Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

poniedziałek, 23 czerwca 2014
Odcinek 57


         

                Tom już dawno nie był tak zły. Nie potrafił znaleźć sobie miejsca, chodził po całym pokoju w te i z powrotem, zachowując się w tej chwili, jak dzikie zwierzę w kletce i z całą pewnością, gdyby teraz ktoś wszedł do jego klatki, jakim był dla niego ten pokój, rozszarpałby tego kogoś na strzępy, nie mając w sobie ani krzty litości, a po fakcie wyrzutów sumienia.
Nagle przypomniał sobie, że schował w garażu dwie butelki wina, nie namyślając się długo wyszedł z pokoju i zszedł na dół, rejestrując kontem oka doktorka, który właśnie sprzątał rozbitą przez niego w kuchni szklankę. Wszedł do garażu przez drzwi w domu i po chwili, niosąc jedną z butelek wszedł do kuchni, wymijając zgrabnie kucającego ze zmiotką doktorka. Wyciągną z szuflady korkociąg, a z kredensu kieliszek i zawinął się z tym do salonu przed telewizor. Włączył go i już miał się rozsiąść, gdy przypomniał sobie brak czegoś do przegryzienia. Wrócił do kuchni, wyciągając z szafki dużą paczkę chipsów.
Hiraga tylko obserwował go. Jeszcze pięć minut temu mało nie rozniósł domu, a teraz zamierzał spokojnie oglądać telewizję, popijając przy tym winko i zagryzając to chipsami. Naprawdę zaczął się zastanawiać, czy ten pomysł z rozłąką był dobry. Jeszcze nie minął jeden dzień, a on pogubił się już całkowicie w tym co widział, a tym co wiedział o Tomie.  Jedno w każdym razie rozumiał, był zupełnie inny niż Bill. Nie potrafił zrozumieć, jak tak skrajnie różne osoby, tak idealnie potrafiły się ze sobą dogadać, czasami nawet, sprawiając wrażenie jakby mieli jeden mózg.
- Zamierzasz teraz pić? – zapytał jednak zanim Tom zwinął mu się z kuchni.
- A co, tego też mi nie wolno?
- Tak tylko pytam.
- Może też się napijesz?
Hiraga pokręcił głową.
- Nie przepadam z alkoholem.
- To nie alkohol, tym się nie da nawet upić – wyjaśnił. - Więc jak, masz ochotę na lampkę?
- Nie, dziękuję.
Tom wzruszył na to ramionami i rozsiadł się na kanapie przed telewizorem i przełączając na MTV podgłosił prawie na ful. Jeśli ktoś miał tu skapitulować, to miał to być doktorek. Bo on zamierzał wygrać tą rundę. Bez względu na to, co będzie musiał zrobić, doprowadzi Hiragę do szału i w końcu zmusi go, żeby kazał Billowi wrócić.
Hiraga uprzątnąwszy szkło, zaparzył sobie herbaty i zamknął się w swoim pokoju, w którym pomimo dość grubych drzwi doskonale było słychać, dobiegającą za nich muzykę.
Wybrał numer do Billa i czekał na połączenie.
Bill właśnie jadł z mamą i Gordonem kolację, kiedy usłyszał telefon. Natychmiast poczuł skurcz w żołądku. Wyciągną komórkę z kieszeni trochę się uspokajając, kiedy zobaczył, że to nie Tom.
- To Hiraga – wyjaśnił patrzącej się natrętnie matce. Odebrał.  – Cześć Jin.
- No cześć, Bill. Jak tam, dajesz sobie radę?
- A jak sądzisz?
Westchnął.
- A u was jak?
- Szczerze mówiąc nie wiem co ci mam powiedzieć. Słyszysz tą muzykę? - zapytał na chwilę milknąc.
- Słyszę.
- Tom chyba chce mnie doprowadzić tym do szału.
Bill uśmiechnął się, przypomniało mu się, jak jemu tak robił, typowe zachowanie Toma.
- Przejdzie mu, nie przejmuj się. Zignoruj to – poradził mu.
- Jak ty się z nim dogadujesz?
- Lata praktyki – wyjaśnił Bill.
- Jest zły za to, że mu nie powiedzieliśmy całej prawdy o twoim wyjeździe, zwłaszcza o tym braku kontaktu.
- Domyślam się. Nie daj się mu sprowokować, Jin. Jeśli będziesz miał dość po prostu zejdź mu z oczu. On tak już reaguje. Wkurza się i ironizuje wszystko, kiedy wie, że coś jest poza jego zasięgiem. W jednej chwili buduje, a w drugiej wszystko niszczy.
- Zauważyłem. Powiedz mi Bill, czy jest coś, o czym powinienem wiedzieć, a czego obaj mi nie powiedzieliście z jakiegoś powodu?
Bill aż przełknął ślinę.
- Na przykład co?
- No właśnie nie wiem, ale odnoszę wrażenie, że czegoś nie wiem. Nie wiem czy to jest coś istotnego, czy nie, ale już kilka razy Tom dał mi do zrozumienia, że nie jestem doinformowany.
Bill pokręcił głową, Tom był naprawdę zdesperowany, jeśli tak daleko się posuwał.
- Prowokuje cię.
- To wiem, ale to nie to. No mniejsza o to, może mi się wydaje. A właśnie, bo przez ten hałas byłbym zapomniał. Czy on ma w zwyczaju pić? Bo jakoś nie zauważyłem wcześniej.
- Ach, fuck! – przeklął Bill. – Wczoraj kupiliśmy dwie butelki wina.
- Acha. No to właśnie jedną z nich otworzył. Macie jeszcze w domu jakiś alkohol?
- Nie. Tylko te dwa wina.
