Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

środa, 28 maja 2014


Witajcie kochani

No, więc tak! Nadal brak u mnie satysfakcji z obejrzenia porządnej burzy. Wczoraj kilka razy zagrzmiało i poszło bokiem. Dziś zbierało się dokładnie cztery razy i już zaczęłam zacierać ręce z radości, że nareszcie będzie, uszykowałam sobie nawet kamerę, żeby ją nagrać i szmata poszła bokiem ://// Jestem zawiedziona, dosłownie.
Ale wracając do powiadania. Jak już wiecie z ostatniego odcinka nareszcie bliźniaki się pogodzili, znaczy oni nie byli pokłóceni, tylko nie byli w związku tak jak tego chcieliście, ale już są. Jednak to nie koniec ich problemów. Na horyzoncie pozostaje kwestia chłopaków no i wciąż, nadal, bez ustanku -MAMA. Tak że życzę wam miłego czytania i snucia kolejnych domysłów. I trzymajcie kciuki, żeby ich związek przetrwał. :))))


Odcinek 57



Kiedy rano wstałem z łóżka czułem, że jednak przesadziliśmy, znaczy… miesiąc przerwy, to zbyt długo, żeby robić sobie taki maraton. Czułem się tak, jak na Malediwach po pierwszym moim razie.
- Boli cię? – zapytał Tom, widząc, że ważę każdy swój ruch.
- Trochę.
- Przepraszam, przesadziliśmy, a ja powinienem wziąć pod uwagę, że dawno tego nie robiliśmy.
- Jakbyś miał wybór - rzuciłem ironicznie, mając na uwadze, że sam go zaatakowałem i prosiłem o jeszcze.
- Zawsze mogłem powiedzieć nie.
Spojrzałem na niego, uśmiechając się.
- Odmówiłbyś mi przyjemności?
- No wiesz…
- Wiem, że nie. Idę pod prysznic - mówiąc to nachyliłem się, kradnąc mu pocałunek. – Zrób nam lepiej za ten czas śniadanie – poprosiłem.
Mruknął, co miał oznaczać, że zrobi.
Po prysznicu trochę doszedłem do siebie. Spojrzałem na siebie w lustro i nawet nie chcąc być obiektywny, musiałem przyznać, że z mojej twarzy aż wyzierało szczęście. Boże, jaką siłę ma w sobie miłość, co robi z człowiekiem, że wystarczy jedno spojrzenie, żeby stwierdzić, że ktoś jest po prostu szczęśliwy.
Wyszykowany i z lekkim makijażem przyszedłem do kuchni, krzywiąc się na widok tego pobojowiska.
- Później się posprząta – powiedział Tom. – Siadaj – wskazał gestem głowy na uprzątnięty kawałek stołu.
- Będziemy ten syf sprzątać chyba przez tydzień – powiedziałem z podziwem, jak się nam udało w tak krótkim czasie zrobić taki burdel.
- Było warto – podsumował i postawił przede mną filiżankę kawy oraz talerz z grzankami, chwytając mnie po chwili za podbródek i całując namiętnie.
- Um – mruknąłem, czując jeszcze w jego ustach smak dżemu wiśniowego.
- Jedz – powiedział, odrywając się ode mnie. - Idę wziąć prysznic i się ogarnąć.
Kiwnąłem głową, upijając po chwili łyk kawy.
W brew pozorom, zebraliśmy się na czas, jaki był nam potrzebny, żeby przebić się przez całe miasto do studia.
Kiedy tylko weszliśmy do pokoju studyjnego, chłopaki spojrzeli na nas, uśmiechając się.
- Co? – zapytałem.
- Chyba miałeś udany dzień pracy.
- Bo co?
- Bo promieniejesz – podsumował Geo.
Prychnąłem.
Nie wiem, dlaczego po mnie zawsze wszystko było widać. Tom potrafił się maskować, zresztą wystarczył mi już fakt, że przez ponad dwa lata ukrywał przede mną, że mnie kocha, przede mną - bliźniakiem, który zna go jak własną kieszeń, a jednak.
- Jak Buddy? – zmieniłem temat.
- Teraz będziesz się tak za każdym razem pytał? – zapytał podejrzliwie Geo.
- Jestem ciekawy.
- Na razie śpi ze mną. Kiedy jestem w studiu mama się nim zajmuje. Powoli przyzwyczaja się do domu i nowych zapachów. Zresztą, może byś tak wpadł do mnie i sam zobaczył, zamiast wypytywać.
Zerknąłem na Toma, który wszystko słyszał.
- Możemy pojechać, przecież to żaden problem – powiedział do mnie jakby wiedział, dlaczego patrzę na niego tak wymownie.
