Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
środa, 28 maja 2014
00:17
Witajcie kochani
No, więc tak! Nadal brak u mnie satysfakcji z obejrzenia porządnej
burzy. Wczoraj kilka razy zagrzmiało i poszło bokiem. Dziś zbierało się dokładnie
cztery razy i już zaczęłam zacierać ręce z radości, że nareszcie będzie, uszykowałam
sobie nawet kamerę, żeby ją nagrać i szmata poszła bokiem ://// Jestem zawiedziona,
dosłownie.
Ale wracając do powiadania. Jak już wiecie z ostatniego
odcinka nareszcie bliźniaki się pogodzili, znaczy oni nie byli pokłóceni, tylko
nie byli w związku tak jak tego chcieliście, ale już są. Jednak to nie koniec ich
problemów. Na horyzoncie pozostaje kwestia chłopaków no i wciąż, nadal, bez
ustanku -MAMA. Tak że życzę wam miłego czytania i snucia kolejnych domysłów. I trzymajcie
kciuki, żeby ich związek przetrwał. :))))
Odcinek 57
Kiedy rano wstałem z łóżka
czułem, że jednak przesadziliśmy, znaczy… miesiąc przerwy, to zbyt długo, żeby robić
sobie taki maraton. Czułem się tak, jak na Malediwach po pierwszym moim razie.
- Boli cię? – zapytał Tom, widząc,
że ważę każdy swój ruch.
- Trochę.
- Przepraszam, przesadziliśmy,
a ja powinienem wziąć pod uwagę, że dawno tego nie robiliśmy.
- Jakbyś miał wybór - rzuciłem
ironicznie, mając na uwadze, że sam go zaatakowałem i prosiłem o jeszcze.
- Zawsze mogłem powiedzieć
nie.
Spojrzałem na niego, uśmiechając się.
- Odmówiłbyś mi przyjemności?
- No wiesz…
- Wiem, że nie. Idę pod prysznic
- mówiąc to nachyliłem się, kradnąc mu pocałunek. – Zrób nam lepiej za ten czas
śniadanie – poprosiłem.
Mruknął, co miał oznaczać, że zrobi.
Po prysznicu trochę doszedłem do siebie. Spojrzałem na
siebie w lustro i nawet nie chcąc być obiektywny, musiałem przyznać, że z mojej
twarzy aż wyzierało szczęście. Boże, jaką siłę ma w sobie miłość, co robi z
człowiekiem, że wystarczy jedno spojrzenie, żeby stwierdzić, że ktoś jest po
prostu szczęśliwy.
Wyszykowany i z lekkim makijażem przyszedłem do kuchni, krzywiąc
się na widok tego pobojowiska.
- Później się posprząta –
powiedział Tom. – Siadaj – wskazał gestem głowy na uprzątnięty kawałek stołu.
- Będziemy ten syf sprzątać
chyba przez tydzień – powiedziałem z podziwem, jak się nam udało w tak krótkim
czasie zrobić taki burdel.
- Było warto – podsumował i
postawił przede mną filiżankę kawy oraz talerz z grzankami, chwytając mnie po
chwili za podbródek i całując namiętnie.
- Um – mruknąłem, czując
jeszcze w jego ustach smak dżemu wiśniowego.
- Jedz – powiedział, odrywając
się ode mnie. - Idę wziąć prysznic i się ogarnąć.
Kiwnąłem głową, upijając po chwili łyk kawy.
W brew pozorom, zebraliśmy się na czas, jaki był nam
potrzebny, żeby przebić się przez całe miasto do studia.
Kiedy tylko weszliśmy do pokoju studyjnego, chłopaki
spojrzeli na nas, uśmiechając się.
- Co? – zapytałem.
- Chyba miałeś udany dzień pracy.
- Bo co?
- Bo promieniejesz –
podsumował Geo.
Prychnąłem.
Nie wiem, dlaczego po mnie zawsze wszystko było widać.
Tom potrafił się maskować, zresztą wystarczył mi już fakt, że przez ponad dwa
lata ukrywał przede mną, że mnie kocha, przede mną - bliźniakiem, który zna go
jak własną kieszeń, a jednak.
- Jak Buddy? – zmieniłem
temat.
