Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

niedziela, 18 maja 2014



Witajcie kochani.
A więc, większość z was już przeczuwa, że coś się szykowało, no i się uszykowało. A to i tak jeszcze nie koniec. Teraz będziecie kombinować, co jest przyczyną, i jak temu zaradzić. Założę się, że tak będzie i ciekawi mnie, co wam genialnego przyjdzie do głowy.
Zapraszam do czytania.
 


Odcinek 50



    

Jak już w końcu cała rodzina zebrała się w kuchni, Simona podała obiad. Przez to, że bliźniacy spali do południa nie było już sensu zawracać sobie głowy śniadaniem. Gordon wypytywał, jak idzie im sprzedaż nowego albumu, czy planują jakąś trasę koncertową. Jako gitarzysta doskonale orientował się w branży muzycznej, więc jego rady zawsze były dla nich cenne.
Godziny w rodzinnym domu przelatywały tak szybko, że trudno było uwierzyć, że już zaczęło robić się ciemno, po mimo że był środek lata.
- Na nas już czas – rzucił Tom, wstając z kanapy, na której siedział już od dobrych dwóch godzin.
- Może zostaniecie na noc, pojedziecie z rana – tradycyjnie Simona zaczęła prosić ich. Tom spojrzał tylko na Billa, który ruszył brwiami, co Tom odczytał, jako „Sam tego chciałeś”.
- Mamo, jeszcze przyjedziemy tu nie raz – pocieszał ją Tom.
- Wiem kochanie, ale tak rzadko was ostatnio widuję, że chciałabym żebyście tu byli jak najdłużej.
- Wiem, ale obowiązki nas wzywają – tłumaczył jej Tom. - Poza tym jest już ciemno, a kawał drogi przed nami.
W jej sercu pojawił się lęk, ten wypadek odcisnął piętno na całej rodzinie Kaulitzów.
- Jest lato, piękna pogoda, weekend, a o tej godzinie na autostradzie pustki, nic nam nie będzie – tłumaczył jej Tom.
Westchnęła.
- Wiem, że was nie zatrzymam, ale nie będę się tak upierać jak ostatnio.
Tom podszedł do niej i przytulił ją mocno do siebie. W jego ramionach wydawała się taka krucha, aż trudno było mu uwierzyć, że jeszcze kilka lat wstecz, to ona jego tak tuliła.
Bill, pakując do samochodu ostatni pakunek przygotowany przez mamę, wrócił do domu pożegnać się z rodzicami.
- I jak tylko dojedziecie zadzwońcie, bo będę się denerwować – prosiła Simona.
- Zadzwonię, jak tylko dojedziemy – powiedział Bill, przytulając matkę.
- Kocham cię syneczku, nawet nie wiesz jak bardzo. Obu was mocno kocham – rozpłakała się.
- Mamo, proszę cię, bo zaraz ja się tu rozpłacze, a wiesz, że potrafię i będę miał to gdzieś, że jestem już dorosły i mi nie wypada.
Zaśmiała się ocierając łzy.
- Już nie płaczę. Uważajcie na siebie proszę was.
- Nie martw się nic nam nie będzie. Dwa razy w to samo drzewo piorun nie uderza.
- Billy! Ja tu poważnie, a ty sobie żartujesz.
- Chciałem cię pocieszyć.
- Jedźcie już – wtrącił się w końcu Gordon. - Bo mama, to was tu będzie jeszcze z godzinę żegnać.
- Tom, łap – Bill rzucił bratu kluczyki do samochodu, nie zapomniał o tym, że w drodze powrotnej Tom miał prowadzić i nie zamierzał mu ustąpić.
Wsiedli w końcu do samochodu i ruszyli.
- Mama napiekła nam tego sernika na tydzień, wiesz o tym? – odezwał się Bill, jak tylko ruszyli w drogę.
- I dobrze, mogę go jeść na śniadanie, obiad i kolację, uwielbiam go i nigdy nie mam dosyć.
Bill się zaśmiał.
- Ja też. Wiesz, cieszę się, że ich odwiedziliśmy.
- Ja się cieszę, że chciałeś jechać – mówiąc to, zerknął na brata.
- Już nie mam do niej żalu. Wiem, że kocha nas obu tak samo i że chciała mnie ochronić.
- Obserwowałem ją trochę – powiedział Tom. – Nie spuszczała z ciebie oka.
- Nie żartuj – zdziwił się Bill.
- Poważnie.
