Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
środa, 7 maja 2014
20:08
Witajcie kochani
Wasza Niki
Odcinek 52
Dzień w studiu zleciał nam bardzo szybko, może to dzięki
temu, że nie docinaliśmy sobie na wzajem z Tomem. Za to, nasze spojrzenia
wyjątkowo często natrafiały na siebie i to było po części nawet przyjemne,
zupełnie tak, jakbyśmy byli obcymi dla siebie ludźmi, którzy nagle się sobie
spodobali i badali nawzajem, czy to drugie zwraca na niego uwagę. Bez sprzecznie
musiałem przyznać, że prowokowaliśmy się nawzajem i nie jestem pewien, czy ja
nie prowokowałem go bardziej.
- Bill, co się z tobą dzieje?
– wrzasnął na mnie Georg, przerywając grę. - Ogłuchłeś, czy się zakochałeś i
jesteś myślami gdzie indziej?
Zamrugałem w pierwszej chwili, nie wiedząc, o co mu
chodzi, ale jak tylko spojrzałem na bliźniaka, który uśmiechnął się i ruszył
sugestywnie brwiami, zorientowałem się, że pewnie wszedłem nie w tym takcie, co
trzeba.
- Mam dosyć, jestem już zmęczony
– oznajmiłem, odwracając kota ogonem.
- Dopiero zaczęliśmy.
- Jakie dopiero? Piłujemy od
trzech godzin.
- Czterech – poprawił mnie
Tom.
- No właśnie, czterech. Spróbowałbyś
sam śpiewać non stop przez cztery godziny. Nawet na koncert trwa krócej –
postawiłem się.
Gustav odłożył pałeczki na bęben.
- Ja też mam już dosyć, ręce
mnie bolą.
Georg zerkną na Toma, tylko on się jeszcze nie wypowiedział.
- Co tak na mnie patrzycie? –
zaprotestował.
- Tom, musisz się opowiedzieć,
po której ze stron jesteś.
- Dlaczego?
- Bill ma dosyć, Gustav też, ja
nie, a ty?
- Bez sensu – powiedział. –
Jeśli opowiem się po twojej, to i tak będzie remis, więc nie rozstrzygniemy
tego.
- Czyli jesteś za tym, że na
dzisiaj kończymy?
- Wstrzymuję się od głosu –
wybrnął z sytuacji, a przynajmniej tak mu się zdawało. - Mam do tego prawo –
rzucił, widząc jak wszyscy na niego patrzymy.
- No to, tak czy siak jest
dwóch na jednego, więc kończymy – uciąłem krótko.
- Z wami, to tak zawsze.
- Znaczy co? – zapytał Gustav.
- A to, że zawsze coś. Ciebie bolą
ręce, Toma nadgarstek, Billa gardło, tylko mnie jakoś nigdy nic nie jest.
- Może, dlatego, że najmniej
robisz – odciął się Tom.
- Właśnie - przytaknął Gustav.
- Może choć raz zamienił byś się z którymś z nas.
- Nie umiem grać na perkusji,
za śpiewanie też się nie będę brał.
- Ale na gitarze, to chyba
potrafisz, więc zagraj raz za Toma i wtedy zobaczymy – Gustav, jak nigdy
walczył. W tym całym przekomarzaniu się, tylko ja jakoś zamilkłem.
- Dobra, nie kłóćmy się. Jest
piątek wieczór, mieliśmy wszyscy ciężki tydzień – zaczął Tom, a mnie od razu
naszła myśl, że on z pewnością i to przeze mnie. - Wystarczy tych prób, gramy i tak praktycznie codziennie
po kilka godzin, czas pakować manele i wracać do domu. W poniedziałek będziemy
wszyscy wypoczęci, to i próby będą szły nam lepiej.
- Na poniedziałek mam inne
plany. Nie przyjadę do studia – powiedział Geo.
- Jakie? – zapytał Tom.
- To niespodzianka - odparł z
uśmiechem na twarzy.
- Co, na randkę się umówiłeś,
czy co, że taką tajemnice z tego robisz? – drążył Tom.
