Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

piątek, 20 czerwca 2014


Witajcie moi kochani

Widzę, że zauważyliście ankietę na stronie i że oddajecie swoje głosy. Bardzo mnie to cieszy, no i przyznam, że jestem zaskoczona, że chcecie żebym coś Wam jeszcze wydziergała. No nic, do końca ankiety jeszcze pozostało kilka dni może jeszcze coś się zmieni  :)
Dobrze moi drodzy, wrzucam Wam kolejny odcinek mieszając w życiu bliźniaków i Wam w głowach jeszcze bardziej.
Ciekawa jestem, jakie przemyślenia nasuną się Wam po dzisiejszym odcinku. Co zrobi Tom? Co zrobi Bill? A Hiraga?( może powinien wykupić sobie polisę na życie :D)

Wasza Niki



Odcinek 56
Bill stał na poboczu już dobre pół godziny. Stracił masę czasu, ale nie potrafił się uspokoić. Przed Tomem udało mu się jakoś zachować kamienną twarz, co więcej - musiał to zrobić, bo tylko jego jedno dziwne spojrzenie, jeden grymas, jedno słowo, które zostałoby wypowiedziane nie w takiej intonacji, jak powinno, zdradziłoby, jak wiele kosztuje go ta decyzja. Wyszedł z auta, żeby ochłonąć przed dalszą podróżą. Powoli zaczęło się zmierzchać. Chłodne wieczorne powietrze owiało go, pomagając mu się opanować. Otarł policzki z resztek łez i zapalił papierosa. Wygrzebał jeszcze z bagażnika butelkę z wodą, strasznie chciało mu się pić. W końcu wyrzucił niedopałek i wsiadł do samochodu, ruszając w dalszą drogę. Miał jakąś godzinę, żeby prócz dotarcia na miejsce, pomyśleć, co powie mamie, jak go zapyta, co się stało.

Tom chodził po całym domu, nie miał jeszcze powodów do nerwów, ale czuł się jakiś nieswój, wiedząc, że nie ma w nim Billa.
Hiraga uważnie go obserwował, chociaż na pierwszy rzut oka mogło się wydawać, że w ogóle nie zwraca na Toma uwagi, dostrzegał jego zagubienie.

