Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

poniedziałek, 2 czerwca 2014


Witajcie kochani
Dziś odcinek trochę później niż zwykle, ale to dlatego, że wczoraj padłam, a dziś czuje się jak idź stąd, fizycznie oczywiście. Pogoda się skiepściła, a ja jestem meteoropatką, więc jednym słowem jestem na zdechnięciu, no ale, oby do środy  (podobno ma być już ładna pogoda) Dobrze, że chociaż poczucie humoru mi dopisuje :)))
Wasze pomysły, co też uszykował naszym kochanym bliźniakom zaskakują mnie, dziś się dowiecie, skąd wziął się problem Toma i jakie doktorek wymyślił rozwiązanie, cóż… pamiętajcie tylko o jednym, u mnie im dalej w las, tym więcej drzew, więc, jeśli jedna kwestia zostaje rozwiązana, to na jej miejsce pojawiają się dwie kolejne, itd. :D
Miłego czytania i dziękuję Wam bardzo za wszystkie komentarze :* Staram się Wam na nie odpisywać na bieżąco, więc jeśli ktoś liczy na odpowiedz, niech się cofnie do poprzedniego odcinka (w rozkładzie jazdy podlinkowałam Wam numery odcinków dla ułatwienia)


Wasza Niki


Odcinek 53

        

