Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
czwartek, 5 czerwca 2014
00:51
Witajcie kochani
Ostatnio narzekaliście, że nudy u naszych bliźniaków, to dzisiaj odcinek pełen akcji. ( zaczyna się zły czas, zły czas dla…? ) Ciekawe, czy się domyślicie. Zapraszam do czytania.
Wasza Niki
Odcinek 54
- W takim razie, chcę żebyście
pojechali do marketu na zakupy.
Tom spojrzał na Hiragę z niedowierzaniem.
- Mamy wszystko, co potrzeba. Bill
był ostatnio na zakupach – zaczął tłumaczyć i już nawet nie chodziło mu o to,
że to oznaczałoby pierwszą próbę zmierzenia się ze swoimi lękami, tylko
konkretny fakt.
- Zrobicie zakupy dla mnie.
- Akurat dzisiaj? – Tom zaczął
kombinować, już czuł się nieswojo. Myślał, że najpierw pogadają, przedyskutują,
że Hiraga przedstawi mu jakiś plan działania, a on tak po prostu ledwo
przekroczył próg ich domu i każe mu jechać na zakupy.
- Nie ma na co czekać Tom. Ile
chcesz się z tym mierzyć?
- A nie można od jutra? Tak od
razu chcesz zaczynać?
- Jutro mi powiesz, że może pojutrze.
Pojutrze, że za tydzień. Po co czekać? Chcesz się motywować do tego wyjścia? Całe
życie chcesz to robić, planować na tydzień z wyprzedzeniem każde wyjście? Myślałem,
że zależy ci na tym by żyć normalnie, tak jak do tej pory? No chyba, że nie. Chyba,
że nadal chcesz, żeby to Bill wszystkim się zajmował. Może jest ci to na rękę,
że zwalasz mu na głowę dodatkowy obowiązek.
- Ja nie… - wtrącił się Bill,
ale zaraz zamilkł, jak Hiraga podniósł rękę, żeby się nie odzywał.
Zapanowała cisza, Tom patrzył cały czas w oczy doktorka,
wzbierała w nim złość, nie rozumiał dlaczego Hiraga, jako lekarz nie potrafił
zrozumieć, że on sobie tego nie wymyślił, a jeśli za każdym razem ma jechać z
bratem i stresować go swoimi atakami paniki, to chyba lepiej, żeby został w
domu. Hiraga jednak wydawał się nieugięty, cały czas świdrował go swoim
spojrzeniem i nawet, jeśli Tom bez problemu wytrzymywał to spojrzenie, to
irytował go sam fakt, że narzuca mu swoją wolę, ale odpuścił, ten jeden raz,
chyba tylko ze względu na brata, który wpatrywał się w niego, jak w obrazek z
obawą, że za chwilę pośle Hiragę do diabła i zrezygnuje z jego pomocy.
- Dobra, pojadę – rzucił
łyżeczką o stół i wstał, wychodząc z kuchni.
Bill aż przełknął ślinę, nie wiedział, jak czuł się w tej
chwili Tom, który ewidentnie był postawiony pod ścianą, ale on czuł, że serce
podeszło mu do gardła, chociaż nie potrafił jednoznacznie powiedzieć dlaczego był taki podenerwowany.
- Nie przesadzasz trochę? –
odezwał się w końcu, spoglądając na Hiragę.
- W tej chwili tylko złość
jest w stanie wyciągnąć go z domu.
- Grasz na jego uczuciach –
stwierdził.
- Tak Bill i to dla jego
dobra. Wiem, jak to wygląda z boku, ale uwierz mi, jeszcze będzie za to wdzięczny.
Po chwili, ubrany z komórką w ręce, Tom wrócił do kuchni.
- To co ci potrzeba z tego
sklepu? – zapytał.
Bill trochę z niedowierzaniem, że to było takie proste. Zbyt
proste, jak mu się wydawało, patrzył na Toma widział, że unika jego spojrzenia
i nawet z Hiragą nie łapie kontaktu wzrokowego, zachowuje się tak, jakby chciał
zbagatelizować całą sytuację i udowodnić Hiradze, że mimo wszystko nadal panuje
nad swoim życiem.
- Napiszę na kartce – odparł
doktorek i zaczął notować.
- To ja skocze tylko do toalety
– stwierdził w końcu Bill i zostawił ich samych.
Parę minut później wsiedli do samochodu, oczywiście Tom
na miejsce pasażera. Jin zastukał w szybę, a Tom, starając się ukryć fakt, że
za chwilę może dość do rękoczynu, spuścił ją.