Bill z każdym kilometrem zbliżał się do rodzinnego domu. Wjechał już w uliczkę domków jednorodzinnych, na której znajdował się dom rodziców. Zatrzymując się w końcu przed nim spojrzał w okna. Światło paliło się w kilku pomieszczeniach, a dokładnie w kuchni, salonie i sypialni na piętrze. Wyciągnął komórkę i wybrał połączenie do Toma. Wziął głęboki oddech, musiał być silny, dla niego.
- Bill? – usłyszał głos brata.
- Jestem już na miejscu. Cały i zdrowy.
- Długo nie dzwoniłeś – stwierdził Tom. Dokładnie wiedział, ile mniej więcej czasu zajmuje pokonanie odcinka między ich domem a domem rodziców.
- Jechałem powoli.
- To dobrze – na chwilę zapadła cisza. - Co powiedziała mama?
- Jeszcze nic nie wie. Siedzę w aucie przed domem. Chciałem ci jak najszybciej powiedzieć, że dojechałem i nic mi nie jest, żebyś się nie denerwował.
- Dzięki.
- Kocham cię, Tom.
- Ja ciebie też i już tęsknie.
- Ja też – po policzkach Billa popłynęły łzy. – Dobra, kończę i idę do domu.
- Jasne. Śpij dobrze.
- Ty też.
Rozłączył się i uderzył pięścią w kierownice. Czemu to musiało być takie trudne? Nagle usłyszał pukanie w szybę. Odwrócił się gwałtownie, widząc, że to mama. Odblokował zamek w drzwiach, a ona natychmiast otwarła je.
- Billy, co się stało? Co ty tu robisz? Gdzie Tom? Czemu płaczesz?
- Mamo…- nie mógł wydusić z siebie słowa, bo zaniósł się takim szlochem, że ukrył twarz w dłoniach.
- Boże, synku, Tomowi coś się stało, tak?
Bill pokręcił tylko głową.
- Żyje, nic mu nie jest – wydukał.
- To, czemu płaczesz, co się dzieje? Chodź do domu, wszystko mi opowiesz.
Wysiadł z samochodu i wszedł z Simoną do domu.
Gordon stał na przedpokoju. Pobladł, widząc Billa w takim stanie.
- Co się stało? Coś z Tomem?
- Nic mu nie jest – powiedział Bill kolejny raz. Był zapłakany, ale już się trochę opanował.
- Chodź, siadaj – Simona pociągnęła go do kuchni i zmusiłaby usiadł przy stole. Gordon także się dosiadł.
Nalała mu soku do szklanki.
- Masz napij się i opowiedz spokojnie, co się stało.
- Właściwie historia jest krótka. Tom ma ataki paniki.
- O Jezus Maria – jęknęła Simona.
- Hiraga, stwierdził, że powinniśmy się rozdzielić na jakiś czas, bo to ja jestem źródłem jego napadów. Jesteśmy ze sobą za bardzo związani, a przez ten wypadek Tom w jakiś sposób wziął na siebie poczucie winy i teraz nie jest wstanie nawet wyjść z domu.
Simona tylko pokręciła z niedowierzania głową. Jej synowie mieli problem, a ona o niczym nawet nie wiedziała. A Bill kontynuował opowieść dalej.
- Na początku nie zgodziłem się. Zawsze naszą siłą było właśnie to, że byliśmy dla siebie wsparciem, ale dzisiaj w sklepie, kiedy Hiraga kazał nam pojechać na zakupy, uświadomiłem sobie, że to jednak była zła decyzja i ta rozłąka to jedyne wyjście.
- Dlaczego? – zapytał Gordon.
- Tom w ten sposób miał zacząć walczyć z atakami, skoro nie zgodziliśmy się na rozłąkę – wyjaśnił. – Ale po pierwsze; pożarliśmy się, właściwie nie wiadomo o co. Tom wszystko bierze teraz do siebie, cokolwiek jest nie tak on wini za to siebie. Okropnie mnie to denerwuje. A po drugie; to alkohol. Kiedy usłyszałem, że musimy kupić wino, bo on bez alkoholu nie zdzierży pomysłów doktorka, podjąłem właściwie w jednej chwili decyzję o wyjeździe.
Simona zakryła usta dłonią.
- To nie wszystko.
- Muszę tu zostać z wami jakiś czas i to na pewno nie będzie tydzień.
- Możesz tu zostać ile zechcesz – powiedział Gordon.
- Jest coś jeszcze. Nie mogę kontaktować się z Tomem.
- Jak to? – zdziwiła się Simona.
- Nie będę ani do niego dzwonił ani odbierał od niego telefonów. To jest konieczne, żeby się zdystansował i zapanował nad swoimi atakami. On na pewno zacznie wydzwaniać do was. Możecie mu mówić co u mnie, ale w żadnym wypadku nie będę z nim rozmawiać – spojrzał tym razem w oczy matce. – Nie dlatego, że tego nie chcę, tylko że musi tak być.
- A co jeśli tu przyjedzie? - zapytała.