Tkwił w tym markecie ponad dwie godziny. Tom dopisał tyle rzeczy, że zanim wszystko ogarnął i w końcu zapakował to do samochodu, minęło ponad dwie godziny. Zamknął bagażnik i rozpakowując nową paczkę papierosów, której nie omieszkał też kupić, skoro przez nieuwagę oddał swoją bratu, odpalił jednego, zaciągając się dymem.  Znowu z zimna na rękach wyszła mu gęsia skórka, wsadzając papierosa w usta roztarł ramiona, próbując, choć trochę je ogrzać. Mógłby wsiąść do samochodu i spokojnie w ciepłym wypalić, ale nie cierpiał, jak w aucie waliło fajkami, więc zaczynając powoli dzwonić zębami starał się jak najszybciej wypalić.
Pojutrze miał przyjechać w końcu Hiraga, jak nigdy czekał z niecierpliwością na jego powrót. Stan Toma go przerażał, nie potrafił mu pomóc, a rady doktorka, którymi się kierował, tylko podsycały złość bliźniaka, jakby siedziały w nim momentami dwie różne osoby. Problem pogłębiał się z uwagi na charakter Toma, bo zawsze uważał się za twardziela i przyznanie się przed samym sobą, że sobie nie radzi, nie leżało w jego naturze, a sam fakt, że tyczyło się to jego psychiki tylko potęgował w nim frustrację, bo doskonale zdawał sobie sprawę, że to jest coś, czego nie da się zawinąć w bandaż i poczekać aż się zagoi. Wiedział to i z każdym dniem, z każdym kolejnym atakiem widział, jak to tylko potęguję jego złość. Wyrzucił peta, przydeptując go i wsiadł do samochodu natychmiast, odpalając silnik i włączając nawiew ciepłego powietrza na full.
Ruszył w końcu do domu, zanim jednak dojechał musiał uchylić okno, bo tym razem zrobiło się mu za gorąco.
Jak tylko zaparkował przed domem Tom wyszedł.
- Długo ci zeszło – stwierdził, podchodząc do bagażnika z zamiarem pownoszenia wszystkiego do domu.
- Bo dużo tego było – odparł Bill, przyglądając się bratu na tyle dyskretnie, żeby ten tego nie zauważył.
- Zrobiłem za ten czas kolację – rzucił Tom, trzymając w rękach po trzy torby.
- A było z czego? – zapytał, zabierając także kilka toreb.
- No wiesz, wystarczy trochę pomyśleć, coś się zawsze znajdzie – stwierdził Tom, wchodząc do kuchni i stawiając torby na szafce.
Bill postawił swoje obok i spojrzał na ich kuchenną wyspę, na której Tom przygotował już wszystko do kolacji.
- Spaghetti? - zdziwił się.
- A co, nie masz ochoty?
- Nie żartuj - rzucił Bill. – Tylko, że teraz to nie wiem, czy mam iść po resztę toreb, czy może od razu dopaść tych pyszności.
- Nie ma parmezanu, mam nadzieję, że kupiłeś – rzucił Tom.
- Jeśli napisałeś na liście, to na pewno.
- To co ty nie pamiętasz co kupowałeś?
Bill udał, że tego nie usłyszał. Nie pamiętał przynajmniej połowy z tego, co wrzucał do koszyka, bo myśli miał w tym czasie zajęte zupełnie czym innym.
- Bill? – ponaglił go Tom.
- Myślę, do której torby go wsadziłem.
- Poszukamy, jak wszystko przyniesiemy.
Obrócili do samochodu jeszcze kilka razy zanim wszystko wnieśli.
Tom poszedł wstawić samochód do garażu, a Bill starał się w tym czasie powkładać wszystko na swoje miejsce. Chodź zwijał się, jak w ukropie i tak brat musiał mu pomóc, bo by mu zeszło to jeszcze przynajmniej kilka minut.
- Mamy tyle zapasów, że przez miesiąc nie potrzeba będzie jeździć na zakupy – oświadczył Bill.
Tom spojrzał na niego.
- Za tydzień i tak czegoś zabraknie – powiedział, zwracając tym uwagę brata. – Siadaj - stwierdził Tom, dopadając w końcu butelkę wina z zamiarem otwarcia jej i nalania sobie i Billowi.  - Nie było czerwonego? – zapytał.
- Miałem wziąć jabola? – rzucił z ironią Bill. Zawsze uważał, że jak pić, to już coś dobrego albo w ogóle. – Miało być dobre i słodkie, więc jedyne godne uwagi, jakie znalazłem, to Eiswein.
Tom westchnął.
- Wino kupuje się w winiarni, a nie w markecie. Czego się spodziewałeś?
- No dobra, przecież nic nie mówię.
- Nalej i siadaj, bo jestem już taki głodny, że zaczynam robić się nerwowy – powiedział lekko podenerwowany.
Tom się uśmiechnął. Wyciągnął kieliszki i nalał wina, upijając łyk.
- Um, wiesz, całkiem dobre – powiedział i usiadł.
Bill upił łyk swojego.
- Jak na wino z marketu, może być – stwierdził.
- Smacznego – odezwał się Tom.
- Na wzajem.
Zjedli i na spółkę wypili całą butelkę wina. Tomowi zrobiło się wesoło. Od ponad pół roku nie pił, więc ta odrobina alkoholu siekła go, ale nie odpuszczał sobie, zgarniając drugą butelkę, korkociąg i dwa kieliszki, ruszył do swojego pokoju, oznajmiając Billowi, że czeka na niego na górze.
Bill pogasił światła na dole i ruszył do pokoju bliźniaka. Zatrzymał się w drzwiach i uśmiechnął się na widok palących się w kilku miejscach świec.
- Co? – zapytał Tom, widząc jego wyraz twarzy.
- Nie wiedziałem, że z ciebie taki romantyk.
- Jestem romantyczny, kiedy chcę komuś sprawić przyjemność.
- I zaciągnąć go do łóżka – dodał Bill.
Tom przygryzł wargę, starając się ukryć cisnący się mu na twarz uśmiech.
- No, to też – przyznał i podszedł do brata, podając mu pełny kieliszek wina.
- Chcesz mnie upić?
- Z nas dwojga, to raczej tobie to nie grozi.
- No tak, bo ty już jesteś pijany.
- Tylko trochę.
Bill upił do połowy i odstawił kieliszek na komodę.
- No to, co będziemy robić? – zapytał, udając, że nie ma zielonego pojęcia, po co bliźniak go tu zwabił.
- Jak to co? Kochać się – Toma bezpośredniość, kiedy był pijany bawiła go.
Położył się na łóżku lubieżnie, oblizując usta cały czas, nie spuszczając wzroku z Toma.
- No to, na co czekasz?
Tom pokręcił głową i upijając jeszcze trochę wina odstawił kieliszek i podszedł do łóżka.
- Będziesz tak stał i patrzył, czy weźmiesz, co twoje?
- Nie prowokuj mnie.
- Bo, co?
- Jeśli zacznę uzurpować sobie, co moje, to nie wiem czy dotrwasz do rana.
Tym razem Bill przygryzł wargę, próbując się nie roześmiać.
Pijany Tom, nigdy nie panował nad sobą, ale zawsze był delikatny. Tej nocy poszli spać znowu nad ranem.

