Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

wtorek, 17 czerwca 2014


Witajcie kochani

Po ostatnim odcinku „Przeznaczonych sobie” pora na kontynuacje „Poza granicami umysłów”.
Co chciałabym Wam powiedzieć, a mianowicie to, że tak sobie przejrzałam moje notatki i przeanalizowałam wszystko, i doszłam do wniosku, że to opowiadanie też zamknę w 60 rozdziałach, także przed Wami łącznie z dzisiejszym jeszcze 6 odcinków do końca. Cieszycie się?
W dzisiejszym odcinku, życie bliźniaków zacznie się poważnie komplikować. Ciężko mi jednoznacznie stwierdzić, któremu bardziej. Jedno jest pewne, to się nie może dobrze skończyć, ciekawe czy macie jakieś pomysły co im przygotowałam :D

Wasza Niki



Odcinek 55





Po jakieś godzinie, posiłek był gotowy. Bill nadal siedział w swoim pokoju i najwyraźniej nie zamierzał z niego wyjść.
- Co z Billem? – zapytał Hiraga, kiedy jedli posiłek sami.
- Zaniosę mu zaraz – powiedział Tom.
- Chyba zamieszałem i się przeze mnie pokłóciliście.
- To nie twoja wina. My się czasami kłócimy.
- Ale chyba nie aż tak?
- To i tak nic. Nie bierz tego do siebie – powiedział i odstawił pusty talerz do zmywarki. – Zaniosę mu trochę. Bardzo pyszne to danie, będzie mu smakowało – mówiąc to, nałożył porcję i poszedł na górę. Już nie słyszał muzyki. Za drzwiami panowała grobowa cisza.
Delikatnie zapukał.
- Bill, mogę wejść? Przyniosłem ci jedzenie.
Usłyszał, jak podchodzi do drzwi i otwiera je.
- Przyniosłem ci jedzenie. Doktorek je zrobił, musisz spróbować, bardzo smaczne.
- Postaw na biurku – powiedział, ustępując mu z drogi.
Kiedy Tom wszedł do pokoju od razu rzuciły mu się w oczy wyciągnięte walizki i porozkładane ubrania. Poczuł też woń papierosów i chociaż okno było otwarte na oścież, w powietrzu dało się je bardzo wyraźnie wyczuć. Postawił talerz na biurku i spojrzał na Billa.
- Co robisz? – zapytał.
- Pakuję się.
- Po co?
- Jadę do mamy.
- Żartujesz!? – podniósł głos. - Powiedz, że to jest żart.
Bill w końcu spojrzał na Toma.
- Nie.
- Pojadę jutro do tego studia, jeśli o to ci chodzi – zaczął Tom, sądząc, że to właśnie to jest przyczyną decyzji Billa.
- Rób co chcesz, ale co byś nie zrobił, ja i tak jeszcze dzisiaj wyjeżdżam do rodziców.
-  A ja?
- Zostaniesz w domu z Hiragą. Będziesz miał czas, żeby zapanować nad swoimi demonami.
- To, że wyjedziesz niczego nie zmieni.
- Zobaczymy. Hiraga ma rację, dopóki będę w zasięgu twojego wzroku, dopóty ty ciągle będziesz miał na uwadze, że w razie czego wkroczę do akcji. Ja ci nie pomagam, tylko wpędzam cię w jeszcze większe lęki.
- Przestań opowiadać takie głupoty. Jeśli jesteś zły za to, co się stało na dole i w sklepie, to przepraszam.
- Nie jestem zły, dobrze o tym wiesz. Ale ta kłótnia uświadomiła mi, jak bardzo jesteśmy od siebie zależni. Nie może tak być.
- Dlaczego? Do tej pory jakoś ci to nie przeszkadzało.
- Bo do tej pory nie byliśmy tak od siebie uzależnieni. Ty nie byłeś.
- Myślałem, że mnie kochasz.
- Nawet nie wiesz jak bardzo, dlatego to robię.
- Zostawiasz mnie, bo mnie kochasz?
Bill popatrzył mu w oczy.
- Dokładnie tak. Zobaczysz, kiedy zostaniesz sam, wszystko wróci do normy. A ty zaczniesz panować nad swoim życiem.
- Nie chcę żebyś wyjeżdżał. To niczego nie zmieni Bill. Potrzebuję cię.
Bill pokręcił tylko głową.
- Zostaw mnie samego, muszę się skupić, żebym czegoś nie zapomniał.
- Nigdzie nie pojedziesz! – rzucił stanowczo Tom.
- Jak chcesz mnie powstrzymać? Przykuć kajdankami do kaloryfera?
