Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Witajcie kochani

Już pewnie nie mogliście się doczekać dzisiejszego odcinka - no to jest. Narzekaliście też, że mało ostatnio było Toma - no to macie :))) No i na pewno takiego obrotu sytuacji się nie spodziewaliście - to czytajcie :))) Ciekawa jestem, jakie będą wasze wrażenia po odcinku :))) Wrzucam wam go i idę się jeszcze przejść po Katowicach nocą, może uda mi się cyknąć trochę fajnych fotek. 


Wasza Niki

 


Odcinek 49


- Chciałeś czegoś? – zapytałem, a ona poderwała się do siadu.
- Cześć Tom – przywitała się.
- Cześć – odpowiedział. – Nie wiedziałem, że masz gościa.
- No mam, a co?
- Nic – stał i zastanawiał się. Spojrzałem na jego dłoń, tak mocno zaciskał pięść, że pobielały mu kłykcie. Zastanawiałem się, co zrobi. Złamałem nasz układ nie przyprowadzania lasek do domu, ale Angela nie była zwykłą laską, tylko moją przyjaciółką.
- Zamierzasz tak stać?
Dopiero teraz wyrwał się z letargu.
- Wychodzę - oznajmił.
- Miłej zabawy – pożyczyłem mu z uśmiechem na twarzy.
Nie odpowiedział, wykręcił się tylko na pięcie i wyszedł, zamykając za sobą drzwi. A po chwili słyszałem, jak wychodzi z domu.
- Chyba nie był zachwycony moim widokiem – stwierdziła.
- On nigdy niczym nie jest zachwycony, nie przejmuj się. Masz ochotę na kieliszek wina? – zmieniłem temat.
- A słodkie? Bo innego nie wypije.
- Bardzo słodkie.
- To chętnie.
- Zaraz wracam.
 Kiedy poszedłem do kuchni słyszałem pisk opon na ulicy, domyślałem się, że to Tom. Bóg jeden wie, jak wyglądaliśmy tam na tym łóżku, ale jeśli on kochał mnie, tak jak zawsze o tym mówił, to tym, co zobaczył przekreśliłem to, co między nami było.
- Bill? – przyszła za mną do kuchni. – Wszystko w porządku? - zapytała.
- Tak. Dlaczego pytasz?
- Bo stoisz z tym korkociągiem od dobrych kilku minut w ręce i jesteś myślami zupełnie, gdzie indziej.
- Przepraszam – spuściłem głowę, otwierając w końcu to wino. Nalałem do kieliszków i podałem jej szkło.
- Możemy posiedzieć trochę w kuchni? – zapytała.
- Jasne, siadaj.
Usiadła na miejscu Toma. Patrzyłem na nią i znowu uciekłem myślami. Kurwa, co się ze mną dzieje?
- Dałabym naprawdę wiele, żeby wiedzieć gdzie teraz jesteś – powiedziała.
Spojrzałem na nią.
- Tutaj, a gdzie mam być?
Pokręciła głową.
- Ciałem może tak.
Westchnąłem.
- No dobra - przerwała moją zadumę. – To co teraz będziemy robić?
- Pokaże ci coś - złapałem ją za rękę i pociągnąłem z powrotem do pokoju, każąc jej usiąść przy biurku. Położyłem komputer przed nią i otwarłem plik ze zdjęciami, które sama mi robiła.
- Myślałaś kiedyś o tym, żeby być fotografem?
- Bez przesady – zaśmiała się.
- Nie przesadzam. Pokazywałem je naszemu fotografowi, powiedział, że masz niezłe oko i cholerne wyczucie, co w tym fachu jest bardzo rzadko spotykane.
Spojrzała na mnie z dziwną miną.
- Nie patrz tak na mnie, tak się wyraził, cytuję tylko jego własne słowa. Powiedział, że chciałby cię poznać, więc gdybyś kiedyś chciała pobawić się w fotografa, to daj znać.
- Zastanowię się. Wiesz, moja mama była fotografem – powiedziała i zrozumiałem skąd ten dziwny wyraz twarzy, ale zemnie kretyn.
                - Przepraszam, chyba niepotrzebnie to powiedziałem.
- Nie, nie, pewnie jesteś ciekawy, co się stało.
- Trochę, ale nie musisz mówić, domyślam się, że to musi być dla ciebie przykre.
- Już się z tym pogodziłam. Moja mama zginęła w wypadku, kiedy jechała do studia na jedną z sesji.
- Dawno?
- Pięć lat temu.
- Przykro mi – objąłem ją, a po jej policzkach popłynęły łzy. – Nie płacz, proszę.