- Teraz będziesz się tak za
każdym razem pytał? – zapytał podejrzliwie Geo.
- Jestem ciekawy.
- Na razie śpi ze mną. Kiedy
jestem w studiu mama się nim zajmuje. Powoli przyzwyczaja się do domu i nowych
zapachów. Zresztą, może byś tak wpadł do mnie i sam zobaczył, zamiast
wypytywać.
Zerknąłem na Toma, który wszystko słyszał.
- Możemy pojechać, przecież to
żaden problem – powiedział do mnie jakby wiedział, dlaczego patrzę na niego tak
wymownie.
- No to może w weekend
wpadniemy do ciebie – oznajmiłem.
- Zapraszam. Buddy na pewno
się ucieszy z wizyty cioci i wujka – Gustav, słysząc to parsknął śmiechem.
- Przestań! – krzyknąłem. –
Czy ja przypominam ci ciocie?
- A czy ja mówię, że to ty
jesteś ciocią?
Tym razem Tom zareagował.
- No ja z całą pewnością na
ciocie nie wyglądam. I skończ proszę cię, bo to zaczyna się robić dziwne.
- Dziwne?
- Tak dziwne – potwierdził, a
Geo i Gus tylko na siebie spojrzeli. Nie spodobało mi się to, coś było na
rzeczy. Z tego wszystkiego zapomniałem się zapytać Toma, czy rozmawiał z
Gustavem na nasz temat, bo przedwczoraj zadawał mi takie dziwne pytania, że
miałem podejrzenia, że wie o nas.
W tym też momencie do studia wparował Jost.
- Cześć wszystkim – przywitał
się, taszcząc ze sobą całą masę jakieś papierów.
- Cześć – odparliśmy wszyscy
prawie jednocześnie.
- Mam dobre wieści, siadajcie.
Usiedliśmy przy stole, a on zaczął rozkładać wszystkie
materiały.
- To dla ciebie Bill. To dla
Georga. To dla Toma, a to dla Gustava – podzielił wszystkie papiery uważnie nas
obserwując.
Jakiś czas temu, każdy z nas miał jakieś uwagi dotyczące sprzętu,
nagłośnienia, czy innych takich, a ja miałem konkretną wizje kostiumu na turne
i Jost wszystko to, o co prosiliśmy załatwił.
Siedziałem jak wryty, przeglądając projekty. Byłem
zachwycony, każdy z moich pomysłów był tak skrzętnie rozrysowany przez projektanta,
że gdyby nie mój profesjonalizm i umiejętność powstrzymania się przed pokazywaniem
zbytnich emocji, chyba bym tu krzyczał z zachwytu. Zresztą wszystkich nas
pomurowało.
- Co taka cisza? – zapytał w
końcu David.
- Daj nam chwilę - powiedział
Geo.
- To mi się podoba – powiedział
Tom, oglądając jedno z pianin.
Do pokoju wszedł jeden dźwiękowiec.
- Przepraszam, David możesz na
chwilę?
- Jasne – odparł. – Zaraz wracam
- powiedział do nas, wstając od stołu. – Obejrzyjcie sobie to za ten czas
spokojnie, jak wrócę pogadamy, co i jak.
- Jasne – bąknął Tom,
zaaferowany.
Jak już zostaliśmy sami wywiązała się dyskusja. Jako że
byliśmy zawsze zgodni i każdy wiedział, w czym jest lepszy od drugiego bardzo
szybko podjęliśmy wspólne decyzje odnośnie zakupów sprzętu i końcowej wizji
sceny do trasy Humanoid City.
Praktycznie cały dzień zleciał nam na ustalaniu szczegółów
odnośnie przyszłej trasy. Po południu w końcu skończyliśmy.
- Tom? – chwyciłem go za
bluzę.
- No?
- Trzeba skoczyć do sklepu po środki
czystości wiesz po co – rzuciłem wiedząc, że pamięta co zostawiliśmy w kuchni.
- Dobra. Skocze tylko do toalety
i jedziemy.
- Okej – zgodziłem się i czekając
na Toma zacząłem jeszcze rozmawiać z Georgiem o szczeniaku. Właściwie to oglądałem
zdjęcia, które zrobił mu komórką. Boże, jak ja chciałem mieć psa.