- O to właśnie chodzi. Ale nie sądzę, żeby w najbliższym czasie to zrobił. W tej chwili nastawił się psychicznie, że nie będzie mnie góra tydzień. To czas, który bez problemu beze mnie wytrzyma. Nie raz wyjeżdżałem na sesje i było to czasem nawet więcej niż tydzień, i jakoś przeżył, ale czuję, że po tygodniu zaczną się schody. Dojdzie do tego jeszcze fakt, że nie będę utrzymywać z nim kontaktu.
- Boże kochany. Czy Hiraga wie, co robi? – Simona była przerażona tym pomysłem.
- Jeśli coś złego będzie się z Tomem działo, przerwiemy to, a ja wrócę do domu – wyjaśnił Bill.
- Nie podoba mi się to – stwierdziła Simona.
- Mnie też nie, ale to w tej chwili jedyne wyjście. Mamo, musisz zrozumieć, że jego przestrzeń życiowa zaczyna się zmniejszać każdego dnia. Na początku była to droga do was – Simona aż otworzyła szerzej oczy na te słowa. – Tak mamo. Potem do studia. To, co przeżyłem, kiedy miał pierwszy raz atak paniki, nie jestem wam wstanie opisać słowami. Myślałem, że on umiera, naprawdę. Dusił się, a jego serce biło tak szybko, że przeraziłem się i wezwałem karetkę.
- Boże kochany – Simona aż pobladła.
- Nie martw się mamo, dostał leki uspokajające i po dwóch godzinach wróciliśmy do domu, ale problem pozostał. Teraz te ataki nie są może takie silne, ale przypuszczam, że Tom też w jakiś sposób z tym walczy, nie mnie jednak są i w chwili obecnej nie jest już wstanie nawet pojechać do marketu.
- Przecież to od was parę minut drogi – stwierdziła.
- Tak, wiem – wzruszył ramionami. Brzmiało to na prawdę niewiarygodnie. Nawet Gordon był zszokowany tą opowieścią.
- To niech jeździ z Tobą, a nie sam siada za kółko.
Bill pokręcił głową.
- Już od dawna nie siada za kierownicą. To niczego nie zmienia.
- Boże, tyle przeszliście i jeszcze teraz to – podsumował Gordon.
- Dlatego błagam was, cokolwiek by mówił, groził wam, płakał, krzyczał, wyzywał, nie przekazujcie mi słuchawki, kiedy do was zadzwoni i będzie o to prosił, ja nie mogę z nim rozmawiać, rozumiecie? – po jego policzkach znowu popłynęły łzy.
Simona poderwała się z krzesła i objęła go mocno do siebie tuląc.
- Już dobrze, uspokój się – widziała, ile Billa kosztowała ta decyzja. Zawsze strasznie był za Tomem i zawsze wszystko robił z myślą o nim. Zawsze razem, praktycznie nie rozłączni.
- Nie obawiaj się. Jeśli będzie dzwonił żadne z nas nie odda ci słuchawki, chyba, że sam tego zechcesz – powiedział Gordon.
Simona jeszcze długo tuliła go do siebie. Bill od płaczu miał już czerwone oczy, ale trochę się uspokoił.
- Zrobię ci kolację i rumianku, dobrze ci zrobi.
- Nie jestem głodny. Nie rób sobie kłopotu.
- Żaden kłopot. Wszyscy zjemy i ty też.
Westchnął.
- Przygotuję ci zaraz twój pokój.
- A możesz mi pościelić u Toma? – spojrzał na nią.
- Oczywiście, jeśli chcesz.
Spojrzała na Gordona. Wiedziała, że Billowi jest ciężko, ale tego co czuje Tom nie potrafiła jeszcze  ogarnąć.
Po kolacji, przyniósł swoje walizki i postawił je w dawnym pokoju Toma.
Simona mu już pościeliła. Usiadł na brzegu łóżka i rozglądał się po pokoju.
- W porządku? – zapytała, zaglądając do środka, drzwi nadal były otwarte na oścież.
- Tak. Dziękuje, że mi tu pościeliłaś.
- Dużo wspomnień, co? – zapytała.
- Tak.
- Kładź się spać, masz dosyć wrażeń, jak na jeden dzień. W łazience powiesiłam ci świeże ręczniki.
- Dzięki mamo. Kocham cię.
- Ja ciebie też. Dobranoc kochanie – pożyczyła mu i poszła do swojej sypialni.
Bill wyciągnął swoją kosmetyczkę z torby i poszedł do łazienki.
Gdzie się nie rozejrzał, wszędzie widział rzeczy Toma, swoje też dostrzegał, ale najbardziej w tej chwili przykuwały jego uwagę drobiazgi, które należały do bliźniaka.
Wziął szybki prysznic, umył jeszcze zęby i w samych bokserkach wrócił do pokoju. Pogrzebał jeszcze w szafie Toma, wyciągając jeden z jego podkoszulków. Był tak wielki, że nawet teraz, kiedy był już dorosły, po założeniu go na siebie był przynajmniej numer na niego za duży, ale to mu w ogóle nie przeszkadzało, należał do Toma i to było dla niego w tej chwili najważniejsze.
Chwycił jeszcze telefon i postanowił napisać Tomowi ostatniego sms’a.
„Dobranoc, Tommy. Kocham cię” – wysłał.