- Przepraszam Bill, tak bardzo za nią tęsknię. To już tyle lat, a bywają takie chwile, że chciałabym jej coś powiedzieć, a jej już nie ma.
- Wiem.
- Mój tata nigdy się nie pogodził z jej śmiercią. Operował ją, próbował ratować jej życie, ale nie udało się. Uraz głowy był zbyt rozległy. Zmarła podczas operacji. Nigdy nie zapomnę tego jak wrócił do domu. Wyglądał, jakby postarzał się o dziesięć lat.
Nic nie mówiłem, pozwalając jej wyrzucić to z siebie. Tuliłem ją tylko, dodając jej otuchy swoją obecnością, tylko tyle mogłem zrobić, bo jej mamy niestety nie byłem wstanie wskrzesić.
Rozmawialiśmy prawie całą noc, o różnych rzeczach. Nawet, jeśli nie padło ani razu imię mojego bliźniaka, wiele tematów przetoczyło się właśnie o nim, jakby chciała zażegnać konflikt między nami, ale to nie było takie proste, jak jej się wydawało. Koło ósmej rano poprosiła mnie, żebym ją odwiózł do domu.
Odwiozłem ją, dziękując za czas, który ze mną spędziła i obiecując, że się niedługo odezwę.
Kiedy wróciłem, na parkingu stał samochód Toma. A to oznaczało, że wrócił i mam przesrane.
Wjechałem na górę i wszedłem do mieszkania. Jak tylko usłyszał, że zamknąłem drzwi, wyszedł z kuchni.
- Nie tak się umawialiśmy – zaczął.
- Przestań! – doskonale wiedziałem, o co się ciska, złamałem naszą umowę. - Angela nie jest pierwszą lepszą laską z klubu.
- Dla mnie jest. Prawie w ogóle jej nie znam, a ty nawet nie raczyłeś spytać mnie o zdanie, czy możesz tu kogoś obcego przyprowadzić.
- Może mam cię jeszcze błagać o pozwolenie? Nie doczekanie twoje! I oświadczam ci, że nigdy nie zapytam cię o jakiekolwiek zdanie odnośnie Angeli.
- Przeleciałeś ją? Powiedz – cisnął mnie.
- A ty mi powiedz, czy byłeś porozmawiać z mamą?
- Nie byłem i nie zamierzam się jej pokazywać na oczy. A co z Angelą? To twoja dziewczyna?
Zawahałem się dosłownie przez chwilę, nie wiem, co mi strzeliło do głowy, żeby to powiedzieć, ale tak zwyczajnie z głębokim przekonaniem powiedziałem to.
- Tak, Angela jest moją dziewczyną – potwierdziłem.- I tak powinno być od początku, tak jak nakazuje prawo i nawet sama natura.
Zacisnął zęby i przez dla mnie wieki trwającą chwilę, patrzył mi w oczy. Nie wiem, czy domyślił się, że kłamię, ale nie spodziewałem się, że tak łatwo się podda, on po prostu odwrócił się i poszedł do swojego pokoju.
Stałem na środku jak słup soli, nie rozumiejąc, dlaczego mi odpuścił. To tyle dla niego znaczę, że nie będzie nawet o mnie walczył? W jakiś sposób zabolało mnie to, może nawet zbyt mocno niż sądziłem. Wkurzony wparowałem do jego pokoju, wzbudzając w nim zdziwienie.
- Więc tak teraz będziesz robił?
- O co ci chodzi? – zapytał.
- Podkulisz ogon i po prostu odejdziesz? 
- A co mam zrobić? Czego ode mnie oczekujesz?
- Już ci powiedziałem, masz porozmawiać z mamą.
- Nie! – odparł krótko i stanowczo.
- Oczywiście, że porozmawiasz. No chyba, że nie jesteś mężczyzną – uderzałem w jego najczulsze punkty, chciałem go sprowokować, chciałem doprowadzić do momentu, w którym podniesie na mnie rękę, chociaż wiedziałem, że jeśli to zrobi będę żałował, że w ogóle o tym pomyślałem. Ale on znosił to ze stoickim spokojem, a ja dalej szukałem kolejnego pretekstu, by go sprowokować, podczas gdy on zmarszczył tylko brwi i spojrzał na mnie.
- Nie zamierzam z nią o tym rozmawiać – powiedział ze spokojem.
- Właśnie, że będziesz! To przez ciebie ją straciłem. Wiesz, jakie to uczucie, kiedy własna matka zatrzaskuje ci drzwi przed nosem, nie chcąc cię nawet wysłuchać? - wyrzuciłem to w końcu z siebie.
- Po co tam pojechałeś? Przecież ci mówiłem, że ona potrzebuje czasu.
- Bo jej potrzebuję, nie rozumiesz tego?! Potrzebuję rozmów z nią, jej czułości, tak trudno ci to zrozumieć? Pozbawiłeś mnie tego Tom! – krzyczałem na niego.
