Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

piątek, 25 kwietnia 2014


Witajcie kochani

Pewnie czekacie, jak tam będzie między bliźniakami, po powrocie Billa do domu.
Znowu pokrzyżuję niektórym domysły. Ciekawe, jakie teraz rzucicie pomysło – domysły :D
 Żeby już tu nie marudzić wam zapraszam do czytania.


Wasza Niki



Odcinek 51


Odwiozłem Angele do domu i chociaż powiedziałem jej, że wracam prosto do domu, nie zrobiłem tego. Musiałem sobie wszystko przemyśleć, a dziesięć minut jazdy od jej domu do naszego apartamentu było zdecydowanie za mało, żeby chociaż zacząć myśleć.
Dobrze, że na dworze zaczęło robić się ciemno. Zaparkowałem koło parku, który widziałem z okna swojego pokoju i zakładając kaptur oraz owijając się szalikiem, postanowiłem się po nim przejść. O tej porze mało, kto się po nim kręcił, od czasu do czasu ktoś przebiegł alejką, uprawiając wieczorny jogging. Kilka osób spacerowało z psami, poza tym park był pusty. Upatrując sobie ławkę na jednej z bocznych alejek usiadłem na niej i wyciągnąłem paczkę papierosów, które kupiłem w drodze na spotkanie z Angelą. Wyciągnąłem jednego i odpalając zaciągnąłem się dymem.
Spojrzałem w stronę naszego bloku, zatrzymując wzrok na naszych oknach. W kuchni paliło się światło, pewnie Tom coś gotował, bo w jego pokoju było ciemno, a to oznaczało, że w kuchni działo się coś o wiele bardziej ciekawego.
Wyrzuciłem peta i odpaliłem drugiego papierosa.
Zastanawiałem się, jak on jej to powiedział. Jak zdołał się z nią umówić, do mojej komórki nie miał dostępu, bo ciągle miałem ją przy sobie, więc najprawdopodobniej skontaktował się z nią przez maila. Na pewno dorwał się do mojego komputera, znał przecież hasło do mojej poczty i mógł sobie grzebać, ile wlezie, kiedy nie było mnie w domu, chociaż właściwie w tej chwili mało mnie to obchodziło. Bardziej ciekawiło mnie, co jej napisał, że przekonał ją do spotkania. Wiem, że Tom ma dobry bajer, ale Angele nie tak łatwo zbajerować, jest lojalna, już samo to, że mi powiedziała wprost, o spotkaniu z Tomem. Zresztą nie wiem, czemu się nad tym zastanawiam, przecież nie jesteśmy parą, sam jej to zresztą powiedziałem. Jeśli, by chciała mogłaby to wykorzystać i zakręcić się koło Toma, wiem, że mu się podobała, sam się do tego przyznał, więc na pewno miał by szanse. Ona też przyznała, że gdyby chciała mogłaby się z nim umówić, doskonale zdawała sobie sprawę ze swoich walorów. Cholera, jestem pojebany, bo czuję w tym momencie zazdrość, ale nie o Angele, tylko o Toma. Kazałem trzymać się mu ode mnie na dystans i poszukać sobie kogoś innego, a gdy on zrobił to, co chciałem, to się teraz wkurwiam. Jedno w tym wszystkim wiedziałem z pewnością. Tom jest mój! I nie pozwolę na to, żeby połączyło ich coś więcej niż przyjaźń.
