Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

wtorek, 20 maja 2014



Witajcie kochani

Dziś was trochę przetrzymałam, ale to nie było zamierzone. Mam w domu malowanie i wszystko łącznie z ruterem odłączone, więc nie miałam chwilowego dostępu do neta, ale nie martwcie się, nawet teraz  z laptopem na kolanach wciśnięta na fotelu gdzieś w kąt pokoju, skoro napisałam, że dzisiaj wam wrzucę odcinek, to wrzucam.
Tak że kochani zapraszam na kolejny odcinek i do następnego, mam nadzieje, że już po malowaniu.
Wasza Niki.



Odcinek 51



Wrócił do swojego pokoju, zamykając za sobą drzwi. Bez Billa ten pokój wydawał mu się jakiś wielki, zbyt wielki, jak dla jednej osoby, ale nie zamierzał prosić brata, żeby spał z nim, chociaż przez głowę przeleciał mu pomysł, że to on zakradnie się później do jego pokoju i wśliźnie się mu do łóżka, jednak szybko z niego zrezygnował. Musiał uszanować decyzję brata. Zresztą, Bill miał rację, od czasu do czasu potrzebowali trochę samotności.
Wszedł do łazienki i zatykając korkiem otwór w wannie odkręcił gorącą wodę, już dawno nie kąpał się w wannie, zawsze miał czas jedynie na szybki prysznic, bo zawsze był spóźniony, a wieczorem nawet, jak miał czas wolał ten czas poświęcić Billowi, niż zawracać sobie głowę tymi ludzkimi wynalazkami. Chwycił pierwszą z brzegu butelkę z płynem i wlał do wody. Przyjemny pomarańczowy zapach, rozszedł się po łazience. Uśmiechnął się do siebie, wiedział, że o takie pachnidła dbał Bill i doskonale znał jego gust i upodobania.
Spojrzał na siebie w lustro, kilkudniowy zarost był już decydowanie za długi. Obaj z Billem od jakiegoś czasu eksperymentowali ze swoim wyglądem, a on nie mógł się zdecydować, ale czuł się z tym zarostem jakiś bardziej dorosły. Chwycił maszynkę elektryczną i ustawiając odpowiednią długość włączył ją, przejeżdżając po zaroście. Nie chciał go golić całkiem, jedynie nieco skrócić.
Kiedy skończył, umył jeszcze zęby i rozpuścił włosy dokładnie je rozczesując.  Zgasił górne światło, pozostawiając jedynie dwa niewielkie punktowe świetliki, stwarzające bardzo przyjemny nastrój. Porozbierał się i chwytając z półki swojego ipada wszedł do wanny, wciskając po chwili słuchawki w uszy. Do kompletu brakowało mu tu tylko Billa, ale starając się nie myśleć o tym w ten sposób położył się w wannie, zanurzając w wodzie po samą szyję i zamykając oczy pogrążył całkowicie w dźwiękach muzyki.
Leżał i starał się zapanować nad rozbieganymi myślami, które uciekały mu ciągle w jednym kierunku, do tego, co się dzisiaj wydarzyło. Wiedział, że musi nad sobą panować. Wkurzało go to, bo zawsze miał się za twardziela, a twardziele nie mają złych snów, a tym bardziej napadów jakiś paniki. Do powrotu Hiragi pozostał jeszcze tydzień. Z jednej strony chciał mu o tym powiedzieć już, a z drugiej, kiedy zaczynał nad tym myśleć, nie chciał mu o tym mówić w ogóle. To było takie nie męskie. Najpierw te dręczące go sny, a teraz to, czuł się, jak rozhisteryzowana dziewica, a co gorsze podniósł głos na brata, który chyba był bardziej przerażony tym niż on.
Wziął głęboki wdech i wstrzymał chwilę powietrze w płucach, po czym wypuścił je bardzo powoli. Często tak robił, kiedy czuł się zdenerwowany, zwykle przed koncertami, może to nie całkiem redukowało napięcie, ale w jakiś sposób pomagało.