- Co tam macie ciekawego? – bliźniak
zajrzał mi przez ramie.
- Zobacz – pokazałem mu
Buddiego jak śpi z Georgiem.
- Musisz na niego uważać –
stwierdził Tom.
- Spokojnie, ja się nie rzucam
w nocy.
- Pokaż - Tom objął mnie od
tyłu, zabierając komórkę, ale wcale, nie zamierzając mnie puścić i zaczął przeglądać
zdjęcia, robiąc tak, że i ja byłem zmuszony do oglądania ich. Tyle, że ja cały
tam zdrętwiałem, doskonale zdawałem sobie sprawę, jak my teraz z boku musimy wyglądać.
- To jest fajne – powiedział,
śmiejąc się.
Geo zabrał mu w końcu telefon najwyraźniej nie chcąc,
żeby Tom jeszcze coś tam znalazł.
- Koniec oglądania. Chcecie
zobaczyć Buddiego, to zapraszam do siebie.
- Odwiedzimy cię, ale nie
dzisiaj – powiedział Tom. - Jedziemy? – zapytał mnie i w końcu przestał mnie
obejmować, a ja zgrabnie, udając, że w ogóle nie zwróciłem na to uwagi,
schyliłem się po torbę.
- Tak – odparłem i pierwszy
ruszyłem do wyjścia.
W samochodzie nie wytrzymałem.
- Powiedziałeś coś Gustavowi?
– zacząłem od razu, jak tylko wsiedliśmy do auta.
- Znaczy co?
- Że my razem.
Popatrzył na mnie i już wiedziałem, że nie.
- Nie.
- No to ci powiem, że oni albo
się domyślają albo wiedzą.
- A niby skąd?
- Nie mam pojęcia.
Chwilę nie odzywaliśmy się do siebie.
- Wydaje ci się – stwierdził w
końcu, a ja i tak wiedziałem swoje.
- A jeśli nie, co jeśli oni
wiedzą?
Tom westchnął i odwrócił głowę w drugą stronę, jakby
nagle coś zupełnie innego przykuło jego uwagę, ale wiedziałem, że obawiał się kolejnych
problemów. Ta sytuacja ze mną wiele go kosztowała, a teraz jeszcze na
horyzoncie pojawił się kolejny problem, a nawet dwa, Geo i Gus.
- Tom?
Spojrzał znowu na mnie.
- Wiem, że to, co powiem teraz
nie spodoba ci się, ale uważam, że powinni się dowiedzieć – powiedział.
Owszem nie podobał mi się ten pomysł.
- Chcesz rozbić zespół,
właśnie teraz, gdy jesteśmy na szczycie? Po tym, ile przeszliśmy, ile kosztowało
nas zajście tak wysoko? Nie pamiętasz, ile nerwów, wyrzeczeń, potu i łez włożyliśmy,
żeby osiągnąć sukces? Nie pamiętasz tego Tom?
- Pamiętam Bill! Do cholery,
nie musisz mi tego przypominać, ale Gustav i Georg są nie tylko członkami
naszego zespołu, ale naszymi przyjaciółmi, a to, że ukrywamy coś przed nimi, coś
tak ważnego, nie jest w porządku.
- A jeśli tego nie zrozumieją?
– po reakcji mamy, gdzie byłem prawie pewien, że może skakać z radości nie
będzie, ale chociaż przyjmie to ze spokojem, teraz miałem obawy, jak na tą
wiadomość zareagują chłopaki.
- To znaczy, że nigdy nie byli
naszymi przyjaciółmi.
- Surowo ich oceniasz.
- Taka jest prawda – Tom
zawsze był bezwzględny, z jednej strony to dobra cecha, a z drugiej kłopotliwa
zwłaszcza, jeśli dotyczyła więzów i uczuć międzyludzkich.
- Wiesz Tom, nie robimy tego
dla własnego kaprysu. Gdybyśmy nie byli rodzeństwem nie zastanawiałbym się ani
chwili, tylko już dawno sam im o tym powiedział, ale chyba zdajesz sobie sprawę,
jaką mamy sytuację.
- To niczego nie zmienia.
- To zmienia wszystko, Tom.
- Uważasz, że mogą tego nie
zaakceptować?