Pozostawała jeszcze jedna kwestia, rozmowa z nim. Kompletnie nie wiedziałem, jak mam się zachować po powrocie do domu. Na pewno Angela napisała mu, że ze mną rozmawiała, może nawet gotował coś specjalnie dla mnie, sądząc, że jak tylko wrócę do domu rzucę mu się na szyję, a może za bardzo ponosiła mnie teraz wyobraźnia, może nawet nie wiedział, że spotkałem się z Angelą.  W każdym razie nie potrafię tak po prostu tam wrócić i powiedzieć mu, że nic się nie stało, coś takiego ani nie przejdzie mi przez gardło ani nie będzie miało racji bytu, za wiele się wydarzyło, żeby od tak udać to za niebyłe. Im dłużej siedziałem na tej ławce tym więcej miałem wątpliwości, a czwarty papieros w mojej ręce wcale nie dawał mi wytchnienia. W głowie miałem coraz więcej myśli i z każdą chwilą coraz bardziej się denerwowałem. Siedziałbym tam pewnie jeszcze jakiś czas, ale zaczął kropić deszcz, może i dobrze, bo przymierzałem się już do kolejnego papierosa, dobrze, że Tom tego nie widział, zabiłby mnie za te fajki, miałem uważać na siebie, obiecałem mu to w dniu operacji strun głosowych, dlatego żwawym krokiem wróciłem do samochodu.
Po chwili zajechałem na podziemny parking, parkując obok auta bliźniaka.  Wjechałem windą na samą górę i biorąc ostatni głęboki wdech wszedłem do domu.
W powietrzu roznosił się aromat czegoś smacznego. Zdjąłem buty i kurtkę, wieszając ją na wieszaku i stanąłem w drzwiach kuchni.
Spojrzał na mnie, zamykając piekarnik.
- Robię pizzę. Już prawie gotowa – powiedział.
Ogarnąłem wzrokiem pomieszczenie, na stole było pełno mąki, w ogóle w kuchni panował bałagan.
- Sam robiłeś? – zapytałem.
- Tak, wziąłem przepis z Internetu.
- I wyszła ci?
- Mam nadzieję, bo jestem strasznie głodny.
- Pachnie bardzo smakowicie - poczułem nagle taki głód i ochotę na tą pizzę, że nie mogłem się oprzeć.
- I smakowicie też wygląda, chcesz zobaczyć?
- Pewnie – odparłem i podszedłem do piekarnika.
Oboje nachyliliśmy się, zaglądając przez lekko uchylone drzwi.
- Um, wygląda bajecznie, dasz spróbować?
- Spróbować? Mam nadzieję, że pomożesz mi ją zjeść, bo sam nie dam rady.
Spojrzałem mu w oczy, już od dłuższego czasu nie patrzyłem na niego z tak bliska, aż nie realne, że tyle wytrzymałem. Na policzku miał ślady mąki, musiał się otrzeć, jak robił ciasto.
- Ubrudziłeś się mąką – powiedziałem.
Wyprostował się.
- Gdzie?
- Na policzku.
Przetarł ręką, ale efekt był jeszcze gorszy.
- Zaczekaj – powiedziałem i jakoś bez zastanowienia dotknąłem jego twarzy, ścierając ślady mąki.
- Dzięki.
Nie ruszał się, a ja dotknąłem jego wargi. Opuchlizna już zeszła, ale sterczące nitki ze szwów nie pozwalały mi zapomnieć o tym, co zrobiłem. Rozchylił lekko usta, pozwalając mi dotknąć rany, nic nie mówił, przyglądał mi się tylko uważnie, a kiedy dotknąłem jego policzka, aż przymknął oczy. Boże, tak go skrzywdziłem, a on nadal pragnął mojego dotyku, aż się wzdrygnąłem i zabrałem rękę, kiedy usłyszeliśmy dźwięk dzwonka z piekarnika świadczący o tym, że pizza już gotowa.
- No i gotowa – powiedział, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Pójdę umyć ręce - powiedziałem i czym prędzej uciekłem do łazienki, dopadając jej jak tonący koła ratunkowego.