Bill zamyślił się, zawsze był z matką blisko, dużo bardziej był z nią związany niż Tom. Toma bardziej ciągnęło do ojczyma, zwłaszcza, że to właśnie Gordon zainteresował go muzyką na poważnie. To on uczył go pierwszych chwytów i akordów.
- Ach – westchnął głośno Bill, a Tom tylko zerknął na niego. – Uwielbiam, kiedy prowadzisz.
- Lubię prowadzić, ale nie wiem, czy dam radę dojechać do domu z tą nogą.
- A co, boli cię?
- Na razie nie, ale za nami niewiele drogi.
- Jak będzie źle, to się zamienimy. Chcę żebyś wzmocnił nogę, a unikając ćwiczeń nigdy tego nie zrobisz.
- Wiem, przecież nic nie mówię.
- No i poza tym, ty lepiej widzisz w nocy.
Tom prychnął.
- Toś wymyślił.
- Dobrze wiesz, że to prawda.
- Bzdura, widzisz tak samo dobrze jak ja. Powiedz lepiej, że nie lubisz prowadzić w nocy.
- Nie, naprawdę, wydaje mi się, że z moim wzrokiem coś jest nie tak, już dawno to zauważyłem.
- To powinieneś pójść do okulisty.
- Byłem.
- I co?
- Powiedział, że tak już mam i tyle – uciął krótko Bill.
- Bo w nocy po prostu trzeba się bardziej skupiać, a ty masz sto myśli na godzinę i się nie koncentrujesz wystarczająco mocno na drodze – wyjaśnił Tom.
- Kiedy muszę, to się koncentruję, a przy tobie to nigdy nie jest proste.
Tom znowu zerknął na brata.
- A co ja mam z tym wspólnego? Przeszkadzam ci, kiedy prowadzisz?
- Dekoncentrujesz mnie.
- Ja? Czym?
- Sobą.
Tom znowu zerknął na bliźniaka.
- Dobrze się czujesz?
- Bardzo dobrze. Jak mam się koncentrować, kiedy kontem oka widzę, jak mnie pożerasz wzrokiem.
- Ach – bąknął Tom. – Widzisz, a ja muszę, a ty także pożerasz mnie wzrokiem.
- Istotnie, bo jest co.
Tom się roześmiał, kręcąc przy tym ze zdumienia głową. Uwielbiał te ich dwuznaczne dyskusje.
Ani się zorientowali, kiedy byli w okolicy feralnego zjazdu.
- Chcesz coś kupić po drodze? – zapytał Tom.
- Nie wiem, a co?
- Dojeżdżamy do stacji.
Bill zerknął na brata.
- No co? – zapytał Tom, także zerkając na niego. – Sam powiedziałeś, że piorun nie trafia dwa razy w to samo drzewo.
- Nie chcę robić żadnych zakupów, a auto ma ponad pół baku paliwa i spokojnie starczy na przejechanie tej drogi jeszcze przynajmniej cztery razy, więc jedź dalej.
Tom pokręcił znowu głową, a wydawało mu się, że to on jest czarnowidzem.
Ujechali z kilkanaście kilometrów, a między nimi zapadła jakaś dziwna cisza. Bill odwrócił głowę, obserwując w oddali zbliżające się miasto, ich dom. Zostało im może ze dwadzieścia kilometrów drogi, kiedy Tom nagle gwałtownie przyhamował.
- Tom, co się dzieje?! – Bill spojrzał na brata. Znowu trzymał się za serce i szybko oddychał. - Co ci jest Tom?!
- Znowu – wydusił z siebie, tym razem dał radę zjechać na pobocze i włączyć awaryjne światła.
- Spokojnie, oddychaj spokojnie, to tylko atak paniki, nic ci nie jest – starał się mówić do niego spokojnie.
- Duszę się, Bill.
Bill chwycił go za podbródek i zmusiłby spojrzał na niego.
- Oddychaj spokojnie, jestem tu z tobą, a ty sam dobrze wiesz, że nic ci nie dolega, nie myśl o tym, że brakuje ci powietrza, oddychasz normalnie. Rozumiesz, co do ciebie mówię?
Rozumiał, ale co innego czuł, co innego Bill mu mówił. Jego serce znowu biło tak szybko, że czuł je w gardle.
- Tom? – Bill wołał go, ale on wydawał się jakby w tym momencie odpływać. Przerażony zapalił światło w aucie i wtedy w jednej sekundzie atak Toma minął.
- Tom?
- Już mi lepiej – powiedział, opierając głowę o kierownice. Czuł, że jest roztrzęsiony. – Boże, co za okropne uczucie.