- Nie będę prowadził! – zastrzegł
sobie od razu. – I żadne twoje gadanie mnie do tego nie przekona.
Hiraga się uśmiechnął. Tom naprawdę był bardzo spostrzegawczy
i cholernie domyślny, dużo bardziej niż Bill. Pod tą maską faceta macho skrywał
się bardzo wrażliwy chłopak.
- Chciałem tylko powiedzieć,
że gdybyś poczuł, że zbliża się atak, to skorzystaj z torebki – podał mu ją.
Tom wziął ją i położył na półce między siedzeniami. Był już tak wściekły, że
zaciskał nerwowo zęby.
Bill odpalił silnik. Pasy zapięły się. Spojrzał na dłoń
Toma, zaciskał ją tak mocno, że kłykcie mu pobielały.
- Jedziemy? – zapytał.
- Jedź – odparł krótko Tom. W
tej jak na ironie chwili chciał, jak najszybciej wyjechać z domu.
Dojechali zaledwie do pierwszego skrzyżowania, zatrzymując
się na światłach, kiedy Tom w końcu nie wytrzymał i wybuchł.
- Nie podobają mi się te durne
metody!
Bill zerknął na niego.
- Co to ma niby mi dać, mam
się teraz zmuszać i wszędzie z tobą jeździć?
- Hiraga wie co robi, to psycholog.
- Gówno wie. Jedyne, co wie,
to to, jak mnie wkurwić. I to akurat wychodzi mu doskonale.
- No, ale w czym problem? –
zadał raczej głupie pytanie, bo w tej chwili zamiast martwić się, że może za
chwilę Tom dostanie kolejnego ataku paniki, zaczął o to, że za chwilę dostanie,
ale ataku szału, a już nie raz widział go w wykonaniu bliźniaka.
- Nie lubię, jak mnie ktoś do
czegoś zmusza!
- Nikt cię nie zmuszał, mogłeś
powiedzieć nie.
- Tak i pokazać mu, jaki
jestem słaby?
- No to może powinniśmy
faktycznie rozważyć chwilową separację.
Tym razem Tom spojrzał na brata, jak na wariata.
- Oszalałeś?
- Dlaczego? Może to jest jakieś
rozwiązanie, zawsze można spróbować. Ty byś został z Hiragą w domu, a ja pojechałbym
do rodziców.
Chociaż wizja mieszkania z rodzicami po tak długim czasie
życia na swoim, nie była tym, czego życzyłby sobie Bill, to dla Toma był gotowy
przeprowadzić się do nich na jakiś czas.
- Nie ma mowy! I więcej nie chcę
słyszeć ani słowa na ten temat. Zrozumiałeś?
Bill tylko mruknął pod nosem.
- Jedź, masz zielone – zwrócił
jego uwagę.
Bill ruszył. Po pięciu minutach zaparkował pod marketem.
Cała siedmiominutowa droga przebiegła bez niespodzianek i nie było w tym nic
dziwnego, głowa Toma była zajęta zupełnie, czym innym i nie miał czasu skupiać
się na tym, że zaczyna mu się robić duszno, a serce podchodzić do gardła. Złość
wydawała się idealnym rozwiązaniem, sam to zauważył, ale przecież zawsze nie
będzie wkurzony, więc jeśli to właśnie chciał mu udowodnić Hiraga, że to on sam
się nakręca, to wielkiego postępu nie widział, a problem i tak pozostawał.
Wysiedli z samochodu i weszli do sklepu. Produktów nie
było wiele, więc Tom zgarnął sprzed wejścia tylko podręczny koszyk i ruszyli
między regały. Bill wyciągnął kartkę i zaczął pakować po kolej produkty do
koszyka. W końcu utknął na jednym.
- No, co tam? – zapytał Tom, trochę
już ochłonął. – Nad czym tak dumasz?
- Nie wiem, czy ten sos wziąć
ostry czy łagodny?
- Pokaż tą listę – zabrał mu.
- Zadzwonię i zapytam – rzucił
Bill.
- Chuj tam z dzwonieniem, weź
oba.
- Wyrażaj się! Jesteś w miejscu
publicznym.
- Nikogo tu nie ma, jeśli
jeszcze tego nie zauważyłeś. Tylko my, jak te jelenie łazimy po sklepie.
Bill westchnął i wrzucił oba sosy do koszyka.
- Dobra, to mamy wszystko, idziemy
do kasy.
- Czekaj, weźmy jeszcze coś do
picia.
- Jezu Tom, dopiero mijaliśmy
napoje, nie mogłeś pomyśleć o tym wcześniej?