Siedział w tej wannie chyba z godzinę. W końcu zdecydował się wyjść, czuł, że to była świetna decyzja. Poczuł się odprężony i zdecydowanie zdystansowany do swojego problemu. Założył na siebie bokserki i koszulkę bez rękawów i rozczesał mokre włosy, zaczesując je do góry zostawił rozpuszczone, żeby wyschły. Zszedł jeszcze do kuchni i buszując jedynie przy świetle z lodówki, ukroił sobie kawałek sernika i z pełnym talerzem ciasta oraz butelką Coli, wrócił do swojego pokoju.
Nie czuł się jeszcze śpiący, więc kładąc talerz na łóżku, a butelkę Coli, stawiając na podłodze obok łóżka, chwycił swój laptop i opierając się wygodnie o zagłowię łóżka włączył go.
Nie pamiętał, kiedy ostatnio tyle siedział przed komputerem, odkąd wybudził się ze śpiączki, każdy swój wolny czas spędzał w towarzystwie brata. Ta dzisiejsza rozłąka uświadomiła mu tylko, jak bardzo jest od niego uzależniony. Zastanawiał się, czy Bill czuje tak samo. Myślał nad tym, dlaczego doszło dzisiaj do tej rozłąki, niby to nic, a jednak coś go w tym niepokoiło. Bill zawsze potrafił się odcinać od problemów, zniknąć na kilka godzin, albo przez kilka dni snuć się, jak cień, szukając w sobie rozwiązania. Miewał też dziwne pomysły, które Toma czasami przerażały, zwłaszcza, że zwykle to właśnie na nim najwięcej się to wszystko odbijało, w jakiś sposób przyzwyczaił się do tego, ale wcześniej jeszcze nie byli ze sobą tak blisko, więc teraz trochę inaczej na to patrzył.
Wpakował ostatni kawałek sernika do buzi i zamknął laptopa, wstając z łóżka odłożył go na biurko. Napił się jeszcze Coli i wsunął pod kołdrę. O dziwo, pomimo, że nie był jakoś specjalnie śpiący i brakowało mu obok bliźniaka, zasnął bardzo szybko.
Kolejnego dnia obudził go dźwięk silnika samochodu dochodzącego z ich podwórka. Wiedział, że to nie ich auto, więc leżał, wsłuchując się i próbując domyślić się, kto to właściwie jest. Otrzeźwiał natychmiast, kiedy usłyszał, że to Jost. Zerwał się z łóżka, naciągając pospiesznie na tyłek dresowe spodnie. Zgarniając po drodze gumkę do włosów przeczesał włosy palcami i związał je.
Zszedł na dół.
- Cześć Tom – przywitał go Jost.
- Coś się stało, że przyjechałeś?
- A czy coś się musiało stać? Chciałem was odwiedzić, chyba mogę, co?
- Zawsze – zaśmiał się Tom.
- Ale tak serio, to byłem w pobliżu. Szukałem jakieś hali do wynajęcia na potrzeby teledysku, parę kilometrów stąd jest jedna opuszczona, to jakiś stary magazyn, byłem go oglądać i myślę, że będzie całkiem do rzeczy.
- Super – przytaknął Tom.
- No.  Opowiadałem już Billowi, to niech ci powie, co i jak. W każdym razie za dwa tygodnie, tak mniej więcej, zabieramy się do kręcenia.
- Szybko – stwierdził Tom.
- Nie ma na co czekać. Album schodzi, jak gorące bułeczki, ale kiedy pójdzie teledysk, to dopiero wzrośnie sprzedaż. Fani nie tylko lubią was słuchać, ale na was patrzeć.