Spojrzałem na siebie w lustro, miałem dziwną minę, nic dziwnego, że Tom tak mi się przyglądał. Serce waliło mi jak oszalałe. To był jakiś absurd, obawiałem się reakcji własnego brata, gdzie przecież kiedyś był jedyną osobą, przed którą byłem sobą, a teraz zastanawiałem się nad każdym słowem, które chcę wypowiedzieć, nad każdym gestem, który chcę, a może nawet powinienem zrobić. Denerwuję się, jakby był obcą dla mnie osobą, przed którą chcę wypaść jak najlepiej, a przecież on mnie zna ze wszystkich moich stron, może nawet lepiej mnie zna niż ja sam siebie, więc czemu tak bardzo zależy mi na tym, żeby jak najlepiej wypaść w jego oczach? Poczułem się zagrożony ze strony Angeli, o to chodzi?
- Idziesz? – usłyszałem wołanie z kuchni. Tak się zamyśliłem, że zupełnie zapomniałem o jedzeniu.
- Już idę – umyłem szybko ręce i kolejny raz w ciągu kilku minut wziąłem głęboki oddech i wyszedłem z łazienki.
Kiedy wszedłem do kuchni na stole stały dwa talerze i dwie pełne szklanki Coli, a na środku pomiędzy talerzami ogromna pizza, która teraz wyglądała jeszcze apetyczniej.
- Waw – odezwałem się, siadając do stołu.
Tom pokroił ją i nałożył po kawałku.
- Ale pachnie.  Że też ci się chciało – stwierdziłem.
- Chciało mi się jeść – sprostował.
- Nie prościej było zamówić?
- Pewnie prościej, ale nie wiem, czy smaczniej – odparł siadając.
- Smacznego – powiedziałem i już miałem ugryźć swój kawałek, gdy mi przerwał.
- Zaczekaj!
Spojrzałem na niego, zastygając w bezruchu.
- Ja pierwszy spróbuję, jak się otruję, to nie będziesz jej jadł.
Prychnąłem.
- Jeśli się otrujesz, tym bardziej ją zjem.
Nie odpowiedział, ale patrzyliśmy sobie w oczy dłuższą chwilę, przez moment było, jak kiedyś. Więc jednak mogło nadal tak być, wystarczyłoby zamknąć rozdział tych kilku ostatnich tygodni i mogło być, jak dawniej, tak przynajmniej czułem.
- Umm, pyszności – powiedział Tom, oblizując palce z ketchupu. -  Smacznego Billy – pożyczył mi i widziałem, jak stara się nie roześmiać, przypuszczam, że z moje durnej miny, bo gapiłem się na niego, jakby faktycznie miał się otruć.
Rzuciłem się w końcu na jedzenie, delektując każdym kęsem, od śniadania nic nie jadłem i nawet nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo teraz byłem głodny, a ta pizza była pyszna i to wcale nie dlatego, że to Tom ją robił, była sama z siebie pyszna, ale po trzecim kawałku myślałem, że już pęknę.
- Ale się najadłem – odparłem, popijając Colą.
- Ja też. Został jeszcze jeden kawałek.
- Nie dam już rady, sam zjedz – powiedziałem, opierając się o krzesło, czułem, że mój brzuch jest dwa razy większy niż zwykle.
- Też już nie mogę – odparł. – To na pół, co?
Pogładziłem się po brzuchu.
- Chyba nie wejdzie, zobacz, jaki jestem pełny.
- Chcesz zobaczyć mój? Miałeś mi pomóc zjeść – mówiąc to, przekroił ostatni kawałek na pół i położył jedną z części na mój talerz.
Westchnąłem i usiadłem prosto. Chociaż oboje męczyliśmy ten ostatni kawałek w dodatku na spółę, to zajęło nam to niemalże tyle samo czasu, co wepchnięcie w siebie trzech pierwszych w całości.