- No to może w weekend wpadniemy do ciebie – oznajmiłem.
- Zapraszam. Buddy na pewno się ucieszy z wizyty cioci i wujka – Gustav, słysząc to parsknął śmiechem.
- Przestań! – krzyknąłem. – Czy ja przypominam ci ciocie?
- A czy ja mówię, że to ty jesteś ciocią?
Tym razem Tom zareagował.
- No ja z całą pewnością na ciocie nie wyglądam. I skończ proszę cię, bo to zaczyna się robić dziwne.
- Dziwne?
- Tak dziwne – potwierdził, a Geo i Gus tylko na siebie spojrzeli. Nie spodobało mi się to, coś było na rzeczy. Z tego wszystkiego zapomniałem się zapytać Toma, czy rozmawiał z Gustavem na nasz temat, bo przedwczoraj zadawał mi takie dziwne pytania, że miałem podejrzenia, że wie o nas.
W tym też momencie do studia wparował Jost.
- Cześć wszystkim – przywitał się, taszcząc ze sobą całą masę jakieś papierów.
- Cześć – odparliśmy wszyscy prawie jednocześnie.
- Mam dobre wieści, siadajcie.
Usiedliśmy przy stole, a on zaczął rozkładać wszystkie materiały.
- To dla ciebie Bill. To dla Georga. To dla Toma, a to dla Gustava – podzielił wszystkie papiery uważnie nas obserwując.
Jakiś czas temu, każdy z nas miał jakieś uwagi dotyczące sprzętu, nagłośnienia, czy innych takich, a ja miałem konkretną wizje kostiumu na turne i Jost wszystko to, o co prosiliśmy załatwił.
Siedziałem jak wryty, przeglądając projekty. Byłem zachwycony, każdy z moich pomysłów był tak skrzętnie rozrysowany przez projektanta, że gdyby nie mój profesjonalizm i umiejętność powstrzymania się przed pokazywaniem zbytnich emocji, chyba bym tu krzyczał z zachwytu. Zresztą wszystkich nas pomurowało.
- Co taka cisza? – zapytał w końcu David.
- Daj nam chwilę - powiedział Geo.
- To mi się podoba – powiedział Tom, oglądając jedno z pianin.
Do pokoju wszedł jeden dźwiękowiec.
- Przepraszam, David możesz na chwilę?
- Jasne – odparł. – Zaraz wracam - powiedział do nas, wstając od stołu. – Obejrzyjcie sobie to za ten czas spokojnie, jak wrócę pogadamy, co i jak.
- Jasne – bąknął Tom, zaaferowany.
Jak już zostaliśmy sami wywiązała się dyskusja. Jako że byliśmy zawsze zgodni i każdy wiedział, w czym jest lepszy od drugiego bardzo szybko podjęliśmy wspólne decyzje odnośnie zakupów sprzętu i końcowej wizji sceny do trasy Humanoid City.
Praktycznie cały dzień zleciał nam na ustalaniu szczegółów odnośnie przyszłej trasy. Po południu w końcu skończyliśmy.
- Tom? – chwyciłem go za bluzę.
- No?
- Trzeba skoczyć do sklepu po środki czystości wiesz po co – rzuciłem wiedząc, że pamięta co zostawiliśmy w kuchni.
- Dobra. Skocze tylko do toalety i jedziemy.
- Okej – zgodziłem się i czekając na Toma zacząłem jeszcze rozmawiać z Georgiem o szczeniaku. Właściwie to oglądałem zdjęcia, które zrobił mu komórką. Boże, jak ja chciałem mieć psa.
- Co tam macie ciekawego? – bliźniak zajrzał mi przez ramie.
- Zobacz – pokazałem mu Buddiego jak śpi z Georgiem.
- Musisz na niego uważać – stwierdził Tom.
- Spokojnie, ja się nie rzucam w nocy.
- Pokaż - Tom objął mnie od tyłu, zabierając komórkę, ale wcale, nie zamierzając mnie puścić i zaczął przeglądać zdjęcia, robiąc tak, że i ja byłem zmuszony do oglądania ich. Tyle, że ja cały tam zdrętwiałem, doskonale zdawałem sobie sprawę, jak my teraz z boku musimy wyglądać.
- To jest fajne – powiedział, śmiejąc się.
Geo zabrał mu w końcu telefon najwyraźniej nie chcąc, żeby Tom jeszcze coś tam znalazł.
- Koniec oglądania. Chcecie zobaczyć Buddiego, to zapraszam do siebie.
- Odwiedzimy cię, ale nie dzisiaj – powiedział Tom. - Jedziemy? – zapytał mnie i w końcu przestał mnie obejmować, a ja zgrabnie, udając, że w ogóle nie zwróciłem na to uwagi, schyliłem się po torbę.
- Tak – odparłem i pierwszy ruszyłem do wyjścia.
