Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

środa, 25 czerwca 2014

Witajcie kochani

Kurde pogoda się skiepściła i od razu moje samopoczucie klęknęło na oba kolana. Nienawidzę takiej pogody, wszystko mnie boli zaczynając od głowy, a kończąc na… no wszystko! Co się będę wyszczególniać i jest mi zimno. Zima była litościwa w tym roku, to w tym roku lata nie będzie. A widzieliście, jaką pogodę mają w LA? Dla mnie to byłby raj na ziemi. Słonce i upał żyć nie umierać, ehhh, tylko pozazdrościć chłopakom. No właśnie, co do chłopaków, to nie wiem, dlaczego wszyscy pomyśleliście, że Tom sobie coś zrobił? No, dlaczego? Czy po tym wszystkim, co przeżył, śpiączka, rehabilitacja, sny, podczas, których przeżywał, to co Bill w trakcie wypadku, miałby się poddać przez coś takiego jak ataki paniki?

Oj moi kochani… Nie pozostaje mi nic innego, jak zaprosić Was na ten wyczekiwany odcinek. :)

Wasza Niki


 


Odcinek 58


Tom był cały mokry, jakby wyszedł chwilę temu z kąpieli i w ogóle się nie wycierał. Hiraga dotknął jego twarzy.
- O Jezus Maria! – jękną, czując, jaki jest rozpalony.
Zapalił światło w pokoju, próbując zrozumieć, co się z nim dzieje.
Tysiące myśli przeleciało mu przez głowę. Tom miał wysoką gorączkę, ale dlaczego? Coś zażył? Truł się? Nie, to nie to. Trucizna nie wywołuje tak wysokiej gorączki. Oddychał też normalnie, gdyby nałykał się jakiś leków, miałby z pewnością problemy z oddechem.
Zaczął go potrząsać.
- Tom, otwórz oczy, słyszysz mnie?
Tom nieznacznie poruszył się.
- To ja, Jin, otwórz oczy.
Powoli powieki Toma uniosły się, natychmiast jednak zmrużył je oślepiony światłem w pokoju.
- Nie jestem głodny – wymamrotał, próbując się przekręcić na bok i zasłonić od światła.
Hiraga zbiegł na dół po torbę lekarską i szklankę wody. Wrócił na górę natychmiast, przystępując do badania.
- Tom, co zażyłeś? Powiedz mi.
- Nic – mruknął Tom. – Nie chce mi się jeść. Daj mi spać – mówił tak, jakby nie do końca kontaktował, a już na pewno stracił poczucie czasu. Hiraga wsunął mu rękę pod głowę i podniósł, przysuwając mu szklankę z wodą do ust. – Pij.
- Nie chcę jeść.
- To tylko woda, musisz pić, masz wysoką gorączkę.
Tom zrobił kilka łyków odwracając po chwili głowę.
-  Boli cię coś?
- Nie. Zostaw mnie w spokoju.
Nie zważając jednak na protesty Kaulitz’a zaczął go dokładnie oglądać. Nie sądził, żeby coś sobie wstrzyknął, bo po pierwsze; Co? A po drugie; Kiedy? Jednak dokładnie obejrzał jego ręce w zgięciach, sprawdzając czy czegoś sobie nie wstrzyknął.
- Brałeś coś, Tom? powiedz mi.
- Nie.
- Boli cię coś?
- Nie – odpowiedział, ale wyraźnie był sfrustrowany tym, że Hiraga go męczy.
Jin zaczął uciskać mu brzuch, próbując zlokalizować źródło tak nagłej i wysokiej gorączki.
- Boli, kiedy tu uciskam? – zadawał kolejne pytania. Ale jedyną odpowiedź, jaką słyszał od niego było; Nie.
Pobrał mu krew. Ostatnio mało jadł, więc pomyślał, że może to efekt niskiego poziomu cukru. Wsadził próbkę krwi do glukometra, ale wynik był prawidłowy. Kilka innych testów, które był w stanie wykonać samodzielnie także niczego mu nie wyjaśniły.  Węzłów chłonnych na szyi też nie miał powiększonych. Nie rozumiał, co się dzieje. Taka wysoka gorączka nie bierze się znikąd.
- Spokojnie, podam ci zaraz antybiotyk o szerokim spektrum, jeśli to jakaś infekcja, czy wirus, temperatura powinna ci zacząć spadać, a wtedy będziemy wiedzieć, jak sobie dalej z tym poradzić. Wszystko będzie dobrze – pocieszał go, chociaż tak naprawdę, to sam sobie starał się dodać otuchy.
Przygotował zastrzyk z antybiotykiem i po chwili zaaplikował mu go.
- Niedługo poczujesz się lepiej.
- Ja nie jestem chory, Jin – powiedział, czując, jak Hiraga ściska go za dłoń. -  Chcę Billa.
- Dobrze, uspokój się. Jak spadnie ci gorączka poczujesz się lepiej.
- Nie słuchasz mnie. Potrzebuję Billa – powtarzał w kółko, ale gorączka tak go zmęczyła, że w końcu przysnął.
Jinowi wydawało się, że zapanował nad sytuacją, chociaż kompletnie nie rozumiał, co się z nim działo. Jednak po kolejnych czterech godzinach sytuacja nie dość, że się nie zmieniła, to wydawała się być jeszcze gorsza. Temperatura sięgnęła już 40 stopni. A Tom już prawie w ogóle nie kontaktował, a na każde słowo Hiragi odpowiadał tym samym.