Tom po telefonie brata, trochę się uspokoił. Zjadł na kolację resztę przysmaku, który zrobił Hiraga.  Obejrzał w telewizji jakiś film, ostatnio rzadko siedział przed telewizorem, a kiedyś potrafił gapić się w ekran cały dzień.
Zmęczony mimo wszystko też pełnym dla niego dniem wrażeń, życząc doktorkowi dobrej nocy, udał się do swojego pokoju. Już miał skoczyć pod prysznic, kiedy dostał wiadomość od Billa.
Uśmiechnął się, odczytując ją.
Natychmiast odpisał.
„Dobranoc, Billy. Ja ciebie też bardzo kocham”
Po prysznicu, tak jak Bill położył się w końcu do łóżka.

Hiraga tym czasem, zaczął sporządzać notatki, Nie chciał niczego przeoczyć. Odpowiadał za zdrowie i życie Toma. Jeśli nie jako lekarz, to przyjaciel Billa. Obiecał mu to. Obiecał, że będzie miał oko na bliźniaka, więc oprócz lekarskiego bełkotu, sporządzał swoje prywatne notatki, spostrzeżenia, reakcje chłopców, ich wzajemną relację. Miał już tego dość sporo.
Zastanowił się przez chwilę, co przyniesie mu jutrzejszy dzień. Obawiał się reakcji Toma, kiedy zorientuje się, że Bill się do niego nie odzywa celowo. Wiedział, w jaki sposób reaguje Bill, a granice złości Toma nadal były dla niego zagadką.

Kolejnego dnia Bill wstał bardzo wcześnie, był kompletnie niewyspany i okropnie zdołowany. Budził się w nocy chyba co godzinę. Po mimo że spał w łóżku Toma, wśród jego dobrze znanych mu rzeczy, nie czuł jego ciepła, którego dzisiejszej nocy tak cholernie potrzebował.
- Cześć mamo – przywitał się, wchodząc do kuchni i całując matkę w czoło.
- Dzień dobry kochanie. Jak spałeś?
- Kiepsko – powiedział i usiadł przy stole.
- Tom się odzywał? – zapytała.
- Nie, pewnie śpij jeszcze.
Simona postawiła talerz z grzankami i kupek pachnącej gorącej kawy. Kawa pachniała tak jak ta, którą robił Tom, dlaczego dopiero teraz to zauważył, skoro nie raz tu przyjeżdżali i nie raz pił tu kawę?
- Nie jestem głodny, mamo.
- Musisz coś zjeść. Wiem, że jest ci ciężko i tęsknisz za Tomem, ale nie jedząc nie pomagasz ani jemu ani sobie.
Westchnął i ugryzł grzankę.
Pierwszy dzień, wczesne rano, jak schodził do kuchni słyszał nawet, jak Gordon wyjeżdżał do pracy, a on już na nogach. Nawet, kiedy Tom był w śpiączce nie zrywał się o tak wczesnej porze. Pierwszy dzień, a już czuł się jakby zaczynał powoli umierać.
Simona położyła dłonie na jego ramionach, rozmasowując mu je.
- Nie możesz się tak zamartwiać.
- Boję się mamo.
- Tom sobie poradzi. Jak tylko dopuści do swojej świadomości, że twój powrót zależy tylko od niego, otrząśnie się, zobaczysz.
- A jak nie? Żałuję, że tu przyjechałem. Boże, jak on się dowie, że nie będę się do niego odzywał, wścieknie się. To chyba jednak nie był najlepszy pomysł. Chyba jednak wrócę do domu zanim coś na prawdę złego się stanie.
- Zostaniesz tu. Jeśli doktor stwierdził, że tylko w taki sposób Tom jest wstanie złapać dystans do tego wszystkiego, to tak widocznie jest.
- Nic nie rozumiesz mamo – powiedział.
- Czego nie rozumiem?
Znowu westchnął. Nie mógł jej przecież powiedzieć, że między nimi jest coś znacznie silniejszego niż tylko braterska więź.
- Wiem, że jesteście ze sobą związani. Zobaczysz, tydzień przeleci, ani się obejrzysz. Postaram się zaangażować cię w coś, żeby odciągnąć od myślenia nad bratem i tym, co się dzieje w domu.
Chciał wierzyć, że tak będzie, ale czuł zupełnie co innego.