Dwa dni później Bill czekał na lotnisku na Hiragę. Tom oczywiście nie pojechał z nim i powiedział mu wprost, że nie ruszy się z domu, dopóki nie będzie zdrowy. Prawie się o to pokłócili. Odkąd miał te ataki paniki uważał się za chorego i za cholerę nie potrafił mu tego wbić do głowy. Próby przekonania go, spełzły na niczym, bo ani tłumaczenie, ani prośby ani groźby nie pomagały, więc na sam koniec trzasną z całej siły drzwiami wyjściowymi, pokazując tym Tomowi, jak bardzo go wkurwił.
Kiedy Bill wypatrzył doktorka pomachał do niego, zwracając tym jego uwagę.
- Cześć Bill – przywitał się. - Sam jesteś?
- Tak. Tom w domu – powiedział, uprzedzając kolejne pytanie doktorka.
- Wyglądasz na zmartwionego.
- Jestem zmartwiony, a szczerze mówiąc, to jestem tym wszystkim przerażony.
- Dlaczego Tom nie przyjechał z tobą?
- A jak sądzisz? Prosiłem go, tłumaczyłem, na koniec nawet zaszantażowałem i wyszło na to, że jestem tu sam.
Hiraga pokręcił głową.
- Przepraszam, że ci to powiem, ale tu nie ma miejsca na sentymenty, chyba mnie rozumiesz.
- Oczywiście, mów śmiało – wyszli na parking przed lotnisko, kierując się do samochodu.
- Poniekąd wpędzasz Toma w taki stan – powiedział Hiraga.
- Ja?
- Pozwalasz mu na jego słabości. Jawnie dajesz mu przyzwolenie na to, żeby się nad sobą użalał.
- A co miałem zrobić? Nie widziałeś, jak te ataki wyglądają z boku, sam mało nie dostałem napadu paniki.
- Wiem, że to z boku wygląda okropnie, widziałem to już nie raz i wiem też jak czuł się Tom, i uwierz mi, jego życiu absolutnie nic nie zagrażało, co najwyżej straciłby przytomność, nic więcej, ale do czego zmierzałem… - zamilkł na chwilę, zastanawiając się co chciał powiedzieć. – A! Bill, nie możesz go teraz oszczędzać, ty mu dajesz przyzwolenie, żeby tak się czuł.
- Starałem się stosować do twoich rad, ale wiesz, jak się na mnie wydarł, kiedy chciałem mu pomóc.
- Domyślam się. Ma bardzo silną osobowość, dlatego tak nerwowo reaguje.
- Boję się tylko, że i ciebie zwyzywa, jak przesadzisz.
Hiraga się roześmiał.
- Nie martw się, ja jestem do tego przygotowany, nie takie akcje w swoim życiu przerabiałem. I nie zamierzam zwracać uwagi na jego krzyki.
Bill westchnął i odblokował drzwi w samochodzie. Wsiedli.
- Jin? Dlaczego Tom ma ataki paniki, czy to ja mu to przekazałem?
- Nie chcę na razie mówić, jakie mam przypuszczenia. Porozmawiam najpierw z Tomem, później wam powiem, jak to wygląda i co zrobimy.
- Ale pomożesz mu się pozbyć tych ataków?
- Co to za pytanie?
- Wiem, zadaje głupie pytania, ale boję się o niego.
- Pomogę mu, daję ci na to moje słowo.
Bill odetchną.
- Jedziemy? – zapytał, zerkając na doktorka.
- Jasne. Pora zmierzyć się z demonami.
- Z jakimi demonami? – zdziwił się Bill.
- Co się stało z twoim poczuciem humoru? – Dla Hiragi, to był kolejny dowód, że obaj chłopcy nie radzą sobie z problemem. Co prawda nie wiedział, jakie nastawienie ma Tom, ale Bill najwyraźniej był zagubiony, nie zawahałby się użyć nawet stwierdzenia, że teraz był w gorszym stanie psychicznym, niż wtedy, gdy Tom był w śpiączce.
- Wybacz, strasznie się przejąłem tym wszystkim.