- Coś w tym stylu. Jadę do
Hamburga, jak wrócę, to w poniedziałek wieczorem pokaże wam, po co tam jeździłem.
Spojrzeliśmy się wszyscy po sobie.
Tom wzruszył ramionami.
- No dobra, jak chcesz –
powiedział, przekładając pasek gitary przez głowę i stawiając ją pod ścianą.
- To co, idziemy? – zapytałem
w końcu.
- Idziemy – odparł Tom i
pierwszy rzucił się do wyjścia.
Na parkingu pożegnaliśmy się z chłopakami i ruszyliśmy
kawałek dalej do samochodu. Oczywiste było dla mnie to, że Tom wraca ze mną,
przywiozłem go tu i nie zamierzałem teraz zostawić, zwłaszcza, że było już
ciemno i zrobiło się niebezpiecznie. Moje autko już z daleka przykuwało wzrok,
głównie, dlatego że błyszczało. Wczoraj byłem na myjni i kazałem go porządnie
nawoskować, co teraz w świetle lamp dawało nieziemskie odbicie.
- Trudno go nie zauważyć –
rzucił Tom.
- To przez wosk – wyjaśniłem.
Podeszliśmy, Tom już skierował się w stronę drzwi pasażera, ale go zawołałem.
- Tom?
Zatrzymał się, zerkając na mnie.
- No?
- Chcesz poprowadzić? –
zapytałem i dałbym sobie teraz rękę uciąć, że widziałem, jak drgnął z
ekscytacji.
- Mogę?
Wzruszyłem ramionami i rzuciłem mu kluczyki. Starał się ukryć,
ale widziałem, że próbuję zapanować nad coraz większym wdzierającym się na jego
twarz uśmiechem. Wsiadłem na miejsce pasażera, a Tom za kierownice.
- Przestronny – skomentował.
Istotnie, to auto miało więcej miejsca w środku. Kiedy wsadził
kluczyk, a wszystko podświetliło się aż uniósł obie brwi, wiedziałem, że
zrobiło to na nim wrażenie.
Dojechaliśmy do domu. Sądziłem,
że razem wrócimy na górę, on jednak oddał mi kluczyki i podchodząc do swojego samochodu
otwarł go i wsiadł do środka po chwili, rozmawiając z kimś przez telefon. Niestety
nie słyszałem, z kim, bo zamknął drzwi. Nie chcąc go pytać ani też już dłużej
na siłę udawać, że ciągle grzebie za czymś w bagażniku, zatrzasnąłem go, włączyłem
alarm i skierowałem się do windy po chwili, wyjeżdżając na samą górę. Miałem
nadzieję, że za chwilę wróci, jednak minęła godzina, potem druga i trzecia, a
on nie wracał, pewnie dzwonił po kogoś, żeby zrobić porządek z tym akumulatorem,
nie wiedziałem tylko, do kogo. Zrobiłem kolację i zjadłem ją, oczywiście sam,
ale zostawiłem Tomowi, żeby zjadł sobie, jak wróci. Zdążyłem się nawet wykąpać,
a jego nadal nie było, telefon, chociaż sprawdzałem go już z dziesięć razy, też
milczał. Nie czułem się podenerwowany, więc wiedziałem, że na pewno nic złego
się nie dzieje, ale zastanawiałem się gdzie jest.
Zamknąłem się w swoim pokoju. Wziąłem laptopa i kładąc
się na brzuchu na łóżku włączyłem go.
Postanowiłem odpisać na maile fanów. Nie powiem, że nie zdziwiłem
się, kiedy włączyłem naszą wspólną pocztę zespołu i nie dostałem zawału, widząc,
ile dostaliśmy maili. Zerknąłem w wysłanych i od razu wszystko zrozumiałem.
Georg z Gustavem odpisywali. Przez cały ten czas, kiedy walczyłem z Tomem chłopaki
pilnowali spraw zespołu, nawet nie pisnęli słówka. Boże… ciągle zapominam, że
to nie tylko członkowie zespołu, ale nasi najlepsi przyjaciele, widzą, co się dzieje
między mną a Tomem. Nawet, jeśli nic nie mówią widzą więcej niż mi się zdawało.