- Ja mam na myśli coś
mocniejszego.
- Nie mówisz poważnie –
spojrzał na niego.
- Bardzo poważnie – przyznał
Tom. - Gdzie ostatnio kupiłeś to wino?
- Tam – wskazał gestem głowy
na jeden z regałów. - Jednak myślę, że to nie jest najlepszy pomysł.
- Mam to gdzieś, ja się muszę
napić, inaczej komuś przywalę i będzie to doktorek albo ty – spojrzał na Billa
bardzo wymownie.
- A czemu mnie, co ja ci zrobiłem?
Jestem po twoje stronie.
- Bez przyczyny.
- Dziękuję ci bardzo.
- Prowadź – kiwną mu głową.
Kiedy zapłacili i wrócili do samochodu, Tom upchnął dwie
butelki wina do bagażnika, przykrywając je kocem.
- Co tak patrzysz? – zapytał dziwnie
się mu przyglądającemu Billowi.
- Patrzę, co robisz.
- Nie będę tłumaczył się
doktorkowi z tego, że mam ochotę się napić.
- Nie chcę ci prawić kazań, ale
i tak to powiem, bo zawsze ci mówię. To, co robisz nie pomoże ci pozbyć się
ataków paniki.
- O co ci chodzi, Bill? – wyprostował
się i spojrzał mu w oczy.
- Alkohol cię nie wyleczy.
Jeśli zamierzasz teraz pić… - nie dokończył.
- Nie zamierzam. Zejdź ze mnie, dobrze? Podobno jesteś po
mojej stronie.
- Bo jestem.
- Jakoś nie widać tego. Ty
chyba nie masz pojęcia jak ja się czuję.
Bill zamilkł.
- Jeśli mam znieść pomysły Hiragi,
muszę się od czasu do czasu napić, bo naprawdę zrobię mu krzywdę i wypierdolę z
domu.
- Tom!
- Koniec tematu! Wsiadaj do
samochodu – trzasną bagażnikiem i zostawiając lekko osłupiałego Billa samego, zajął
miejsce pasażera.
Bill rozejrzał się jeszcze wokoło i odetchnąwszy głęboko
dołączył do brata, ale nie odezwał się już do niego ani jednym słowem.
- I teraz będziesz milczał –
skomentował Tom.
- A co mam ci powiedzieć?
- Nawrzeszcz na mnie. Widzę,
że też jesteś wkurzony.
- Raczej zdezorientowany.
- Zdezorientowany? – zdziwił
się Tom. – Raczej powstrzymujesz się przed tym, żeby mi nie wygarnąć. Czego się
boisz?
Bill patrzył teraz już w osłupieniu na brata.
- Że wysiądę i do domu wrócę
na piechotę? – na chwilę zapadła cisza. I owszem, takie rozwiązanie też mu przeleciało
przez głowę. – Nie martw się, nie będę zasuwał na piechotę dwóch kilometrów, wybitnie
mi się dzisiaj nie chce, no i nie wziąłem fajek, a teraz chętnie bym sobie
zapalił. Masz może?
Bill pokręcił przecząco głową.
- Dlaczego się na mnie wściekasz?
– zapytał w końcu, przyglądając się Tomowi.
- Nie wściekam się na ciebie.
- Odkąd wyjechaliśmy z domu, rzucasz
jadem na prawo i lewo.
Tom westchną.
- Jestem zły na siebie, okej?
- Nie, nie jest okej.
- Wracajmy do domu.
Ruszyli. Całą drogę pokonali w milczeniu, tylko paplanina
spikera w radiu dotrzymywała im towarzystwa, bo na swoją raczej nie mogli liczyć.
Ewidentnie Bill poczuł się urażony, a Tom nie zamierzał go przepraszać, bo w
tej sytuacji zupełnie nie czuł się niczemu winny.
Zajechali pod dom. Jak tylko Bill zgasił silnik i pasy
odpięły się, Tom wyskoczył z samochodu jak poparzony.
Znowu go nosiło, o ile w sklepie trochę mu przeszła złość,
to teraz był równie mocno wkurzony, co przed wyjazdem.
- Tom? – zwrócił się do niego
Hiraga, widząc, że jest zdenerwowany. – Miałeś atak?
- Nie miał – wtrącił się Bill.
– Za to wścieka się nie wiadomo o co.
- Nie wściekam się.
Hiraga patrzył się, nie wiedząc w pierwszej chwili czy
się zgrywają, czy jest świadkiem kłótni między nimi. Pierwszej, jaką miał okazję
zobaczyć w ich wykonaniu.