- Widzę.
Dojechali do domu. Tom wyszedł przywitać doktorka.
- Hej – podał mu rękę. Jin uścisnął mu dłoń, ogarniając go spojrzeniem. Fizycznie wyglądał dobrze, nawet bardzo dobrze.
- No, co tam? – zapytał, na co Tom wzruszył tylko ramionami, posyłając mu nieznaczny uśmiech. Ale Jin dokładnie widział, że robi teraz dobrą minę do złej gry.
- Bill ci pewnie zdał relację – mówiąc to spojrzał na brata, który od razu uciekł spojrzeniem. – Widzę, że zdał – i to, że nadal był na niego obrażony za to, że z nim nie pojechał nie uszło jego uwadze.
- To, co mi powiedział, to jego punkt widzenia, a ja wolałbym poznać twój.
Weszli do środka.
- Napijesz się czegoś? – zapytał Bill.
- Waszej kawy.
- Tom, zrób kawę – zwrócił się do brata, a sam zajął się robieniem kanapek.
Hiraga uważnie przyglądał się obu bliźniakom. W tej chwili Bill wydawał się mu bardziej zdenerwowany niż Tom. Chciał z Tomem porozmawiać na osobności i musiał użyć małego fortelu, żeby zostali sami w domu.
- Bill, mogę cię o coś poprosić? Tak się zagadaliśmy w drodze do domu, że zapomniałem ci powiedzieć, żebyśmy gdzieś po drodze zatrzymali się w aptece. Potrzebuję kilku leków, mógłbyś pojechać i kupić je dla mnie? To bardzo ważne.
- Jasne.
- Dziękuję. Napiszę ci na kartce.
Kiedy Bill wyjechał z podjazdu, Tom spojrzał na Hiragę, uśmiechając się.
- Zrobiłeś to celowo – rzucił.
- Skąd wiesz?
- Jestem spostrzegawczy.
- Chciałem z tobą porozmawiać sam na sam, a obecność Billa w domu tylko by cię denerwowała.
- Do apteki, jest dwie minuty jazdy, długo nie pogadamy.
- Sądzisz, że napisałem mu na tej kartce, żeby kupił aspirynę? Tego, co tam jest nie kupi w żadnej aptece, obskoczy kilka, zanim to zrozumie, albo jakiś farmaceuta go uświadomi.
- No tak, o tym akurat nie pomyślałem.
- No, więc może powiesz mi, co się dzieje?
- Gdybym to ja sam wiedział. Czy to możliwe, że zamiast tych koszmarów mam teraz ataki paniki?
- Nie. Opowiedz mi może wszystko od początku.
Tom westchnął. Po chwili zastanowienia zaczął opowiadać, starał się każde zdarzenia opowiedzieć w najdrobniejszych szczegółach, oczywiście na tyle na ile pamiętał.
Jin uważnie słuchał. Jego przypuszczenia coraz bardziej potwierdzały się.
- Pamiętasz, jak się pochorowałeś i wymiotowałeś na drodze?
- Tak.
- Myślę, że to już wtedy były pierwsze oznaki ataków.
- Ale, Bill też się źle czuł.
- Bill miał po prostu migrenę.
- Więc co teraz? Zapiszesz mi jakieś prochy?
Hiraga pokręcił głową.
- Jak wróci Bill powiem wam, co zrobimy.
Po jakiś pół godzinie Bill zdążył się już zorientować, że to co ma kupić jest nieosiągalne, ale zorientował się też, że to było celowe posunięcie ze strony Hiragi.  Postanowił zaparkować gdzieś i posiedzieć jakiś czas, dając czas doktorkowi i Tomowi na rozmowę, po czym wrócił do domu.
- Jestem – krzyknął od progu.
- Gdzieś ty po to jeździł? – spytał Tom.
- Do apteki, właściwie kilku – rzucił, kładąc torbę z lekami na stole – A to - wskazał na kartkę, podając ją Hiradze. - Trzeba zamówić telefonicznie i musisz, to zrobić osobiście, bo coś takiego może zamówić tylko lekarz – mówiąc to spojrzał Hiradze w oczy.