Bill był rozanielony, to było coś, na co czekał od dawna. Już od jakiegoś czasu czuł, że zaczyna popadać w jakiś marazm. Lubił nagrywać, lubił jeździć, lubił jak coś się działo. Kiedy nagrywali, po mimo zmęczenia miał w sobie mnóstwo energii, a ostatnio, gdyby nie relacje z Tomem, znowu snułby się z kąta w kąt i narzekał.
- No dobra, to ja jadę do wytwórni. Powiedzcie chłopakom o hali.
- Okej – odezwał się Bill, odprowadzając Josta do samochodu.
- Trzymaj się, Tom – pożegnał się Jost wychodząc.
- Na razie – odpowiedział mu i wziął namiar na kuchnie. W pierwszej kolejności musiał zerknąć, która godzina, przewrócił oczami, kiedy zobaczył, że dochodzi dziewiąta. Po chwili pojawił się w kuchni Bill.
- Kawy? – zapytał Tom.
- Dużej – rzucił Bill.
- Myślałem, że już koło południa, czy on nie wie, że my o tej godzinie jeszcze śpimy?
- Ciesz się, bo mnie zbudził wcześniej telefonem.
Tom postawił przed bliźniakiem kubek z gorącą kawą.
- Sernika? – zapytał.
- Na śniadanie? – zdziwił się Bill, a Tom wzruszył tylko ramionami. – No dobra, daj.
Ledwo zjedli śniadanie, a rozdzwoniła się Billa komórka.
- Kaulitz, słucham.
- Cześć Bill, to ja Jin.
- Rany, a ja kombinuje, co to za dziwny numer.
- Dzwonie z hotelu, jak tam dajecie sobie radę?
Spojrzał na Toma.
- Średnio.
Hiraga, jakby od razu zrozumiał, że pewnie coś z Tomem.
- Toma nadal dręczą sny?
- Gorzej. Kiedy wracasz?
- Co się dzieje Bill, jest Tom?
- Jest.
Tom zorientował się, kto dzwoni i zaczął machać rękami, żeby nic nie mówił.
- Co się dzieje Bill, powiedz.
Zastanawiał się dosłownie chwilę, wiedział, że Tom chce sam sobie z tym poradzi, ale Bill trochę o tym poczytał i zrozumiał, że nie poradzi sobie z tym sam.
- Tom ma ataki paniki.
Tom słysząc to rzucił łyżeczkę na stół i wkurzony zaczął kierować się do wyjścia z kuchni.
- Dzięki – rzucił tylko, mijając Billa.
- Tom, zaczekaj – chciał go zatrzymać.
- Nie mam czasu.
- Zaczekaj, Jin – poprosił.
- Okej.
- Tom! O co się wściekasz, chcę ci pomóc.
- A prosiłem cię o pomoc?! – odezwał się ze szczytu schodów, na których już był.
- To nie są żarty. Potrzebujesz pomocy lekarza.
- Nie dalej, jak wczoraj wieczorem mówiłeś, że nie jestem chory, teraz nagle potrzebuję pomocy lekarza? Zdecyduj się w końcu i nie przyłaź do mnie, chcę zostać sam – zatrzasnął z impetem drzwi swojego pokoju.
Bill przyłożył komórkę do ucha.
- Jesteś tam jeszcze, Jin?
- Tak.
- Słyszałeś?
- Słyszałem. Zostaw go – powiedział. Doskonale zdawał sobie sprawę, jak czuję się teraz Tom i z całą pewnością w tym właśnie momencie lepiej było zostawić go samemu sobie, żeby ochłonął.
- Chcę mu pomoc, a on się wścieka.
- Lepiej mi powiedz, jak wyglądają te ataki paniki.
- Kilka dni temu jechaliśmy do studia spotkać się z chłopakami, dojeżdżaliśmy do skrzyżowania, kiedy znienacka Tom chwycił się za serce, twierdząc, że ma zawał. Naprawdę sądziłem, że go ma. Zrobił się blady jak ściana, jego serce waliło jak oszalałe, zaczął się dusić, znaczy tak to wyglądało, bo oddychał zupełnie normalnie.