- Nie wiem. Właśnie o to chodzi,
że nie wiem. Po tym, jak zareagowała mama, już nic nie wiem.
- Mama, to co innego - uciął
krótko.
- Jak innego? Zawsze była
tolerancyjna i sama jeszcze nam to wpajała, nie pamiętasz?
- Ale mama jest jakbyś nie
zauważył trochę od nas starsza i to, że akceptuje coś ogólnie, to nie oznacza,
że będzie też akceptować coś co dotyczy jej bezpośrednio.
- To w takim razie nas
okłamała, skoro tak uważasz.
- Nie okłamała nas. Spójrz na
to z jej perspektywy, ona się o nas po prostu boi. Myślę, że gdybyśmy nie byli
sławni, inaczej by na to zareagowała, a przez to, że tak naprawdę ciągle musimy
się pilnować, żeby nasze zdjęcie nie stało się okładką gazety ze skandalicznym
artykułem, ją to po prostu przerosło.
Ciężko mi było to ogarnąć. Rozumiałem, co do mnie mówił
Tom, ale nie potrafiłem do tego podejść z takim zrozumieniem dla niej, jak on.
- To uważasz, że chłopaki
zachowali by się inaczej niż mama, gdyby się dowiedzieli?
- Myślę, że tak. Objąłem cię
dzisiaj, jak oglądałeś zdjęcia na komórce Georga. Zrobiłem to specjalnie.
- Tak i mało zawału nie
dostałem.
- Czułem, że się cały spiąłeś,
ale obserwowałem ich i wcale jakoś podejrzanie, czy nawet z obrzydzeniem na nas
nie patrzyli. Potraktowali to jak zwykle.
- Może masz racje, ale wiesz,
wcale mi się nie uśmiecha kolejny raz usłyszeć, że jestem kazirodczym pedałem –
Tom spojrzał na mnie wymownie, bo przecież byłem, on zresztą też. – No co? – zaprotestowałem.
– Może i jestem, ale wolałbym tego nie słyszeć, zwłaszcza, że uważam zupełnie
co innego. W ogóle to nie rozumiem, jak można nazwać takie piękne uczucie
dwojga ludzi, takimi obrzydliwymi słowami.
- No to, sam im to powiem, najwyżej
to mnie zwyzywają.
- Nie Tom. Nie ma mowy! Nie chcę,
żebyś to słyszał.
- Bill, na litość Boską.
- Daj mi pomyśleć nad tym,
dobra? – powiedziałem w końcu. Prawda była taka, że powinniśmy im powiedzieć.
Już takie zagrywki z naszej strony widzieli, nie wspominając już o tym słynnym
pocałunku pod przykrywką zakładu, że Tom miał rację, powinniśmy im powiedzieć.
– Jedź do tego sklepu, bo jeszcze sprzątanie nas dzisiaj czeka. Będziemy chyba
do jutra ten bałagan ogarniać.
- Chuj z bałaganem, warto było
– uśmiechnął się. Boże, jak ja go kochałem. Patrzyłem w jego oczy, w których
widziałem miłość do mnie i w tym momencie nic mi więcej potrzebne do szczęścia
nie było.
- Kocham cię Tom.
- Ja ciebie też Billy – ścisnął
mnie za dłoń, po czym odpalił silnik i w końcu ruszyliśmy do sklepu.
Jak zwykle wywiózł mnie gdzieś za miasto, do marketu, w
którym zwykle było bardzo mało ludzi, a to dlatego, że wstęp do niego mieli tylko
przedsiębiorcy. Nie wnikałem, jak nas tu wpuścili, albo raczej, za ile nas tu
wpuścili.
- No to szalej – rzucił, a ja
tylko się uśmiechnąłem. Uwielbiałem zakupy, a zakupy z Tomem wręcz kochałem.
Zeszło nam prawie cztery godziny, zupełnie nie wiem gdzie
ten czas nam uciekł, wydawało mi się, że dość sprawnie przemieszczamy się między
kolejnymi regałami, ale nawet nie czułem zmęczenia, Tom najwyraźniej też nie,
bo normalnie zacząłby już dawno narzekać, a on tylko przy każdym kolejnym regale
mnie prowokował do kolejnych nieprzemyślanych zakupów.
Spojrzałem w końcu na nasz koszyk, mieliśmy kupić kilka
rzeczy, a był pełny.