- Zorientowałeś się? - zapytał Jin.
- Nie od razu.
- Przepraszam.
- Spoko, ale następnym razem po prostu powiedz, żebym się ulotnił z domu na jakiś czas, będzie prościej.
- Chciałem być uprzejmy.
- Trochę się już znamy i chyba nie ma sensu fundować sobie jakieś zbędne konwenanse.
- Zapamiętam to sobie.
Tom i Bill spojrzeli na siebie. Tom starał się wyłapać, jak bardzo Bill jest jeszcze na niego zły.
- Siadajcie – poprosił samemu, zajmując miejsce naprzeciwko nich.
- No, więc tak – zaczął, skrobiąc się po głowie. - Rozmawiałem z tobą – spojrzał na Billa. -  I z tobą – teraz wzrok skierował na Toma.  - I moje przypuszczenia niestety się potwierdziły.
- Mów wprost – rzucił Tom.
- To, co powiem nie spodoba się wam obu, ale to ty Bill jesteś przyczyną jego ataków.
- Co? - obaj odezwali się jednocześnie.
- Wiem, że się tego nie spodziewaliście, ale ty Tom, jesteś uzależniony od Billa. Rozumiem, że łączy was silna więź i że tak było od zawsze, ale to, co do tej pory było waszą siłą w tej chwili stanowi problem.
- Co w związku z tym? – tym razem zapytał Bill.
- Musicie się rozdzielić. Przynajmniej na jakiś czas.
- Na ile? - zapytał Tom.
- Już widzę, że to ci się nie podoba.
- Owszem.
- Na tyle długo aż zdystansujesz się do brata i zaczniesz funkcjonować, jako pojedyncza jednostka.
- Ja funkcjonuję, jako pojedyncza jednostka – podniósł głos.
- Nie.
- Jak ty to sobie wyobrażasz? - zapytał Bill.
- Na jakiś czas powinniście zamieszkać osobno.
- Nie ma mowy – zbuntował się Tom.
- Czego się boisz? Że zostaniesz sam czy, że Billowi coś się stanie, a może tego, że on potrafi żyć bez ciebie?
- Oczywiście, że coś mu się stanie.
- Nawet jeśli, to nie pomożesz mu. Musisz to w końcu zrozumieć, że jeśli coś ma się stać, to i tak się stanie. Twój mózg manifestuje ci to. Jechaliście razem, ty prowadziłeś, mieliście wypadek, dotarła do ciebie jedna istotna rzecz, że gdybyś nie ulegał matce wyjechalibyście wcześniej i nic by się nie stało, że gdybyś nie wymyślił sobie tankowania Bill z całą pewnością, jadąc sam by tego nie zrobił i nic by się nie stało. Przyznaj, że takie myśli pojawiły się w twojej głowie.
Tom milczał, nie chciał potwierdzać czegoś, co przez ostatnie kilka dni odpychał od siebie, ale tak właśnie było.
-  I dlatego właśnie musicie się rozdzielić, dopóki  tego nie zrozumiesz.
- A na ile? - dopytywał się Bill.
- Nie wiem, miesiąc, dwa, pół roku.
- Nie ma mowy! – skwitował Tom. Świrował, kiedy nie widział bliźniaka przez tydzień, a ten mu mówił o miesiącu, a może nawet więcej.
- Nie ma innego sposobu? – zapytał Bill.
- Jest.
- Jaki?
- Zamiast się zamykać w domu, zmierzysz się z tymi lękami.
- To znaczy?
- Po mimo wszystkiego będziesz jeździł z Billem do studia, na zakupy i wszędzie tam, gdzie normalnie jeździcie.
- W porządku, spróbuję – zgodził się, ale nie miał zielonego pojęcia, z czym przyjdzie mu się zmierzyć i jak szybko pożałuje swojej decyzji. W każdym razie na chwilę obecną rozłąka nie wchodziła w grę i teraz dałby się nawet pokroić na kawałki, byle nie musiał się rozdzielać z bliźniakiem.