- Rozumiem.
- Tak się przestraszyłem, że zadzwoniłem po karetkę. Karetka była po dosłownie pięciu minutach. Dostał Relanium i mu przeszło, ale zabrali go na badania. Lekarz dyżurujący stwierdził, że fizycznie jest w doskonałej formie i absolutnie nic mu nie dolega, a jego wyniki są książkowe, a to co się stało, to atak paniki. Zasugerował, żeby skontaktować się z psychologiem.
Hiraga uważnie słuchał, znał już na tyle Billa, że wyłapał jego niepokój.
- Sądziliśmy, że to jednorazowy epizod, zwłaszcza, że przez kilka dni było wszystko w porządku. Wybraliśmy się na weekend do rodziców, wczoraj wieczorem wracaliśmy i w drodze powrotnej kolejny raz Tom miał atak, nie taki silny jak ten poprzedni, ale…
- Spokojnie Bill, przede wszystkim ty się uspokój.
- Boję się o niego.
- Dobrze, posłuchaj, nie dam rady wcześniej niż w czwartek do was wrócić.
- Nie Jin, te sympozjum jest dla ciebie ważne, zostań.
- To co miałem do powiedzenia, już powiedziałem, nie muszę tu siedzieć do końca. Przebukuję bilet i będę u was w czwartek.
- Głupio mi – przyznał Bill.
- Czemu ci głupio? Jestem waszym przyjacielem?
- Jesteś.
- A tak się składa, że jestem też psychologiem, chyba na tyle sobie wszyscy ufamy, że to naturalne, że wam pomogę.
Bill westchnął.
- Posłuchaj Bill, jeśli Tom będzie miał kolejny atak, niech oddycha w papierową torebkę.
- Słucham?
- Wiem jak to brzmi, ale im głębiej oddycha normalnie, tym więcej się wentyluje i dłużej trwa jego atak, a w skrajnych przypadkach może nawet stracić przytomność.
- Jak on usłyszy o jakieś torebce, wścieknie się.
- Będzie się chwytał każdego możliwego ratunku.
- I tak jest już na mnie zły. Boże, czemu to nie mnie spotkało, tylko jego?
- Przestań, Bill. On pewnie powiedziałby dokładnie to samo, gdybyś to ty miewał ataki paniki.
- Chodzi mi o to, że już tyle przeszedł i teraz jeszcze to.
- Gdzieś w jego umyśle tkwi powód, przez który tak reaguje. Jak wrócę dotrzemy do istoty tego problemu. Tymczasem postaraj się być przy nim.
- Jin, daj mi znać, o której godzinie masz przylot, wyjadę po ciebie.
- Dobrze. To trzymaj się i pozdrów ode mnie Toma, i powiedz mu, że… - zaniemówił na chwilę.
- Że?
- Sam do niego zadzwonię i powiem mu to. Ty się trzymaj i nie denerwuj się, będzie dobrze. W razie czego dzwoń.
- Dzięki. To na razie – rozłączył się i zerknął na schody.
Wziął głęboki oddech i wrócił do kuchni. Wiedział, że gdyby teraz poszedł do Toma rozpętałby piekło, postanowił pozwolić mu ochłonąć. Rozumiał go, że to musi być dla niego trudne, ale nie zamierzał też kazać mu przez to przechodzić samemu.
Tradycyjnie w takich chwilach wziął się za porządki w domu. Znowu wycierał i polerował wszystko, co stało na pułkach i tylko czekał, kiedy Tom wyjdzie i go za to opieprzy, w sumie nawet tego chciał, to by był dobry pretekst, by z nim porozmawiać, ale Tom najwyraźniej nie zamierzał nawet zajrzeć, co się w domu dzieje, chociaż z całą pewnością słyszał, jak Bill przesuwa i przestawia wszystko z miejsca na miejsce. Odkurzacz oczywiście też słyszał, ale był niewzruszony, albo domyślał się, że po części Bill go tym prowokuje.