- Posłuchaj, zrobię co zechcesz, tylko zostań. Wywalę nawet to wino, które kupiliśmy. Zacznę z tobą wszędzie jeździć.
- Nie Tom, to niczego nie zmieni. Dopóki sam nie zaczniesz nad tym panować, dopóki nie zrozumiesz, że tylko ty sam jesteś odpowiedzialny za to, co się dzieje w twojej głowie. Ja mam naprawdę już dosyć. Pół roku walczyłem o ciebie, były chwile, że nie widziałem sensu czegokolwiek. Nie wyobrażam sobie życia, dalszego życia bez ciebie, ale w tej chwili zmierzamy do sytuacji, kiedy ze wszystkim będę mierzył się sam, a ty będziesz przy mnie tylko w domu, nie tego potrzebuję, rozumiesz?
- Nie, nie rozumiem. Nie rozumiem, czemu tak się wściekłeś. Czy ja nie raz głupio gadałem?
- Wkurzyłem się, bo uświadomiłem sobie, że tak właśnie będzie to wyglądało.
- Co?
- Twoje mierzenie się z lękiem. Dopóki będziemy razem, ty będziesz swoje nerwy wyładowywał na mnie.
- Nie będę.
- Będziesz. Może nie bezpośrednio, ale już sam fakt, że będziesz się denerwował będzie miał wpływ na mnie. Nie chcę na to patrzeć Tom. Przemyślałem sobie wszystko i uważam, że Hiraga ma jednak rację, rozłąka to najlepsze wyjście.
Między nimi zapadła cisza. Bill usiadł przy biurku i zaczął jeść posiłek, który przyniósł mu bliźniak.
- Myślałem, że będziesz mnie wspierał – zaatakował perfidnie Tom.
- Właśnie próbuję – powiedział i odwrócił głowę w jego stronę. – Uwierz mi, gdybym widział, że to pomaga, że przy mnie jest ci lepiej, nawet nie rozważałbym tego wyjazdu. Ale jest odwrotnie, a im więcej czasu mija, tym twoje ataki są częstsze.
- Na ile chcesz pojechać? – zapytał Tom. W jego głowie w jednej sekundzie potrafiły się przewinąć takie pomysły, że on sam nie potrafił wychwycić tej jednej najlepszej, ale przemknęło mu przez myśl, że przecież nawet Bill bez niego nie wytrzyma długo, więc ta rozłąka, to tylko kwestia czasu, a on potrafił cierpliwie poczekać, jeśli oczywiście znał konkretny termin.
- Na tyle, ile to będzie konieczne. Tydzień może dwa. Wszystko zależy od ciebie.
Tydzień nie wydawał się aż takim odległym terminem dla Toma, przez chwilę pomyślał nawet, że to może dobry pomysł.
O nic więcej już nie pytał, odwrócił się i wyszedł z pokoju, zostawiając Billa samego.
Zszedł na dół do kuchni.
- I co, smakuje mu? – zapytał Hiraga.
- Co? – zapytał wyrwany z zamyślenia Tom.
- Co się stało?
- Bill jedzie do rodziców.
- W odwiedziny?
- Nie. Na stałe. Zostanie tam tak długo aż pozbędę się tych ataków paniki.
Hiraga aż uniósł brwi. Od początku uważał, że to byłoby najlepsze rozwiązanie, ale chłopcy, jak tylko je usłyszeli obaj zaparli się rękami i nogami, żeby tylko nie dopuścić do takiej sytuacji. Zamyślił się, co takiego działo się między nimi, że Bill podjął taką decyzję. Tak bardzo walczył o Toma, a teraz tak nagle po prostu zostawi go i wyjedzie, bez żadnych wątpliwości?
- Ty tak postanowiłeś?
- On.
- Będzie dobrze, Tom. Uważam, że to dobre posunięcie.
- Dla kogo? Ciebie, jego czy dla mnie? Jeśli o mnie chodzi, to nie czuję się z tą myślą komfortowo.
- Przecież to tylko sto kilometrów, ponad godzina jazdy samochodem, nie będziecie od siebie na końcu świata. Zawsze możesz do Billa pojechać.
- Pojechać? – spojrzał podenerwowany na doktorka. - Nie jestem w stanie pojechać do sklepu dwa kilometry dalej, a mam pojechać ponad sto? Oszalałeś?
- Nie jesteś w stanie? A co boli cię coś? Jesteś niepełnosprawny, że nie możesz się sam poruszać?
- Mam ataki paniki.