Przełknąłem ostatni kęs, popijając resztką Coli.
- Dolewkę?
- Jak już wstałeś, to poproszę – wyciągnąłem rękę ze szklanką.
Nalał mi, potem sobie i usiadł na przeciwko mnie.
Znowu zapadła między nami cisza. Miałem taki mętlik w głowie, że nie wiedziałem, co myśleć, a o rozmowie to już nie było mowy, bo od czego miałem niby zacząć? Chociaż, było coś, co chciałem wiedzieć.
- Tom? – zacząłem zanim reszta moje odwagi ze mnie uleci.
- Hm?
- Jak byłeś na pogotowiu… – nie wiedziałem, jak zapytać, czy w tamtym miejscu też ma szwy, w końcu po jego udach też płynęła krew, dobrze to pamiętam i chociaż bałem się odpowiedzi, chciałem wiedzieć. – Czy… no wiesz… - spojrzałem mu głęboko w oczy, jeśli skłamie będę wiedział.
- Przecież nie chcesz tego tak naprawdę wiedzieć – odparł.
Dlaczego musiał wiedzieć, o czym myślę? Cholera!
- Kiedy masz iść zdjąć szwy?
- W poniedziałek.
- Chcę jechać z tobą.
- Po co?
- Po prostu chcę być przy tobie.
Zerknął w bok, jakby nad czymś myślał, na pewno domyślił się, o co mi chodzi, a to był jedyny sposób, żeby się dowiedzieć bez zadawania tego niewygodnego pytania z mojej strony i udzielenia krępującej odpowiedzi z jego.
- Skoro chcesz - spojrzał na mnie. – Dobrze.
W tym samym momencie usłyszałem, jak dzwoni komórka Toma.
Wstał od stołu i poszedł do swojego pokoju odebrać, to Andreas, czyli zapowiadało się, że co najmniej z godzinę będą gadać, więc nie pozostało mi nic innego, jak zająć się sobą.
Powkładałem brudne naczynia do zmywarki i nastawiłem ją. Pochowałem resztę produktów, których nie schował jeszcze Tom i pomyślałem, że urządzę sobie, gorącą kąpiel. Uwielbiałem wylegiwać się w wannie pełnej gorącej wody i pachnącej piany, a ostatnio jakoś nie miałem na to czasu. Jak zamyśliłem tak zrobiłem. Ulokowałem się właśnie w wannie, kiedy usłyszałem pukanie do drzwi. Aż podskoczyłem.
- Bill?
- Kąpię się.
- Muszę na chwilę wyjść.
Już miałem zapytać, dokąd? Ale ugryzłem się w ostatnim momencie w język.
- Okej – odparłem, słysząc, że nadal stoi za drzwiami.
- Dzwonił Andreas, ma problem z autem i utknął na autostradzie, ściągnę go tylko w jakieś bezpieczna miejsce i wracam.
-  W porządku.
- W razie, jakby się to przedłużało zadzwonię – zamilkł na chwilę. – Albo wyśle ci sms’a, żebyś się nie martwił.
- Możesz zadzwonić, jeśli będzie ci tak wygodniej.
- Okej, to jadę.
- Uważaj na siebie – powiedziałem.
- Będę.
Zachowywaliśmy się względem siebie trochę dziwnie, ale ani on ani ja nie chcieliśmy popsuć tego, co zaczęło od nowa między nami kiełkować.
Po kąpieli ległem w łóżku. Czułem się dziwnie, ni to szczęśliwy ni spokojny. Mieliśmy, znaczy ja miałem porozmawiać z Tomem, a skończyło się na jedzeniu pizzy i zamienieniu kilku bezsensownych zdań. Westchnąłem. Dochodziła już północ, umówiliśmy się z chłopakami w studiu na dziesiątą rano, więc ułożyłem się wygodnie na poduszce i leżałem, czekając na Toma. Dopóki nie usłyszę, że wrócił, nie zasnę. Ledwie o nim pomyślałem, a otrzymałem sms’a. Chwyciłem w pośpiechu komórkę, zerkając na wyświetlacz, to od niego.

