mocno przeżywałem orgazm i chociaż było mi
w trakcie dobrze, to po fakcie, miałem do siebie o to żal. Kurwa!
Wyszedłem z kabiny, okręcając się w pasie ręcznikiem i
spojrzałem w lustro. Musiałem się opanować, nie miałem zamiaru popsuć sobie
całego dnia, zadręczając się jakimiś głupimi myślami. W końcu to, że nadal o
nim fantazjowałem nie było niczym dziwnym. Był przecież przystojny, zadbany,
wysportowany, no i ciągle pamiętałem, co przez dwa tygodnie pobytu na Malediwach
robiliśmy. Nie było co się oszukiwać, było mi wtedy naprawdę dobrze. Jedną
decyzją, że z tym koniec nie przekreślę ani nie zapomnę o tym, co robiliśmy.
Wysuszyłem włosy i wróciłem do pokoju. Ubrałem się,
zostawiając praktycznie całą biżuterię na biurku, nie była mi potrzebna tam,
dokąd jechałem, a Angeli będzie chyba przyjemnie, jeśli nie będę ściągał aż
takiej uwagi na siebie, w co szczerze wątpiłem.
Po dziewiątej wyszedłem ubrany i gotowy ze swojego
pokoju. Postawiłem torbę na szafce w przedpokoju i usiadłem obok, zawiązując
buty.
- A ty się dokąd wybierasz? –
zapytał Tom, wychylając się za drzwi swojego pokoju.
- Wychodzę i biorę samochód.
- Dokąd jedziesz?
- Mam sprawę do załatwienia.
- Do mamy?
Prychnąłem.
- To twoja działka, pamiętasz?
Jeśli nie, to przypominam ci, że to ty masz się z nią spotkać i ją przeprosić.
Tym razem, to on prychnął.
- O której wrócisz?
- Nie wiem, załatwię co trzeba,
to wrócę.
- Potrzebuję wieczorem auta.
- Spoko, do wieczora na pewno wrócę
– chwyciłem torbę i wyszedłem.
Dopiero w windzie odetchnąłem. Zupełnie nie rozumiałem,
czemu tak się denerwowałem za każdym razem, kiedy z nim rozmawiałem. A teraz
czułem się tak, jakbym go w jakiś sposób oszukiwał, a przecież jesteśmy dwiema mimo
wszystko różnymi osobami, które mają prawo mieć swoje własne i niezależne względem
siebie prywatne życie. Co było złego w tym, że chciałem swój wolny czas spędzić
z przyjaciółką? Nic. Kto by pomyślał, że kiedyś będę się źle czuł w
towarzystwie bliźniaka, jedynej, jak dotąd osobie, której bezgranicznie ufałem.
Oczywiście nadal mu ufałem, ale ja w przeciwieństwie do niego chciałem powrotu
do relacji, jaką mieliśmy zanim się to wszystko zaczęło. Chciałem mieć brata
bliźniaka. Tylko i wyłącznie brata! Nie kochanka! I o ile ja byłem gotowy na to,
to Tom nie chciał nawet o tym słyszeć, co w chwili obecnej zaczął okazywać
złośliwymi komentarzami i czułem, że to dopiero początek.
Zajechałem pod dom Angeli przed
dziesiątą. Zaparkowałem na podjeździe i postanowiłem poczekać. W końcu
umawialiśmy się na 10:00, a ja byłem prawie 20 minut przed czasem. Ona jednak zauważyła,
że przyjechałem i wyszła przed dom i z uśmiechem na twarzy podeszła do samochodu,
pukając mi w szybę. Otworzyłem drzwi.
- Hej – przywitałem się.
- Dlaczego nie wysiadasz?
- Jestem trochę za wcześnie.
- To co z tego? Choć do środka.
- Na pewno? – upewniłem się.
- No pewnie. Jadłeś śniadanie?
- Szczerze mówiąc, to nie.
- To świetnie. Lubisz gofry z
cukrem pudrem?
- Uwielbiam – uśmiechnąłem
się.