- No to jak je wypije, a będzie chciał więcej, będzie się musiał ruszyć z domu, więc będzie miał problem – wydedukował Hiraga. – No chyba, że poprosi o to waszych przyjaciół.
- Kurwa, nie pomyślałem o tym. Zaraz zadzwonię do Georga i Gustava i poproszę ich, żeby pod żadnym pozorem nie dali się mu namówić na kupno alkoholu. – Bill sam był zdumiony tym jak działa bliźniak.  Jednej chwili działał na wszystkich płaszczyznach, na prawdę za nim tęsknił, manifestował to w każdy dostępny mu sposób. Westchnął. - Jin powiedz mi, że robię dobrze, bo z każdą godziną jestem coraz mniej przekonany, co do tej metody.
- Robisz dobrze. Wiesz, wypytuję cię tak o wszystko, bo nie chcę doprowadzić Toma do takiego stanu, że mnie zaatakuje.
 - Jeśli zacznie za dużo krzyczeć wrzuć go do basenu, to go ochłodzi.
Jin się uśmiechną, przypominając sobie wczorajsze zajście.
- Nie będę się z nim szarpał.
- A czyja się szarpałem?
- No dobrze, postaram się tu nie oszaleć od tej muzyki i jakoś znieść jego złość.
- Jin, pilnuj go proszę cię. Jeśli masz jakieś wątpliwości, co do jego zachowania i pomysłów pisz albo dzwoń.
- Oczywiście, jesteśmy w kontakcie. Na razie z psychologicznego punktu widzenia jego złość, to prawidłowa reakcja. Tylko ty się nie załamuj, robisz to dla niego, pamiętaj o tym.
- Staram się. Najgorsze są te jego sms’y.  Wysłał mi nawet zdjęcie.
- Zna twoje słabe punkty i będzie uderzał w nie raz za razem, musisz mieć tego świadomość.
- Mam, ale wiesz, jakie to trudne?
- Wiem.
Nagle w mieszkaniu zapanowała cisza. Hiraga zaniemówił.
- Co się stało? - zapytał Bill.
- Muzyka ucichła.
- Pójdzie teraz pewnie do siebie i będzie grał na gitarze.
- Odpowiedz mi szczerze, czy Tom jest w stanie uderzyć kogoś w chwili złości?
- Tak – przyznał Bill.
- Uderzył cię?
- Nie w taki sposób jak myślisz.
- To znaczy?
- No wiesz, my się często szarpaliśmy i biliśmy, kiedy byliśmy młodsi, ale Tom nigdy nie uderzył mnie, tak jak uderzał innych, kiedy się wściekł.
- Czyli jednak muszę się mieć na baczności.
- Nie sądzę, żeby się do tego posunął. Jeśli już to rozwali coś.
- Już rozwalił, szklankę na ścianie w kuchni.
Bill zamilkł, wiedział, że jeśli Tom wyładowuje nerwy na przedmiotach jest już na granicy.
- Nie pokazuj się mu na razie na oczy.
- Okej. Dobrze Bill, kładź się, ja chyba też się położę, skoro lepiej, żebym nie wychodził z pokoju.
- Daj mi znać jutro, jak się mają sprawy.
- Jasne.
Pożegnał się z doktorkiem i rozłączył.
- Co się dzieje? - zapytał Gordon widząc, że Bill nagle pogrążył się w jakiś zadumie.
- Nic. Wszystko w porządku.
- Chyba nie do końca, skoro jesteś nieobecny duchem.
- Tom się wściekł. Muszę zadzwonić do chłopaków, przepraszam was – wstał, odchodząc od stołu i wybierając od razu połączenie do Georga.
Po przedstawieniu kumplowi obecnej sytuacji, poprosił go, by pod żadnym pozorem nie kupował Tomowi alkoholu, miał się wymigać czymkolwiek byle nie dostarczył mu niczego do domu. Prosił go także, żeby przekazał to Gustavowi. Georg oczywiście zapewnił Billa, że może na nich liczyć i nie pomogą w tej kwestii Tomowi nawet, jeśli będzie ich błagał albo szantażował. Powiedział też Billowi, żeby się trzymał i nie tracił nadziei, mówiąc mu jedno dziwne zdanie, które dodało mu ogromnej otuchy.
- Bill, tak wiele już przeszliście, że ten drobiazg na waszej drodze, tylko was wzmocni.
- Dzięki Geo.
- Nie ma sprawy. Trzymaj się – pożegnał się z kumplem i rozłączył.
Bill jeszcze dobrze nie wsadził telefonu do kieszeni, gdy rozdzwonił się po raz kolejny. Zerknął na wyświetlacz. To Jost. Wziął głęboki oddech i odebrał.
- Witaj, David.
- No witaj, Bill. Mieliście się odezwać, co z teledyskiem. Czekam od wczoraj i cisza.
- Przepraszam. Dzwoń w tej sprawie do Toma.
- Dlaczego? – zdziwił się. – To daj mi go.
- Nie jesteśmy razem.
- To gdzie ty jesteś?
- U rodziców, a Tom jest w domu.
- Coś się stało? Jakoś dziwnie odpowiadasz.
- David, zadzwoń do Toma w sprawie teledysku, to on ma decydować, tak się z nim umówiłem.
- Coś z waszą mamą? – Z braku pomysłów, co do enigmatycznych odpowiedzi Billa rzucił pierwszą, jaka mu się nasunęła.
- Ach, nie, nie, wszystko w porządku. Proszę nie pytaj o nic, przynajmniej nie mnie. Zadzwoń do Toma.
- No dobra – ustąpił Jost. – Ale u ciebie na pewno wszystko w porządku?
- Tak. Nie martw się.
- No dobra, to trzymaj się – mówiąc to zakończył rozmowę z Billem. Prawie natychmiast, wybierając połączenie do drugiego Kaulitz’a.

