Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
sobota, 12 kwietnia 2014
03:03
Witajcie kochani
Czuję, że dzisiaj to mnie zabijecie za Angele i za to, w jakim
momencie skończyłam, ale cóż, tak musi być, tak to sobie wymyśliłam. Jedno
wam powiem, że w następnym odcinku, wydarzy się coś, czego na pewno się nie spodziewacie,
więc kombinujcie, co :))) W każdym
razie na kolejny odcinek będziecie musieli jeszcze trochę poczekać, bo teraz 3 kolejne
odcinki będą z „Poza granicami umysłów”, co też się trochę będzie działo.
Dziękuję wam bardzo, że tak żywo uczestniczycie w dyskusji i że komentujecie,
staram się wam na bieżąco odpisywać na wasze komentarze, więc jeśli ktoś coś komentował
i liczył na odpowiedź albo i nie, ale jest ciekawy, co odpisałam komuś innemu,
to niech się cofnie do poprzedniego odcinka.
No to uciekam do łóżeczka, bo jak zwykle złapała mnie 3 w nocy, a pewnie
zanim się wygodnie ułożę itd. będzie 4.
Trzymajcie się. Wasza Niki
Odcinek 48
Dojechał oczywiście do studia pierwszy, a to dlatego, że
wyjechał z podziemnych garaży z piskiem opon. Dopiąłem swego. Nie trudno jest zrobić
komuś na złość, kiedy zna się wszystkie jego słabe punkty. Ja się nie spieszyłem w ogóle. Włączyłem
sobie mój ulubiony zespół i przebijając się przez korek, dotarłem do studia,
jak się okazało niecałe pięć minut po bliźniaku.
- Eee Bill, nareszcie własna
fura. Już dawno ci mówiłem żebyście sobie kupili nowy samochód – zaczął Geo. A
ja spojrzałem tylko na Toma, na pewno nikt nie widział, jak z niego wysiadałem,
więc jak nic, to on musiał im powiedzieć, bo pewnie padło pytanie, gdzie
jestem.
- Jaki ma silnik? Ile koni? Ile
pali? – Geo wyrzucał z siebie kolejny potok słów, nie dając mi nawet szansy, by
mu odpowiedzieć na którekolwiek z pytań. Zaciętą dyskusje przerwał nam jednak
Jost, poganiając nas do roboty.
Tuż przed czternastą skończyliśmy przez Georga, a
właściwie dzięki niemu, bo oznajmił, że dzisiaj musi się urwać wcześniej, co
było mi wybitnie na rękę, bo już zacząłem nerwowo spoglądać na zegarek na
ścianie, zastanawiając się, jak powiedzieć wszystkim, że to właśnie ja chcę się
dzisiaj wcześniej zerwać, a tu Georg wypalił nawet, nie wiedząc, jaką mi zrobił
przysługę.
- A nie możesz tego przełożyć?
– stawiał się Tom, miał dzisiaj chyba ochotę posiedzieć.
- Nie mogę. Jestem umówiony u
notariusza na piętnastą, nie będę tego przekładał trzeci raz.
- Nie ma sprawy – wtrąciłem
się.
- Dzięki Bill.
- To co, na dzisiaj koniec? – zapytał
Jost.
Wzruszyłem ramionami.
- No dobra. W sumie nie ma pośpiechu,
jutro chcę żebyście poćwiczyli trochę.
- Ja jestem za – odparłem.
Lubię śpiewać i nie trzeba mnie wcale namawiać.
- Ja też – odparł Tom, zerkając
na mnie.
- Ja jestem gotowy nawet zaraz
– odparł Gustav, wystukując palcami rytm na blacie stołu.
Spojrzeliśmy teraz wszyscy na Georga.
- No ja też, ale jutro, mogę
nawet zostać do wieczora, byle nie dziś.
- No to dobra – powiedział
Jost, składając papiery do teczki. – W takim razie jutro naszykujcie się na próbę.
Wszyscy zaczęli się rozchodzić.
- Bill? – zawołał mnie mój
bliźniak. Odwróciłem się do niego.
- Co?
- Trzeba zrobić zakupy – powiedział,
na co tylko prychnąłem. Jeśli sądził, że tak mnie do siebie przyciągnie, to
tracił w moich oczach. Łatwo mnie przejrzeć, ale niełatwo zamydlić mi oczy, a
jeśli on sądził, że zakupami mnie przekupi i udobrucha, pozostało mi pożyczyć mu
tylko powodzenia.