W samochodzie nie wytrzymałem.
- Powiedziałeś coś Gustavowi? – zacząłem od razu, jak tylko wsiedliśmy do auta.
- Znaczy co?
- Że my razem.
Popatrzył na mnie i już wiedziałem, że nie.
- Nie.
- No to ci powiem, że oni albo się domyślają albo wiedzą.
- A niby skąd?
- Nie mam pojęcia.
Chwilę nie odzywaliśmy się do siebie.
- Wydaje ci się – stwierdził w końcu, a ja i tak wiedziałem swoje.
- A jeśli nie, co jeśli oni wiedzą?
Tom westchnął i odwrócił głowę w drugą stronę, jakby nagle coś zupełnie innego przykuło jego uwagę, ale wiedziałem, że obawiał się kolejnych problemów. Ta sytuacja ze mną wiele go kosztowała, a teraz jeszcze na horyzoncie pojawił się kolejny problem, a nawet dwa, Geo i Gus.
- Tom?
Spojrzał znowu na mnie.
- Wiem, że to, co powiem teraz nie spodoba ci się, ale uważam, że powinni się dowiedzieć – powiedział.
Owszem nie podobał mi się ten pomysł.
- Chcesz rozbić zespół, właśnie teraz, gdy jesteśmy na szczycie? Po tym, ile przeszliśmy, ile kosztowało nas zajście tak wysoko? Nie pamiętasz, ile nerwów, wyrzeczeń, potu i łez włożyliśmy, żeby osiągnąć sukces? Nie pamiętasz tego Tom?
- Pamiętam Bill! Do cholery, nie musisz mi tego przypominać, ale Gustav i Georg są nie tylko członkami naszego zespołu, ale naszymi przyjaciółmi, a to, że ukrywamy coś przed nimi, coś tak ważnego, nie jest w porządku.
- A jeśli tego nie zrozumieją? – po reakcji mamy, gdzie byłem prawie pewien, że może skakać z radości nie będzie, ale chociaż przyjmie to ze spokojem, teraz miałem obawy, jak na tą wiadomość zareagują chłopaki.
- To znaczy, że nigdy nie byli naszymi przyjaciółmi.
- Surowo ich oceniasz.
- Taka jest prawda – Tom zawsze był bezwzględny, z jednej strony to dobra cecha, a z drugiej kłopotliwa zwłaszcza, jeśli dotyczyła więzów i uczuć międzyludzkich.
- Wiesz Tom, nie robimy tego dla własnego kaprysu. Gdybyśmy nie byli rodzeństwem nie zastanawiałbym się ani chwili, tylko już dawno sam im o tym powiedział, ale chyba zdajesz sobie sprawę, jaką mamy sytuację.
- To niczego nie zmienia.
- To zmienia wszystko, Tom.
- Uważasz, że mogą tego nie zaakceptować?
- Nie wiem. Właśnie o to chodzi, że nie wiem. Po tym, jak zareagowała mama, już nic nie wiem.
- Mama, to co innego - uciął krótko.
- Jak innego? Zawsze była tolerancyjna i sama jeszcze nam to wpajała, nie pamiętasz?
- Ale mama jest jakbyś nie zauważył trochę od nas starsza i to, że akceptuje coś ogólnie, to nie oznacza, że będzie też akceptować coś co dotyczy jej bezpośrednio.
- To w takim razie nas okłamała, skoro tak uważasz.
- Nie okłamała nas. Spójrz na to z jej perspektywy, ona się o nas po prostu boi. Myślę, że gdybyśmy nie byli sławni, inaczej by na to zareagowała, a przez to, że tak naprawdę ciągle musimy się pilnować, żeby nasze zdjęcie nie stało się okładką gazety ze skandalicznym artykułem, ją to po prostu przerosło.
Ciężko mi było to ogarnąć. Rozumiałem, co do mnie mówił Tom, ale nie potrafiłem do tego podejść z takim zrozumieniem dla niej, jak on.
- To uważasz, że chłopaki zachowali by się inaczej niż mama, gdyby się dowiedzieli?
- Myślę, że tak. Objąłem cię dzisiaj, jak oglądałeś zdjęcia na komórce Georga. Zrobiłem to specjalnie.
- Tak i mało zawału nie dostałem.
- Czułem, że się cały spiąłeś, ale obserwowałem ich i wcale jakoś podejrzanie, czy nawet z obrzydzeniem na nas nie patrzyli. Potraktowali to jak zwykle.
- Może masz racje, ale wiesz, wcale mi się nie uśmiecha kolejny raz usłyszeć, że jestem kazirodczym pedałem – Tom spojrzał na mnie wymownie, bo przecież byłem, on zresztą też. – No co? – zaprotestowałem. – Może i jestem, ale wolałbym tego nie słyszeć, zwłaszcza, że uważam zupełnie co innego. W ogóle to nie rozumiem, jak można nazwać takie piękne uczucie dwojga ludzi, takimi obrzydliwymi słowami.