- Masz przecież mnie. Możesz porozmawiać ze mną, możesz się do mnie przytulić.
- Porozmawiać?  Twoje aluzje i docinki nazywasz rozmową? – prychnąłem. – Mam się do ciebie przytulać, żebyś mnie znowu chciał pieprzyć?
- Tylko przytulić, Bill – odparł, starając się zachować spokój, ale widziałem, jak zaciska zęby, już prawie doprowadziłem go do wybuchnięcia.
- Ty myślisz tylko o jednym, dla ciebie jestem, tylko dobrym rżnięciem, niczym więcej!
Aż się wzdrygnął na te słowa.
- Nie zrobiłem niczego, czego sam nie chciałeś – odparł.
- Tak? A to ciekawe – stwierdziłem i przyszło mi coś nagle do głowy. - A co byś zrobił, gdybym ci teraz powiedział, że chcę się z tobą pieprzyć? Że chcę, żebyś mi się oddał, co byś zrobił? Co?!
- A chcesz? – zapytał krótko.
Przez chwilę między nami zapanowała cisza, mierzyliśmy się wzrokiem i gdyby spojrzenia mogły zabijać, w tym pokoju z pewnością leżałyby już dwa trupy.
- Chcę – odpowiedziałem z lekkim ironicznym uśmiechem. Tylko czekałem, jak zacznie się wymigiwać.
- Na pewno tego właśnie chcesz? – zapytał jeszcze raz.
- Tak. Chcę cię pieprzyć, aż będziesz jęczał z bólu i prosił mnie, żebym przestał.
Prychnął.
- Nie licz na to, że będę jęczał, a już na pewno błagał cię, żebyś przestał, ale możesz mnie wziąć, proszę bardzo, w końcu może okażesz jakieś uczucia, a nie się odgradzał murem iluzji i udawał, że cię w ogóle nie obchodzę – mówiąc to zaczął się rozbierać i wcale nie robił tego, ociągając się, żebym w tym czasie zmienił zdanie, on naprawdę tego chciał.
Tym razem to ja prychnąłem, kiedy stał już przede mną kompletnie nagi.
- Naprawdę tego chcesz? – zapytałem.
- Jak widzisz – odparł. - Pytanie tylko, czy masz jaja, żeby to zrobić?
- Wielki Tom Kaulitz oddaje swoją dupę, od tak? – nie mogłem w to uwierzyć, nadal byłem przekonany, że w ostatniej chwili wycofa się.
- Nie oddaje jej byle komu, tylko tobie. Ale ty jak widzę, mocny tylko w gębie jesteś, jak zwykle zresztą, a ja naprawdę sądziłem, że mnie zerżniesz do nieprzytomności. Nawet zdążyłem się już podniecić na tą myśl - spuścił wzrok na swoje krocze, a ja powędrowałem swoim tuż za nim.
No nie! Normalnie drwił sobie ze mnie. Do tego jeszcze napalił się naprawdę. Nie mogłem w to uwierzyć. W tej chwili mogłem zrobić z nim, co tylko chciałem, a on i tak mi się stawiał. Tego było już za wiele!
- Nie zapomnisz tego do końca życia – oświadczyłem.
- Na to liczę – odparł.
Kompletnie, nie zastanawiając się nad tym co robię, zrzuciłem z siebie bluzę i spodnie i pchnąłem go  na łóżko.
Coś we mnie pękło. Już nie widziałem w nim brata, a tym bardziej ukochanego, w tym momencie to było tylko ciało, które chciałem zbezcześcić, skrzywdzić, zranić, i właśnie to robiłem.
- Obróć się na brzuch – rozkazałem mu. Zrobił to, bez zbędnych komentarzy.
- Szerzej nogi – warknąłem, uderzając go po udach paskiem ze swoich spodni. To go musiało zaboleć, bo aż syknął i cały się spiął, próbując zapanować nad bólem.
- Ręce do tyłu – wydałem mu kolejny rozkaz.
Zrobił to, a ja związałem mu paskiem ręce w nadgarstkach. To było naprawdę żałosne z jego strony. Jeśli sądził, że w ten sposób mnie złamie, to był w błędzie. Każda jego uległość jeszcze bardziej potęgowała we mnie złość i tylko pchała mnie do kolejnego szalonego pomysłu, w jaki sposób mogę go jeszcze skrzywdzić.
Zrzuciłem z siebie bokserki, obserwując jak próbuje zobaczyć, co robię. Trudno powiedzieć, czy obawiał się tego, co chcę zrobić, może myślał, że się jednak wycofam, a może sądził, że będę delikatny. Jedno ani drugie nie wchodziło w grę. Podnieciłem się już samą tą sytuacją i nie zamierzałem przestać, a czerwono siny ślad na jego udach po moim pasku z metalowymi ćwiekami, jeszcze bardziej mnie nakręcał.