- To zrób.
- Sam sobie nie poradzę. Pomóż
mi – poprosił.
- Nie mam czasu. Mam inne plany
na dzisiejsze popołudnie. A ty sobie świetnie sam poradzisz z zakupami –
odparowałem.
- Jedziesz do Angeli?
- A to już nie twoja sprawa. Z
całą pewnością nie jadę do domu, a tym bardziej na zakupy z tobą. Miłej zabawy
– dodałem po chwili. - Na zakupach. Jak się postarasz nie podchodzić do tego zbyt
emocjonalnie, to odkryjesz, jaka jest frajda w buszowaniu między regałami –
mówiąc to wyszedłem, ale usłyszałem, jak przywalił z całej siły w drzwi, nie wiedziałem
tylko, czy z pięści czy z buta.
Zadowolony z siebie, spokojnie wyjechałem z parkingu,
kierując się do Angeli.
Znowu przyjechałem za wcześnie, ale tym razem nie czekałem
w aucie, tylko wysiadłem z niego i zapukałem do drzwi.
Otwarła. Była praktycznie gotowa do wyjścia.
- Cześć Bill.
- Cześć. Przepraszam, że znowu
jestem za wcześnie, ale ciężko wyczuć, jaki będzie ruch na drodze, a nie
chciałem się spóźnić.
- Nie szkodzi. Wejdź, jestem
już prawie gotowa – oznajmiła. – Skoczę tylko po telefon, bo zostawiłam w
pokoju i możemy jechać.
- Okej – odparłem, czekając na
nią w holu. Najwyraźniej była sama w domu, bo panowała w nim taka cisza, że
słyszałem własny oddech.
Zbiegła po schodach, z ostatnich trzech zeskakując.
- Nie wiedziałem, że z ciebie
taki skoczek.
- Jeszcze wiele o mnie nie
wiesz. Idziemy?
Wyszliśmy z domu.
- Poczekaj zamknę drzwi. Taty
nie ma, jest w klinice, operuję.
- Zauważyłem.
Odwróciła się i stanęła jak wryta, patrząc na samochód.
- Nie podoba ci się? – zapytałem.
Po jej minie ciężko było mi wywnioskować, czy jest zachwycona czy zdegustowana.
- Nie żartuj – bąknęła. - Rany,
jest duży i…
- Tak wiem, trochę taki
terenowy – dokończyłem.
Podeszła, dotykając i obchodząc go.
- Trochę szkoda – rzuciła.
- Czego? – nie wiedziałem, o
co jej chodzi.
- Tam, dokąd chcę cię wyciągnąć
będzie na pewno trochę błota, ubrudzi się.
Zacząłem się śmiać.
- To tylko samochód, umyje
się.
- Ale jest taki śliczny, biały
i czyściutki.
- Otwarłem drzwi od strony
pasażera.
- Wsiadaj głuptasie, a
samochód jest po to, żeby nim jeździć, a nie go oglądać.
Wsiadłem i zapiąłem
pas. Ona już zapięta rozglądała się po wnętrzu.
- To, dokąd mam jechać? – zapytałem.
Podała mi kartkę z adresem.
Wpisałem adres w GPS. Ulica znajdowała się jakieś dwadzieścia
kilometrów za miastem.
- No to w drogę – powiedziałem,
ruszając z miejsca.
Po drodze rozmawialiśmy o różnych rzeczach, w tle leciała
cicho muzyka po mimo że skupiałem się na drodze, czułem jak odpoczywam. Przy
niej relaksowałem się, co po tym, jakie panowały relacje między mną a Tomem działało
nam nie naprawdę kojąco.
Kiedy zjechałem na jakąś polną drogę, gdzie w oddali nie
było widać nic prócz pól i po jednej stronie lasu, zwolniłem.
- Kurde, nie wiem, czy nie zabłądziliśmy
– stwierdziłem.
- Nie, nie, dobrze jedziesz,
za zakrętem zobaczysz ranczo.
- Ranczo? – aż uniosłem brwi
ze zdziwienia. – Takie prawdziwe ranczo z końmi?
- Tak – zaśmiała się.
Nie mogłem uwierzyć.
- Ej, nie wkręcasz mnie czasem?
– zerknąłem na nią.
- Nie – zaśmiała się.