Tom właśnie męczył swoją gitarę, kiedy usłyszał dzwonek komórki. Rzucił się do niejm sądząc, że to Bill. Ale jak tylko zobaczył, że to David, westchnął i odebrał.
- No co tam, David?
- To ja chciałem zapytać, co tam?
- No w porządku – odpowiedział zbity z pantałyku Tom.
- No chyba nie całkiem w porządku. Co z teledyskiem?
Tom przetarł twarz dłonią. Teledysk! Kompletnie o nim zapomniał. Tak się skupił na ściągnięciu Billa do domu, że zapomniał o reszcie świata.
- Słuchaj, czy możemy to przełożyć na jakiś inny termin?
- Co znaczy na jakiś inny termin? Hale znalazłem, ekipa też jest gotowa, na co chcecie czekać?
- Mamy drobne problemy.
- Macie? Bill mówił, że wszystko w porządku. Co się tam u was dzieje?
- Nic takiego. To jak, da rade to przesunąć?
- Ile?
- Nie wiem, tydzień, dwa?
- Tydzień, dwa?! Oszalałeś? Dzień, dwa to może jeszcze, a ty mi mówisz tydzień, dwa?
Tom się tylko skrzywił, słysząc narzekanie managera.
- Pojutrze wylatuje do LA, mógłbym ewentualnie przesunąć wylot o dzień lub dwa, ale tydzień?
Tom milczał, jego milczenie dla Davida było wymowne, coś było bardzo nie tak skoro starszy Kaulitz się nie wykłócał z nim. Westchnął.
- Dobra Tom, miesiąc - rzucił. – Miesiąc mnie nie będzie, ale jak wrócę choćby się połowa Niemiec waliła, kręcimy teledysk, czy to jest jasne?
- Jak słońce.
- To dobrze. A teraz może mi powiesz, co się dzieje?
- Wolałbym to przemilczeć.
- Pokłóciłeś się z Billem?
- Nie.
- To, dlaczego on jest u rodziców, a ty w domu?
- Bo ktoś musiał zostać w domu, więc padło na mnie.
- Acha. Widzę, że nie chcecie mi powiedzieć.  Mam nadzieję, że to naprawdę ważne.
- Bardzo ważne – odparł Tom.
- Teledysk też jest ważny, macie tego świadomość?
- Tak oczywiście, że mamy. Za miesiąc możesz organizować ekipę i niezależnie, co się będzie działo, nagrywamy.
Jost zamilkł na chwilę. Obaj mu dziwnie odpowiadali, najpierw Bill, teraz Tom, gdyby nie jego napięty grafik obu złożyłby wizytę i wyciągnął, co się dzieje, ale wiedział, że nie ma na to czasu.
- Dobra, gdyby coś to wiecie, że możecie zawsze zwrócić się do mnie o pomoc.
- Wiemy.
- To do następnego, Tom.
- Trzymaj się, David – pożegnał się i rozłączył, rzucając telefon na łóżko. Odetchnął. Beznadzieja! Czuł się beznadziejnie, kolejna rzecz, która wali się, wyłącznie przez niego. Najpierw relacja z bratem, później doktorek, teraz Jost, zamyślił się, kto następny będzie w kolejce?
Jednak chwycił z powrotem swoją komórkę i napisał Billowi wiadomość, wiedział, że na pewno denerwuje się tą sprawą z Jostem, nie chciał, żeby się zamartwiał.