Czy domyślali się, że między nami coś jest? Jak tak się teraz nad tym
zastanowiłem, tyle razy daliśmy im powód do snucia domysłów, że aż nie mogę sam
w to uwierzyć, nie wspominając już tego pocałunku, pod przykrywką zakładu. A
może Tom im powiedział?
Westchnąłem. Tak czy siak, będę musiał z nim porozmawiać.
Gdzie nie zawiesiłem myśli wszędzie obaj tkwiliśmy i stanowiliśmy albo problem albo,
co najmniej zagadkę, każdy, kto nas znał mógł zasypać nas setką pytań, musimy zdecydować,
co robimy dalej z naszym życiem, związkiem, zespołem, z rodziną, mamą.
Mamą… O niej, myślałem chyba najczęściej. Chciałem, żeby
Tom z nią porozmawiał. Chociaż, jak się tak teraz zastanowiłem, to nie wiem, co
by miał jej powiedzieć. Nic dziwnego, że powiedział mi kategorycznie nie. Teraz,
kiedy ochłonąłem, to pewnie też bym do niej nie pojechał, a wtedy czułem się
taki rozdarty, że zrobiłbym wszystko, byle by się do mnie odezwała. Teraz
trochę się zmieniło… Chciałbym się przytulić do Toma. I chciałbym…
Jezu… jestem jakiś niewyżyty seksualnie, że ciągle o tym
myślę. Ze mną jest gorzej pod tym względem, niż z Tomem.
Odpisałem na kilka maili,
które przyszły w ciągu dwóch dni i zamknąłem laptopa. Znowu zerknąłem na
komórkę, odkładając ją po chwili z rezygnacją. Nawet sms’a mi nie wysłał.
Wstałem i odłożyłem laptopa na biurko. Moją uwagę przykuł złoty łańcuszek, ten,
który dostałem od Toma na Malediwach. Nie nosiłem go od przynajmniej dwóch tygodni.
Chwyciłem go w dłoń, czując jakbym trzymał w dłoni część Toma. Jak w ogóle
byłem wstanie, odsunąć się od niego na tak długi czas i nie czuć potrzeby
obcowania w jego towarzystwie? Rzuciłem się na łóżko, bawiąc się łańcuszkiem.
Nie wiem, jak długo leżałem, ale w końcu zasnąłem.
Gdzieś pomiędzy jawą a snem
majaczyło mi się, że Tom do mnie przyszedł. Dotykał mojego ramienia, czułem
jego ciepłą dłoń, sunęła w górę po szyi i zatoczyła kółko na moim policzku.
- Tom… - mruknąłem.
- Przepraszam, obudziłem cię? -
usłyszałem i otwarłem natychmiast oczy. Był tu! Siedział na moim łóżku i dotykał
mnie, chyba przykrywał, bo czułem, że jestem czymś opatulony.
- Gdzie byłeś? - zapytałem, brzmiąc
dość pretensjonalnie.
- Nie martw się, Michael był ze
mną. Trochę to zajęło, ale moje auto jest już sprawne, znaczy akumulator.
- Szkoda – mruknąłem nie całkiem
świadomy, że wypowiedziałem to na głos.
- Dlaczego? - zapytał, a ja
właśnie w tym momencie zrozumiałem, że to jednak nie była tylko moja myśl.
- Znaczy, cieszę się –
starałem się wybrnąć.
- Nie będziesz musiał znosić
mojej obecności w swoim aucie.
Jakby mi to w ogóle przeszkadzało.
- Pójdę do siebie – powiedział
i wstał.
- Tom?
- Hm?
- Możesz mi przynieść jakieś
leki, chyba się zaziębiłem i mam gorączkę, strasznie mi zimno – jak na kogoś,
kto jest wyrwany ze snu wymyślenie takiej niedorzecznej historyjki na
poczekaniu, przyszło mi całkiem szybko.
Nachylił się nade mną, dotykając mojego czoła.
- Nie jesteś rozpalony. Pewnie
przemarzłeś, zasnąłeś bez żadnego przykrycia.
- Gardło mnie zaczyna
pobolewać, więc jeśli nawet nie mam gorączki, to coś mnie bierze.