- No to zapraszam, mój tato
właśnie gotuje, a trzeba ci wiedzieć, że kucharz z niego nie gorszy niż
chirurg.
W sumie wyjechaliśmy dopiero koło 11:00, a to dlatego, że
tak mi się dobrze rozmawiało z jej ojcem, że całkowicie straciłem poczucie
czasu.
Na miejscu okazało się, że oprócz nas, było tam jeszcze
kilka osób wysoko postawionych i ku mojemu zaskoczeniu nie interesowali się zbytnio,
kim jestem. Zupełnie nie pomyślałem o tym, że może to być zorganizowane i
dlatego wejść mogli tylko ci, którzy posiadali zaproszenie.
Spędziłem naprawdę wspaniały relaksujący dzień w
towarzystwie ślicznej dziewczyny, która do tego okazała się mieć świetne
poczucie humoru. Za każdym naszym kolejnym spotkaniem, dowiadywałem się o niej
więcej i widziałem, że ona czuła się w moim towarzystwie coraz bardziej
swobodnie.
Gdy wyjechaliśmy stamtąd dochodziła prawie 22:00 i już czułem,
że Tom się na mnie wścieknie. Nie sądziłem, że stracę całkowicie poczucie
czasu. Ledwo wsiedliśmy do auta i włączyłem komórkę, a rozdzwoniła się. Zerknąłem
na wyświetlacz, to Tom.
Westchnąłem.
- To Tom – powiedziałem.
- Odbierz – powiedziała.
Odebrałem.
- Dzięki, że w końcu raczyłeś włączyć
komórkę i nawet ją odebrać, ah i za to, że oddałeś mi samochód na czas.
- Sorki, nie zrobiłem tego
celowo, tak po prostu wyszło – przeprosiłem.
- Gdzie jesteś?
Zastanowiłem się, czy mu powiedzieć. Wiedziałem, że się wścieknie,
ale nie mając za bardzo innego pomysłu przyznałem się.
- W Berlinie.
Przez chwilę panowała cisza, musiałem go zaskoczyć, ale
on też mnie po chwili zaskoczył.
- Świetnie, bo ja też, a skoro
tu jesteś, to odbierz mnie, bo Andy pił, ja zresztą też i nie ma mnie kto
zabrać do domu.
- Słucham? – nie mogłem w to
uwierzyć. – Zadzwoń do Michaela.
- Po co, skoro ty tu jesteś.
Chyba, że znowu mnie okłamałeś.
Prychnąłem i spojrzałem na Angele. Nie chciałem jej w to mieszać,
a w tym momencie obawiałem się, jak może zareagować Tom, kiedy ją zobaczy. Do
tego pił, jak sam twierdził, a kiedy jest pijany albo nawet podpity robi się
złośliwy. Nie wiedziałem, co robić.
- Jesteś tam? – zapytał.
Byłem przyparty do muru, cokolwiek bym teraz nie
wymyślił, to każdy pomysł był bez sensu, a najlepszym rozwiązaniem było po
prostu zabranie go.
- Jestem, skąd mam cię
odebrać? – zapytałem.
- Potsdamer Straße – podał
nazwę ulicy.
Wklepałem ją w GPS.
- Dobra, jestem niedaleko, za jakieś
5 minut będę, więc czekaj przed wejściem, bo nie zamierzam wchodzić po ciebie
do środka. No chyba, że jesteś zalany w trupa – dodałem ironicznie.
- Bez obaw, wypiłem tylko dwa
piwa.
- To na razie – pożegnałem się
i rozłączyłem.
- Co się stało? – zapytała, widząc,
że jestem zdenerwowany.
- Mój braciszek chyba wziął
sobie za cel uprzykrzanie mi życia. Jest w Berlinie, przyjechał tu ze swoim
kumplem, oboje są pijani i Tom nie ma jak wrócić do domu.
- No to trzeba go zabrać – dla
niej było to oczywiste, a ja obawiałem się, czy ta decyzja nie niesie za sobą
katastrofy, ale nie miałem wyjścia, bo po pierwsze: to mój brat, a po drugie: obiecałem
mu już.