„Rozmawiałem z Jostem. Nagramy teledysk za miesiąc po powrocie Josta z LA. Nie był zły, raczej zaniepokojony, ale o niczym mu nie powiedziałem” - wysłał

Bill, jak tylko usłyszał dźwięk przychodzącej wiadomości podświadomie wiedział, że to od Toma. Przeczytał ją, uśmiechając się pod nosem.
Chciał mu odpisać, ale resztką zdrowego rozsądku powstrzymał się.

                Minął tydzień ich rozłąki. W życiu Toma właściwie nic się nie zmieniło. Nie wychodził z domu, nie pił, bo chłopaki odmówili mu tej przysługi, ale nie był na nich o to zły. Nadal boczył się na Hiragę, mało ze sobą rozmawiali, a jeśli już, to każda rozmowa kończyła się tym samym zdaniem Toma, by kazał Billowi wracać.
Wściekł się znowu, kiedy dowiedział się, że po mimo przeżytego bez brata tygodnia, nie zobaczy go.
- Jak to nie wróci? Miał być tydzień, minęło osiem dni, to jest już ponad tydzień. Nie miałem żadnych ataków paniki, więc można uznać, że mi przeszło.
Hiraga pokręcił głową.
- A ile razy wychodziłeś z domu?
- Przecież wiesz ile. Notujesz każdy mój ruch. Czuję się już jak królik doświadczalny.
- Tego nie można nazwać wyjściem – stwierdził Jin.
- Byłem w sklepie, zrobiłem nawet zakupy. Sam! – podkreślił to ostatnie słowo intonacją głosu.
- Ten sklep jest na końcu waszej ulicy.
- I co z tego?
-  A to, że jest on w zasięgu twojego wzroku. Tak jak widać go za bramy waszej posesji, tak samo, będąc w nim, widzisz wasz dom, czyli to nadal jest twoja przestrzeń życiowa.
- O co ci chodzi? – dokładnie zrozumiał słowa Hiragi, ale starał się to zignorować.
- Nie zrobiłeś absolutnie żadnych postępów, Tom. Przyjąłeś postawę oczekującą. W porządku, jeśli tak bardzo tego chcesz, ja nie będę cię do niczego zmuszał na siłę, w końcu ty sam musisz to zrozumieć. A jeśli chcesz mieć tu Billa, musisz po niego pojechać sam.
- Zwariowałeś? A co jeśli na drodze dostane napadu paniki?
- Podobno ci już przeszło – rzucił Hiraga.
Tom patrzył mu prosto w oczy.
- No co? - zapytał Jin. – Nie jesteś jakoś przekonany, co do twojego całkowitego wyzdrowienia. Nie patrz tak, wścieknij się, jeśli chcesz, nie ruszają mnie już twoje frustracje, ani próby doprowadzenia mnie to stanu, w którym powiem Billowi, żeby wrócił. Oświadczam ci, Bill wróci tu wtedy, kiedy sam go tu przywieziesz. Jedź po niego, jeśli tak bardzo tęsknisz i chcesz mieć go przy sobie. To tylko sto kilometrów, ponad godzina jazdy. Znasz tą drogę, jak własną kieszeń. Co cię powstrzymuje?
Tom pokiwał tylko głową, zrozumiał nagle, że miotał się przez cały tydzień, całkowicie bez sensu, coś w nim pękło w tym momencie, zamiast złości, którą odczuwał przez ostatni tydzień, poczuł teraz zrezygnowanie. Odwrócił się i ruszył na piętro, kierując się najpierw do swojego pokoju, a potem do pokoju Billa.
Jin obserwował, co robi. Kiedy zobaczył, że przenosi swoją pościel do pokoju bliźniaka zrozumiał, że od tej chwili będzie spał w pokoju Billa, a to oznaczało, że przestał z nim walczyć. To był przełom, tak przynajmniej wydawało się Hiradze.