Późnym popołudniem postanowił zrobić do jedzenia ulubioną sałatkę Toma. Pokroił wszystkie najbardziej lubiane przez niego owoce do salaterki. Ugotował ryż i wymieszawszy to wszystko, posypał cynamonem, a kiedy uznał, że już wszystko gotowe, wszedł na górę, stając pod drzwiami pokoju Toma. Słyszał, że gra na gitarze, zawsze tak robił, kiedy czuł się zdołowany, uciekał w muzykę. Czasami potrafił grać kilka godzin. Najgorzej jednak było, jak grał w kółko jakiś jeden fragment przez dłuższy czas, jakby właśnie ten konkretny fragment dawał mu jakieś wytchnienie, nie rozumiał tego, ale nigdy nie wnikał.
Zapukał, chociaż zwykle wchodził bez pukania.
- Nie chcę z tobą gadać – odpowiedział na jego pukanie.
- Nie chcę gadać – powiedział. – Zrobiłem sałatkę, zejdź na dół zjeść.
Nie usłyszał żadnej odpowiedzi, więc był pewny, że zejdzie. Nie czekając na niego, zszedł na dół i siadając przy stole zaczął jeść.
Po chwili usłyszał, że Tom wyszedł z pokoju i kroki na schodach aż w końcu zobaczył go w drzwiach.
Tom popatrzył na niego.
- Znowu sprzątałeś? Co cię tym razem gryzie? – zapytał, chociaż doskonale wiedział, że to on jest powodem tego zachowania.
Bill jednak wzruszył tylko ramionami.
- Nie wiesz, czy nie chcesz mi powiedzieć? – drążył temat dalej.
- Ty grasz, kiedy masz jakiś problem, a ja sprzątam. Zabronisz mi? – spojrzał hardo w jego oczy.
- Nie, tylko nie wiem, jaki ty możesz mieć problem, miewasz ataki jakiś durnej paniki i stanowisz zagrożenie dla najważniejszej osoby w swoim życiu?
- Siadaj i jedz.
Tom prychnął, to było typowe zachowanie Billa, żeby nie podsycać kłótni, zmieniał temat.
Usiadł i zaczął jeść. Bill wlepił wzrok w miskę, jakby to, co w niej było, było godne aż takiej uwagi.
- Rozmawiałem z doktorkiem – rzucił w końcu Tom, ściągając wreszcie wzrok brata na siebie. – Do jego powrotu nie chcę słyszeć nic o atakach paniki i czegokolwiek związanym z tym tematem.
Bill znowu spuścił wzrok, skupiając go kolejny raz na zawartości miski.
- Co, nic nie powiesz?
- Do czwartku mogę się w ogóle nie odzywać, jeśli tak cię denerwuje to, że się o ciebie martwię.
Tom nabrał do płuc powietrza przez moment, wstrzymując je w sobie, po czym wypuścił i utkwił spojrzeniem na twarzy bliźniaka.
- Spójrz na mnie – powiedział bardzo spokojnie. Bill natychmiast podniósł wzrok na brata. – Billy, przepraszam, jeśli jestem dla ciebie przykry, denerwuje mnie ta cała sytuacja wokół mnie. Zresztą sam siebie już denerwuję, nie chcę sprawiać ci przykrości, a robię to.
- Nie wiem, Tom, w czym widzisz problem, może gdybyś mi powiedział…
Tom pokręcił głową.
- Ja sam nie wiem. To chyba moja męska duma.
- Przy mnie nie musisz się unosić żadną dumą.
- Właśnie przy tobie chciałbym być silny i być dla ciebie wsparciem, a czuję się teraz, jak ostatnia ofiara losu.
