Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
niedziela, 18 maja 2014
00:03
Witajcie kochani.
A więc, większość z was już przeczuwa, że coś się szykowało,
no i się uszykowało. A to i tak jeszcze nie koniec. Teraz będziecie kombinować,
co jest przyczyną, i jak temu zaradzić. Założę się, że tak będzie i ciekawi mnie,
co wam genialnego przyjdzie do głowy.
Zapraszam do czytania.
Odcinek 50
Jak już w końcu cała
rodzina zebrała się w kuchni, Simona podała obiad. Przez to, że bliźniacy spali
do południa nie było już sensu zawracać sobie głowy śniadaniem. Gordon
wypytywał, jak idzie im sprzedaż nowego albumu, czy planują jakąś trasę
koncertową. Jako gitarzysta doskonale orientował się w branży muzycznej, więc
jego rady zawsze były dla nich cenne.
Godziny w rodzinnym
domu przelatywały tak szybko, że trudno było uwierzyć, że już zaczęło robić się
ciemno, po mimo że był środek lata.
- Na nas już
czas – rzucił Tom, wstając z kanapy, na której siedział już od dobrych dwóch
godzin.
- Może
zostaniecie na noc, pojedziecie z rana – tradycyjnie Simona zaczęła prosić ich.
Tom spojrzał tylko na Billa, który ruszył brwiami, co Tom odczytał, jako „Sam
tego chciałeś”.
- Mamo,
jeszcze przyjedziemy tu nie raz – pocieszał ją Tom.
- Wiem
kochanie, ale tak rzadko was ostatnio widuję, że chciałabym żebyście tu byli
jak najdłużej.
- Wiem, ale
obowiązki nas wzywają – tłumaczył jej Tom. - Poza tym jest już ciemno, a kawał
drogi przed nami.
W jej sercu pojawił
się lęk, ten wypadek odcisnął piętno na całej rodzinie Kaulitzów.
- Jest lato,
piękna pogoda, weekend, a o tej godzinie na autostradzie pustki, nic nam nie
będzie – tłumaczył jej Tom.
Westchnęła.
- Wiem, że was
nie zatrzymam, ale nie będę się tak upierać jak ostatnio.
Tom podszedł do niej i
przytulił ją mocno do siebie. W jego ramionach wydawała się taka krucha, aż
trudno było mu uwierzyć, że jeszcze kilka lat wstecz, to ona jego tak tuliła.
Bill, pakując do
samochodu ostatni pakunek przygotowany przez mamę, wrócił do domu pożegnać się
z rodzicami.
- I jak tylko
dojedziecie zadzwońcie, bo będę się denerwować – prosiła Simona.
- Zadzwonię,
jak tylko dojedziemy – powiedział Bill, przytulając matkę.
- Kocham cię
syneczku, nawet nie wiesz jak bardzo. Obu was mocno kocham – rozpłakała się.
- Mamo, proszę
cię, bo zaraz ja się tu rozpłacze, a wiesz, że potrafię i będę miał to gdzieś,
że jestem już dorosły i mi nie wypada.
Zaśmiała się ocierając
łzy.
- Już nie
płaczę. Uważajcie na siebie proszę was.
- Nie martw
się nic nam nie będzie. Dwa razy w to samo drzewo piorun nie uderza.
- Billy! Ja tu
poważnie, a ty sobie żartujesz.
- Chciałem cię
pocieszyć.
- Jedźcie już
– wtrącił się w końcu Gordon. - Bo mama, to was tu będzie jeszcze z godzinę
żegnać.
- Tom, łap –
Bill rzucił bratu kluczyki do samochodu, nie zapomniał o tym, że w drodze
powrotnej Tom miał prowadzić i nie zamierzał mu ustąpić.
Wsiedli w końcu do
samochodu i ruszyli.
- Mama
napiekła nam tego sernika na tydzień, wiesz o tym? – odezwał się Bill, jak
tylko ruszyli w drogę.
- I dobrze,
mogę go jeść na śniadanie, obiad i kolację, uwielbiam go i nigdy nie mam dosyć.
Bill się zaśmiał.
- Ja też.
Wiesz, cieszę się, że ich odwiedziliśmy.
- Ja się
cieszę, że chciałeś jechać – mówiąc to, zerknął na brata.
- Już nie mam
do niej żalu. Wiem, że kocha nas obu tak samo i że chciała mnie ochronić.
- Obserwowałem
ją trochę – powiedział Tom. – Nie spuszczała z ciebie oka.