Kilka kolejnych dni Tom snuł się z kąta w kąt.  A jak nie robił tego, to siedział za domem na ławce i palił, a palił ostatnio zdecydowanie za dużo. Tego dnia też wybrał się do sklepu na końcu ulicy, był już prawie na miejscu, kiedy poczuł, że zaczyna mu brakować powietrza. To było coś, czego się nie spodziewał. Nie mógł uwierzyć, że to dzieje się na prawdę. Serce zaczęło mu bić coraz szybciej. Spojrzał w kierunku sklepu, wydawał się mu w tej chwili niewiarygodnie daleko, obejrzał się za siebie w stronę domu. Odległość, jaką musiałby pokonać była dla niego w tym momencie jeszcze bardziej nieosiągalna niż do sklepu. Usiadł natychmiast na stojącej obok ławce, kręciło mu się w głowie, starał się oddychać spokojnie, ale fakt, że wokoło nie widział żywej duszy, kogokolwiek, kogo mógłby poprosić o pomoc jeszcze bardziej potęgowało uczucie strachu, że za chwilę tu umrze i nie będzie miął nawet, kogo poprosić o pomoc. Wsadził rękę do kieszeni, żeby zadzwonić do Hiragi i teraz dopiero zdrętwiał, orientując się, że zapomniał go przełożyć z kieszeni bluzy, w której chodził po domu.
- O Boże… - jękną na głos i zasłonił twarz dłońmi. Nie miał przy sobie telefonu. Nie miał nawet tej pieprzonej torebki, nie miał nic, co by mu teraz pomogło. - Weź się w garść, nic ci nie jest – zaczął mówić sam do siebie. – Spokojnie, to tylko durny atak, zaraz minie – jednak nie wiele to pomagało. Ulica wydawała mu się falować, jak w bardzo upalny dzień powietrze na pustyni. Było źle, czuł to. Zaczął się zastanawiać czy da radę jakoś dojść do tego sklepu, miał znacznie bliżej niż do domu. Ale, kiedy wstał i zaczęło mu się robić czarno przed oczami natychmiast zrezygnował z tego pomysłu, siadając z powrotem na ławkę.
Położył rękę na klatce piersiowej, jakby to miało mu pomoc opanować bijące mu coraz szybciej serce i nagle poczuł, że ktoś kładzie mu rękę na ramieniu. Odwrócił się gwałtownie.
- Tom, dobrze się czujesz? - usłyszał.
- Pani Trezer.
- Jesteś okropnie blady. Wszystko w porządku?
W tym momencie odwróciła jego uwagę, a to z kolei pozwoliło mu się opanować.
- Jak dobrze, że panią widzę.
- Słabo ci?
- Nie, to znaczy…- głupio mu było powiedzieć, o co chodzi. – Posiedzi tu pani ze mną chwilę?
Kobieta przyjrzała się mu uważnie, na jego policzkach pojawiły się rumieńce, ale w oczach nadal widziała ten sam strach, co chwilę temu.
- Oczywiście – postawiła torbę na ławkę i usiadła obok niego. - Widziałam cię jak szedłeś i że nagle zatrzymałeś się. Źle się poczułeś, tak?
Zaskoczyła go, jak to możliwe, że jej nie zauważył, gdzie była?
- To skomplikowane – odpowiedział.
- Rozumiem, nie chcesz powiedzieć. Nie szkodzi, nie będę się dopytywać.
Westchnął.
- Mam ataki paniki – powiedział, patrząc na kobietę.
- To po tym wypadku? – zapytała.
Urzekło go to, że ona jedyna nie zareagowała słowami; „O mój Boże” czy „Współczuje ci”, strasznie denerwowało go to. Nie potrzebował współczucia, tylko wsparcia.
- Tak.
- Wiele przeszedłeś, więc nic dziwnego. A Bill?
- Billa nie ma w domu, jest u rodziców. Mój doktor uważa, że to Bill jest źródłem moich ataków paniki, dlatego, że razem mieliśmy ten wypadek i ja się za wszystko winie. Dlatego na jakiś czas Bill pojechał do rodziców. W ten sposób mam złapać dystans do całej tej sprawy, ale to na nic, bo ja wcale się nie dystansuję, tylko coraz bardziej tęsknie za bratem – wyrzucił to w końcu z siebie.
- Czy ten doktor nie wie, że tak związanego ze sobą rodzeństwa się nie rozdziela?
Tom wzruszył ramionami.
Kobieta wygrzebała z torby tabliczkę czekolady i otwarła ją.
- Masz, poczęstuj się - wyciągnęła w jego stronę.
- Nie, dziękuję.
- Nie lubisz czekolady?
- Uwielbiam.
- No to jedz, jesteś strasznie blady, to ci pomoże, zaraz się rozluźnisz.
- To tylko czekolada – stwierdził Tom.
- O mój chłopcze, to nie wiesz, jakie cudowne właściwości ma czekolada? Śmiało, bierz.
Tom poczęstował się. Siedzieli na tej ławce z godzinę. Zjedli na spółkę całą czekoladę. Czuł się już dobrze, nawet zdążył zapomnieć, co przeżył godzinę temu.
- Idzie pani do domu?
- Tak.
- Odprowadzę panią. Ta torba wygląda na ciężką.
- Jest ciężka – przyznała kobieta.
- Dlaczego nie powie pani, że coś potrzebuje ze sklepu? Ja albo Bill chętnie zrobimy pani zakupy, nie ma z tym żadnego problemu.
- Kochanie, ja wiem, że obaj jesteście bardzo uczynni, ale wnuki robią mi wszystkie zakupy. Teraz ich nie ma, bo pojechali na wakacje, a mnie akurat skończyła się woda, więc wyszłam, przecież to nie tak daleko.