- Oczywiście, że tak, sam nie wiesz,
o co ci chodzi – odparł Bill i uciekł na basen, tam ostatnio zostawił swoją
kurtkę, a w niej paczkę papierosów. Chciał się teraz dorwać do niej i wypalić ile
wlezie, miał zamiar zrobić to, zamknięty w swoim pokoju, tak żeby mu nikt w tym
nie przeszkodził, ale Tom nie rezygnował, ruszył za nim.
- Ja nie wiem? A po chuj ja to
wszystko robię? Dla kogo ja to robię? - zaczął krzyczeć.
- No chyba nie dla mnie –
odpowiedział mu Bill.
- Właśnie, że dla ciebie. Znoszę
to wszystko, wyłącznie ze względu na ciebie.
Bill prychnął.
- Proszę cię Tom, nie
opowiadaj mi tu takich bajek.
- Co jest bajką według ciebie?
Że wszystko jak kretyn robię dla ciebie?
- A niby, co takiego?
- Wszystko! Zresztą od
początku, robiłem wszystko, żebyś był szczęśliwy. Zgodziłem się na założenie zespołu,
bo ty chciałeś śpiewać, chciałeś być sławny i bogaty.
- A ty nie?!
- Ja? – uśmiechnął się,
zerkając przelotnie na doktorka, który stał, przyglądając się im. – Ja chciałem
być tylko przy tobie – powiedział to na tyle cicho, że te słowa usłyszał tylko
Bill.
- Więc jednak obwiniasz mnie
za ten wypadek?
- Oszalałeś?
- Gdyby nie sława i pieniądze,
nie mielibyśmy tego wszystkiego i nic by się nie stało. A ty nie miał byś teraz
ataków paniki.
Tym razem Tom parsknął.
- Toś wymyślił.
- To przeze mnie je masz –
rzucił. – Zapytaj doktorka, kto jest przyczyną twoich ataków. To przeze mnie
ten wypadek. Wszystko co cię złego spotkało, to moja wina. Przeze mnie masz ciągle
zmartwienia, ciągle musisz mnie chronić, bo biedny słaby Bill sam sobie nie
umie poradzić. Potrafi tylko ryczeć z bezsilnej złości! – tym razem, to Bill
wykrzyczał wszystko na jednym tchu.
- To nie tak – Tom
przystopował, widział, że doprowadził Billa do ostateczności, ale widział też,
że tym razem Bill nie rozpłacze się, tylko najwyraźniej komuś za chwilę
przyłoży.
- A jak? Kurwa jak? Powiedz to, no powiedz to,
że jestem egoistą, powiedz, że jestem gwiazdeczką, która uwielbia robić wokół
siebie zamieszanie i wykorzystuje to, że jestem od ciebie słabszy.
- Bill… - Tom podszedł powoli
do niego, chciał go uspokoić, przesadził, widział to juz i szczerze mówiąc
pierwszy raz widział Billa tak wściekłego i to na niego.
- Zabieraj te ręce! –
odepchnął go od siebie. - Nie potrzebuję twojej litości, mam już dość! Tak Tom,
ja też mam już dosyć. Mam dosyć uważania przy tobie na każde słowo, żeby cię
nie urazić. Nie mam już siły walczyć o ciebie, za ciebie ani z tobą. Koniec! Ty
się w ogóle nie starasz wyzdrowieć, zaczynam się już zastanawiać, czy ty sobie
nie zmyślasz tych napadów, jesteś teraz w centrum uwagi tak, jak zawsze tego chciałeś.
Zadowolony? Jesteś zadowolony? Odpowiedz mi Tom!
- Przepraszam. Już dobrze,
przesadziłem – zaczął Tom kolejny raz, próbując go objąć i uspokoić.
- Nie dotykaj mnie! Nie potrzebuję
twojej litości. Nad sobą się zacznij litować, bo od dziś koniec taryfy ulgowej,
a jeśli się nie weźmiesz w garść, zostawię cię i pojadę do mamy. I nie patrz
tak na mnie, bo doskonale wiesz, że to zrobię.
- Nie rób mi tego, Bill. Dobrze
wiesz, że ja nie udaję.
- Jutro pojedziesz do studia
spotkać się z Jostem. Pogadasz z nim i załatwisz wszystko, bo to przez ciebie
nie nagramy tego teledysku w przyszłym tygodniu.
Tom stał jak wryty, widział bardzo wyraźnie, że Bill mówi
poważnie.