- Bill…
- Tom, słyszysz mnie? – Jin zmienił mu kolejny raz kompres na czole.
- Bill…
Najwyraźniej Tom majaczył w gorączce.
- Bill…
- To ja Jin, Billa tu nie ma.
Jednak Tom w kółko go wołał. Hiraga nie zastanawiał się już dłużej, po mimo że była już prawie północ, chwycił za komórkę i wybrał połączenie do Billa. Po dwóch sygnałach Bill odebrał.
- Co się dzieje, Jin? – kiedy tylko usłyszał dzwonek swojego telefonu, a na wyświetlaczu zobaczył nazwisko doktorka wiedział, że coś się stało.
- Tylko się nie denerwuj.
- Tom… Coś z Tomem! – czuł to, cały dzień był podenerwowany.
- Nie wiem, co mu jest. Ma bardzo wysoką gorączkę. Najpierw myślałem, że może czegoś się nałykał, jak ty - rzucił aluzje do tabletek nasennych Billa, kiedy Tom był w śpiączce. - Potem myślałem, że to może przez to, że ostatnio mało jadł, że spadł mu poziom cukru, ale to też nie to. To pomyślałem, że pewnie złapał jakąś infekcję albo wirusa, ale podałem mu antybiotyk i nic. Ciągle cię woła, na każde moje pytanie odpowiada, że chce ciebie. Bill, w tym momencie zamiast dzwonić do ciebie powinienem zadzwonić po karetkę i zabrać go do szpitala, on ma 40 stopni gorączki i z każdą godziną jest gorzej.
- Nic nie rób! – krzyknął Bill. -  Wiem, co mu jest. Wsiadam w auto i za godzinę będę! – rozłączył się i zaczął pospiesznie ubierać.
Simona zauważyła zdenerwowanie syna.
- Billy, co się dzieje?
- Muszę jechać do domu.
- Coś z Tomem?
 Zawahał się czy jej powiedzieć, ale lamentowałaby tylko, a to w tej chwili nie było mu potrzebne.
- Nie, Tomowi nic nie jest. Problemy w studiu – skłamał.
- Ale, po co ten pośpiech, co się dzieje? – dopytywała.
Bill podszedł do matki i położył jej ręce na ramionach.
- Mamo, nie denerwuj się, tak czasami jest, musimy reagować natychmiast, jeśli coś się dzieje, od tego zależy nasz sukces. Nie martw się, nic złego się nie dzieje, rozumiesz? – spojrzał jej głęboko w oczy. Sam się sobie dziwił, że potrafił, że nauczył się tak kłamać.
- A co z terapią Toma?
- Są ważniejsze sprawy. A on, by mi tego nie wybaczył, gdybym to zlekceważył.
- Wierze ci. Uważaj na drodze i daj mi znać jak dojedziesz.
- Dobrze - pocałował ją w policzek i mocno przytulił. - Wrócę na dniach.
- Będę czekać.
Wsiadł do samochodu i ruszył.  Było już grubo po północy, kompletne pustki na drodze, więc nie obawiał się cisnąć, ile się dało. Były odcinki, kiedy jechał prawie 280km na godzinę, nie obawiał się, był maksymalnie skupiony i tylko Tom krążył po jego głowie. Czuł, że tak to się skończy. Od kilku dni miał dziwne przeczucia. Hiraga go zapewniał, że wszystko w porządku, ale pewnie nie chciał go martwić. Jedno wiedział, jeśli nawet Tom zechce ciągnąć to dalej, on się nie zgodzi już na ani jeden dzień dłużej tej rozłąki. Koniec! On sam już dłużej tego nie zniesie.
Zajechał pod dom, nawet nie fatygował się, by parkować auto do garażu. Zatrzasnął tylko za sobą drzwi, wybierając od razu numer do matki. Odebrała po dosłownie jednym sygnale.
- Billy?
- Jestem już w domu, kładź się spać mamo. Odezwę się jutro.
- Dobrze kochanie. Pozdrów ode mnie Toma.
- Pozdrowię. Całuję cię.
- Ja ciebie też.
Jin patrzył, jak Bill wchodzi do domu i przysłuchiwał się jak kłamie matce.
- Co z Tomem? – zapytał, wkładając telefon do kieszeni.
- Szczerze mówiąc nie mam pojęcia.  Jest w twoim pokoju – rzucił Jin.
- W moim? – zdziwił się w pierwszej chwili. Jednak, przypominając sobie gdzie sam nocował przez ostatnie trzy tygodnie, wszystko stało się jasne.
Wbiegł na górę, robiąc susy po dwa schodki. Wparował do swojego pokoju i zatrzymał się, ogarniając wszystko wzrokiem i skupiając go w końcu na leżącym na środku łóżka bliźniaku.
- Boże, wiedziałem, że tak to się skończy – powiedział. – Czułem już od kilku dni, że coś złego się z nim dzieje. Mówiłem ci.
- Miał swoje dąsy, ale nic mu nie było.