Jak tylko skręciłem za lasem, wyłoniła się piękna posiadłość,
aż poczułem uścisk w sercu i chociaż nie powinienem w ogóle o tym pomyśleć, pierwsze
co przeleciało mi przez głowę, to że szkoda, że Toma tu nie ma, ale zaraz
odgoniłem tą myśl.
Zatrzymałem się przed domem, z którego wyszła jakaś
kobieta.
- To moja ciocia – powiedziała
i stało się dla mnie jasne, dlaczego jak tylko Angela wysiadła z samochodu,
zaczęła ją czule obejmować i witać.
- Słoneczko moje, nareszcie
nas odwiedziłaś.
- Przepraszam ciociu, ale nie
miałam jak przyjechać, a tato nie ma na razie czasu mnie tu przywozić. Ma mnóstwo
spraw w klinice.
- Wiem rozmawiałam z nim przez
telefon.
Wysiadłem i podszedłem do niej.
- Ciociu, poznaj mojego
przyjaciela Billa.
- Dzień dobry – przywitałem
się.
- To moja ciocia, siostra moje
mamy - wyjaśniła.
- Bill, ten Bill? – zapytała
kobieta.
Poznała mnie. Cóż, to było do przewidzenia.
- Tak – potwierdziłem.
- A gdzie reszta? – zapytała,
mając na myśli resztę zespołu.
- Nie mogli przyjechać – powiedziałem.
- Szkoda. Angela, następnym
razem koniecznie zabierz tu wszystkich.
- Ciociu… - speszyła się.
- Nie będziemy robić
zamieszania – powiedziałem.
- No myślałby kto, że czterech
chłopaków narobi wiele zamieszania. Temu miejscu potrzeba trochę młodej energii.
Musiałem jej obiecać, że jeszcze tu wpadniemy, jak nie z
całym zespołem, to chociaż z Tomem.
- Jedliście już obiad?
- Jadłeś? – zapytała Angela,
patrząc na mnie.
- Nie - pokręciłem głową.
- No to świetnie, zaraz coś
przygotuję, wcześniej nawet was nie wypuszczę na ranczo.
- Nie trzeba - zacząłem
oponować.
- Nie wygłupiaj się Bill –
Angela złapała mnie za rękę, ciągnąc do domu.
- Angela, zaczekaj – ale nie
dała mi nawet skończyć.
- Tylko ciociu, bez mięsa,
dobrze?
Kobieta spojrzała na mnie.
- Wegetarianie?
Wzruszyłem ramionami.
- Fabian, twój kuzyn też jest
wegetarianinem, więc nie martw się przygotuję coś naprawdę pysznego.
- Dla mnie też – odezwała się
Angela.
- A ty słoneczko też chcesz
zostać wegetarianką?
- I tak rzadko jadam mięso,
więc to w sumie tak, jakbym nią była.
Uśmiechnąłem się.
Przygotowała taką ucztę, że stwierdzenie, iż się najadłem
byłoby mało adekwatne do mojego stanu, ja się po prostu objadłem.
Teraz z pełnym brzuchem, ciągnięty już za rękę wyszedłem
z Angelą w kierunku stajni.
Kiedy zobaczyłem w środku konie, byłem tak podekscytowany
i zachwycony, że czułem, jak szybko bije mi serce.
- Mogę zrobić im kilka zdjęć?
– zapytałem.
- No pewnie - zaśmiała się.
Wchodząc do jednego z boksów wyprowadziła konia,
przypinając mu lonże do uzdy.
- Znasz się na koniach?
- Tak, kiedyś jak mama jeszcze
żyła, często tu bywałam i jeździłam konno. To Joe, mój ulubiony koń. To na nim
nauczyłam się jeździć.
Był piękny, duży, silny i bardzo łagodny.
- Chcesz się przejechać?
- O nie, nie – zacząłem machać
rękami. - Chcesz, żebym spadł?
- Nie spadniesz. No dalej Bill,
nie daj się namawiać. Joe, to najłagodniejszy koń w stajni.
- Nie, boję się – przyznałem.
Wiele razy widziałem konia, ale nigdy nie miałem okazji obcować
z nim tak blisko.
Wcisnęła mi lonże w rękę i zabrała mi komórkę.
- Angela nie, proszę nie
zostawiaj mnie tu samego.
- Nie jesteś sam, tylko z Joe.