Nie wiem, czy już śpisz, dlatego nie będę dzwonił. Wracam już do domu, będę do pół godziny.

Uśmiechnąłem się na tą wiadomość. Wrócił chyba szybciej niż w pół godziny. Słyszałem, jak wszedł do domu i położył klucze na szafce, i każdy krok, który kierował najwyraźniej prosto do mojego pokoju. Po cichu otworzył drzwi i chwilę stał w nich, próbując za pewne zorientować się, czy już śpię, a ja zamknąłem oczy, nadsłuchując, co robi. Wahał się jakiś czas, po czym podszedł do mojego łóżka i kucnął obok, nachylając się nade mną. Poczułem jego ciepły oddech na twarzy, był blisko, dzieliły nas może centymetry. Serce podeszło mi do gardła, jeśli mnie dotknie, zorientuje się, że udaję, a jeśli mnie pocałuję, chyba tam umrę, kompletnie nie wiedziałem, jak mam się zachować, ciągle jakaś część mnie walczyła z tym, czego pragnęło serce, ale Tom na szczęście nie posunął się dalej.
- Dobranoc Billy – wyszeptał i powoli, wstając wyszedł z mojego pokoju.
Natychmiast odrzuciłem kołdrę, czując, że płonę. W ciągu kilku sekund spociłem się i było mi gorąco, jakby w pokoju nagle ktoś podkręcił ogrzewanie. Boże, zrzuciłem z siebie koszulkę i wypiłem na raz całą szklankę wody, którą przyniosłem sobie przed snem. Angela miała rację, kocham go! Reaguję na każdy gest z jego strony. Pragnę kontaktu z nim w jakikolwiek sposób. Co z tego, że nasza mama tego nie akceptuje, on pomimo krzywdy, jaką mu wyrządziłem, jest przy mnie, gdyby mógł oddychałby za mnie, czułem to. Nie wiem, czemu sobie ubzdurałem, że skoro mama nas nie akceptuje, to między nami koniec. Jakie to miało znaczenie? Żadne! Czy to coś zmieniało między nami? Nie. Jesteśmy dorośli i sami decydujemy, czego chcemy, a czego nie. Położyłem się z powrotem, nakrywając się tylko do połowy. Przypominając sobie, jak jeszcze parę minut temu Tom nade mną klęczał i jak czułem jego ciepły oddech na policzku. Z tą właśnie myślą zasnąłem.
                Nie wiem, czemu rano, kiedy zadzwonił mój budzik miałem takie problemy ze wstaniem, Przestawiałem go dwa razy zanim zwlokłem się z łóżka.
Jak tylko wyszedłem z pokoju w powietrzu wyczułem aromat świeżo parzonej kawy. Tom, słysząc, że wyszedłem z pokoju wychylił się z kuchni.
- Naleśniki chcesz z dżemem, serem czy Nutellą?
- Z serem – odparłem, znikając za drzwiami łazienki.
Kiedy wyszedłem śniadanie czekało na mnie na stole, a Tom był w połowie swojego.
- Mam nadzieję, że cię nie obudziłem tym sms’em wczoraj? – zapytał, kiedy usiadłem do stołu.
- Nie.
- Andreasowi padło auto, chyba rozrusznik, zaholowałem go do warsztatu, ale trochę to zajęło czasu, było już późno, więc nie chciałem dzwonić, wiem jak cenny jest dla ciebie sen.
- Dzięki – odparłem, zapychając buzie naleśnikiem. Denerwowałem się, nie miałem pojęcia, co odpowiadać i jak się zachowywać, gdzieś tam w głębi siebie czułem, że tak po prostu nie mogę udawać, że ostatnich czterech tygodni nie było.
- Zajrzałem do ciebie jak wróciłem, ale już spałeś.
- Zastanawiam się, czemu Andy męczy się jeszcze z tą kupą złomu.
- Bo to jest Porsche 911 Turbo.
- Z turbem, to on już dawno nie ma nic wspólnego - skomentowałem. Ostatnio ciągle słyszałem, że grzebał w tym aucie. Lubię stare samochody, klasyki, które mają to coś w sobie, ale jakbym miał się za każdym razem, wsiadając do takiego auta zastanawiać, czy dojadę do miejsca przeznaczenia, wolałbym chyba iść na piechotę.
- Też mu to wczoraj powiedziałem. Wiesz, że kiedyś zazdrościłem mu tego auta?
- Chyba raczej tego, że rwał na nie laski.
Tom się zaśmiał.
- To też. Trochę się jednak zmieniło od tego czasu.
- Tak, bo dzisiaj, to on zazdrości tobie.
- Stać go na taki sam samochód jak mój, ale znasz Andiego.
Tak nas pochłonęła ta rozmowa, że kiedy zerknąłem na zegarek aż mi ciśnienie skoczyło.
- Cholera, już w pół do dziesiątej!
Tom się poderwał, jak poparzony z krzesła i prawie biegiem ruszył do swojego pokoju ubierać się.