- Nie żartuj –
zdziwił się Bill.
- Poważnie.
Bill zamyślił się,
zawsze był z matką blisko, dużo bardziej był z nią związany niż Tom. Toma
bardziej ciągnęło do ojczyma, zwłaszcza, że to właśnie Gordon zainteresował go
muzyką na poważnie. To on uczył go pierwszych chwytów i akordów.
- Ach –
westchnął głośno Bill, a Tom tylko zerknął na niego. – Uwielbiam, kiedy
prowadzisz.
- Lubię
prowadzić, ale nie wiem, czy dam radę dojechać do domu z tą nogą.
- A co, boli
cię?
- Na razie
nie, ale za nami niewiele drogi.
- Jak będzie
źle, to się zamienimy. Chcę żebyś wzmocnił nogę, a unikając ćwiczeń nigdy tego
nie zrobisz.
- Wiem, przecież
nic nie mówię.
- No i poza
tym, ty lepiej widzisz w nocy.
Tom prychnął.
- Toś
wymyślił.
- Dobrze
wiesz, że to prawda.
- Bzdura,
widzisz tak samo dobrze jak ja. Powiedz lepiej, że nie lubisz prowadzić w nocy.
- Nie,
naprawdę, wydaje mi się, że z moim wzrokiem coś jest nie tak, już dawno to
zauważyłem.
- To
powinieneś pójść do okulisty.
- Byłem.
- I co?
- Powiedział,
że tak już mam i tyle – uciął krótko Bill.
- Bo w nocy po
prostu trzeba się bardziej skupiać, a ty masz sto myśli na godzinę i się nie koncentrujesz
wystarczająco mocno na drodze – wyjaśnił Tom.
- Kiedy muszę,
to się koncentruję, a przy tobie to nigdy nie jest proste.
Tom znowu zerknął na
brata.
- A co ja mam
z tym wspólnego? Przeszkadzam ci, kiedy prowadzisz?
-
Dekoncentrujesz mnie.
- Ja? Czym?
- Sobą.
Tom znowu zerknął na
bliźniaka.
- Dobrze się
czujesz?
- Bardzo
dobrze. Jak mam się koncentrować, kiedy kontem oka widzę, jak mnie pożerasz
wzrokiem.
- Ach – bąknął
Tom. – Widzisz, a ja muszę, a ty także pożerasz mnie wzrokiem.
- Istotnie, bo
jest co.
Tom się roześmiał,
kręcąc przy tym ze zdumienia głową. Uwielbiał te ich dwuznaczne dyskusje.
Ani się zorientowali,
kiedy byli w okolicy feralnego zjazdu.
- Chcesz coś
kupić po drodze? – zapytał Tom.
- Nie wiem, a
co?
- Dojeżdżamy
do stacji.
Bill zerknął na brata.
- No co? –
zapytał Tom, także zerkając na niego. – Sam powiedziałeś, że piorun nie trafia
dwa razy w to samo drzewo.
- Nie chcę
robić żadnych zakupów, a auto ma ponad pół baku paliwa i spokojnie starczy na
przejechanie tej drogi jeszcze przynajmniej cztery razy, więc jedź dalej.
Tom pokręcił znowu
głową, a wydawało mu się, że to on jest czarnowidzem.
Ujechali z kilkanaście
kilometrów, a między nimi zapadła jakaś dziwna cisza. Bill odwrócił głowę,
obserwując w oddali zbliżające się miasto, ich dom. Zostało im może ze
dwadzieścia kilometrów drogi, kiedy Tom nagle gwałtownie przyhamował.
- Tom, co się
dzieje?! – Bill spojrzał na brata. Znowu trzymał się za serce i szybko
oddychał. - Co ci jest Tom?!
- Znowu –
wydusił z siebie, tym razem dał radę zjechać na pobocze i włączyć awaryjne
światła.
- Spokojnie,
oddychaj spokojnie, to tylko atak paniki, nic ci nie jest – starał się mówić do
niego spokojnie.
- Duszę się,
Bill.
Bill chwycił go za
podbródek i zmusiłby spojrzał na niego.
- Oddychaj
spokojnie, jestem tu z tobą, a ty sam dobrze wiesz, że nic ci nie dolega, nie
myśl o tym, że brakuje ci powietrza, oddychasz normalnie. Rozumiesz, co do
ciebie mówię?