Tym czasem Tom, przewracał się z boku na bok. Co prawda zasnął wczoraj wyjątkowo wcześnie, obaj zresztą położyli się wcześnie, jak na nich i nawet przespał spokojnie całą noc, ale teraz wiercił się, próbując chodź jeszcze trochę pospać. W końcu odrzucił kołdrę i wstał.
Zszedł na dół do kuchni i nastawił ekspres.
- Dzień dobry – przywitał się Hiraga, słysząc, że krząta się po kuchni.
- Cześć Jin. Kawy?
- A chętnie. Jak się spało?
- Chujowo – rzucił Tom.
Jin nie skomentował tego uważnie, sondując go.
- Znaczy, nic mi się nie śniło, żeby nie było – sprostował, zauważając, że Hiraga jakoś dziwnie zamilkł. – Po prostu brakuje mi Billa.
- Jemu ciebie pewnie też.
- No, na pewno. Dlatego nie rozumiem, po co to wszystko? To niczego nie zmieni.
- Zobaczymy.
Tom pokręcił tylko głową i nalał do kubków kawy, stawiając jeden z nich na stole przed doktorkiem.
- Zaraz wracam, idę trochę popływać – powiedział.
- Okej.
Zgarniając po drodze ręcznik z łazienki udał się na basen.
Zrobił kilkanaście długości zanim zdecydował się w końcu wyjść z wody, a raczej po prostu był już zbyt zmęczony, żeby zrobić kolejną rundę.
Ruszył na górę ubrać się. Zerknął na komórkę, oczekując, chociaż wiadomości od Billa, ale nie było nic. To jeszcze nie wzbudziło w nim podejrzenia, była dopiero dziewiąta, Bill pewnie jeszcze spał. Wczoraj miał męczący dzień, więc na pewno jeszcze spał. Włączył komputer i Skype, dając znak bratu, że jak tylko się pojawi ma się do niego w jakikolwiek sposób odezwać.
Ale Bill, jak tylko zobaczył na swoim laptopie, że komunikator Toma jest aktywny, poczuł jak coś ściska go w gardle
Sytuacja jednak zmieniła się gdzieś koło południa. Tom nie wytrzymał i napisał do brata sms’a, jednak nie dostał od niego odpowiedzi po mimo że Bill go przeczytał.
To dało Tomowi do myślenia, ale jeszcze starał się nie wkręcać sobie, sercem jednak czuł coś czego rozumem nawet nie ogarniał. W końcu wybrał połączenie do Billa i czekał aż odbierze, jednak nie odebrał. Zadzwonił jeszcze kilka razy. Na Skype także, ale Bill nie odebrał.
Zmarszczył brwi, nie rozumiał, co się dzieje. Zadzwonił więc do matki.
- Cześć kochanie – przywitała go Simona, patrząc jednocześnie na przerażoną twarz drugiego syna, który machał rękami, żeby nie dawała mu słuchawki, ale włączyła na głośnomówiący. Zrobiła tak.
- Jest tam, Bill?
- Jest, ale zajęty.
- Ach, a możesz mu powiedzieć, żeby do mnie oddzwonił?
- On do ciebie nie oddzwoni, Tom.
- Dlaczego? – Tom nie mógł zrozumieć, o co chodzi w pierwszej chwili.
- Coś mu się stało, mamo o co chodzi?
- Nic mu nie jest, ale nie odezwie się do ciebie dopóki nie będziesz zdrowy.
- Słucham? Żartujesz sobie, tak?
- Nie kochanie.
- Kto tak wymyślił, ty czy on?
Simona zamilkła.
Przez głowę Toma przeleciała setka myśli, w tym ta jedna - właściwa.
- Rozumiem, Hiraga – domyślił się. Wezbrała w nim złość. Ukartowali to z Billem za jego placami? Gdyby wiedział, że tak to będzie wyglądało przykułby Billa kajdankami do kaloryfera i zrobiłby to z całą pewnością.
- Tom, nie rób niczego głupiego, to dla twojego dobra – zaczęła Simona, a Bill zakrył usta dłonią, domyślając się, jak właśnie zareagował bliźniak.
- Nikt nie będzie mi mówił, co mam czuć, ani jak mam się czuć. I nikt nie będzie mnie zmuszał do rozłąki z bratem dla jakiś swoich wyssanych z palca teorii. Powiedz Billowi, że ma się pakować i wracać do domu, koniec z tymi eksperymentami!