Tak, nie było daleko i jemu też się tak zdawało, jednak doskonale wiedział, że w tej chwili, to już jest zbyt daleko dla niego, żeby samemu chodzić.
- Mimo wszystko, trzeba było powiedzieć. Chodzę do tego sklepu praktycznie codziennie, mogłem pani kupić.
- Dobrzy z was chłopcy. Jak będę następnym razem coś potrzebowała, poproszę was – wstała powoli, podpierając się o ławkę.
Tom chwycił torbę i ruszyli w kierunku domu.
- Boli panią noga? – zauważył, że kuleje. Wyłapał to, bo jakiś czas sam chodził w dość specyficzny sposób, nie chcąc nadwyrężać nogi.
- Zauważyłeś, że kuleje?
- Tak.
- To przez tą pogodę. Na stare lata człowieka bolą różne rzeczy, zwłaszcza, kiedy pogoda zmienia się z dnia na dzień.
- Jeszcze nie jest pani stara.
Zaśmiała się.
- Komplemenciarz z ciebie. Jeśli pozwolisz wezmę cię pod rękę, będzie mi lżej iść.
- Jasne.
- Sąsiadki umrą z zazdrości, że idę pod rękę z takim przystojnym mężczyzną.
Tom się roześmiał. To spotkanie całkowicie go rozluźniło, odciągnęło od myśli, które od ponad dwóch tygodni ciągle krążyły mu po głowie. Kiedyś miał w jednej chwili tyle pomysłów. Z dnia na dzień zmieniał swoje plany, cele. A teraz aż sam nie mógł w to uwierzyć, ciągle myślał o tym samym, ciągle skupiał się na sobie.
Jin zorientował się, że Tom nie wziął komórki po tym, jak zaczęła dzwonić na przedpokoju w kieszeni jego czarnej bluzy. Zaniepokoił się jeszcze bardziej, kiedy długo nie wracał. Wyszedł przed dom, dostrzegając go, że idzie z panią Trezer.  Ich spojrzenia spotkały się, kiedy wszedł na posesję ich sąsiadki, by zanieść jej torbę do domu i Jin dostrzegł bardzo wyraźnie to spojrzenie, było w nim coś ostrzegającego, a jednocześnie rozpaczliwego.
Wrócił do domu, oczekując Kaulitz’a, który pojawił się kilka minut później.
- Zapomniałeś komórki. Ktoś do ciebie dzwonił.
Tom nie odezwał się jeszcze, wyciągną telefon, sprawdzając kto się do niego dobijał. Nie był to jednak Bill, więc zignorował osobę, która do niego dzwoniła aż cztery razy.
Wszedł do kuchni i nalał sobie soku do szklanki i wypijając go jednym duszkiem. Po zjedzeniu pół tabliczki czekolady strasznie chciało mu się pić.
- Zadzwoń do Billa i każ mu wracać. Ta terapia nic nie daje.
- Dlaczego?
- Miałem kolejny atak. Dlatego! – powiedział, patrząc prosto w oczy doktorka. - Moja przestrzeń życiowa zaczyna się coraz bardziej zmniejszać. Do sklepu już raczej nie pójdę. Póki co zostaje mi jeszcze podwórek i dom. A później może nawet tylko mój pokój. Nie wiem, Jin czy ja się nie nadaję do leczenia w zakładzie psychiatrycznym, na oddziale zamkniętym.
- Nie jesteś psychicznie chory.
- No to zamknij mnie w pokoju, to będzie jak szpital.
- Przestań dramatyzować.
- Dramatyzować? Nie byłem w stanie dojść do sklepu poprosić o pomoc! – zaczął krzyczeć, zbliżając się do Hiragi. Wiesz, jaka jest odległość między ławką, na której przesiedziałem prawie dwie godziny a sklepem?
- Jin pokręcił głową.
- Sto metrów, a może nawet nie. Potrzebuję Billa, rozumiesz? Nie dam rady się z tego dźwignąć bez niego. Potrzebuję jego wsparcia.
- Bill jest dla ciebie tylko punktem zapalnym.
- Nie rozumiesz. Nic nie rozumiesz. Nie widzisz, że to, że go tu nie ma niczego nie zmienia?
- Nie wiem czy nie zmienia, odkąd wyjechał miałeś tylko raz atak.
Tom pokręcił głową.
- Jak chcesz, ja się poddaje. Mam już dosyć. Nie mam siły z tym walczyć ani więcej ci tłumaczyć, że bez Billa sobie z tym nie poradzę.
- Robisz postępy, nie trać nadziei.
- Nie robię żadnych postępów, nawet ja sam to widzę. Nie mogę pojechać zrobić zakupów do domu, dobrze, że można żarcie zamówić przez Internet i je dowiozą, bo byś tu zdechł z głodu razem ze mną. Nie jestem już w stanie pójść nawet na koniec ulicy, na której mieszkam, by kupić sobie paczkę fajek. I z całą pewnością nie pojadę po Billa, chociaż nic prócz moich ataków nie stoi mi na drodze, po prostu nie dam rady.
- Przetrwałeś już prawie trzy tygodnie. To, że miałeś dzisiaj atak o niczym nie świadczy, przetrwałeś go.
- Bo pani Trezer na to naszła. Zapytaj jej, jak wyglądałem, jak mnie znalazła na ławce. Zresztą jestem już zmęczony ciągłym tłumaczeniem ci wszystkiego. Terapia nie działa i koniec. Idę do siebie.  Mówiąc to wyszedł z kuchni, zgarniając jedynie po drodze swój telefon i zamknął się w pokoju Billa, który tymczasowo adoptował.
Oddzwonił do Gustava, bo to on się do niego dobijał. Pogadał z nim chwilę. A później napisał do Billa sms’a