Jedno trzeba przyznać, kiedy obaj mieliśmy nóż na gardle, zbieranie szło nam wyjątkowo szybko. Po dosłownie pięciu minutach wyszliśmy razem z domu.
Zjechaliśmy windą na podziemny parking i zacząłem szukać kluczyków, dopiero teraz zorientowałem się, że zostawiłem je w kieszeni drugiej kurtki.
- Muszę się wrócić – powiedziałem.
- Co się stało?
- Zapomniałem czegoś? – mówiąc to zawróciłem nawet ,nie dając mu nic powiedzieć.
Wróciłem w pośpiechu do domu i tak, jak myślałem kluczyki były w kieszeni kurtki, którą miałem wczoraj. Chwyciłem je tylko i zamykając mieszkanie zjechałem windą na parking. Byłem pewny, że Tom już pojechał, ale zdziwiłem się, kiedy zobaczyłem, że jego samochód stoi, a on klnie nad otwartą maską.
- Co się stało? - zapytałem.
- Chyba wczoraj nie wyłączyłem świateł i akumulator mi całkiem padł. Kurwa! - uderzył pięścią w maskę. -  Trzeba być debilem! -  zamknął z impetem maskę samochodu.
A ja otworzyłem drzwi swojego auta od strony pasażera i spojrzałem na niego.
- No to zapraszam – wykonałem zapraszający gest ręką. – Chyba, że wolisz jechać taksówką albo iść na piechotę albo zadzwonić po Michaela i poczekać tu sobie jeszcze jakąś godzinę.
Spojrzał na mnie, jakby nie całkiem dowierzał, że mu to zaproponowałem. - To jak?- ponowiłem pytanie.
- Jadę z tobą – odparł i wsiadł do środka, a ja zamknąłem za nim drzwi, kręcąc przy tym głową. Owładnęło mnie dziwne uczucie, ale takie pozytywne.
Wsiadłem do auta, Tom właśnie zapiął pasy.
- Dzięki – rzucił.
- Nie ma za co, w końcu ty też mnie zawsze woziłeś swoim autem.
- Naszym autem – poprawił, a ja tylko spojrzałem na niego wymownie. W przeciwieństwie do niego doskonale pamiętam, jak się na mnie wydarł, oświadczając mi, ba! Do tego, machając mi dokumentami przed nosem, kto jest prawowitym właścicielem samochodu.
- Wybacz, chciałem ci zrobić na złość. To było głupie.
- Ale dzięki temu dzisiaj nie jedziesz taksówką, tylko ładnym, nowiutkim i czyściutkim Audi A8
Parsknął śmiechem.
- Swoją drogą byłem pewny, że zaczniesz mnie błagać o samochód, a ty zrobiłeś to, czego się nie spodziewałem.
Spojrzałem na niego i śmiejąc się.
- Nie doceniasz mnie.
- Owszem, przyznaję, że poznałem cię ostatnio ze stron, o których nie miałem zielonego pojęcia.
Skrzywiłem się, bo od razu pomyślałem sobie o tym, co mu zrobiłem. Zauważył to.
- Przepraszam, nie to miałem na myśli. Chodziło mi o twoją zaradność i odnalezienie się w nowej sytuacji.
Przytaknąłem tylko, do końca jazdy jednak milknąc. Cóż, bez poważnej rozmowy się nie obejdzie, nie dam rady. Tom się stara, a ja, po prostu nie mogę udać, że nic się nie stało, za bardzo mnie to gryzie.
Kiedy zajechaliśmy na parking studia, chłopaki akurat stali przy aucie Georga i zaciekle o czymś debatowali. Zdziwili się jednak, kiedy zobaczyli, że z mojego auta wysiada także Tom.
- Hej – przywitał się Tom, wysiadając pierwszy. - Sorki za spóźnienie – przeprosił ich.
- Pogodziliście się? – zapytał Geo.
Tom spojrzał na mnie, a ja zamknąłem drzwi, udając, że nie wiem, o czym mowa.
- My się wcale nie pokłóciliśmy – odparł.
- Ale ostatnio osobno jeździcie. W ogóle jakoś się zachowujecie dziwnie. Bill idzie w jedną stronę, ty w drugą, a tu dzisiaj takie coś?
- Znaczy co? – zapytałem.
- No, przyjeżdżacie jednym autem.
- Akumulator mi padł – oznajmił Tom.
- A Bill oczywiście zgarnął cię w akcie dobrej woli.
- Cholera Geo - wtrąciłem się już.  - Przecież to mój brat, zresztą nie rozumiem, o co wam wszystkim ostatnio chodzi. Mam prawo mieć swój samochód i mam prawo spędzać czas bez Toma, i to wcale nie oznacza, że się pokłóciliśmy czy coś. Do waszej wiadomości, razem mieszkamy.
- No, w sumie – odpuścił Geo. – To co, idziecie? – zapytał.
- Idziemy – odparłem, puszczając przodem jego i Gustava.
Odruchowo spojrzałem na Toma, który uśmiechnął się tylko i kiwną mi z uznaniem głową.