- Nie rozumiesz. Nie słuchałeś ani mnie, ani jego. Żałuję, że się na to zgodziłem - spojrzał jeszcze raz na Hiragę i podszedł do łóżka, siadając obok bliźniaka. Zabrał mu kompres z czoła. - Tommy, słyszysz mnie? Jestem już.
- Bill… - kolejny raz Tom zaczął go wołać.
- Majaczy – powiedział Jin. – Woła cię tak od kilku godzin.
- Tom, wiem, że mnie czujesz. Przepraszam, że się uparłem. Przepraszam, że się nie odzywałem. Kocham cię – mówiąc to spojrzał znowu na Hiragę. - Jest coś, czego nie wiesz i nigdy nie miałeś się dowiedzieć, ale w tych okolicznościach nie mam po prostu wyjścia.
- O czym ty mówisz?
- Naprawdę się nie domyślałeś?
- Czego?
Bill spojrzał na Toma.
 - Pozwolisz, że najpierw zajmę się ratowaniem życia swojemu ukochanemu, a potem wyjaśnię ci, o ile zechcesz mnie wysłuchać.
Szok, z jakim Hiraga przyglądał się, gdy Bill całował Toma w usta i szeptał mu, jak zaklęcia, czułe słówka, nie da się opisać żadnymi słowami.
- Bill…
- Jestem. Już jestem przy tobie. Wszystko będzie dobrze. Jestem i nie zostawię samego.
Tom otworzył oczy, wydawało się, jakby na chwilę odzyskał całkowicie świadomość.
- Billy… tak bardzo tęskniłem.
- Nawet nie wiesz, jak ja tęskniłem za tobą. Musiałeś odstawić tą szopkę, żeby mnie tu ściągnąć?
- Nie chcę, żebyś wyjeżdżał.
- Nigdzie nie wyjadę, chyba, że z tobą. Koniec tej terapii, wymyślimy coś innego, nie przejmuj się. Teraz odpoczywaj.
- Zostań ze mną – mówiąc to chwycił za dłoń Billa i mocno ścisnął.
- Zostanę – wyszeptał, jeszcze raz czule go całując.
Tom zamknął oczy, pogrążając się prawie natychmiast we śnie. Bill jeszcze chwilę gładził go po twarzy i przytulał, tak cholernie za nim tęsknił. Sam się dziwił, że tyle wytrzymał. Trzy tygodnie, to chyba najdłuższa rozłąka w całym ich życiu. Najdłuższa i najbardziej uciążliwa, bo nie mógł się do niego odezwać, a już tyle razy był bliski wysłania mu choćby sms’a. 
Upewniając się, że Tom śpi, ostrożnie wstał, zerkając wymownie na doktorka, który stał pod ścianą przyglądając się.
- Zejdźmy do kuchni, nie chcę go obudzić – odezwał się do Hiragi szeptem. Jin kiwnął tylko głową.
Kolejny raz Bill musiał sam zmierzyć się z problemem. Po ostatnim pół roku wydawało się, że miał już wprawę, ale najbardziej obawiał się wszystkiego tego, co tyczyło się bezpośrednio Toma, a jednak wiedział, że podjął dobrą decyzję. Tom był dla niego najważniejszy, nawet, jeśli cały świat dowiedziałby się o ich związku, to było nieistotne, byle by mogli trwać w tym razem i zawsze.
Spojrzał na doktorka, który usiadł na krześle w kuchni.
Wyciągną jeszcze z lodówki karton z sokiem i nalał sobie do szklanki, upijając do połowy.
- Jesteś zaskoczony? – zapytał w końcu, siadając naprzeciwko doktora.
- Tak. Ale jednocześnie wiele zrozumiałem.
- Zawsze pytasz mnie, co czuję. Teraz ja zapytam o to ciebie. Co czujesz, kiedy znasz już naszą tajemnice?
- Wiele ryzykujesz, ujawniając wasz sekret.
- Takie jest życie. Jeśli nie jest się gotowym na takie ryzyko, to tak naprawdę, ta miłość nie jest nic warta.
- Ta miłość ma bardzo wysoką cenę – stwierdził Hiraga.
- O tak – przyznał. - Ale warto było. Nawet nie wiesz, jaką czerpiemy z tego siłę. Nie ma potężniejszej więzi od tej, która nas łączy. Nie jestem ci w stanie opisać tego żadnymi słowami i myślę, że Tom też nie byłby. Więc, co czujesz? Co teraz o nas myślisz?
- Na pewno nie złoże wam gratulacji – powiedział szczerze.
- Nie oczekuję tego.
- Ale jesteście nie tylko moimi pacjentami, właściwie Tom, ale także przyjaciółmi. Czegoś przez ostatnie pół roku od was się nauczyłem. I byłbym ignorantem, gdybym powiedział, że wciąż jestem tym samym człowiekiem, który przyjechał tu w styczniu. – Hiraga wziął głęboki oddech, dla Billa to była ciężka rozmowa, ale dla niego także. – Zapewniam cię, że wasza tajemnica jest u mnie bezpieczna, ale w tej sytuacji, dłużej nie mogę leczyć Toma, rozumiesz?
- Domyślam się, że z medycznego punktu widzenia kwalifikujemy się obaj do leczenia.
Jin pokiwał twierdząco głową.
- Jesteście obaj dla mnie enigmą, dosłownie. O takiej więzi, jaka jest między wami nawet nie czytałem, a co dopiero mieć okazję zobaczyć ją na własne oczy. Jak długo jesteście w tym związku?