- Już dobrze – Bill gładził go po ramieniu, starając się go uspokoić.
- A sądziłem, że tamto, to jednorazowy przypadek. Boże, mogłem spowodować wypadek, dobrze, że nic akurat nie jechało. – Przekręcił kluczyk w stacyjce, a pasy odpięły się.
- Dokąd idziesz? – zapytał, widząc, że Tom najwyraźniej ma zamiar wysiąść z auta.
- Muszę na świeże powietrze.
Pozwolił mu wysiąść, ale sam także dołączył do niego. Obszedł samochód i podszedł do niego.
- Masz fajki? - zapytał Tom.
- Nie wiem, czy w tym wypadku powinieneś palić.
- Nie jestem chory tylko zdenerwowany. To masz czy nie?
Bill otworzył tylne drzwi i wyciągnął z torby paczkę papierosów i podał ją bratu.
Tom odpalił jednego, ręce mu się trzęsły, wystraszył się, a najbardziej przeraziło go to uczucie, że się dusi.
Bill także zapalił i spojrzał na Toma.
- O czym myślałeś zanim to się stało?
Tom się zastanowił.
- Nie wiem, nie myślałem o czymś konkretnym, zresztą… sam już nie wiem. To przyszło tak nagle, bez jakiegokolwiek ostrzeżenia. Może, to jest związane z tym, że prowadzę auto? Ostatnim razem było tak samo. Kiedy ty prowadzisz nic się nie dzieje – mówiąc to, wyrzucił peta zadeptując go i westchnął, był załamany.
- Wsiadaj, jedziemy do domu – powiedział w końcu Bill. -  Poprowadzę.
Tom nie skomentował tego, obszedł samochód i wsiadł na miejsce pasażera.
Bill nie chciał teraz podejmować jakieś dyskusji, jedno wiedział, muszą o tym powiedzieć Hiradze, coś się z Tomem działo i to coś niedobrego.
Zajechali do domu w piętnaście minut.
- Zaparkuję w garażu.
- To wypuść mnie – powiedział Tom. Przez te automatyczne pasy nie mógł wysiąść dopóki Bill nie zgasi silnika albo zmieni ustawienia kluczyka. - Dzięki powiedział, kiedy Bill odblokował pasy.
- Zadzwoń do mamy – rzucił Bill.
- Dobra.  Poczekaj jeszcze, zabiorę część rzeczy do domu - wysiadł z auta i otwierając tylne drzwi pozbierał, ile dał radę zabrać na jeden raz rzeczy i zatrzasną drzwi nogą, kierując się do domu. Kiedy uporał się z zamkiem i alarmem i w końcu położył wszystko na stole w kuchni, wyciągnął telefon z kieszeni i wybrał połączenie do matki.
Odebrała po dwóch sygnałach.
- Tom?
- Tak to ja. Już dojechaliśmy, wszystko w porządku, jesteśmy cali i zdrowi, więc kładź się już spać – doskonale wiedział, że dochodzi już prawie północ, a dla ich matki, to już bardzo późna godzina.
- Dobrze, że już jesteście w domu, strasznie się denerwowałam, miałam jakieś złe przeczucia. Tom aż przełknął nerwowo ślinę.
- I nie potrzebnie, bo drogę mieliśmy dobrą, mało samochodów, dobrze się jechało, no i jesteśmy już na miejscu.
- No dobrze, wy też kładźcie się spać, jesteście pewnie zmęczeni po podróży.
- Trochę – powiedział Tom.- Kończę i idę pomóc Billowi przynieść resztę wałówki, którą nam dałaś.
- Dobrze kochanie, to kolorowych snów wam życzę.
- Dziękuję, my tobie też. Dobranoc mamo – pożegnał się rozłączając. Odłożył komórkę na stół w kuchni i głęboko odetchnąwszy wrócił do garażu pomoc bratu, który grzebał już w bagażniku, starając się to wszystko jakoś zabrać do domu.
- Czekaj, pomogę ci.
Bill spojrzał na niego.
- Dzwoniłeś do mamy? – zdziwił się, bo sądził, że rozmowa potrwa co najmniej kilkanaście minut.
- Tak.
- Co tak szybko?
- A co miałem jaj powiedzieć? Że miałem na drodze atak paniki i mało nas nie zabiłem?! – powiedział podenerwowany.
- Przestań! Do zabicia, to jeszcze daleko było, to po pierwsze, a po drugie nie traktuj tego jak choroby.
- A jak co?
- Nie jesteś chory Tom!