„Miałem dzisiaj kolejny atak. Byłem już koło naszej ławki. Myślałem, że umrę tam. Zapomniałem komórki i nie miałem jak wezwać pomocy, ani kogoś o nią poprosić, sam wiesz, jak mało ludzi się tamtędy kręci.  Siedziałem na tej ławce, zastanawiając się, ile muszę zrobić kroków, żebym doszedł do sklepu, jedynego źródła ocalenia. Nawet nie wiesz, ile kosztowałby mnie każdy krok, nawet nauka chodzenia po śpiączce nie kosztowała mnie tyle, co przeanalizowanie całej drogi tylko w myślach. Moje nogi były ciężkie jak z ołowiu.  Tak bardzo cię potrzebowałem. Ta terapia nic nie daje. Wróć Bill, proszę cię. Potrzebuję poczuć twoje ciepło, dotyk, słyszeć twój głos. Obiecuję ci, że będę się mierzył z tymi atakami dalej, ale przy tobie”

Po przeczytaniu tego sms’a Bill nie przespał całej nocy. Leżał w Toma łóżku w domu rodziców i bił się z myślami. Czuł, że z Tomem dzieje się coś niedobrego. Czuł, że go potrzebuje. Czytał tego sms’a kilkanaście razy i za każdym razem nad nim płakał. Kiedy rano wstał i pokazał się Simonie w kuchni, ona od razu wiedziała, co się stało.


DWA DNI PÓŹNIEJ.

- Tom? – Hiraga zapukał do drzwi, chociaż były lekko uchylone, ale nie słysząc odpowiedzi popchnął je zaglądając do środka. Tom leżał na łóżku tyłem do drzwi. W uszach miał słuchawki, dlatego nie słyszał, jak Hiraga go wołał.
Podszedł do łóżka i dotknął go. Tom odwrócił się, wyciągając z uszu słuchawki.
- Zrobiłem obiad, chodź zjeść.
- Nie jestem głodny.
- Słyszę to już od kilku dni. Musisz jeść, chcesz się rozchorować?
Tom wzruszył ramionami, ale wstał i zszedł na dół, siadając przy stole.
Męczył ten obiad tak długo, że zdążył wystygnąć, a on nie zjadł nawet połowy.
- Już więcej nie mogę – spojrzał na Hiragę.
- W porządku. Dobrze, że chociaż trochę zjadłeś. Może przejdziemy się po okolicy? – zaproponował Jin.
Tom tylko spojrzał z pode łba na niego.
- Do tego sklepiku na końcu ulicy i z powrotem.
- Nie gniewaj się, ale nie mam ochoty na spacery.
- Myślałem, że przy okazji kupisz sobie papierosy, kilka dni już nie paliłeś.
- Paliłem z nerwów, teraz mi się już nie chce. Zresztą nic mi się nie chce.
Taka całkowita rezygnacja, nie była tym, czego Jin się po nim spodziewał. Nie podobało mu się to.
- To, co będziesz robił w takim razie?
- Pójdę się położyć, głowa mnie boli.
- Boli cię z głodu. Leżysz już od kilku dni. Nawet nie pływasz, będziesz się czuł osłabiony.
- Wszystko mi jedno.
- To może pojedziemy razem do Billa? – zaryzykował, chcąc sprawdzić reakcje Toma.
Tom tylko prychnął.
- Nie jestem w stanie, dobrze o tym wiesz. Jeśli chcesz, żebym się z nim zobaczył, to powiedz mu, żeby wrócił.
Jin westchnął.
Tom pokiwał głową, że właśnie tego się spodziewał po nim i ruszył susami po dwa schody na górę.
Chwycił swój telefon i napisał do Billa.

„Wiem, że to czytasz. Wyślij mi, chociaż pustego sms’a, błagam cię! Nie dam rady już dłużej. Poddaję się Bill.”

 Wysyłając go, zabrał ostatniego papierosa, jaki mu jeszcze został i zszedł na dół.
- Gdzie idziesz? – zapytał Jin, widząc, że się ubiera.
- Zapalić – powiedział i wyszedł, udając się za dom na ławkę.