- Od wypadku. Ale zawsze między nami była silna więź. Zawsze wyczuwaliśmy swoje nastroje i to, że któremuś coś złego się działo.
- Chłopaki wiedzą?
- Nikt nie wiedział. Do dzisiaj…
- Tom będzie zły, jak dowie się, że mi powiedziałeś.
- Jakoś to przeżyję.
- Wiesz, że ta więź może was zabić?
- Obaj mamy świadomość, że jest dla nas słabym punktem, tak samo, jak fundamentem wszystkiego. Tom jest ode mnie silniejszy psychicznie. Kiedy uda mu się zapanować nad tymi atakami, sam się przekonasz. Jest sfrustrowany samym faktem, że ogranicza go przestrzeń, że nie może przekroczyć bramy naszej posesji, tylko to sprawia, że zachowuje się, jak rozhisteryzowana dziewica, ale pozbiera się, tylko jeszcze nie wiem, jak mu pomóc. Coś jednak wymyśle, skoro ty już nie możesz nam pomóc. W każdym razie rozłączanie nas nic nie da. A skoro ja jestem jego problemem, to ja muszę coś wymyślić.
Westchnął. To był ciężki dzień, dla wszystkich.
- Kładź się Jin spać. Nie ma sensu, żebyś siedział całą noc. Tomowi nic nie będzie. Będę z nim spał. Jutro powinien dojść do siebie.
Hiraga pokręcił głową.
- Prawie go zabiłem.
Nie mógł uwierzyć, żeby z tęsknoty Tom tak się rozchorował.
- Miałeś dobre intencje, sam sądziłem, że to zadziała, ale to był chybiony pomysł.
- Dobrze, że do ciebie zadzwoniłem - przyznał. - Pójdę do siebie.
- Będę u Toma, jakbyś mnie szukał.
Pokiwał głową i wyszedł z kuchni, zostawiając Billa samego.
Kaulitz posiedział jeszcze chwilę, dopił swój sok i wrócił do Toma. Spał spokojnie. Dotknął jego czoła, już nie był taki rozpalony, jak godzinę temu, kiedy przyjechał.
Zrzucił z siebie ubranie i tylko w samej bieliźnie położył się koło niego, nachylając i delikatnie, muskając jego usta.
- Wyczuwasz mnie – szepnął, obdarowując go kolejnymi pocałunkami.
- Um – Tom mruknął przez sen.
- Pieszczoch – zaśmiał się, ale sam już umierał z tęsknoty. - Śpij – ułożył się wygodnie na poduszce, już miał się nakryć, kiedy Tom przewrócił się na bok, a wyczuwając leżącego obok bliźniaka przylgnął do niego, chłonąc całe jego ciepło. Uśmiechnął się tylko i obejmując go ręką nakrył ich i w końcu sam zasnął.
Spał bardzo dobrze, nareszcie spokojnie. Nawet, jeśli zdarzały się noce, że spali osobno, to już sama świadomość, że drugi jest niedaleko, gdzieś za ścianą w drugim pokoju, dawała poczucie bezpieczeństwa. Ta trzytygodniowa rozłąka, to najgorsza rzecz, na jaką obaj się zgodzili. Zero kontaktu ze sobą. Znaczy, Tom pisał, nie wytrzymał, ale Bill nie raz, płacząc w poduszkę nie odpisywał, tłumacząc sobie, że to dla jego dobra, żeby mu pomóc. Wszystko na nic, zamiast lepiej, było gorzej.

Nazajutrz ocknął się, czując błądzącą po nagim brzuchu rękę. Dokładnie wiedział czyją. Ten specyficzny dotyk mógł należeć tylko do jednej osoby; jego bliźniaka.
- Tom… - mrukną.
- Dzień dobry śpiochu – przywitał się.
Bill uchylił jedno oko.
- Dopiąłeś swego – rzucił, co Tom od razu zrozumiał.
- Przepraszam, nie zrobiłem tego specjalnie, a doktorek spanikował.
- Może i dobrze, że się rozchorowałeś, sam miałem już tej rozłąki dosyć, a po tym jak mi napisałeś, że miałeś kolejny atak, byłem już przekonany, że ta metoda nie działa. Ale jeszcze raz mnie tak nastraszysz, a sam cię zabiję.
- A gdzie Jin? - zapytał Tom.
- W swoim pokoju. Ma dylemat moralny.
- Jaki dylemat?
- Powiedziałem mu, co nas łączy.
Tom poderwał się do siadu, zabierając dłoń z brzucha brata.
- Odbiło ci?
- Ratowałem ci życie.
- Nic mi nie było.
- Byłeś nieprzytomny i miałeś bardzo wysoką gorączkę.
- A bo to raz?
- Dobrze wiesz, o czym mówię. To nie była zwykła gorączka.
Tom spojrzał w stronę okna, zastanawiając się przez chwilę, po czym znowu odwrócił wzrok w stronę brata.
- I co on na to?
- Jako lekarz? Sam się domyśl. Ale jako nasz przyjaciel, jest zszokowany.
- Nie spojrzę mu teraz w oczy.
- Wstydzisz się tego?
- Nie. Wstyd mi, że go okłamywaliśmy – przyznał Tom.