- Oczywiście, mam tylko coś z głową. Daj te reklamówki! – powiedział już nieźle podenerwowany, a Bill podął mu je, nie chcąc wszczynać kłótni w garażu.
Pozbierał resztę rzeczy i zamykając pilotem drzwi garażu, wszedł do domu. Zastał Toma w kuchni pakującego jedzenie do lodówki.
- Jak Hiraga wróci, zajmie się tym – rzucił chcąc pocieszyć tym Toma.
- Czym się zajmie, zrobi mi przeszczep mózgu?!
-  Na litość Boską, Tom! Bardzo wiele przeszedłeś, na dodatek ja dołożyłem ci swojej traumy, dlaczego tak cie to złości? Dlaczego nie pozwolisz sobie na takie uczucia?
Tom popatrzył na bliźniaka.
- Może, dlatego, że ty się z tym jakoś uporałeś, a ja nie mogę i do tego stwarzam właśnie dla ciebie największe zagrożenie.
Bill prychnął.
- Nie czuję się zagrożony, jeśli o to chodzi. I wcale się nie uporałem, jeśli jeszcze tego nie zauważyłeś – powiedział tym razem podniesionym tonem.
- Myślałem, że…
- Co myślałeś? Że po mnie spłynęło to, jak po kaczce? Bo nic nie mówię, bo nie miewam koszmarów i nie mam ataków paniki, to wydaje ci się, że zapomniałem o ostatnich sześciu miesiącach? Otóż nie! I powiem ci, że ze wszystkiego tego, co przeżyłem najbardziej boję się o ciebie. Przeraża mnie sama myśl, że coś ci się może stać. Już raz ci to powiedziałem w szpitalu, byłeś w śpiączce i nie słyszałeś, więc powiem ci to jeszcze raz, jeśli coś ci się stanie, jeśli zostawisz mnie samego, zabiję się. Nie będę żył bez ciebie ani jednego dnia dłużej, zrozumiałeś to?! – wykrzyczał. - Każda twoja porażka, każdy problem odczuwam razem z tobą, pomyśl o tym, ty cholerny egoisto! Moja siła, to ty! Żyje i walczę dla ciebie. Więc nie krzycz na mnie, kiedy staram ci się pomóc!
- Bill… Przepraszam, ja po prostu nie wiem, co się ze mną dzieje, przeraża mnie to, że nie potrafię nad tym zapanować.
- A myślisz, że mnie nie?
Tom zauważył w oczach bliźniaka łzy. Chwycił go za rękę, ale Bill wyrwał ją.
- Zostaw mnie!
- Bill…
- Idę spać. Sam – dodał po chwili i wyszedł z kuchni, zostawiając brata w kompletnym szoku. O ile Tom do tej pory roztrząsał sam w swojej głowie wydarzenia z drogi, to teraz skutecznie przestały krążyć mu po głowie, a na ich miejscu pojawił się zdenerwowany Bill. Jak bardzo musiał przeżywać, to co się z nim działo, że w nerwach wygarnął mu to, o czym myślał? Tom znał go bardzo dobrze i wiedział, że przegiął. Jedna myśl nie dawała mu spokoju najbardziej, czy jeśli jemu coś się stanie i umrze, to Bill naprawdę targnie się na swoje życie?
Musiał to wyjaśnić, nie mógł pozwolić na to, żeby Billa życie skończyło się z chwilą jego śmierci.
Susami po dwa schodki wbiegł na piętro, kierując się prosto do pokoju bliźniaka. Drzwi były otwarte, więc wszedł bez zbędnych ceregieli do środka. Jednak Billa nie było w pokoju. Rozejrzał się i usłyszał szum wody w łazience, więc się tam skierował.
- Chciałeś czegoś? – zapytał Bill, widząc bliźniaka w drzwiach.
- To znaczy, że jeśli zginę przypadkowo, popełnisz samobójstwo? – rzucił pytaniem zupełnie znienacka, ale Bill doskonale wiedział, o co mu chodzi.
- Dokładnie tak.
- Oszalałeś?!
- Jeśli ty uważasz, że mając ataki paniki masz coś z głową, to ja też.
- To nie ma nic wspólnego z moimi atakami.
- Tom, wydaje ci się, że wiesz o wszystkim, co się wydarzyło podczas twoje śpiączki? Myślisz, że powiedziałem ci o wszystkim, co zrobiłem, kiedy cię nie było?
- O czym ty mówisz? – Tom aż pobladł.