- To nie jest choroba, Tom! Tylko twoja wyobraźnia. Kiedy to sobie w końcu uświadomisz skończą się twoje napady.
-  A kiedy to sobie uświadomię, jak Bill wyjedzie?
- Denerwujesz się tą sytuacją.
- A ty byś się nie denerwował? Może przepisz mi jakieś pastylki.
- To ci w niczym nie pomoże. Będziesz zmęczony i obojętny, a to wcale nie rozwiąże twojego problemu.
Tom westchnął.  Wyciągną z szuflady paczkę papierosów i zapalniczkę, którą tam wrzucił i wyszedł z domu. Obchodząc go i siadając na ławce za domem w końcu zapalił.
Już dawno nie czuł się taki rozdarty. Targały nim różne emocje, od złości, po przez ogromny smutek, kończąc na tak ostatnio często otaczającym go strachu.
Bill kończąc swój posiłek, zszedł do kuchni, zabierając ze sobą pusty talerz.
- Gdzie Tom? - zapytał nie, widząc go nigdzie na dole. Wiedział, że nie ma go w swoim pokoju, bo by go słyszał przez ścianę.
- Zgarnął papierosy i wyszedł gdzieś. 
- Acha. Bardzo smaczne to danie. Zostało coś jeszcze?
- Tak. Chcesz dokładkę? – zapytał doktorek.
- Siedź, sam sobie wezmę – mówiąc to nałożył sobie dokładkę i usiadł z pełnym talerzem przy wyspie. – Musisz mi napisać przepis. Nie wiedziałem, że można zrobić coś tak pysznego bez mięsa.
- Napiszę ci.
- Dzięki.
- Podobno jedziesz do rodziców.
Bill spojrzał na Hiragę.
- Powiedział ci?
Jin kiwnął tylko głową.
- Żebyś mnie dobrze zrozumiał, uważam, że to nie jest dobry pomysł, ale chcę spróbować. Boję się go zostawić w takim stanie samego, a robię to tylko dlatego, że ty tutaj zostajesz i wiem, że będziesz miał na niego oko.
- On nie jest chory, nic go nie zabije. A te ataki paniki nie są śmiertelne. Jak już ci mówiłem w najgorszym razie straci przytomność, nic więcej się mu nie stanie.
- I tak się o niego boję.
- Bill, co się tak na prawdę wydarzyło na tych zakupach?
- Nic szczególnego. Uświadomiłem sobie tylko, że będąc przy nim nie pomogę mu. On nigdy nie złapie dystansu, mając mnie w zasięgu wzroku.
Ciągle miał na uwadze słowa Toma; „Ja się muszę napić, inaczej komuś przywalę”. Jeśli ma mu pomóc, nie może być jego ostoją.
- Niestety. Nie sądziłem, że tak jesteście ze sobą związani.
- Tak, to jest pewnego rodzaju problem, nie zaprzeczam – przyznał Bill. Już od dawna to wiedział, ich więź daje im siłę, ale jest też doskonałym celem, żeby ich szybko i skutecznie zniszczyć.
- Posłuchaj, Bill, chciałbym cię o coś poprosić, to oczywiście dla dobra Toma. Nie kontaktuj się z nim przez jakiś czas.
-  A jak  będzie do mnie dzwonił i pisał?
- Nie odbieraj i nie odpisuj.
- A jeśli do mnie przyjedzie?
- Jeśli przyjedzie.
- No tak, w końcu do tego zmierzamy, ma się przełamać. Wiesz, o co mnie prosisz? Dla niego fakt, że zostanie sam, będzie trudny do zniesienia, a jeszcze, jak przestanę się do niego odzywać, ze świruje.
- Nic mu nie będzie. W razie czego zadzwonię do ciebie i przerwiemy to, jeśli będzie coś nie tak.
Bill odwrócił głowę w stronę okna. Pamiętał, jak wyglądały ich rozłąki, kiedy jeździł do Paryża na pokazy. Nie widzieli się góra tydzień, a wydzwaniali do siebie po kilka razy dziennie, a teraz miał go ani nie widzieć ani nawet nie utrzymywać żadnego kontaktu. Wiedział, że będzie mu ciężko, a co dopiero Tomowi.
- Czasami żałuję, że nie zginąłem w tym wypadku – rzucił znienacka.
- Przestań mówić takie rzeczy. Gdybyś zginał, Tom też by już nie żył. Jesteście wspaniałymi ludźmi. Tworzycie wspaniałą muzykę, która jest inspiracją dla tysięcy ludzi.
- Tak, innych potrafimy zmotywować, tylko nie samych siebie.