Bill odczytał tego sms’a i zmroziło go. Tom do tej pory pisał różne rzeczy. Na początku się wkurzał, potem prosił, a po jakimś czasie po prostu pisał mu, co się u niego dzieje, ale ten sms był jakiś dziwny. Zadzwonił do Hiragi.
- Cześć, Bill.
- Jak tam? Co z Tomem?
- Ach, jest jakiś przygaszony dzisiaj. Zresztą od czasu tego ataku, jest jakiś dziwny.
- Gdzie jest teraz?
Siedzi za domem na ławce i pali.
- Znowu?
Hiraga westchnął.
- Nie podoba mi się to.  Wysłał mi dziwnego sms’a.
- Próbuję wpłynąć na ciebie.
- To nie to. Nie rozumiesz Jin. Pilnuj go, boję się, że może zrobić sobie coś złego.
- Zwariowałeś?
- Czuję to. Wiesz, że ja czuję jego emocje, tak samo jak on moje.
- Będę go miał na oku.
- Pisz mi, co się z nim dzieje na bieżąco. Może powinienem przyjechać?
- Nie. Nie ma takiej potrzeby, jeśli coś złego będzie się działo natychmiast cię o tym powiadomię.
- W porządku.
- Dobra, w takim razie pójdę zobaczyć, co robi – pożegnał się z Billem i dyskretnie zerkną przez okno na Toma, ale nie wydawało mu się, że chce sobie coś zrobić. Siedział z papierosem w dłoni, patrząc gdzieś w przestrzeń. Zachowywał się, jak ktoś, kto po prostu nad czymś myśli i nie koniecznie były to myśli samobójcze. W ogóle mu na takiego nie wyglądał i gdyby nie insynuacje Billa, nawet by mu to w tej chwili do głowy nie przyszło.
Wieczorem Tom znowu nie zszedł na kolację.
Jin kolejny raz ruszył do pokoju zawołać go. Zapukał, chociaż drzwi tak jak w porze obiadowej były lekko uchylone. Jednak, nie słysząc zaproszenia powoli otworzył je. W środku było kompletnie ciemno, chociaż na dworze było jeszcze jasno, to Tom najwyraźniej spuścił zewnętrzne rolety, pogrążając tym samym pokój w totalnych ciemnościach, ale przez padający słup światła z przedpokoju widział idealnie, że leży na łóżku.
- Tom? – zawołał go i podszedł do łóżka. – Śpisz? Zrobiłem kolację. Chodź zjeść – jednak nie było żadnej reakcji z jego strony. – Tom? – Hiraga dotknął jego ramienia, jednak i tym razem Tom nie zareagował. Coś boleśnie ukuło go w klatce piersiowej, a dokładnie, to słowa Billa, żeby uważał na niego, bo ma złe przeczucia. Złapał go za ramie i odwrócił na wznak, zastygając w tym momencie z przerażenia.

11 komentarzy:

  1. umarłam. o Boże.

    OdpowiedzUsuń
  2. pociął się? umarł? nie... nie mógł umrzeć... prawda? mówiłaś że będzie 60 odcinków więc nie może być że 3 kolejne będą o tym jak Bill przeżywa żałobę... na pewno się pociął... ale po co? rozumiem nie mógł wytrzymać bez brata ale żeby do takiego stopnia... Chociaż teraz Bill na pewno przyjedzie do niego... Czekam na kolejny! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cooo ?! Tom nie mógł sobie nic zrobić ! Pociął się ? Zażył coś ?! Jeezuu nie trzymaj nas tak w niepewności ! Kurde czy ten Tom oszałał .Niech Bill wróci i dadzą radę razem się zmierzyć w tymi atakami, ehh .. To wszystko takie skomplikowane jest, Bill swoją obecnością chciałby mu pomóc, ale jednak jest powodem ataków Toma.. O matko ! Nie wytrzymam 3 dni !

    OdpowiedzUsuń
  4. OMG
    płacze...
    Jin jest głupi!!!
    Tom potrzebuje Billa , a on tego głupi nie rozumie!!!!
    Mam nadzieję że mi Tommy'ego nie zbiłaś....myślę że albo coś zażył albo się pociął...
    nie wytrzymam do kolejnego odcinka!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wytrzymam do kolejnego odcinka!!! Aż DWA dni...Boże...zwariuję chyba

    OdpowiedzUsuń
  6. POWIEM TYLKO TYLE
    OMFG!
    JEZU, TOM COŚ TY NAJLEPSZEGO ZNOWU NAROBIŁ?!
    ALE BĘDZIE MIAŁ OD BILLA OPIERDOL, ALE JAK TO MÓWIĄ GŁUPOTA NIE BOLI XP
    DLACZEGO NASTĘPNY MUSI BYĆ TAK PÓŹNO?!
    BĘDĘ PŁAKAĆ.
    WENY ZYCZĘ I DAWAJ JAK NAJSZYBCIEJ NASTĘPNY ODCINEK, KOCHANA.
    KOTEK

    OdpowiedzUsuń
  7. No przykro mi kochane musicie cierpliwie poczekać co przygotowałam dla Toma i Billa :P
    Ale wasze domysły mnie rozwaliły :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Kochana ! u mnie pojawił się nowy odcinek ! :) Serdecznie zapraszam ! :) :*

    OdpowiedzUsuń
  9. O której pojawi się kolejny odcinek? Błagam o odpowiedź, bo muszę się uczyć do jutrzejszego, mega trudnego egzaminu, a jedyne, o czym myślę, to o Tomie i o tym, co też się mogło stać >o<.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*