Bill uśmiechnął się ironicznie, kręcąc głową i zakręcił wodę, odkładając szczoteczkę do zębów na półkę. Odwrócił się do bliźniaka i podszedł do niego. Uciekł na chwilę spojrzeniem w bok, przypominając sobie dokładnie, ile razy ryzykował swoim życiem bezmyślnie, mając już dosyć walki i chcąc znaleźć się przy bracie, gdziekolwiek był.
- Przynajmniej dwa razy byłem o krok od śmierci.
- Słucham? – Tom nie mógł uwierzyć.
- Pierwszy, kiedy lekarze orzekli, że twój mózg jest martwy i lepiej by było odłączyć cię od respiratora, wtedy wróciłem do domu i piłem, mając nadzieję, że stężenie alkoholu w moim organizmie, zabije mnie. I drugi, kiedy mama powiedziała, że wytoczy mi sprawę w sądzie i pozbawi praw decydowania o twoim życiu, mówiłem ci, że pojechałem wtedy na miejsce wypadku, ale nie powiedziałem ci, że kiedy stamtąd odjechałem, to jechałem do domu, jak wariat, cisnąłem do dechy, ponad 280 kilometrów na godzinę, w środku burzy śnieżnej, rozumiesz? I było mi wszystko jedno, co się ze mną stanie. Byłem gotowy na śmierć.
Tomowi aż się wszystko w środku skręciło. Pamiętał doskonale, jaki Bill był wtedy roztrzęsiony, a to co przeżywał przed tym, jak się zjawił u niego we śnie, to musiało być straszne.
- Dlaczego to zrobiłeś?
- Bo nie potrafię bez ciebie żyć. Zawsze tak było. Zrobiłbym wszystko, żeby zatrzymać cię przy sobie, rozumiesz? Jesteś moją obsesją, sensem życia, oddechem, wszystkim co mam, co jest dla mnie najcenniejsze, Tom. Z nas dwojga, to ja mam najwyraźniej coś z głową, a nie ty.
- Ja też cię kocham.
- Tu nie chodzi o miłość, Tom. To nie jest zwykłe uczucie. Ja bez ciebie nie potrafię nawet normalnie myśleć, nie istnieje, po prostu. Popełniam błąd za błędem, miotam się.
- Co ty mówisz, Bill – Tom był zdumiony. Wiedział, co Bill do niego czuje, czuł to każdego dnia, ale do tej pory nie miał pojęcia, jak wiele on dla niego znaczy.
- Jesteś dla mnie jak serce, rozumiesz? Najważniejszy organ w ciele człowieka.  Dopóki bije, dopóki jesteś, będę żył. Jeśli coś ci się stanie, serce przestanie bić, mnie już także nie będzie.
- Przerażasz mnie Bill. Zaczynam się o ciebie martwić.
- Niepotrzebnie, wystarczy żebyś żył, a ja będę przy tobie i też będę żył, to wszystko. Kładź się spać, Tom, masz dosyć wrażeń, jak na jeden dzień. I nigdy więcej nie mów o swoich atakach, jak o chorobie. Nigdy więcej! – powtórzył. – I nie wyżywaj się na mnie, bo nie jestem twoim wrogiem, a tak się poczułem w garażu. Gdybym mógł chciałbym, żebym to mnie nękały te ataki paniki, lepiej bym się z tym uporał niż ty, ale nie mogę, a ty mi tu wyjeżdżasz jeszcze, z jakimś tekstem, że jesteś dla mnie zagrożeniem. Chcę ci jedynie pomóc, pomyśl o tym, kiedy następnym razem zechcesz podnieść na mnie głos.
Tom przez chwilę stał i milczał, słowa Billa wstrząsnęły nim. Nie wiedział, co ma teraz o tym wszystkim myśleć.
- Przyjdziesz do mnie? – zapytał Tom. Zdążył już zauważyć, kiedy wszedł do pokoju poduszkę, która wcześniej leżała na jego łóżku.
- Nie. Dzisiaj chcę spać sam.
- Ale… Bill… - nigdy wcześniej nie słyszał, żeby tak stanowczo do niego mówił.
- Nie, Tom. Ty także potrzebujesz trochę samotności.
- Jesteś na mnie zły? – drążył temat dalej.
- Jestem zmęczony i potrzebuję trochę samotności.
- Rozumiem – odparł, ale nadal stał w drzwiach łazienki i przyglądał się bliźniakowi.
Bill podszedł do niego i pocałował go w usta.
- Kocham cię, Tommy, bardzo, bardzo mocno, wiesz o tym, prawda?
Tom pokiwał twierdząco głową.
- To idź już, chcę się położyć. I zamknij drzwi, jak będziesz wychodził.
Zdezorientowany zostawił Billa samego i wychodząc po chwili z jego pokoju, zamknął za sobą drzwi.