Rozumiał, ale co
innego czuł, co innego Bill mu mówił. Jego serce znowu biło tak szybko, że czuł
je w gardle.
- Tom? – Bill
wołał go, ale on wydawał się jakby w tym momencie odpływać. Przerażony zapalił
światło w aucie i wtedy w jednej sekundzie atak Toma minął.
- Tom?
- Już mi
lepiej – powiedział, opierając głowę o kierownice. Czuł, że jest roztrzęsiony.
– Boże, co za okropne uczucie.
- Już dobrze –
Bill gładził go po ramieniu, starając się go uspokoić.
- A sądziłem,
że tamto, to jednorazowy przypadek. Boże, mogłem spowodować wypadek, dobrze, że
nic akurat nie jechało. – Przekręcił kluczyk w stacyjce, a pasy odpięły się.
- Dokąd
idziesz? – zapytał, widząc, że Tom najwyraźniej ma zamiar wysiąść z auta.
- Muszę na
świeże powietrze.
Pozwolił mu wysiąść,
ale sam także dołączył do niego. Obszedł samochód i podszedł do niego.
- Masz fajki? -
zapytał Tom.
- Nie wiem,
czy w tym wypadku powinieneś palić.
- Nie jestem
chory tylko zdenerwowany. To masz czy nie?
Bill otworzył tylne
drzwi i wyciągnął z torby paczkę papierosów i podał ją bratu.
Tom odpalił jednego,
ręce mu się trzęsły, wystraszył się, a najbardziej przeraziło go to uczucie, że
się dusi.
Bill także zapalił i
spojrzał na Toma.
- O czym
myślałeś zanim to się stało?
Tom się zastanowił.
- Nie wiem,
nie myślałem o czymś konkretnym, zresztą… sam już nie wiem. To przyszło tak
nagle, bez jakiegokolwiek ostrzeżenia. Może, to jest związane z tym, że
prowadzę auto? Ostatnim razem było tak samo. Kiedy ty prowadzisz nic się nie
dzieje – mówiąc to, wyrzucił peta zadeptując go i westchnął, był załamany.
- Wsiadaj,
jedziemy do domu – powiedział w końcu Bill. -
Poprowadzę.
Tom nie skomentował
tego, obszedł samochód i wsiadł na miejsce pasażera.
Bill nie chciał teraz
podejmować jakieś dyskusji, jedno wiedział, muszą o tym powiedzieć Hiradze, coś
się z Tomem działo i to coś niedobrego.
Zajechali do domu w
piętnaście minut.
- Zaparkuję w
garażu.
- To wypuść
mnie – powiedział Tom. Przez te automatyczne pasy nie mógł wysiąść dopóki Bill
nie zgasi silnika albo zmieni ustawienia kluczyka. - Dzięki powiedział, kiedy
Bill odblokował pasy.
- Zadzwoń do
mamy – rzucił Bill.
- Dobra. Poczekaj jeszcze, zabiorę część rzeczy do
domu - wysiadł z auta i otwierając tylne drzwi pozbierał, ile dał radę zabrać
na jeden raz rzeczy i zatrzasną drzwi nogą, kierując się do domu. Kiedy uporał
się z zamkiem i alarmem i w końcu położył wszystko na stole w kuchni, wyciągnął
telefon z kieszeni i wybrał połączenie do matki.
Odebrała po dwóch
sygnałach.
- Tom?
- Tak to ja.
Już dojechaliśmy, wszystko w porządku, jesteśmy cali i zdrowi, więc kładź się już
spać – doskonale wiedział, że dochodzi już prawie północ, a dla ich matki, to
już bardzo późna godzina.
- Dobrze, że
już jesteście w domu, strasznie się denerwowałam, miałam jakieś złe przeczucia.
Tom aż przełknął nerwowo ślinę.
- I nie
potrzebnie, bo drogę mieliśmy dobrą, mało samochodów, dobrze się jechało, no i
jesteśmy już na miejscu.
- No dobrze,
wy też kładźcie się spać, jesteście pewnie zmęczeni po podróży.
- Trochę –
powiedział Tom.- Kończę i idę pomóc Billowi przynieść resztę wałówki, którą nam
dałaś.
- Dobrze
kochanie, to kolorowych snów wam życzę.
- Dziękuję, my
tobie też. Dobranoc mamo – pożegnał się rozłączając. Odłożył komórkę na stół w
kuchni i głęboko odetchnąwszy wrócił do garażu pomoc bratu, który grzebał już w
bagażniku, starając się to wszystko jakoś zabrać do domu.