- Przepraszam cię, nie tak to
miało być. Niepotrzebnie włączałem komórkę. Znowu zawaliłem.
- Przestań Bill.
- Nie Angela, mieliśmy spędzić
razem ten dzień, a przez tego debila…
Poczułem, jak chwyta mnie za rękę.
- To twój brat, Bill.
Dlaczego musiała być taka wyrozumiała? Dlaczego w tej sytuacji
Tom nie umiał być taki jak ona?
- Ostatnio nie najlepiej się między
nami układa – wyjaśniłem, co ją wcale nie zdziwiło, bo już jej o tym mówiłem.
- Nadal się nie pogodziliście?
- Tu nawet nie chodzi o to, że
my jesteśmy skłóceni, tylko…
- Rozumiem.
- Nie, nie rozumiesz. Przepraszam, ale nie mogę ci nic więcej powiedzieć.
Wybacz mi.
- Nie mam ci co wybaczać. Widocznie
masz powód. Od czasu, kiedy między wami jest ten konflikt, strasznie nerwowo
reagujesz na wszystko, co jest z Tomem związane.
Spojrzałem na nią. Czy aż tak to było widać? A może tylko
ona to dostrzegała? Jakoś inni nasi znajomi, Gustav, Geo, czy nawet Jost nie
wytykali mi tego, a może po prostu udawali, że nic nie widzą?
- Lepiej jedźmy, niech nie
czeka – wyrwała mnie z zadumy.
Ruszyłem, przejechałem ze trzy przecznice, podjeżdżając
pod pub. Od razu go zauważyłem, stał z Andym i znowu palił. Wcisnąłem klakson, zwracając
tym jego uwagę. Wyrzucił peta, gasząc go butem i żegnając się z Andreasem
podszedł do auta, pakując się na tylne siedzenie.
- Cześć Tom – przywitała się,
a on aż się uśmiechnął i spojrzał w lusterko, w które i ja cały czas patrzyłem,
obserwując go.
- Cześć Angela. Nie wiedziałem,
że jesteś z Billem. Nawet mi nie powiedział, a gdybym wiedział nie dzwoniłbym i
nie psułbym wam randki.
- Przestań! – warknąłem na
niego.
- To nie randka. Byliśmy w SPA
– sprostowała. - Właśnie mieliśmy wracać do domu, jak zadzwoniłeś.
- SPA? - zdziwił się. – To nieźle
trafiłaś. On uwielbia takie rzeczy.
- Tom! – Upomniałem go, już wyłapałem
jego dwuznaczną aluzje. Jeśli sądził, że ona wyciągnęła mnie do SPA, bo miała
ukryty w tym cel, to był w błędzie.
Ruszyłem w końcu do Magdeburga. Im szybciej odwiozę
Angele do domu, tym Tom mniej poczyni szkód, a czekała nas ponad godzina drogi
i tylko czekałem, jak zacznie i będę miał pretekst, żeby wyrzucić go z
samochodu na środku autostrady. I w tym momencie naprawdę zrobiłbym to bez wahania.
- Masz śliczną apaszkę – zaczął
ją podrywać, kutas. Tyle że wiedziałem, że on nie jest w jej typie, więc po
próżnicy były te jego słodkie komplementy.
- Dziękuję. Dostałam ją od
Billa – pochwaliła się, a mnie aż skręciły się wnętrzności. Teraz się zacznie,
już to czułem, za chwilę wyrzucę go z samochodu, jak nic.
On zerknął na mnie w lusterko, unosząc jedną brew,
doskonale znałem ten grymas.
- Bill ma oko do takich
rzeczy. Pasuje ci, trafił naprawdę idealnie. Musisz być mu bardzo bliska, bo
nie każdemu robi takie prezenty.
- Przestań Tom! – wiedziałem,
że tak będzie.
- Ja też go bardzo lubię –
przyznała.
- Zatrzymaj się Bill – powiedział
w pewnym momencie.
Zerknąłem w lusterko.