4 komentarze:

  1. ;(;(;(;(
    CUDO... AŻ SIĘ POPŁAKAŁAM.
    SZCZEGÓLNIE PRZY TYM FRAGMENCIE
    " - Bo nie potrafię bez ciebie żyć. Zawsze tak było. Zrobiłbym wszystko, żeby zatrzymać cię przy sobie, rozumiesz? Jesteś moją obsesją, sensem życia, oddechem, wszystkim co mam, co jest dla mnie najcenniejsze, Tom. Z nas dwojga, to ja mam najwyraźniej coś z głową, a nie ty.
    - Ja też cię kocham.
    - Tu nie chodzi o miłość Tom. To nie jest zwykłe uczucie. Ja bez ciebie nie potrafię nawet normalnie myśleć, nie istnieje, po prostu. Popełniam błąd za błędem, miotam się.
    - Co ty mówisz Bill – Tom był zdumiony. Wiedział, co Bill do niego czuje, czuł to każdego dnia, ale do tej pory nie miał pojęcia, jak wiele on dla niego znaczy.
    - Jesteś dla mnie jak serce, rozumiesz? Najważniejszy organ w ciele człowieka. Dopóki bije, do puki jesteś, będę żył. Jeśli coś ci się stanie, serce przestanie bić, mnie już także nie będzie.
    - Przerażasz mnie Bill. Zaczynam się o ciebie martwić.
    - Niepotrzebnie, wystarczy żebyś żył, a ja będę przy tobie i też będę żył, to wszystko. Kładź się spać Tom, masz dosyć wrażeń, jak na jeden dzień. I nigdy więcej nie mów o swoich atakach, jak o chorobie. Nigdy więcej! – powtórzył. – I nie wyżywaj się na mnie, bo nie jestem twoim wrogiem, a tak się poczułem w garażu. Gdybym mógł chciałbym, żebym to mnie nękały te ataki paniki, lepiej bym się z tym uporał niż ty, ale nie mogę, a ty mi tu wyjeżdżasz jeszcze, z jakimś tekstem, że jesteś dla mnie zagrożeniem. Chcę ci jedynie pomóc, pomyśl o tym, kiedy następnym razem zechcesz podnieść na mnie głos.
    Tom przez chwilę stał i milczał, słowa Billa wstrząsnęły nim. Nie wiedział, co ma teraz o tym wszystkim myśleć."
    DO TEGO MIAŁAM WŁĄCZONĄ PIOSENKĘ MY OBSESSION CINEMA BIZARRE I JUŻ BYŁO PO MNIE.
    PRZEZ PÓŁ GODZINY RYCZAŁAM JAK BÓBR.
    DUŻO WENY ŻYCZĘ
    KOTEK

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no znowu mi tu płakałaś A piosenkę znam jest zaje***

      Usuń
  2. ojj ja także się poryczałam przy tym fragmencie, niesamowicie rozczulający

    OdpowiedzUsuń
  3. Niki kochanie ty moje !!
    Chcem żebyś widziała że czytam tylko mnie leń dopadł i nic mi się nie chce
    Ale jak już odejdzie to ci napisze mega długiiii komentarz ^^

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*