Patrzył na mnie uważnie.
- Możesz sprawdzić, na pewno
jest czerwone – już dawno nie robiłem z siebie takiej ofiary. Właściwie nie wiem,
do czego chciałem go sprowokować. Jedno było oczywiste, chciałem go mieć przy
sobie. Wiele bym teraz oddał za to żebyśmy mieli wspólną sypialnie i łóżko, nie
musiałbym tyle kombinować.
Tom westchnął.
- Zrobię ci mleka z miodem.
- Okej – zgodziłem się.
- Zaraz wracam.
Miałem kilka minut na wymyślenie, co dalej. Im więcej
czasu mijało, tym miałem większe problem z wymyśleniem czegoś. Szybciej
przychodziły mi genialne pomysły pod wpływem chwili, niż kiedy starałem się zastanowić
i coś konkretnego wymyślić.
Kiedy usłyszałem, że idzie do mnie, zakopałem się pod
kołdrą po samą szyje. Postanowiłem improwizować.
- Jestem – powiedział, a ja
usiadłem, wyciągając ręce w stronę kubka.
- Uważaj, gorące – podał mi
kubek.
- Może po tym się rozgrzeję,
zimno mi, że aż mam dreszcze.
Popatrzył na mnie.
- Może tak zmarzłeś, śpiąc bez
przykrycia, że się za bardzo wychłodziłeś.
- Myślisz, że mam hipotermie?
– uchwyciłem się tego jak tonący brzytwy.
Wzruszył ramionami.
- Przyniosę termometr i zobaczymy,
jaką masz temperaturę, bo gorączki nie masz z całą pewnością.
- Okej – zgodziłem się, a on
poszedł po termometr.
Kiedy wrócił podał mi go i usiadł na brzegu mojego łóżka.
Wsadziłem termometr pod pachę, chociaż doskonale wiedziałem,
że nie mam ani temperatury ani nie wychłodziłem organizmu, ale musiałem grać. Musiałem
wymyślić coś, żeby został tu ze mną. I przez ten ułamek sekundy wymyśliłem. Musiałem
się tylko dostatecznie skoncentrować i przywołać w myśli obrazy, które
wywoływały u mnie gęsią skórkę. Było ich kilka, a najlepiej zawsze sprawdzała
się wizja ogromnego owłosionego pająka, może już nie tak histerycznie się go obawiałem
jak kiedyś, ale nadal potrafił przyprawić mnie o dreszcze, zwłaszcza, kiedy
wyobrażałem sobie dotyk jego odnóży na mojej skórze.
- Zimno mi – powiedziałem, rozcierając
ramiona, na których pojawiła się gęsia skórka.
Zauważył ją, chyba zbiłem go z tropu, wiedział, że
potrafię symulować, ale o tym, że potrafię wywołać u siebie gęsią skórkę od
samego wyobrażania sobie różnych rzeczy, nie miał pojęcia. Czasami dobrze mieć
kilka tajemnic, nawet przed bliźniakiem, przydają się właśnie na takie okazje
jak ta.
Termometr wydał z siebie dźwięk, co oznaczało, że proces
pomiaru właśnie się zakończył.
- Pokaż ten termometr.
Podałem mu.
- Faktycznie, masz stan
podgorączkowy.
Eeee? Zdziwiłem się. To pewnie z emocji podskoczyła mi
temperatura o pół stopnia.
- Przyniosę ci leki, jak się
rozłożysz będzie katastrofa – powiedział i poszedł po lekarstwa.
Wrócił z garścią tabletek.
- Więcej nie było? – zapytałem.
- Jak chcesz się rozchorować
na dobre, możesz ich w ogóle nie łykać. Twój wybór.
- Przecież nie powiedziałem, że
ich nie wezmę, tylko że ich dużo.
- Tylko cztery.
Popiłem leki resztką mleka z miodem i położyłem się, naciągając
na siebie kołdrę. Udawanie dreszczy wychodziło
mi tak naturalnie, że sam byłem zdumiony swoim aktorstwem.
- Posiedzisz tu ze mną, aż
zasnę? – zapytałem ostrożnie.
- Jasne.