- No to, sam im to powiem, najwyżej to mnie zwyzywają.
- Nie Tom. Nie ma mowy! Nie chcę, żebyś to słyszał.
- Bill, na litość Boską.
- Daj mi pomyśleć nad tym, dobra? – powiedziałem w końcu. Prawda była taka, że powinniśmy im powiedzieć. Już takie zagrywki z naszej strony widzieli, nie wspominając już o tym słynnym pocałunku pod przykrywką zakładu, że Tom miał rację, powinniśmy im powiedzieć. – Jedź do tego sklepu, bo jeszcze sprzątanie nas dzisiaj czeka. Będziemy chyba do jutra ten bałagan ogarniać.
- Chuj z bałaganem, warto było – uśmiechnął się. Boże, jak ja go kochałem. Patrzyłem w jego oczy, w których widziałem miłość do mnie i w tym momencie nic mi więcej potrzebne do szczęścia nie było.
- Kocham cię Tom.
- Ja ciebie też Billy – ścisnął mnie za dłoń, po czym odpalił silnik i w końcu ruszyliśmy do sklepu.
Jak zwykle wywiózł mnie gdzieś za miasto, do marketu, w którym zwykle było bardzo mało ludzi, a to dlatego, że wstęp do niego mieli tylko przedsiębiorcy. Nie wnikałem, jak nas tu wpuścili, albo raczej, za ile nas tu wpuścili.
- No to szalej – rzucił, a ja tylko się uśmiechnąłem. Uwielbiałem zakupy, a zakupy z Tomem wręcz kochałem.
Zeszło nam prawie cztery godziny, zupełnie nie wiem gdzie ten czas nam uciekł, wydawało mi się, że dość sprawnie przemieszczamy się między kolejnymi regałami, ale nawet nie czułem zmęczenia, Tom najwyraźniej też nie, bo normalnie zacząłby już dawno narzekać, a on tylko przy każdym kolejnym regale mnie prowokował do kolejnych nieprzemyślanych zakupów.
Spojrzałem w końcu na nasz koszyk, mieliśmy kupić kilka rzeczy, a był pełny.
- Jezu - jęknąłem. – Chyba przesadziliśmy, po co nam to wszystko? – spojrzałem na niego.
- To wszystko jest potrzebne – oznajmił.
- No dobra – uciąłem. - To chodźmy do kasy i spadajmy do domu.
- Zanim skasowaliśmy to wszystko, zanim spakowaliśmy do auta, a potem dotarliśmy do domu i chyba z dziesięć razy kursowali do samochodu, żeby to wszystko przynieść do domu, minęły kolejne dwie godziny. Zrobiło się już późno i byłem padnięty, jasne się stało to, że pobojowisko w kuchni nie zostanie dziś uprzątnięte.
- Mam dosyć – powiedziałem i siadłem, rozwalając się na kanapie w salonie. Tom klapnął obok mnie z całą paczką pączków.
- Ja też. Chyba sobie podarujemy dzisiejsze sprzątanie.
- Zdecydowanie się z tobą zgadzam – potwierdziłem.
- Masz – podsunął pudełko.
- Nie zjemy kolacji – oznajmiłem.
- To jest właśnie nasza kolacja – odparł. Nie komentowałem tego, zabrałem się za jedzenie.
Po jedzeniu i opróżnieniu na pół butelkę Coli, przyszła pora na kąpiel.
Jednak byliśmy na nią zbyt zmęczeni, więc skończyło się na wspólnym prysznicu i cudownych dłoniach Toma, które rozmasowały każdy kawałek mojego ciała, łącznie z tym, który dawał największą przyjemność, czułem się, jak w siódmym niebie.
Położyliśmy się w końcu spać, tym razem zaciągnąłem go do swojego pokoju. Wtuliłem się w niego, bojąc się, że kiedy tylko zasnę zniknie mi, a ja się obudzę i to wszystko okaże się tylko pięknym snem.
Ale oboje spaliśmy, jak zabici. Cóż, nic dziwnego, dwie poprzednie noce praktycznie zarwaliśmy, jak tak teraz o tym myślę, to zachowywaliśmy się jak wariaci, zupełnie tak, jakby to był nasz pierwszy raz. Obaj nie mogliśmy się sobą nacieszyć, dlatego tej nocy musieliśmy odespać, żeby mieć siłę, po pierwsze na ciąg dalszy, a po drugie na sprzątanie kuchni, nad którą na samą myśl chciało mi się już płakać i po trzecie nad przedyskutowaniem tematu Gustava i Georga, to zadanie było chyba najgorsze, zwłaszcza, że doskonale wiedziałem, że musimy podjąć jakąś decyzję.