6 komentarzy:

  1. " zgodził się, ale nie miał zielonego pojęcia, z czym przyjdzie mu się zmierzyć, i jak szybko pożałuje swojej decyzji."???
    MAM SIĘ BAĆ?
    DOBRA, TO BYŁO PYTANIE RETORYCZNE (CZY JAK TO SIĘ TAM NAZYWAŁO)
    TROCHĘ NIE ROZUMIEM, DLACZEGO PROBLEMEM TOMA JEST BILL, ALE JAKOŚ TO POTEM OGARNĘ.
    DOKTOREK NAWET NIE WIE, JAK BARDZO MA RACJĘ Z TYM, ŻE BLIŹNIACY SĄ OD SIEBIE UZALEŻNIENI.
    JUŻ SIĘ NIE MOGĘ DOCZEKAĆ NASTĘPNEGO, CHOĆ ZNAJĄC CIEBIE TO NA PEWNO ZACZNIESZ POWOLI AKCJĘ ROZKRECAĆ,A NA NAJWIĘKSZE BUM1 BEDZIE CZEKAĆ AŻ DO NASTĘPNEJ KOLEJKI PGU
    DUŻO WENY ŻYCZE
    KOTEK

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo Tom za bardzo go kocha. Podświadomie nadal obwinia się za ten wypadek, o tym też jeszcze będzie. Do tego miał okazje przez dręczące go jakiś czas koszmary odczuć, to co czuł Bill, a sam fakt, jak bardzo go kocha i nie wyobraża sobie życia bez Billa, doprowadził go sytuacji gdzie zdał sobie sprawie, jak niewiele brakowało, żeby zginął i to przez niego (chociaż wiadomo, że to głupie podejście, ale tak właśnie jest, człowiek jak sobie coś ubzdura to za cholerę nie można zmienić jego trybu myślenia) ale o też będzie w kolejnych odcinkach.

      Usuń
    2. A NO CHYBA, ZE TAK. Z TEJ STRONY NA TO NIER PATRZYŁAM.
      WIEM, GŁUPIA JA.
      WIEM, TEŻ TAK MAM. COŚ SE WYMYSLĘ, TAK MA BYĆ I BASTA. TAK WŁAŚNIE ZACZEŁAM PISAĆ.
      "JA TEZ CHCĘ.." I TAK SIĘ ZACZEŁO.

      Usuń
    3. I dobrze, mam nadzieję, że nie przestaniesz i bekiesz doskonalić swoje umiejętności. Ja trzymam za ciebie kciuki. :

      Usuń
  2. Oo kurde , tego się nie spodziewałam ..
    Owszem, chłopcy są od siebie uzależnieni, ale aż tak ? Nie wyobrażam sobie ich rozłąki, przecież oni się załamią ..

    Czekam z niecierpliwością na nowy odcinek !! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, czy ty możesz nie grzebać mi w głowie :D Co ja będę pisać, jak ty wszystko przewidujesz? :D

      Usuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*