Tom wrócił do domu. Wszedł do kuchni. Ich spojrzenia spotkały się.
- Zostawię ci auto, przyda ci się – odezwał się Bill.
- Do czego?
- Jakoś musisz się przemieszczać.
- A ty?
- Ja w razie czego wezmę samochód od mamy.
- Możesz zabrać samochód, nie potrzebuję go.
- Tom…
- Mam jeździć z papierową torbą na głowie?! – zapytał podniesionym tonem głosu.
- Nie przesadzaj.
- Jeśli go nie weźmiesz, będzie stał w garażu, bo ja nim jeździć nie będę. Nie chcę stanowić zagrożenia dla innych.
Bill spojrzał na Hiragę, który tylko pokręcił głową, żeby odpuścił.
- Dobra, skoro tak stawiasz sprawę, to go wezmę. Tylko w takim razie, jak ty się będziesz przemieszczał?
Tom odstawił butelkę wody na szafkę i podszedł do brata.
- Nie zamierzam w ogóle wychodzić z domu.
- W końcu będziesz musiał.
- A po co?
- A co będziesz jadł?
- Jest pełna lodówka. Dla dwóch osób z palcem w dupie na tydzień wystarczy.
Bill znowu spojrzał na Hiragę. To będzie trudniejsze niż sądził. Tom najwyraźniej tylko, dlatego odpuścił i nie kłócił się na górze, bo założył, że go nie będzie tylko tydzień, a to oznaczało, że będzie musiał u rodziców zostać znacznie dłużej, a to z kolei oznacza, że jeśli teraz powie to Tomowi, on może faktycznie wpaść w szał i przykuć go kajdankami do kaloryfera.
- W razie jakbyś czegoś potrzebował, poproś chłopaków albo weź taksówkę.
- Poradzę sobie, nie jestem upośledzony.
- Wiem.
- To nie mów mi, co mam robić!
- Martwię się o ciebie.
- Skoro się martwisz, to zostań!
- Nie mogę Tom, już o tym rozmawialiśmy i postanowiliśmy, że wyjadę.
- Nie Bill, to ty postanowiłeś.
- Dobrze, nie chcę się kłócić, idę po walizki i ruszam. Kawałek drogi przede mną.
Tom prychnął. Nie był ślepy i widział, że Bill ustąpił dla świętego spokoju.
Bill uciekł na górę i po chwili zaczął znosić walizki na dół.
- Pomogę ci – odezwał się Tom, widząc jak się siłuje.
- Wyprowadź mi lepiej samochód z garażu.
Tom spojrzał na dwie ogromne walizy.
- Tylko tyle bierzesz?
Znał doskonale możliwości brata. Nawet, kiedy jechał na tygodniowe sesję, to zabierał ze sobą przynajmniej trzy razy tyle.
- Nie potrzebuję niczego więcej – oznajmił. – Zabiorę jeszcze tylko podręczną torbę i laptopa i to wszystko.
Tom mruknął. Z jednej strony był zadowolony z takiego obrotu sprawy, mało walizek oznaczało krótki pobyt Billa poza domem. Z daleka od niego. Jak zorganizuje sobie dobrze ten czas bez brata, spokojnie wytrzyma bez niego. Zwłaszcza, że przecież bierze ze sobą laptopa, więc będą mogli rozmawiać i widzieć się przez Skype.
Chwycił kluczyki z szafki na przedpokoju i wchodząc do garażu przez dom, wyprowadził samochód na podjazd. Jak zwykle przed dłuższą trasą sprawdził poziom oleju, dolał jeszcze płynu do spryskiwacza. Sprawdził też ilość powietrza w oponach i teraz pewny już, że samochód jest gotowy do drogi wrócił do domu, po walizki, które Bill poustawiał na przedpokoju.
Zapakował je bratu do bagażnika, przy okazji, zabierając z niego wina, które jeszcze nie zdążył wyciągnąć od czasu powrotu ze sklepu i ukrył w garażu w jednej z szafek.
- Jin, on sądzi, że jadę tam góra na tydzień – powiedział Bill, patrząc z lekkim przerażeniem na doktorka.
- Powiedziałeś mu, że to może potrwać dłużej?
- Powiedziałem, że to zależy tylko od niego, ile tam zostanę, ale jakoś sam stwierdził, że będzie to tydzień.
- Jedź, poradzę sobie z nim. A co powiesz rodzicom?