- Jezu - jęknąłem. – Chyba przesadziliśmy,
po co nam to wszystko? – spojrzałem na niego.
- To wszystko jest potrzebne –
oznajmił.
- No dobra – uciąłem. - To chodźmy
do kasy i spadajmy do domu.
- Zanim skasowaliśmy to wszystko,
zanim spakowaliśmy do auta, a potem dotarliśmy do domu i chyba z dziesięć razy
kursowali do samochodu, żeby to wszystko przynieść do domu, minęły kolejne dwie
godziny. Zrobiło się już późno i byłem padnięty, jasne się stało to, że
pobojowisko w kuchni nie zostanie dziś uprzątnięte.
- Mam dosyć – powiedziałem i
siadłem, rozwalając się na kanapie w salonie. Tom klapnął obok mnie z całą
paczką pączków.
- Ja też. Chyba sobie podarujemy
dzisiejsze sprzątanie.
- Zdecydowanie się z tobą
zgadzam – potwierdziłem.
- Masz – podsunął pudełko.
- Nie zjemy kolacji –
oznajmiłem.
- To jest właśnie nasza
kolacja – odparł. Nie komentowałem tego, zabrałem się za jedzenie.
Po jedzeniu i opróżnieniu na pół butelkę Coli, przyszła
pora na kąpiel.
Jednak byliśmy na nią zbyt zmęczeni, więc skończyło się
na wspólnym prysznicu i cudownych dłoniach Toma, które rozmasowały każdy
kawałek mojego ciała, łącznie z tym, który dawał największą przyjemność, czułem
się, jak w siódmym niebie.
Położyliśmy się w końcu spać, tym razem zaciągnąłem go do
swojego pokoju. Wtuliłem się w niego, bojąc się, że kiedy tylko zasnę zniknie
mi, a ja się obudzę i to wszystko okaże się tylko pięknym snem.
Ale oboje spaliśmy, jak zabici. Cóż, nic dziwnego, dwie
poprzednie noce praktycznie zarwaliśmy, jak tak teraz o tym myślę, to
zachowywaliśmy się jak wariaci, zupełnie tak, jakby to był nasz pierwszy raz. Obaj
nie mogliśmy się sobą nacieszyć, dlatego tej nocy musieliśmy odespać, żeby mieć
siłę, po pierwsze na ciąg dalszy, a po drugie na sprzątanie kuchni, nad którą
na samą myśl chciało mi się już płakać i po trzecie nad przedyskutowaniem
tematu Gustava i Georga, to zadanie było chyba najgorsze, zwłaszcza, że
doskonale wiedziałem, że musimy podjąć jakąś decyzję.
W studiu nie działo się nic ponad
to, co dzieje się w nim zwykle. Geo się na mnie wydarł, że wszedłem nie w tym takcie
co trzeba, a Gustav znowu nas obserwował, denerwując mnie tym niemiłosiernie,
bo obsesyjnie przez to uważałem na każdy gest w stosunku do Toma. A Tom, jak
zwykle miał milion pomysłów, z których nic nie wynikało. Siadłem w końcu z
puszką Redbulla, bo już od tych prób zaschło mi w gardle i przy okazji zerknąłem
na komórkę. Miałem kilka sms’ów, w tym jeden od Angeli.
Napisała:
Cześć Bill
Jestem już w domu,
Jak spędziłeś święto? Bo ja bawiłam się cudownie, zrobiłam mnóstwo zdjęć, muszę
ci je przy okazji pokazać.
Uśmiechnąłem się. Nawet nie wiedziała, jak bardzo jestem
jej za wszystko wdzięczny. Za wsparcie, za to, że nigdy nie krytykowała mnie
ani Toma. I w końcu za to, że to właśnie ona przyczyniła się do tego, że znowu
byliśmy razem.
Odpisałem jej:
Cześć Angela
Właściwie, to w łóżku,
ale bez obaw nie byłem chory, no chyba, że miłość jest chorobą, to ciężko się
rozchorowałem.
Niczego więcej nie musiałem pisać, a i nie chciałem też
pisać wprost, wiedziałem, że zrozumie i nie myliłem się
Odpisała:
Nareszcie! Obaj
macie mnie zaprosić na kolację i to wy macie mi ją zrobić.