- Czekaj, pomogę
ci.
Bill spojrzał na
niego.
- Dzwoniłeś do
mamy? – zdziwił się, bo sądził, że rozmowa potrwa co najmniej kilkanaście
minut.
- Tak.
- Co tak
szybko?
- A co miałem
jaj powiedzieć? Że miałem na drodze atak paniki i mało nas nie zabiłem?! –
powiedział podenerwowany.
- Przestań! Do
zabicia, to jeszcze daleko było, to po pierwsze, a po drugie nie traktuj tego
jak choroby.
- A jak co?
- Nie jesteś
chory Tom!
- Oczywiście,
mam tylko coś z głową. Daj te reklamówki! – powiedział już nieźle
podenerwowany, a Bill podął mu je, nie chcąc wszczynać kłótni w garażu.
Pozbierał resztę
rzeczy i zamykając pilotem drzwi garażu, wszedł do domu. Zastał Toma w kuchni
pakującego jedzenie do lodówki.
- Jak Hiraga
wróci, zajmie się tym – rzucił chcąc pocieszyć tym Toma.
- Czym się
zajmie, zrobi mi przeszczep mózgu?!
- Na litość Boską, Tom! Bardzo wiele
przeszedłeś, na dodatek ja dołożyłem ci swojej traumy, dlaczego tak cie to
złości? Dlaczego nie pozwolisz sobie na takie uczucia?
Tom popatrzył na
bliźniaka.
- Może,
dlatego, że ty się z tym jakoś uporałeś, a ja nie mogę i do tego stwarzam
właśnie dla ciebie największe zagrożenie.
Bill prychnął.
- Nie czuję
się zagrożony, jeśli o to chodzi. I wcale się nie uporałem, jeśli jeszcze tego
nie zauważyłeś – powiedział tym razem podniesionym tonem.
- Myślałem,
że…
- Co myślałeś?
Że po mnie spłynęło to, jak po kaczce? Bo nic nie mówię, bo nie miewam
koszmarów i nie mam ataków paniki, to wydaje ci się, że zapomniałem o ostatnich
sześciu miesiącach? Otóż nie! I powiem ci, że ze wszystkiego tego, co przeżyłem
najbardziej boję się o ciebie. Przeraża mnie sama myśl, że coś ci się może
stać. Już raz ci to powiedziałem w szpitalu, byłeś w śpiączce i nie słyszałeś,
więc powiem ci to jeszcze raz, jeśli coś ci się stanie, jeśli zostawisz mnie
samego, zabiję się. Nie będę żył bez ciebie ani jednego dnia dłużej,
zrozumiałeś to?! – wykrzyczał. - Każda twoja porażka, każdy problem odczuwam
razem z tobą, pomyśl o tym, ty cholerny egoisto! Moja siła, to ty! Żyje i
walczę dla ciebie. Więc nie krzycz na mnie, kiedy staram ci się pomóc!
- Bill…
Przepraszam, ja po prostu nie wiem, co się ze mną dzieje, przeraża mnie to, że
nie potrafię nad tym zapanować.
- A myślisz,
że mnie nie?
Tom zauważył w oczach
bliźniaka łzy. Chwycił go za rękę, ale Bill wyrwał ją.
- Zostaw mnie!
- Bill…
- Idę spać.
Sam – dodał po chwili i wyszedł z kuchni, zostawiając brata w kompletnym szoku.
O ile Tom do tej pory roztrząsał sam w swojej głowie wydarzenia z drogi, to
teraz skutecznie przestały krążyć mu po głowie, a na ich miejscu pojawił się
zdenerwowany Bill. Jak bardzo musiał przeżywać, to co się z nim działo, że w
nerwach wygarnął mu to, o czym myślał? Tom znał go bardzo dobrze i wiedział, że
przegiął. Jedna myśl nie dawała mu spokoju najbardziej, czy jeśli jemu coś się
stanie i umrze, to Bill naprawdę targnie się na swoje życie?
Musiał to wyjaśnić,
nie mógł pozwolić na to, żeby Billa życie skończyło się z chwilą jego śmierci.
Susami po dwa schodki
wbiegł na piętro, kierując się prosto do pokoju bliźniaka. Drzwi były otwarte,
więc wszedł bez zbędnych ceregieli do środka. Jednak Billa nie było w pokoju.
Rozejrzał się i usłyszał szum wody w łazience, więc się tam skierował.