- Tom.
- Powiedz mu to mamo! - mówiąc jej to, rozłączył się.
Rzucił komórkę na łóżko, tego było za wiele. Czuł się oszukany. Obaj i Hiraga i Bill potraktowali go jak dziecko, któremu lepiej wszystkiego nie mówić albo jeszcze gorzej, jak psychicznie chorego. Wściekły zszedł na dół bardzo szybko, lokalizując doktorka w swoim pokoju.
- Kiedy zamierzałeś mi powiedzieć? – zadał krótkie pytanie, nawet nie, siląc się na jakiekolwiek wyjaśnienia, że już wszystko wie.
- To dla twojego dobra.
- Dla mojego dobra?! Kurwa, Jin, skąd ty możesz wiedzieć, co jest dla mnie dobre, a co złe. Znasz mnie? Znasz Billa?
- Wydaje mi się, że tak.
- Gówno znasz i gówno o nas wiesz! Co takiego mu powiedziałeś, że go przekonałeś? Powiedz mi, bo nie sądzę, żeby sam z własnej woli to zrobił. Znam go i wiem, że nigdy w życiu by tego nie zrobił, więc pytam się, co mu powiedziałeś?
- Uspokój się. Poprosiliście mnie o pomoc, więc pomagam wam, a przede wszystkim tobie.
- To ma być pomoc? Rozdzielenie mnie z bliźniakiem?
- Jesteś zależny od niego, czy ty tego nie widzisz?
- A on ode mnie i co z tego? Od zawsze tak było i jakoś nie stanowiło to problemu. Uważasz, że właśnie, dlatego mam napady paniki?
- Tak właśnie uważam.
Tom prychnął.
- Nic nie rozumiesz doktorku, kompletnie nic!  Koniec tej terapii, może miałeś dobre intencje, ale na tym koniec.
- Bill tu nie wróci, cokolwiek zrobisz i powiesz on tu nie wróci. No chyba, że sam po niego pojedziesz – oświadczył Jin.
Tom przez chwilę przyglądał się Hiradze.
- Więc tak to sobie wymyśliliście. Sądzisz, że tylko ja będę za nim tęsknił? Jak myślisz, który z nas jest bardziej zależny od drugiego? Masz już jakąś teorie? No słucham!
- Bill mi mówił, że się wściekniesz jak się dowiesz.
- Bill ci mówił? Dobre sobie. Koniec tej terapii! Sam sobie poradzę z moimi atakami, nie jestem wariatem, żeby mnie izolować od brata, jak bym miał mu zrobić krzywdę.
- Nie dlatego wyjechał, tylko po to, byś się zdystansował.
Tom znowu prychnął.
- Mówiłeś, że nie jestem chory, że ataki paniki to nie jest choroba.
- Bo nie jest – przyznał Hiraga.
- A właśnie to zrobiłeś, Jin. Potraktowałeś mnie jak chorego. Zrobiłeś coś, nie konsultując tego ze mną, jakbym nie miał już w ogóle prawa wyrażenia opinii na ten temat. Jakbym był psychicznie chory i trzeba było za mnie podejmować decyzje.
- To nie tak – zaczął Jin.
- To już nie istotne – uciął krótko Tom. Nie interesowały go jakiekolwiek tłumaczenia doktorka. Wiedział to co chciał wiedzieć i to mu wystarczyło, a jedyne co go teraz interesowało, to Bill i jego powrót do domu. - Zadzwonisz do niego i powiesz mu, że ma wracać. Ode mnie nie odbierze, bo mu zabroniłeś, wiem o tym.
- Nie zadzwonię.
- Zadzwonisz. I oświadczam ci, że nie będę robił nic co każesz, dopóki Bill nie wróci do domu. Mam nadzieję, że się zrozumieliśmy! – mówiąc wyszedł z pokoju Hiragi, trzaskając drzwiami.
Jin nabrał powietrza w płuca; przetrwał. Sądził, że Tom wścieknie się dużo bardziej, ale nie było tak źle. Napisał Billowi krótką wiadomość, że pierwsza kłótnia za nimi i że jest lepiej niż sądził, że będzie, więc ma się trzymać dzielnie.
Nie mniej jednak, nie spodziewał się, że Tom jest tak bystry. Może faktycznie nie doceniał go. Był mimo wszystko inny, diametralnie inny od Billa, potrafił prosto w oczy powiedzieć to, co myślał i wcale nie było mu przykro, jakich słów używał, a tego się akurat Hiraga nie spodziewał.