Zacząłem się śmiać na głos, zwracając na siebie uwagę reszty
członków zespołu.
- Co ci tak wesoło? – zapytał Tom, odkładając gitarę na
bok i z puszką Redbulla, podchodząc do mnie.
Pokazałem mu wiadomość od Angeli.
Przeczytał, unosząc brwi do góry.
- Moja wina, obiecałem jej to.
- Super – podsumowałem. – To będziesz
gotował.
- Obaj będziemy. Obaj mamy za
co jej dziękować.
- Ja nie mam z tym nic
wspólnego - zaparłem się.
- Ona napisała wyraźnie; obaj macie
mnie zaprosić na kolację i to wy macie mi ją zrobić – zacytował.
- Co tam macie ciekawego? –
zapytał Gustav, który ostatni mi czasy działał na mnie, jak płachta na byka i
coraz większego przekonania nabierałem, że on o wszystkim wiedział.
- A nic takiego – Tom oddał mi komórkę.
A ja jej odpisałem.
Co prawda powinienem się z tego wymiksować, znaczy
z robienia kolacji, ale jako, że jestem przyczyną tego zamieszania, jak tylko
uprzątniemy naszą kuchnie zaproszę cię, znaczy zaprosimy cię na uroczystą
kolację. :)
Odpisała:
Boję się zapytać,
co się stało z waszą kuchnią. Mam tylko nadzieję, że się nie biliście tylko
godzili.
Znowu wybuchłem śmiechem.
Napisałem:
Jakby to ująć… Godziliśmy
się, ale chyba zbyt gorliwie.
Odpisała:
Co tam kuchnia,
warto było.
Znowu się zaśmiałem.
- Bill długo tam jeszcze? – zapytał Georg.
- Już idę – odparłem.
Napisałem:
Jakbym słyszał Toma.
Na dniach się odezwę, co do kolacji. Ściskam cię mocno.
Odpisała:
Będę czekała i
pozdrów ode mnie Toma. Ja też cię mocno ściskam.
Nareszcie moje życie powoli zaczynało się prostować, pozostała
jeszcze tylko kwestia chłopaków no i naszej mamy. Westchnąłem i wrzucając
telefon do kieszeni dopiłem Redbulla i wróciłem na próbę.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
jak to dobrze że wszystko jest dobrze :D
OdpowiedzUsuńNa razie :P
Usuńczyli będzie się pieprzyć... znowu?!
Usuńno nic... życzę duuużo weny! :D
ej, no weź!! miało być "niedługo się dowiesz, czy miałaś racje", nastawiłam się, że to będzie w tym odcinku, a ty co?? tak samo jak na wyjaśnienie sytuacji z mamą, a tu kicha... ale odcinek jak zawsze zarombisty ;-)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i życzę jak najwięcej weny :-)
No jak to co ? napisałam prawdę - niedługo :) gdyby to miło być w następnym odcinku napisałabym, że w kolejnym. Tak że czekaj cierpliwie, niedługo się dowiesz co i jak. :D
Usuńja się zawsze nastawiam, że to już się wyjaśni ;-) ja już chce wiedzeć! nie męcz nas zbyt długo, proszę ;-)
UsuńOpowiadanie zbliża się już wielkimi krokami ku końcowi, więc wszystko zacznie się wyjaśniać.
UsuńSUPER ODCINEK. MAM WRAŻENIE, ZE GUSTAV WIE, TYLKO NIE WIEM SKĄD. CO DO GEO TO JESTEM ZDANIA, ŻE SIE DOMYŚLA.
OdpowiedzUsuńDUŻO WENY ŻYCZĘ
KOTEK
PS.SORRY, ZE TAKI KRÓTKI, ALE NIE MAM SIŁY I CZASU. PROSZĘ O WYBACZENIE,
PS.2 ZA ILE TO JEST U CIEBIE NIEDŁUGO?
UsuńIle u mnie trwa niedługo? Hmmmmm... Myślę, że w następnych 3 odcinkach dowiesz się już, przynajmniej jeśli chodzi o chłopaków, może też będzie coś o mamie, która siedziała do tej pory cicho, ale mam ochotę zamieszać :) zobaczy się :)
Usuń