Sądziłem, że przynajmniej usiądzie koło mnie i wyciągnie nogi
na łóżku, ale on nawet nie drgnął. Siedział na brzegu i obserwował mnie. A ja
na siłę drżałem, od tego wywoływania dreszczy zrobiło mi się potwornie gorąco, a
przecież nic mi nie było, ale co tam. Albo się ugotuję albo osiągnę to co chcę,
postawiłem wszystko na jedną kartę.
- Możesz mi podać koc – wskazałem
gestem głowy na fotel, na którym leżał.
- Tak bardzo ci zimno? –
spytał, sięgając po koc.
- Jakoś nie mogę się rozgrzać.
- Może chcesz, żebym… - urwał,
reflektując się, co właśnie zaczął mówić.
A więc jednak jego myśli krążą wokół tego samego tematu
co moje.
- Co mam chcieć?
- Nie wiem, coś jeszcze
dopicia? Mogę przynieść, zrobić ci. Powiedz tylko, na co masz ochotę.
- Nie chce mi się pić, jest mi
tylko zimno. Gdybyś się bliżej przysunął mógłbym się rozgrzać od ciebie –
powiedziałem, nie wiem dlaczego taki dystans do mnie zachowywał. Czy to przez to,
co mu zrobiłem? Czy może ciągle miał na uwadze, jak mu wygarnąłem, że ma się ode
mnie trzymać z daleka? Ciężko było mi teraz to stwierdzić.
- Jeśli chcesz – odparł i
usiadł koło mnie na kołdrze, opierając się o zagłówek łóżka.
- Ale będzie mi chyba znacznie
cieplej jeśli wejdziesz pod kołdrę – rzuciłem na co on drgnął. Chwilę się nie ruszał,
po czym zerwał się z łóżka.
- W porządku, przebiorę się tylko
w coś wygodniejszego.
- Tylko nie ubieraj się w
dresy, potrzebuję ciepła twojej skóry, nie ubrań.
- Jasne – bąknął i wyszedł z
pokoju.
Żeby wiedział, ile to kombinowanie kosztowało mnie
inwencji twórczej. Nie wiem, jak ja wytrzymam z nim pod tą kołdrą, skoro już czułem,
że paruje i zaczynam się pocić.
Wrócił, mając na sobie tylko bokserki i koszulkę bez rękawów.
Nasze spojrzenia spotkały się, miałem nadzieję, że nie
zobaczył w nich tego, że symuluję.
Odrzucił kołdrę i położył się koło mnie.
- Co teraz?
- Mogę się do ciebie przytulić?
– zapytałem ostrożnie, udając głupka. Zresztą w tym momencie oboje udawaliśmy.
- Jasne, w końcu po to tu jestem.
Wymusiłem na sobie jeszcze kolejną fale dreszczy, tak
żeby mnie przytulił do siebie i położyłem głowę na jego klatce piersiowej, zastygając
natychmiast w osłupieniu. Mój Boże! Jego
serce biło jak oszalałe. Był aż tak zdenerwowany, czy podekscytowany tą sytuacją?
Pierwszy raz widziałem, żeby tak na mnie reagował.
- Wygodnie ci? – zapytał, starając
się udawać przede mną zwykłą troskę, ale jego serce i tak go już zdradziło.
- Tak.
- No to śpij.
- Tylko mi nie uciekaj jak
zasnę, bo będzie mi zimno – zastrzegłem sobie.
- Nie ucieknę. Śpij spokojnie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
Awwwwwwwww <3
OdpowiedzUsuńJaki kochany rozdział XD
Cieszę się że Bill w końcu zrozumiał że chce bliskości Toma =w=
Rozdział był cudny *//*
Tylko szkoda że wieczorem
Wszystkie tak będą dodawane ?
Chcem się przygotować na dłuższe czekanie !
Jestem przekonana że ty to robisz specjalnie !
Ale i tak cię kocham <3
Życzę weny :-D
Matury ... Nie pisałam :-P
Chcem następną notke i ROZMOWĘ , ICH ROZMOWĘ !