- Nie mam pojęcia. Chyba nie mam wyjścia i będę musiał powiedzieć mamie o tych napadach paniki Toma i że to rodzaj terapii.
- Jeśli będzie trzeba zrzuć winę na mnie. Jeśli wasza matka zadzwoni jakoś jej to wytłumaczę.
- Dobrze - powiedział Bill i odetchnął głęboko. Już dawno nie było mu tak ciężko. Było tak dobrze, wszystko nareszcie układało się, jak przed wypadkiem, a tu kolejny problem. Nie miał pojęcia, jak on wytrzyma bez bliźniaka.
Tom wszedł do kuchni.
- Samochód gotowy – powiedział, podając bratu kluczyki.
- Dzięki.
- Masz się odezwać, kiedy dojedziesz na miejsce - zaznaczył Tom.
Bill spojrzał na Hiragę, a on kiwną głową, żeby ten ostatni raz skontaktował się z nim, jak już będzie na miejscu. Ostatnia rzecz, jaka była mu teraz potrzebna, to walka ze zdenerwowanym Tomem.
- Odezwę się, jak tylko będę na miejscu – rzucił się Tomowi na szyję mocno się do niego przytulając. Tom wyczuł coś dziwnego, jeszcze nie do końca rozumiał co, ale wyczuł, że pożegnanie brata, choć niby takie samo, jak wiele w ich przeszłości, jest jakiś inne. Było w nim coś rozpaczliwego, nie umiał tego ubrać w odpowiednie myśli, ale czuł, że coś jest nie tak.
- Uważaj na siebie Tom i postaraj się żebym mógł tu jak najszybciej wrócić.
Tom tylko skrzywił się. Żeby wiedział, jak ma to zrobić, nie stałby teraz przed nim i żegnał się.
Bill wsiadł w końcu do auta. Tom położył dłoń na szybie, ich spojrzenia znowu się spotkały. Szyba w drzwiach na moment przestała ich oddzielać.
- Proszę cię, nie patrz tak na mnie – odezwał się Bill. Im dłużej się żegnali, tym było ciężej.
- Zostań – Tom nie rezygnował, zawsze taki był, próbował do końca, chociaż wiedział, że akurat w tym wypadku decyzja Billa jest nieodwołalna, po prostu to czuł.
Bill zerknął w stronę domu, upewniając się, że nikt nie zobaczy tego, co zamierzał zrobić i chwytając Toma za bluzę pod szyją pociągnął do siebie, całując go w usta. Całował go bardzo namiętnie, nie spieszył się. Kiedy oderwał się od jego ust, dłuższą chwilę przyglądał się im, po czym przeniósł wzrok na oczy Toma.
- Kocham cię – powiedział. – Pamiętaj o tym. Robię to wszystko, bo cię kocham.
- Wiem o tym. Ja ciebie też kocham, Billy.
Bill czuł, że jeszcze chwilę i się rozpłacze. Jeszcze nigdy pożegnanie z Tomem nie kosztowało go tak wiele. Serce biło mu jak oszalałe, żal ściskał mu gardło. Zapalił silnik, pasy zapięły się.
- Uważaj na drodze – powiedział Tom.
- Będę. Jak dojadę zadzwonię.
- Będę czekał.
Zasunął szybę i wyjechał w końcu z posesji.  Nie ujechał jednak daleko, zaledwie kilometr, może trochę ponad, zatrzymał się na poboczu, nie mógł w takim stanie jechać dalej, bo nic nie widział, łzy same płynęły mu po policzkach. Czuł się okropnie źle, zostawił Toma właśnie wtedy, kiedy go najbardziej potrzebował, jak zdrajca. Do tego jeszcze go okłamał, kiedy dojedzie do rodziców usłyszy go po raz ostatni, a potem chyba oszaleje z tęsknoty, za jego głosem, dotykiem, nim. Rozkleił się na dobre.
Tom tymczasem stał nadal na podjeździe pogrążony we własnych myślach, własnym świecie. Hiraga obserwował go przez okno. Nie rozumiał, co jest z nimi nie tak. Nie rozumiał kompletnie, co to za rodzaj więzi, że tak ciężko obojgu przychodziło rozstanie. Nie rozumiał, bo nie znał całej prawdy. Nie miał zielonego pojęcia, że prócz ich bliźniaczej więzi, łączy ich jeszcze miłość. Może gdyby wiedział, nigdy w życiu nie zasugerowałby tego rozstania, ale nie wiedział. I nie wiedział też, że przez to posuniecie, będą  wkrótce, tylko same kłopoty.