- Nawet mi to przez myśl nie przeleciało, a co dopiero, żebym tak cię postrzegał. Po mimo tego, co się z tobą ostatnio dzieje, czuję od ciebie siłę, zawsze tak było. Nie rozumiem tylko jednego, kiedy pierwszy raz miałeś atak i powiedzieliśmy o tym chłopakom, byłeś do tego wszystko inaczej nastawiony, a teraz…
- Wtedy, po pierwsze; byłem otumaniony przez leki, a po drugie; sądziłem, że już nigdy więcej, to mi się nie przydarzy. 
- Gustav mówił o swoim wujku, który też tak sądził i się męczył, pamiętasz?
- Pamiętam i to właśnie najbardziej mnie chyba denerwuje, że jest dokładnie tak jak mówił Gustav.
- Hiraga ci pomoże.
- Oby jak najszybciej. To chyba najgorsze doświadczenie w moim życiu. Nigdy nie sądziłem, że nie będę potrafił zapanować nad własną głową. Przepraszam cię, Bill.
- To ja cię przepraszam.
- Za co?
- Że nie przyszedłem do ciebie w nocy, zostawiłem cię wczoraj samego po tym wszystkim.
- Cóż, to nie było miłe z twojej strony, ale przynajmniej odpisałem na wszystkie maile, a trochę tego było.
- Dzisiaj śpię z tobą. Wczoraj nie mogłem zasnąć. Słyszałem, że bierzesz kąpiel, zacząłem już nawet rozważać przyjście do ciebie i wpakowanie ci się do wanny.
- Trzeba było – uśmiechną się Tom.
- Następnym razem nie będę się tyle zastanawiał.
- Tylko proszę cię, Bill, do przyjazdu doktorka nie chcę rozmawiać o chorobach, atakach i wszystkim co jest związane z moją głową, dobrze?
- W porządku.
- Muszę się do tego zdystansować, a nie zrobię tego, jeśli każdy będzie mi o tym przypominał i mnie pocieszał, a ja nie chcę pocieszania, nie potrzebne mi. Chcę nad tym zapanować i się w końcu tego pozbyć.
- Rozumiem.
Zapadła znowu cisza. Bill spuścił znowu głowę, dziobiąc widelcem w misce. Tom obserwował go przez chwilę. Pokręcił nieznacznie głową ze zdumienia, jak on nie znosił, kiedy Bill tak się zachowywał, czuł się przez niego tak, jakby go czymś uraził.
- Jakieś plany na wieczór? – zapytał w końcu, przerywając tą upiorną ciszę.
- Owszem, chcę jechać na zakupy.
Robienie zakupów wieczorem, albo w nocy, to był standard, Toma wcale nie zdziwił pomysł bliźniaka. Lubił nawet z nim jeździć na te zakupy, było mało ludzi, nikt ich nie zaczepiał, no i było im to po prostu na rękę.
- Chyba będziesz musiał je przełożyć, bo widziałem z okna, że idzie burzowa chmura.
- Nie zapowiadali burzy.
- Sam zobacz – mówiąc to, zerknął za Billa w stronę okna. Już od dobrych paru minut zaczął wzmagać się wiatr. W prawdzie jeszcze nie było słychać grzmotów, ale to się miało wkrótce zmienić.
- No to po zakupach – westchnął.
- Zrobisz je jutro, pojadę z tobą jak chcesz – zaproponował Tom, na co Bill od razu się ożywił.
- Nie żartuj, pewnie, że chcę.
- A póki co ułożyłem fajną melodie, chcesz posłuchać?
- No jasne.
- To kończ męczyć tą sałatkę i chodź na górę.
Tak jak powiedział Tom, po niecałej godzinie rozpętała się taka burza z piorunami, że nawet Tom czuł się trochę nieswojo. W końcu za którymś razem piorun uderzył gdzieś tak blisko i w domu zgasły wszystkie światła, pogrążając go w Egipskich ciemnościach.
- No to pięknie – rzucił Bill.
- Pewnie trafił w transformator. Do rana niema co liczyć na prąd.
- I co teraz?
- Czekaj, na komodzie stoją dwie świeczki – rzucił Tom. – Tylko nie wiem, gdzie położyłem zapalniczkę.