- Chciałeś
czegoś? – zapytał Bill, widząc bliźniaka w drzwiach.
- To znaczy,
że jeśli zginę przypadkowo, popełnisz samobójstwo? – rzucił pytaniem zupełnie
znienacka, ale Bill doskonale wiedział, o co mu chodzi.
- Dokładnie
tak.
- Oszalałeś?!
- Jeśli ty
uważasz, że mając ataki paniki masz coś z głową, to ja też.
- To nie ma
nic wspólnego z moimi atakami.
- Tom, wydaje
ci się, że wiesz o wszystkim, co się wydarzyło podczas twoje śpiączki? Myślisz,
że powiedziałem ci o wszystkim, co zrobiłem, kiedy cię nie było?
- O czym ty
mówisz? – Tom aż pobladł.
Bill uśmiechnął się
ironicznie, kręcąc głową i zakręcił wodę, odkładając szczoteczkę do zębów na
półkę. Odwrócił się do bliźniaka i podszedł do niego. Uciekł na chwilę
spojrzeniem w bok, przypominając sobie dokładnie, ile razy ryzykował swoim
życiem bezmyślnie, mając już dosyć walki i chcąc znaleźć się przy bracie,
gdziekolwiek był.
- Przynajmniej
dwa razy byłem o krok od śmierci.
- Słucham? –
Tom nie mógł uwierzyć.
- Pierwszy,
kiedy lekarze orzekli, że twój mózg jest martwy i lepiej by było odłączyć cię
od respiratora, wtedy wróciłem do domu i piłem, mając nadzieję, że stężenie
alkoholu w moim organizmie, zabije mnie. I drugi, kiedy mama powiedziała, że
wytoczy mi sprawę w sądzie i pozbawi praw decydowania o twoim życiu, mówiłem
ci, że pojechałem wtedy na miejsce wypadku, ale nie powiedziałem ci, że kiedy
stamtąd odjechałem, to jechałem do domu, jak wariat, cisnąłem do dechy, ponad
280 kilometrów na godzinę, w środku burzy śnieżnej, rozumiesz? I było mi
wszystko jedno, co się ze mną stanie. Byłem gotowy na śmierć.
Tomowi aż się wszystko
w środku skręciło. Pamiętał doskonale, jaki Bill był wtedy roztrzęsiony, a to
co przeżywał przed tym, jak się zjawił u niego we śnie, to musiało być
straszne.
- Dlaczego to
zrobiłeś?
- Bo nie
potrafię bez ciebie żyć. Zawsze tak było. Zrobiłbym wszystko, żeby zatrzymać
cię przy sobie, rozumiesz? Jesteś moją obsesją, sensem życia, oddechem,
wszystkim co mam, co jest dla mnie najcenniejsze, Tom. Z nas dwojga, to ja mam
najwyraźniej coś z głową, a nie ty.
- Ja też cię
kocham.
- Tu nie
chodzi o miłość, Tom. To nie jest zwykłe uczucie. Ja bez ciebie nie potrafię
nawet normalnie myśleć, nie istnieje, po prostu. Popełniam błąd za błędem,
miotam się.
- Co ty mówisz,
Bill – Tom był zdumiony. Wiedział, co Bill do niego czuje, czuł to każdego
dnia, ale do tej pory nie miał pojęcia, jak wiele on dla niego znaczy.
- Jesteś dla
mnie jak serce, rozumiesz? Najważniejszy organ w ciele człowieka. Dopóki bije, dopóki jesteś, będę żył. Jeśli
coś ci się stanie, serce przestanie bić, mnie już także nie będzie.
- Przerażasz
mnie Bill. Zaczynam się o ciebie martwić.
-
Niepotrzebnie, wystarczy żebyś żył, a ja będę przy tobie i też będę żył, to
wszystko. Kładź się spać, Tom, masz dosyć wrażeń, jak na jeden dzień. I nigdy
więcej nie mów o swoich atakach, jak o chorobie. Nigdy więcej! – powtórzył. – I
nie wyżywaj się na mnie, bo nie jestem twoim wrogiem, a tak się poczułem w
garażu. Gdybym mógł chciałbym, żebym to mnie nękały te ataki paniki, lepiej bym
się z tym uporał niż ty, ale nie mogę, a ty mi tu wyjeżdżasz jeszcze, z jakimś
tekstem, że jesteś dla mnie zagrożeniem. Chcę ci jedynie pomóc, pomyśl o tym,
kiedy następnym razem zechcesz podnieść na mnie głos.