- No wiesz, jakby nie było, nie mieliśmy innego wyjścia – w przeciwieństwie do brata, Bill nie miał wyrzutów sumienia. Dla tej miłości zrobił znacznie więcej.
- Ale on jest moim lekarzem, psychologiem, a rozmawiając z nim powinienem być szczery.
- Już nie jest twoim lekarzem.
- Jak to? – zdziwił się Tom.
- Zrezygnował.
- Dlaczego?
- W sumie, to go rozumiem.
- Ale… – Tom nie mógł uwierzyć, tyle się męczył i wszystko na darmo?
- Sam cię wyleczę, tylko muszę pomyśleć jak. Przez te trzy tygodnie miałem cały czas kontakt z Hiragą, dużo rozmawialiśmy o tobie, o relacji, o tym, jaki ja mam wpływ na to wszystko.
- I?
- Jeszcze nie wiem. Muszę pomyśleć. Póki co pojadę do rodziców po rzeczy i na razie postaramy się, żeby wszystko wróciło względnie do normy.
- I znowu masz przeze mnie same problemy. I znowu sam musisz sobie z nimi radzić. Jestem ci tylko kulą u nogi.
- Przestań pierdolić mi tu takie farmazony. O ile sobie przypominam, to zawsze ja byłem tobie kulą u nogi – oburzył się Bill.
- Nigdy tak nie myślałem – zaparł się Tom.
- A ty myślisz, że ja teraz czuję, że ty jesteś dla mnie ciężarem? Po to się mamy, żeby się nawzajem wspierać. Ty mnie, a ja ciebie. Lepiej mnie pocałuj.
- Stęskniłeś się, co? – uśmiechnął się Tom.
- Jeszcze się pytasz. Spałem w twoim pokoju, w twojej koszulce i w objęciach z twoją poduszką.
Tom ruszył tylko brwiami.
- No, jak widzisz też się przeniosłem do twojego pokoju.
Obaj się zaśmiali.
- Boże, jak ja za tobą tęskniłem – przyznał Bill. - W życiu tyle nie płakałem, co przez te ostatnie trzy tygodnie. Po każdym twoim sms’ie miałem ochotę wszystko rzucić i wrócić. Gdybym wiedział, że ta terapia nie zadziała…
- Też się łudziłem, że się uda. Widocznie jestem większym świrem niż sądziłem.
- Obaj jesteśmy – przyznał Bill.
Tom dotknął opuszkami ust bliźniaka, badał ich fakturę dłuższą chwilę, po czym, kładąc się na niego zaczął go całować. Jego zapach i smak opanowały wszystkie jego zmysły.
- Pragnę cię, Bill – wyszeptał, zatapiając się kolejny raz w jego ustach i zsuwając rękę na jego krocze.
- Tom nie. Hiraga… - wymamrotał Bill bardziej w odruchu niż chęci przerwania tego, do czego dążyli już w galopującym tempie.
- Nie wejdzie tu, a ja chcę się z tobą kochać. Tu i teraz.
Bill nic więcej nie powiedział, trzy tygodnie pościł. Był tak spragniony bliźniaka, że sam ściągnął z siebie bokserki, dopadając zaraz do bielizny Toma i wywołując na jego twarzy uśmiech.
- Myślałem, że tylko ja jestem niewyżyty, ale widzę, że tobie też brakowało seksu – rzucił przekornie Tom.
- Nie żartuj. Wejdź we mnie, bo za chwilę tu oszaleję z podniecenia.
Tom mruknął.
- Widzę – zsunął dłonie po jego udach, docierając do krocza. Męskość Billa sterczała na baczność, domagając się uwagi. Kilka czułych pocałunków, delikatny dotyk sprawił, że spalali się we wzajemnym pożądaniu. Tom jednym pchnięciem wszedł w niego, czując jak mocno zaciska się na jego członku, uniemożliwiając mu ruch.
- No dalej – ponaglił go Bill.
- Nie mogę. Rozluźnij się trochę.
Poruszył powoli biodrami, ale widząc kaprys bólu na twarzy Billa zatrzymał się.
- To cię boli.
- Nie czuję bólu, tylko pożądanie – odparł z lekką irytacją w głosie.
Tom aż zmarszczył brwi, do tej pory sądził, że on jest bardziej na niego napalony, ale teraz zaczął mieć wątpliwości, który z nich jest w większej potrzebie.
- Chcę poczuć satysfakcję, rozumiesz?
- Jasno i wyraźnie – odparł Tom, już nie szczędząc mu doznań.
Tym razem byli zbyt spragnieni, by skupiać się na przedłużaniu tego zbliżenia. W zatrważającym tempie dążyli do osiągnięcia satysfakcji, a po osiągnięciu jej, zmęczeni leżeli w swoich objęciach, próbując wyrównać oddech.
- Zadowolony? – zapytał Tom.
- Jak na początek wystarczy – stwierdził Bill. – Ale mamy jeszcze wiele do nadrobienia – rzucił, na co Tom podniósł się i spojrzał mu w oczy. – No co? Usatysfakcjonowało cię to, co dostałeś? – zapytał Bill, nie rozumiejąc tego jego dziwnego spojrzenia.
- Chwilowo…
- No właśnie, chwilowo. A teraz trzeba wstać i zejść pogadać z doktorkiem – oznajmił Bill.