Tom, tym czasem wściekły ubrał się i schodząc na dół zabrał ze sobą tylko portfel i komórkę i ostentacyjnie, trzaskając drzwiami wyjściowymi, wyszedł z domu, kierując się do sklepu po papierosy. Na końcu ich ulicy, na której mieszkali był mały wielobranżowy sklepik, często tam kupowali picie, to znaczy zawsze, kiedy udało mu się namówić brata na jogging, wtedy ten sklepik był, jak wybawienie, oaza na pustyni, jak to nazywał Bill. Był jakieś pięćset metrów od ich domu, więc właściwe, wychodząc za bramę posesji widział go na końcu ulicy.
Był tak wściekły, że rzucił się biegiem do tego sklepu. Nie mógł uwierzyć, że Bill tak łatwo dał się Hiradze zmanipulować. Nie wiedział, co ma o tym myśleć. Miał ogromny mętlik w głowie.
Kupił paczkę papierosów i przechodząc przez ulicę na drugą stronę usiadł na ławkę.
Zapalił, zaciągając się głęboko dymem i wyciągnął swój telefon. Zrobił zdjęcie sklepu, w którym zrobił zakupy. I tworząc nową wiadomość z załącznikiem tego właśnie zdjęcia, napisał do brata.

Wyszedłem z domu, siedzę sobie na naszej ławce przed „oazą”, i nic mi nie jest. Nie mam ci za złe tego co zrobiłeś, chociaż muszę przyznać, że nie sądziłem, że jesteś wstanie posunąć się tak daleko, ale w porządku, wiem, że chciałeś dobrze. Wracaj Bill, ta terapia niczego nie zmieni i ty dobrze wiesz dlaczego. - Wysłał.