                W studiu nie działo się nic ponad to, co dzieje się w nim zwykle. Geo się na mnie wydarł, że wszedłem nie w tym takcie co trzeba, a Gustav znowu nas obserwował, denerwując mnie tym niemiłosiernie, bo obsesyjnie przez to uważałem na każdy gest w stosunku do Toma. A Tom, jak zwykle miał milion pomysłów, z których nic nie wynikało. Siadłem w końcu z puszką Redbulla, bo już od tych prób zaschło mi w gardle i przy okazji zerknąłem na komórkę. Miałem kilka sms’ów, w tym jeden od Angeli.

Napisała:
Cześć Bill
Jestem już w domu, Jak spędziłeś święto? Bo ja bawiłam się cudownie, zrobiłam mnóstwo zdjęć, muszę ci je przy okazji pokazać.

Uśmiechnąłem się. Nawet nie wiedziała, jak bardzo jestem jej za wszystko wdzięczny. Za wsparcie, za to, że nigdy nie krytykowała mnie ani Toma. I w końcu za to, że to właśnie ona przyczyniła się do tego, że znowu byliśmy razem.

Odpisałem jej:
Cześć Angela
Właściwie, to w łóżku, ale bez obaw nie byłem chory, no chyba, że miłość jest chorobą, to ciężko się rozchorowałem.

Niczego więcej nie musiałem pisać, a i nie chciałem też pisać wprost, wiedziałem, że zrozumie i nie myliłem się

Odpisała:
Nareszcie! Obaj macie mnie zaprosić na kolację i to wy macie mi ją zrobić.