- Nie pojadę tam, nie dam
rady.
- Mało mnie to obchodzi. Zamów
taksówkę albo nie wiem, może helikopter, w końcu stać cię na to, moja noga w każdym
razie jutro w studio nie postanie. – Mówiąc to chwycił za kurtkę leżącą na
leżaku i ruszył do wyjścia, a Tom za nim, chwytając go za rękaw.
- Nie dotykaj mnie! – wyszarpnął
się. – Skończyłem już z tobą rozmawiać.
- Ale ja jeszcze nie – Tom
znowu chwycił go za rękaw.
Bill jednak nie zamierzał ustąpić, był tak wściekły, że z
całej siły odepchnął go od siebie, wrzucając do basenu i nawet, nie oglądając
się czy się nie topi wyszedł i udał się do swojego pokoju.
Tom wynurzył się, był zszokowany postawą brata.
- W porządku? – zapytał Hiraga,
podchodząc do basenu.
- Tak – odparł, wycierając
twarz z wody. Stojąc po szyje w wodzie wyciągnął swoją komórkę z kieszeni, zaglądając
na wyświetlacz i położył ją na brzegu.
- Zalana? – zapytał Hiraga.
- Na szczęście jest wodoodporna
– odpowiedział i wyskoczył na brzeg, ściągając od razu z siebie mokrą bluzę.
- Pójdę do Billa – rzucił Jin.
- Zostaw go w spokoju.
- Nie jesteś na niego zły?
Tom spojrzał na doktorka.
- Nie. I on na mnie też nie –
wstał, zdejmując mokre jeansy. – I nie staraj się zrozumieć, co tu się stało. Pozbierał
mokre ubrania i zabierając swoją komórkę ruszył do pokoju przebrać się.
Przechodząc obok pokoju Billa słyszał, że włączył muzykę,
zawsze tak robił, jak się pokłócili. Przebrał się w suche rzeczy i zszedł na dół,
wychodząc przed dom, by zaparkować samochód do garażu i przynieść w końcu do domu
zakupy, które zrobili i przez które, między innymi zaczęła się ta bezsensowna kłótnia.
Przyniósł reklamówkę do kuchni, wykładając wszystko na wyspę.
Hiraga słysząc, że ktoś krząta się po kuchni zajrzał do środka.
- Te zakupy to podpucha, czy naprawdę
zamierzasz coś gotować? – zapytał, widząc wchodzącego doktorka.
- Chcę wam zrobić pyszny
japoński bezmięsny posiłek.
Tom mruknął.
- Pomóc ci?
- A nie wyląduje w basenie? - zażartował Jin,
na co Tom się w końcu uśmiechnął.
- To taktyka Billa, jak
widziałeś.
- Aha, a ty pewnie walisz
prosto w twarz.
- Mniej więcej – zaśmiał się
Tom.
- No to chyba zaryzykuję, bo
pomoc naprawdę mi się przyda.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
NIE ROZUMIEM O CO BLIŹNIACY SIĘ TAK WŚCIEKAJĄ.
OdpowiedzUsuńWSPÓŁCZUJĘ DOKTOROWI I, CHOĆ UWAŻAM, ZE JEGO METODY SĄ TROCHĘ DZIWNE, WIERZĘ, ŻE WYLECZY TOMA.
COŚ MI SIĘ WYDAJE, ŻE TA SPRAWA MA GŁĘBSZE DNO NIŻ WSZY67SCY SĄDZĄ, ALE TO TAM TYLKO MOJE BEZSENSOWNE GADANIE.
COŚ SIĘ KROI I AŻ SIĘ BOJĘ.
DUŻO WENY ŻYCZĘ.
KOTEK
Co do doktorka, to się jeszcze zdziwisz. Ale czuja masz dobrego :)
UsuńTO JA SIĘ BOJĘ.
UsuńJA JESTEM JASNOWIDZEM XD
Coooo ?! Też nie rozumiem po co te nerwy, ale w sumie wszystko zaczął Tom. Obawiam się, że jak tak dalej będą się kłócić , to Bill naprawde zostawi Toma i wyprowadzi się do mamy. W sumie dobrze, że go postawił w takiej sytuacji, bo Tom zamiast stawić czoła "chorobie" to się w niej zatapia. Doktorek ma dni pełne wrażeń . Nooo więc czekamy na dalsze odcinki ! :)
OdpowiedzUsuńTomowi nie podobają się metody doktora, a widzi, że brat mu bardzo ufa. A Billowi puszczają nerwy, ale to jeszcze nie koniec :)
Usuń