Koń zaczął się przemieszczać, a ja uczepiłem się tej lonży
kompletnie, zapominając, że przecież zawsze mogę ją puścić, i pociągnięty przez
konia szedłem w coraz głębszą trawę, bo on sobie wypatrzył właśnie idealne miejsce,
żeby poskubać trochę trawy.
- Angela, co ja mam robić?
- Nic, trzymaj go – powiedziała
i zaczęła mi robić zdjęcia moją komórką.
- Dotknij jego pyska.
- A jak mnie ugryzie?
- Nie ugryzie. On to bardzo
lubi.
Koń najwyraźniej wyczuwał, że się go obawiam, bo powąchał
moją rękę, spuszczając łeb i pozwalając się pogłaskać po głowie, to było
niesamowite. Jego sierść była taka mięciutka, nawet nie zauważyłem, że Angela ciągle
robi mi zdjęcia. Dawno nie byłem tak zachwycony, bo straciłem całkowicie
poczucie czasu.
Odprowadziliśmy w końcu konia do boksu.
- Obiecaj mi, że następnym
razem dasz się namówić na jazdę - wierciła mi dziurę w brzuchu.
- No nie wiem.
- Proszę, obiecaj mi to – jej błagający
wyraz twarzy mnie pokonał.
- Obiecuję – zgodziłem się.
Kiedy wracaliśmy było już ciemno. Odwiozłem ją do domu.
- Dziękuję ci za cudowne popołudnie
– powiedziała, odpinając pas bezpieczeństwa.
- Nie, to ja dziękuję tobie,
już dawno nie bawiłem się tak dobrze jak dzisiaj.
- Widziałam. Obejrzyj sobie zdjęcia
w domu – rzuciła.
Zupełnie o nich zapomniałem.
- Okej.
- To dobranoc Bill i uważaj na
drodze.
- Dobranoc, będę. Odezwę się
na dniach, jutro z pewnością będę siedział cały dzień w studiu, mamy próbę.
- Odezwiesz się, kiedy
będziesz miał czas.
- Dzięki, że to rozumiesz.
Uśmiechnęła się tylko i pocałowała mnie w policzek, po
czym wysiadła z auta, machając mi jeszcze na pożegnanie, kiedy wyjeżdżałem z
posesji. Byłem taki zadowolony, że wcale nie chciało mi się wracać do domu.
Gdyby nie to, że musiałem się w miarę wyspać przed jutrzejszym dniem pojeździłbym
sobie jeszcze po mieście.
Zajechałem na podziemny parking. Auto Toma stało tam
gdzie zwykle, więc zaparkowałem obok. Wysiadłem z niego i złapałem się za głowę,
widząc w jakim jest stanie mój nowy samochód. Teraz zrozumiałem, dlaczego
Angeli było go tak szkoda. Z białego, zmienił kolor na błotnisty. W każdym
razie białego lakieru niewiele było już widać. Trudno, jutro pojadę na myjnie,
dzisiaj mi się już nie chciało.
Jak tylko wszedłem do domu natknąłem się na Toma, który
akurat wychodził z łazienki w samych bokserkach. Spojrzał na mnie, krzywiąc się.
- O co ci chodzi?- rzuciłem.
- Śmierdzisz gównem - No ten
to kurwa, potrafi jednym zdaniem, zjebać człowiekowi humor.
Prychnąłem tylko i ruszyłem do swojego pokoju.
Cóż, faktycznie śmierdziałem stajnią, ciekawe czy się domyślił
gdzie byłem. Porozbierałem się i poszedłem się wykąpać.
Po kąpieli poszedłem jeszcze do kuchni zrobić sobie coś
do picia i może jakąś kanapkę.
Jak tylko otwarłem lodówkę uniosłem ze zdziwienia obie
brwi. No proszę, jakoś sobie poradził z zakupami, co z tego, że znalezienie
teraz czegokolwiek będzie nie lada wyzwaniem, zwłaszcza, że Tom poukładał wszystko
równiutko, jak w sklepie na pułkach. Chwyciłem pierwsze z brzegu zawiniątko, na
pewno nie kupił niczego, co by mi nie smakowało, jednym z powodów był fakt, że
mieliśmy takie same upodobania, co do jedzenia.