Bill wcisnął rękę w kieszeń i wyciągnął zapalniczkę.
- Masz.
- Znowu palisz?
- Ty też i co z tego?
- Ty nie powinieneś, wiesz że to nie najlepiej wpływa na struny głosowe.
- A czy ja pale dwie paczki dziennie?
- Wszystko jedno.
- Zapal lepiej te świeczki, bo dziwnie się czuję – stwierdził Bill, brzmiąc, jak dla Toma niepewnie.
- Nadal boisz się ciemności, czy burzy? – zapytał z rozbawieniem i wpadł na krzesło, które sam przesunął, jak Bill przyszedł do jego pokoju. - Kurwa! – przeklął, rozmasowując nogę. – Jebane krzesło.
- To kara za to, że się ze mnie śmiejesz.
- Przecież się nie śmieję – zapalił zapalniczkę, bo czuł, że zanim dotrze do komody znowu na coś wpadnie. Zapalił w końcu świeczki. Od razu zrobiło się przytulniej, chociaż po chwili pokój i tak został oświetlony przez kolejną błyskawice.
- Ale leje – powiedział Bill, słysząc dosłownie strugę deszczu tłukącą się o szybę.
- Jutro się pewnie ochłodzi – stwierdził Tom.
- I dobrze, lubię ciepło i słonce, ale te upały zaczynają być już trochę uciążliwe. Jeden dzień wytchnienia nie zaszkodzi.

4 komentarze:

  1. Hejj.
    To tak. Zacznę od tego, że uwielbiam tego bloga i oba opowiadania. Mam prawdziwą obsesję. Siedzę i nic innego nie robię, jak czekam na nowy rozdział. Nawet nie wyobrażasz sobie, jak się ucieszyłam, że nareszcie coś dodałaś.- Czekam już od paru godzin :)
    Rozdział świetny, Bill i Tom się pogodzili. Ale ja mam takie okropnie złe przeczucie. I te ataki Toma... Ciekawa jestem, jak to się rozwinie wszystko.
    W każdym razie, na początku, gdy znalazłam tego bloga, nie byłam przekonana do tej tematyki, ale teraz widzę magię tego opowiadania.
    Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko życzyć ci weny.
    No i wiedz, że nawet jeśli nie będę komentowała każdej notki to będzie to tylko moje czyste lenistwo. Także, czytam na bieżąco i nie mogę się doczekać kolejnych części.
    Pozdrawiam :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi Ciebie powitać. Opowiadanie "Poza granicami umysłów" jest trochę takie kontrowersyjne i może się wydawać bardzo fiction, ale tylko z pozoru. Nie jestem bowiem zwolenniczką przesadzania w takich sprawach, to nie Harry Potter, gdzie może pojawiać się mnóstwo magicznych rzeczy. W każdym razie jeśli nawet coś tam pojawi się nietypowego to staram się, jak najbardziej trzymać realnie istniejących zdarzeń. Co do samej publikacji, to czasami może mi coś wyskoczyć i nie wrzucę po 24 co zwykle robię :) ale na pewno skoro podaję termin, to w tym terminie odcinek się ukaże, a gdyby jednak miał się nie ukazać, zostawię informacje.

      Usuń
  2. FAJNY ODCINEK
    PRZYNAJMNIEJ DZISIAJ MNIE PŁAKAŁAM XP
    DŁUGO KAZAŁAŚ CZEKAĆ, ALE NIE CZEPIAM SIĘ. SAMA PÓŹNO DODAJĘ.
    SZCZERZE TO SIĘ BOJĘ O TOMA. I WSPÓŁCZUJĘ MU. TO MUSI BYĆ STRASZNE. DOBRZE, ZE MA PRZY SOBIE BILLA.
    DUŻO WENY ŻYCZĘ
    KOTEK

    OdpowiedzUsuń
  3. Hehe u mnie też właśnie burza XD
    Azu

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*