Położyłem się na nim. Nie protestował. Wiedziałem, że nie jestem dla niego żadnym ciężarem. Poczułem zapach jego skóry, którym zaciągnąłem się jak narkotykiem, nie mogłem zaprzeczyć, że uwielbiałem jego zapach i nie mogłem zaprzeczyć, że właśnie w tym momencie czułem się na właściwym miejscu. Wystarczyło jedno dotknięcie jego skóry, żebym prawie tam oszalał. Wyzwalał we mnie wszystko, co najgorsze i najlepsze. Nie mogłem się opanować, chciałem zacząć go całować, a powstrzymując się w ostatnim momencie przed tym pragnieniem, ugryzłem go w ramię aż się wzdrygnął.  Sięgnąłem ręką do swojego krocza, drugą liżąc palce przejechałem przez środek jego pośladków, nawilżając go, to w końcu miało boleć jego, a nie mnie i nakierowując swój członek na jego wejście, jednym ruchem wszedłem w niego aż do samego końca. Nawet, jeśli zarzekał się, że nie będzie jęczał, to z jego gardła wydobył się krótki jęk przepełniony bólem, wcale mnie to nie zdziwiło, to go musiało kurewsko boleć, czułem, jak jego mięśnie rytmicznie pulsują na moim członku, doprowadzając mnie tym do ekstazy. Przez moment nie oddychał, wstrzymując w sobie powietrze i napinając wszystkie mięśnie w obronnym geście przede mną, a ja nie czekając nawet aż się przyzwyczai, zacząłem się od razu w nim poruszać, dbając w tym momencie tylko o swoją przyjemność. Widziałem, jak zaciskał mocno zęby i powieki, robił wszystko to, co nie powinien robić w tym momencie. Gdyby się poddał, przestał walczyć ze mną, może nawet miałby z tego odrobine przyjemności, ale nie zrobił tego i to było zupełnie zrozumiałe, że nie potrafił mi ulec, w końcu do tej pory, to ja byłem na dole, oprócz tego jednego razu w hotelu, którego nie ma nawet co liczyć, i przez swój durny upór cierpiał teraz katusze. I dobrze, że cierpiał! Miałem nadzieję, że chociaż w połowie czuje się tak obolały fizycznie, jak ja byłem obolały psychicznie. Kiedy zmieniłem kąt penetracji wierzgnął się dziko, po czym zaczął się szarpać.
- Bill… - jęknął.
 Pięknie, niech mi tylko jeszcze zacznie tu skamleć, jeszcze bardziej mnie tym denerwując.
- Zamknij się! – wysyczałem mu do ucha. Nie mógł się zachować inaczej, za każdym pchnięciem sprawiałem mu ogromny ból i wcale mnie nie dziwiło, że walczył, a ja w tym samym czasie odczuwałem przyjemność, której nie da się opisać żadnymi słowami, ale miał być cicho, jeśli chciał bym w końcu przestał. W każdym razie, nie dałem rady się dłużej powstrzymywać i doszedłem w nim. Za bardzo się nakręciłem, podniecenie, złość i żal eksplodowały we mnie. Zmęczony opadłem na niego. Wraz z zaspokojonym podnieceniem minęła mi już na niego cała złość, wtedy poczułem jak drży. Poderwałem się, jak poparzony, patrząc na niego. Wyszedłem z niego, a tuż za moim członkiem wypłynęła z niego moja sperma przemieszana z krwią. Aż zamarłem z przerażenia.
- Tom? – odezwałem się niepewnie do niego, czując, jak drgnął na swoje imię, ale nie odpowiedział mi. Nadal drżał. Chwyciłem za pasek, rozwiązując mu ręce, a on czując swobodę natychmiast schował je pod siebie. – Tom? - znowu się odezwałem, ale tak jak poprzednim razem, nic nie odpowiedział. Złapałem go za ramiona i podniosłem, ale kiedy zobaczyłem ślady łez na jego policzkach i krew na dolnej wardze oraz pościeli, mało nie zwymiotowałem.