Bill przeczytał wiadomość, czytał ją ze sto razy. Simona tylko zerkała na niego, a on udawał, że wszystko jest w porządku, ale czuł tak ogromną pustkę, taką tęsknotę za bratem, że w końcu wyszedł z domu, pozwalając sobie kolejny raz na łzy. Nie chciał żeby mama się martwiła, a łzy same płynęły mu w ogóle, nie słuchając go.

Tom siedział na tej ławce ładny kawałek czasu. Wrócił dopiero, kiedy czuł, że nie zrobi Hiradze żadnej krzywdy. Chociaż, kiedy nawinął się mu w kuchni już nie był tego taki pewny.
- Dobrze się czujesz? – zapytał Toma.
- Nie, jestem wkurwiony i radzę ci zejść mi z drogi.
Hiraga tylko mruknął pod nosem.
- Myślałem, że już ci przeszło.
Tom prychnął.
- Zgodziłem się na tę rozłąkę, bo sądziłem, że przynajmniej będę mógł się kontaktować z bratem w jakikolwiek sposób, a tym czasem stawiasz mnie w sytuacji, gdzie jestem od niego całkowicie odcięty. Masz pojęcie, jak ja się czuję?
- Domyślam się.
- Nie. Nie jesteś wstanie sobie nawet tego wyobrazić, a co dopiero domyślać się. Nie taka była umowa.
- Tom, posłuchaj. Gdybyś znał całą prawdę nie zgodziłbyś się.
- Może tak, a może nie. Na pewno rozważyłbym to.
- Za parę dni jeszcze mi za to podziękujesz.
- Za parę dni? Rezygnuję z tej terapii. Powiedz Billowi, żeby wracał do domu.
Jim pokręcił głową.
- Bill wróci do domu wtedy, kiedy ty sam po niego pojedziesz.
- Tak? – Tom aż uniósł brwi. Coś było nie tak, to było zbyt proste.
Jin pokiwał głową, że właśnie tak.
- Wiesz, że dla mnie to nie jest problem. Wezmę samochód od Gustava albo Georga i pojadę po niego.
- Proszę bardzo.
Teraz wściekłość Toma sięgnęła zenitu, wyładowując swoją frustrację rzucił szklanką o ścianę, rozbijając ją na tysiące kawałeczków i wkurwiony wyszedł z kuchni, zostawiając ten cały bałagan.  Kierując się susami po dwa schodki do swojego pokoju po chwili trzasnął z impetem drzwiami.
- Super – powiedział do siebie Jin. Może jednak Bill miał rację, nie miał pojęcia, z czym się mierzy. W jakiś sposób Tom go przerażał. Widział w nim siłę i widział, że mimo wszystko nie wyładowuje całego swojego gniewu na nim. Tylko, dlaczego? Dlaczego się hamował? Co takiego przed nim ukrywał? Czy Bill o tym wiedział?

3 komentarze:

  1. biedny Bill, szkoda mi go strasznie. Musi się całkowicie odciąć od Toma, a to wszystko dla jego dobra.. A Tom ? Tom mnie troche denerwuje, zamiast użalać się nad sobą i wkurzać się na wszystkich dookoła to wziąłby dupę w troki i przezwyciężyłby ten strach i ataki by zniknęły, troche chęci, ale nie, bo wielki Tom Kaulitz musi się użalać nad soba. Czy on nie widzi jak Bill się poświęca ? Jak walczył o życie Toma i tak mu się odwdzięcza ? Rozumiem, że jest mu ciężko no alee kuurcze ! Chyba kocha Billa, więc niech to on teraz sie poświęci dla miłości !
    Ale sie rozpisałam .. ;D Czekam z niecierpliwością na następny odcinek ;)
    I oczywiście chce i nie tylko ja chce, byś nadal dla nas pisała ;p :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tom się wścieka, bo czuje się oszukany. W następnym odcinku da Hiradze popalić.

      Usuń
  2. No niezle sie narobilo ale ja osobiscie wierze w Toma i wiem, ze da rade przelamac swoje leki. No i czekam az odda sie billowi.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*