Tom przez chwilę stał
i milczał, słowa Billa wstrząsnęły nim. Nie wiedział, co ma teraz o tym
wszystkim myśleć.
- Przyjdziesz
do mnie? – zapytał Tom. Zdążył już zauważyć, kiedy wszedł do pokoju poduszkę,
która wcześniej leżała na jego łóżku.
- Nie. Dzisiaj
chcę spać sam.
- Ale… Bill… -
nigdy wcześniej nie słyszał, żeby tak stanowczo do niego mówił.
- Nie, Tom. Ty
także potrzebujesz trochę samotności.
- Jesteś na
mnie zły? – drążył temat dalej.
- Jestem
zmęczony i potrzebuję trochę samotności.
- Rozumiem –
odparł, ale nadal stał w drzwiach łazienki i przyglądał się bliźniakowi.
Bill podszedł do niego
i pocałował go w usta.
- Kocham cię,
Tommy, bardzo, bardzo mocno, wiesz o tym, prawda?
Tom pokiwał twierdząco
głową.
- To idź już,
chcę się położyć. I zamknij drzwi, jak będziesz wychodził.
Zdezorientowany
zostawił Billa samego i wychodząc po chwili z jego pokoju, zamknął za sobą
drzwi.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
;(;(;(;(
OdpowiedzUsuńCUDO... AŻ SIĘ POPŁAKAŁAM.
SZCZEGÓLNIE PRZY TYM FRAGMENCIE
" - Bo nie potrafię bez ciebie żyć. Zawsze tak było. Zrobiłbym wszystko, żeby zatrzymać cię przy sobie, rozumiesz? Jesteś moją obsesją, sensem życia, oddechem, wszystkim co mam, co jest dla mnie najcenniejsze, Tom. Z nas dwojga, to ja mam najwyraźniej coś z głową, a nie ty.
- Ja też cię kocham.
- Tu nie chodzi o miłość Tom. To nie jest zwykłe uczucie. Ja bez ciebie nie potrafię nawet normalnie myśleć, nie istnieje, po prostu. Popełniam błąd za błędem, miotam się.
- Co ty mówisz Bill – Tom był zdumiony. Wiedział, co Bill do niego czuje, czuł to każdego dnia, ale do tej pory nie miał pojęcia, jak wiele on dla niego znaczy.
- Jesteś dla mnie jak serce, rozumiesz? Najważniejszy organ w ciele człowieka. Dopóki bije, do puki jesteś, będę żył. Jeśli coś ci się stanie, serce przestanie bić, mnie już także nie będzie.
- Przerażasz mnie Bill. Zaczynam się o ciebie martwić.
- Niepotrzebnie, wystarczy żebyś żył, a ja będę przy tobie i też będę żył, to wszystko. Kładź się spać Tom, masz dosyć wrażeń, jak na jeden dzień. I nigdy więcej nie mów o swoich atakach, jak o chorobie. Nigdy więcej! – powtórzył. – I nie wyżywaj się na mnie, bo nie jestem twoim wrogiem, a tak się poczułem w garażu. Gdybym mógł chciałbym, żebym to mnie nękały te ataki paniki, lepiej bym się z tym uporał niż ty, ale nie mogę, a ty mi tu wyjeżdżasz jeszcze, z jakimś tekstem, że jesteś dla mnie zagrożeniem. Chcę ci jedynie pomóc, pomyśl o tym, kiedy następnym razem zechcesz podnieść na mnie głos.
Tom przez chwilę stał i milczał, słowa Billa wstrząsnęły nim. Nie wiedział, co ma teraz o tym wszystkim myśleć."
DO TEGO MIAŁAM WŁĄCZONĄ PIOSENKĘ MY OBSESSION CINEMA BIZARRE I JUŻ BYŁO PO MNIE.
PRZEZ PÓŁ GODZINY RYCZAŁAM JAK BÓBR.
DUŻO WENY ŻYCZĘ
KOTEK
Nie no znowu mi tu płakałaś A piosenkę znam jest zaje***
Usuńojj ja także się poryczałam przy tym fragmencie, niesamowicie rozczulający
OdpowiedzUsuńNiki kochanie ty moje !!
OdpowiedzUsuńChcem żebyś widziała że czytam tylko mnie leń dopadł i nic mi się nie chce
Ale jak już odejdzie to ci napisze mega długiiii komentarz ^^