Co ja mu najlepszego zrobiłem? To była moja pierwsza myśl. Skrzywdziłem najukochańszą osobę. Nawet, jeśli czułem się zagubiony, nie miałem prawa tak go potraktować. Krew z jego przygryzionej wargi spływała mu po brodzie, kapiąc na pościel, na której siedział i przyglądał mi się, cały czas dygocząc, nie wiem, czy z zimna czy z bólu.
- Ja… - zacząłem.- Przepraszam… Ja nie chciałem – mój głos się załamał. Zerwałem się do ucieczki, ale nie zamierzałem uciec do swojego pokoju, to byłoby zbyt proste, chciałem uciec z tego mieszkania, jak najdalej od miejsca zbrodni, bo tak się właśnie czułem, jak zbrodniarz, ale chwycił mnie za nadgarstek, nie pozwalając odejść. Skąd było w nim tyle siły? Nie mogłem tego zrozumieć.
- Billy... – wyszeptał czule.
- Ja … - znowu zacząłem dukać, ale ta krew na jego brodzie i udach płynęła… i raziła mnie w oczy, zaciskając się na mojej szyi, jak zbyt ciasny krawat.
- Nic mi nie jest – powiedział, a ja jak zahipnotyzowany patrzyłem, jak krew spływa mu po brodzie. Zauważył to i wytarł wargę wierzchem dłoni, rozmazując ją jeszcze bardziej. – Kurwa – przeklął nerwowo i przetarł ręką jeszcze kilkukrotnie, próbując ją jakoś zatamować, ale na marne, przygryzł wargę bardzo głęboko. – Nie przejmuj się Bill, to nic.
Spojrzałem mu w oczy, były zaczerwienione i mokre od łez, nie płakał, łzy same płynęły mu z bólu. Jak niewyobrażalną krzywdę musiałem mu wyrządzić, że łzy same mu płynęły? Znałem wytrzymałość Toma i jeszcze nigdy nie widziałem go w takim stanie, nikt nigdy nie doprowadził go do takiego stanu, a ja zrobiłem to w niecałe pięć minut. Jestem potworem, zwyrodnialcem, najgorszym ścierwem, jakie stąpa po tej ziemi, powinienem umrzeć, dla takich jak ja nie powinno się marnować nawet powietrza.
- Boże…  - jęknąłem, a on oplótł mnie ramionami mocno przytulając.
- To nic Billy, nie przejmuj się, wszystko rozumiem  – powtarzał to w kółko i czułem, jak próbował opanować drżenie. Był cały obolały i zamiast to ja zająć się nim, to on zajmował się mną. Tulił mnie naprawdę długo. Rozpłakałem się w końcu, emocje wzięły górę i płakałem mu, jak małe dziecko. Nie wiem nawet, kiedy ze zmęczenia zasnąłem. Czułem się w jego ramionach bezpieczny, czułem jego zapach i ciepło skóry i to w zupełności wystarczyło, i wiedziałem, że tak powinno właśnie być, że tylko on jest wstanie dać mi to wszystko, czego potrzebuję do życia i szczęścia, więc dlaczego do cholery z nim walczyłem?
Obudziłem się w jego łóżku, przykryty jego kołdrą. Świtało. Usiadłem zdezorientowany i rozejrzałem się po pokoju, nie było go, ale ślady krwi na pościeli nadal widniały. Zerwałem się z łóżka i naciągając na siebie spodnie, których nawet nie zapiąłem wybiegłem z pokoju, rozglądając się po mieszkaniu.
- Tom? – zawołałem go, słysząc w tym samym momencie odgłosy z kuchni. Skierowałem się tam, zatrzymując się w drzwiach. Był. Cały, nie wiem czy zdrowy, ale był i nawet na mnie spojrzał.
- Napijesz się kawy? - zapytał.
- Która godzina?
- Dochodzi szósta.
Jezu, spałem prawie dwadzieścia godzin i to snem sprawiedliwego, jakby nic się nie stało, a przecież stało się!
Tom nalał kawy do filiżanki i postawił ją na stole.
- Siadaj – powiedział i dostawił jeszcze talerz z grzankami i słoik z dżemem.
Podszedłem bliżej i dopiero teraz zauważyłem szwy na jego wardze. Widział, że na nią patrzę, ale nic nie powiedział, a ja nie miałem odwagi spytać. Domyśliłem się, że musiał z tym być na pogotowiu. Mój Boże, czy to naprawdę ja wyrządziłem mu krzywdę? Co się ze mną działo do cholery i dlaczego on patrzył na mnie z takim zrozumieniem?
To wszystko było bez sensu. Teraz zamiast czuć do niego nienawiść, czułem ją do siebie. Poczułem się jakbym przemieścił się z deszczu pod rynnę. Jak ja mogłem tak sobie zjebać życie?