10 komentarzy:

  1. O Boże... po końcówce zaczynam się bać na poważnie... nic mi do głowy nie przychodzi co może być dalej :D czekam na kolejny odcinek

    OdpowiedzUsuń
  2. Nooo nie , to opowiadanie też będziesz kończyć ?! :( Będe za nimi tęskniła ..
    Ehh no ale do rzeczy .. jestem w szoki,że Bill wyjechał do rodziców, przecież gdy tylko doktorek przedstawił im ten pomysł to omal nie oszaleli, a teraz sam tak po prostu wyjeżdza .. no ale wiem,że to z miłości, że martwi się o Toma.. no nie powiem, bo troche się boję co będzie dalej, co z ich relacjami .. Noo nic czekam niecierpliwie na nowy odcinek ! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wredna kobieto! Nie trzymaj nas tak długo w napięciu!

    OdpowiedzUsuń
  4. Tom będzie miał wypadek bo będzie jechał bo będzie tęsknił i zginie a Bill popełni samobójstwo... albo na odwrót.... tak? ale szkoda by było kończyć tak to opowiadanie... :( niech będzie happy end! :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm... Po pierwsze; to nie ma czym pojechać, bo samochód wziął Bill, a po drugie; Tom ma problem z dotarciem do sklepu, a co dopiero taki kawał drogi :) Kombinuj dolej :D

      Usuń
  5. Kochana, krótka informacja ;) U mnie 7 odcinek i może mała niespodzianka ;)
    Zapraszam ;) :*

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*