8 komentarzy:

  1. Gdzie rozmowa ?!
    Lubisz nas dręczyć co?!
    Odcinek podobał mi się i cieszę się że w końcu Bill doszedł do tego że KOCHA Toma i że on jest tylko jego <3
    nawet pomyślał że Angela jest dla niego zagrożeniem ^^
    tego się nie spodziewałam *^*
    Billy się ogarnął i myśli nad rozmową z Tomem , a to już coś *~*
    Odcinek jak zawsze cudo <3
    tym razem miałam na twarzy wielki uśmiech <3
    i nie mogłam zasnąć przed przeczytaniem tego rozdzialiku <3
    Teraz mogę spokojnie iść spać i czekać na 'Poza granicami umysłów' <3
    pozdrawiam i życzę weny :-* :-*

    OdpowiedzUsuń
  2. pieknie czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Odcinek jak zasze boski :-) fajnie, że chłopaki się pogodzili i, że Bill w końcu się zorientował, że kocha Toma i, że on należy do niego :-) tylko, do ciasnej jasnej, gdzie jest ta wyczekiwana przez wszystkich rozmowa?? ja chce już ją przeczytać...
    Mam jedno małe pytanko: chłopaki się dowiedzą, że Tom i Bill są parą, tak?? Bo nurtuje mnie to od czasu kiedy dowiedziała się ich mama i Angela :-)
    życzę jak najwięcej weny i z niecierpliwością wyczekuje jak to się dalej potoczy :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czemu nie? w końcu są ich przyjaciółmi, więc raczej nie doniosą na policje, ani nic z tych rzeczy, co nie? :-) Angela przecież nic takiego nie zrobiła, a zna chłopaków dużo krócej :-)

      Usuń
  4. ROZDZIAŁ PRZECZYTANY NA JEDNYM WYDECHU
    POWIEM TYLKO TYLE:
    PADŁAM, LEŻĘ I NIE WSTAJĘ.
    POWALASZ NA KOLANA.
    PODZIELAM ZDANIE MITO, MIAŁA BYĆ ROZMOWA! TAK SIĘ NAPALIŁAM NA TĄ ROZMOWĘ, ŻE JAK TYLKO SIĘ OBUDZIŁAM TO PIERWSZE CO TO KOMÓRKA I CZYTAM ROZDZIAŁ. TAK MNIE WCIĄGNĄŁ, ŻE PRAWIE SIĘ NA AUTOBUS SPÓŹNIŁAM. JEDNAK RODZEŃSTWO SIĘ NA COŚ PRZYDAJE. XD
    DOBRA, ALE JA TU TERAZ NIE O MAŁOLATACH...
    CHCĘ TĄ ICH POWAŻNĄ ROZMOWĘ, ALE Z DRUGIEJ STRONY WOLĘ JEDNAK NIE, BO JAK ZACZNĄ ROZMAWIAĆ, TO SIĘ ZNOWU COŚ SPIEPRZY. KYÓRYŚ NIE WYTRZYMA, POWIE COŚ, CO NIE TRZEBA I WSZYSTKO PÓJDZIE SIĘ, ZA PRZEPROSZENIEM, PIEPRZYĆ, A ZACZYNAŁO BYĆ CUKIERKOWO.
    CO DO ANGELI... ZOSTAJĘ PRZY MOIM WCZEŚNIEJSZYM ZAŁOŻENIU, ŻE ONA CHCE TOMA, A BILL JEST TYLKO PRETEKSTEM.
    CHŁOPAKI MUSZĄ SIĘ DOWIEDZIEĆ O TAJEMNICY CHŁOPAKÓW! PO PROSTU MUSZĄ! TYLKO MAŁA PROŚBA, ŻEBY ANGELA IM TEGO NIE MÓWIŁA XP (DOBRA, ŻART)
    WENY
    KOTEK
    PS.U MNIE NOWY

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli wychodzi na to, że chłopaki muszą się dowiedzieć. Dobrze, wasze życzenie jest dla mnie rozkazem :D Mam już nawet pomysła :P

      Usuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*