W studiu od razu padły pytania. Opuchniętą wargę i dwa szwy na niej, nie dało się nie zauważyć. Ale to i tak nie koniec. Nie wiem, jak on dotarł do studia, bo odkąd kupiłem samochód jeździliśmy osobno, ale kiedy Jost wrzasną, żeby posadził wreszcie dupę na kanapie, przycupnął jedynie bokiem na jej pufie. Nie trzeba było mi mówić, dlaczego, zwłaszcza, że widziałem, że siedzi, jak na szpilkach i ciągle powtarza, żebyśmy nie marnowali czasu na gadanie, tylko zaczęli w końcu próbę, a naszemu managerowi wyjątkowo dzisiaj zebrało się na gadanie.
- David, możemy to przełożyć na następny raz i zacząć próbę? Mam dzisiaj wizytę u dentysty i nie chcę się spóźnić – rzuciłem, przerywając jego monolog.
Jost spojrzał na mnie podejrzliwie, Tom też, bo doskonale wiedział, że nie chodzi wcale o żadnego dentystę.
- Jak chcecie. Chciałem zacząć dzisiaj, ale równie dobrze możemy pogadać o tym po moim powrocie za tydzień.
- A gdzie jedziesz? – zapytał Tom.
- Do Los Angeles. Chcę, żebyście zaistnieli w stanach, to dla was ogromna szansa.
- Tym bardziej chyba będzie lepiej, jeśli tą dyskusję przełożymy po twoim powrocie – rzuciłem.
- No dobrze – zgodził się. – No to do roboty, bo widzę, że Tom to już usiedzieć nie może. Też się spieszysz do dentysty?
- Nie - odpowiedział krótko, kręcąc przy tym głową.
- Na pewno się nie pobiliście? – rzucił, patrząc raz na mnie, raz na niego.
- Przecież mówiłem, że się pośliznąłem w łazience i uderzyłem o umywalkę – odpowiedział, starając się nie wybuchnąć, a już widziałem, że zaczął zaciskać nerwowo dłonie.
Jost tylko westchnął.
- Chyba jednak będę musiał pogadać z waszą mamą.
- Nie mieszkamy już z rodzicami – rzuciłem, na co Jost spojrzał na mnie, jak na wariata.
- Jak to nie mieszkacie, od kiedy?
- Zwyczajnie. Jakieś trzy tygodnie.
- Żartujecie sobie, tak? – spojrzał na Toma, który tylko pokręcił przecząco głową. - Dlaczego ja o niczym nie wiem?
Wzruszyłem ramionami.
- To przecież żadna sensacja, każdy kiedyś zmienia mieszkanie – tym razem odezwał się Tom.
- Nie jesteście, jak każdy! Gdzie mieszkacie?
- Bez obaw, w apartamentowcu i mamy tam doskonałą ochronę, wielu bogatych i wpływowych ludzi tam mieszka. Nikt się do nas nie dostanie bez naszego zezwolenia – oznajmiłem.
- Nie podoba mi się to. To mieszkanie na swoim chyba jednak wam nie służy. Jesteście ze sobą skłóceni i nie zaprzeczać mi tu! Bo ślepy nie jestem. Ty – spojrzał na Toma. - Do tego jesteś ranny. Naprawdę nie podoba mi się to.
- Przestań szukać na siłę sensacji – przerwał mu Tom.- Jak się zatnę przy goleniu, to może jeszcze wynajmiesz detektywa, żeby się dowiedział, czy czasem Bill nie chciał mi poderżnąć gardła albo ja jemu? – wykrzyczał, a to już oznaczało, że Toma nerwy są napięte, jak struny w jego gitarze.
Jost pokręcił tylko głową.
- Idźcie już lepiej grać – powiedział zrezygnowany i w końcu zaczęliśmy próbę.