Mam nadzieję że nie będę płakać :)
Pozdrawiam Mito :-*
co chwile sprawdzałam czy nie ma nowego odcinka, a tu prosze, dodałaś dość późno :-D ale dobrze :-) fajnie poczytać sobie "Przeznaczonch sobie" do poduszki :-D
OdpowiedzUsuńa co do odcinka: jak zwykle świetny :-) miło czytać, że w końcu leżą przytuleni w jednym łóżku i, że Tom opiekuje się Billem :-) fajnie też, że Gusti i Geoś trochę odciążyli Billa w odpisywaniu fanom, widząc co się dzieje pomiędzy nim a Tomem :-) dobrze, że bliźniac mają takich przyjaciół :-)
mam nadzieję, że wnastępnym odcinku będzie też Angela, bo polubiłam ją :-)
życzę dużo weny :-)
Jeszcze będzie, trochę cierpliwości :)
UsuńDzisiaj rozdział trochę luźniejszy, dzisiaj :D
OdpowiedzUsuńCo do publikacji notek, no to dzisiaj było to wybitnie celowe :) Ale czasami może się też tak zdarzyć, że wrzucę w danym terminie właśnie wieczorem, ale raczej będzie po staremu czyli będę wrzucać tak po 24 przed pójściem spać. Tak, że dla tych co jeszcze nie śpią, to będzie na dobranoc, a dla tych co rano nudzą się w szkole, rozrywka na lekcji :)
ROZDZIAŁ BOSKI. WIEM, ŻE SIĘ POWTARZAN, ALE TWOJE NOTKI MI MOWĘ ODBIERAJĄ.
OdpowiedzUsuńNO I SIĘ COŚ ZACZYNA DZIAĆ.
BILL UMIE SYMULOWAĆ? ZAZDROSZCZĘ. JAKBYM JA TAK POTRAFIŁA TO BY MNIE PRAKTYCZNIE W SZKOLE NIE BYŁ, SZCZEGÓLNIE W CZWARTKI (DWA POLSKIE), NO I NA W-FIE BYM SOBIE LUZY ZROBIŁA, SZCZEGÓLNIE JAK W SITĘ GRAMY.
MNIEJSZA. PRZEPRASZAM, ALE MUSZE TROCHĘ POZRZĘDZIĆ, BO MAM DZISIAJ NASTRÓJ, ŻE BEZ KIJA NIE PODCHODŹ
CIESZĘ SIĘ, ŻE NOTKĘ PRZECZYTAŁAM JESZCZE WCZORAJ NA DOBRANOC, BO BYM SIĘ WSZYSTKIEGO CZEPIAŁA.
JA ZAZWYCZAJ CZYTAM W NOCY, A PO POŁUDNIU, JAK SIĘ DORWĘ DO KOMPA TO CZYTAM, BO Z KOMÓRKI NIE MOGE SIĘ ZALOGOWAĆ NA KONTO,A ODSYPIAM NA LEKCJACH.
NIE MAM SIĘ ZA BARDZO DO CZEGO PRZYCZEPIĆ. PO DRODZE JAKIEŚ LITERÓWKI BYŁY, CHYBA ZE DWIE, ALE KAŻDEMU SIĘ ZDARZA, WIĘC SPX.
DUŻO WENY ŻYCZĘ. POZDRAWIAM
KOTEK
PS. CZYTAM Z KOMÓRKI W NOCY, A KOMY PISZE PO POŁUDNIU.
UsuńPRZEPRASZAM, MÓJ BŁĄD
Za polskim też nie przepadałam, ale to bardziej wynikało z tego że nasza polonistka, to była stara zakompleksiona pudernica, a w-f kochałam, do dziś lubię, chociaż siatkowiaki niecierpiane, wolę innego rodzaju sport. Co do symulowania, to ja jestem w tym mistrzynią, co nie raz wykorzystuje :D
UsuńJa niestety muszę się przestać ze spaniem na w miarę normalny tryb, dzień jest już coraz dłuższy, zielono i cieplutko, no i żal mi przesypiać pół dnia, co ostatnio stało się standardem, niestety :/
Nominowałam cię ^3^
OdpowiedzUsuńhttp://bl-love-is-like-fire-and-ash-by-mito.blogspot.com/?m=1