Zrobiłem sobie do tego gorącego kakaa i z kanapką oraz
kubkiem poszedłem do swojego pokoju. Rozsiadłem się przy biurku, otwierając
laptopa, postanowiłem jeszcze zobaczyć zdjęcia, które mi robiła. Byłem w szoku,
kiedy zobaczyłem, ile ich jest. Otworzyłem folder i zacząłem przeglądać. Miała
oko do robienia fotek, zwykła komórka, a niektóre były piękne. Patrzyłem na
siebie i zrozumiałem, dlaczego zależało jej na tym, żebym je obejrzał, większość
zrobiła na takim zbliżeniu, że było widać na nich tylko moją twarz i kawałek
pyska konia, i nawet gdybym nie wiedział, jak się czułem, to po tych fotkach stwierdziłbym,
że po moje twarzy było widać, że jestem szczęśliwy.
Przeglądałem zdjęcia chyba z godzinę. Było już koło północy,
ale wysłałem Angeli sms’a, bo się nie mogłem powstrzymać takie wywołały we mnie
emocje.
Obejrzałem zdjęcia,
są niesamowite, dziękuję ci.
Po chwili odpisała.
Nie ma za co.
Na drugi dzień, siedzieliśmy prawie do wieczora, robiąc próbę.
Kolejnego dnia sytuacja się powtórzyła. Każdy coś chciał zmieniać,
coś dodawać albo wyrzucać. W między czasie pojawił się pomysł na nowe piosenki.
Wyszło tak, że już trzeci dzień zapowiadał się, że będziemy siedzieć do
wieczora.
Byłem już zmęczony,
ale chyba bardziej psychicznie niż fizycznie. Z Tomem mijaliśmy się tylko w
przedpokoju naszego apartamentu, czasami w kuchni i nikt nic nie mówił.
W sobotni wieczór po wcześniejszej rozmowie z Angelą
pojechałem do niej. Ciągle było tak, że ona mnie gdzieś wyciągała albo
zapraszała do siebie, a ja właściwie ciągle nie dawałem jej nic od siebie.
Postanowiłem, że dzisiaj zaproszę ją do naszego apartamentu,
jeśli się zgodzi, to może nawet na noc.
- Bill jesteś tego pewien?
- No jasne. Zobaczysz będzie fajnie.
Zrobimy sobie coś dobrego do jedzenia, Tom ostatnio zrobił takie zapasy, że
przez miesiąc tego nie zjemy, więc jest z czego wybierać. Obejrzymy może jakieś
filmy, poplotkujemy. Pamiętasz, jak fajnie bawiliśmy się u ciebie?
- Tak i zasnąłeś – zaśmiała
się.
- Ach, nie przypominaj mi o
tym, taki wstyd. Zachowałem się koszmarnie.
- Byłeś po prostu zmęczony.
- Więc, jak będzie?
- A Tom nie będzie miał nic
przeciwko?
- To także moje mieszkanie. Zresztą
jego pewnie nie będzie, a jeśli nawet go zastaniemy, to się szybko zmyje z
Andreasem i pojadą do jakiegoś klubu.
- Nie wiem, czy to tak wypada.
- No proszę cię. Odmówisz mi,
jak cię tak ładnie proszę? Mogę nawet tu uklęknąć i błagać.
Zaczęła się śmiać.
- Nie, tylko nie klękaj! Dobra,
zgadzam się, zabiorę tylko torebkę.
Ucieszyłem się.
Kiedy dotarliśmy do apartamentu dochodziła osiemnasta, samochód
Toma jeszcze stał, ale to wcale nie musiało oznaczać, że jest w domu. Zawsze
istniało prawdopodobieństwo, że Andreas po niego przyjechał i pojechali jego
autem.
- Twój brat chyba jednak nigdzie
się nie wybiera.
- To jeszcze czas, pojedzie,
nie martw się – zapewniłem ją.
Wsiedliśmy do windy i po chwili otwarłem jej drzwi mieszkania,
zapraszając do środka.
- Ale wielki apartament. Nie
wiem, czy nie większy niż mój dom.
- Lubimy dużo przestrzeni – powiedziałem,
rozglądając się nerwowo za Tomem. – Tam jest mój pokój - wskazałem jej ręką. Chciałem,
jak najszybciej ograniczyć Tomowi do niej dostęp, gdyby nagle zechciał zrobić
mi na złość i zachować się kolejny raz jak cham.
- Piękny masz pokój – rozejrzała
się. – Ale masz widok – podeszła do okna. - Teraz mi nie powiesz, że to nie jest
zaleta mieszkania w apartamentowcu na samej górze.
Zaśmiałem się
- No jest – przyznałem.