12 komentarzy:

  1. Kombinator z tego Toma... przewidział że Bill będzie źle się czuł po tym jak zrobi bratu krzywdę... Teraz Bill będzie miał wyrzuty sumienia i będzie chciał mu jakoś zadośćuczynić... Nie mówię że teraz Bill nagle przestanie się interesować Angelą lecz nie będzie już traktował Toma jak powietrze... hmmm....
    Nie rozumiem Billa ni w ząb... przecież sam przed sobą się przyznał że zależy mu na bliźniaku, że go kocha ... Przecież cierpiał jak zobaczył co zrobił... eh.... czemu to takie smutne? ;(
    No i mówiłam że Bill wykorzysta Angelę żeby się zemścić!
    Błagam! Nie zaręczaj Billa i Angeli! To byłby szczyt skurwysyństwa ze strony Billa. On jej NIE KOCHA!!
    No nic... czekam z niecierpliwością co dalej...

    OdpowiedzUsuń
  2. .......Jezu....
    tego się nie spodziewałam ... Bill zgwałcił Toma ....
    zaskoczyłaś mnie tym i to bardzo...
    .....po przeczytaniu tego stwierdzam ...po pierwsze : nie rozumiem Billa, w ogóle , skoro kocha Toma to po co mu Angela ? no po co ? jako przyjaciółka to spoko ale dalej bym się nie posuwała ...jeżeli Bill się z nią zaręczy , to chyba umrę i znienawidzię go ...
    po drugie : całym serduszkiem jestem z Tomem .......

    a Angeli dalej nienawidzę ....

    OdpowiedzUsuń
  3. dobra zaskoczyłaś mnie maksymalnie :O tego sie nie spodziewałam! mam tylko teraz nadzieje, że miedzy nimi się polepszy

    OdpowiedzUsuń
  4. No mówiłam, że tego się nie spodziewacie, a to i tak jeszcze nie koniec :D Zastanawiam się tylko nad jednym, skąd się wam wziął pomysł na zaręczyny Billa z Angelą?