- Nie – Tom rzucił się na poduszkę obok, zakrywając głowę drugą poduszką, którą zabrał Billowi.
- Rusz się.
- Nigdzie nie idę – wymamrotał. Jednak, jak obaj usłyszeli dźwięk czujnika dymu zamontowanego w kuchni, zerwali się pospiesznie, naciągając na siebie, co kto miał pod ręką i zbiegli na dół do kuchni, stając w drzwiach i patrząc na doktorka, który stał z dymiącą patelnią.
- Zagapiłem się! – krzyknął, próbując przekrzyczeć alarm.
Tom podszedł do urządzenia, wyłączając je.
Nareszcie zapanowała cisza.
- Zagapiłem się. Przepraszam, że was obudziłem – zaczął się tłumaczyć.
- Nie spaliśmy już - wyjaśnił Bill. – Ale, co ty robisz?
- Chciałem zrobić naleśniki, takie jak robicie, bardzo mi smakują, ale nie wiem, dlaczego nie chcą się odlepiać od patelni. Myślałem, że za krótko się smażyły, to jak je przypiekłem mocniej włączył się czujnik.
Tom zabrał od doktorka patelnie, przyglądając się jej.
- Posmarowałeś jakimś tłuszczem? – zapytał.
- Tłuszczem? - Hiraga patrzył na niego, przez chwilę analizując, co powiedział, potem spojrzał na Billa.
- No to już wiesz, czemu nie chciały ci się odlepiać, a z tej patelni to już raczej nic nie będzie – położył ją na kuchni.
- Przepraszam.
Bill zaczął się śmiać. Tom podrapał się po czole, starając się zachować powagę.
- A tak w ogóle, jak ty się dzisiaj czujesz?
- Już dobrze.
- Przestraszyłeś mnie wczoraj. Nie wiedziałem, co się z tobą dzieje.
- Przecież mówiłem ci, że nie jestem chory, tylko potrzebuję Billa.
- Pamiętasz, co mówiłeś?
- Oczywiście.
- Wydawało mi się, że majaczysz w gorączce.
Tom pokręcił głową.
- Wybacz, że nie słuchałem. Ty Bill też mi wybacz.
Bill pokręcił głową.
- To ty nam wybacz, że ci nie powiedzieliśmy prawdy, ale…
- Rozumiem. Pewnie w tych okolicznościach na waszym miejscu zachowałbym się dokładnie tak samo. Nie mniej jednak, nie mogę leczyć cię dalej, Tom.
- Rozumiem.
- Sam go wyleczę - rzucił Bill i nastawił ekspres.
- Wiecie co? – zaczął Tom. - Obaj dajcie mi już święty spokój z tymi terapiami. Sam sobie z tym poradzę.
Ale szybko okazało się, że to nie jest takie proste, jak sobie założył.
Tom odzyskał energie, mając przy sobie bliźniaka. Hiraga kilka dni po tym wydarzeniu wrócił do Japonii. Miał wrócić za kilka dni. Badania, jakie kompletował do publikacji pracy naukowej o bliźniakach, chciał pokazać najpierw Kaulitz’om.
Bill cały czas wspierał brata i powtarzał mu, żeby się nie przejmował, gdy wściekał się na siebie, kiedy kolejny raz brat sam jechał na zakupy. Już nawet nie chodził z nim na spacer do sklepu na końcu ich ulicy. Obaj stanęli w martwym punkcie. Bill przyjął postawę, że nic się nie stało, a Tom każdego dnia obiecywał sobie, że od jutra zacznie się sam mierzyć ze swoimi lękami. W ten sposób minął kolejny tydzień, w którym obaj najlepiej dogadywali się w łóżku. To w tej chwili jedyne miejsce, gdzie spędzali czas razem tak jak wcześniej, reszta ich dotychczasowego życia powoli wymykała się im spod kontroli.
Kiedy Georg i Gustav dowiedzieli się, że Bill wrócił do domu postanowili odwiedzić bliźniaków. Byli ciekawi czy Tom odzyskał już władzę nad własnym życiem, ale kiedy dowiedzieli się, że terapia nic nie dała, że to wszystko było na darmo i bez sensu, obaj pogrążyli się w jakieś dziwnej zadumie.
- Za tydzień wraca Jost, co z teledyskiem? - zapytał Georg. Jasne było, że w takim stanie Tom nie ruszy się z domu.
- Kręcimy, co się głupio pytasz – rzucił podirytowany Tom.
- Gdzie?
- A gdzie jest ta hala, którą wynajął Jost?
- Sorry Tom, ale nie pytałbym, gdyby… - nie dokończył, bo Tom wszedł mu w słowa.
- Powiedziałem Jostovi, że jak wróci ze Stanów, choćby się pół Niemiec waliło nagrywamy, więc nagramy.
- Jak ty chcesz tam dotrzeć?
- Mam w kuchni całą szufladę papierowych torebek.
Geo się uśmiechnął.
- Nie żartuj sobie.
- Nie żartuję, mam ci pokazać?
Bill nawet się nie wtrącał do tej dyskusji, tylko obserwował. Dzisiaj w ogóle mało się wtrącał do rozmowy. Bał się, że powie coś, co urazi Toma.
- Przesadzasz Tom – wtrącił się w końcu Gustav.