- Widzę, że często tu przesiadujesz
– poklepała poduszkę na parapecie, na której zwykle siadałem i przez długie
godziny przyglądałem się światu za szyby.
- Lubię obserwować. Wiesz,
zawsze to ja jestem obserwowany, a tu z tego miejsca, to ja jestem tym, który
ma nad wszystkim władzę.
Uśmiechnęła się, zrozumiała, że mam na myśli świat show
biznesu.
- Masz dużo płyt i książek – podeszła
do regału.
- Mam ich więcej, ale zostały
w rodzinnym domu.
- Nie możesz po nie pojechać?
- Mogę, tylko…
- Nie odpowiadaj, domyślam
się.
- Dzięki – imponowała mi jej
taktowność, chociaż pod wieloma względami była łudząco podobna do Toma. – Dobrze,
to czego się napijesz.
- A co proponujesz?
- A na co masz ochotę?
- Nie wiem, czy to na co mam ochotę
będziesz miał.
- Powiedz, najwyżej zadzwonię
i zamówię.
Skrzywiła ironicznie głowę, żebym się nie wygłupiał.
- Poważnie, nie raz tak robiłem.
- Nie wątpię.
- Masz zieloną herbatę?
- A mam – uśmiechnąłem się. – Zaraz
wracam, a ty się rozgość.
Zrobiłem nam herbaty i zaniosłem do pokoju. Wróciłem
jeszcze po jakieś przekąski i coś słodkiego, po czym zadekowaliśmy się w moim
pokoju.
Obejrzeliśmy jeden film, na drugi wyłożyliśmy się na łóżku,
bo podłoga po mimo że wykładzina była ciepła i miękka okazała się niezbyt
wygodna.
- Dramat? - zapytałem, kiedy
wybrała kolejny film.
- Nie lubisz?
- A jak się popłacze? – zażartowałem.
- No co ty, płaczesz na
filmach?
- A ty nie?
- Ja tak, ale nie widziałam,
żeby faceci płakali na filmach, chociaż mojemu tacie czasem się zdarza.
- A no widzisz. Ja też czasem płaczę,
chyba jestem zbyt wrażliwy, albo za mocno utożsamiam się z bohaterem. Co to za
film? – zapytałem.
- „Bez mojej zgody”.
- Nigdy nie widziałem – przyznałem.
- A ja widziałam zapowiedzi, może
być ciekawy.
- No dobra, najwyżej jak nas
znudzi, to wyłączymy – stwierdziłem.
- Masz chusteczki? – zapytała.
Sięgnąłem na szafkę, podając jej całe pudełko.
- Dzięki.
Zaczęliśmy oglądać.
Ja się wygodnie oparłem o poduszkę, a ona się wierciła.
- Przytul się do mnie, jak chcesz,
będzie ci wygodniej.
- Na pewno? – zapytała.
- Jasne – wyciągnąłem rękę, zachęcając
ją, żeby się przytuliła.
Dopiero teraz leżała spokojnie, pociągając, co chwilę
nosem. Pod koniec mnie też poleciały łzy.
Oboje zamyśliliśmy się nad filmem, gdy nagle do pokoju
bez pukania wszedł Tom. Jego mina, kiedy zobaczył Angele, leżącą ze mną na łóżku
w moich ramionach, była powalająca, był w szoku. Myślałem, że za chwilę rzuci się,
nie wiedziałem tylko, czy na nią, czy na mnie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
Masz rację ... teraz na 10000%
OdpowiedzUsuńmam zanieś zabić Angele przy najbliższej okazji a Billowi obić twarz ... serio ... jak mogłas to zrobić naszemu Tomowi ??!!!
no jak!?!?!?!??!??!
Teraz jeszcze bardziej lubie Toma w tym opowiadaniu ... a Bill niech się wypcha ... i jak coś się stanie Tomowi to zapewne będzie miał DUŻE wyrzuty sumienia ....mam nadzieję że będą jak największe ... i że wkońcu się odwali od Billa
a Bill zacznie się interesować Tomem a nie.................
Dobra to tyle ode mnie ...
Życzę dużo weny~~
i pozdrawiam ... Mito <3
jeju strasznie męczący odcinek przez tą Angeleeee, już nie mogę o niej czytać
OdpowiedzUsuńHAHAHA, KOŃCÓWKA BOSKA.
OdpowiedzUsuńNIE POTRAFIĘ SOBIE WYOBRAZIĆ MINY TOMA, JAK ICH TAK ZOBACZYŁ.