Zacząłem się śmiać na głos, zwracając na siebie uwagę reszty członków zespołu.
- Co ci tak wesoło? – zapytał Tom, odkładając gitarę na bok i z puszką Redbulla, podchodząc do mnie.
Pokazałem mu wiadomość od Angeli.
Przeczytał, unosząc brwi do góry.
- Moja wina, obiecałem jej to.
- Super – podsumowałem. – To będziesz gotował.
- Obaj będziemy. Obaj mamy za co jej dziękować.
- Ja nie mam z tym nic wspólnego - zaparłem się.
- Ona napisała wyraźnie; obaj macie mnie zaprosić na kolację i to wy macie mi ją zrobić – zacytował.
- Co tam macie ciekawego? – zapytał Gustav, który ostatni mi czasy działał na mnie, jak płachta na byka i coraz większego przekonania nabierałem, że on o wszystkim wiedział.
-  A nic takiego – Tom oddał mi komórkę.
A ja jej odpisałem.

 Co prawda powinienem się z tego wymiksować, znaczy z robienia kolacji, ale jako, że jestem przyczyną tego zamieszania, jak tylko uprzątniemy naszą kuchnie zaproszę cię, znaczy zaprosimy cię na uroczystą kolację. :)

Odpisała:
Boję się zapytać, co się stało z waszą kuchnią. Mam tylko nadzieję, że się nie biliście tylko godzili.

Znowu wybuchłem śmiechem.

Napisałem:
Jakby to ująć… Godziliśmy się, ale chyba zbyt gorliwie.

Odpisała:
Co tam kuchnia, warto było.

Znowu się zaśmiałem.
- Bill długo tam jeszcze? – zapytał Georg.
- Już idę – odparłem.

Napisałem:
Jakbym słyszał Toma. Na dniach się odezwę, co do kolacji. Ściskam cię mocno.

Odpisała:
Będę czekała i pozdrów ode mnie Toma. Ja też cię mocno ściskam.

Nareszcie moje życie powoli zaczynało się prostować, pozostała jeszcze tylko kwestia chłopaków no i naszej mamy. Westchnąłem i wrzucając telefon do kieszeni dopiłem Redbulla i wróciłem na próbę.

10 komentarzy:

  1. jak to dobrze że wszystko jest dobrze :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czyli będzie się pieprzyć... znowu?!
      no nic... życzę duuużo weny! :D

      Usuń
  2. ej, no weź!! miało być "niedługo się dowiesz, czy miałaś racje", nastawiłam się, że to będzie w tym odcinku, a ty co?? tak samo jak na wyjaśnienie sytuacji z mamą, a tu kicha... ale odcinek jak zawsze zarombisty ;-)
    pozdrawiam i życzę jak najwięcej weny :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jak to co ? napisałam prawdę - niedługo :) gdyby to miło być w następnym odcinku napisałabym, że w kolejnym. Tak że czekaj cierpliwie, niedługo się dowiesz co i jak. :D

      Usuń
    2. ja się zawsze nastawiam, że to już się wyjaśni ;-) ja już chce wiedzeć! nie męcz nas zbyt długo, proszę ;-)

      Usuń
    3. Opowiadanie zbliża się już wielkimi krokami ku końcowi, więc wszystko zacznie się wyjaśniać.

      Usuń
  3. SUPER ODCINEK. MAM WRAŻENIE, ZE GUSTAV WIE, TYLKO NIE WIEM SKĄD. CO DO GEO TO JESTEM ZDANIA, ŻE SIE DOMYŚLA.
    DUŻO WENY ŻYCZĘ
    KOTEK
    PS.SORRY, ZE TAKI KRÓTKI, ALE NIE MAM SIŁY I CZASU. PROSZĘ O WYBACZENIE,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS.2 ZA ILE TO JEST U CIEBIE NIEDŁUGO?

      Usuń
    2. Ile u mnie trwa niedługo? Hmmmmm... Myślę, że w następnych 3 odcinkach dowiesz się już, przynajmniej jeśli chodzi o chłopaków, może też będzie coś o mamie, która siedziała do tej pory cicho, ale mam ochotę zamieszać :) zobaczy się :)

      Usuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*