- Nie Gus. Dla ciebie to proste, bierzesz klucze i wychodzisz z domu, nie zastanawiasz się czy za bramą domu nie zacznie brakować ci powietrza.
- Właśnie dlatego, że się zastanawiasz, nakręcasz się i masz atak.
- Staram się o tym nie myśleć. Próbowałem już wszystkiego, nawet rozmowy przez telefon, żeby odwrócić uwagę. Wszystko na nic. Mam już dosyć chłopaki, wybaczcie, ale nie chce mi się już nawet o tym gadać. A o teledysk się nie martwcie, ta torebka naprawdę działa, już kilka razy próbowałem.
Gustav pokręcił głową. Pamiętał, jak jego wujek się męczył, ale jego ataki nie były nawet w połowie takie, jak miał Tom.  Patrzył dziś na Toma i widział, że jest załamany. Zawsze ze wszystkiego żartował i wygłupiał się, a dzisiaj ironizował i przejmował się każdą drobnostką, jakby to już nie był on.
Ale jak tak przysłuchiwał się rozmowie coś mu przyszło do głowy. Myśl może była dziwna, a nawet głupia, ale postanowił powiedzieć o tym Georgowi, jak tylko wyjdą od Kaulitz’ów.
- No nic, to będziemy się zbierać – rzucił Geo. - Byłbym zapomniał. Mamy dla ciebie prezent Tom – wyciągnął z torby butelkę Whisky i wręczył ją Tomowi. – W tych okolicznościach będzie chyba jak znalazł.
- Geo! – jęknął Bill.
- No sorki Bill, ale jesteś już na miejscu. Poza tym, to chyba wam obu się przyda. Wyluzujcie trochę, bo kompletnie wam obu odwala.
- Dzięki - odezwał się Tom, oglądając etykietkę na butelce.
- No, ja to jeszcze wpadnę na dniach – powiedział Georg. - Mam kilka pomysłów, co do zmiany tonacji, chciałbym to z tobą przedyskutować – zwrócił się do Toma.
- Spoko, powinienem być w domu – rzucił z ironią Tom, na co Geo uderzył go pięścią w ramie i obaj zaczęli się śmiać.
- No widzisz, jeszcze nie piłeś, a już zaczynasz mi przypominać dawnego Toma. Coraz lepiej, bo już myślałem, że straciłeś całkiem poczucie humoru. Następnym razem przywieziemy wam dwie sztuki. Po flaszce na głowę, to może i ty Bill odzyskasz humor.
- Najlepiej całą skrzynkę – rzucił Tom i wszyscy zaśmiali się.
Żegnając się w końcu z Kaulitz’ami Georg i Gustav wyszli z domu.
Otwierając niemalże jednocześnie drzwi swoich samochodów Gustav odezwał się, wypowiadając na głos to, co chodziło mu po głowie przez ostatnich kilkunastu minut.
- Chyba mam pomysł, jak pomoc Tomowi pozbyć się tych ataków paniki.
Georg spojrzał na niego.
- Odjedźmy gdzieś, to powiem ci, o czym myślę.
- Dobra – zgodził się Geo.
Kiedy wyjechali z posesji i zaparkowali na dobrze znanym bliźniakom parkingu marketu, w którym zwykle robili zakupy, Georg wyskoczył ze swojego samochodu i przesiadł się do auta Gustava.
- No, co tam ci chodzi po głowie?
- Pamiętasz, jak mówiłem, że mój wujek miał ten sam problem, co Tom?
- No pamiętam i co w związku z tym? Psycholog tu jak widziałeś nie pomógł.
- Widocznie Tomowi jest potrzebna terapia wstrząsowa.
Geo przez moment nie odzywał się. Patrzył na Gustava, a przez głowę przeleciały mu takie myśli, że bał się ich nawet wypowiadać na głos, jednak pokusił się na rzucenie jednej.
- Chcesz go pobić?
Gustav z politowaniem dla jego pomysłu, przekrzywił tylko głowę załamany poniekąd tak prymitywnym pomysłem kumpla.
- Nie o taki wstrząs mi chodzi. Tylko psychiczny.
Geo zmarszczył brwi.
- No mów dalej, bo nie bardzo wiem, o czym myślisz.
- Hiraga powiedział, że źródłem jego ataków jest Bill.
- No i co z tego?
- Przez myśl mi przeszło pytanie, dlaczego?
Geo tym razem uniósł brwi, to raczej było dla niego oczywiste.
- To bardzo proste, bo są ze sobą bardzo związani. Są bliźniakami i zawsze byli do siebie przywiązani. Nie rozumiem, do czego zmierzasz.
- Niby masz rację, ale teraz posłuchaj. Wszystko było dobrze do dnia wypadku. Czyli ewidentnie, to przeżycie wywołało w nim ten lęk. Lęk o Billa. To on prowadził i czuje się winny, że Bill mógł zginąć. Te sny, które go dręczyły wcześniej, czuł i przeżywał, to co Bill podczas tego wypadku. Takie przeżycie wywołałoby w każdym traumę, nie oszukujmy się. Do tego to nie śniło mu się raz, tylko męczył się z tym przez jakiś czas, a kiedy w końcu to jakoś przetrawił, jego podświadomość zamanifestowała to atakami paniki. Myślę, że gdyby zaaranżować sytuację, żeby Billowi coś się stało, gdzieś poza domem, żeby to mu uświadomiło, że nie ma wpływu na to, co się stanie, że nie tylko on stanowi zagrożenie dla Billa, jak cały czas uważa, ale wszystko inne, a być może właśnie, gdyby był przy Billu, to nic by mu się nie stało, to może właśnie to wywołałoby na tyle silny wstrząs psychiczny, że by uwolnił się od tych bezsensownych ataków paniki.