- Chcesz wracać na piechotę? –
zapytałem głupio. – Bo przyznam szczerze, że to było by mi nawet na rękę –
musiałem się odciąć, nie zamierzałem brać na klatę każdej jego kpimy i
ironicznych docinków.
- Lać mi się chce, zatrzymaj
się.
- Gdzie, na środku autostrady?
- Na poboczu.
- Trza się było załatwić w klubie.
- W klubie mi się nie chciało.
Robił to celowo, tylko nie wiedziałem, co chce przez to osiągnąć,
wkurwić mnie, czy uświadomić Angele, jakim potrafi być chamem.
- Włączyłem kierunkowskaz i stanąłem
na poboczu, włączając awaryjne światła.
- Tylko się nie zabij w tym
rowie – rzuciłem złośliwie.
- Nie martw się, tak łatwo się
mnie nie pozbędziesz – kolejna aluzja. Boże, a do domu jeszcze połowa drogi.
Wysiadł.
- Co za cham. Przepraszam cię
na chwilkę – odezwałem się do Angeli i wysiadłem za nim.
- Co, też ci się chce? – zapytał,
wyciągając interes ze spodni i lejąc.
- Jeśli nie zamkniesz się i nie
przestaniesz robić tych durnych aluzji, zabiję cię.
Spojrzał na mnie.
- Teraz widzisz, jak ja się
czułem, kiedy ty robiłeś mi swoje aluzje, gdy zarywałem jakąś pannę w pubie.
- Robiłem aluzje do ciebie, a
nie do nich, a ty pijesz cały czas do Angeli.
- Ja? A co ja takiego
powiedziałem?
- Dobrze wiesz, co. Może od razu
powiedz jej, że mnie pieprzyłeś, bo z tego co widzę aż cię język świerzbi.
Gwarantuję ci, że wtedy więcej by się do mnie nie odezwała. Tylko zanim
zechcesz zniszczyć mi życie rozważ, że po takiej sensacyjnej wiadomości, twoje
życie będzie tak samo przeszłością, jak i moje i do więzienia trafimy już na
100% - miałem nadzieję, że to jakoś go powstrzyma.
Zapiął rozporek i odwrócił się do mnie.
- Nie wierze, że wymieniłbyś
mnie na nią.
- Nikogo nie wymieniam, o czym
ty mówisz?
- Nie? Czyli nadal ci na mnie zależy?
- Oczywiście, że zależy. Jesteś
moim bratem.
Prychnął.
- Oj Billy, nie udawaj
głupszego niż jesteś.
- Już ci powiedziałem, że
nigdy więcej tego nie zrobimy i pora, żebyś się z tym pogodził.
Uśmiechnął się.
- Więc jednak doskonale wiesz o czym mówię. To dobrze,
bo już zaczynałem się zastanawiać, czy naszej braterskiej telepatii też się
wyrzekłeś.
Fuknąłem.
- Bill, odpowiedz mi tylko na
jedno pytanie.
Uniosłem brwi, oczekując, o co zapyta.
- Kiedy ci dzisiaj rano stanął
na mój widok robiłeś to potem pod prysznicem, myśląc o mnie czy o niej?
W tym momencie nogi się pode mną ugięły. Nie byłem pewny,
czy bardziej zgadywał, że to robiłem, czy naprawdę wszystko widział.
- Jesteś chory. Wsiadaj do samochodu,
zanim się rozmyślę i zostawię cię tu.
Zaczął się śmiać, a ja miałem ochotę go uderzyć.
W końcu ruszyliśmy w dalszą drogę. Na szczęście przestał
robić te durne aluzje. A przed samym Magdeburgiem chyba przysnął, bo miał zamknięte
oczy i w końcu się zamknął.
Zajechałem pod dom Angeli i wysiadając z nią z samochodu,
odprowadziłem pod same drzwi.
- Angela – zacząłem, stając
naprzeciwko niej. – Chciałbym ci podziękować za cudownie spędzony dzień i przeprosić
za mojego brata, który ten dzień spieprzył.