TOM SIĘ TAK O ANGELĘ RZUCA I JEST ZAZDROSNY, ZRESZTAA JAK PRAWIE WSZYSCY, A NIE WIDZI TEGO, ŻE BILL JEST Z NIĄ SZCZĘSLIWY I TEGO POTRZEBUJE
TAK, WIEM, PRZECZE SAMA SOBIE, ALE OSTATNIO TROCHĘ INACZEJ NA TO PATRZĘ.
NIE MNIEJ JEDNAK CZEKAM, AŻ COS SIĘ TU POGMATWA I W OSTATECZNYM ROZRACHUNKU BLIŹNIACY BĘDĄ JEDNAK RAZEM
TAA...NADZIEJA MATKĄ GŁUPICH
DUUŻO WENY I CZEKAM DO NASTEPNEGO
KOTEK
PS.NOWY U MNIE
brawo kochana, zero błędów ^^
OdpowiedzUsuńniedobrze mi przez Angele...serio.
dobra, może i Bill jest szczęśliwy dzięki niej, ale nie widzi, że rani tym Toma? a, nie, czekajcie, on to widzi i ma to w dupie . -.- bosz, co z niego za brat...
biedny Tommy ;c
coś czego się nie spodziewamy...nie mam pojęcia. Mam tylko nadzieję, że Tomowi nic się nie stanie, choć w mojej głowie od razu pojawiło się wyobrażenie, że Tom zrobił awanturę, wyszedł z domu, trzaskając drzwiami, pojechał sobie gdzieś i miał wypadek, a w tym czasie Bill będzie przepraszał panią-słodką-do-porzygu i w końcu wylądują w łóżku...
ale to tylko moja głupia wyobraźnia, c'nie .
cóż, pozdrawiam i czekam na następny rozdział <3
zaczynam coraz bardziej nie lubiec Angeli. Zraszta ja jej od poczatku nie lubie. Bardzo mnie ciekawi jak to sie wszystko skonczy. Mam nadzieje,ze Bliznacy beda razem....Ja mam podobne wyobrazenie jak rehab-e tylko tyle ze nie bedzi mial wypadku a zchleje sie pozadnie i wyzyje sie na Billu/Alex483
OdpowiedzUsuńOdpisze wam może całościowo. Jeszcze nie trafiłyście, ale w każdym komentarzu trop był właściwy :)
OdpowiedzUsuńHej. Jestem tu nowa ;) ale opowiadanie bardzo mi się podoba, całkiem zgrabnie napisane :) Cieszę się, że wciąż piszesz i mam nadzieję, że będę miała przyjemność poczytać więcej.
OdpowiedzUsuńCzasem tylko w czytaniu przeszkadzają mi pojedyncze błędy, które Ci się zdarzają. Mam nadzieję, że się za to nie obrazisz. W oczy rzuciły mi się błędy w "dopóki" oraz "póki co", chociaż takich pojedynczych było troszkę więcej. Może warto postarać się o betę, wiele osób tak robi, będzie ładniej bez błędów. :) Ewentualnie byłabym w stanie sama poprawiać Ci tę garstkę błędów w każdym z odcinków, ale góra raz w tygodniu miałabym na to czas.
Trzymaj się cieplutko i pisz dalej,
Kirke.
Dziękuję Ci bardzo za wypatrzenie błędów, oczywiście poprawie je. Jak już pisałam wiele razy, coś zawsze się znajdzie i bardzo was za to przepraszam i jednocześnie dziękuję wszystkim tym, którzy zwracają mi na to uwagę. Co do bety, to u mnie się to nie sprawdzi. Mało kto wie, że ja te odcinki piszę z dnia na dzień, nie mam napisanego całego opowiadania, które wam dzielę na części i publikuję, dlatego właśnie poproszenie kogoś kto by mi sprawdził tekst z dnia na dzień, a raczej z godziny na godzinę, jest nie realne. No chyba, że ta osoba była by tak elastyczna czasowo, jak ja, a raczej wątpię, czy ktoś taki by się w chwili obecnej zmalał. Dlatego jeszcze raz wybaczcie mi literówki, orły, interpunkcję, końcówki i te inne cuda na kiju, które w moim geniuszu robienia byków potrafię nawsadzać :) Mam nadzieję, że to nie psuje wam całej przyjemności z czytania.