- Myślisz, że to by wypaliło?
- Nie wiem. Psychika, to cholernie skomplikowana sprawa, ale zwykle to, co najbardziej oczywiste jest źródłem problemu.
Geo zamyślił się. Może pomysł Gustava nie był głupi. Ale co na to Bill?
- Trzeba będzie pogadać o tym z Billem – powiedział Gustav.
- Nie zgodzi się.
- Zgodzi. On już jest zmęczony tą sytuacją. Przyglądałem się mu dzisiaj. Normalnie to nigdy nie dał nam dojść do słowa, a dzisiaj wiele się nie odzywał. To Tom starał się podtrzymywać rozmowę.
- Racja – przyznał Georg.
- Niby odzyskał brata, ale jakby nic się nie zmieniło. Nadal wszystko robi sam. Ile razy, jak ostatnio z nim gadałeś przez telefon słyszałeś, że musi kończyć, bo Tom został sam w domu, a on jeszcze nic nie załatwił?
- Wiele – przyznał Geo.
- Właśnie! Wiem, że Tom jest dla niego ważny, ale jeśli ta sytuacja potrwa dłużej, Bill pęknie. Każdy ma jakieś granice wytrzymałości. Musimy spróbować, zanim będzie za późno – powiedział Gustav.
- Za późno?
- Na razie jeszcze obaj walczą. Później zaczną się kłócić. Dojdzie do tego, że Bill wkurzy się na Toma, a on nie będzie umiał się odnaleźć bez Billa. Będą się kłócić i godzić, aż pewnego dnia Bill postawi mu ultimatum i zapewniam cię, że to jest kwestia czasu, tego jestem pewien. Tom nie będzie potrafił sprostać jego oczekiwaniom z oczywistych powodów i Bill go zostawi. Tom w takim stanie psychicznym nie będzie długo tkwił, tego jednego jestem pewny, trochę ich już znam. Zakończy sprawę po swojemu i odbierze sobie życie. Bill będzie czuł się winny i zrobi to samo i w ten sposób stracimy ich obu.
- Jezu… Jak tak o tym mówisz, to aż mi ciarki po plecach przeszły – skomentował Geo, ale nawet nie wiedział, jak bliski prawdy był Gustav. O incydencie, kiedy Tom z tęsknoty dostał wysokiej gorączki, nie wiedzieli, zresztą jak o wielu innych rzeczach. Mimo wszystko scenariusz, jaki przedstawił Gustav, był jak najbardziej realny.
- Być może się mylę.
- Nie sądzę. Wydaje mi się, że to może być bardzo prawdopodobne – przyznał jednak Geo.
- Dlatego myślę, że warto spróbować. Nawet, jeśli Bill będzie się zapierał rękami i nogami, musimy go do tego przekonać.
- Zgadzam się z tobą. Są dla nas jak rodzina, jak bracia. Tyle razem przeszliśmy, jesteśmy im to winni. Oni dla nas zrobiliby dokładnie to samo, jestem tego pewien. Wyśle mu sms’a czy da radę się z nami spotkać – powiedział Geo, wyciągając komórkę z kieszeni.
- Pisz - ponaglił go Gustav. – Tylko napisz mu, że Tom ma o niczym nie wiedzieć.
- Gustav! Mam mu cały list pisać?
- Po prostu napisz, że chcemy się z nim pilnie spotkać i że o tym spotkaniu, i sms’ie od nas ma Tomowi nie mówić.
- Dobra, napisałem – wysłał.
Po dosłownie dwóch minutach dostali odpowiedź.
- „Dam radę się z wami spotkać, a co się stało i gdzie jesteście?” – Georg odczytał wiadomość na głos.
- Napisz mu – rzucił Gustav. -„Jak się spotkamy, to ci powiemy. Jesteśmy na parkingu marketu niedaleko was”.
- No dobra wysłałem.
Po chwili przyszła odpowiedź.
- „Będę w ciągu piętnastu minut” – odczytał Geo.
- No to spoko. W takim razie czekamy – stwierdził Gustav w między czasie jednak zaczął mówić Georgowi, jaki pomysł względem Toma, przyszedł mu właśnie do głowy.

3 komentarze:

  1. będzie ciekawie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawa jestem, czy Geo i Gus się dowiedzą o tym, że B&T są razem...

    OdpowiedzUsuń
  3. Oo kurde, można się rozchorować z tęsknoty ? A już przez głowe przeszły mi czarne myśli .. dobrze,że Bill wrócił, bo gdyby to trwało dłużej to i Billowi się coś by mogło się stać ..
    Hmmm co do G&G to moim zdaniem mają rację. Mogą "porwać" Billa i wtedy Tom musiałby ratować ukochanego, wtedy stawiłby czoła swoim lękom ! Poza tym szkoda mi, że doktorek wyjechał, przyzwyczaiłam się do niego .. ! :) Pisz szybko nowy odcinek ! :)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*