    OdpowiedzUsuń
  5. O KU**A JEGO PIER***ONA MAĆ!!!!!!!! OoO(tak wyglądałam po przeczytaniu tego odcinka)
    SPODZIEWAŁAM SIĘ WIELU RZECZY
    ŻE BLIŹNIACY SIĘ POKŁÓCĄ, POBIJĄ, BILL SIĘ PRZEŚPI Z ANGELĄ, ALE TEGO NIGDY
    NIE MAM POJĘCIA, CO KIEROWAŁO BILLEM, ŻE ZROBIŁ COŚ TAKIEGO, ALE CHYBA JESZCZE BARDZIEJ ZASKOCZYŁ MNIE TOM SWOJĄ KAPITULACJĄ...CHOCIAŻ JAK SIĘ GŁĘBIEJ NAD TYM ZASTANOWIĆ, TO JEDNAK BILL JEST NA PIERWSZYM MIEJSCU
    NA POCZĄTKU WCALE NIE WIEDZIAŁAM, CO BILL TAK NAPRAWDĘ CZYJE, ALE TERAZ ZACZYNAM JUŻ GO ROZUMIEĆ
    ON SIĘ NAJZWYCZAJNIEJ W ŚWIECIE BOI!...JESZCZE NIE WIEM CZEGO, ALE PÓŹNIEJ MOŻE COŚ MI ZAŚWITA.
    NIE MAM ZIELONEGO POJĘCIA, JAKĄ ROLĘ W TYM WSZYSTKIM ODGRYWA ANGELA, ALE W PEWNYM MOMENCIE MIAŁAM WRAŻENIE, ŻE ONA PRZEZ BILLA PRÓBUJE ZAPRZYJAŹNIĆ SIĘ Z TOMEM, A MŁODSZY BLIŹNIAK SIĘ DLA NIEJ NIE LICZY...
    WIEM, GŁUPIE TO, NO ALE CÓŻ...
    JEDNEGO JESTEM PEWNA-BĘDZIE CIEKAWIE, I JESZCZE NIE RAZ I NIE DWA OCZY MI WYJDĄ NA WIERZCH Z SZOKU, TAK JAK PRZY TYM ODCINKU
    ŻYCZĘ DUŻO WENY
    KOTEK

    OdpowiedzUsuń
  6. oooooooo boooozzee jestem w szoku tego i to duzym szoku.. Nadal nienawdze Angeli i jej raczej nie polubie. Tom tak bez niczego sie poddal? To jest dziwne. w Sumie to teraz Tom moze wykorzystac to ze Bill ma wyrzuty sumienia i w ten sposob jakos go odzyskac. Blagam nie zareczaj Billa i Angeli!/Alex483

    OdpowiedzUsuń
  7. masz racje: tego się nie spodziewałam... w odpowiedzi do mojego komentarza przy ostatnim odcinku napisałaś, że to pójdzie w inną stronę, ale nie pomyślałabym, że w taką... Bill zgwałcił Toma... a Tom zamiast być wściekłym na Billa, albo zaszyć się gdzieś w kąt, jeszcze go pocieszał, bo widział, że żałuje i pewnie początku miał gotowy plan i wiedział co Bill zrobi jak go sprowokuje i, że będzie żałował i już nie będzie go traktował jak powietrze... cwaniaczek jeden, no...
    a co do Angeli: moim zdaniem próbuje rozgryźć co trapi Billa i czemu tak reaguje na Toma i chce ich pogodzić... i pewnie dowie się o "małym" sekrecie chłopaków... ale się zdziwi :-D ale, moim zdaniem, nie będzie chciała zerwać wszelkich kontaktów z Billem :-) pewnie się myle, ale moim zdanie tak jest :-) Angela to fajna, trochę samotna dziewczyna, która nie będzie chciała stracić przyjaciela :-) nie wiem, czy to prada, ale takją postrzegam :-)
    i tak jak napisała KOTEK: będzie ciekawie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś bliżej niż myślisz:) ale to w następnym odcinku się dowiesz :)

      Usuń
  8. no...to było zaskoczenie...
    Bill jest żałosny, naprawdę. i nawet jeśli Tom sam się na to zgodził i nic nie powiedział, wciąż będąc wsparciem dla brata, to wciąż było okropne. to było, jak gwałt i zastanawiam się, co się stało z Billem, że aż tak chciał skrzywdzić Toma... a jego wyrzuty sumienia nie robią na mnie najmniejszego wrażenia. wciąż uważam, że Tommy zasługuje na kogoś lepszego.
    a Angeli wciąż nie lubię...
    pozdrawiam i życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Może masz racje, ale jak to się mówi miłość jest ślepa, a Tom uparty :D

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*