- Wcale nie. Wydaje mi się, że
jest o ciebie po prostu zazdrosny.
Boże, nawet ona to zauważyła.
- Chyba raczej nadopiekuńczy.
On zawsze się tak zachowuje. Naprawdę przepraszam cię. Następnym razem w ogóle nie
zabiorę ze sobą telefonu.
- Nic się nie stało. Ja się bawiłam
świetnie. Z obojgiem – dodała. - Jeśli Tom będzie chciał kiedyś przyjść razem z
tobą, to nie krępuj się. Razem jesteście naprawdę zabawni, tacy w pozytywnym
znaczeniu tego słowa, rozumiesz?
- Tak, rozumiem. Ale on ma
swoich przyjaciół i przyjaciółki, a ja swoich, nie musimy mieć wspólnych znajomych
i spędzać ze sobą 24h na dobę. Kocham go, ale potrzebuję też wytchnienia od
jego osoby.
- Wiem – powiedziała.
Miałem tylko nadzieje, że nie było jej przykro albo przez
Toma nie poczuła się urażona. Teraz wydawało się wszystko w porządku, a jak się
poczuła, okaże się na dniach, czy jeszcze zechce się do mnie odezwać i gdzieś
wspólnie wyjść, czy spędzić czas.
- Jedźcie już do domu,
dochodzi północ. Będziesz miał problem, żeby go z tego samochodu wyciągnąć.
- Jak się sam nie ruszy, to go
w nim zostawię - zaśmiałem się i pocałowałem ją w policzek na pożegnanie.
Wróciłem do auta, Tom najwyraźniej dość głęboko spał, bo
nawet nie zareagował, jak trzasnąłem drzwiami i ruszyłem do naszego
apartamentu.
Na parkingu szturchnąłem go w ramie.
- Wstawaj, jesteśmy w domu.
Otworzył powoli oczy, przez moment, nie wiedząc co się
dzieje i gdzie jest.
- Wysiadka, jesteśmy w domu –
powtórzyłem, na co usiadł prosto, przecierając twarz rękami.
Wsiedliśmy do windy i po chwili byliśmy już w domu.
Pierwsze co zrobiłem, to poszedłem do łazienki wziąć
szybki prysznic, byłem padnięty. Rano się nie wyspałem, co prawda w SPA się
zrelaksowałem, ale przez tego idiotę cały mój relaks szlag trafił i teraz marzyłem
o tym, żeby jak najszybciej znaleźć się w łóżku.
Nawet nie zajrzałem do kuchni po opuszczeniu łazienki, chociaż
widziałem, że paliło się światło. Zgarniając z przedpokoju swoją komórkę i
torbę zamknąłem się w swoim pokoju.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
WOOOOOOO!!!
OdpowiedzUsuńdzieje się dzieje XD
zaciekawiły mnie dwa ostatnie zdania ... ciekawe co Tom robił w tej kuchnii ...
Będę czekać na kolejny rozdział <3
Nienawidzę Angeli ...
to chyba każdy wie XDXD
:) Co robił? Hmmm może coś jadł, a może zaczął leczyć skutki picia :D Tego to nawet sam Bill nie wie :D
Usuńzacznę od jednego, oczywistego zdania:
OdpowiedzUsuńNAPRAWDĘ JEJ NIE ZNOSZĘ!
jest taka przesłodzona, pomocna i w ogóle rzygam tęczą, że aż się niedobrze robi. jakby żadnych wad nie miała, czy coś...a przecież wiadomo, że to niemożliwe i czekam na jej ZŁĄ stronę xDD
Bill...jak zwykle to samo, czyli wkurza mnie równo .
a Tommy'ego uwielbiam i jestem całym sercem za nim . i wciąż uważam, że Tom zasługuje na szczęście i jak Bill się wreszcie nie ogarnie to niech spieprza na drzewo (walić, że to twincest xD)
na błędy nie zwracałam uwagi.
weny i pozdrawiam ;)
Jak ja was kocham za takie komentarze:D
Usuń