UsuńCieszę się jednak, że przybyła mi kolejna czytelniczka. Trzymaj się cieplutko i zapraszam Cię na kolejne odcinki :)
Niki
A ja mysle, ze Angela nie jest zla. Pojawila sie w takim czasie - konfliktu blizniakow - ze stala sie ucieczka Billa od rzeczywistości i problemow. Jest przestraszony tym, co sie stalo. Przy niej nie mysli o Tomie, ktorego wciaz kocha i teskni za nim, bo to widac od razu. Dlatego spedza z nia wiecej czasu. A gdyby nie byl sklocony z Tomem, na pewno spedzany razem czas bylby mniejszy. Mam nadzieję, ze Tom porozmawia z rodzicielka.
OdpowiedzUsuńZycze duzo weny! ; )
Nieźle odczytałaś uczucia Billa, jest dokładnie tak jak napisać.
UsuńNie jestem tu nowa ale wcześniej nie brałam udziału w komentowaniu tego opowiadania, ale teraz po prostu nie mogę nic nie napisać. Trochę mi żal Angeli.... No bo Bill ją niby lubi a tak na prawdę jest tylko odskocznią od jego problemów i chce zrobić na złość bliźniakowi więc ją wykorzystuje (może nieświadomie ale jednak). Coś myślę że Bill niedługo przegnie. Powie Tomowi że oni są razem i znów skrzywdzi Toma i wykorzysta Bogu ducha winną dziewczynę. Nie wiem co może się jeszcze stać... Zaręczyny Billa i Angeli to już była by chyba lekka przesada co? :D chociaż kto go tam wie... Myślę że Bill zrobi dużo byle tylko skrzywdzić Toma... No nic :D czekam na kolejne odcinki. Aż mnie skręca że mam tyle czekać... :( !! Życzę weny!
UsuńHahaha nawet nie wiesz, jak trafiłaś, ale to nie wszystko :)
Usuńczyli do happy endu jeszcze daleka droga :D
UsuńNo jeszcze trochę tego będzie, ale czy happy end, to hmmm... Pewnie byście chcieli.
UsuńEj no... ale jak to tak bez happy endu? co? Ja chcę happy end [foch] !! czekam na kolejne odcinki <3
UsuńJa ja kocham te wasze fochy :*
UsuńWszystko pięknie, tylko na tych "pułkach" to mnie rozłożyłaś kompletnie... W pułkach wojska (od pułku), a na półkach sklepowych - to taka tam drobna różnica...
OdpowiedzUsuńRi
na twojego bloga trafiłam jakieś 3 może 4 tyg temu :-) na początku czytałam "Poza granicami umysłu", ale jak przeczytałam pierwszy odcinek tego, tak się wciagnęłam, że nie mogłam już wrócić do tamtego :-) a teraz właśnie przezczytałam ostatni rozdział i czekam na następny, bo opowiadanie jest nieziemskie :-)
OdpowiedzUsuńnie rozumiem, czemu wy tak nie lubicie Angeli? fajna dziewczyna z niej :-) i tak szczerze: chciałabym, żeby związała się z Billem, zaczęłoby się jeszcze coś dziać :-) to nie jej wina, że akurat teraz chłopaki mają konflikt, a ona jest dla Billa odskocznią i moim zdaniem to bardzo fajnie, że jest ;-)
Tom i Bill... obaj mnie czasem minimalnie wnerwiają niektórymi swoimi zachowaniami, ale mam nadzieję, że obaj się opamiętaja :-) a Tom serio powinien pojechać do ich mamy, bo to nie jest zbyt fajna sytuacja...
a co do następnego odcinka: pewnie Tom wygarnie Angeli i "przypadkiem" wyrwie mu się, że przeleciał własnego brata, albo w końcu do mamy pojedzie :-)
pozrdawiam i zapraszam do mnie na http://koncertowa-milosc.blogspot.com/ :-) dawno strasznie dodałam rozdział, ale nie miałam jakoś czasu... ale w najbliższym czasie postaram się coś dodać :-)
Miło mi powitać Cię na moim blogu :)
OdpowiedzUsuńCóż... jakby to powiedzieć... Co do samej Angeli, to idealnie ją postrzegasz, ale co do reszty akcji już jutro się przekonasz, że poszła w zupełnie innym kierunku :)
Dziękuje Ci za adres na bloga, na pewno zajrzę.
dzięki :-)
Usuńw zupełnie innym kierunku, powiadasz?? :-) no to za chwilę zobaczę :-)